- Opowiadanie: lordusk - Kwestia Wiary

Kwestia Wiary

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Kwestia Wiary

 

 

 

 

-Witaj! Bracie… – Przemówił czarnooki olbrzym. O długich utkanych z jedwabiu włosach, prostym nosie i mocno nakreślonych szczękach. Spojrzał na chudego, niskiego człowieka. Którego łysina właśnie rozpoczęła siać spustoszenie na głowie. O czym świadczyć mogły gdzieniegdzie rzadsze włosy i czoło wyraźnie pnące się ku górze a w chwili obecnej tworzące fale tuż nad brwiami; świadczące o zdziwieniu jegomościa. Mężczyzna właśnie próbował uporać się ze swym prawym butem, zapierając się lewą nogą o ścianę a na drugą, ugiętą wciskając nadgryzione zębem czasu obuwie. Niestety. Złośliwy przedmiot, ku uciesze pozostałej części domowego asortymentu, nijak nie chciał znaleźć się na nodze właściciela. Skręcając to w lewo, to w prawo. Wymachując histerycznie sznurówkami, zaginając dziurawe podeszwy. W końcu, manifestując to głośnym "świiiiiiist" wyleciał w powietrze i wylądował dwa metry od właściciela. Równocześnie sygnał przekazany przez środkowe ucho zakomunikował człowieczkowi, że coś się do niego mówi.

– Tak, słucham? – uniósł głowę i skierował lico w stronę przybysza – Właściwie to ja tylko, ten but i w ogóle – zaczął się instynktownie tłumaczyć – Chciałem powiedzieć. Ech… Zresztą to już chyba nieważne, skoro mi tak po chamsku przerwano – O dziwo! Nie stracił on animuszu.

Podniósł się i stanął na nogach z których jedna but posiadała a druga wręcz przeciwnie. Spojrzał wprost (raczej z dużego ukosa, ale co tam jak animusz to animusz) w czarne jak jeziora smoły, wyjące otchłanią ślepia trzymetrowego mężczyzny. Bez cienia strachu.

– Może skończysz tę dziwną czynność – skwitował nieme wyzwanie człowieczka olbrzym. Zerkając to niego to na buta – zanim przejdę do meritum mego tu przybycia.

– Tak, oczywiście – człowiek podrapał się za lewym uchem – Zresztą i tak już miałem wychodzić, ale skoro buta nie ma, nie ma też wyjścia. – Rozłożył ręce i uniósł ramiona – Bo widzisz ja chciałem psa wyprowadzić i stało się tak, że on sam się wyprowadził łachudra. Wiesz.., dogadał się z butem, spakował i się wyprowadził z mojego.., naszego domu. Psa nie ma już dwa dni, ale but o tym nie wie. Może też chce zapobiec pościgowi, wyrodne bydle. – rzucił wściekłe spojrzenie na buta – Ciągle więc utrudnia mi życie. To strasznie irytujące, od tego czasu nigdzie nie mogę wyjść. Ale przepraszam cię, chciałeś coś powiedzieć?

– Tak! – Olbrzym wysunął otwarte dłonie przed siebie w kierunku mężczyzny – Przychodzę od Pana naszego, Wszechmogącego, który stworzył niebo i ziemię; z tym oto przesłaniem…

– O! – Wykrzyknął człowieczek spoglądając w dół na stopy postaci – Ty butów nie masz ?!

– Nie, nie mam. Ale wracając do…

– Praktyczne. Ja bez butów nigdzie się nie ruszam, stopy marzną, poza tym kamienie, szkło, mnóstwo niebezpieczeństw. Rozumiesz?

– Tak, ale…

– Przepraszam, że jeszcze raz ci przerwę, ale skoro i tak nie przeszkadza ci brak obuwia, mógłbyś zrobić dla mnie jedną rzecz. Wiesz pies zabrał ze sobą cały prowiant i ja nie mam co jeść, więc muszę skoczyć do sklepu, a z przyczyn oczywistych – wskazał palcem nieobuta stopę – wyjść nie mogę; może zechciałbyś wiec..?

– Może najpierw skończę – lekka irytacja zawitała w głosie przybysza – a potem będziemy się martwić tym twoim "sklepem". Tak więc..,

– Nie zaczyna się zdania, od "więc", a sklep zamykają za pół godziny, proponuję taką kolejność: primo – sklep, sekundo: "to oto przesłanie…".

– Wiesz, nie chciałbym być bezczelny, ale to, co chcę powiedzieć jest raczej ważniejsze – powiedział przybysz i zaświecił. TAK ZAŚWIECIŁ!!! Niesamowity blask roztoczył się po pokoju, ukazując nieład artystyczny stworzony przez człowieczka i tworząc dziwaczny teatr cieni na ścianach. But zaskoczony tym nagłym inwigilacyjnym blaskiem uskoczył pod biurko; wciągając za sobą obie pozbawione agletów1 sznurówki – Niosę przesłanie od Najwyższego! – krzyczał olbrzym – Zwiastuję! A ty!?!

– Dobra, dobra skończ już, pójdę do sklepu w kapciach – niezrażony mężczyzna zaczął rozglądać się po pokoju, w celu odnalezienia pary ulubionych kapci.

Olbrzym zacisnął szerokie dłonie. Wszystkie mięśnie na jego muskularnym ciele napięły się do granic wytrzymałości. Warknął a blask jaki emitował stał się nienaturalnie biały, zdawać by się mogło, że wszystko zespala i wtapia się w to niebiańskie światło. Na plecach postaci, poczęły tworzyć się skrzydła, piękne, potężne i w kolorze czystego srebra. Rozwijały się, rozprostowując każde z piór aż w końcu oparły się o przeciwległe ściany pokoju. Lekko na nie napierając. Postać powoli zbliżyła się do człowieczka, ukazując perłowe, zaciśnięte do granic wytrzymałości zęby.

– Tak, pewnie teraz zabierzesz mi kapcie – skwitował to wszystko człowieczek i cofnął się pod ścianę, potykając się jeszcze o przerażonego buta, który lekko wychynął spod stolika by zlustrować sytuację.

– Nie!- Odpowiedział wściekły anioł i opuścił skrzydła, które spoczęły na podłodze.

– Nie?

– Nie. Odejdę stąd. Przekażę posłanie apokalipsy komuś innemu. Twoja bezczelność, arogancja i "tumiwisizm" doprowadzają mnie do szału. Jeśli nie interesuje cię zagłada całego twojego świata, jeśli nie chcesz zostać prorokiem swych pobratymców. Jeśli nie rozumiesz, o co chodzi, a interesują cię tylko "but", "sklep" i "kapcie", to przekażę komuś kompetentnemu wieść o sądzie ostatecznym i to na niego, a nie na ciebie spłynie wiekuista łaska Pana – i zniknął. Tak normalnie. Bez fajerwerków, kolorów czy zawirowań. Prysk! I już go tu nie było.

– No cóż– powiedział do siebie człowieczek i wzruszył chudymi ramionami

– Przynajmniej przestraszył tego, cholernego buta.

Biedny but jeszcze dygotał i właśnie zapalał drugiego papierosa, marki "Ciżemka". Jegomość podszedł do wieszaka przy drzwiach, założył płaszcz, kapelusz i w różowych paputkach wyszedł na zewnątrz. Idąc korytarzem klatki schodowej zastanawiał się po drodze, cóż to dziś będzie w promocji i czy Luiza wreszcie odkryje zdradę męża z jej siostrą bliźniaczką odnalezioną w Saragossie ale to dopiero po dwudziestej na „Polsacie”. Uśmiechnął się błogo na myśl chipsów, kanapy i ukochanego telewizora wieczorową porą.

……………………………………………………………………………………………………………..

 

– Witaj! Bracie– przemówił czarnooki olbrzym.

– Witaj – odpowiedział pies…

1 Aglet – skuwka sznurówki, plastikowa lub wykonana z metalu 

Koniec

Komentarze

Autorze, spróbuj poprawić podstawowe błędy w rodzaju złego zapisu dialogów (półpauzy powinny być z obu stron oddzielone od tekstu spacjami). Oraz oznacz to jako szort, bo jest to szort ;)

Poza tym dlaczego siekasz zdania na jakieś takie dziwne cząstki:

“Przemówił czarnooki olbrzym. O długich utkanych z jedwabiu włosach, prostym nosie i mocno nakreślonych szczękach.” [przemówił małą literą w didaskalium, tak btw; zapoznaj się ogólnie z zasadami zapisu dialogów, bo masz je prawie wszystkie źle; poradniki są na portalu, na stronie PWN, na stronie Fantazmatów…] – to przecież jedno zdanie “Przemówił czarnooki olbrzym o długich utkanych z jedwabiu włosach, prostym nosie i mocno nakreślonych szczękach.” I dalej masz podobnie. Bardzo źle się coś takiego czyta.

 

“Uśmiechnął się błogo na myśl chipsów, kanapy i ukochanego telewizora wieczorową porą.” – uśmiechnął się, bo wszystkie te przedmioty myślały? Czy jednak na myśl o tych przedmiotach?

 

Tak poza tym nie za bardzo zrozumiałam, o czym ma być ten szort i co chciałeś nam nim przekazać :(

 

Nie wiem też, po co ten kawałek pod linią z kropek? To jakaś alternatywna wersja? Pozostałość z redakcji? Przypis możesz sobie darować – kto nie wie, wygugla.

A tytuł jest wstawiany przez edytor, więc wykreśl jego powtórzenie.

 

I chwytaj przydatny poradnik portalowy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

 

http://altronapoleone.home.blog

No cóż, nie bardzo wiem, Lordusku, co miałeś nadzieję opowiedzieć, zwłaszcza że szort jest napisany w sposób doskonale utrudniający jego zrozumienie. :(

Może następnym razem zaprezentujesz opowiadanie bardziej zrozumiałe i zdecydowanie lepie napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uwaga techniczna – nie warto wstawiać kilku enterów na początek, to dziwnie wygląda.

Bracie… – Przemówił

"Przemówił" małą literą, zob. poradnik.

olbrzym. O długich

Nie rozumiem, czemu to rozdzielasz.

utkanych z jedwabiu włosach

Co to jest tkanina?

mocno nakreślonych szczękach

"Nakreślonych"?

człowieka. Którego łysina

Znowu – nie widzę sensu w rozdzielaniu tego.

łysina właśnie rozpoczęła siać spustoszenie na głowie

Znaczy, zaczęła palić, gwałcić i rabować?

O czym świadczyć mogły gdzieniegdzie rzadsze włosy

Ale to nie jest świadectwo łysiny, tylko jej istota.

tworzące fale tuż nad brwiami; świadczące o zdziwieniu jegomościa

Czoło tworzące fale? I nie tłumacz nam, że facet marszczy brwi, bo się dziwi – wiemy.

zapierając się lewą nogą o ścianę a na drugą, ugiętą wciskając nadgryzione zębem czasu obuwie.

To nie jest tak obrazowe, jak miałeś nadzieję.

domowego asortymentu

Asortymentu?

manifestując to głośnym "świiiiiiist" wyleciał w powietrze

Czy na pewno wiesz, co znaczy "manifestować"? I jak dźwięczy lecący but? (Prawie wcale.)

sygnał przekazany przez środkowe ucho

Rozumiem, że człowieczek ma tych uszu troje.

sygnał (…) zakomunikował

Sygnał to komunikat. Komunikaty nie komunikują.

skierował lico

Bo twarz byłaby zbyt plebejska?

skoro mi tak po chamsku przerwano

To się nazywa huśtawka nastrojów. Facet jest onieśmielony, czy rozeźlony? Zdecyduj się.

O dziwo! Nie stracił on animuszu.

??? Kto "on"? Dlaczego miał stracić animusz? I o co chodzi?

nogach z których jedna but posiadała a druga wręcz przeciwnie

Nogach, z których. I nie, noga nie może "posiadać" buta ani niczego innego – nie ma pieniędzy ani woli, żeby kupować rzeczy. Może za to być obuta. W but.

raczej z dużego ukosa, ale co tam jak animusz to animusz

Whaaat?

wyjące otchłanią ślepia

Dear God in heaven. Co ten "olbrzym" nagle taki straszny?

olbrzym. Zerkając to niego to na buta

Olbrzym, zerkając to niego, to na but.

do meritum mego tu przybycia

https://sjp.pwn.pl/szukaj/meritum.html

Bo widzisz ja chciałem

Bo, widzisz, ja chciałem.

sam się wyprowadził łachudra.

Sam się wyprowadził, łachudra.

wyrodne bydle

Bydlę. https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyrodny.html

na buta

Kogo? co? Ten but.

wysunął otwarte dłonie przed siebie w kierunku mężczyzny

"Przed siebie" to jakiś inny kierunek, niż "kierunek mężczyzny"? Znaczy, olbrzym stoi do niego tyłem, czy co?

Wiesz pies

Wiesz, pies.

nieobuta

Nieobutą, a lepiej bosą.

lekka irytacja zawitała

Tak sobie przyszła?

TAK ZAŚWIECIŁ

TAK, ZAŚWIECIŁ.

inwigilacyjnym blaskiem

https://sjp.pwn.pl/szukaj/inwigilacja.html

agletów1

Gdybyś napisał po polsku "skuwek", nie musiałbyś kombinować z przypisami, które przeszkadzają w czytaniu, a edytor ich nie obsługuje.

dobra skończ

Dobra, skończ.

rozglądać się po pokoju, w celu odnalezienia

Nienaturalne.

Warknął a blask jaki

Warknął, a blask, który.

wszystko zespala i wtapia się

Ale co tu jest podmiotem?

Na plecach postaci, poczęły tworzyć się skrzydła

"Postać", wrr. Przecinek między podmiotem, a orzeczeniem, wrr. “Począć”, wrr. Na jego plecach zaczęły rosnąć skrzydła.

z piór aż

Z piór, aż.

Lekko na nie napierając.

Co to wnosi?

przerażonego buta

O but.

lekko wychynął

"Lekko" w kontekście ruchu znaczy co innego, niż "troszkę".

stolika by zlustrować

Stolika, by zlustrować.

opuścił skrzydła, które spoczęły na podłodze.

Znaczy się, tak całkiem opuścił?

prorokiem swych pobratymców

Jest się prorokiem jakiegoś posłania, które się niesie pobratymcom.

Tak normalnie.

Czyli jak zwykle?

kolorów czy

Kolorów, czy.

No cóż

No, cóż.

przestraszył tego, cholernego buta

Przestraszył ten but. Bez przecinka.

Saragossie ale

Saragossie, ale.

na myśl chipsów, kanapy i ukochanego telewizora

Na myśl o czipsach, kanapie i telewizorze.

 

Jak powiedział głos z wysokości do jednego malarza: ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze. Nie widzę, w jaki sposób cały ten surrealizm ma pomóc w Twoim ewangelizowaniu – mnie raczej przeszkadza. Cóż. Próbuj dalej?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Trudno nie zgodzić się z poprzednimi komentującymi w kwestii wykonania. Sam pomysł wydał mi się ciekawy i opowiadanie nawet by mnie rozbawiło, gdybym nie potykała się o dziwaczne konstrukcje zdaniowe. Krótko mówiąc, jest potencjał, ale trzeba jeszcze trochę popracować. Można mieć specyficzny styl, ale nadal trzeba pamiętać o tym, że chcemy (jako autorzy) porozumieć się z czytelnikiem, więc tekst powinien być zrozumiały. Zaczęłabym od błędów w zapisie dialogów, bo przez nie trudno odgadnąć, kto właściwie mówi, ale to dopiero początek drogi…

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Opowiadanie zacząłeś od kilku enterów. Dalej jest nieciekawie. Dość chaotyczny dialog, z którego niewiele wynika tu i tam podlany niezrozumiałym surrealizmem.

Po pierwszym akapicie miałam przestać czytać. Poszarpane zdania, podobnie jak w szorcie o szczurku, tutaj skutecznie zniechęcały do dalszej lektury.

Podpisuję się pod komentarzem rosebelle: pomysł był, tylko wykonanie nie takie jak trzeba.

Ja bym jeszcze wycięła ten element o niegrzecznym bucie, ale po prostu nie jestem fanką absurdu :P

 

I znów– praca, praca, praca, dużo czytania i trenowania przed Tobą.

Powodzenia!

Cześć. Ma to coś w sobie, jednak schowane za ścianą tekstu. Z przedziwnie skonstruowanymi. Zdaniami.

Źle mi się czytało :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka