- Opowiadanie: tsole - Zielona misja

Zielona misja

Opowiadanie było publikowane w zbiorku autorskim “Muzyka Sfer Niebieskich”, W drodze, 2009

Jest lato, to coś lżej­sze­go i a pro­pos... :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Zielona misja

Stan alar­mu sy­gna­li­zo­wa­ły de­tek­to­ry Hy­dro­po­nii Czwar­tej. Cis-su­uso­wi, wy­rwa­ne­mu z bło­gie­go stanu Sje­sty, z tru­dem udało się sku­pić na tyle, by włą­czyć prze­kaź­ni­ki te­le­ki­ne­tycz­ne. Po­zor­nie mar­twa dotąd Sonda Po­go­to­wia prze­mie­rza­ją­ca w swym pa­tro­lo­wym locie bez­miar ko­smicz­nej pust­ki po­czę­ła się oży­wiać. Po­tęż­ne ta­le­rze anten hy­dro­po­nicz­nych spo­koj­nie pe­ne­tru­ją­cych swoje sek­to­ry jęły zwol­na sunąć w kie­run­ku wska­za­nym przez Czwar­tą.

Cis-su­us wzmoc­nił na­miar. Tem­pe­ra­tu­ra w ka­bi­nie rosła. To pro­mien­ni­ki de­tek­to­rów sy­gna­li­zo­wa­ły stan za­gro­że­nia.

„Trze­ba zbu­dzić Aag-avę” – po­my­ślał. – „Po­ziom prze­kra­cza już stan kry­tycz­ny. W końcu re­gu­la­mi­ny…”

Tak. Ale re­gu­la­mi­ny, to jedno, a Aag-ava to dru­gie. Nie od dziś pra­co­wa­li razem w Służ­bie Po­go­to­wia Ko­smicz­ne­go Ochro­ny Planta Sa­piens, więc do­brze wie­dział, że wy­ry­wa­nie Aag-avy ze Sje­sty pod­czas lotu pa­tro­lo­we­go nie na­le­ży do naj­więk­szych przy­jem­no­ści. Jak to się dzia­ło, że wszel­kie alar­my miały miej­sce pod­czas jego, Cis-su­usa, wach­ty?

„W końcu on tu jest sze­fem” – po­my­ślał z re­zy­gna­cją, emi­tu­jąc rów­no­cze­śnie od­po­wied­nie sy­gna­ły.

Tam­ten po­ru­szył się. Cis-su­usa ogar­nę­ła fali wście­kło­ści i obrzy­dze­nia – nie­omyl­ny znak, że Aag-ava budzi się.

„Zaraz się za­cznie” – po­my­ślał.

– Co jest – do­tar­ło do niego nie­wy­raź­ne, le­d­wie uświa­do­mio­ne py­ta­nie.

„Alarm w Czwar­tej” – po­my­ślał w od­po­wie­dzi.

– Pytam, co jest, u cho­le­ry, że mu­sia­łeś mnie bu­dzić?! – Aag-ava miał ten rzad­ki ta­lent szyb­kie­go przej­ścia ze stanu Sje­sty do peł­nej spraw­no­ści in­te­lek­tu­al­nej. Cóż, kiedy emi­to­wał przy tym tak po­tęż­ne fale wście­kło­ści, że le­piej było wów­czas znaj­do­wać się da­le­ko. To ma­rze­nie Cis-su­us mu­siał jed­nak jesz­cze trosz­kę odło­żyć.

– Po­ziom od dawna prze­kra­cza kry­tycz­ny…

– Kry­tycz­ny, kry­tycz­ny – prze­drzeź­niał Aag-ava – pierw­szy raz je­steś w pa­tro­lu, zie­lo­ny bał­wa­nie? Ile razy już prze­kra­czał i co?

– Ale re­gu­la­min…

– Wiesz gdzie mam re­gu­la­min? Smar­kacz! Żeby ci li­ście po­wy­krę­ca…

Aag-ava prze­rwał. Cią­gle zrzę­dząc, nie prze­sta­wał jed­nak pil­nie śle­dzić wska­zań czuj­ni­ków.

– Ana­li­za­to­ry w sze­reg – ryk­nął.

Cis-su­us ode­tchnął. Skoń­czy­ło się. Wpraw­nym im­pul­sem wpro­wa­dził w obieg apa­ra­tu­rę.

– Widmo, prę­dzej! – nie­cier­pli­wił się Aag-ava – Teraz po­rów­naw­cze!

Cis-su­us zro­zu­miał, czemu tam­ten tak nagle dał mu spo­kój. Spra­wa jest po­waż­na, jeśli tak do­świad­czo­ny pilot jak Aag-ava chce po­rów­nać widmo sy­gna­łu za­gro­że­nia tam­tych z ana­lo­gicz­nym wid­mem ge­ne­ro­wa­nym przez osob­ni­ki na­szej spo­łecz­no­ści. Trwa­li przez mo­ment w mil­cze­niu i sku­pie­niu. Cis-su­us, nie mając do­stę­pu do widm i czu­jąc pod­nie­ce­nie dowódcy, de­ner­wo­wał się coraz bar­dziej. Wresz­cie Aag-ava skoń­czył.

– Szyb­ka qu­asi-fo­to­no­wa z bazą – za­żą­dał.

– Jest łącz­ność – po­twier­dził Cis-su­us.

– Nada­waj. Sonda Pa­tro­lo­wa BAC-1 do Bazy. Sy­gna­ły za­gro­że­nia, sek­tor SA, sto­pień siedemnasty, am­pli­tu­da dwieście dziesięć, widmo typ G2, zgod­ność dziewięćdziesiąt cztery. Pro­szę o ze­zwo­le­nie na wy­ko­na­nie akcji. Od­biór.

Cis-su­usowi wszystkie włoski stanęły na liściach z emocji. Taki po­ziom zgod­no­ści! W hi­sto­rii lotów pa­tro­lo­wych było wiele alar­mów, ale chyba raz tylko za­ob­ser­wo­wa­no zgod­ność typów wid­mo­wych sy­gna­łów za­gro­że­nia z wła­sny­mi, co nie­chyb­nie zna­czy­ło, że po­cho­dzą one od ga­tun­ku planta sa­piens. Wów­czas skoń­czy­ło się na akcji. Spóź­nio­nej, nie­ste­ty.

– Baza do Sondy Pa­tro­lo­wej BX-1. Ze­zwa­lam na lot zwia­dow­czy z kon­tak­tem bez­po­śred­nim. De­cy­zję od­no­śnie prze­pro­wa­dze­nia akcji do­wód­ca pa­tro­lu po­dej­mie na miej­scu. Ko­niec.

– Ge­ne­ra­to­ry trans­lo­ka­cji w po­go­to­wie – Aag-ava wy­da­wał się być zu­peł­nie spo­koj­ny – Wej­ście w nad­prze­strzeń we­dług pro­ce­du­ry pią­tej.

Pra­co­wa­li chwi­lę w mil­cze­niu. Do­kład­ny na­miar kie­run­ku, od­le­głość… Układ żół­te­go karła klasy G IV. Nie­mi­ły szok, jak zwy­kle przy wej­ściu w nad­prze­strzeń. Teraz zo­sta­ło już tylko cze­kać. Aag-ava po­grą­żył się w pół­czu­wa­niu. Cis-su­us po­dzi­wiał go. Sam nie mógł zmu­sić się do re­ak­ty­wi­za­cji, był zbyt pod­nie­co­ny. W końcu akcja nie zda­rza się w każ­dym locie pa­tro­lo­wym. Jako przed­sta­wi­ciel rasy, która po­sia­da­ła tak bo­le­sne do­świad­cze­nie, nie mógł spo­koj­nie my­śleć o tra­ge­dii tam­tych.

Życie plantaro­zum­ne. Prze­mie­rzy­li całą nie­mal Ga­lak­ty­kę w po­szu­ki­wa­niu Braci w Ro­zu­mie. Nic. Wszę­dzie te nie­na­wist­ne, żar­łocz­ne hordy bar­ba­rzyń­ców po­że­ra­ją­cych wszyst­ko, co jest prze­siąk­nię­te ową boską zdol­no­ścią fo­to­syn­te­zy. A także sie­bie na­wza­jem.

Po pierw­szych lo­tach po­pa­dli w roz­pacz. Czy to moż­li­we, że wo­ko­ło nie ma przy­ja­ciół? Na pla­ne­tach oko­licz­nych ukła­dów ob­ser­wo­wa­li z bez­sil­ną wście­kło­ścią, jak ich bra­ciom nie da­wa­no szan­sy na roz­wój. Jak znie­wa­la­no na plan­ta­cjach, jak bez­czesz­czo­no, uży­wa­jąc za stra­wę dla wszyst­ko­żer­nych, które też w końcu zja­da­no. Nie, Wszech­świat sta­now­czo nie był dobry, jak po­cząt­ko­wo są­dzi­li. Skoro po­sia­da­ją­ca cu­dow­ną moc prze­mia­ny ato­mów w mi­ster­ne łań­cusz­ki mo­le­kuł ma­te­rii or­ga­nicz­nej flora prze­gry­wa walkę o byt, jest nie­wo­lo­na i nisz­czo­na przez żar­łocz­nych bar­ba­rzyń­ców… Nie tak miał wy­glą­dać świat.

Z wolna doj­rze­wa­ła w nich świa­do­mość wła­sne­go po­słan­nic­twa. Ich celu i sensu. Nie darmo wy­gra­li u sie­bie walkę o byt. Ich życie, nie spla­mio­ne nigdy za­bój­stwem i ka­ni­ba­li­zmem, naj­czyst­sze, na­je­tycz­niej­sze z moż­li­wych MUSI zwy­cię­żyć! I zwy­cię­ży. Za ich spra­wą. Co praw­da, są za słabi, by wydać walkę całej fau­nie Wszech­świa­ta. Ale stwo­rzyć sku­tecz­ną ochro­nę nowo wy­klu­wa­ją­ce­mu się, zatem bez­bron­ne­mu jesz­cze życiu planta­ro­zum­ne­mu, uczy­nić, by było ich wię­cej, by potem zadać dru­zgo­cą­cy cios – to za­da­nie le­ża­ło w re­al­nym za­się­gu ich moż­li­wo­ści. Więc od setek lat pa­tro­le pro­wa­dzą­ce na­słuch w za­kre­sach fal qu­asi-fo­to­no­wych z upo­rem prze­mie­rza­ły pust­kę ko­smicz­ną. Lecz sku­tek – jak dotąd – był mier­ny.

Cis-su­us aż się skrzy­wił. Wyj­ście z pod­prze­strze­ni. Byli na miej­scu. Ocza­ro­wa­ni śle­dzi­li cu­dow­ne zja­wi­sko. Nie­wie­le było ta­kich pla­net we Wszech­świe­cie. Po­tęż­na opa­li­zu­ją­ca kro­pla oce­anu w de­li­kat­nej koł­der­ce at­mos­fe­ry ła­ta­na brą­zo­wy­mi pla­ma­mi lądów, na­kra­pia­na bia­łym pu­chem chmur uno­si­ła się w obcej, zim­nej prze­strze­ni.

Pierw­szy otrzą­snął się Aag-ava.

– Na­miar. Sprzę­że­nie z au­to­pi­lo­tem. Ani­hi­la­to­ry w po­go­to­wiu.

Au­to­pi­lot pro­wa­dził nie­omyl­nie, jak chart na po­lo­wa­niu, od­naj­du­jąc zna­jo­mą wiąz­kę qu­asi-fo­to­no­wych fal za­gro­że­nia, któ­rej na­tę­że­nie rosło z chwi­li na chwi­lę. Prze­szli przez górne war­stwy at­mos­fe­ry. Jej skład do­wo­dził ist­nie­nia flory. Duża za­war­tość tlenu, który ro­śli­ny pra­co­wi­cie pro­du­ko­wa­ły, naj­czę­ściej na swoją zgubę, nie­ste­ty – jest on bo­wiem zna­ko­mi­tą po­żyw­ką dla więk­szo­ści ga­tun­ków obrzy­dli­wej fauny. Do­strze­ga­li już nie­zwy­kłej szpe­to­ty bu­dow­le – to nie­chyb­nie sie­dli­ska ro­zum­nej rasy zwie­rząt. Jak wszę­dzie, tak i tutaj Żar­łocz­ni zdo­mi­no­wa­li pla­ne­tę…

Wy­lą­do­wa­li wśród gęsto ple­nią­cej się ro­ślin­no­ści. Opo­dal, na roz­le­głej łące, rol­nik kosił trawę.

Koniec

Komentarze

Zabawne. I pomysłowe w grze konwencjami SF, zwłaszcza w pierwszej części (brzmiało mi jak pastisz miliona filmów nawet częściej niż powieści). Muszę przyznać, że w sumie jednak chętniej bym poczytała dalej. Jak wyglądało spotkanie przedstawicieli Floro Sapiens z naszą paskudnie traktującą rośliny cywilizacją? Co nam zrobili (zasłużenie zresztą)? Jak wygląda ludzko-roślinny Pierwszy Kontakt? Fakt, że chciałabym więcej chyba jasno sugeruje, że tekst jest udany.

Łacinniczka we mnie podpowiada, że planta sapiens byłaby lepsza niż floro, ale to oczywiście absolutny drobiazg kompletnie nieznaczący dla tekstu. W zdaniu “zabójstwem i. kanibalizmem” zbędna kropka do zlikwidowania. 

Oraz, klik do biblioteki.

ninedin.home.blog

Dziękuję bardzo za wizytę i miły komentarz. Widzę, że z Ciebie takie “ciekawskie jajo” :) Niestety ode mnie nie dowiesz się

Jak wygląda ludzko-roślinny Pierwszy Kontakt

bo to w założeniu miała być taka lekko humorystyczna miniaturka, do której zainspirował mnie przed laty mój nieżyjący już Przyjaciel Piotr. On właśnie jest autorem tego suspensu w ostatnim zdaniu.

A gdyby puścić wodze wyobraźni i opisać ów pierwszy kontakt wg tsole? Z pewnością wyszedłby jakiś horror na miarą Dnia Tryfidów!

Skoro jesteś łacinniczką to chyba niebiosa mi Ciebie zsyłają. Poszukuję speca od tego języka, który przetłumaczy mi poprawnie zwrot “Człowiek totalitarny”. Homo totalitaris? totalitarus? czy jeszcze jakoś inaczej?

Powiadasz zatem że planta lepsza? Mogę skorzystać i zmienić|?

Dziękuję też za klika i serdeczności załączam!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Pewnie, że bierz i zmieniaj! Flora była rzymską boginią konkretnie kwiatów (i mamy ją jako symbol roślin chyba głównie dlatego, że ładnie współbrzmi z fauną), planta z kolei oznacza każdą roślinę :).

Co do totalitarnego, to użyłabym totalitaris – to nie jest słowo klasyczne, tylko latynizm utworzony od terminu średniowiecznego (konkretniej od przysłówka totaliter, “całkowicie”), ale chyba najlepiej pasuje do znaczenia. Homo totalitaris wobec tego będzie OK :)

 

Pierwszy Kontakt a la “Dzień tryfidów” byłby całkiem ciekawy, IMHO :)

ninedin.home.blog

Super, bardzo dziękuję “Na czuja” też stawiałem na totalitaris, ale pewności nie miałem.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Kolejny świetny tekst, tsole. Jeszcze kilka takich i będziesz miał fanklub. ;) 

Pod względem technicznym tekst jak dla mnie ok (nie jestem znawcą, ale nic nie rzuciło mi się w oczy).

Świetny pomysł na nowy, zielony gatunek szukający miejsca pozbawionego wszystkożerców. Świetne wstawki naukowe. 

 

“Wszędzie te nienawistne, żarłoczne hordy barbarzyńców pożerających wszystko, co jest przesiąknięte ową boską zdolnością fotosyntezy.” → boska zdolność fotosyntezy, na pewno zapamiętam!

 

“Potężna opalizująca kropla oceanu w delikatnej kołderce atmosfery łatana brązowymi plamami lądów, nakrapiana białym puchem chmur unosiła się w obcej, zimnej przestrzeni.” → piękny opis.

 

Oczywiście, lecę nominować. 

Dzięki Saro, lejesz miód na moje serce, miło mi bardzo :)

Pozdrawiam cieplut.. no, nie wiem… i tak źle i tak niedobrze, no to pozdrawiam z całego serca!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Tsole – jestem pełna podziwu. Triolety, sci-fi na wysokim poziomie, a pod moim tekstem napisałeś, że umiesz też pisać o muzyce… I pewnie potrafisz pisać o wszystkim, ale tego sci-fi najbardziej Ci zazdroszczę :) Bardzo dobry tekst oparty na ciekawym pomyśle. Ode mnie zasłużony kliczek i życzę miłego wieczoru.

Dobre. Nieco egzaltowane (jak dla mnie, miejscami), ale dobre. Malutka uwaga – od kiedy plata sapiensi się… pocą?;). Antropomorfizacja w tym miescu gryzie się z przekazem;). Pozdr.

Katia72: Bardzo dziękuję za miłe słowa i za klik, rozpieszczasz mnie :) O wszystkim to raczej nie umiem pisać, ale jestem melomanem, więc od czasu do czasu motyw związany z muzyką musi się pojawić (to opowiadanie, o którym wspomniałem ma tytuł “Muzyka Sfer Niebieskich”).

W podziękowaniu, specjalnie dla Ciebie przemycam tu wiersz Et incarnatus est (I począł się) inspirowany arią z Mszy c-moll V.A. Mozarta pod tym tytułem, a także książką Erica-Emmanuela Schmitta „Moje życie z Mozartem”

 

Oto czas w którym rodzi się boska muzyka.

Nie będzie słów nużących, lecz jedynie tchnienie.

Dźwięk czysty i natchniony wznosi się, umyka

ku sklepieniu katedry radosnym promieniem.

 

Oto śpiew adoracji, celebracja życia.

Niepowtarzalny, kusi każdą parafrazą,

wdzięcznie wypełnia przestrzeń, odurza, zachwyca,

bo czym są wokalizy jeśli nie ekstazą?

 

Oto czas spowolnienia, zawieszenia frazy.

Giną granice głosów żwawo żeglujących

po nieskończonych łukach melodii bez skazy,

w gęstwinie ornamentów jak wśród dzikich pnączy.

 

Oto czas transpozycji. Trwa zauroczenie.

To już nie wokaliza, ale powiew, który

swym tak uroczo prostym harmonijnym brzmieniem

jak na skrzydłach wynosi umysły nad chmury.

 

Oto czas absolutu. Wobec tych uniesień

tracą wagę tak słowa, jak też ich znaczenia.

Geniusz z nogami w błocie, lecz z głową w niebiesiech

celebruje tajemny boski cud istnienia.

 

Teraz możesz na YT wyszukać i wysłuchać tę arię, by sprawdzić inspirację od źródła :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Dobre, ciekawy pomysł. Fajne imiona.

Dlaczego rolnik kosił trawę, a nie zboże? :D Taki żarcik.

"– Nadawaj. Sonda Patrolowa BAC-1 do Bazy. Sygnały zagrożenia, sektor SA, stopień 17, amplituda 210, widmo typ G2, zgodność 94. Proszę o zezwolenie na wykonanie akcji. Odbiór."

Skoro wrzuciłeś treść notki w dialog, to cyfry słownie.

Żeby było jak jest, daj to do narracj.

 

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Rybaku, dzięki za wizytę i miłe słowa. Więc powiadasz, że rośliny się nie pocą? Polemizowałbym, ale nasz bohater nazywa się Cissus, który na potliwość jest rzeczywiście dość odporny. Lecz taki sam zarzut można postawić w kwestii myślenia – tu antropomorfizacja jest jeszcze większa! Lecz to przecież fantastyka, w dodatku z przymrużeniem oka. A jeśli już zgodzimy się, że są myślące, świadome, ergo podlegają stresowi i mogą tak odereagowywać. :)

Pozdrawiam wzajemnie!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Mytrix, dzięki, miło że wpadłeś. I czytałeś uważnie; nie wszyscy skojarzyli te imiona :)

Wiesz, jak pisałem, to myślałem co powinien kosić ten rolnik. Brałem pod uwagę pszenicę, ale doszedłem do wniosku, że to przecież rośliny uprawne, zatem zniewolone. Stąd wolałem przypisać rozum tym, które rosną na wolności.

Problem z tym zapisem liczb mam większy niż by się mogło wydawać. W zamyśle bohaterowie nie rozmawiają tylko przekazują sobie informacje telepatycznie. Więc nie wiem, czy trzeba słownie. Nic to, chyba wpadnie tu Reg, bo jest w kolejce to mi z właściwą sobie starannością problem rozwiąże :)

Miłego (rześkiego) wieczoru! :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

To zrób zapis telepatii w cudzysłowie!

Półpauza sugeruje dialog, temu zapomniałem, że to telepatia. Przy wykorzystaniu półpauz obstawałbym jednak za zapisem słownym ;-) Ale niech się wypowiedzą bieglejsi ode mmie!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zabawny pomysł i niezłe wykonanie sprawiły, że lektura Zielonej misji okazała się przyjemnością. Niestety, po lekturze pozostał dylemat – co jeść… jak żyć…? ;)

 

jak besz­czesz­czo­no, uży­wa­jąc za stra­wę… –> …jak bez­czesz­czo­no, uży­wa­jąc za stra­wę

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tsole, no nie wiem, można to przecież było ująć lepiej (bardziej "roślinnie"), np: " poczułem, jak oblały mnie zimne żywice", albo:"zżywicowało mi korę z nerwów"… Wiem, że lubisz postawić na swoim, ale tym razem racji nie masz, jak mniemam;). Pozdr.

Reg: Miło mi, że lektura tego tekstu sprawiła Ci przyjemność, to znaczy że spełniła swoje zadanie.

co jeść… jak żyć…? ;)

Tu rzeczywiście mamy dylemat. Ponoć zakochani potrafią żyć samą miłością, to może po prostu zakochać się? :)

Dzięki za uwagę językową; szczerze mówiąc liczyłem na więcej )jak łapanka to łapanka), ale rozumiem – upały…

 

Rybak: A ja myślę, że ja mam rację i Ty masz rację, ale to Twoja racja ma rację :) Rzeczywiście mogłem się bardziej przyłożyć, Twoje propozycje uświadomiły mi, że chyba zbyt cherlawą wyobraźnię uruchomiłem…

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Tsole – pięknie dziękuję za piękny wiersz :) Nie dość, że pięknie napisany to czuć w nim, że czujesz muzykę :) Jeszcze raz dziękuję i życzę wszystkiego dobrego.

Ponoć za­ko­cha­ni po­tra­fią żyć samą mi­ło­ścią, to może po pro­stu za­ko­chać się? :)

Marna rada, Tsole. Moje uczucie kwitnie ustawicznie i karmię się nim od ponad półwiecza. ;)

 

Dzięki za uwagę językową; szczerze mówiąc liczyłem na więcej )jak łapanka to łapanka), ale rozumiem – upały…

To nie upał. Staram się nie powtarzać uwag innych. O zapisie fragmentu: – Nadawaj. Sonda Patrolowa BAC-1 do Bazy. Sygnały zagrożenia, sektor SA, stopień 17, amplituda 210, widmo typ G2, zgodność 94. – wypowiedział się już Mytrix, a ponieważ podzielam jego zdanie,  że liczby w dialogach winny być zapisane słownie, nie widziałam powodu, by mówić o tym jeszcze raz, zwłaszcza że telepatii w tym zdaniu nie widać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Moje uczucie kwitnie ustawicznie i karmię się nim od ponad półwiecza. ;)

Jak widać, wiesz jak żyć. No to czego chcieć więcej?

liczby w dialogach winny być zapisane słownie

Tyle, że nie wiadomo, czy taka sama reguła obowiązuje w cywilizacji flororozumnej :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Tyle, że nie wiadomo, czy taka sama reguła obowiązuje w cywilizacji flororozumnej :)

A czy opowiadanie napisał osobnik florozumny, czy w sposób obowiązujący w cywilizacji florozumnych, czy opublikował je na stronie przeznaczonej dla flororozumych, czy opowiadanie czytają flororozumni?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pisał homo sapiens, który chciał swoim pobratymcom jak najwierniej przedstawić pewne aspekty (w tym gramatyczno-językowe) cywilizacji flororozumnej, z którą spotkał się w młodości, pasąc krowy :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Domyślam się, że Homo sapiens tłumaczył z języka flororozumnych i dlatego tekst jest taki, jaki jest i taki pozostanie, bo przetłumaczony jest wiernie, więc piękny nie będzie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dla flororozumnych będzie piękny dla homo sapiens raczej nie :) Pamiętam taką scenę z “Planety małp”: George Taylor (białas, Charlton Heston) chce pocalować dr Zira (małpa, Kim Hunter); ona pozwala z pewnym oporem, mówiąc z zażenowaniem “ależ ty jesteś brzydki” :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

A pocalować to jak poćwiartować, tyle że nie na czworo, a na kawałki o długości jednego cala? ;>

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Pamiętam taką scenę z “Planety małp”: George Taylor (białas, Charlton Heston) chce pocalować dr Zira (małpa, Kim Hunter); ona pozwala z pewnym oporem, mówiąc z zażenowaniem “ależ ty jesteś brzydki” :)

Z tego co pamiętam, to dr Zira chyba powiedziała tak Taylorowi, kiedy ten się ogolił. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

laugh

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Sprawdziłem i jednak dobrze pamiętałem, oto fragment napisów:

 

01:45:05,597 --> 01:45:10,853

Pani doktor, chciałbym

pocałować panią na do widzenia.

 

989

01:45:16,567 --> 01:45:18,402

Dobrze, ale

 

990

01:45:18,569 --> 01:45:22,239

jesteś tak okropnie brzydki.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

W trosce o poziom zrozumienia tekstu przez “żarłocznych barbarzyńców” zmieniłem cyfry na litery :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Istotnie, dr Zira mówi to przy pożegnaniu, ale Taylor jest wtedy gładko ogolony.

 

edycja.

Kiedy pierwszy raz zobaczyła go ogolonego, stwierdziła że wygląda mniej inteligentnie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pamiętałem, że cóś było z goleniem, ale nie pamiętałem co. Rzeczywiście jest tak, jak mówisz:

 

793

01:30:26,593 --> 01:30:29,805

No i? Podoba ci się?

 

794

01:30:34,601 --> 01:30:36,436

Po co to zrobiłeś?

Zeskrobałeś swój zarost?

 

795

01:30:36,603 --> 01:30:40,399

W moim świecie tylko dzieciaki

w twoim wieku nosiły brody.

 

796

01:30:40,566 --> 01:30:41,400

Brody?

 

797

01:30:41,567 --> 01:30:45,070

Moda mnie nie interesuje.

 

798

01:30:45,571 --> 01:30:48,407

Jakoś to sprawia…

 

799

01:30:48,574 --> 01:30:52,411

że wyglądasz mniej inteligentnie.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

No niestety nie porwało. Wprawdzie nie ma już tak specjalistycznego słownictwa, jak w twoich poprzednich opowiadaniach, ale niestety to też jakoś szczególnie nie przykuło mojej uwagi. Kawałek lotu jakichś pozaziemskich form życia bez, przynajmniej w moim odczuciu, solidnej puenty.

Dziękuję.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

No proszę, jak na zawołanie… Bo widzisz, przeczytałam Fideinę i już miałam ci w komentarzu zarzucić, że monotematyczny jesteś, bo wciąż tylko te nadludzkie siły w człowieku odkrywasz, a ty nagle najpierw wiersze piszesz, a potem roślinki bohaterami opowiadania czynisz. ;)

Podobało mi się spojrzenie na ssaki z punktu widzenia rozumnych roślin. Ciekawy pomysł. Jak zwykle dobrze napisane. Niezłe imona im wymyśliłeś.

Mogłabym się czepiać, bo czym te roślinki obserwowały, skoro ócz nie mają, albo czym statek kosmiczny zbudowały, przy braku rączek, ale czytało mi się na tyle dobrze, że mi to nie przeszkadzało.

Bardzo chętnie bym się dowiedziała, jaki los zgotowały nam rozumne roślinki. Szkoda, że urwałeś, zanim to wyjaśniłeś.

Klik. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Wreszcie doczekałem się Ciebie w moich fantastycznych włościach. Dziękuję i wzruszenie objawiam!

To, że się doczepiasz ani mnie dziwi ani denerwuje, bo już wiem, że “ten typ tak ma”. :) Skoro jednak interesuje Cię

czym te roślinki obserwowały, skoro ócz nie mają, albo czym statek kosmiczny zbudowały, przy braku rączek,

to powiem tak: napisałem szorcik, w którym przedstawiam ledwie epizod z życia flororozumnych. Gdyby to była powieść, z pewnością opisałbym skrupulatnie całą historię powstania tej roślinnej rasy tak, jak mi ją jej przedstawiciele wyłożyli. A więc nie tylko oczami (ócz się córo, ócz się!) świat postrzegamy, wszak rośliny dzięki fotosyntezie żyją to i wrażliwość na światło mieć muszą. Co do ich aktywności technologicznej: cała opiera się na efekcie odkrytym w naszym gatunku przez Jeffreya a opisanego w Fideinie, którą wspominasz. Wolą i wiarą świat daje się zmieniać i tę jego cechę flororozumni opanowali do perfekcji :) Wiem wiem, nie lubisz tych ciemnogrodzkich zabobonów, ale chyba słyszałaś, że nawet w tej “nienawistnej, żarłocznej hordzie barbarzyńców pożerających wszystko, co jest przesiąknięte ową boską zdolnością fotosyntezy” są osobniki co łamią siłą woli łyżeczki wcale rąk do tego nie używając :)

jaki los zgotowały nam rozumne roślinki

Tu muszę odesłać do Johna Wyndhama i Jego powieści Dzień tryfidów (ubiegł mnie skubaniec)

Serdeczności za wizytę i klika :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Ooo, Cis-suus i Aag-ava, pięknie nazwałeś fotosyntezowych! Podobało mi się, i ich charaktery, i cywilizacja, i akcja oraz widok naszej błękitnej planetki:)

Żałowałam, kiedy się skończyło. Ciekawe jak jest, na tej ichniej planetce?:)

“Dzień Tryfidów” czytałam, “wieloryby” ulegają zapomnieniu;) i tak przebicia są najgorsze;)

 

Nie wiem, czy wystarczająco punktów do biblioteki (dawno nie było uzupełnione), więc na wszelki wypadek też zapodam.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki Asylum, miło, że się podobało i że się o mnie troszczysz! Pozdrówka serdeczne!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Bardzo zgrabna i zabawna to miniaturka. Znów (nawiązuję do "Fidelii") pachnie latami osiemdziesiątymi, tym razem ze względu dekoracje i przerysowany, ironiczno – ekologiczny przekaz. Nie mogę powiedzieć, że rzecz jakoś zaskoczyła, bo gdy tylko okazało się (dość szybko), że bohaterowie to rośliny, nabrałem pewności do czego to wszystko zmierza. Ale bawiłem się przednio.

Parę drobnych uwag:

Wyrwanemu z błogiego stanu Sjesty Cis-suusowi z trudem udało się skupić na tyle, by włączyć przekaźniki telekinetyczne.

Właściwie wszystko w porządku, ale przez dłuższą chwilę wydawalo mi się, że gość nazywa się Sjesty Cis-suus :-) 

Jak to się działo, że wszelkie alarmy miały miejsce podczas jego, Cis-suusa wachty?

Tutaj chyba trzeba Cis-suusa z obu stron oddzielić przecinkami. 

– Co jest – dotarło do niego niewyraźne(+,) ledwie uświadomione pytanie.

Cóż, kiedy emitował przy tym tak potężne fale wściekłości, że lepiej było wówczas znajdować się z daleka.

Nie wiem, czy "z daleka" jest tu okej. Ja bym dał po prostu "znajdować się daleko". 

Sprawa jest poważna, jeśli tak doświadczony pilot jak Aag-ava chce porównać widmo sygnału zagrożenia tamtych z analogicznym widmem generowanym przez osobniki naszej społeczności. Trwali przez moment w milczeniu i skupieniu. Cis-suus, nie mając dostępu do widm i czując podniecenie tamtego, denerwował się coraz bardziej.

To nie jest rażące powtórzenie, ale pierwsze "tamtych" odnosi się do obcej cywilizacji, a drugie "tamtego" do pilota, w związku z czym musiałem przeczytać zdanie dwa razy, żeby się w tych "tamtych" połapać :-) 

Skoro posiadająca cudowną moc przemiany atomów w misterne łańcuszki molekuł materii organicznej flora przegrywa walkę o byt, jest niewolona i niszczona(-,) przez żarłocznych barbarzyńców…

Ich życie, nie splamione nigdy zabójstwem i kanibalizmem, najczystsze, najetyczniejsze z możliwych

Polemizowałbym ;-) No ale światopogląd Cis-suusa został zapewne ukształtowany przez wieki oficjalnej propagandy :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dziękuję bardzo za opinię i słuszne interpunkcyjno-stylistyczne uwagi! Już poprawiam :)

Rzeczywiście, również ten szorcik z ubiegłego wieku jest (choć chyba już z lat 90., lecz pewności nie mam, a pamięć… cóż, kiedyś miałem… :)

Ich życie, nie splamione nigdy zabójstwem i kanibalizmem,

Ktoś kiedyś skomentował to uwagą “a rosiczka to pies?” :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Słucham “Sekretne życie drzew” (audiobook) – niesamowite. Czytałeś?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie czytałem, a co, ktoś mnie splagiatował? :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Nie, oj Ty o jednym myślisz;)

P.Wohlleben o życiu drzew, smaku, impulsach… fascynujące.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Rzeczywiście o jednym myślę ale wcale nie o tym, co myślisz :)

Znalazłem mobi to poczytam :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Ale nie wiesz, przecie, o którym ja pomyślałam? :)

Słucha się wyśmienicie – prawdziwy świat z twardymi prawami. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Jak to nie wiem o którym? O jednym! :)

Nie trawię audiobooków, no ale ja zgred jestem!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Jak byś spędzał tyle czasu w samochodzie to… audio są ok:) Wolę czytać, ale czasu brakuje:(

Do zgreda nie pasujesz:D

Jedno jest jedno to się wie, ale czym jest? Wiem… to czekolada:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Do czekolady nie pasujesz (przynajmniej Twój avatar na zdjęciu :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

No, akurat awatar to bardzo pasuje:)… do czekolady, ale masz rację ciast i lodów nie jem w ogóle (z małymi wyjątkami: tiramisu, makowiec i szarlotka na ciepło), a czekoladę po kawałeczku, kiedy organizm o magnez krzyczy:) wolę wtedy tę w kubeczku.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Makowiec, mniam…

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Początkowo czułam się nieco zagubiona, ale zwykle tak mam, jak autor wyrzuca mnie gdzieś w kosmos ;) Ciekawi bohaterowie pozwolili mi jednak lepiej wczuć się w tekst i obserwować stworzony przez Ciebie świat. Widać, że ich budowanie i opisywanie przychodzi Ci z łatwością i czyta się to bardzo dobrze.

A temat wojny z planta sapiens budzi we mnie złość i skojarzenia z tym, co aktualnie dzieje się także w naszym mieście (jak miło zobaczyć tu kogoś z Piernikowa ;))

I mnie bardzo miło, że urocza torunianka zaszczyciła swą obecnością mój skromny profil :) Bardzo dziękuję za komentarz i dobre w nim słowo.

Zaś co do ostatniej uwagi, myślę, że owa złość ogarnia mieszkańców wielu miast w Polsce (i nie tylko). A Twój nick świadczy, że Twoja wrażliwość na niedolę roślin jest szczególna :)

Serdeczności!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Klimat klasycznego science fiction, jak ze starych numerów “Młodego Technika” i antologii, którymi zaczytywałem się w dzieciństwie. Bardzo mi się podobało. zasłużona Biblioteka.

Bardzo dziękuję, też zaczytywałem sie w SF zarówno w “Młodym Techniku” jak też w “Problemach” Stare, dobre czasy…

Pozdrawiam!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Bardzo się cieszę, pozdrawiam!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Sympatyczna historyjka, chociaż bez fajerwerków.

Jeśli po Kosmosie lata sobie obca cywilizacją, to jest prawie pewne, że natknie się na Ziemię lub ludzi, więc rolnik jako puenta słabo się sprawdza, bo należało tego oczekiwać. Dopiero potem mogło się zdarzyć coś niespodziewanego, ale tego już nie pokazujesz.

Ale napisane dobrze, dopracowane.

Jeśli przestać mrużyć oczy, to na planecie coś musi jeść rośliny. W przeciwnym wypadku w końcu cały dostępny węgiel zostanie związany w łańcuchach celulozowych, a roślinki czeka śmierć z głodu.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za to, że tu wpadłaś! Fajerwerków w rzeczy samej tu nie ma, bo flororozumni ognia się boją panicznie (u nas też mnóstwo ich ginie w pożarach lasów. Fauna jest mobilna i ma szansę się uratować a flora? Ja bym tych podpalaczy przykuł łańcuchem do płonących drzew, niech posmakują jaki los gotują roślinom!).

rolnik jako puenta słabo się sprawdza, bo należało tego oczekiwać

Niekoniecznie, rozważałem inne warianty, np. żniwa i kombajn, wyrąb drzew… Jednak rolnik najbardziej mi pasował jako akcent groteskowy: oto potężna, wręcz wszechmocna technologicznie cywilizacja plantarozumnych staje do boju z chłopem wyposażonym w kosę!

Masz rację, bez przymrużenia oka nasze postrzeganie się zmienia. Ale w obie strony! U nas rasa rozumna walczy z dwutlenkiem węgla, który jest nieodzowny dla egzystencji roślin! A gdy wskutek aktywności technologicznej władanie obejmie gatunek krzemorozumny (jak to opisałem w “Chmurze”) rośliny przestaną być potrzebne. Chyba że do dekoracji, ale tu zawsze można wyprodukować sztuczne palmy z plastiku :)

Pozdrówka!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

A tutaj z kolei będzie komentarz taki sam, jak opowiadanie: za krótki. ;-)

Foch! Taki pomysł zasługuje na pełną historię! ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A ja byłem przekonany, że krótki komentarz CM to oksymoron :) Ale dostosuję się do konwencji:

Myślę, że “Dzień tryfidów” wystarczy :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Nowa Fantastyka