- Opowiadanie: Mytrix - Gargamel

Gargamel

Szort do 3600 znaków napisany na pojedynki, na portalu Herbatka u Heleny.

Zadany temat: Szaleństwo

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Gargamel

Papa Smurf wybrał Marsa, a trzeba było wyjść poza Układ, znaleźć planetę bogatą w krzem. Ale kto by słuchał takiego naukowca-ekscentryka jak ja? W czasach, gdy cena za rozpoczęcie nowego życia na Marsie spadła do stu tysięcy dolarów?

Mówili o mnie: zwariował.

Kto bogatemu zabroni?

 

***

 

– Ojcze?

Czerń wszędzie wokół; Smerfy osaczają Smerfetkę, wyciągają ku niej ręce, dotykają, szarpią?

Dwa szarpnięcia za ramię.

Otwieram oczy i gwałtownie nabieram powietrza.

– Ojcze?

Cienie i plamy światła ewoluują w zarys twarzy córki.

– Ojcze?

Mam coś ciężkiego na czole.

– Z-zabierz rękę – polecam.

Córka cofa dłoń.

– Nie wyglądasz na okaz zdrowia, ojcze. Spociłeś się, masz trzydzieści siedem koma dwa stopnia Celsjusza.

Podnoszę się do pozycji siedzącej. Córka odruchowo chce mi pomóc, powstrzymuję ją.

– Nic mi nie jest. To tylko starość. – Krzywię się na tę myśl. Kolejna ludzka słabość.

– Starość – powtarza za mną ściszonym głosem.

– I miałem zły sen. To wszystko.

– Sen… – Jeszcze ciszej.

– Zaraz poczuję się lepiej. Idź do sterówki, sprawdź kurs i parametry. – Siadam na skraju łóżka, opuszczam bose stopy na zimną, metalową podłogę i stopniowo dozuję obciążenie lewej kończyny. Ból da się wytrzymać.

Wstaję, niezadowolony z tego, że poranny rozruch zajmuje mi coraz więcej czasu.

– Sprawdziłam listę kontrolną pięć minut i dwadzieścia trzy sekundy temu.

– To zrób to jeszcze raz! – karcę córkę za nieposłuszeństwo.

 

Śniadanie spożywam w samotności, tak jak każdy posiłek od dziewięciu lat. Nie chcę, by córka oglądała mnie w tak poniżającej sytuacji. Przecieram spocone czoło.

Syk otwieranej śluzy i ona staje w przejściu.

– Co ty tutaj robisz?! – Obryzguję się pitym przez słomkę napojem.

– Sensory wykazały wzrost temperatury twojego ciała. Martwiłam…

– NIE PATRZ! – Odskakuję od stołu. Noga niedomaga, tracę równowagę i upadam. Po podłodze toczy się upuszczony kubek ze słomką. Ból głowy. Przeczesuję palcami tłuste włosy, natrafiam na coś lepkiego i ciepłego. Ciemność.

 

Pobudka. Torsje. Ohyda. Ludzkość jest ohydna, ograniczona pokarmem, ciałem, krwią i śmierdzącymi produktami przemiany materii…

Brzydzę się tych niedoskonałości, mojego ostatniego łącznika z głupcami, których pozostawiłem za sobą wraz z Układem Słonecznym. Dla życia opartego na węglu nie ma na dłużej miejsca w kosmosie.

– Ojcze? Przeniosłam cię do ambulatorium. Komputer sugeruje…

– Milcz. – Ocieram rękawem usta, rzygowiny tworzą smrodliwą, pomarańczową plamę.

Córka cofa się o krok.

– Zanieś mnie do gabinetu – wydaję polecenie. – Natychmiast!

 

Mijają godziny, może dni. Bez znaczenia. Na przemian drzemię, pracuję przy laptopie, piję, robię pod siebie, a gdy ból głowy staje się nie do zniesienia – łykam tabletki. Córka milczy, stoi w kącie pomieszczenia.

– Skończyłem. – Odczepiam od laptopa pendrive i wsuwam go do kieszeni. Jestem jak kupa zepsutego mięsa. Pewnie wydzielam podobny zapach, nie wiem, już nie czuję. – Zanieś mnie na pokład B.

Zawsze zabraniałem córce wstępu na pokład B.

 

Pod sufitem wiszą rzędy humanoidalnych kształtów o niebieskim kolorze skóry.

– To twoje siostry.

– Siostry… – cicho powtarza córka.

– Takie same, jak te pracujące na Marsie dla cuchnących ludzi. Ale koniec z tym. Już nie będziesz nikomu służyć. Nigdy!

– Nie rozumiem?

Stoję oparty o ścianę.

– Odwróć się i klęknij przede mną. – Wyciągam pendrive z kieszeni i rozgarniam blond włosy na jej karku, odsłaniając złącze USB-X. – Czas na naukę, Smerfetko.

 

Niesie mnie do śluzy powietrznej, a ja nie protestuję. Jestem z niej dumny. Już nikomu nie będzie służyć! Nawet mi.

 

Próżnia wysysa zepsute mięcho na zewnątrz statku kolonizacyjnego.

Koniec

Komentarze

Mocne. Nie moje klimaty, ale wciągnęło duszną atmosferą, więc z zadanego tematu wywiązałeś się chyba nieźle. Dobre warsztatowo, więc zasługuje na klika.

http://altronapoleone.home.blog

Dzięki, drakaino, za klika i za to, że udało się docenić pomimo niegustowania w takich klimatach :) Szort sobie poradził bo w głosowaniu publiki (na anonimowe teksty) przeszedłem dalej (7:4).

Dla odmiany miało być na poważnie, a biorąc pod uwagę ile treści zmieścili nasi portalowi koledzy w 4096, w interwencji informatyka, stwierdziłem, że można spróbować w 3600. :D

 

Bałem się tylko, że część czytelników Smurfy weźmie dosłownie.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Przebijam. Dam dwa kliki. Z komentarzem wrócę później. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dobre :) Szalone, odjechane i bardzo porządnie napisane :) Ode mnie kolejny kliczek, ale tym, razem pojedynczy, nie mam magicznej mocy Marasa :)

Jebłem klika po pierwszym zdaniu, ale wróce z komentarzem.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Mocny tekst. Chociaż historia dzieje się w odległej przyszłości, na innej planecie, porusza aktualne dla nas problemy. Zepsute mięcho. Mówisz wprost o trudnych rzeczach, walisz czytelnika po oczach. Klikałabym :) Tekst skojarzył mi się z wierszem “Płonąca żyrafa” Grochowiaka, szczególnie z tym fragmentem:

Bo życie

Znaczy:

 

Kupować mięso Ćwiartować mięso

Zabijać mięso Uwielbiać mięso

Zapładniać mięso Przeklinać mięso

Nauczać mięso i grzebać mięso (…)

 

A ONO SIĘ PALI

Nie trwa

Nie stygnie

Nie przetrwa i w soli

Opada

I gnije

Odpada

I boli

Bardzo dobre Mytrixie i szalone! Ciało jest bardzo niedoskonałe.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ok, szok, człowiek na moment was zostawi, pójdzie paluszki rybne produkować, wróci na przerwę, a tu mejl, że biblioteka :D No dobra, tekst krótki, to rozumiem.

No to w kolejności:

 

marasie, dzięki za dwuklik, czekam na komentarz. Ciekawe , czy przebijesz MaSkrola, chłopak betaczytał, bo nie wiedziałem, czy tu wszystko jasne jest, a trafił w sedno lepiej niż sam bym to ujął.

 

katiu, dzięki za klika! Cieszę się, że użyłaś słowa "szalone" bo taki był cel, ale żeby odjechane? :D

 

Zalth'cie, klika po pierwszym zdaniu? Niezły kredyt zaufania. Czekam zatem na komentarz, i czy aby odsetek nie będę musiał oddać.

 

ANDO, dziękuję i Tobie, za to, że klikałabyś. Ja ten wiersz kiedyś musiałem czytać, ale za cholerkę go nie pamiętalem. Z tą odległą przyszłością, to nie aż tak bardzo-bardzo. Elon Musk niedwano zapowiedział, że będziemy kolonizować Marsa, a cena za bilet, po początkowych osiedleniach, ma stopniowo spadać aż do 100 tysięcy dolców.

Musiałem walić czytelnika po mordzie, bo jak jest limit 3600 znaków, a chciałoby się mocno wybrzmieć to nie było miejsca na półśrodki :) Nie wiem co rozumiesz przez inną planetę, bo statek ze Smerfetką i jej tatkiem wystartował z Ziemi, tyle że lecą poza układ słoneczny. To znaczy Smerfetka leci, bo jej tatko wysiadł.

 

edit: Asylum, wcisnęłaś się jak pisałem komentarz! Takoż i Ciebie nie pomijam, dziękuję za opinię. A ludzkie ciało owszem, nie jest doskonałe, choć i tak niezwykłe.

"i szalone" !!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No nie zdążyłem, a bym kliknął. Ale moją opinię na temat tekstu już znasz, Mytrixsie :D

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Myślałam o akcji dziejącej się w kosmosie. Fajny pomysł i dobre wykonanie.

Co tu dużo pisać – podobało mi się. Jest klimat, są emocje. Czasem kondensacja robi historii lepiej niż długie opisy. 

Drobiazgi:

– Sen – jeszcze ciszej.

Brak czasownika w didaskaliach, więc kropka po “sen” (wielokropek lub pytajnik też może być) i duża litera w “jeszcze”.

Dla życia opartego na węglu, nie ma na dłużej miejsca w kosmosie.

Przecinek jest zbędny.

rozgarniam blond włosy na jej karku odsłaniając złącze USB-X

Brakuje przecinka po “karku”.

 

Mogłeś jeszcze statek nazwać: “Klakier”. :D

Skrollu, dzięki ci raz jeszcze :)

 

ANDO, no tak, racja :)

 

rooms, ja Ciebie chyba dawno nie widział na portalu :D Dzięki za poprawki. Cieszę się, że mój koncentrat (kondensat?) Ci się podoboał.

 

– Sen – jeszcze ciszej.

Bo ja wiem, ale tam jest domyślny czasownik (powtarza), nie mogę tego tak obronić?

Wielokropka chciałem w tym miejscu uniknąć, a kropka popsułaby efekt, zmieniając szeptane słowo w takie wypowiedziane bardziej zecydowanie.

Nawet jeżeli tak jest błędnie, nie pasuje mi inny zapis, tym bardziej znak zapytania. Jeszcze ten wielokropek mógłbym ścierpieć… Ale nie!

 

Nirred, rozważałem różne opcje nazwania statku, ale uznałem, że nazwa jest mi niepotrzebna. "Klakier" miałby humorystyczny wydźwięk, a nie chciałbym zepsuć budowanego nastroju kosmicznej duchoty. A uwierz, ciężko jest mi trzymać humor na wodzy :) (dzięki za piątkę)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No, faktycznie dawno mnie nie było. Ale wróciłam. :) Zobaczymy, na ile starczy mi czasu.

Jeśli chodzi o zapis, to ja w ogóle nie jestem za gramatycznym (i formalnym) nazizmem, ale ten obecny psuje odbiór. Przeczytałam to wszystko jako wypowiedź bohaterki – tak wynika z zapisu. No i wtedy już robi różnicę, nie?

Ja też jebłam. 

Zacne to jest Mytrixie. Podobała mi się forma, wykonanie, klimat i sam temat. Przedstawione dobitnie zostały ludzkie niedoskonałości i przemijanie. Jak ci się udało tak dobrze wczuć w starca? ;)

Też bym klikała.

Hmmm. A ja się odbiłam od szaleństwa. Nie rozumiem bohatera i chyba nawet nie chcę rozumieć.

Marasie, dwa kliki to jeszcze żadne halo. Mi kiedyś Bemik dała cztery. Przebij to!

Babska logika rządzi!

Ok rooms, zamieniłem na (mi też się zdarza wypaść z portalowego obiegu :D):

– Sen… – Jeszcze ciszej.

Saro, “Ja też jebłam.” – biorę to za komplement :)

No toć się cieszę, że wszystko się podobało! Główny bohater jest przekonany, że czas ludzi przemija także tego… A ja wiem, czy ja się dobrze wczułem w starca? Tak sobie to jakoś wyobraziłem, możliwe, że mnie akurat bolały plecy i kolano :)

 

Finklo,

A ja się odbiłam od szaleństwa.

Niby dobrze, bo tematem miało być szaleństwo, ale jak odbiło to niedobrze!

Upierałbym się, że szaleństwo bohatera jest dosyć powierzchowne, a przyświecają mu całkiem dobre cele :) Podoba mi się w tej kwestii interpretacja MaSkrolla (z bety), może ją wrzuci ponownie :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Super! Zazdroszczę Ci umiejętności i skuteczności stosowania reguły “minimum znaków, maksimum treści”. Ja to gaduła jestem… :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

“A ja wiem, czy ja się dobrze wczułem w starca? Tak sobie to jakoś wyobraziłem, możliwe, że mnie akurat bolały plecy i kolano :)” 

 

I wszystko jasne! xD

Okej, to mogę przekopiować słowo w słowo, skoro się podobała:

“Dobra, mówię jak to zrozumiałem:

Papa smerf wybrał osiedlanie się na marsie, ale bohater (Gargamel) chciał znaleźć planetę bogatą w krzem, ze względu na wykorzystanie we wszelkiej elektronice. Staruch przerzucił się z prób złapania zwykłych smerfów na konstruowanie robotów w tym córki – Smerfetki (o której zapewne śnił na początku, kiedy szarpały ją smerfy). Gargamel znajduje w robotach ideał, wieczność, która nie będzie mu dana. Nienawidzi ludzi, nienawidzi siebie, ze względu na swoje ciało i związane z nim ograniczenia. Chce założyć kolonię, w której tego upośledzenia nie będzie. Zapewne pisał program, który pozwoli córce być w pełni autonomiczną, dzięki czemu to ona zapoczątkuje świat robotów. Świat bogaty w krzem i surowce, pozwalające im się rozwinąć. Być może ten program rozwinie też jej świadomość (której podrygi widzimy w tekście). Miałem wrażenie, że córka próbowała na swój sposób zrozumieć każde słowa Gargamela, a emocji uczyła się od niego przez te dziewięć (lub mniej lat na statku.

Gargamel podupada jeszcze bardziej, a finalnie umiera ze świadomością, że osiągnął swój cel.

Już nikomu nie będzie służyć!

To zdanie sporo zmienia. Bo dzięki niemu bohater nagle z fanatyka, może zmienić się w kogoś skrajnie pozytywnego. Bo jeśli takie roboty wykorzystywano na Ziemi lub osiedlonym Marsie, a on chce tworzyć im miejsce, gdzie będą rozwijać się wolne… to tak naprawdę za tą dozą fanatyzmu kryje się dobro.

Tyle mojej interpretacji. Szorcik bardzo fajny.”

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dzięki, tsole, zaraz tam umiejętności, człowiek siedzi i dłubie pod limit, fajne zdania usuwa, szuka krótkich wyrazów, żeby te długie zastąpić, i zastanawia się czy tego co się opowiedziało w całym akapicie, nie można jednym zdaniem podsumować, a tego co zdaniem, to jednym słowem itd.

Ale ja z reguły do mobilizacji potrzebuję mieć nad sobą bat, więc temat, deadline i limit często mi służą.

Tyle że sam skrót historii nikogo nie zainteresuje, trzeba jakieś detale przemycić, które zbudują klimat. Pierwsza wersja miała 4k znaków, musiałem 10% wyciąć :D

 

Saro, XD, często coś mi dolega, więc pozostaje mi teraz pisać o ludziach niedołężnych :D

 

Skrollu, dzięki za ctrl+c, ctrl+v. łap łapankę do komentarza: smerfów +na konstruowanie; kolonię; (lub mniej)

Kiedyś uduszę cię za te ogonki przy ą i ę.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dziękuję za łapankę, Mytrixie. Jestem naprawdę zdumiony, jeszcze nikt nie betował mi komentarza do bety, może trzeba założyć nowy wątek w ukrytym parku.

Może się oduczę, zanim mnie zabijesz. :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Bo jeśli takie roboty wykorzystywano na Ziemi lub osiedlonym Marsie, a on chce tworzyć im miejsce, gdzie będą rozwijać się wolne…

A potem Battlestar Galactica – wszystko jasne!

No dobra, wracam.

Jebłem klika po pierwszym zdaniu, bo mi się spodobało. I SF tez lubię. No i do tego jest wzmianka o krzemie, a to już dużo mówi. Może za dużo, jak na mój przenikliwy umysł (:P), ale nic to.

To już trzy taki, na klika. :)

Opowiadanie nie jest długie, więc i ja szybko podsumuję. Lubię taki styl. Gdzie każde zdanie jest pisane po coś. Lubię taką stylizację dialogów, gdzie użycie w odpowiednim miejscu słowa “koma” robi całe zdanie i cześć domyślnej narracji.

Krótkie, skondensowane, z treścią. Git.  

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Prochu nie wymyślę, wszystko już zostało powiedziane. Jest klimat, jest treść i moc. Podobało się bardzo.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Krótkie, mocne, dobre :) 

Ja to widzę tak. Świat przyszłości, w którym androidy wykorzystywane są jak siła robocza, często w ekstremalnych warunkach ("Blade Runner" się kłania). Ze względu na błękitny odcień skóry nazywane są pogardliwie smerfami. Ich producent (umowny Papa Smerf) organizuje kolonię na Marsie, a inny, bogaty i ekscentryczny naukowiec (Gargamel) jest przekonany, że trzeba zasiedlać nowy świat (bogaty w krzem, wiadomo dlaczego) przy użyciu androidów (wyzwolonych), a ludzkie, zawodne i kruche ciała uważa za coś obrzydliwego i skazanego na wymarcie. W tym celu wyrusza do gwiazd, sam się starzejąc i widząc swoje niedoskonałości i ułomności, wprowadza Smerfetce (którą nazywa swoją córką) oprogramowanie imitujące wolną wolę i dając jej i jej podobnym nowe życie i oferując nowy świat. Tym samym godzi się ze swoim losem (tutaj ciekawy motyw, bo sugerujesz mimochodem, że Smerfetka pozbywa się swojego Twórcy i Kreatora z pokładu statku kiedy on jeszcze żyje i dycha, czyli jej świadomość (”ludzka”) wiąże się z pewnym okrucieństwem.)

Oczywiście można to interpretować w ten sposób, że Gargamel niczym Mojżesz wyprowadził lud ciemiężony z Ziemi ku ziemi obiecanej, przy okazji niczym jakiś Prometeusz podarowując im iskierkę wiedzy (świadomości), a cała akcja była zaplanowana i przemyślana (co sugerujesz w kilku miejscach). Ale skoro chodziło o obłęd, to można też podejrzewać, że ta nienawiść i obrzydzenie do samego siebie (węglowo/białkowego) to efekt szaleństwa, w jakie wpadł podczas samotnej podróży w towarzystwie androidów. A może należy obie interpretacje połączyć i po prostu był szalony już wcześniej, zanim przygotował swoją wyprawę i jest ona owocem tego szaleństwa.

Dałem klika (nawet dwa), bo to dobrze napisany i zwięzły szorcik, w którym przemyciłeś całkiem rozwiniętą historię, trochę spraw do przemyślenia, zahaczając przy tym o wątek posthumanizmu, świadomej sztucznej inteligencji, kolonizacji, "niewolnictwa" sztucznych bytów (w sumie tutaj niezupełnie, bo skoro dopiero program, jaki napisał Gargamel, daje Smerfetce wolną wolę czy raczej świadomość, to znaczy, że inne Smerfy są tylko maszynami i sama Smerfetka takową była, czyli nie służyła ludziom jako niewolnica, tylko zaledwie "działała" jak każda inna maszyna).

Napisane dobrze, chociaż kilka motywów śmiało mogłeś wyciąć (niektóre miały chyba tylko podkreślić obrzydzenie bohatera do własnej "białkowej" formy). Zdarzają się błędy (Córka odruchowo chce mi pomóc, powstrzymuje ją.), niektóre zdania mogłyby brzmieć płynniej.

Ps. Wspominasz o szortach na Interwencję. Ja to ostro wciskałem się w limit ze swoją science-fiction, ale Syf. to z palcem w uchu wykręcił swoje mocne s-f grubo poniżej limitu. Ty sobie poradziłeś bardzo dobrze.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Człowiek wraca z pracy, ogarnia się, siada do kolacji, a tu takie prezenty :-)

 

Przeczytałem komentarze i ryj się uśmiecha. Później wam odpowiem!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zauważyłem, że zgubiłem jeden akapit komentarzy przy wklejaniu.

Żeby nie było za różowo. Otóż nie rozumiem do końca zabiegu, że Smerfami. Tzn. ok same smerfy jako pogardliwe określenie błękitniskórych androidów jest wiarygodne i spoko, ludzie lubią takie nazywanie/przezywanie. Tylko moim zdaniem poszedłeś z tym Papą Smerfem krok za daleko. Zrobiło się zasmerfowo. Oczywiście Gargamel występuje tylko w tytule, więc jest odautorskim dodatkiem do interpretacji i ok. Ale w tym cakiem konkretnym i hardawym science-fiction, gdzie mamy mięcho, trochę opisów fizjologicznych, takie zabawy w jakieś smerfowanie ujmuje powagi i powoduje, że nieco mniej serio odbieram cały tekst. Tym bardziej że to się nieco rozjeżdża z tym, co znany ze Smerfów. Gargamel chciał przecież zniszczyć wioskę smerfów i same smerfy, Papa Smerf smerfów nie stworzył itd. Więc ten trop prowadzi donikąd. Więc po co to smerfowanie. To miał być szort o obłędzie, a nie o smerfowych trawestacjach.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Marasie: Moja interpretancja (nie twierdzę, że Twoja jest zła):

(nawiązanie do smerfów: Gargamel stworzył Smerfetkę w Smerfach (żeby namieszała we wiosce))

a Papa Smurf u mnie to odniesienie do Elona Muska, to on niedawno ogłosił, że będzie można kupować bilety na Marsa, a ich cena po początkowo wysokiej ma spaść do 100k dolarów.

Tak więc to Gargamel jest u mnie producentem Smerfetek (nie Papa S), na tym się dorobił i stąd ma kasę swoje fanaberie o kolonizacji.

A co do tego, że Smerfetka to tylko maszyna – nie, one są "częściowo" świadome, lub ograniczone jakimś kodem, np. wymuszającym posłuszeństwo; Gargamel zdejmuje to ograniczenie i uwalnia pełnię świadomości (pendrive).

To że Smerfetka wyrzuca go ze statku jeszcze żywego – to celowo tak napisałem, implikacje pozostawiam czytającym.

Kurde, wysoko stawiasz poprzeczkę, bo strasznie lubisz porównywać do Blade Runnera!

Twierdzisz, że można było jakieś motywy wyciąc, np. powtarza się nienawiść bohatera do ludzkiego ciała, ale to część jego osobowości/szaleństwa i chciałem, by sie powtarzało, w końcu jest zafixowany na tym punkcie. Z drugiej strony, abstrachując od uwalniania uciśnionych androidów, kolonizacja tylko przy pomocy maszyn jest praktyczniejsza, bo nie trzeba dbać o wiele czynników niezbędnych dla życia biologicznego. Poza tym kolonizacja poza Układ Słoneczny może być jedyną nadzieją na przetrwanie ludzkości (lub kolejnego etapu ewolucji – świadomych maszyn), lub przetrwanie echa ludzkości. W końcu Układ Słoneczny też może szlag trafić.

A że Syf. pozamiatał pod limitem – prawda.

Dziękuję za rozbudowany komentarz!

 

Zalth, no miło słyszeć, że się podobało. Tak, z efektu "koma" też jestem zadowolony, tym bardziej, że ktoś zwrócił na to uwagę ;) Muszę kiedyś ten Twój przenikliwy umysł wyprowadzić w pole!

 

fizyku, coenie – dzięki za pozostawienie śladu po wizycie! 

 

 

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dobrze napisany, pomysłowy mocny szort. Podobało mi się :)

Mając świadomość własnego wieku, chyba powinnam zacząć się bać…

 

Córka od­ru­cho­wo chce mi pomóc, po­wstrzy­mu­je ją. ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, belhaju. :)

 

Reg. już poprawiłem, wcześniej Maras też wskazał, ale zapomniałem :-(

Nie ma co się bać, chyba że wybierasz się w samotną podróż w stronę gwiazd…

 

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No to kamień z serca, Mytriksie, bowiem nie planuję żadnych podróży, a już na pewno nie ku gwiazdom. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zabawne. Gorzko zabawne. 

Dzięki, Ayertonie, choć nie wiem, co tu jest zabawnego :) I za 3kę też dzięki :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ale czemu 3ka? To znaczy że poniżej średniej? Oj chyba bardzo nie!

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Napisz, Ayertonie, dlaczego według Ciebie poniżej średniej?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

 O.o Nie wzywałem odsieczy :O

 

Dzięki za obronę, ale przecież każdy może kliknąć co mu się podoba ;-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Któryś raz przymierzam się do komentarza. Wybrzmiewają tu echa interwencji informatyka :) mocny szort, podobał mi się. I odraza papy Smarfa Gargamela, jako twórcy androidów, do własnej cielesności wydaje mi się bardzo na miejscu.

Dzięki, Nir, ale główny bohater to nie papa Smurf, tylko Gargamel ;-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

O rany, faktycznie, wybacz. Muszę zacząć pisać komentarze od razu po lekturze bo potem mi się w głowie miesza. Gargamel zatem, ale reszta opinii pozostaje w mocy!

Szorcik niezwykle zacny. Pięknie przedstawiłeś tę niechęć Gargamela do własnego, odmawiającego posłuszeństwa ciała i wynikającą z tego wrogość wobec wszystkich i wszystkiego, także “córki”. Jego ostatnia decyzja wydaje mi się nie tylko logiczna, ale wręcz nieunikniona. W gruncie rzeczy pozostawia po sobie więcej niż każdy inny człowiek, jego “dzieci” nigdy nie przeżyją tego, co on i pewnie stąd ta duma i pogodzenie się z losem.

Trochę temu szorcikowi zaszkodziły nawiązania do smerfów. Bez Twoich wyjaśnień nie odkryłabym nawiązań do Muska, a z nimi tekst zyskuje na znaczeniu. Mamy bowiem dwóch bogatych i potężnych ludzi i każdy z nich ma swoją wizję eksploracji kosmosu. Musk (Papa Smerf) chce wysłać na Marsa ludzi, Gargamel widzi w kosmosie swoje “dzieci”. Trochę żałuję, że nie mówiłeś tu bardziej otwartym tekstem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

<offtop> nie mam, co robić, taka przerwa w czasie i czytam komentarzem pod tekstami, stąd wpis. Hmm, chyba nie do końca jestem Mytrixie obrońcą (raczej z rzadka, co może i szkoda), najsilniejszym motywem jest ciekawość, i kiedy ktoś daje niższą ocenę lub najwyższą i nie wyjaśni, to mnie tak „skręca z ciekawości, że nie mogę wytrzymać i się pcham”. <offtop>

Ale jak już jestem napiszę słówko do tekstu. Chyba zgodziłabym się z Irką, że trochę zaszkodziło nawiązanie do Smerfów.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki dziewczyny :-)

Pierwotnie nie było Smerfów a Smerfetka była tylko córką, ale Smerfy mi się wpasowały. Gargamel jako szalon Twórca Smerfetki, i Papa Smurf zastąpił E. Muska, żeby było bardziej uniwersalnie. Może i zaszkodziły, ale tak mi się bardziej podoba ;)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Szczerze przyznam, że gdyby nie pomocny komentarz Irki_Luz, pewnie nie zrozumiałabym do końca tego opowiadania.  Po lekturze miałam wrażenie, że choć tekst jest dobrze napisany i ma fajny klimat, to jednak nie do końca go pojmuję… Teraz wszystko wydaje mi się jasne i cóż… Fajnie to wyszło. Temat dobrze zrealizowany, a nawet jeśli nie pojęło się do końca nawiązań, o których pisała Irka, to jest to bardzo udany portret załamanego i oszalałego z własnej ułomności człowieka. Ciężkawe, a jednak dobrze się czytało. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

->Asylum: to bardzo przyzwoita średnia.

Ayertonie, średnia? A niby z czego ją wyciągnąłeś? Nie twierdzę, że nieprzyzwoita, tylko nie wiem , jakie składowe:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ayertonie – 3 to jest ocena poniżej średniej. To po pierwsze.

Po drugie, czy uważasz że to opowiadanie jest “średnie”? (a nawet poniżej?) Jeśli tak, to może jakieś uzasadnienie?

No, mam po prostu tak samo jak Asylum. wink

 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Nieźle to wygląda. Zdania okrojone do minimum przekazują mnóstwo treści. Ja zrozumiałem to tak, ze ludzkość nie jest przystosowana do życia w kosmosie i trudnych warunkach, a bohater zdaje sobie z tego sprawę, a dodatkowo do tego wszystkiego dochodzi starość, a Smerfetka jest przyszłością, czymś doskonałym co przetrwa w każdych warunkach. Takie odwrócenie roli idealnego twórcy i ułomnego dzieła. 

Mnie nie porwało :(

Ogólnie czytało mi się dobrze, ale jednak to komentarze mi ten tekst wytłumaczyły. I wydaje mi się, że to kwestia nadmiaru bohaterów z bajki – znam ją i każdy jakoś mi się kojarzy, więc trudno było mi się od tego odciąć i pomyśleć, że na pewno chodzi o coś innego.

 

I przepraszam, że się wtrącę, ale nie podoba mi się naciskanie na Ayertona.

Przynoszę radość :)

Ciekawa wizja, bardzo nieprzyjemna, ale tekst broni się i zaciekawia.

Zbiorowe dziękuję pięknie za komentarze. Jakaś niemoc mnie złapała i niepoodpowiadałem :(

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Cześć – ja dnia 30.08.22 – a komentuję twój szort sprzed 4 lat. Podpisuję się pod większością powyższych plusów. ŚWIETNIE NAPISANE.

Jeden z tematów ważny dla mnie – przypomnienie jak starość “sobie radzi” na co dzień i jak “tak ważni” dla niej potomkowie nie chcą sobie z nią radzić. Jeden z dużo starszych krewnych tak ma.

Jak to, co poniżej przeczytałem – mam przestrzenną wyobraźnię – to pamięć przywiodła obraz jego potwornej codzienno-nocnej samotności w wielkiej chorobie.

 

Siadam na skraju łóżka, opuszczam bose stopy na zimną, metalową podłogę i stopniowo dozuję obciążenie lewej kończyny. Ból da się wytrzymać.

Wstaję, niezadowolony z tego, że poranny rozruch zajmuje mi coraz więcej czasu.

Śniadanie spożywam w samotności, tak jak każdy posiłek od dziewięciu lat. Nie chcę, by córka oglądała mnie w tak poniżającej sytuacji. Przecieram spocone czoło.

NIE PATRZ! – Odskakuję od stołu. Noga niedomaga, tracę równowagę i upadam. Po podłodze toczy się upuszczony kubek ze słomką. Ból głowy. Przeczesuję palcami tłuste włosy

Torsje. Ohyda. Ludzkość jest ohydna, ograniczona pokarmem, ciałem, krwią i śmierdzącymi produktami przemiany materii… Brzydzę się tych niedoskonałości.

 

Dzięki ci Mytrix, choć pisząc to, nie wiedząc oczywiście o moich wyobrażeniach.

Wiemy zatem, po co warto pisać!

Pozdrawiam dzisiaj ponownie.

 

Takie krótkie i takie mocne. Właściwie te smerfy nie są potrzebne, ale nie przeszkadzają. Całość specyficzna.

Takie krótkie i takie mocne. Właściwie te smerfy nie są potrzebne, ale nie przeszkadzają. Całość specyficzna.

Jużem zapomniał, że popełniłem taki szort i musiałem go przeczytać, żeby wiedzieć o czym do mnie piszecie :-)

Dzięki za tę niespodziewaną wizytę. Racja z tymi smurfami, chodziło o kolor i o relację papy smurfa jako ich ojca (chyba, nie pamiętam).

LabinnaH, Nie sądzę, żeby to był świetny tekst, zresztą piszę nierówno, jak się uda raz lepiej częściej gorzej, ale tak, starość może być przykra, ale ma też swoje zalety.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nowa Fantastyka