- Opowiadanie: Krupica - Dzieci mgieł (poprawione)

Dzieci mgieł (poprawione)

Krót­ka opo­wiast­ka o rów­no­le­głym świe­cie du­cho­wym.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Dzieci mgieł (poprawione)

Ist­nie­ję zie­mia.

Ist­nie­ję niebo.

Ist­nie­ję rów­nież coś po­mię­dzy.

Świat na gra­ni­cy jawy i ułudy.

Gdzie berło dzier­żą duchy,

a nie ten, który wi­nien nimi wła­dać.

Odkąd Król od­szedł, w świa­tach po­mię­dzy za­pa­no­wał chaos.

Nie ma Króla.

Król od­szedł.

Zo­sta­ła pust­ka „

 

 

Bar­na­bę zbu­dził jej wła­sny krzyk. Ze­rwa­ła się do po­zy­cji sie­dzą­cej, ocie­ra­jąc spo­co­ne czoło. Gdy jej oczy przy­wy­kły do ciem­no­ści, wy­ła­pa­ła strze­li­ste kształ­ty po­zba­wio­nych barwy sta­lak­ty­tów i sta­lag­mi­tów. Ze stro­pu ka­pa­ła woda. Kro­ple wpa­da­ły z głu­chym plu­skiem do wody, czy­niąc okrę­gi.

Bar­na­ba po­wsta­ła, czu­jąc jak ener­gia, którą ze­bra­ła pod­czas snu wy­peł­nia jej ducha. Była wy­po­czę­ta. Mogła ru­szać w dal­szą drogę.

Spoj­rza­ła na śpią­ce­go wuja. Błę­kit­na po­stać drga­ła w rytm ucie­ka­ją­ce­go czasu. Jesz­cze chwi­la, a jej wuj bę­dzie zdol­ny do dal­szej wę­drów­ki.

Dziew­czy­na po­de­szła do rwą­ce­go stru­mie­nia i za­mo­czy­ła w nim stopy. Jej duch przy­brał barwę wody. Spoj­rza­ła w swoje od­bi­cie. Białą po­stać, którą wszyst­ko mogło uni­ce­stwić.

Jej oj­ciec od­szedł, zo­sta­wia­jąc świat bez opie­ki. To jego duch utrzy­my­wał ten świat w ry­zach. Był spo­iwem po­ko­ju. Bez niego Po­mię­dzy tra­ci­ło zmy­sły.

Znik­nął tak, jakby nigdy nie ist­niał. Bar­na­ba czę­sto my­śla­ła, że za­bra­ła go Mgła. Tak jak za­bra­ła jej Dzia­da. Jed­ne­go dnia opo­wia­dał jej o dzie­jach tego świa­ta, a ko­lej­ne­go wpa­try­wa­ła się w pusty tron.

– Ojcze? – za­py­ta­ła wten­czas, jed­nak jej głos za­gi­nął w prze­strze­ni. Czar­ni ob­le­ga­li zamek. Chcie­li spa­lić jej ducha.

Była Onim. Oni nie znali swych płci. Kwiat pa­pro­ci dawał du­chom je­ste­stwo, jed­nak jej nie zdą­żył. Czar­ni od­da­li Pa­proć ogniu. Świa­do­mość za­koń­czy­ła swój żywot.

Jak duch bez płci, mógł­by rzą­dzić po­mię­dzy?

Spoj­rza­ła na swe palce, które na­le­ża­ły do ko­bie­ty. Po­mię­dzy samo dla niej wy­bra­ło. Na­zwa­ło ją ko­bie­tą. Nie­zdol­ną, by utrzy­mać wła­dzę.

Mu­sie­li ucie­kać. Wraz z wujem i służ­bą. W stro­nę Wid­mo­wych Gór, miej­sca spo­czyn­ku przod­ków.

Z dala od Kró­le­stwa służ­ba sła­bła i za­bie­ra­ła ich Mgła. Każdy wschód Sza­re­go Słoń­ca po­zba­wiał ist­nie­nia jed­ne­go z nich, aż w końcu po­zo­sta­ła tylko dwój­ka, Bar­na­ba i jej wuj, do­wód­ca stra­ży – Mi­ka­el.

Razem wzy­wa­li Śmierć, by za­bie­ra­ła cier­pią­ce duchy służ­by. Po­wło­ki czer­nia­ły i kur­czy­ły się, wy­dzie­la­jąc przy tym nie­przy­jem­ny za­pach. Bar­na­ba wraz z wujem od­sy­ła­li je do za­świa­tów.

Odkąd ode­sła­li ostat­nie­go mi­nę­ło pięć wscho­dów Sza­re­go Słoń­ca.

Od ścian od­bi­ja­ło się echo gło­sów umar­łych. Po wieki uwię­zio­nych w ścia­nach za­po­mnia­nej ja­ski­ni. Dziew­czy­na nie wiele zdo­ła­ła do­wie­dzieć się o swych przod­kach. Wie­dzia­ła, że od­da­wa­li dusze ogniu. Temu ich duchy były uwię­zio­ne w Po­mię­dzy.

Ro­zej­rza­ła się po wnę­trzu ja­ski­ni, upew­nia­jąc się, że żaden z Czar­nych nie zdo­łał wpaść na ich ślad. Po odej­ściu Króla, było ich coraz wię­cej. Czerń miała in­ten­syw­niej­szą barwę niż biel. Duchy bez spo­iwa, któ­rym był jej oj­ciec pod­da­wa­ły się złu. Czerń za­bie­ra­ła im świa­do­mość.

Po­de­szła do swo­je­go wuja.

– Wuju Mi­ka­elu – po­wie­dzia­ła, ku­ca­jąc przed błę­kit­ną po­sta­cią, która re­ge­ne­ro­wa­ła swoje siły ży­cio­we – Mi­ka­elu, zbudź się. Mu­si­my ru­szać.

Duch otwo­rzyw­szy oczy wy­buch­nął ja­skra­wym świa­tłem, które wy­peł­ni­ło prze­strzeń.

Były do­wód­ca stra­ży po­wstał i po­pa­trzył na swoją krew­ną z góry.

– Mia­łem sen – szep­nął – Śni­łem o świe­cie ską­pa­nym we krwi.

– Krwi? – po­wtó­rzy­ła – Czym jest krew, wuju?

Mi­ka­el nie od­po­wie­dział od razu.

– To cier­pie­nie ducha, dziec­ko. Pie­kło.

Bar­na­ba spoj­rza­ła w stro­nę wyj­ścia z ja­ski­ni. Przez wąski otwór nie do­sta­wał się nawet pro­mień Sza­re­go Słoń­ca.

– Spraw­dza­łaś czy nie było tu Czar­nych?

Bar­na­ba po­tak­nę­ła. Szare Słoń­ce już wze­szło. Nie mogli tra­cić czasu.

– Mogą na nas cze­kać – po­wie­dział Mi­ka­el – Do­pie­ro, gdy prze­kro­czy­my Prze­łęcz, bę­dzie­my bez­piecz­ni.

To był ich cel. Prze­do­stać się przez Prze­łęcz, by do­trzeć do Pierw­sze­go Mostu. Za nim roz­cią­ga­ły się Nie­zna­ne Świa­ty. Świa­ty nie­zba­da­ne. Ten kto miał od­wa­gę się tam za­pu­ścić, prze­pa­dał bez śladu.

Pnąc się wąską ścież­ką, wy­do­sta­li się na ze­wnątrz.

Mgli­sty świat, świat Dzie­ci Mgieł wi­dzia­ny ze szczy­tu góry, fa­lo­wał. Po­ła­cie lasów igla­stych wy­peł­nia­ły wzgó­rza i do­li­ny. Białe ptaki przy­sia­da­ły na ich ko­ro­nach zwia­stu­jąc świt. Szare Słoń­ce le­ni­wie bu­dzi­ło nie­wy­raź­ny świat do życia. Świat po­zba­wio­ny barw.

Król od­cho­dząc za­brał ze sobą ko­lo­ry. Je­dy­nie jego bli­scy, nadal świe­ci­li jasno.

– Przej­dzie­my przez do­li­nę – po­wie­dział Mi­ka­el, spo­glą­da­jąc na roz­cią­ga­ją­cy się przed nimi kra­jo­braz – Czar­ni lę­ka­ją się lasów.

Bar­na­ba skie­ro­wa­ła swe oczy na po­łu­dnie. Tam z gli­nia­nych chat wy­do­sta­wał się czar­ny dym. Nie­świa­do­me ist­nie­nia duchy nie wzy­wa­ły śmier­ci, gdy ktoś umie­rał. Od­da­wa­ły po­wło­ki ognio­wi. Jak Pra­daw­ni.

Bar­na­ba wzdry­gnę­ła się. Duchy znisz­czo­ne w ogniu nigdy nie od­naj­dy­wa­ły spo­ko­ju.

Mi­ka­el do­strze­ga­jąc ano­ma­lię w aurze bra­ta­ni­cy, po­dą­żył za jej wzro­kiem, a jego usta wy­gię­ły się w gry­ma­sie obrzy­dze­nia.

– Nie patrz tam – na­ka­zał – Nie patrz na stra­ceń­ców, Bar­na­bo.

Ru­szy­li w dół zbo­cza. Ostre ka­mie­nie ka­le­czy­ły ich bose stopy, a wy­so­kie chwa­sty ra­ni­ły po­wło­ki.

Nikt już nie dbał o zie­mię.

Nikt już nie dbał o sie­bie.

We­szli do do­li­ny po­ro­śnię­tej lasem, gdzie ciem­ne ko­ro­ny drzew nie po­zwa­la­ły prze­bić się pro­mie­niom Sza­re­go Słoń­ca.

Bar­na­ba usły­sza­ła sze­lest. Za­trzy­ma­ła się.

– To ptaki – uspo­ko­ił ją Mi­ka­el.

Nie były to jed­nak ptaki.

Ko­ro­ny drzew po­ru­szy­ły się. Usły­sze­li trzask pę­ka­ją­cej ga­łę­zi.

Na­sta­ła cisza.

Mi­ka­el spoj­rzał na bra­ta­ni­cę. Dłoń za­ci­snął w pięść. Był gotów do przy­wo­ła­nia broni.

Za nimi roz­legł się głu­chy trzask.

– Pad­nij!

Bar­na­ba padła. Nad głową śmi­gnę­ły czar­ne kształ­ty, a w uszach za­brzmiał trud­ny do znie­sie­nia śmiech. Mi­ka­el we­zwał Har­mo­nię, włócz­nię, która od­sy­ła­ła duchy w Próż­nię.

– Stań za mną!- krzyk­nął do bra­ta­ni­cy.

Dwie czar­ne po­sta­ci, wy­lą­do­wa­ły przed nimi szcze­rząc zęby w krwio­żer­czym uśmie­chu. Ra­do­wa­ły się, iż zna­leź­li ostat­nich krew­nych Króla. Bar­na­ba od­wró­ci­ła od nich wzrok. Ema­no­wa­li złem tak wiel­kim, iż w jej umy­śle za­le­gła cięż­kość.

Mi­ka­el ru­szył do walki, od­sy­ła­jąc duchy ku wiecz­ne­mu cier­pie­niu. Nie miały szans z wy­szko­lo­nym wo­jow­ni­kiem. Wy­star­czy­ło, że ciął dwa razy, a urwa­ny krzyk Czar­nych odbił się echem od sta­rych drzew.

– Może być ich wię­cej.– po­wie­dział, gdy reszt­ki czar­ne­go pyłu osia­da­ły na błot­ni­stym pod­ło­żu.

– Mu­si­my ru­szać, Bar­na­bo. Dzi­siaj nie zmru­ży­my oka.

 

*

Mi­nę­ło czter­na­ście wscho­dów Sza­re­go Słoń­ca, nim dwój­ka róż­no­barw­nych du­chów opu­ści­ła Do­li­ny.

Bar­na­ba ukry­ła ich aury, gdy we­szli na Wzgó­rza. Nie mogli dać się do­strzec. Mu­sie­li prze­mknąć nie­zau­wa­że­ni. Mu­sie­li opu­ścić Po­mię­dzy, nim Czar­ni za­le­ją je swym splu­ga­wie­niem.

Po­ko­na­li Prze­łęcz. Do­tar­li do Pierw­sze­go Mostu, wy­bu­do­wa­ne­go przez dzia­da Bar­na­by. Pod mo­stem pły­nę­ła lawa, zaś kra­ina, która była po dru­giej stro­nie była kra­iną ja­ło­wą, ubra­ną w ni­cość.

– Czar­ni tu nie przyj­dą.– po­wie­dział Mi­ka­el.

– Do lasu przy­szli, choć lę­ka­ją się drzew – za­uwa­ży­ła Bar­na­ba.

Mi­ka­el po­krę­cił głową.

– Strach mogą stłu­mić, jed­nak Śmier­ci nie oszu­ka­ją. Zginą tu. Ich duchy nie wy­trzy­ma­ją pre­sji.

Prze­kro­czy­li most, wstę­pu­jąc na suchą zie­mię. Licz­ne wul­ka­ny wy­rzu­ca­ły ogrom­ne masy lawy. Smugi czar­nych dymów wy­do­sta­ją­ce się z kra­te­rów za­sła­nia­ły niebo.

Bar­na­ba zbli­ży­ła się do wuja, a ten po­czuł jej strach.

– Dziew­czy­no, uspo­kój myśli. Ta zie­mia pożre cię, jeśli stra­cisz kon­tro­lę. Panuj nad sobą.

Bar­na­ba do­strze­gła wą­skie kształ­ty, które prze­mie­rza­ły Mgłę w po­szu­ki­wa­niu nie­szczę­śni­ków, któ­rzy od­wa­ży­li za­pu­ścić się na te zie­mię.

– To wy­glą­da jak przed­sio­nek Pie­kła – po­wie­dział Mi­ka­el spo­glą­da­jąc na zbłą­ka­ne duchy, które dry­fo­wa­ły w prze­strze­ni. Obi­ja­ły się o sie­bie, wyły. Bar­na­ba po­now­nie po­czu­ła strach.

– Dokąd za­pro­wa­dzi nas ta droga, wuju?

Męż­czy­zna po­krę­cił głową. Nie wie­dział. Na­praw­dę nie wie­dział. Nie było jed­nak innej drogi wyj­ścia. Z Po­mię­dzy można było wy­do­stać się po­ko­nu­jąc mosty. Pierw­szy i Drugi. Z Kra­iny Zza Pierw­sze­go Mostu nikt jesz­cze nie wró­cił.

Mi­ka­el wspo­mniał swego pod­wład­ne­go, zwia­dow­cę Stra­ży, który za­pu­ścił się w te re­jo­ny w po­szu­ki­wa­niu Od­po­wie­dzi Na Wszyst­kie Py­ta­nia.

Spoj­rzał na bra­ta­ni­cę. Lękał się o nią. Była je­dy­ną po­zo­sta­ło­ścią po Królu. Jego śla­dem.

Chwy­cił ją za rękę.

– Chodź. Przej­dzie­my to razem.

Ja­ło­wą Zie­mią wę­dro­wa­li trzy­dzie­ści wscho­dów Sza­re­go Słoń­ca. Sy­pia­li na zmia­nę, w oba­wie, że sucha, cien­ka war­stwa ziemi roz­stą­pi się pod nimi, gdy nie będą czu­wa­li.

Im dalej od Kró­le­stwa się znaj­do­wa­li tym więk­szą udrę­kę czuli.

Błą­dzą­ce duchy krą­ży­ły wokół nich jak ptaki szy­ku­ją­ce się na łów, cze­ka­jąc na ich po­tknię­cie.

Jed­nak Mi­ka­el strzegł aury bra­ta­ni­cy. Gdy tylko czuła strach, okry­wał ją ra­mie­niem. Gdy ogar­nia­ło ją zwąt­pie­nie, gła­dził ją po gło­wie.

Była mło­dym du­chem. Byle co mogło po­zba­wić ją ist­nie­nia.

Bar­na­ba tym­cza­sem przy­glą­da­ła się nie­spo­koj­nym du­szom. Czuła od nich wszyst­ko, co ne­ga­tyw­ne. Zu­peł­nie jakby duchy te zgi­nę­ły w ka­tu­szach. Prze­pa­dły w od­mę­tach czasu, a świat o nich za­po­mniał.

Sły­sza­ła ich głosy. Bła­ga­ły ją o coś. Pro­si­ły. Na chwi­lę chcia­ły stać się nią.

Po­trzą­snę­ła głową, czu­jąc jak czar­na nić wcho­dzi do jej głowy. Mi­ka­el czu­jąc nie­bez­pie­czeń­stwo wy­buch­nął ja­skra­wym świa­tłem, prze­ga­nia­jąc nie­pro­szo­ne­go go­ścia.

To był od­ruch. Tylko Król po­tra­fił kon­tro­lo­wać wła­sne świa­tło. Tylko on po­znał Ta­jem­ni­cę. Mi­ka­el przy­kuc­nął przy swej bra­ta­ni­cy.

-Wuju, od­pocz­nij­my – po­wie­dzia­ła.

Mi­ka­el nie mógł jej od­mó­wić. Przy­sta­nę­li pod su­chym, po­ła­ma­nym drze­wem. Zie­mia za­drża­ła. Wul­kan nie­opo­dal wy­pluł lawę.

– Lękam się o ojca, wuju – przy­zna­ła Bar­na­ba– Bar­dzo się o niego boję. Dla­cze­go nas zo­sta­wił? Dla­cze­go nic mi nie po­wie­dział?

– Nie wiem, dziec­ko. Nikt nie wie, co nim kie­ro­wa­ło.

Księż­nicz­ka świa­ta Po­mię­dzy po­czu­ła nagły przy­pływ mrozu. Spoj­rza­ła w stro­nę daw­ne­go domu. To stam­tąd do­cho­dził ten dziw­ny wiatr. Czar­ni roz­prze­strze­nia­li się jak ro­bac­two.

– Nie mo­że­my tam wró­cić, Mi­ka­elu.– szep­nę­ła. Pod­nio­sła głowę, by spoj­rzeć na wuja. Jego aura drża­ła.– Jeśli wró­ci­my, uni­ce­stwią nas.

Mi­ka­el spró­bo­wał ogar­nąć wzro­kiem otwar­ty teren, który zda­wał się nie mieć końca. Co było tam dalej? Czy ja­ło­wa zie­mia miała się kie­dyś skoń­czyć? Jak długo Bar­na­ba zdoła bro­nić się przed zbłą­ka­ny­mi du­sza­mi?

Nie wie­dział. Mi­ka­el po­czuł zwąt­pie­nie. Czar­na nić wpię­ła się w jego umysł jak pi­jaw­ka. Mi­ka­el ze­sztyw­niał.

Bar­na­ba wi­dząc jak zbłą­ka­ny duch pró­bu­ję prze­jąć ist­nie­nie jej wuja za­czę­ła krzy­czeć.

Tę­czo­we świa­tło roz­ja­śni­ło na mo­ment ja­ło­we zie­mię. Blask, jaki za­czął bić od Bar­na­by sto­pił po­stać, która pró­bo­wa­ła za­brać jej wuja.

Po chwi­li wszyst­ko zga­sło. Księż­nicz­ka upa­dła na zie­mię.

Jej wuj, gdy tylko od­zy­skał świa­do­mość przy­padł do swej bra­ta­ni­cy pró­bu­jąc stłu­mić go­rą­co, jakie od niej biło. Świa­tło ojca nadal się w niej ko­tło­wa­ło. Kto wie? Może pew­ne­go dnia miała stać się po­tęż­niej­sza od Króla.

– Bar­na­bo. Zbudź się, pro­szę.

Dziew­czy­na otwo­rzy­ła oczy, gdy zimny duch Mi­ka­ela ostu­dził jej duszę.

– Wi­dzia­łem most. Je­ste­śmy bli­sko.

– Drugi most – wy­szep­ta­ła Bar­na­ba ro­zej­rzaw­szy się. Spoj­rza­ła na zmar­twio­ną twarz Mi­ka­ela.– Co się stało, wuju? Czy skrzyw­dzi­łam cię?

Mi­ka­el po­krę­cił głową.

– Nie. Ura­to­wa­łaś mi życie.

Mi­ka­el po­wstał i wy­cią­gnął ku niej dłoń.

– Ru­szaj­my.

Do­tar­li do Dru­gie­go Mostu. Mostu, który łą­czył świa­ty.

– Co jest tam dalej? – za­py­ta­ła Bar­na­ba pa­trząc nie­pew­nie w prze­strzeń ską­pa­ną we mgle.

– Śmierć – od­parł Mi­ka­el – Jed­nak śmierć tutaj by­ła­by o wiele do­tkliw­sza – Wziął głę­bo­ki wdech – Nikt jesz­cze nie prze­trwał w Nie­zna­nych Świa­tach.

– Spójrz wuju – Bar­na­ba ukuc­nę­ła, wska­zu­jąc na ja­rzą­ce się fio­le­to­we pasma ducha – To ślady ducha ojca.

Mi­ka­el przyj­rzał się zna­le­zi­sku. Dziew­czy­na miała rację. Ślady na­le­ża­ły do Króla. Tylko Król ja­rzył się fio­le­tem. Ko­lo­rem bo­sko­ści. Mi­ka­el spoj­rzał w gęstą mgłę, nie będąc pew­nym, co kie­ro­wa­ło jego bra­tem, gdy zde­cy­do­wał się prze­kro­czyć most.

– Dla­cze­go tam po­szedł? – za­py­ta­ła, czu­jąc żal i smu­tek.

– Nie wiem, dziec­ko – mó­wiąc to chwy­cił ją za rękę – Nie pusz­czaj mnie.

Za­bra­ła ich Mgła.

 

*

Bar­na­ba otwo­rzy­ła oczy. Nie­ru­cho­my, pusty wzrok wle­pi­ła w biały sufit, który zda­wał się być ma­te­rial­nym two­rem. Nie­przy­jem­ny, wy­so­ki dźwięk bęb­nił w jej uszach. Czuła cięż­kość.

Spoj­rza­ła w bok, wprost w błę­kit­ne oczy męż­czy­zny, któ­re­go duch po­kry­ty był cie­le­sną po­wło­ką. Od razu roz­po­zna­ła swego wuja. Jed­nak dla­cze­go? Dla­cze­go za­mknię­ty był w ma­te­rii?

– Wuju! – chcia­ła krzyk­nąć, jed­nak głos uwiązł jej w gar­dle. Czuła ude­rze­nia w swo­jej klat­ce pier­sio­wej. W ży­łach krą­żył dziw­ny płyn. Kon­sy­sten­cją po­dob­ny wo­dzie.

– Spo­koj­nie, moja mała, spo­koj­nie.

Mówił, dziw­nym nie­po­dob­nym do swo­je­go gło­sem. Gło­sem ni­skim, wy­pra­nym z wszel­kiej na­dziei.

– Nie mów. Nie myśl. Nie ru­szaj się – Ukrył twarz w dło­niach. Bar­na­ba do­strze­gła na nich błę­kit­ne nici, które zda­wa­ły skła­dać się na wzór ga­łę­zi.

– Dla­cze­go? Gdzie je­ste­śmy, wuju? Dla­cze­go tak mi cięż­ko? – Bar­na­ba chcia­ła wy­rwać się z tej pa­skud­nej, ma­te­rial­nej po­wło­ki, jed­nak nie znała na to spo­so­bu.

Męż­czy­zna do­tknął jej dłoni, a ta po­czu­ła dreszcz w ze­tknię­ciu z nie­zna­ną jej wcze­śniej struk­tu­rą.

– Pa­mię­tasz jak py­ta­łaś czym jest krew? – wspo­mniał ła­mią­cym się gło­sem – Je­ste­śmy w świe­cie, z któ­re­go krew po­cho­dzi – Urwał po czym pod­szedł do tworu, przez który można było oglą­dać to, co na ze­wnątrz. Bar­na­ba spoj­rza­ła na dachy sza­rych bu­dyn­ków – Mu­sisz po­czuć ten świat. Ina­czej zgi­niesz.

Mi­ka­el otwo­rzył okno, a umysł księż­nicz­ki omal nie eks­plo­do­wał, gdy wlało się w niego całe zło, cier­pie­nie i go­rycz, które za­ist­nia­ły w tym świe­cie.

I krew. Ten świat pła­kał krwią.

– Je­ste­śmy na Ziemi – po­wie­dział cicho.

Krzyk Bar­na­by sły­chać było nawet w Po­mię­dzy.

Koniec

Komentarze

Zgrabna historia, choć trochę “nieociosana”. Brakuje opisów – świata, bohaterów, zdarzeń. Po rozwinięciu na pewno lepiej bym ocenił tę historię, dostrzegam potencjał ;)

 

Kilka wynotowanych uwag:

 

Barnabę zbudził jej własny krzyk

Barnaba to imię męskie.

 

Ona i służba zmuszeni byli uciec w stronę Widmowych Gór, miejscu spoczynku powłok przodków.

Miejsca, uciec w stronę miejsca.

 

aż w końcu pozostali tylko dwójka

Pozostała tylko dwójka.

 

Barnabę zemdliło, gdy poczuła ciężkość jaką duchy te miały w sobie.

Co poczuła?

 

Dziewczyna miała rację. Ślady należały do Króla.

A skąd to wiadomo, po czym poznali?

 

 

 

 

Che mi sento di morir

Dzięki za uwagi;) Dopiero się rozkręcam po dość długiej przerwie ;) W wolnej chwili naniosę poprawki. Skoro twierdzisz, że ma potencjał, może pewnego dnia je bardziej rozwinę.

PS: Celowo sfeminizowałam imię “Barnaba”.

Pzdr.

 

Tekst przegadany. Zdecydowanie za długi jak na niedużą ilość treści. Jest tu jakiś pomysł, jest nawet trochę klimatu, ale nie ma tu nic, co przyciągnęłoby uwagę czytelnika na dłużej. Fabuła bardzo statyczna, postacie niezbyt interesujące, opisy w porządku, ale nie dość dobre, by samodzielnie uciągnąć tekst. Gdyby opisy podziemnego świata były bardziej wybujałe, bardziej fantastyczne, gdyby ten świat był ciekawszy, bardziej odmienny od tego, co znamy, mogłoby to wypaść nieźle. Ale obecnie… Nie bardzo.

Finałowy twist nie zaskoczył. Nie jest zły, ale ciągniesz go nieco zbyt długo, co psuje efekt. No i ciężko uwierzyć, że po piekle z jego bezmiarem cierpienia nasz świat jest aż taki straszny. No ale to sprawa do dyskusji.

Interpunkcja i zapis okropne.

Barnabę zbudził jej własny krzyk. Zerwała się do pozycji siedzącej, przecierając spocone czoło.

Barnaba to chyba męskie imię? Tak czy inaczej za często powtarzasz to imię. Czoło raczej ocieramy niż przecieramy.

Gdy jej oczy zdołały przywyknąć

Może nie błąd, ale nie pasuje mi. Sugeruje, że oczy mierzyły się z jakimś wyzwaniem podczas przywykania, podczas gdy jest to naturalny proces adaptacji. 

Ze stropu jaskini sączyła się woda, a jej krople roztrzaskiwały się głuchym echem o kamienne podłoże.

“A jej” zastąpiłbym “której”. “Krople roztrzaskujące się echem” nie leżą mi z co najmniej trzech powodów. 

Barnaba powstała[,] rozciągając ścierpnięte mięśnie.

Nienawidziła świata Pomiędzy, odkąd tylko otworzyła oczy.

Znaczy… od kilku sekund? 

o jego powłoka utrzymywała ten świat w ryzach. Bez niego świat opanowało bezprawie.

Barnaba była wówczas „Onim”, duchem bez płci,który czekał na swą kolej. Nie była zdolna by przejąć władzę po ojcu.

Jeżeli chodzi ci o japońskie oni, to czemu w cudzysłowie? Na jaką kolej czekał duch, bo tego nie łapię? Po “zdolna” przecinek, przed “który” spacja.

Ona i służba zmuszeni byli uciec w stronę Widmowych Gór, miejscu spoczynku powłok przodków

Jeżeli w stronę to miejsca, nie miejscu.

Duch[,] otworzywszy oczy[,] wybuchnął jaskrawym światłem

Były dowódca straży, powstał patrząc na swoją krewną z góry.

Przecinek po powstał, nie po straży. Poza tym trudno jednocześnie powstawać i równocześnie patrzeć z góry – chyba, że jest się wyższym od drugiej osoby już na siedząco.

Wsparł się dłońmi o boki[.]

Nienaturalne.

– Miałem sen.– przyznał.– Śniłem o świecie skąpanym we krwi.

Po “sen” bez kropki. Po obu kropkach spacja. Powtarzasz ten błąd też później. Zapoznaj się z poprawnym zapisem dialogów. No i w zasadzie czemu “przyznał”?

– Krwi?– powtórzyła.[ ]

– To posoka ducha, dziecko.

Nie wie czym jest krew, ale wie, czym jest posoka?

Miała być chłopcem, jednak gdy jej duch nabrał kształtu okazała się być kobietą. Pierwszą w linii.

Dlatego ma męskie imię? Jeżeli tak, to niby ok, ale w zasadzie po co?

– Sprawdzałaś[,] czy nie było tu Czarnych?

Szare Słońce zdołało już wzejść.

To samo, co wcześniej z oczami – dlaczego “zdołało”, jaki opór musiało pokonać?

Jakikolwiek śmiałek, który miał odwagę się tam zapuścić, nigdy nie wracał.

Teoretycznie poprawne, ale niezgrabne.

Białe ptaki przysiadały na ich koronach[,] zwiastując nadejście świtu.

Jedynie jego bliscy, nadal świecili jasno.

Bez przecinka.

Duchy zniszczone w ogniu, nigdy nie odnajdywały spokoju

J.w.

Ruszyli w dół góry.

Niby wiadomo, o co chodzi, ale brzmi to jakoś komicznie. W dół zbocza lub po prostu w dół.

Dwie czarne postaci, wylądowały przed nimi

Bez przecinka.

szczerząc zęby w krwiożerczym uśmiechu .

Bez spacji przed kropką.

Radowali się, iż znaleźli ostatnich krewnych Króla.

Jeżeli postacie, to radowały się.

Barnabę zemdliło, gdy poczuła ciężkość[,] jaką duchy te miały w sobie.

Nie mieli szans z wyszkolonym wojownikiem.

Jeśli duchy, to nie miały.

gdy resztki czarnego pyłu, osiadały na błotnistym podłożu.

Bez przecinka.

Pod mostem płynęła lawa, zaś kraina, która miała ich powitać była krainą jałową, ubraną w nicość.

Przecinek po “powitać”. Moim zdaniem niepotrzebnie komplikujesz prosty komunikat. “Kraina po drugiej stronie była jałowa, ubrana w nicość” jest prostsze, a niesie to samo znaczenie.

– Strach mogą stłamsić,

Stłamsić? Strach się tłumi. 

Przekroczyli most, wkraczając na ziemię suchą, usianą w wulkany, gdzie Szare Słońce nie miało dojścia.

Paskudna składnia, “usianą wulkanami”, przekroczyli i wkraczając to powtórzenie, prawdopodobniejsze jest też, że słońce nie miało dostępu niż dojścia, chyba że w tej krainie słońce chodzi.

Dziewczyno[,] uspokój myśli.

które przemierzały Mgłę w poszukiwaniu nieszczęśników.

To zdanie prosi się o jakieś dopełnienie – nieszczęśników do pożarcia czy coś w ten deseń. W obecnej formie równie dobrze mogą ich poszukiwać, żeby zaoferować im kubek kakao i wskazówki, jak wrócić do domu.

Z Krainy Zza Pierwszego Mostu, nikt jeszcze nie wrócił.

Bez przecinka.

Mikael wspomniał swego podwładnego, zwiadowcę Straży, który zapuścił się w te rejony w poszukiwaniu Odpowiedzi Na Wszystkie Pytania.

Mikael nigdy go już więcej nie widział.

Już dwukrotnie było wspomniane, że nikt stamtąd nie wrócił, więc po co ta wzmianka?

Lękał się o jej istnienie. Była jedyną pozostałością po jego bracie.

Jego śladem.

Chwycił za rękę.

cienka warstwa ziemi pod nimi, rozstąpi się, gdy nie będą czuwali.

Bez przecinka. “Rozstąpi się pod nimi” brzmiałoby naturalniej. Skoro rozstąpi się cienka warstwa, to chyba nie tak źle?

Wulkany wyrzucały z siebie ogromne połacie lawy. Błądzące duchy krążyły wokół nich jak ptaki szykujące się na łów, czekając na ich potknięcie.

Krążyły wokół połaci? Bo tak sugeruje to zdanie. Ale czy połacie mogą się potknąć? 

Gdy tylko czuła strach[,] okrywał ją ramieniem. Gdy ogarniało ją zwątpienie[,] gładził ją po głowie.

Byle co mogło pozbawić jej istnienia.

Ją.

Zupełnie jakby duchy te zginęły w katuszach Przepadły w odmętach czasu, a świat o nich zapomniał.

Po katuszach brakuje chyba kropki.

wybuchnął jaskrawym światłem[,] przeganiając nieproszonego gościa.

powiedziała wpatrując się w jego oczy.

Może to tylko ja, ale to wpatrywanie się w oczy zmienia tę scenę w coś z taniego romansu.

Choć, Mikael stronił od tego pomysłu, nie mógł odmówić jej odpoczynku.

Stronił od pomysłu?

Stąd nie było już nawet widać Szarego Słońca.

Podobno w całej krainie za mostem go nie widać?

Pogrążeni byli w złowrogim mroku.

Czy w okolicy nie było jakichś połaci lawy?

Nikt nie wie[,] co nim kierowało.

Księżniczka świata Pomiędzy, poczuła nagły przypływ mrozu.

Bez przecinka.

Spojrzała w stronę miejsca, z którego przyszła.

Nienaturalne.

Blask[,] jaki zaczął bić od Barnaby[,] stopił postać, która próbowała zabrać jej wuja.

Za moment wszystko zgasło.

Po chwili. Za moment może się dopiero coś stać w przyszłości.

Jej wuj, gdy tylko odzyskał świadomość[,] przypadł do swej bratanicy, próbując stłumić gorąco[,] jakie od niej biło.

Światło ojca, nadal od niej biło. Kto wie.

Bez przecinka. Po pytaniu pytajnik.

Widziałem most, gdy dałaś światło.

Dałaś światło? 

niepewnie w odległą sień

Sień?

Most ginął w jej intensywności

Most ginął w intensywności sieni?

Jednak śmierć tutaj byłaby o wiele bardziej dotkliwsza.

Bardziej dotkliwa lub po prostu dotkliwsza. 

nie będąc pewnym[,] co kierowało

Jednak, dlaczego?

Bez przecinka.

Mówił, dziwnym niepodobnym głosem do swego.

“…niepodobnym do swojego głosem”.

Nie ruszaj się.– ukrył twarz w dłoniach.

Ukrył z wielkiej.

Musisz to poczuć, teraz inaczej zginiesz.

Nie mam pojęcia, co chciałaś tu powiedzieć.

całe zło, cierpienie i gorycz, która zaistniała w tym świecie.

Które.

 

Barnaba i wuj idą i idą, od czasu do czasu zmienia się sceneria ich wędrówki, ale nie zmienia to faktu, że wszystko to opisujesz w sposób niezwykle monotonny i dość męczący, by nie rzec, nudny.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia – mnóstwo błędów i usterek, źle zapisane dialogi i zlekceważona interpunkcja sprawiły, że lektury nie mogę uznać za satysfakcjonującą. :(

 

Ist­nie­ję Zie­mia.

Ist­nie­ję Niebo.

Ist­nie­ję rów­nież coś po­mię­dzy. –> Literówki.

 

Ze stro­pu ja­ski­ni są­czy­ła się woda, a jej kro­ple roz­trza­ski­wa­ły się głu­chym echem o ka­mien­ne pod­ło­że. –> Skoro woda sączyła się, to nie było słychać jak roztrzaskują się pojedyncze krople, a raczej słyszalny był odgłos strużki wody spadającej z wysokości.

Za SJP PWN: sączyć się  1. «płynąć małym strumieniem»

Może miało być: Ze stro­pu ja­ski­ni kapała woda, a jej kro­ple z pluskiem spadały na ka­mien­ne pod­ło­że.

 

To jego po­wło­ka utrzy­my­wa­ła ten świat w ry­zach. –> Jaka powłoka?

 

Bar­na­ba była wów­czas „Onim”, du­chem bez płci,który cze­kał na swą kolej. Nie była zdol­na by prze­jąć wła­dzę po ojcu. Ona i służ­ba zmu­sze­ni byli uciec… –> Lekka byłoza. Brak spacji po drugim przecinku.

 

by za­bie­ra­ła cier­pią­ce duchy Służ­by. –> Dlaczego wielka litera? Wcześniej o służbie pisałaś małą literą.

 

Po­wło­ki czer­nia­ły i kur­czy­ły się, wy­dzie­la­jąc przy tym nie­przy­jem­ny za­pach. Bar­na­ba wraz z wujem od­sy­ła­li ich do za­świa­tów. –> Piszesz o powłokach, a te są rodzaju żeńskiego, wiec: …od­sy­ła­li je do za­świa­tów.

 

– Wuju Mi­ka­elu– po­wie­dzia­ła, ku­ca­jąc przed błę­kit­ną po­sta­cią, która re­ge­ne­ro­wa­ła swoje siły ży­cio­we.– Mi­ka­elu, zbudź się. Mu­si­my ru­szać. –> Brak spacji po wypowiedzi, brak spacji po didaskaliach. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Wsparł się dłoń­mi o boki –> Brak kropki na końcu zdania.

Winno być: Wsparł się dłoń­mi pod boki. Lub: Oparł dłonie o boki.

 

Ja­ki­kol­wiek śmia­łek, który miał od­wa­gę się tam za­pu­ścić, nigdy nie wra­cał. –> Raczej: Żaden śmia­łek, który miał od­wa­gę się tam za­pu­ścić, nigdy nie wra­cał.

 

Wąską ścież­ką, pnącą się ku górze wy­do­sta­li się na ze­wnątrz. –> Masło maślane; czy można piąć się ku dołowi?

Proponuję: Pnąc się wąską ścieżką, wy­do­sta­li się na ze­wnątrz.

 

w rytm za­ta­cza­ją­ce­go okrę­gi nieba. –> W jaki sposób niebo zatacza rytmiczne okręgi?

 

Bar­na­ba skie­ro­wa­ła swe oczy na po­łu­dnie. –> Czy nie wystarczy: Bar­na­ba spojrzała na po­łu­dnie.

 

Od­da­wa­ły po­wło­ki ogniu. –> Od­da­wa­ły po­wło­ki ogniowi.

 

Mi­ka­el spoj­rzał na swą bra­ta­ni­cę. –> Zbędny zaimek. Wiemy, czyją bratanicą jest Barnaba.

 

Nad jej głową śmi­gnę­ły czar­ne kształ­ty, a w jej uszach… –> Czy zaimki są konieczne?

 

Mi­ka­el we­zwał Har­mo­nię, włócz­nię, która od­sy­ła­ła duchy w Próż­nię.

Stań za mną!- krzyk­nął, osła­nia­jąc ją wła­snym cia­łem. –> Czy dobrze rozumiem, że Mikael krzyknął do włóczni i osłonił ją własnym ciałem?

Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Prze­kro­czy­li most, wkra­cza­jąc na zie­mię suchą… –> Brzmi to fatalnie.

Proponuję: Prze­kro­czy­li most, wstępując na zie­mię suchą

 

Bar­na­ba zbli­ży­ła się do wuja, a ten po­czuł od niej strach. –> Raczej: Bar­na­ba zbli­ży­ła się do wuja, a ten po­czuł jej strach.

 

Gdzie za­pro­wa­dzi nas ta droga, wuju? –> Dokąd za­pro­wa­dzi nas ta droga, wuju?

 

Spoj­rzał na swą bra­ta­ni­cę. –> Zbędny zaimek.

 

Była je­dy­ną po­zo­sta­ło­ścią po jego bra­cie. –> Zbędny zaimek.

 

Wul­ka­ny wy­rzu­ca­ły z sie­bie ogrom­ne po­ła­cie lawy. –> Obawiam się, że wulkany nie mogły wyrzucać połaci lawy.

Za SJP PWN: połać «duża część jakiejś przestrzeni»

Proponuję: Wul­ka­ny wy­rzu­ca­ły z sie­bie ogrom­ne masy lawy.

 

Spoj­rza­ła w stro­nę miej­sca, z któ­re­go przy­szła. –> Raczej: Spoj­rza­ła w stro­nę, z któ­re­j przy­szła

 

czar­na nić pró­bu­ję prze­jąc jego ducha. –> Literówki.

 

całe zło, cier­pie­niego­rycz, która za­ist­nia­ła w tym świe­cie. –> Piszesz o trzech czynnikach, więc: …całe zło, cier­pie­nie i go­rycz, które za­ist­nia­ły w tym świe­cie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Barnabę zbudził jej własny krzyk. Zerwała się do pozycji siedzącej, przecierając spocone czoło.

Gdy jej oczy zdołały przywyknąć do ciemności, wyłapała strzeliste kształty pozbawionych barwy stalaktytów i stalagmitów.

Ze stropu jaskini sączyła się woda, a jej krople roztrzaskiwały się głuchym echem o kamienne podłoże.

Zapisałbym to jako jeden akapit. Wszystkie trzy zdania odnoszą się do przebudzenia i miejsca akcji. Poza tym kiepsko wygląda, gdy każde zdanie jest oddzielnym akapitem.

 

Taki bardzo obrazkowy ten tekst. Buduje to jakiś nastrój, ale jednocześnie niewiele się dzieje. Większość opisów niczemu nie służy, nie popycha akcji dalej, po prostu jest. Przez to opowiadanie, choć krótkie, dłużyło mi się.

Dziękuję za pomoc.

Wasza krytyka jest budująca. Nawet bym nie pomyślała, że zacznę tu zgłębiać arkana pisania.

 

W wolnym czasie poprawię.

Co prawda fabuły nie zmienię, jednak może “lżej” będzie się czytało.

 

Pzdr;)

 

Nawet bym nie pomyślała, że zacznę tu zgłębiać arkana pisania.

Krupico, skoro nie zgłębiłaś ich wcześniej, to – jeśli masz zamiar pisać – najwyższa pora, aby to uczynić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Masz rację pani Regulatorzy. Najwyższy czas.

Link do zapisów dialogów, bardzo mi pomógł.

Krótko, zwięźle i na temat.

Miło mi, że mogłam pomóc. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo fajnie budujesz klimat opisami. Jednak brakuje tła, które pozwoliłoby umiejscowić je w całym świecie, jaki tworzysz. W efekcie, kiedy już opadną emocje, niewiele zostaje w pamięci. Mało też się dzieje, nie generujesz napięcia, więc gdy już ktoś nasyci się opisami, pozostaje mu już tylko monotonia.

Chwytaj też przydatne linki. Pomogą szlifować teksty:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za linki! ;)

Hmmm. Przeczytałam do pierwszych gwiazdek i nie wciągnęło. Bardzo mi przeszkadzała zwichrowana interpunkcja. Źle się czyta, jeśli nad wieloma zdaniami trzeba się zastanawiać, bo chyba miały oznaczać coś innego, niż wyszło.

Babska logika rządzi!

Nie czyta się zbyt dobrze :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka