- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Departament skarg i wniosków

Departament skarg i wniosków

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Departament skarg i wniosków

 Rokita przeszedł daleką drogę od prostego słowiańskiego demona do dyrektora piekielnego departamentu skarg i wniosków. Nawet teraz musiał jeden dzień w tygodniu przeznaczyć na przyjmowanie interesantów. Kiedyś wybrał poniedziałek licząc, że po niedzielnym odpoczynku będzie pełen sił. Niestety, jakieś pół wieku temu, piekielne niedziele przeznaczano na spotkania integracyjne, toteż w poniedziałek rano Rokita był bardziej zmęczony, niż w piątek wychodząc z pracy. Podanie o zmianę dnia przyjęć interesantów, które złożył utknęło gdzieś pomiędzy prezesem w osobie Lucyfera, a dyrektorem generalnym departamentu demonów w osobie Belzebuba. Rokita musiał więc trwać na stanowisku, mimo potężnego bólu głowy i iście saharyjskiej suchości w ustach. Był jednak twardy, toteż nawet w takie poranki, jak dzisiaj, z otoczonej wierzbami willi na powierzchni, zjeżdżał windą by pełnić swe obowiązki.

 

Piekło, jak to piekło, powitało go łuną ogni płonących pod kotłami, wrzaskami torturowanych duszyczek, i co najgorsze, powietrzem o wilgotności dwóch procent, toteż natychmiast sięgnął po interkom, aby przywołać sekretarkę.

– Malinko, przynieś mi coś do picia.

– Dobrze, panie dyrektorze.

Chwilę później w gabinecie pojawiła się seksowna zielonooka eksrusałka, a obecnie demonica, z tacą, na której stały filiżanki i dzbanek. Rokita nawet nie musiał spoglądać, wiedział, że jest w nich płynna siarka o temperaturze porównywalnej z wnętrzem pieca hutniczego. Kosmateusz, dyrektor działu zaopatrzenia wydał ostatnio okólnik do rozporządzenia w sprawie dyrektywy o zwalczaniu alkoholizmu wśród personelu najwyższego szczebla wyznaczający ten płyn jako oficjalny i jedyny przeznaczony do spożycia w godzinach urzędowania. Sekretarka, choć miała na nogach eleganckie czerwone szpilki, bezgłośnie podeszła do biurka i postawiła na nim tacę. Rokita spojrzał na nią ze szczerą wdzięcznością. Malinka, znała go jak nikt inny a ich znajomość oraz skomplikowany związek sięgały bowiem czasów przedchrześcijańskich.

– To, co zwykle? – zapytał.

– Oczywiście. – Uśmiechnęła się promiennie.

Gdy Rokita wyjmował z nesesera dwie butelki pszenicznego niefiltrowanego piwa. Malinka usiadła na biurku, zakładając nogę na nogę. Całą operację utrudniała jej wyjątkowo obcisła miniówka. Przeciwności i problemy techniczne zostały jednak z wdziękiem pokonane.

– Wyglądasz ponętniej, niż zwykle. – Rokita nagrodził jej sukces komplementem.

– Mówisz… – Malinka pochyliła się, demonstrując interesujący dekolt.

– Jestem tego pewien. – Diabeł podziwiał widoki. – Tak się tylko zastanawiam, czy to nie jest aby efekt kursu na sukuba, w którym ostatnio uczestniczyłaś.

– No co ty! Głuptasie, zobacz tylko jakie pasztety nas szkoliły.

Jednocześnie pokazała Rokicie zdjęcie zrobione smartfonem. Był na nim piekielny specjalista referatu pożądania i chuci. Wyglądał, najdelikatniej mówiąc dziwnie, kozia głowa z rogami i brodą, pod nią kobiecy korpus z obwisłymi pomarszczonymi piersiami a poniżej pasa końskie nogi.

– Masz rację, to wyjątkowa maszkara – zgodził się Rokita.

– Mówiłam. – Malinka uśmiechnęła się z wyższością.

– Wiesz, co jest najgorsze?

– Wiem – odrzekła diablica. – Cała poczekalnia jest pełna petentów.

– Żeby tak choć jedno krzesełko z wystającym gwoździem postawiło im opór. – Rokita oddał się marzeniom.

– Misiu… – Malinka pogroziła mu palcem.

– Dobrze, dobrze,  jedziemy z tym koksem – ciężko westchnął Rokita.

 

Pierwszy petent pojawił się w gabinecie dopiero jakiś kwadrans później. Nie powinno to dziwić, wszak najpierw należało dokończyć piwo i to bez pośpiechu, żeby mieć czas na delektowanie się jego bukietem.

– Proszę usiąść. – Rokita wykazał się zawodową grzecznością.

– Dziękuję.

– Z czym pan przybywa?

– Nazywam się Herman Kitke i jestem tu przez pomyłkę.

– Proszę mi podać dokumenty. – Dyrektor wskazał plik papierów. – Zaraz to sprawdzimy.

– Ja to już tłumaczyłem pana pracownikom, ale oni nic nie rozumieją.

– Dokumenty się zgadzają – orzekł Rokita. Oddając papiery.

– Wychodzę! – Kitke wyraźnie się ucieszył.

– W pewnym sensie.

Rokita nacisnął guzik pod blatem biurka otwierający zapadnie. Zaskoczony petent wpadł do stojącego pod spodem kotła ze smołą.

 

Kolejny wchodzący był w dość wojowniczym nastroju. Już od progu wykrzyczał.

– Nie możecie mnie tu trzymać, ja w was nie wierzę!

– Akurat ten drobiazg nie stanowi dla nas problemu, panie… – Rokita spojrzał pytająco na petenta.

– Jestem Franciszek Papieżak i chcę się wypisać z tej ciemnogrodzkiej religii.

– Proszę przynieść pisemne zaświadczenie o apostazji od proboszcza, wtedy… – zawiesił głos. – Zobaczymy, co da się zrobić.

– A żebyście wiedzieli, że przyniosę. – Petent ruszył do drzwi gabinetu.

– Zawoła pan tu mi następnego – rzekł mu na odchodnym Rokita.

 

Dusza kobiety, która pojawiła się w pokoju jako następna, wyglądała na wyjątkowo zmęczoną.

– Co do mnie sprowadza? – zagaił diabeł.

– Nazywam się Gertruda Czarnecka i chciałabym prosić o przeniesienie.

– Przeniesienie?

– Choćby do innego kotła, w inny rejon piekła.

– Da się załatwić. – Rokita jednym ruchem zmaterializował stosowną decyzję, po czym zamaszyście ją podpisał własną krwią i opieczętował sygnetem.

– Nie pyta pan o przyczyny. – Kobieta zdawała się być nieco zaskoczona.

– Mam jeszcze wielu petentów i nie chcą tracić czasu.

– Dziękuję – rzekła, wychodząc, Gertruda.

 

Jako następnie, ku zaskoczeniu Rokity pojawiły się w gabinecie dusze męskie w liczbie siedmiu. Co więcej nadspodziewanie karnie ustawiły się w szereg.

– Panowie razem?

– Tak – odrzekły zgodnie duszyczki.

– Co was tu sprowadza?

– Chcieliśmy prosić, żeby pan nie przenosił Gertrudy.

– Z jakiego to powodu?

– To nasza żona.

– Wszystkich naraz? – Rokita zdziwił się nieco.

– Ona wychodziła za nas po kolei i truła arszenikiem – wyjaśnił brunet z prawej.

– Za życia nie spełniała małżeńskich obowiązków – dodał rudzielec stojący obok.

– Teraz się spotkaliśmy i egzekwujemy nasze prawa – dodał brodacz z lewej.

– Ja to wszystko rozumiem, jednakże wydałem już decyzję o zmianie jej przydziału z kotła w departamencie nieczystości do kotła w departamencie chciwości.

–  Nie da się tego cofnąć? – zainteresował się brunet.

– Teoretycznie można spróbować, ale dyrektorem tam jest Mamon, a on jako demon chciwości dobrowolnie niczego nie odda. Na bank wystąpi do sądu departamentowego o pozostawienie Gertrudy w jego referacie. Jaki będzie wyrok, trudno mi orzec. Jeśli pójdzie nie po waszej myśli, trzeba by się od niego odwołać. Tam jest sześć instancji i jeszcze Lucyfer, który na koniec, po powiedzmy sześciuset latach procesu może wyrok sądu anulować.

– A może nas pan przenieść tam, gdzie trafiła Gertruda? – zaproponował rudzielec.

– To da się zrobić.

 

Rokita szybko zmaterializował niezbędne dokumenty i dał je zainteresowanym. Gdy wychodzili z korytarza dobiegły go odgłosy jakiejś kłótni. W końcu do jego gabinetu wdarły się dwie osoby. Jedną z nich była kobieta z długimi czarnymi włosami, a drugą wyraźnie wściekły Papieżak. Ten ostatni zaczął krzyczeć.

– Na bramce nie chcą mnie wypuścić!

– Nie ma pan przepustki, więc to normalne – rzekł Rokita.

– To jak mam zorganizować dokumenty?!

– Proboszcz jest u nas pod tym adresem. – Dyrektor podał Franciszkowi karteczkę. – A pani w czym mogę pomóc? – zwrócił się do brunetki.

– Ja nie wiem, jak się tu znalazłam?

– Pani… – Rokita rzucił okiem na teczkę osobową – Apolonio, dokumentacja pani sprawy zawiera szereg podzałączników dotyczących kategorii “Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu”.

– To już nawet jeść nie wolno?

– Wolno, ale…

– Czy ja wyglądam na grubą?

– Jest pani aktualnie duchem i może kształtować swą formę dowolnie.

– Ja zawsze byłam szczupła, tylko miałam grube kości – zapewniła Apolonia.

– Jestem skłonny pani wierzyć, aczkolwiek w formularzu przejścia, rubryce “Przyczyny” znajduje się “zawał” i “dopisek kara boska”.

– Zawał miałam, ale to na skutek emocji.

– Tak? – zaciekawił się Rokita.

– Oglądałam właśnie w telewizji bardzo poruszający odcinek „Sekretnych pamiętników sąsiadów z wakacji”, a że to było po emisji „Ojca Tymoteusza”…

– Niestety, oprócz nieumiarkowania w jedzeniu znajduje się w pani dokumentacji szereg wpisów w katalogu „Przykazania”, rubryka „Nie kradnij”.

– W życiu niczego nie ukradłam!

– Z dokumentacji wynika, że jako kucharka w sierocińcu, zmniejszała pani porcje wychowanków, by się objadać.

– No, może czasem to i owo zjadłam, ale na radio płaciłam. – Kobieta sięgnęła po ostateczny argument.

– Zaraz, poproszę o potwierdzenia przelewów z referatu szwindli bankowych i jak zgromadzimy stosowną dokumentację, to być może pani wniosek o wypuszczenie zostanie pozytywnie rozpatrzony.

 

Rokita odwrócił się, by sięgnąć po telefon, gdy usłyszał potworny krzyk. Apolonia paliła się czystym ogniem, po tym, jak wypiła płynną siarkę z jednej filiżanki. Chcąc ratować gabinet, diabeł uruchomił zapadnię, zrzucając kobietę do kotła ze smołą. Ledwie wytarł pot z czoła, i pociągnął solidny łyk z piersiówki, by się uspokoić, gdy do gabinetu wszedł następny petent, o wyglądzie pierdoły bosej.

– Ave satan! – zawołał w progu.

– Witam. W czym mogę pomóc? – Rokita wpatrywał się w przybysza.

– Na ziemi byłem satanistą i wokalistą thrash metalowym.

– Wszystko się zgadza – stwierdził dyrektor, przeglądając teczkę z aktami.

– To dlaczego jestem tu potępionym, a nie diabłem?

– A chciałbyś tego?

– Jasne!

– W takim razie, załatwimy ci staż czeladniczy. – Rokita szybko przygotował dokumenty. – Gotowe, oto twój nowy przydział – Wręczył wokaliście skierowanie.

– Ekstra.

– A śpiewasz szanty? – Diabeł zatrzymał tym pytaniem metalowca w drzwiach gabinetu.

– Nienawidzę tego szajsu!

– To na początku będzie ci trudno, bo przy szuflowaniu pod kotły wszyscy śpiewają na okrągło „Szesnaście ton”.

– O cholera. – Zaskoczony wokalista wyszedł z gabinetu.

 

Rokita z pewnym niepokojem dostrzegł smugi dymu sączące się ze szczelin zapadni. Niby w piekle dym nie powinien być niczym dziwnym, ale normalnie wentylacja podpięta pod Etnę świetnie się sprawdzała. Diabeł już miał wstać i przyjrzeć się zjawisku z bliska, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wdarł się, Franciszek Papieżak ciągnący jakiegoś mężczyznę.

– Pan znowu do mnie? – Rokita opadł na fotel.

– Znalazłem proboszcza w kolejce, więc nie ma sensu przedłużać sprawy. Niech klecha podpisze, co trzeba i mnie uwolnijcie.

– Proszę, oto papier i długopis.

– Pisz! – Franciszek krzyczał na duchownego.

 

Wyraźnie zastraszony proboszcz zaczął spisywać akt apostazji. Rokita zaś z coraz większym niepokojem obserwował gęstniejący dym snujący się z podłogi. Tu i ówdzie pojawiały się nawet płomyki ognia. Coś było mocno nie tak. Diabeł szybko podjął decyzję. Nacisnął przycisk interkomu.

– Malinko, proszę do mnie.

– Gotowe – rzekł proboszcz. – Choć uważam, że to nielogiczne składać deklarację niewiary siedząc w piekle.

– Pisz, czorcie, co trzeba i wychodzę na wolność. – Franciszek z szaleństwem w oczach podsunął Rokicie kartkę.

– Proszę, oto decyzja. Można się od niej odwołać w terminie czternastu dni.

– Po co? – Papieżak szybko schwytał papier.

 

Gdy Franciszek czytał treść dokumentu, tapety na ścianach powili zaczynały się palić, a Rokita z Malinką wsiadali do windy.

– Ty draniu, ścierwo piekielne! Jak to, “nieważne z przyczyn formalnych”! – Franciszek krzyczał w gęstniejącym dymie.

– Przykro mi, ale zabrakło pieczęci nagłówkowej parafii – rzekł diabeł, zamykając drzwi windy.

 

Kilka minut później już na powierzchni w willi Rokita sięgnął po telefon i zadzwonił pod numer 666 666 666.

– Zgłaszam pożar poziomu biurowego departamentu skarg i wniosków. Ewakuacja kluczowego personelu zakończona sukcesem.

– Co teraz będziemy robić? – Malinka uśmiechnęła się kusząco.

– Odpoczywać, czekając na zakończenie remontu naszego biura. – Rokita odwzajemnił uśmiech, jednocześnie otwierając drzwi na patio z basenem.

– Długo? – Przytuliła się do diabła.

– Remont potrwa pewnie kilka miesięcy, a potem znów będziemy dawać duszyczkom złudne nadzieje na wyrwanie się z piekła.

– A teraz? – Malinka wyszeptała to do ucha szefa, wodząc palcami po jego torsie.

– Zajmiemy się czymś znacznie przyjemniejszym.

 

Koniec

Komentarze

Całkiem ciekawa wizja, przyjemnie napisana, szkoda tylko że z licznymi błędami, literówkami i kulejącą interpunkcją. To trochę utrudnia czytanie, wymienię kilka najbardziej rażących błędów:

 

jak się zgromadzimy stosowną tu dokumenty

paliła się czystym ognie

wypośćcie

 

A jako bonus jedna uwaga:

trash metalowym → ten gatunek to “thrash metal”

 

Mówiąc szczerze nie bardzo podoba mi się też odrobinę zbyt oczywisty wątek romantyczny Rokity i Malinki. Ja bym to odpuścił albo zostawił w większym domyśle – w obecnej formie kojarzy mi się to z tanimi romansidłami.

 

 

To i owo poprawiłem. Co do wątku romantycznego, to cały czas się zastanawiam, czy na koniec nie powinno być plusku po wrzuceniu bohaterów do basenu. 

Odnośnie rozbawienia mnie tekstem konkursowym powiem krótko – próbujcie dalej…

 

Mamy tu kilka scenek, czy raczej wątków połączonych baaaardzo luźno i pozbawionych puenty. Postacie pojawiają się jedna po drugiej i nie mają właściwie żadnego porządnego gagu do odegrania. Co na przykład jest clou wizyty kobiety obżartucha? Kolejny gość próbuje nas rozśmieszyć swoim nazwiskiem nawiązującym do papieża. Przynajmniej jedna ze scenek to stary dowcip – o kolesiach proszących o anulowanie prośby żony – podobny motyw znam ze złotą rybką. Ale i żart z proboszczem, który trafił do piekła to przecież również odgrzewane kotlety.

Nie przekonuje mnie także sama scenografia i idea wyjściowa – tekstów o biurokracji w piekle/niebie było już mnóstwo, więc temat jest mocno wyeksploatowany. W konkursie mamy już opowiadanko o aniele przyjmującym petentów w niebie. Być może nawet tego samego autorstwa…

Ogólnie żarty pojawiające się w tekście są raczej niskoprocentowe, ja uśmiechnąłem się tylko na określenie "pierdoła bosa" w kontekście metalowca.

Zupełnie nijakie jest zakończenie. Zero puenty, zaskoczenia, twista. Właściwie dlaczego (od czego) gabinet zajął się ogniem? Spodziewałem się jakiegoś wyjaśnienia, nawiązania do odprawionych z kwitkiem petentów, ale się nie doczekałem. Tym bardziej zaskakuje ów pożar w piekle, gdzie popija się płynną siarkę.

Technicznie tekst mocno szwankuje. Najwidoczniej zabrakło ostatniej korekty – sporo jest literówek, połkniętych liter, dziwnie postawionych przecinków itd. Gromick wymienił kilka baboli, ja dorzucę dwa kolejne – dziwny zapis po dialogu i połkniętą literę. Ale mógłbym takich babolków przytoczyć z dwadzieścia (głównie interpunkcyjnych).

 

Malinka wyszeptała to do uch swego szefa (…)

 

– Dobrze panie dyrektorze.

Chwilę później w gabinecie pojawiła się (…)

O absurdach biurokracji pisano już po wielokroć i to zarówno o tej panującej w czeluściach urzędów piekielnych, jak i w wyżej położonych biurach nieba, więc strasznie trudno przedstawić rzecz w sposób odkrywczy, a przy tym zabawny. I Tobie, Anonimie, tym razem też się nie udało.

Wykonanie, głównie za sprawą kompletnie zlekceważonej interpunkcji, pozostawia wiele do życzenia.

 

zjeż­dżał windą w dół… –> Masło maślane. Czy można zjeżdżać w górę?

 

– Chwi­lę póź­niej w ga­bi­ne­cie po­ja­wi­ła się… –> Zbędna półpauza.

 

sek­sow­na zie­lo­no­oka eks ru­sał­ka… –> …sek­sow­na, zie­lo­no­oka eksru­sał­ka

 

– Masz rację to wy­jąt­ko­wa masz­ka­ra.Zgo­dził się Ro­ki­ta. –> – Masz rację, to wy­jąt­ko­wa masz­ka­ra – zgo­dził się Ro­ki­ta.

 

Dy­rek­tor wska­zał pęk pa­pie­rów. –> Raczej: Dy­rek­tor wska­zał plik pa­pie­rów.

 

– Do­ku­men­ty się zga­da­ją – orzekł Ro­ki­ta. – Od­da­jąc pa­pie­ry. –> – Do­ku­men­ty się zga­dza­ją – orzekł Ro­ki­ta, od­da­jąc pa­pie­ry.

 

Już progu wy­krzy­czał! –> Już od progu wy­krzy­czał:

 

wtedy… – za­wie­sił głos– zo­ba­czy­my co da się zro­bić. –> Brak spacji przed półpauzą. Brak wielokropka przed dokończeniem wypowiedzi.

 

– Chcie­li­śmy pro­sić, żeby Pan nie prze­no­sił Ger­tru­dy. –> – Chcie­li­śmy pro­sić, żeby pan nie prze­no­sił Ger­tru­dy.

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy si e do kogoś listownie.

 

w for­mu­la­rzu przej­ścia, ru­bry­ce przy­czy­ny znaj­du­je się… –> …w for­mu­la­rzu przej­ścia, w ru­bry­ce przy­czy­ny, znaj­du­je się

 

w ka­ta­lo­gu „Przy­ka­za­nia”, ru­bry­ka „Nie krad­nij” –> Brak kropki na końcu zdania.

 

i po­cią­gnął so­lid­ne­go łyka z pier­siów­ki… –> …i po­cią­gnął so­lid­ny łyk z pier­siów­ki

 

– Pan znowu do mnie? -Ro­ki­ta opadł na fotel. –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

– Pro­szę o to de­cy­zja. –> – Pro­szę oto de­cy­zja.

 

Pa­pie­żak chci­wie schwy­tał pa­pier. –> Nie brzmi to najlepiej.

Może: Pa­pie­żak szybko/ łapczywie chwy­cił pa­pier.

Przykro mi to pisać, ale to opowiadanie mnie nie rozbawiło. Czytało się ciężko, w pewnym momencie już chciałam odpuścić, ale jakoś dobrnęłam do końca. Interpunkcja i literówki zniechęcały mnie do dalszej lektury.

Wydarzenia, które przedstawiłeś w opowiadaniu nie były ani zabawne, ani fascynujące, ani nawet ciekawe. Przyznaję, że czytając, trochę się nudziłam. :( Zabrakło mi tu jakiegoś wątku, który splatałby ze sobą przedstawione wydarzenia, czy choćby duszyczki. Zabrakło też humoru. Na dodatek ta Malinka… Jeśli to miało bawić, to chyba nie wyszło. 

Jedyne co mnie tu rozśmieszyło, to komentarz mr.marasa

 

Odnośnie rozbawienia mnie tekstem konkursowym powiem krótko – próbujcie dalej…

:D

 

 

To teraz brakuje nam w konkursie tylko opowiadania o czyśćcu. :)

Ciekawa forma. Dla mnie bardziej skecz, niż opowiadanie. To nie jest oczywiście żaden zarzut, konkurs jest luźny, niejako premiuje różnorodność form, więc dlaczego nie próbować i z taką, Zwłaszcza, że skecz jednoznacznie kojarzy się z humorem.

Jedyny problem ze skeczem jest taki, że chyba lepiej wypada jego odbiór w wersji, nazwijmy to, oglądanej niż czytanej. Wtedy autor może pomóc sobie akcentem, odpowiednim tonem głosu podkreślić żart czy puentę, a tutaj, niestety, jesteś zdany, Anonimie, wyłącznie na czytelnika.

Brakło mi w tym tekście jakiejś szczątkowej fabuły. Skecz (bo już uparcie będę się tego określenia trzymał) pewnie jej nie wymaga, tym nie mniej fajnie byłoby mieć takie poczucie, że jednak cała historia do czegoś zmierza. Niechby nawet ten Rokita był ostatni dzień przed jakimś dłuższym urlopem i te namolne dusze zakłócałyby jego spokój. Tylko tyle, a już miałoby się poczucie, że tekst jest o czymś i (przede wszystkim) wiedziałbym, że te “męki” bohatera doczekają się jakiegoś zamknięcia, czy puenty.

Żeby tylko nie marudzić, wspomnę o pozytywach. Tekst miał dla mnie parę fajnych momentów, jak pierdoła bosa, czy nawet ci mężowie. Wyświechtane czy nie, mnie te teksty rozbawiły, a przecież o to w tym konkursie chodzi.

Słowem, pomysł może i nie najgorszy , tyle że forma, jak wspomniałem, trochę go ogranicza i chyba nie może zrobić takiego wrażenia, jak powinien.

W konkursie mamy już opowiadanko o aniele przyjmującym petentów w niebie. Być może nawet tego samego autorstwa…

Oj, nie. Zdecydowanie nie tego samego. :) I piszę to nawet mając tylko luźne podejrzenia, odnośnie autorów obu tekstów.

Przeczytawszy.

Finkla

To niejako z założenia miał być lekki tekst inspirowany skeczami np “Neonówki”. Na dobrą sprawę poza Malinką bo ta powinna być seksowną a nie brodata kobietą :D obsada tego karbaretu świetni by tu pasowała

 

Czytało mi się dobrze, scenki z petentami mają swój urok, niestety całość dla mnie mało (a raczej wcale nie) śmieszna.

Przede wszystkim od początku same założenia bardzo mocno przywodzą na myśl “Legendy polskie” od Allegro i Bagińskiego. Ot, tam to Boruta a nie Rokita grał pierwsze skrzypce wśród słowiańskich demonów które dochrapały się fuchy w piekle, ale i sam Rokita też występował jako jego zastępca. To jest to, co uderzyło od pierwszego zdania. 

Dalej pozostaje kwestia, na którą narzekało już wielu czytelników – w tym opowiadaniu nie ma jakiejś konkretnej fabuły czy chociaż ściślejszej osi wydarzeń, po prostu następujące po sobie scenki z kolejnymi petentami. A scenki te ani nie były specjalnie odkrywcze, ani specjalnie zabawne, ani specjalnie świeże… Nic nie wnoszą, tylko miejsce zajmują. Podobnie jak Maras, jedyny moment w całym opowiadaniu, kiedy się uśmiechnąłem, to “pierdoła bosa”. Poza tym nie porwało, ani nawet blisko nie było. Może jeszcze gdyby to była po prostu lekka pisanka, ale w tym konkursie wyraźnie o dowcip chyba miało chodzić.

Dlaczego jak jest hasło “humor”, to musi się pojawić śmierć/piekło w kostiumie korpo? To było już x razy, także na tym portalu, w tym bardzo niedawno, i niestety ten tekst jest w związku z tym co najwyżej kolejną wariacją na dobrze znany, ograny temat. Sprawnie napisaną, ale nic poza tym. Problemy umarłych też dość sztampowe. Niestety, jakkolwiek forma sprawia, że czyta się lekko, tak brakło mi czegokolwiek, co przykułoby uwagę na dłużej.

O ile chciałem pozwolić temu oto tworowi być czasoumilaczem, o tyle najzabawniejsze okazało się wykonanie, (mogę się powtarzać po innych, bo nie czytałem komentarzy) pomijając brakujące przecinki i ogonki przy e, źle użyte słowa, powtórzenia itp. – wykon momentami jest tak bzdurnie szwankujący, że aż śmieszny :D

 

Malinka, znała go jak nikt, inny a ich znajomość oraz skomplikowany związek sięgały bowiem czasów przedchrześcijańskich. → Dosyć to karkołomne, zbędne bowiem, zbędne powtórzenie informacji, “a” sugerujące coś przeciwstawnego, no i ten przecinek, jako wisienka na torcie, postawiony pomiędzy nikt a inny…. Można było prościej:

Malinka znała go jak nikt inny, a ich znajomość oraz skomplikowany związek sięgały bowiem czasów przedchrześcijańskich.

 

Gdy Rokita wyjmował z nesesera dwie butelki pszenicznego niefiltrowanego piwa. → Tiaa… po co ta kropka? Czemu rozdzieliłeś kropką to niedokończone zdanie od następnego, będącego jego naturalną kontynuacją? :D

 

– Mówiłam. – Malinka uśmiechnął się z wyższością. → Dlaczego Malinka zmieniła płeć? :D

 

– Dokumenty się zgadają – orzekł Rokita. – Oddając papiery → ??? :D

 

Takich kwiatków masz więcej :-) No chyba, że to celowa grafomania.

 

– Mówisz… – Malinka pochyliła się demonstrując interesujący dekolt. → Ciekawy wybór słowa. Nie że zły, ale tu raczej zamiast interesujący powinno być coś, co wskazywałoby na atrakcyjność owego dekoltu, czyniąc go interesującym właśnie :-)

 

Sam zestaw scenek mógłby mieć potencjał, gdyby lepiej zarysować fabułę i bohaterów, no i puentę czy twist jakieś mocniejsze i mniej oczywiste zapodać na końcu.

 

Pozdrawiam!

 

fizyk111

“Czytało mi się dobrze, scenki z petentami mają swój urok, niestety całość dla mnie mało (a raczej wcale nie) śmieszna.” 

Wnioskuje z tego żeś grzeszny i wypierasz świadomość tego iż sam takim petentem stać się możesz.  :D

A serio faktycznie gdyby z tego zrobić tekst dla kabaretu to pewnie byś się roześmiał. Nomen omen gdyby zamieścić tekst. “Brodaty mężczyzna w białym gieźle woła do sznura”

– Lucjan znowu piłeś!”

To by raczej nie było zabawne zaś w wykonaniu “Neonówki” cała widownia zanosi się śmiechem. 

 

Mytrix po weryfikacji stwierdzam że Malinka nie zmieniła płci. Wierz mi weryfikacja była dogłębna i staranna. :D Toteż należy przyjąć, że nastąpiła jedynie oczywista pomyłka pisarska, która zgodnie z zapisami Kodeksu postępowania administracyjnego można i należy poprawić za pomocą postanowienia. Tylko trzeba odczekać 14 na uprawomocnienie poprawki

 

O wykonaniu już powiedziano. Pomysł ograny, ale wywołał na mych ustach uśmiech, bezgłośny ale uśmiech. Ktoś powiedział, że to jest odgrzewanie kotletów, a ja czasami lubię odgrzać sobie kotlecika i zjeść w towarzystwie ogóreczka kiszonego, tylko zabrakło tu ogóreczka.

– Dokumenty się zgadają – orzekł Rokita. – Oddając papiery

Kropka.

To by było na tyle jeżeli chodzi o wytykanie błędów ;)

 

Co do podjętego tematu – jeden dzień z życia administracji piekielnej, to niestety dla mnie za mało, żeby się uśmiechnąć ;)

No i te tajemnicze pożary w piekle…

Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny

przeszedł daleką drogę (…). Niemniej

Hmm. Jak dla mnie, to wygląda tak, jakby przejście drogi wykluczało przyjmowanie interesantów. Może mam jakieś skrzywienie.

po niedzielnym odpoczynku, będzie pełen sił

Bez przecinka między rzeczami, które się ściśle wiążą logicznie.

Niestety jakieś pół wieku temu, piekielne niedziele przeznaczano

Niestety, jakieś pół wieku temu piekielne…

bardziej zmęczony niż

Bardziej zmęczony, niż.

przyjęć interesantów jakie złożył utknęło

… przyjęć interesantów, które złożył, utknęło. Powtarzam z uporem maniaka: "jakie" dotyczy kategorii, "które" – konkretów.

departamentu demonów

Aliteracja. Spokojnie mogłoby być "wydziału".

Był jednak twardy toteż

Był jednak twardy, toteż.

w takie poranki jak dzisiaj, z obrośniętej wierzbami willi na powierzchni, zjeżdżał windą by pełnić swe obowiązki.

W takie poranki, jak dzisiaj, zjeżdżał windą z obrośniętej wierzbami willi na powierzchni, by pełnić swe obowiązki. "Obrośniętej"? Hę? Obrośnięta, to ona może jest mchem, ale wierzbami raczej otoczona.

i co najgorsze powietrzem

Wtrącenie: i, co najgorsze, powietrzem.

Dobrze panie dyrektorze.

Dobrze, panie dyrektorze.

Sekretarka choć miała na nogach eleganckie czerwone szpilki bezgłośnie podeszła

Wtrącenie: Sekretarka, choć miała (…) szpilki, bezgłośnie podeszła.

Malinka, znała go jak nikt, inny

Skąd, u licha, wzięły się te przecinki? Przecież one są zupełnie od czapy?

To co zwykle?

To, co zwykle?

Nie było to zadanie łatwe, ponieważ

Zbędne – zaraz i tak tłumaczysz, w jaki sposób było trudne.

ponętniej niż zwykle

Ponętniej, niż zwykle.

pochyliła się demonstrując

Pochyliła się, demonstrując.

No co ty! Głuptasie zobacz

No, co ty! Głuptasie, zobacz. Hmm. Mało logiczna wypowiedź, ale w tych okolicznościach…

Chwile potem

To ile było tych chwil?

Wyglądał najdelikatniej mówiąc dziwnie

Wtrącenie: Wyglądał, najdelikatniej mówiąc, dziwnie.

Masz rację to

Masz rację, to.

Wiesz co jest najgorsze?

Wiesz, co jest najgorsze?

Cała poczekalnia jest pełna petentów.

Cała? Nie! Jedno małe krzesełko z wystającym gwoździem wciąż stawia opór tyłkom XD (Przepraszam, ale sam się prosiłeś.)

orzekł Rokita. – Oddając papiery

To na pewno miała być dalsza część wypowiedzi? Hmm? Tak czy siak, dodaj kropkę.

otwierający zapadnie

Ile tych zapadni?

Kolejny z wchodzących

Zgrabniej: Kolejny wchodzący.

wykrzyczał!

Tak krzyczał, że się wykrzykniki rozmnożyły?

zobaczymy co da się zrobić.

Zobaczymy, co da się zrobić.

zdawała się być

Anglicyzm. Skasuj "być".

rzekła wychodząc Gertruda

Rzekła, wychodząc, Gertruda.

następne ku zaskoczeniu Rokity pojawiły się

Wtrącenie: następne, ku zaskoczeniu Rokity, pojawiły się.

przeniesieniu jej przydziału

Rozumiem biurokrację, ale jak już, to o zmianie przydziału.

z kotła w departamencie nieczystości, do kotła

Bez przecinka.

przenieść tam gdzie

Przenieść tam, gdzie.

Na bramce, nie chcą

Bez przecinka.

dokumentacja pani sprawy zwiera szereg

Litrówka.

Wolno ale…

Wolno, ale…

rubryce przyczyny znajduje się zawał i dopisek kara boska.

Rubryce "przyczyny" znajduje się "zawał" i dopisek "kara boska".

Niestety oprócz

Niestety, oprócz.

wychowanków by

Wychowanków, by.

No może

No, może.

odwrócił się by sięgnąć po telefon gdy usłyszał

Odwrócił się, by sięgnąć po telefon, gdy usłyszał.

po tym jak

Po tym, jak.

z jednej filiżanki

Czemu z jednej? I wypiła całą filiżankę, nie zauważywszy, że ta filiżanka ma temperaturę, pi razy oko, 450 stopni Ce? Prawdę powiadają, że zło jest durne.

Chcąc ratować gabinet diabeł uruchomił zapadnię zrzucając

Chcąc ratować gabinet, diabeł uruchomił zapadnię, zrzucając. Ale dwa imiesłowy obok siebie źle brzmią.

łyk z piersiówki by

Łyk z piersiówki, by.

gdy do gabinetu

Zły schemat. Standardem jest: Ledwie x, a (już) y.

zatrzymał tym pytaniem metalowca w drzwiach gabinetu.

Dziwna składnia.

podpisze co trzeba

Podpisze, co trzeba.

mnie wypośćcie

Wyposzczony, to on może być seksualnie lub intelektualnie. Choć o to drugie bym go nie posądzała.

Proszę oto papier

Proszę, oto papier.

Pisz! – Franciszek krzyczał

Jedno słowo?

proboszcz zaczął spisywać akt apostazji

Wcześniej odpuściłam, bo posyłanie petentów po asymptotę jest zupełnie sensownym działaniem diabelskim, ale na ile się orientuję, to nie Kościół wyrzuca apostatę, tylko apostata wypina się na Kościół (chrzest, nawiasem mówiąc, jest na trwałe – tak, nawet w przypadku ekskomuniki, kiedy Kościół kogoś wyrzuca).

Malinko proszę do mnie.

Malinko, proszę do mnie.

składać deklarację niewiary siedząc

Składać deklarację niewiary, siedząc. Proboszcz, nawiasem, ma rację.

Pisz, czorcie co trzeba

Pisz, czorcie, co trzeba.

Proszę oto decyzja.

Proszę, oto decyzja.

czytał treść dokumentu tapety

Czytał treść dokumentu, tapety.

Jak to nieważne z przyczyn formalnych!

Jak to, "nieważne z przyczyn formalnych"?!

Odpoczywać czekając

Odpoczywać, czekając.

do uch swego szefa

Litrówka. “Swego” zbędne.

 

Przegadane, językowo przeciętne (mogłoby być zgrabniejsze), ale szczerze mówiąc, niezbyt śmieszne. Nie ze względu na tematykę (przeczytaj sobie "Listy starego diabła do młodego"), zwyczajnie nieśmieszne. Może chodzi o brak spójnej fabuły, może o przegadanie, nie wiem.

To teraz brakuje nam w konkursie tylko opowiadania o czyśćcu. :)

Ano.

To niejako z założenia miał być lekki tekst inspirowany skeczami np “Neonówki”.

Aaa, to dlatego nieśmieszne. Człowieku, nie "inspiruj" się czymś takim. Polskie kabarety w przeważającej większości popełniają coś, co dzisiejszego ranka nazwałam grzechem sitkomu – biorą sytuacje "z życia", przerysowują je i podają jako śmieszne, kiedy w najlepszym razie jest to niedyskretne. A prawie zawsze bez sensu dla wszystkich, którzy w tej sytuacji nie uczestniczyli. To trochę tak, jakbyś, zamiast przyszykować sobie kanapkę, zjadł produkt przetworzenia kanapki przez wątpia kolegi (wrażliwych przepraszam, ale przykład miał być jak najmocniejszy).

Dlaczego jak jest hasło “humor”, to musi się pojawić śmierć/piekło w kostiumie korpo?

Bo jak coś się trzy razy sprawdziło, to wszyscy muszą kopiować?

Tarnino nie mogłem się powstrzymać i pomysł krzesełka z gwoździem tego jedynego co się opiera wmontowałem. Na szczęście gwóźdź jak to gwóźdź nie pije magicznego napoju.

:D

 

“…to nie Kościół wyrzuca apostatę, tylko apostata wypina się na Kościół…”

w tym przypadku wzorowałem się na polskim prawie administracyjnym które jeszcze niedawno gdy się ktoś wymeldowywał (wypinał na jaką miejscowość) kazało mu:

– złożyć wniosek o meldunek w innej miejscowości.

– złożyć wniosek o wymeldowanie w miejscowości opuszczanej i załączyć do niego potwierdzenie złożenia wniosku o meldunek w innej miejscowości. 

:D

 

Co do kabaretów. Są jakie są ale po kilku piwach śmieszą 

 

krzesełka z gwoździem tego jedynego co się opiera wmontowałem

… chcę tantiemy XD (Ale te przecinki spomiędzy podmiotów i orzeczeń, to kto wymiecie, a?)

Co do kabaretów. Są jakie są ale po kilku piwach śmieszą 

… to wiele tłumaczy.

Tantiemy… ok da się zrobić :D

Wizja jest, i na biurokratyczne piekło i petentów. Trochę mało oryginalne, chociaż postaci są Twoje i to na plus. Podobnie jak elfka zielonooka. 

W pierwszym akapicie za dużo następstwa czasu. Moim zdaniem, nie musisz tak dokładnie go odmierzać.

Fajne:

‚iście saharyjskiej suchości w ustach

‚Był jednak twardy

śmieszy dwuznacznością, przeformułowałabym

 

Poprawki:

‚Niemniej nawet teraz musiał jeden dzień w tygodniu

niby nie podwójne przeczenie, ale blisko, chyba „niemniej”, bo łatwiej do usunięcia.

‚Malinka, znała go jak nikt inny a ich znajomość oraz skomplikowany związek sięgały bowiem czasów przedchrześcijańskich

tu coś się zagmatwało

‚Dokumenty się zgadają

literówka

‚nie chce tracić czasu

literówka

Sympatyczne :)

Dziękować :)

 

Treść ogólnie na plus, nad wykonaniem jeszcze bym popracowała. Pomysł nie do końca oryginalny, ale w sumie mi to nie przeszkadzało :)

Nie porwało. Niby czytałam bez większych zgrzytów, ale niestety oklepany pomysł został zrealizowany również bez specjalnego polotu, którego wymagał więcej, niż tekst o oryginalnym pomyśle. Zaintrygował mnie jednak pożar w piekle, to jest coś ciekawego – szkoda, że nie zostało wyjaśnione, dla mnie byłby to potencjalny motyw do pociągnięcia narracji i humoru w jakieś nieoczekiwane rejony :)

Mało mnie rozbawiło, zwłaszcza dowcip(as) o żonie siedmiu mężów i jej niewykonywanych obowiązkach małżeńskich oraz ten o Apolonii, która była gruba, wydały mi się ciężkie i raczej przykre niż śmieszne.

Z tą żona siedmiu mężów, to było tak. Jak już otarłem się o biblijne klimaty, to czemu nie wykorzystać kawałka przypowieści? I dodam jeszcze tyle że gdyby nie truła tylko spełniała swoje obowiązki, to by ich siedmiu nie było. Amen 

Widać próby humoru. No, takie na uśmieszek, ale trochę to wygląda na wysilone. A pomysł piekielnej biurokracji i robienia w konia petentów nie jest nowy.

Fantastyka głośna i wyraźna. Piekło, Rokita, potępione duszyczki.

Z fabułą słabo. To nie jest jedna historia, która coś opowiada, tylko ciąg gagów. No i koniec końców nie wyjaśniasz, dlaczego pod gabinetem zaczęło się palić. Jeśli zwyczajnie smoła się zajęła od siarki, to w piekle powinni być przygotowani na takie sytuacje.

Brakuje mi oryginalności. Temat diabłów i piekła był wałkowany na wszystkie strony. Fajny jest wątek Gertrudy, ale to trochę mało jak na cały tekst.

Bohaterowie scenek pokazani po łebkach, a Rokita znany od dawna. Chociaż może nie akurat od strony romansów z rusałką.

Z warsztatem tak sobie. Brakuje mnóstwa przecinków, „jaki” to nie to samo, co „który”, „pan” dużą literą w dialogach, literówki, gdzieś tam dialog się rozjechał z didaskaliami…

Finklo, to jest piekło słowiańskie, a więc coś jak PRL w latach 80. Niby wszyscy zwarci i gotowi ale…

O, to Słowianie mieli własną wizję piekła?

Hmmm, nie zwróciłam uwagi na ten PRL.

Nowa Fantastyka