- Opowiadanie: Marzec - Troll czytelnik

Troll czytelnik

Konstruktywna krytyka mile widziana.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Troll czytelnik

"Unikalne połączenie sproszkowanej mandragory oraz oczu traszek, wyciągną z mięsa elfa lub człowieka pełnię smaku i aromatu"

Takie zapewnienie przeczytał, przez nieco popalcowane okulary, monumentalnej postury, zielony troll. Zapisane superlatywy widniały na etykiecie, przyklejonej do słoika zakupionego u obwoźnego handlarza. Owym handlarzem był gnom, a gnomom nie można było ufać. Nigdy nie wiadomo co naprawdę wchodziło w skład specyfiku. Przynajmniej w takim przekonaniu tkwił troll, bijący się z myślami czy zjeść elfa bardziej sauté, czy może jednak zaryzykować i obficie posypać go specyfikiem, cieszącym się w pewnych kręgach sporym uznaniem.

Nieszczęsny elf pierwotnie miał dużą szansę ujść z życiem. Troll ignorował natręta, żywiąc nadzieję, że ten sobie pójdzie. Był już zmęczony bodaj piątym śmiałkiem tego miesiąca, chcącym rozsławić się na krzywdzie naszego bohatera. W problemy szpiczastouchego wpędził upór, pewność siebie, a przede wszystkim arogancja. Strzałę wpuszczoną na oślep w czerń jaskini jeszcze jakoś można było ścierpieć. Druga trzecią i dwudziestą też, zwłaszcza że nie trafiały zbyt często, lecz natłok nowych informacji na temat matki trolla, przesądził sprawę. Tak oto niedoszły pogromca kręcił się z wolna nad ogniskiem. Ruszt, na którym go umocowano wbijał się przez usta a wychodził w miejscu gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Było piękne, ciepłe, letnie popołudnie. Na niebie nie widniała ani jedna chmurka. Po zdecydowaniu, że jednak użyje przyprawy, nasz bohater postanowił zrelaksować się podczas procesu opiekania eksłucznika. Wyciągnął wypoczynkowe graty przed jaskinię, zaraz obok paleniska i rozsiadł się wygodnie na leżaku. Przed żarem słońca chroniła go słomkowa parasolka zakupionego rok temu na wyprzedaży u krasnoludów. Jedną ręką z wolna obracał rusztem, a w drugiej dłoni trzymał książkę, którą miał zamiar dziś przeczytać do końca. Bo trzeba było wiedzieć że dla trolla czytanie stało się prawdziwą pasją. Nosił się nawet z zamiarem napisania własnej książki, lecz brak mu było wiary we własne siły.

Popołudnie mijało, a mięso dochodziło uwalniając przyjemny zapach rychłego posiłku. Spokój jednak nie mógł trwać wiecznie. Zza skały nieopodal, wyłonił się kolejny niespodziewany przybysz. Był nim chochlik o odstających dużych uszach, czarnych wrednych ślepiach i wzroście niemal tak nikczemnym jak jego wyraz twarzy. Stwory te zawsze pojawiały się by coś nabroić, zepsuć, ukraść, podstawić nogę, nasikać do mleka lub puścić niezauważenie bąka tak by mąż obwiniał żone i odwrotnie. Jednym zdaniem, lubiły patrzeć jak świat płonie.

– Co za marnowanie potencjału – zagadał przybysz, kręcąc głową teatralnie i przesadnie, równocześnie rozkładając ręce na boki – taka góra mięśni, taki mocarz, siedzi między skałami i skąpi swego wrodzonego talentu i predyspozycji do mordu, całemu światu.

– Na szczęście świat czasem przychodzi do mnie i jeśli odpowiednio się postara doświadcza tego jak to nazwałeś "potencjału" – odparł poirytowany czytelnik, który po raz kolejny odniósł wrażenie że im ciekawsza książka tym częściej mu ktoś przerywa.

– Wiem że nie jesteś jak inni z twojego gatunku lecz rozważ mój propozycję.

Zrezygnowany troll opuścił cały czas trzymaną książkę, nie przestając kręcić wcześniejszym, opiekanym intruzem sprzed kilku godzin. Zniesmaczony manierami chochlika, który nawet nie raczył się przedstawić wbił w rozmówcę wzrok, nadstawił uszu i słuchał.

– Niedaleko stąd znajduje się obozowisko orków. Ich przywódca lata świetności ma za sobą. Zgodnie z ich prawem jeśli go pokonasz stajesz się przywódcą tej hałastry. Ale to dopiero początek.

Troll uniósł brwi lecz nic nie odpowiedział.

– Następnie z pomocą grupy dominujesz sąsiednie wioski. Eliminujesz osobniki mało skore do że tak to ujmę, współpracy. – Chochlik wyszczerzył trójkątne zęby. – Następnie kontynuujesz ekspansję. Strach trzyma twoich nowych podwładnych w ryzach. Przychodzi czas na pierwsze miasto. Warto by było pomyśleć nad zrobieniem z niego tymczasowej stolicy. Zbierasz siły i podbijasz kolejne ośrodki. Drugi, trzeci czwarty i tak dalej.

– Czemu mi to mówisz – przerwał troll opierając głowę o wolną już od książki dłoń.

– Bo będziesz potrzebował roztropnego i przebiegłego doradcy. Kto wie może nawet namiestnika w czasie twojej nieobecności.

– Mów dalej.

– Wyobraź to sobie. Horda rośnie jak kula śnieżna. Coraz to liczniejsze plemiona są ci podległe. W końcu można będzie przejść przez góry gdzie pozostaną ostatnie niepodległe klany aż cały dziki świat zostanie podbity. Następnie przekraczasz granicę ludzi i elfów. Zalewasz ich ogromem wojsk i spychasz ostatnie niedobitki do morza. Kolejno płoną wszystkie królestwa krasnoludów. Powstaje nowe, wielkie imperium rozciągające się na cały kontynent. Czy to nie brzmi wspaniale ?

Potencjalny, przyszły uzurpator zmarszczył czoło, usta wygiął w dziubek, chwilę pomyślał i polecił ruchem dłoni by chochlik podszedł . Gdy ten podszedł pewny iż jego plan zaczyna kiełkować troll zapytał.

– Muszę przyznać że plan dobry. Prosty acz genialny. Tylko mam jedno pytanie. Co po wszystkim ? Co gdy już wszystko zostanie podbite a opór wrogów stłamszony ?

– Jak to co ? Będziesz mógł odpoczywać i czytać te swoje książki.

– Rozumiem. – Po namyśle odpowiedział. – Powiedz mi tylko. A co ja niby teraz robię?

 

Jakiś czas później troll omiatał wzrokiem półkę, na której gdzieś kiedyś była przyprawa do chochlików, kupiona u obwoźnego handlarza, gnoma.

Koniec

Komentarze

Cześć, Marzec!

Widzę, że jesteś nowy na stronie, a skomentowałeś już kilka tekstów. Bardzo dobra taktyka na łapanie czytelników i forumowych znajomych. Gratuluję debiutu i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej! Teraz trochę ponarzekam i postaram się jak najbardziej merytorycznie wypowiedzieć o Twoim tekście, ale pamiętaj, że subiektywizmu nie da się tu uniknąć. 

Napisałeś krótkie opowiadanie o trollu, który z zamiłowania czyta książki i niechętnie zabija obiady, które same do niego przychodzą. Pomysł fajny, szczególnie bohater wydaje się dość sympatyczny, jednak narracja była dziwna, bardzo odległa, jakbym oglądał obrazek, a nie żywo uczestniczył w akcji. Przez to opowiadanie jest bez emocji, przez to nie porywa. Wydaje mi się, że to kwestia perspektywy, która jest bardzo informatywna. Początkowe akapity wygląda jak streszczenie wydarzeń. Widać to w pierwszych dwóch akapitach. Jeśli chcesz, możesz spróbować napisać je ponownie (lub opisać jakąkolwiek inną scenkę), ale dodać do niej bardziej osobiste przeżycie bohatera. To może objawiać się w prostych zdaniach. Zamiast: “Natręta ignorowano”, “Troll starał się ignorować natręta… cośtam, cośtam”. Jest różnica prawda? Możesz też spróbować obrać tylko jedną perspektywę, wtedy może być łatwiej. Zamiast skakać od Trolla do czynników, które skazały elfa na śmierć, spróbuj pokazać stosunek głównego bohatera do właśnie tych cech (np. że upór każde śmiałka go męczy, bawi, zasmuca), pojawią się emocją, a sam tekst będzie czytelnikowi bliższy. 

Nie podoba mi się też określenie “naszego bohatera”, to też oddala od miejsca akcji. Lepiej by było gdybyś wymyślił mu nowe określenie lub nadał imię. 

Generalnie masz problemy z warsztatem (ja też je mam, a miałem jeszcze większe), na szczęście to kwestia tylko praktyki… intensywnej, ale praktyki, warsztat wyrobi się z czasem. 

Teraz jeszcze trochę marudzenia:

Takie zapewnienie przeczytał, przez nieco popalcowane okulary, monumentalnej postury, zielony troll. Odręcznie zapisane superlatywy widniały na etykiecie, przyklejonej do słoika[-,] zakupionego u obwoźnego handlarza.

Bardzo dużo informacji napchane do jednego zdania w obu przypadkach. Za dużo tego, ponieważ burzy rytm czytania. Usunąłbym jakieś niepotrzebne informacje w pierwszym, a w drugim chyba nie jest potrzebny ten przecinek. 

Nigdy nie wiadomo co naprawdę wchodziło w skład ustrojstwa.

Ustrojstwo to bardziej mechanizm. Proponowałbym “specyfiku”.

Natręta ignorowano, pozostając w jaskini, jednocześnie żywiąc nadzieję że ten zrezygnuje i sobie pójdzie.

Dwa imiesłowy pod rząd nie brzmią zbyt dobrze. Proponuję: Troll ignorował natręta, żywiąc nadzieję, że ten sobie pójdzie.

Tak oto niedoszły pogromca kręcił się z wolna, opiekany płomieniami ogniska, gdzie ruszt na którym go umocowano wbijał się przez usta a wychodził w miejscu gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Tutaj kolejne bombardowanie informacją aż można się pogubić. Zazwyczaj czytałem to zdanie po dwa trzy razy, żeby wszystko pojąć. Po części pogubiło mnie to “gdzie”. Proponuję: Tak oto niedoszły pogromca kręcił się z wolna nad ogniskiem, a ruszt, na którym go umocowano wbijał się przez usta a wychodził w miejscu gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Po decyzji że jednak przyprawa zostanie użyta, nasz bohater postanowił zrelaksować się podczas procesu opiekania eks łucznika.

Po podjęciu decyzji lub zdecydowaniu. A strona bierna jest bee… (w mojej opinii). Prop: Po zdecydowaniu, że jednak użyje przyprawy(…)

Jedną ręką z wolna obracał rusztem[+,] a w drugiej dłoni trzymał książkę, którą miał zamiar dziś przeczytać do końca.

To już czepialstwo totalne, ale nie lepiej po prostu dokończyć? Brzmi bardziej przyziemnie. 

Przed żarem słońca chroniła go słomkowa parasolka zakupionego rok temu na wyprzedaży u krasnoludów.

Tutaj literóweczka.

Bo trzeba był wiedzieć że dla trolla czytanie było prawdziwą pasja.

Tutaj też.

Zanosił się nawet z zamiarem napisania własnej książki, lecz brak mu było wiary w własne siły.

Wiara jest najważniejsza. I upór. To wystarczy… i nie wolno się załamywać! Jeśli ja potrafię nauczyć się lepiej pisać to każdy to umie (a na tej stronie, jeśli się postarasz, możesz zrobić niebotycznie szybki progres, wystarczy czytać dużo tekstów, komentować, czytać komentarze, betować i być betowanym {o betowaniu napiszę poźniej}).

Był nim chochlik o odstających dużych uszach, czarnych wrednych ślepiach i wzroście niemal tak nikczemnym jak jego wyraz twarzy.

Wzrost chyba nie może być nikczemny.

Stwory te zawsze pojawiały się by coś nabroić, zepsuć, ukraść, podstawić nogę, nasikać do mleka lub puścić niezauważenie bąka tak by mąż obwiniał żona i odwrotnie. Jednym zdaniem, lubiły patrzeć jak świat płonie.

Bardzo rozbudowane to zdanie, chociaż podoba mi się i rozbawiło. Skróciłbym o kilka słów. 

Zrezygnowany Troll opuścił cały czas trzymaną książkę, nie przestając kręcić wcześniejszym, opiekanym intruzem z przed kilku godzin. Zniesmaczony manierami chochlika, który nawet nie raczył się przedstawić wbił w rozmówcę wzrok, nadstawił uszy i słuchał.

Podoba mi się to zdanie, choć można by je jeszcze skrócić. Nie musisz ciągle podkreślać informacji, o których wcześniej już wspomniałeś. Wiemy, że intruz opieka właśnie wcześniejszego intruza oraz nie musisz wspominać o wciąż trzymanej książce. Skoro ją opuścił to na musiał trzymać. Proponuję: Troll opuścił książkę, nie przestając kręcić rusztem. Zniesmaczony manierami chochlika, który nawet nie raczył się przedstawić wbił w rozmówcę wzrok, nadstawił uszy i słuchał.

Troll uniósł brwi w zdziwieniu lecz nic nie odpowiedział.

W tym wypadku to moje marudzenie, ale sam stwierdzisz czy się zgadzasz czy nie. Ogólnie jestem przeciwnikiem używania zbyt dużej ilości przysłówków. Często wystarczają same czynności, które wystarczająco dobrze oddają emocje i uczucia bohatera. Nie pasuje mi tutaj “w zdziwieniu”. Sam akt uniesienia brwi wyraża zdziwienie, podkreślanie tego tylko psuje wrażenie (moim zdaniem).

– Następnie z pomocą grupy dominujesz sąsiednie wioski. Eliminujesz osobniki mało skore do[+,] że tak to ujmę, współpracy.

Z tego co wiem, wtrącania oddzielamy przecinkiem z dwóch stron. 

Z marudzenia to tyle. Podoba mi się pomysł, choć nie rozumiem tego chaotycznego świata (gdzieś niedaleko jest wioska orków, elf atakował trolla, choć granica ludzi i elfów jest gdzieś za górami). Podoba mi się troll i jego rozmowa, choć dialogi są dość sztywne (to też można wypracować). Moim zdaniem masz zapał do pisania = masz potencjał do pisania, a w tym tekście widać przebitki czegoś ciekawego (szczególnie głównego bohatera).

Masz długie opisy które nie są koniecznie potrzebne, linkuję ci artykuł o ekonomi językowej z fantazmatów, niestety strona jest teraz remontowana, więc będziesz musiał poczekać aż wróci. 

Myślę też, że może zainteresować Cię ten wątek.

A teraz uciekam, bo i tak jestem już spóźniony. Nie spodziewałem się, że ten komentarz zajmie mi tak wiele czasu. Jeśli jeszcze coś sobie przypomnę to dam znać.

Powodzenia i pozdrówko! ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Opowiedziałeś stary dowcip, przebrawszy go w kostium fantasy, a ponieważ znam ten żart (w wersji z góralem) od niepamiętnych czasów, szort, niestety, nie rozbawił mnie. :(

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Ów han­dla­rzem był gnom… –> Owym han­dla­rzem był gnom

 

co na­praw­dę wcho­dzi­ło w skład ustroj­stwa. –> Coś, co jest przeznaczone do spożycia, choćby i dla trolli, nie jest ustrojstwem.

 

czy zjeść elfa bar­dziej sote… –> …czy zjeść elfa bar­dziej sauté

 

pod­czas pro­ce­su opie­ka­nia eks łucz­ni­ka. –> …pod­czas pro­ce­su opie­ka­nia eksłucz­ni­ka.

 

chro­ni­ła go słom­ko­wa pa­ra­sol­ka za­ku­pio­ne­go rok temu… –> Parasolka jest rodzaju żeńskiego, więc: …chro­ni­ła go słom­ko­wa pa­ra­sol­ka, za­ku­pio­na rok temu

 

Za­no­sił się nawet z za­mia­rem na­pi­sa­nia wła­snej książ­ki, lecz brak mu było wiary w wła­sne siły. –> No­sił się nawet z za­mia­rem na­pi­sa­nia książ­ki, lecz brak mu było wiary we wła­sne siły.

Poznaj znaczenie słowa zanosić się.

Powtórzenie.

 

tak by mąż ob­wi­niał żona i od­wrot­nie. –> To znaczy tak, aby żon obwiniał męża?

 

Zre­zy­gno­wa­ny Troll opu­ścił… –> Dlaczego wielka litera?

 

in­tru­zem z przed kilku go­dzin. –> …in­tru­zem sprzed kilku go­dzin.

 

nad­sta­wił uszy i słu­chał. –> …nad­sta­wił uszu i słu­chał.

 

– Na­stęp­nie kon­ty­nu­ujesz eks­pan­sje. –> Literówka.

 

chwi­lę po­my­ślał i po­le­cił po­dejść cho­chli­ko­wi ru­chem dłoni. –> Jak wygląda podejście chochlika ruchem dłoni?

A może miało być: …chwi­lę po­my­ślał i ruchem dłoni po­le­cił chochlikowi po­dejść.

 

Musze przy­znać że plan dobry. –> Literówka.

 

Co po wszyst­kim ? –> Zbędna spacja przed pytajnikiem. Ten błąd pojawia się także w kolejnych zdaniach.

 

przy­pra­wa do Cho­chli­ków… –> Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Generalnie masz problemy z warsztatem (ja też je mam, a miałem jeszcze większe), na szczęście to kwestia tylko praktyki… intensywnej, ale praktyki, warsztat wyrobi się z czasem. 

Wiem. Przez całe życie tylko czytałem. Zdaję sobie sprawę z braku wrodzonego talentu ale ludzie w życiu zawsze osiągali więcej konsekwentną pracą niż samym talentem :D Pisać nie potrafię prawie wcale lecz wasze pomocne komentarze pozwalają mi się szybko doskonalić za co dziękuję.

 

Wzrost chyba nie może być nikczemny.

Może być :) Nawet Napoleona w jakimś starodruku opisywano jako człowieka nikczemnego wzrostu. Już pal licho że nie była to prawda ale słowo nikczemny odnosiło się chyba do faktu że niski wzrost jest raczej mniej ceniony niż wysoki. Poza tym kiedyś panował stereotyp (o ile nie trwa dalej) że ludzie niscy są wredni. Spodziewałem się że ktoś do tego słowa się przyczepi :). Co do reszty twoich uwag w pełni się zgadzam.  

 

Opowiedziałeś stary dowcip, przebrawszy go w kostium fantasy, a ponieważ znam ten żart (w wersji z góralem) od niepamiętnych czasów, szort, niestety, nie rozbawił mnie. :(

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Ten motyw był wykorzystany w nie jednym dowcipie i w 2 znanych mi piosenkach. Użyłem go bo czemu nie. Co do wykonania to zdaję sobie z tego sprawę. Uczę się i jestem obecnie na dość niskim poziomie w porównaniu do reszty osób, które tu publikują. Z tego co widzę ciężko zdobyć twoje uznanie. Będę w takim razie pisał tak długo aż nazwiesz mnie grafomanem lub przeczytam w końcu że mój tekst ci się spodobał heh.

 

czy zjeść elfa bardziej sote… –> …czy zjeść elfa bardziej sauté

W poprzednim opowiadaniu zwrócono mi uwagę że piszemy słowa spolszczone. Teraz odwrotnie … to jak to jest ? 0_o

 

Bardzo dziękuję za zwracanie uwag na błędy ! Doceniam.

 

 

Nawet Napoleona w jakimś starodruku opisywano jako człowieka nikczemnego wzrostu.

Racja, zapomniałem o tym określeniu, biję się w pierś. 

ludzie w życiu zawsze osiągali więcej konsekwentną pracą niż samym talentem :D

Amen. W pełni się zgadzam :D

I ja też nie mam wrodzonego talentu, więc luzik. Trzeba po prostu wypracować własny styl, a później poleci… 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Marcu, nie czynię Ci zarzutu, że wykorzystałeś dowcip. Napisałam tylko, że szort mnie nie rozbawił. Na pocieszenie dodam, że mam dość specyficzne poczucie humoru i niełatwo mnie rozśmieszyć.

 

Będę w takim razie pisał tak długo aż na­zwiesz mnie gra­fo­ma­nem lub prze­czy­tam w końcu że mój tekst ci się spodo­bał heh.

Podoba mi się Twoja deklaracja. ;)

 

W po­przed­nim opo­wia­da­niu zwró­co­no mi uwagę że pi­sze­my słowa spo­lsz­czo­ne. Teraz od­wrot­nie … to jak to jest ? 0_o

A znalazłeś w SJP PWN słowo sote? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć:)

I ja znam dowcip, ale w tej wersji go jeszcze nie słyszałam. Spodobało mi się, że Twój troll jest czytającą postacią i wokół tego zbudowałeś swoją historię oraz, że elfy wcale nie są kryształowego charakteru i same pchają się na rożen. Poza tym gra troll– czytelnik.

Opiekania elfa nie pochwalam, ale że stwór fantastyczny i odwracasz porządek… zniosłam (trochę żartuję, a trochę na poważnie, ale ponieważ też bywam krwożerczo-nieznośna – przeżyłam przyprawy itp), zwłaszcza że nie mogłeś  – tak diametralnie - podmienić trollowi natury;)

Fajny język i pomysł. Są potknięcia, ale początek nazywa się tak, nie bez znaczenia.

Poniżej kilka literówek, które  zauważyłam:

Bo trzeba był wiedzieć że dla trolla czytanie było prawdziwą pasja.

"był" usunęłabym, literówka

Zanosił się nawet z zamiarem napisania własnej książki, lecz brak mu było wiary w własne siły.

w pierwszym zdaniu chyba zmieniłabym na "nosił"

tak by mąż obwiniał żona

literówka

Niedaleko stad znajduje się obozowisko orków.

literówka

Następnie kontynuujesz ekspansje.

literówka

Z literówkami łatwo można sobie poradzić, przez sprawdzenie automatyczne:)

Wydaje mi się, że przydałoby się jeszcze kilka przecinków, ale to wyższa szkoła jazdy, a ja dopiero do młodszej klasy chadzam, wiec reguły niepewne i nie uwewnętrznione wystarczająco;)

pzd srd, a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Marcu drogi, zanim zaczniesz nas zasypywać nowymi opowiadaniami, popraw to, które już umieściłeś na portalu. Już trzy osoby wskazały ci popełnione błędy, zgodziłeś się z ich uwagami, stwierdziłeś, że doceniasz ich pracę i olałeś sprawę. Nie wprowadziłeś poprawek, ani nawet nie zadeklarowałeś, że zrobisz to w jakimś przewidywalnym czasie. W ten sposób nie zyskasz czytelników.

 

Co do treści, dowcipu nie znam i szczerze mówiąc traktowanie istoty myślącej jako posiłku, nawet jeśli kucharzem jest troll, a obiadem – elf, jakoś nie przypadło mi do gustu. Myśli same biegną mi w stronę Hannibala Lectera, a w nim niczego zabawnego nie było. Nie moja bajka.

 

Podoba mi się jednak sam pomysł zrobienia z istoty, powszechnie uważanej za złą i na dodatek głupią, nałogowego czytelnika. No i to:

po raz kolejny odniósł wrażenie że im ciekawsza książka tym częściej mu ktoś przerywa.

Niezłe i jakże prawdziwe. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, zabawne było to, że już dziś mógł robić to, co jest jego ulubionym zajęciem, a tu proponują mu długą ścieżkę, aby nic się nie zmieniło, więc po co? Znam to w wersji korporacyjnej i z bogami.

Z książkami zdecydowanie najfajniejszy element:)

I kurcze, masz rację, w HL nic zabawnego nie było. Jakże trzeba uważać z "przyprawami”.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

A, teraz rozumiem. Zafiksowałam się na posiłku i myślałam, że dowcipy, o których tu mówicie, też idą w tym kierunku. Ale opini o zjadaniu istot myślących bynajmniej nie zmieniam. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Podzielam w kwestii istot żyjących. :) Myślę sobie też,  jakie to trudne – akcja bez  przemocy. Finezja. Szukamy:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Już poprawiam błędy :). Nie chciałem ich ignorować lecz jakoś tak odwlekałem korektę w czasie. Biję się w pierś :) 

Humorystyczny konkurs Finkli wywołał przy okazji jakąś falę "zabawnych" tekstów pozakonkursowych. I muszę stwierdzić, że… niestety. To już trzecia "wesoła" próba na moim dyżurze i kolejny raz nie poczułem się rozbawiony.

Żeby rozśmieszyć czytelnika trzeba naprawdę niezłych umiejętności warsztatowych i dobrego pomysłu. Zaskoczenia, twista, puenty, czegoś, co zaiskrzy na synapsach i wywoła uśmiech. Mam wrażenie, że zdecydowanie łatwiej wywołać gniew czy smutek u czytelnika. A znacznie trudniej przestraszyć go czy rozśmieszyć słowem pisanym.

Naprawdę rzadko kiedy tekst, który ma być śmieszny, rzeczywiście śmieszy. Czasem bawi wyłącznie autora.

Ale najgorszą z możliwych dróg jest chyba ubieranie czyichś dowcipów czy tzw. kawałów w formy "literackie". Nie dość, że zazwyczaj nie bawią takie odgrzewane suchary, bo są zazwyczaj powszechnie znane, to jeszcze wskazują na zupełny brak własnego pomysłu i oryginalności. A to już ciężki zarzut dla Autora, sam przyznasz.

Warsztatowo jest tak sobie. Piszesz jakbyś był gadułą, stąd Twoje zdania napakowane są informacjami, dygresjami, detalami itd. Brzmi to mało literacko, o ile nie jest się mistrzem pióra. A przy tym trochę chaotycznie. Zwłaszcza że masz pewien kłopoty z szykiem zdania. Lub dziwną manierę. No i bardzo słabo z interpunkcją.

Kilka przykładów:

 

Takie zapewnienie przeczytał, przez nieco popalcowane okulary, monumentalnej postury, zielony troll. – szyk tego zdania jest zaiste dziwaczny. Stąd także jego melodyka fałszuje. Przynajmniej dwa jego ostatnie człony można przestawić miejscami dla polepszenia efektu.

 

Zapisane superlatywy widniały na etykiecie, przyklejonej do słoika zakupionego u obwoźnego handlarza.

– zapisane superlatywy nie brzmią zbyt dobrze. Zresztą niepotrzebnie wspominasz, że są zapisane. Poza tym znów rozwijasz proste zdanie dokładając do niego kolejne szczegółowe informacje. Czyli to chyba jednak taka maniera.

 

Przynajmniej w takim przekonaniu tkwił troll, bijący się z myślami czy zjeść elfa bardziej sauté, czy może jednak zaryzykować i obficie posypać go specyfikiem, cieszącym się w pewnych kręgach sporym uznaniem.

– i znów to samo. Twkił w przekonaniu jednocześnie bijąc się z myślami. Zgrzyta to. Zdanie podobnie rozwijane, ostatni człon to dygresja, która przeciąga to zdanie i przesuwa akcenty na zupełnie nieistotne informacje.

 

Był już zmęczony bodaj piątym śmiałkiem tego miesiąca, chcącym rozsławić się na krzywdzie naszego bohatera.

– zmęczony piątym śmiałkiem? Przeczytaj to zdanie na głos i zastanów się, czy wszystko z nim w porządku. Oczywiście nie mogłeś tego skończyć na "tego miesiąca" bo musiałeś koniecznie dorzucić informację, że to śmiałek coś chcący. Jednak chcący rozsławić się na krzywdzie też zgrzyta i warte jest przeczytania na głos…

 

W problemy szpiczastouchego wpędził upór, pewność siebie, a przede wszystkim arogancja.

– znów dziwaczny szyk. Zaczynasz od problemy, które mogłyby być podmiotem, ale sam nie jestem pewien czy naprawdę są. Liczba też chyba nieodpowiednia. Powinno być raczej wpędziły. Poza tym lepiej by pasowało kłopoty niż problemy. Czy nie można tego napisać bez tej maniery? Na przykład: W kłopoty wpędziły szpiczastouchego upór, pewność siebie, a przede wszystkim arogancja.

 

Druga trzecią i dwudziestą też, zwłaszcza że nie trafiały zbyt często, lecz natłok nowych informacji na temat matki trolla, przesądził sprawę.

– pogamatwane, niby wiadomo co chcesz wyrazić z tymi informacjami o matce, niby to jakiś eufemizm, ale wymuszony i naciągany. Samo określenie "natłok nowych informacji na temat matki trolla" jest koślawe i można je rozłożyć na czynniki pierwsze i wskazać liczne słabości.

 

Na niebie nie widniała ani jedna chmurka.

– nie widniała ani jedna chmurka. Hmmm. Nie można prościej i bez tego podwójnego zaprzeczenia?

 

Bo trzeba było wiedzieć że dla trolla czytanie stało się prawdziwą pasją. – Komu trzeba było wiedzieć?

 

Nosił się nawet z zamiarem napisania własnej książki, lecz brak mu było wiary we własne siły.

– a nie lepiej zwyczajnie: brakowało mu?

 

Popołudnie mijało, a mięso dochodziło uwalniając przyjemny zapach rychłego posiłku.

– to rychłego nie jest tutaj na miejscu. Bardziej pasowałoby coś w stylu "zbliżającego się", "nadchodzącego".

 

Był nim chochlik o odstających dużych uszach, czarnych wrednych ślepiach i wzroście niemal tak nikczemnym jak jego wyraz twarzy.

– szyk. Jak wyraz jego twarzy.

 

Zrezygnowany troll opuścił cały czas trzymaną książkę, nie przestając kręcić wcześniejszym, opiekanym intruzem sprzed kilku godzin.

– opuścił cały czas trzymaną książkę nie brzmi zbyt poprawnie. Głównie za sprawą szyku (trzymaną cały czas książkę) i niepotrzebnego zwrotu "cały czas". Potem oczywiście mamy dalszy i niepotrzebny ciąg zdania, nieunikniony w Twojej manierze. A znacznie lepiej byłoby przekazać kolejne informacje (o kręceniu) w nowym zdaniu. Poza tym określenie "intruz sprzed kilku godzin" nie brzmi zbyt dobrze.

 

– Czemu mi to mówisz – przerwał troll opierając głowę o wolną już od książki dłoń.

- Nie mogłeś sobie darować tego "wolną już od książki"? Cierpisz na przymus dopisywania zupełnie niepotrzebnych dopowiedzeń.

Itd. Itd.

Po przeczytaniu spalić monitor.

W miarę pisania kolejnych opowiadań, zacząłem dostrzegać wiele błędów o których wspomniałeś. Część wydaje mi się teraz oczywista. Z niektórymi jednak zgodzić się nie mogę. Piszę od bardzo niedawna i nie spodziewałem się tak wielu baboli z mojej strony. Dzięki za poświęcony czas.

No niestety, mnie też nie porwało. Przede wszystkim kwestia wykonania pozostawia bardzo dużo do życzenia. Konkretne błędy dobitnie pokazali ci już inni komentujący, więc nie będę się na tym skupiał. Poza samymi błędami są jednak jeszcze kwestie dziwnych wyborów dotyczących sposobu prowadzonej narracji, pełnej zwrotów takich jak “nasz bohater postanowił zrelaksować się podczas procesu opiekania eksłucznika” – i o ile eksłucznik jest spoko, to “nasz bohater” psuje czytanie. Do tego używanie “czytelnik” jak zamiennik na “troll” też bardzo mi przeszkadza. No i na sam koniec zarzut, który już padał praktycznie od samego początku – przerabianie na formę literacką starego żartu to po prostu słaby pomysł. Może ujść, jeśli chodzi o wprawkę pisarską, ale nie broni się jako pełnoprawne opowiadanie. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Wygląda na to, że wszystko zostało już powiedziane, więc ograniczę się do typowego stwierdzenia, że trzeba pisać aby nauczyć się pisać, więc pisz dalej :) Dowcipy i anegdotki to dobry impuls do pisania, trzeba tylko pamiętać aby były zalążkiem czegoś większego, aby w odbiorze nie sprowadzić wszystkiego do odwzorowania 1:1 ;) Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny

Przyjemnie mi się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka