- Opowiadanie: Dziejba - Ostatni człowiek na świecie

Ostatni człowiek na świecie

Wychodzę z szuflady  <rozgląda się niepewnie na boki>

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ostatni człowiek na świecie

Pośrodku wielkiego lasu, w drewnianej chacie, żył stary człowiek, który wiedział, że jest ostatnim człowiekiem na świecie. Przez pewien czas dziwnie się czuł z tą świadomością, ale ludzie potrafią przecież przyzwyczaić się do wszystkiego. Tylko latem, gdy wieczory były dłuższe, zdarzało się, że siedział przy oknie i z coraz większą niecierpliwością czekał na noc, bo z tej na wpół sennej nudy do głowy zaczynały przychodzić mu coraz głupsze myśli. Na przykład snuł nierozważne fantazje o tym, że miło by było mieć kogoś, kto dzieliłby z nim to przedwieczorne oczekiwanie na sny. Stary człowiek uwielbiał śnić, dozował sobie jednak tę przyjemność ostrożnie i skąpo, by była zasłużoną nagrodą po ciężkim dniu. W końcu wcale nie jest łatwo być ostatnim człowiekiem na świecie.

Bycie tym ostatnim wiąże się z wielką odpowiedzialnością, wraz z jego śmiercią, zakończy się nie tylko pewna epoka ludzkości, ale i cała ludzkość. Nosząc drewno na opał, czy opróżniając królicze żywołapki, wzdychał czasami ciężko nad swoją dolą, czym są jednak stwardniałe od pracy ręce w porównaniu z ostateczną zagładą, która spotkała wszystkich ludzi poza nim. Starał się więc żyć przykładnie, doceniać każdy swój oddech, analizować smak każdego kęsa skromnych posiłków, po prostu żyć najbardziej jak potrafił. Jednak im był starszy, tym uważniej musiał pilnować swoich myśli. Co prawda nie chorował prawie wcale, lecz czuł, że słabość coraz solidniejszym sznurem oplata jego nogi i ręce, a myśli zdają się ważyć coraz więcej.

Na szczęście miał swoje sny, tam nadal był sprawny i mocny. Przemierzał w nich pustynne krainy pełne fantastycznych zwierząt, które zawsze dawały mu się głaskać po miękkich, aksamitnych futrach. Pływał w wielkich ciepłych morzach gęstych od kolorowych, migoczących ryb. Gdy miał naprawdę dobrą noc śniło mu się, że lata, a pod nim rozlewa się zielony ocean drzew aż po kres horyzontu.

W nocnych marzeniach nigdy nie spotykał ludzi. Nie przeszkadzało mu to, nawet w snach pogodził się z tym, że jest ostatnim człowiekiem na świecie. Co więcej, im był starszy, tym bardziej zaczynał dostrzegać jasne strony tej sytuacji. Trudno poważnie traktować swoją śmiertelność, gdy ma się świadomość, że i tak przeżyło się wszystkich. Dostał więcej życia niż ktokolwiek inny, nie pozostawi po sobie żadnego żalu, nie będzie miał wrażenia, że coś ciekawszego niż codzienne trwanie może go ominąć. Po prostu ścieżki, które wydeptał, powoli zarosną, cembrowina wokół studni się rozpadnie, a słońce i tak będzie dalej wschodzić i zachodzić, aż i jemu pewnie kiedyś przyjdzie ostatecznie zgasnąć.

 

Stary człowiek przez te wszystkie lata wypracował rytuały, które nadawały monotonnym dniom sens i barwę. Na przykład codziennie spacerował nad brzeg przepaści. Od domu do wschodniej granicy lasu kończącej się stromym, kamienistym urwiskiem, dzieliło go dokładnie dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć kroków. Czasem idąc, liczył je na głos, czasem szedł podśpiewując, ale robił to rzadko, nie pamiętał już dobrze słów, wspomnienie melodii też było postrzępione i nie chciało się połączyć ze słowami w całość. Zazwyczaj więc maszerował w milczeniu, chłonąc chciwie z każdym wdechem zapach wiekowych buków. Najbardziej lubił chodzić tam tuż przed świtem. Światło wtedy było szczere i niewinne, zdradzało staremu człowiekowi tajemnice czekającego go dnia, pogody, temperatury wody w potoku, a czasem nawet zawartości żywołapek.

Gdy dochodził do przepaści, zwykle widać było już słońce, czasem prześwitujące przez bielmo chmur, czasem ostentacyjnie pyszniące się różowo-złocistym bogactwem. Stawał wtedy tuż przy samym brzegu urwiska, ale nigdy nie patrzył w dół, bał się, że dno wąwozu sięgnie ku niemu, jeśli tylko napotka jego wzrok.

 

Tego dnia stary człowiek obudził się, gdy za oknem panowała jeszcze szarówka. Był środek lata, więc noc skąpa w sny trwała krótko. Wschód słońca mógł jednak wyrównać bilans strat, świtanie latem potrafiło być naprawdę widowiskowe. Stary człowiek czuł się zobligowany, by z należytą uwagą i skupieniem uczestniczyć w tych spektaklach, w końcu jako ostatni człowiek na świecie, tylko on mógł je w pełni świadomie docenić. Szedł jednak niespiesznie, skrupulatnie odliczając kroki. Bezchmurne niebo o barwie subtelnego, liliowego fioletu, ostro kontrastowało z soczystą zielenią drzew, która w tym świetle przybrała lekko niepokojący odcień.

Takie dni lubiły przynosić niespodzianki – grad przed zachodem słońca albo burzę z piorunami zaraz po zapadnięciu zmroku. Stąpał więc ostrożnie i pilnował, by nie pomylić się w liczeniu, taka pomyłka mogłaby przynieść tylko pecha. Gdy doliczył już do dziewięćset pięćdziesiątego szóstego kroku, zatrzymał się i zamarł w bezruchu, czuł boleśnie każdy oddech, a jednocześnie miał wrażenie, że jego serce stanęło na zawsze. Zobaczył, że nad przepaścią ktoś stoi. Zmusił się jednak, by iść dalej “dziewięćset pięćdziesiąt siedem, dziewięćset pięćdziesiąt osiem, dziewięćset pięćdziesiąt dziewięć…” – nie przestawał liczyć w myślach.

Zbliżając się powoli do tajemniczego przybysza, miał czas dokładnie przeanalizować jego traperskie, skórzane buty, bardzo już zniszczone, wysoki plecak na stelażu, do którego przyczepiony był mały, blaszany rondel i śpiwór. Bez wątpienia był to mężczyzna, wysoki, szeroki w ramionach. Stał nieruchomo, zapatrzony w roztaczający się przed nim imponujący widok – nieskończenie długi las i wschodzące szybko słońce.

Starego człowieka usłyszał dopiero przy dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym kroku, odwrócił się gwałtownie, ale gdy zobaczył, że w jego kierunku idzie lekko przygarbiony starzec, uśmiechnął się z zakłopotaniem. “Nie sądziłem, że ktoś tu mieszka w pobliżu, nigdy jeszcze nie wyprawiłem się tak daleko. Piękny wschód słońca, prawda? Nazywam się…” Nie zdążył dokończyć, stary człowiek wykonał już dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy krok, wyciągnął przed siebie ręce i pchnął stojącego przed nim mężczyznę z zaskakującą, jak na takiego starca, siłą. Gdyby spojrzał wtedy w twarz wędrowca, zobaczyłby, jak w ułamku sekundy zapada się w przerażenie. Stary człowiek jednak nie patrzył, postanowił też nie słyszeć krzyku. Postąpił tylko krok naprzód i spojrzał przed siebie, na miękkie korony liściastych drzew ciągnące się w nieskończoność.

Słońce było już wysoko, raziło go w oczy, ruszył więc w powrotną drogę. Nie spieszył się jednak zbytnio, bo do czego miałby się śpieszyć stary człowiek, który wie, że jest ostatnim człowiekiem na świecie.

Koniec

Komentarze

Autorko, podziel tekst na akapity, a nie tylko cząstki fabularne – bloki tekstu bardzo źle się czyta i na sam widok zniechęcają…

 

A z drobiazgów technicznych, które rzucają się w oczy nawet bez lektury, liczebniki w literaturze w ogromnej większości przypadków zapisujemy słownie. O ile mam ambiwalentne uczucia wobec wyliczanki w myślach (mam wrażenie, że powinna być jednak słownie), o tyle “998-my” koszmarnie wygląda i bezwzględnie należy go zmienić, podobnie jak pozostałe wystąpienia liczebników.

 

Zauważyłam też kilka całkowicie niepotrzebnych zaimków “swój”.

 

Chętnie wrócę do tekstu, jeśli poprawisz te technikalia, sprawiając, że lektura będzie łatwiejsza.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo dobry, nietuzinkowy, zaskakujący tekst! Gdy go czytałam, gdzieś tam po głowie chodziły mi skojarzenia z Małym Księciem – takim osiemdziesiąt lat po spotkaniu z pilotem. Styl narracji, nastrój, samotność na planecie (nie szkodzi, że na Ziemi), celebrowanie otaczającego świata, codzienne rytuały. A potem to zakończenie, które zwala z nóg i sprawia, że melancholijna opowieść o samotnej starości przestaje nią być, a staje się opowieścią o szaleństwie (?), o zbrodniczej megalomanii (?), przypowieścią o egoizmie starości (?). Muszę to przemyśleć. Tak czy owak „Ostatniego człowieka na świecie” zapamiętam, bo pozwala na wielość interesujących interpretacji, a to lubię.

 

Umknęło ci, choć z pewnością – co łatwo wyczuć – bardzo skrupulatnie przeglądałaś swoje opowiadanie.

 

Na szczęście miał swoje sny, tam nadal był silny i mocny.

Czyli był „silny i silny”. Przymiotnik „sprawny”załatwiłby sprawę.

 

Przemierzał w nich pustynne krainy pełne fantastycznych zwierząt o aksamitnych, miękkich futrach, które zawsze dawały mu się pogłaskać.

To futerka pozwalały mu się głaskać, nie zwierzaki.

 

Stary człowiek czuł się zobligowany, by z należytą uwagą i skupieniem uczestniczyć w tych spektaklach, w końcu było ostatnim człowiekiem na świecie, który mógł to w pełni świadomie docenić.

Mógł „je” – spektakle – docenić.  Nie „to”czyli „uczestnictwo”, bo ten rzeczownik nie występuje w zdaniu. Chyba przydałoby się drobne przemeblowanie.

 

Gdy miał naprawdę dobrą noc śniło mu się, że lata, a pod nim rozlewa się zielony ocean drzew aż po kres horyzontu. Nigdy nie spotykał w nich ludzi.

„Nigdy nie spotykał w nich ludzi.” –  w „nich”czyli w drzewach. Źle, bo chodzi zapewne o spotkanie „wśród” drzew, nie w ich koronach. Po raz drugi źle, bo rozlewał się „ocean (drzew)” – „ocean” to inny rodzaj i inna liczba niż „drzew” – a więc nie „w nich”. Szlif temu zdaniu jest potrzebny.

 

Stary człowiek przez te wszystkie lata wypracował sobie swoje przyzwyczajenia, rytuały, które nadawały jego monotonnym dniom sens i barwę.

Albo bez „swoje” albo bez „sobie”, a najlepiej bez jednego i drugiego, bo komuż innemu mógł wypracować rytuały, skoro był ostatnim człowiekiem na świecie. Ponadto w dalszej części zdania występuje zaimek „jego” i wystarczy – informacja jest kompletna.

 

Na niebie nie było widać chmur, przybrało barwę subtelnego, liliowego fioletu, ostro kontrastującego z soczystą zielenią drzew, która w tym świetle nabierała lekko niepokojącego, toksycznego posmaku.

Środki stylistyczne w całym tekście dobierałaś z niezwykłym wyczuciem, wszystkie są trafne, sugestywne, plastyczne, piękne. Wszystkie mi się podobały, poza tym „toksycznym posmakiem zieleni drzew”. Może miał być to „poblask”? Choć i tak z przymiotnikiem „toksyczny” nie byłoby mu po drodze. Według mnie „niepokojący poblask” byłby wystarczająco niepokojący ;).

No, no, dobre, naprawdę dobre. :)

Początkowo zastanawiałam się skąd ten człowiek wie, że jest ostatni, ale tak umiejętnie budowałaś klimat, że to pytanie wyleciało mi z głowy. Zakończenie świetne, choć pozwalające na wiele interpretacji.

Podobnie jak Baskerville, potknęłam się na:

która w tym świetle nabierała lekko niepokojącego, toksycznego posmaku

Dobrze by było podzielić tekst na więcej akapitów i zapisać cyfry słownie.

Właściwie największy zarzut z jakim się pewnie spotkasz, to brak fantastyki. Bo coś, co początkowo wygląda, jak opis świata po katastrofie, okazuje się jedynie mrzonką szaleńczego mordercy. Ale i tak mi się podobało. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Drakaina – spróbowałam podzielić tekst na krótsze akapity, gdy spojrzałam na niego pod tym kątem, to taka zwarta bryła w istocie trudna jest do przełknięcia, nie wpadłam na to :D. Tym bardziej dziękuję, że rzuciłaś okiem na opowiadanie.

Poprawiłam też zapis liczb. Zaimki trudniejsza sprawa, ale kilka też udało mi się upolować. Jeszcze raz dziękuję za przydatne uwagi!

 

w_baskerville – jestem pod wrażeniem, ile rzeczy wartych poprawienia rzeczy udało Ci się wychwycić i dziękuję, że naprowadziłaś mnie na trop, jak można to zrobić. Oczywiście bardzo miło też było przeczytać, że tekst Ci się spodobał. To jedno z moich pierwszych opowiadań, które udało mi się napisać do końca, a nie tylko zacząć. Miało trochę czasu, żeby się “przegryźć”, ale gdy czytałam je przed publikacją, to i tak już trudno było przeczytać je świeżym okiem, więc takie uwagi są dla mnie bardzo cenne. Dziękuję!

 

 

Irka_Luz  bardzo dziękuję za Twój komentarz i miłe słowa. Wahałam się, czy wrzucić tu ten tekst, właśnie ze względu na gatunek, ale stwierdziłam, że zaryzykuję, bo w sumie mieści się w kategorii “Horror” (zwłaszcza gdy chodzisz samotnie w góry ;) ). Wszystkich rozczarowanych przepraszam i obiecuję, że jeśli opublikuję następne opowiadanie, pojawi się w nim przynajmniej jeden upiór ;)

 

Czasem łatwiej dopasować rzeczywistość do przekonań, niż przekonania do rzeczywistości. Dysonans poznawczy jak się patrzy!

Bardzo fajny twist w końcówce. Niezły styl, chociaż ja akurat czuję w nim pewne niezdecydowanie, czy lepiej pozostać przy prostocie, czy iść w bogactwo i malowanie słowem – z drugiej strony tworzy to też pewien podział między tym, co bohater robi, a tym, w jaki sposób postrzega świat. Podobało mi się i dało do myślenia :)

Nir - dziękuję za komentarz. Co do stylu, to jeszcze trochę potrwa, zanim sprawa się wyklaruje ;). Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało!

Już szykowałem się napisać, że niepodobna zachować taką pogodę ducha wiedząc, że się jest ostatnim i jedynym, ale zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło. I napisane jest gustownym, plastycznym językiem. Respekt i szacuneczek!

 

Interesująca opowieść, grająca na emocjach czytelnika. Doskonale budujesz nastrój poprzez operowanie szczegółami w opisach. Początkowo sądziłam, że w wyjaśnieniu sytuacji ostatniego człowieka znajdzie się chociaż odrobina fantastyki. Szkoda, że tego zabrakło w opowiadaniu, bo pewnie trafiłoby do biblioteki. Zakończenie okazało się mocne i zaskakujące, a przy tym – częściowo otwarte, dające wiele możliwości interpretacji. Z chęcią przeczytam Twój następny tekst.

 

Ładne i zaskakujące, spodobało się :) Bardzo dobrze, że ograniczyłaś się do szorta, tekstu jest w sam raz.

 

Przeczytałam w metrze z komórki, więc nie będzie szczegółowej łapanki, ale bardzo źle nie jest, zapamiętałam jedno miejsce, które kłuje w oczy byłozą:

 

Tego dnia stary człowiek obudził się, gdy za oknem było jeszcze szaro. Był środek lata, więc noc była krótka, skąpa w sny.

Oraz zaimkoza:

 

Stary człowiek przez te wszystkie lata wypracował rytuały, które nadawały jego monotonnym dniom sens i barwę. Na przykład codziennie spacerował nad brzeg przepaści. Od jego domu do wschodniej granicy lasu kończącej się stromym, kamienistym urwiskiem, dzieliło go dokładnie dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć kroków.

Z obu “jego” możesz spokojnie zrezygnować. W ogóle zaimki są znacznie mniej potrzebne, niż by się wydawało.

 

Dam Ci bibliotecznego klika na zachętę, bo widzę, że odpowiadasz i poprawiasz :)

http://altronapoleone.home.blog

I mnie zastanowiła pewność starca, że jest ostatnim człowiekiem. Ponieważ jednak niezwykle przekonująco opisałaś jego samotne życie, zachowanie i rytuały, nabrałam wiary, że istotnie nie było nikogo poza nim i pewnie dlatego tak poruszyło mnie niespodziewane zakończenie.

Bardzo udany debiut, ale jestem przekonana, Dziejbo, że to nie jest Twoje ostatnie słowo. ;)

 

ale lu­dzie po­tra­fią się prze­cież przy­zwy­cza­ić się do wszyst­kie­go. ―> Dwa grzybki w barszczyku. Chyba wystarczy: …ale lu­dzie po­tra­fią prze­cież przy­zwy­cza­ić się do wszyst­kie­go.

 

No­sząc drze­wo na opał… ―> No­sząc drewno na opał

 

zwie­rząt, które za­wsze da­wa­ły mu się gła­skać po swo­ich mięk­kich, ak­sa­mit­nych fu­trach. ―> Zbędny zaimek. Czy mogły pozwalać się głaskać po innych futrach?

 

Pły­wał w wiel­kich mo­rzach gę­stych od cie­płej wody i ko­lo­ro­wych, mi­go­czą­cych ryb. ―> Rozumiem, że w morzu może być gęsto od ryb, ale nijak nie pojmuję, jak na gęstość morza wpływa ciepła woda…

Proponuję: Pływał w wielkich ciepłych morzach, gę­stych od ko­lo­ro­wych, mi­go­czą­cych ryb.

 

za oknem było jesz­cze szaro. Był śro­dek lata, więc noc była krót­ka, skąpa w sny. ―> Byłoza.

Proponuję: …za oknem panowała szarówka. Był środek lata, więc noc, skąpa w sny, trwała krótko.

 

Na nie­bie nie było widać chmur, przy­bra­ło barwę sub­tel­ne­go, li­lio­we­go fio­le­tu… ―> Potknęłam się na tym zdaniu, nie od razu pojmując, co przybrało barwę.

Proponuję: Bezchmurne niebo przy­bra­ło barwę sub­tel­ne­go, li­lio­we­go fio­le­tu

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po namyśle dorzucam jeszcze klika. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nikolzollern – myślę, że gdybym była ostatnim człowiekiem na świecie, chyba tak próbowałabym żyć (oczywiście z drobnym wyjątkiem ;) ). Dziękuję za komentarz i dobre słowo! 

 

ANDO – postaram się, żeby następny tekst można było z czystym sumieniem zaliczyć do kategorii “fantastyka” i tym bardziej doceniam miły komentarz!

 

drakaina – brak mi słów. Opublikowanie tego opowiadania było eksperymentem, próbą zerwania z nawykiem trzymania tekstów na dysku Googla. Widziałam, że ludzie komentują tu merytorycznie, ale nie spodziewałam się na starcie tylu cennych uwag. Spróbuję się bardziej wyczulić na “byłozę” i kompulsywne miotanie zaimkami, pewnie jak przejrzę inne moje teksty, też będą tam straszyły.

I pięknie dziękuję za zachętę, działa :)

Dziejbo, też trafiłam tu niedawno, bo ledwie dwa miesiące temu i też bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie działanie forum – naprawdę konstruktywna krytyka, ilość i jakość cennych uwag, życzliwość i cała masa aktywnych użytkowników, którzy są także fantastycznymi pisarzami.

Warto także czytać i komentować teksty innych – po pierwsze dlatego, że niektóre niektóre teksty naprawdę wbijają w fotel, a po drugie dlatego, że cały portal opiera się na zasadzie wzajemności i dzięki niej tak świetnie się to wszystko kręci. 

regulatorzy – dziękuję za wszystkie uwagi i podpowiedź jak można opowiadanie poprawić. Przyznam, że nad fragmentem z “szarówką” gryzłam palce, bo wiedziałam, że może być lepszy, ale nie miałam pomysłu jak to zrobić. Tekst teraz wygląda znacznie lepiej! Myślę, że sama mogłabym go czytać jeszcze pińcet razy, a i tak nie udałoby mi się wyłapać i ulepszyć tylu elementów.

Czuję się zobligowana, by oddać to całe dobro i komentować inne teksty, bo widzę, ile daje świeże, wnikliwe spojrzenie. Co prawda do tego trzeba sobie wyrobić oko, ale i to możliwe jest tylko poprzez praktykę ;) Wielkie dzięki! 

 

Irka_Luz – bardzo dziękuję!

 

Nir – to faktycznie wyjątkowe miejsce. Zupełnie nie spodziewałam się, że ludziom będzie się chciało czytać, komentować i dawać cenne rady komuś zupełnie nowemu.

Z pewnością się zrewanżuję! To też jest dobry sposób, żeby doskonalić swój warsztat, a przy okazji poznać naprawdę ciekawe teksty i autorów.

 

Dziejbo, bardzo się cieszę, że mogłam pomóc i ogromnie mi miło, że propozycje zmian znalazły Twoje uznanie.  :)

 

Przy­znam, że nad frag­men­tem z “sza­rów­ką” gry­złam palce, bo wie­dzia­łam, że może być lep­szy, ale nie mia­łam po­my­słu jak to zro­bić.

Sugeruję, abyś w podobnym przypadku spróbowała napisać to samo zdanie/ fragment, ale innymi słowami.

 

Myślę, że sama mo­gła­bym go czy­tać jesz­cze piń­cet razy, a i tak nie uda­ło­by mi się wy­ła­pać i ulep­szyć tylu ele­men­tów.

Nie trzeba czytać aż tyle razy. Skuteczniejszy sposób to po przeczytaniu odłożyć tekst na jakieś dwa tygodnie. Po tym czasie z pewnością treść nieco wywietrzeje z pamięci i będzie Ci łatwiej dostrzec usterki. Ten zabieg należy powtórzyć dwa albo i trzy razy, a ręczę że w ten sposób wypatrzysz kolejne ewentualne niedoskonałości.

 

Czuję się zo­bli­go­wa­na, by oddać to całe dobro i ko­men­to­wać inne tek­sty, bo widzę, ile daje świe­że, wni­kli­we spoj­rze­nie.

Podoba mi się Twoje podejście do sprawy. :)

 

Co praw­da do tego trze­ba sobie wy­ro­bić oko…

Owszem, wyrobione oko nie zaszkodzi, ale sama się przekonasz, że łatwiej dostrzec usterki w cudzych tekstach. To trochę tak, jak w powiedzeniu, że łatwiej dostrzec źdźbło w cudzym oku, niż belkę we własnym. ;)

 

Dziejbo, życzę Ci wielu świetnych opowiadań i niech Pani Wena Cię nie opuszcza. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Efektowne i pomysłowe, z twistem, który jest zaskakujący, ale jednocześnie – psychologicznie prawdopodobny: w końcu bohater całą swoją tożsamość, całe pogodzenie się z życiem zbudował na poczuciu, że jest ostatni, i to było to, czego zmiany sobie nie wyobrażał. Powolna, niespieszna narracja, trochę baśniowa w swoim charakterze, podkręca ten końcowy twist i zwiększa efekt. Udany tekst, ma ode mnie klika. 

ninedin.home.blog

To i ja się dołożę. Jeden klik pozostał:) Dobrze napisane i ten twist. Zgodzę się z Ninedin, że prawdopodobny.

Smutne to, cośkolwiek, ale… porusza.

Zdecydowanie na plus prowadzenie narracji!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pośrodku wielkiego lasu, w drewnianej chacie, żył stary człowiek, który wiedział, że jest ostatnim człowiekiem na świecie.

 

Dla mnie to jest niczym: za siedmioma górami itd. ;) IMO zbyt banalne otwarcie.

 

Niemniej cała reszta tworzy naprawdę bardzo dobre, klimatyczne i tajemnicze opowiadanie yes Dałbym nawet swojego pierwszego klika, ale widzę, że Asylum już załatwiła temat.

regulatorzy – w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak czytać i pisać. Dziękuję :D

 

Asylum – muszę przyznać, że pomysł na opowiadanie przyszedł mi do głowy, po przeczytaniu “Zawsze mieszkałyśmy w zamku” Shirley Jackson, jeśli podobają Ci się takie klimaty, to bardzo polecam! Dziękuję też za dobre słowo, bardzo miło jest się dowiedzieć, że twój tekst przykuł czyjąś uwagę i coś w nim poruszył.

 

grzelulukas – początek celowo miał być taki banalny, niewinny i baśniowy, żeby czytelnik usiadł wygodnie w fotelu i poczuł się jak małe dziecko, które zaraz usłyszy ładną bajkę ;)

Cieszę się, że opowiadanie jako całość Ci się spodobało, takie słowa aprobaty niesamowicie motywują!

Ciekawy tekst.

Z początku trochę mi się dłużyło. Było wolno i w zasadzie nieciekawie. Kiedy jednak dotarłem do finału zrozumiałem, że to nie błąd, tak miało być. Mocna końcówka, naprawdę ją poczułem, co ni zdarza mi się znowu aż tak często. 

Nie mam nic do zarzucenia strukturze. Może można by odrobinę inaczej rozłożyć akcenty – nieco mniej opisów przyrody czy snów, nieco więcej o rytuałach i zachowaniach starca – ale absolutnie nie jest to zarzut. Raczej luźna, subiektywna sugestia.

Językowo z grubsza ok, choć nie powala. 

 

Interesujące opowiadanie, które mnie zaskoczyło i zmusiło do reakcji emocjonalnej. Dobra robota.

None – dziękuję za komentarz i uwagi, cieszę się, że opowiadanie wzbudziło Twoje zainteresowanie :)

Interesujące, oparte na dobrym pomyśle i wpadające w pamięć opowiadanie z niebanalnym zakończeniem. To znaczy bardzo mi się podobało :)

Piękne. Ja osobiście nie mam zastrzeżeń do tego tekstu. Podoba mi się styl, nastrój i oczywiście zakończenie. Pozostawia czytelnika z pełną myśli głową, jakąś taką nostalgią. Brak fantastyki mi nie przeszkadzał. Gratuluję udanego debiutu!

Przede wszystkim fajny tekst na “debiut”. Taki nie za długi, pomysłowy, akurat na zaprezentowanie się czytelnikom.

Skupiając się już jednak na samym opowiadaniu.

Przez pewien czas dziwnie się czuł z tą świadomością, ale ludzie potrafią przecież przyzwyczaić się do wszystkiego. Tylko latem, gdy wieczory były dłuższe, zdarzało się

W tym fragmencie delikatnie potknąłem się przy czytaniu. To nie jest żaden błąd i ani myślę namawiać Cię do zmian. Zresztą, nikomu przede mną chyba to nie przeszkadzało. Sygnalizuję tylko, że gdyby “zniknąć” jedno “się” w pierwszym zdaniu i zastąpić je synonimem, czytałoby się chyba trochę lepiej. Jak już jednak wspomniałem jest to uwaga wyłącznie jednego czytelnika i nie należy wysuwać z niej jakichś daleko idących wniosków.

Długość tekstu, poza tym, że fajna do zaprezentowania się, pasuje również do samej koncepcji. Z racji samotnego bohatera masz tu dość ograniczone możliwości rozwijania historii, bo pozostają Ci w zasadzie opisy otaczającego go świata, bądź też jego odczuć. Tekst dłuższy o kilka tysięcy znaków w tej formie mógłby się już nieco dłużyć. Dlatego fajnie, że Cię z tymi opisami za mocno nie poniosło. Ta długość jest taka “akurat”. :)

Pomysł fajny, opisy przyjemne, nie nużą, ale budują klimat. Plus za zakończenie. Odważne. W pewien sposób efektowne, bo bardzo dobitnie i wyraźnie podkreśla tę postawę Twojego bohatera, który tak mocno utożsamia się z rolą “ostatniego” i tak mocno stał się tym “ostatnim”, usiłując odszukać swoje miejsce i rolę w świecie bez ludzi, że na końcu tożsamość ta jest mu już absolutnie niezbędna.

Bardzo fajny tekst. 

Pozdrawiam.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

katia72, bardzo się cieszę, że moje opowiadanie zapadnie Ci w pamięć i dziękuję, że mi o tym napisałaś, wspaniale móc coś takiego przeczytać :)

 

SaraWinter, dziękuję! Tak czułam, że tu znajdę czytelników, którzy poznając zakończenie opowieści, nie zaczną rozważać odseparowania mnie od reszty społeczeństwa :D

 

CM, faktycznie przynajmniej jedno “się” jest do wywalenia, jakoś mi to umknęło, dziękuję!

Nie chciałam zamęczyć czytelnika opisami, żeby mi nie uciekł wzrokiem do dialogów, bo tych nie ma akurat zbyt wiele ;) Dziękuję, że podzieliłeś się ze mną swoją opinią, takie słowa dodają odwagi i zachęcają, by publikować dalej.

Tak czułam, że tu znajdę czytelników, którzy poznając zakończenie opowieści, nie zaczną rozważać odseparowania mnie od reszty społeczeństwa :D

Czy konkretnie chodzi o to, że ludzie rozważają możliwość umieszczenia Cię w izolatce, ponieważ bohater bez wahania zrobił drugiemu człowiekowi, to co zrobił? :D

Znam to, znam z autopsji. ;)

Ale… nie takie rzeczy się tu robiło devil

Jeśli masz w szufladzie, albo w głowie coś jeszcze, już się tak niepewnie na boki nie rozglądaj, publikuj! :)

W połowie tekstu poczułem, że końcówka mnie zaskoczy – i zaskoczyła :D Szort bardzo miły w czytaniu, klimatyczny, może również skłonić do refleksji. Nawiasem mówiąc również miałem kiedyś pomysł na tekst o ostatnim człowieku na świecie, ale wątpię żeby udało mi się to napisać tak zgrabnie jak Tobie. Gratuluję udanego debiutu! 

Dziejbo, Twoje opowiadanie przypomniało mi inne, też o ostatnim człowieku… Może Cię zainteresuje: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/15458 ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

SaraWinter, w takim razie czuję się tu w pełni bezpiecznie! Jako dziecko wykarmione książkami Stephena Kinga, Terry’ego Pratchetta i Margit Sandemo, muszę się po prostu pogodzić z tym, że moja wyobraźnia literacka chodzi teraz dziwnymi, czasem podejrzanymi ścieżkami :D

 

Coen, jak masz pomysł, to pisz! Ten motyw literacki można eksplorować na milion sposobów i jestem ciekawa Twojego, z chęcią przeczytam opowiadanie :). Dziękuję też za dobre słowo!

 

regulatorzy, ooo, dziękuję, czuję, że to będzie dobra lektura na dzisiejszy chłodny wieczór ^^

 

 

 

A może człowiek, choć pośród wielu się znajduje, ze swoimi smutkami i wesołostkami (wesołościami) i tak, i tak jest zawsze sam? I co ma powiedzieć ten, co nie dość, że jest sam, bo sam być z konieczności musi, to na dodatek chce, wyraźnie tego pragnie, by być oto tym jedynym, no właśnie ostatnim… albo i pierwszym, i ostatnim jednocześnie?

Jak widać, tekst zmusił mnie (i nie tylko mnie) do refleksji, co dobrze o nim świadczy. Gratuluję biblioteki i udanego debiutu! A niechaj płynie “Ostatni człowiek”, bo dobry, po polskiej krainie. ;)

maciekzolnowski, fajnie czyta się Wasze interpretacje, bo mogę skonfrontować je z tym, o czym wydaje mi się, że napisałam :D. To jest naprawdę niezwykłe uczucie osobiście przekonać się, jak jedna historia dla każdego może być o czymś trochę innym.

Jestem wdzięczna, że się tym ze mną podzieliłeś i dziękuję za dobre słowo :)

Właściwie, to ja Tobie dziękuję za wspaniałą opowiastkę, która ma w sobie coś niepokojącego, coś “creepy”. Zawsze do usług! :-)

Podoba mi się to, że ostatni człowiek nie błąka się po opustoszałych miastach tylko wraca do natury. Początkowo myślałem, że opowiadanie skończy się inaczej, ale końcówka mnie zaskoczyła. I dlatego zastanawiam się czy mężczyzna faktycznie jest ostatnim człowiekiem na ziemi, czy zbzikowanym pustelnikiem-mordercą. 

maciekzolnowski, “creepy” od “wtf” dzieli czasem bardzo cienka linia. Zastanawiałam się, czy jej nie przekraczam, ale po komentarzach widzę, że macie zahartowaną psychikę. Dobrze wiedzieć ^^

 

Fladrif, zależało mi na zaskakującym, mocnym zakończeniu, dobrze wiedzieć, że udało się ten efekt osiągnąć :). Dzięki wielkie za przeczytanie!

Dobry szort, zaskakujący na tyle, ile potrzeba. Nawet jeśli temat nienowy, to jednak ujęłaś go w sposób zgrabny i przejmujący. Jak na wyjście z szuflady – jest dobrze!

Chwytaj przydatne linki, mogą pomóc w obróbce dalszych tekstów:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Bardzo Ci dziękuję, NoWhereMan! Tyle pysznych linków, a każdy porusza konkretne, przydatne dla początkującego tematy. Będzie czytane :)

Przeczytałem i ja. W sumie dość dawno temu, ale nie chciało mi się komentować ;)

 

Zachęcił mnie tag horror i choć szorcik mi się podobał, za dużo horroru w nim nie dostrzegłem. Bardziej pasowałaby czarna komedia ^^

Całość wyszła… dobrze. Podobało mi się.

Na początku fajnie budowałaś nastrój, na końcu dałaś zaskakującą puentę.

Warsztatowo można oczywiście podrasować to i owo, ale nie jest źle.

Powodzenia w kolejnych tekstach.

 

Tyle ode mnie.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

CountPrimagen, tak to jest, że czasem się nie chce, co poradzisz, ale fajnie, że mimo to zdecydowałeś się napisać.

Horror może trochę na wyrost, choć pewien element grozy się tam zaplątał, zwłaszcza gdy ktoś lubi się sam włóczyć po górach ;). Warsztatowo oczywiście może być lepiej, pracuję nad tym i polecam się Twej uwadze przy kolejnych tekstach :)

Wychodzę z szuflady <rozgląda się niepewnie na boki>

<bije się w pierś, że tak długo zwlekała>

 do głowy zaczynały przychodzić mu coraz głupsze myśli.

Zaczynały mu przychodzić. Zaimki i ich krewniacy przeważnie idą w polszczyźnie na przód.

 nierozważne fantazje

Dlaczego nierozważne?

wielką odpowiedzialnością, wraz z jego śmiercią, zakończy się

Drugi przecinek jest do bezwzględnego wycięcia (rozdziela rzeczy, których nie trzeba rozdzielać). Pierwszy, hmm. Ja dałabym dwukropek, ale to chyba kwestia gustu.

 królicze żywołapki

O? A co to?

 czym są jednak (…)

Na końcu pytania – pytajnik.

 analizować smak

W takim spokojnym, baśniowo-gawędziarskim tekście techniczne słowa jak "analizować" mocno zgrzytają.

 najbardziej jak

Najbardziej, jak.

 bardziej zaczynał dostrzegać

Nie dostrzega się bardziej, najwyżej wyraźniej.

 Trudno poważnie traktować swoją śmiertelność, gdy ma się świadomość, że i tak przeżyło się wszystkich.

Hmm. A czemu?

 więcej życia niż ktokolwiek inny

Więcej życia, niż.

 Od domu do wschodniej granicy lasu kończącej się stromym, kamienistym urwiskiem, dzieliło

Coś tu jest nie tak – przecinki też, ale "dzieliło" nie od-do, tylko coś od czegoś.

Czasem idąc, liczył

Wtrącenie: Czasem, idąc, liczył. Możesz też przestawić: Czasem liczył, idąc.

 wspomnienie melodii też było postrzępione

Ładne.

 chłonąc chciwie z każdym wdechem

Szyk: z każdym wdechem chłonąc chciwie (może też być "chciwie chłonąc", jak wolisz – albo bez "chciwie", bo zdaje mi się ono nadmiarowe).

 Światło wtedy było

Dałabym raczej: Wtedy światło było; albo: Światło było wtedy.

 zwykle widać było już słońce

Było już widać. Nienaturalnie wygląda "było" po orzeczniku, to takie urzędowe. Czasami można tak napisać, ale lepiej nie za często.

 bielmo chmur

Hmm.

 noc skąpa w sny trwała

"Skąpa w sny" wygląda mi na wtrącenie.

 wyrównać bilans strat

Uch, urzędowe.

 w końcu jako ostatni człowiek na świecie, tylko on

Wtrącenie: w końcu, jako ostatni człowiek na świecie, tylko on.

 Szedł jednak niespiesznie

No, to właśnie dlatego szedł niespiesznie, żeby wszystko zrobić, jak należy, nie?

 fioletu, ostro kontrastowało

Bez przecinka. Trochę się w nich gubisz, ale to wyćwiczysz.

 lekko niepokojący odcień

"Lekko" to nadużywane słowo, poszukaj synonimów. Warto.

przeanalizować jego traperskie, skórzane buty

Znowu – "analizowanie" nie pasuje do tonu. Zresztą butów się nie analizuje. Mógłby je obejrzeć.

 przyczepiony był mały, blaszany rondel i śpiwór

Przyczepione były. W końcu to dwie rzeczy.

 roztaczający się przed nim imponujący

Rym – dwa imiesłowy obok siebie.

 nieskończenie długi las

… długi las? Rozległy, tak. Ale długi?

 wschodzące szybko słońce

Szybko?

 zapada się w przerażenie

Hmm, sama nie wiem, czy mi się podoba ta metafora. Niby pasuje, ale…

 

Ładne, nastrojowe, końcówka zaskakująca, choć logiczna. Nie chcę Ci wkładać w usta więcej, niż zamierzałaś powiedzieć, choć to zakończenie samo się o to prosi.

Tak, to udany debiut.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, dziękuję! I za dobre słowo, za wnikliwe przeczytanie i wszystkie uwagi!

Żywołapki, to takie pułapki na zwierzaka, które go nie zabijają, tylko chwytają.

Przecinki, to moja zmora, minęło już sporo lat, ale skoro mówisz, że to do wyćwiczenia, to nie będę jeszcze porzucać nadziei ;)

Rozumiem, że dobór słów w wielu miejscach mógłby być trafniejszy, ale to też wymaga wprawy. Dziękuję, że to zauważyłaś, będę starała się zwracać większą uwagę na językową spójność przy kolejnych tekstach. 

dobór słów w wielu miejscach mógłby być trafniejszy, ale to też wymaga wprawy

Pewnie! Powodzenia heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przyda się ;) Dziękuję!

Interesujący pomysł. Końcówka robi tekst, bo wcześniej jest pitu-pitu.

Co ciekawe, finał jednocześnie stawia pod znakiem zapytania fantastykę. Wcześniej było postapo, a tu nagle… Ale niech tam, przez większość tekstu fantastyka była.

Czyli mamy morał: jeśli chodzisz po górach, to nie wstawaj przed wschodem słońca. I tego zamierzam się trzymać. ;-)

Babska logika rządzi!

Fajne zakończenie :)

Przynoszę radość :)

Finkla, cieszę się, że zakończenie Ci się podobało. A góry, cóż, potrafią być niebezpieczne, może właśnie tuż przed wschodem słońca ;)

 

Anet, dzięki :3

Bardzo przyjemna, płynna i spokojna opowieść. A element zaskoczenia na końcu, mimo że zaskakujący, dalej płynie i wbrew pozorom wydaje się spokojny. Podobnie jak spokojny byłby “stary człowiek, który wie, że jest ostatnim człowiekiem na świecie.”

kasjopejatales dokładnie o to chodziło, pojawienie się turysty miało być tylko małą zmarszczką na spokojnym lustrze wody ;) Dzięki za komentarz!

Nowa Fantastyka