- Opowiadanie: DominikN - Chodź ze mną w lipcową noc

Chodź ze mną w lipcową noc

Po kilku ładnych latach postanowiłem  wrócić do pisania. Nie mogę powiedzieć, by mój warsztat kiedykolwiek był jakoś specjalnie dopracowany, tym bardziej teraz, po latach przerwy. Dlatego nim zabiorę się za pełnoprawne opowiadania, postanowiłem poćwiczyć na szortach. Tu macie jeden z nich. Proszę, bądźcie okrutni ;).

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Chodź ze mną w lipcową noc

Chodź ze mną w lipcową noc. Przykuwam twój wzrok. Widzisz wianek na głowie i czarne włosy opadające na plecy, białą sukienkę i bose stopy na trawie. Już się zatrzymujesz, zapominasz, o czym myślałeś, o czym mówiłeś, ale teraz zrób ten pierwszy krok. Nie musisz się spieszyć, nigdzie nie ucieknę, po prostu chodź. Nie zwracaj na nią uwagi, na jej pytania, nawoływania; nie oglądaj się. Widzisz mnie już wyraźniej, skórę jak kość słoniowa, prosty nos i oczy czarne jak bezgwiezdna noc. Czekam z otwartymi ramionami, jeszcze moment, jeszcze chwila i będziesz mnie miał. Umykam jak sen, otulona perlistym śmiechem. Rozglądasz się zaskoczony, a ja jestem o tu, kilka kroków dalej, na granicy lasu.

Wejdź za mną w las. Pobawimy się wśród drzew. Tu jest chłodniej, wilgotniej, ciszej, odpoczniemy od zgiełku miasta. Nie każ na siebie czekać, stoję przy topoli. Jesteś już blisko, masz mnie na wyciągnięcie ręki, gdy chowam się za drzewo, a ty jedynie muskasz rąbek sukienki. Podążasz za mną, ale zdziwiony odkrywasz, że zniknęłam. Odwróć się, głuptasie, opieram się o świerk. I znów umykam, gdy jesteś już o krok. To tylko zabawa, w końcu mnie złapiesz. Dopadasz mnie nieopodal starego dębu, którego gałęzie pochylają się ku ziemi pod ciężarem lat. Pozwalam ci wsunąć rękę w moje włosy, wyjąć z nich świerkowe igły. Zbliżasz twarz do mojej i najpierw nieśmiało muskasz nosem włosy zachłystując się zapachem polnych kwiatów i świerku, by potem zejść niżej i złożyć kilka pocałunków na szyi. Odwdzięczam się pocałunkiem w policzek. Chcesz mnie wziąć w ramiona, ale wywijam się i zaczynam wspinać na najniższą gałąź dębu. Nie obawiaj się, wytrzyma. Posiedźmy chwilę, popatrzmy na bezchmurne niebo przebijające spomiędzy liści. Nie zauważasz, gdy schodzę, zapominasz o bożym świecie do momentu aż wołam z dołu. Nazbierałam leśnych poziomek, słodkich jak nadchodzące chwile. Rozpływają ci się na języku.

Biegnij ze mną na łąkę. Dopadnij mnie i rzuć między kwiaty. Moje rozbawione oczy lśnią w blasku umykających świetlików, rzucam ci wyzwanie. Nie czekasz dłużej, kładziesz się i bierzesz mnie w ramiona. Zamykasz oczy i nie wiesz już, czy to zapach włosów, czy otaczających kwiatów, czy to smak poziomek, czy ust. Tracisz poczucie czasu. Trwamy w uścisku minutę, a może godzinę? Może to już kolejna noc? Ja ci tego nie powiem. Jak wydra wyślizguję się z twych ramion i kładę obok. Gwiazdy świecą tak intensywnie w tę bezksiężycową lipcową noc. Nagle słyszysz chichoty i kroki wielu stóp. To tylko moje siostry przyszły się przywitać.

Tańcz ze mną wśród traw. Nie ociągaj się, wstawaj, no już. W tych butach będzie ci niewygodnie, nie nadążysz za polną panną. Siostry utworzyły wokół nas koło i wyklaskują rytm. Tańcz, tańcz, tańcz, niech gwiazdy wirują nad nami. Tańcz, tańcz, tańcz, do utraty tchu. Tańcz, tańcz, tańcz, aż pot spłynie po plecach. W szale wpadasz na jedną z moich sióstr. Łaskocze cię i odpycha. To nie ja jestem twoją panną, woła. Rozpalony dopadasz mnie, nie chcesz już czekać, wpijasz usta w moje usta, chwytasz za pierś, palcem masujesz sutek schowany pod sukienką. Wyrywam się i wszystkie uciekamy, znikamy wśród traw. Rozglądasz się zdezorientowany, rozczarowany. Długo nie wytrzymujemy żartu i wybuchamy śmiechem. Widzisz nas nad brzegiem jeziorka.

Wskocz za mną do wody. Już nie umknę, żadna z nas nie umknie. Gdy podbiegasz, nie mamy już na sobie sukienek, nasza skóra lśni w blasku gwiazd, odbija się w spokojniej tafli jeziora. Też się rozbierz, zrzuć z siebie wszystko i chodź. Woda jest ciepła i płytka. Nie stawiam już oporów, możesz mnie obejmować jak chcesz, chwytać gdzie chcesz. Wpijasz usta w moje usta, odpowiadam pocałunkiem. Schodzisz niżej, gryziesz szyję, jak wygłodniały pies, odpowiadam podgryzaniem ucha. Ach, nie możemy już wytrzymać, dopadamy cię wszystkie. Obejmujemy, łaskoczemy, całujemy, pieścimy, gryziemy, rozrywamy, rozszarpujemy, ssiemy. Ale ty tego nie czujesz, tak bardzo skupiony na mnie.

Popłyń za mną dalej. Nie zwracaj uwagi na pieczenie, to tylko ci się wydaje. Zanurkuj moim śladem, głębiej, jeszcze trochę. Nie zwracaj uwagi na piekące płuca, to tylko sen. Machaj rękami, machaj nogami, silniej, silniej, aż dotrzesz na dno. Ja tu już czekam, otulam włosami. Poleż ze mną chwilę, niedługo, nie dłużej niż minutę, nie dłużej niż godzinę, nie dłużej niż wieczność.

Koniec

Komentarze

Nie wiem tylko, od kogo wyrwano bohatera i skoro ktoś tam był, to czemu go nie ratował. No chyba, że to tylko przenośnia. Narracja momentami męcząca, głównie za sprawą sporej liczby zaimków i powtórzeń. Niektóre być może zamierzone, ale inne wypadało by usunąć. Niektóre można zaimki można całkowicie wyciąć bez utraty sensu zdania.

 

Sama scena kuszenia okej, ale bohater przedstawiony bez woli lub możliwości obrony jest nieciekawy. Od początku wiemy jak to się skończy, nie ma nawet złudzenia ratunku.

N początku zastanawiałem się czy to przyszła Śmierć/Kostucha, dalej już wiadomo, że to coś innego. Leśny to, czy wodny stwór.

Końcówka jest spoko, za to gdzieś tam na początku i w połowie lejesz wodę i się powtarzasz.

 

Spojler:

Najlepszy moment tekstu:

Ach, nie możemy już wytrzymać, dopadamy cię wszystkie. Obejmujemy, łaskoczemy, całujemy, pieścimy, gryziemy, rozrywamy, rozszarpujemy, ssiemy. Ale ty tego nie czujesz, tak bardzo skupiony na mnie.

Podsumowanie:

Jako wprawka jest okej. Wolałbym inny rodzaj narracji, chętnie zobaczę jak radzisz sobie z fabułą i dialogami itp. Do dopracowania pozostają technikalia – powtórzenia i nadmiar zaimków. Niecałe 5k, ale wkradło się trochę wodolejstwa.

 

Pozdrawiam!

 

edit: TYTUŁ ZAPISANY WIELKIMI LITERAMI WYGLĄDA ODPYCHAJĄCO

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Narracja momentami męcząca, głównie za sprawą sporej liczby zaimków i powtórzeń. Niektóre być może zamierzone, ale inne wypadało by usunąć. Niektóre można zaimki można całkowicie wyciąć bez utraty sensu zdania.

Czyli klasyka gatunku u młodego, aspirującego – zaimkoza. Pozwoliłem sobie kilka(naście) wyciąć, mam nadzieję, że nie popełniłem jakiegoś faux pas. Tytuł też poprawiłem.

 

Do dopracowania pozostają technikalia – powtórzenia i nadmiar zaimków. Niecałe 5k, ale wkradło się trochę wodolejstwa.

No proszę, czyli jednak mam talent. Bo żeby lać wodę w szorcie, to talent mieć trzeba.

 

Ogólnie rzecz ujmując, bardziej celowałem w formę i nastrój niż fabułę. Stąd pasywny główny bohater (choć tak naprawdę to uwodzicielka grała pierwsze skrzypce, on tylko pełnił rolę ofiary), bliżej nieokreślona towarzyszka, nadmiar zaimków i powtórzeń. No cóż, najwyraźniej przestrzeliłem. Obiecuję poprawę na przyszłość.

Hm…

Czyli klasyka gatunku u młodego, aspirującego – zaimkoza.

 

Jeśli Twój profil nie kłamie to w kwestii wieku, to różnią nas tylko dwa lata :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jestem młody doświadczeniem ;).

Faktycznie końcówka bardzo fajna, początek już gorszy.

 

Wiem, że taką przyjąłeś formę, ale brakuje mi tu jakiegoś dialogu, chociażby jakiegoś szepnięcia do ucha tej leśnej syreny czy czegoś podobnego i odpowiedzi bohatera, którego obecność “poczułem” właśnie dopiero pod koniec cool

Ogólnie: yes

 

Szalenie przewidywalna opowiastka – od początku wiadomo, że dla młodzieńca to się dobrze nie skończy, że powabna kusicielka dopnie swego i pociągnie chłopaka na zatracenie, na samo dno.

Czytało się całkiem nieźle. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przewidywalność była efektem wstępnych założeń. Niemniej cieszę się, że tekst nadaje się do czytania. Na następny raz postaram się o coś nieco bardziej klasycznego, z akcją i może jakimś twistem :).

Mam nadzieję, Dominiku, że stanie się to niebawem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładny, liryczny tekst, który dobrze się czyta. Według mnie, zabrakło jakiegoś twista, pomysłu zmieniającego przewidywalny przebieg spotkania.

Nie musisz się spieszyć, nigdzie nie ucieknę, po prostu chodź. Nie zwracaj na nią uwagi, na jej pytania, nawoływania; nie oglądaj się.

 

Zatrzymał mnie ten fragment. Cały akapit jest pisany w drugiej osobie i nagle pojawia się jeszcze jakaś ona ( tylko w tym jednym zdaniu na cały tekst). Nie za bardzo wiadomo, o co chodzi. Nawet jeśli to miało sugerować, że bohater z kimś był, to wygląda to raczej jak potknięcie niż celowy zabieg.

 

Tu jest chłodniej, wilgotniej, ciszej, odpoczniemy od zgiełku miasta.

Dlaczego wilgotność lasu miałaby być zachęcająca? Chyba że to jakaś aluzja…?

 

Dopadnij mnie i rzuć między kwiaty.

To zdanie mnie rozśmieszyło – przy tego typu opisach trzeba uważać, bo miejscami balansujesz na granicy kiczu.

 

wpijasz usta w moje usta,

– w tak krótkim tekście powtarzasz to wyrażenie dwa razy.

 

Nie stawiam już oporów

– raczej oporu.

 

Hmmm… Chyba miało być lirycznie, a wyszło niestety jak dla mnie dość kiczowato. Za dużo w tym szorcie tego kuszenia, uwodzenia, muskania, dopadania, wpijania ust, gryzienia, ssania, chichotów, a wszystko pod obowiązkowo rozgwieżdżonym bezchmurnym niebem i wśród pląsów. Miałam też wrażenie powtarzalności podczas czytania – w którymś momencie tekst zaczął się dłużyć…

Podsumowując, potencjał był, ale przedobrzyłeś.

 

It's ok not to.

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka