- Opowiadanie: mbkubacki - Bajka o królu Pierdulu

Bajka o królu Pierdulu

Jak powszechnie wiadomo, wszawica jest jednym z największych problemów na świecie. Oto, jak poradził sobie z nim dobry i mądry król Pierdul.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

NoWhereMan, Finkla

Oceny

Bajka o królu Pierdulu

Dawno, dawno temu i tak daleko, że wszelkie podobieństwo postaci i sytuacji może być tylko przypadkowe, było sobie królestwo Pierdulestwo, którym rządził dobry król Pierdul Pierwszy, zwany dalej dla wygody po prostu królem Pierdulem.

Po prawdzie, to czy on był dobry, zły, czy taki sobie – różnie gadali; dworzanie, grajkowie i heroldowie nie mogli się go dość nachwalić, czego już o innych powiedzieć nie można.

Kupcy na przykład narzekali, że w sąsiednich królestwach robi się im wstręty, cli towary, a król się za nimi nie wstawia. Rycerze niby nie szemrali, ale znacząco skrzypieli pordzewiałym, starym uzbrojeniem i całymi chorągwiami przechodzili na przyspieszone emerytury, tak że niejeden złośliwiec zastanawiał się głośno, jak właściwie obroni się królestwo Pierdulestwo, gdyby któryś z sąsiadów na nie napadł.

Takie głośno wyrażane wątpliwości padały na podatny grunt wśród prostego ludu; heroldowie umieli jednak wytłumaczyć, że król Pierdul jest powszechnie lubiany w świecie, a królestwu Pierdulestwu nic nie grozi, póty to on zasiada na tronie.

Na nieszczęście jednak, jakby tych kłopotów było mało, pewnego dnia okazało się, że w skarbcu widać dno; pomimo tego, że król od początku panowania dla wspólnego dobra podnosił podatki; pomimo tego, że heroldowie wciąż trąbili, iż królewstwo kwitnie, handel się rozwija jak nigdy i lada dzień prosty lud, po latach ciężkiej pracy i wyrzeczeń poczuje, co to dobrobyt – jak z jasnego nieba gruchnęło: kasa jest pusta.

Roztropny król wydał dla dobra poddanych kilka bardzo mądrych dekretów. Mianowicie wprowadził dotkliwe kary pieniężne dla właścicieli źle podkutych koni; uregulował sprawę wyrzucania plugawstwa na ulicę, wprowadzając za to odpowiednie opłaty; zagnał do roboty staruszków-symulantów, którzy udawali, że już do niczego się nie nadają, chociaż wciąż mogli pracować.

Ale niewdzięczny lud, zamiast pod niebiosa wychwalać mądrość władcy, coraz głośniej szemrał, a nawet zaczynał szurać.

Zorganizowano więc z wielkim trudem i nakładem kosztów wystawny turniej rycerski ku uciesze gawiedzi, ale reprezentacja królestwa Pierdulestwa, mimo wyposażenia w nowy, piękny rynsztunek, zebrała straszliwe cięgi od przedstawicieli wszystkich sąsiednich królestw. Nastroje wśród poddanych pogorszyły się jeszcze bardziej.

Pierdulowi zaczęło się robić gorąco i mrówki nieprzyjemnie rozbiegały mu się wokół szyi – wiadomo bowiem było, że władzę królewską sprawuje się do śmierci. A tu po kurnych chatach, karczmach, a nawet i pomniejszych zamkach zaczęło się mówić o wyniesieniu na tron pretendenta Pierdusława.

Wezwał tedy Pierdul swego tajnego doradcę, najmędrszego z mądrych, i rozkazał

– Radź!

Doradca spojrzał spod ciemnego kaptura na roztrzęsionego króla i odezwał się w te słowa:

– Królu Pierdulu! Nie jest dobrze!

– Czy po to wzywam cię, najmędrszy z mądrych doradców, żebyś mi mówił coś, co sam już wiem?! – aż zatrząsł się ze złości król.

– Królu Pierdulu, nie jest dobrze, ale z zupełnie innego powodu, niż myślisz. I właśnie dlatego, że nie jest dobrze, nie jest jeszcze tak źle! Słuchaj, bo to zmartwienie jest również twoim ratunkiem.

Otóż w królestwie od jakiegoś czasu rozwija się wszawica. Musisz sprawić, by lud sobie z tym problemem poradził, a on znów cię pokocha!

– Szalony doradco! Czy ty myślisz, że ja nie wiem o wszawicy, dręczącej od zarania dziejów przedstawicieli każdego dosłownie stanu?! Lepiej zacznij mówić z sensem, albo… – król groźnie zawiesił głos.

– Królu Pierdulu – kontynuował spokojnie doradca – wszawica dręczyła ten lud od zarania dziejów, ale lud nie zdawał sobie z tego zupełnie sprawy i tylko bezmyślnie szudrał się po łbach, gdy go zaswędziało. Tymczasem teraz, od kilku miesięcy, niezależni heroldowie głównego nurtu zaczęli uświadamiać ludowi powagę sytuacji.

– Czy robią to z twojego polecenia, tajny doradco?

– Królu, przecież twoim własnym dekretem heroldowie są już od lat niezależni i informują lud o tym, co sami uznają za interesujące i ważne. Czyżbyś o tym zapomniał?

– Ależ tak, oczywiście – mruknął król. – Pamiętam o tym doskonale. Sam zresztą myślałem niedawno, by wydać dekret nakazujący wszystkim poddanym przyciąć kudły. Ale pamiętasz przecież, bo sam mi to doradzałeś, że kiedy podczas interregnum starałem się o poparcie dla mojej kandydatury, walcząc ze złowrogim pretendentem Pierdusławem, obiecywałem wszystkim stanom dokładną odwrotność tego, co obiecywał im on; kiedy Pierdusław chciał wspierać szewców, ja gwarantowałem wspomagać grajków; kiedy on mówił, że tym i owym przykręci śrubę, ja obiecywałem ją poluźnić; kiedy on mówił, że wprowadzi posłuch i dyscyplinę, ja obiecywałem wolność i swobodę. I właśnie to przechyliło szalę zwycięstwa na moją stronę. Jakże teraz, gdy lud już szemrze, mam przycinać mu pod przymusem kudły?

– Nie słuchałeś mnie uważnie, królu. To nie ty masz sobie poradzić z tą plagą. Ty masz tylko sprawić, by poradził z nią sobie lud. Zresztą nie musi sobie z nią radzić w całości; na początek wystarczy, by wytępiono wszawicę u łysych.

– Ty chyba ze mnie drwisz! Ja cię oddam katu, tajny doradco! Straż! Straż! – zakrzyknął potężnie król.

Do sali tronowej wpadli, skrzypiąc przeraźliwie, halabardnicy. Tajny doradca odesłał ich z powrotem za drzwi niedbałym gestem, nie odwracając się nawet w ich stronę.

– Pomiarkuj się, najjaśniejszy panie. Wspomnij na twego poprzednika, dobrotliwego króla Pierdulcyna XVII, który takiego właśnie zwykłego, mglistego dnia jak dzisiaj niespodziewanie i bez żadnego znaku na niebie i ziemi zachłysnął się śmiertelnie rosołem z kluskami.

Zimny ton głosu tajnego doradcy ostudził natychmiast ociekającego potem króla Pierdula.

– Nie martw się zresztą już niczym, królu, tylko rozkaż skarbnikowi wydać mi klucze do skarbca, bym mógł pobrać ostatnie dwa poszarpane worki ze złotem, które będą mi potrzebne.

– Ale… Jak? Po co?

– Królu! Zastanów się chwilę, a zrozumiesz cały geniusz tego planu. Lud trzeba czymś zająć. Całkowite wytępienie wszawicy to zadanie ponad jego siły, ale wytępienie jej wśród łysych? To może się udać. Po pierwsze – łysych łatwo jest odróżnić w tłumie. Po drugie – choć wszawica występuje u nich niezwykle rzadko, to jednak gdy występuje, widać ją gołym okiem z daleka. Po trzecie, jeśli już jakiś łysy ma wszy, to jest to widok tak okropny, że w każdym wzbudzi obrzydzenie – nawet gdyby gorsze przypadki wszawicy miał w swojej kudłatej rodzinie. Jeśli więc wytępienie wszawicy u łysych się uda, wtedy lud ogarnie entuzjazm.

Gdyby jednak wytępienie wszawicy u łysych się nie udało, ludowi będzie można powiedzieć: Patrzcie! Ci okropni łysi, pomimo waszych wysiłków, są tak brudni, że wszy wciąż się ich trzymają. To pewnie oni są odpowiedzialni za roznoszenie tej zarazy, a kto wie, czy nie za całą resztę nieszczęść!

Tak czy siak, tępienie wszawicy zajmie lud na wiele miesięcy, kiedy to nie będą myśleć o problemach w skarbcu i nie będą już narzekać na twoje mądre dekrety. A w czasie tych długich miesięcy może się zdarzyć, że złowrogi pretendent Pierdusław potknie się przy porannej toalecie i wyląduje głową w cebrzyku tak nieszczęśliwie, że nawet jego zaufani łaziebni nie będą w stanie wyrwać go na czas ze śmiertelnej pułapki.

Na te słowa król Pierdul aż podskoczył z radości, zatarł ręce i rozkazał natychmiast zawezwać skarbnika.

– Ale, ale! – Przebudził się nagle król – Co właściwie chcesz zrobić z tym złotem i jak masz zamiar przeprowadzić tę sprawę? Nie masz przecież żadnego wpływu na niezależnych heroldów.

– Masz rację, najjaśniejszy panie, heroldowie są całkowicie niezależni. Ale ty przecież zlecasz im poprzez swoich zarządców rozgłaszanie rozmaitych drobnych ogłoszeń, które to pożyteczne usługi sowicie opłacasz złotem. A heroldowie, gdy przyjmują te zlecenia, sami dopytują, co ważnego i interesującego dzieje się w królestwie. W ten właśnie sposób wiedzą, jakie twoje sukcesy rozgłaszać, jakim plotkom zadawać kłam, a o czym najlepiej milczeć jak grób.

***

Wkrótce w całym królestwie zrobiło się głośno o wszawicy wśród łysych. Lud zawrzał oburzeniem, zrobił się taki wrzask, że trudno było nawet ustalić, ilu zawszonych znaleziono. Jedni mówili, że kilku, inni, że kilkunastu; niektórzy zastanawiali się, jak liczyć – czy tylko obecne przypadki, czy również takie sprzed lat. Co poniektórym zaczęło się przypominać, jak to kiedyś, dawno, widzieli łysych tak okropnie zawszonych, że wszy skakały po nich jak zające.

Były i takie głosy, że skoro wszawica u łysych występuje rzadko, to może trzeba jednak zacząć od kudłatych; zakrzyczano je jednak szybko bardzo logicznym argumentem, że właśnie łysi od wszawicy powinni być zupełnie wolni i swoimi łysymi pałami powinni świecić przykładem.

Niektórzy zastanawiali się, co o tym wszystkim myśli sam król Pierdul i czy nie powinien wydać jakiegoś dekretu. Po kilku tygodniach milczenia, gdy już skonsultował się ze swymi jawnymi i tajnymi doradcami, przekazał krótki, ale niezwykle mądry komunikat: Wszawica to paskudztwo, które należy bezwzględnie zwalczać, a łysi powinni świecić przykładem.

Niestety, jakby spod ziemi ujawnił się w tym momencie złowrogi pretendent Pierdusław. Miał on na swych usługach grupę sprzedajnych krzykaczy, którzy zaczęli przypominać nader niewygodną historię.

Otóż zdarzyło się kilka lat wcześniej, że ulubiony grajek króla Pierdula, niejaki Kudławski, podczas tournée w sąsiednim królestwie zawszawił młodą dwórkę. Pochwycono go tam i wrzucono do turmy; sytuacja była niewesoła, bowiem w tej właśnie krainie leczono wszawicę jedyną metodą, dającą stuprocentowe efekty – katowskim toporem. W jego obronie król Pierdul wysłał jako posłów kilku swoich najwyższych dostojników, którzy przekonywali: Furda wszy, przecież tak pięknie gra i śpiewa Kudławski!

I tak długo to powtarzali, aż wypuszczono grajka na wolność.

Teraz więc sprzedajni krzykacze na usługach zaczęli wrzeszczeć:

– Jakże to tak? To wtedy mówiliście "Furda wszy", a teraz, że trzeba bezwzględnie zwalczać?

I niektórzy z ludu podchwycili, i też krzyczeli:

– Jak zawszawił Kudławski, to mówili "Furda wszy", a teraz chcą bezwzględnie zwalczać.

Na to wszystko pewien dość znany, stary łysy pierdolec powiedział w karczmie:

– Wesz towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów.

Usłyszał to herold o bardzo donośnym głosie i zaraz zaczął rozgłaszać:

– Stary łysol powiedział, że wesz jest przyjaciółką człowieka! Stary łysol powiedział, że wesz jest przyjaciółką człowieka!

Sprawa tak pochłonęła wszystkich poddanych, że zupełnie zapomnieli o pustym skarbcu, o karach za źle podkute konie; nawet nędzarze, umierając z głodu za opłotkami wsi, zamiast wyrzekać na swój los, w swoim ostatnim tchnieniu szeptali:

– A jak zawszawił Kudławski, to mówili "Furda wszy".

A inni znów:

– Łysol powiedział, że wesz jest przyjaciółką człowieka!

Nikt już o niczym innym nie myślał i widać było, że za chwilę przyjdzie do palenia chat i rozwalania łysych czerepów kłonicami.

***

I kto wie, czy tak by się to nie skończyło, gdyby nie wydarzenie, którego nie przewidział nikt.

Graniczące z Pierdulestwem cesarstwo przez swoich posłów zaproponowało królowi Pierdulowi, by natychmiast abdykował, rozwiązał wszystkie struktury państwowe i przyłączył do niego całe swoje terytorium.

Na osłodę Cesarz obiecał przekazać do skarbca pierdylion dukatów; co prawda nie złotych, a glinianych, ale sama suma była tak oszałamiająca, że nie sposób było odmówić.

Przy tym dukaty te miały być rozdzielone uczciwie i celowo: sto pierdonów szewcom, osiemdziesiąt pierdonów wozakom, sto pięćdziesiąt felczerom, czterdzieści i cztery na teatry jarmarczne i tak dalej, i tak dalej.

Obiecano również, a jakże, zająć się kluczowym problemem wszawicy. Wyszkoleni w cesarstwie specjaliści mieli przepędzać wszy specjalnymi pieśniami i tańcem. Procedura była co prawda kosztowna i trwała kilka lat, ale za to bezbolesna i nieszkodliwa dla wszy, które przecież też są stworzeniami bożymi.

Królowi Pierdulowi na osłodę przyznano posadę Wysokiego Komisarza ds. Drobiu; co ciekawe, nawet złowrogi pretendent Pierdusław nie został zapomniany: otrzymał przystające do kwalifikacji stanowisko.

***

Dalsze losy cesarstwa giną niestety w pomroce dziejów. Nie zachowały się inne przekazy ani żadne zabytki, tak jakby zostało ono później zdobyte przez jakiś wrogi lud i wymazane cegła po cegle z oblicza Ziemi. Nie chce mi się co prawda wierzyć, by ktokolwiek mógł chcieć zniszczyć takie dobre państwo, pomagające na lewo i prawo sąsiadom i rozdające potrzebującym pierdyliony dukatów. Z pewnością przetrwało gdzieś do dzisiaj i tylko ja nie potrafię go znaleźć, bo jestem pierdoła.

Koniec

Komentarze

Zabawna bajka polityczna :) Nie wiem tylko, czy nie przesadziłeś z tą “pierdowołatością” w nazwach. W którymś momencie zaczęły mi się mylić postacie.

Koncert fajerwerków jednak niczego sobie, a motyw z wytępieniem wszawicy u łysych przedni. Daję klika :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Całkiem zabawne. Może i nazewnictwo trochę przesadzone, ale los łysych ujął mnie za serce, mocno ścisną i nie chciał puścić.

Również mnie rozbawiło :) Podobnie jak u przedpiśców, stężenie jednego przedrostka w nazwach własnych wydało mi się przesadzone, ale już walka z wszawicą u łysych to pomysł znakomity. Może cesarstwo upadło właśnie wskutek mnożenia się złowrogich wszy? ;)

Choć tytuł nie brzmiał zachęcająco, postanowiłam zmierzyć się z bajką, no i cóż… lektura znużyła mnie niepomiernie, a rozbawić nijak nie zdołała. :(

 

a kró­le­stwu Pier­du­le­stwu nic nie grozi, póty to on za­sia­da na tro­nie. –> …a kró­le­stwu Pier­du­le­stwu nic nie grozi, póki to on za­sia­da na tro­nie.

 

he­rol­do­wie wciąż trą­bi­li, iż kró­lew­stwo kwit­nie… –> …he­rol­do­wie wciąż trą­bi­li, iż kró­lestwo kwit­nie

 

ure­gu­lo­wał spra­wę wy­rzu­ca­nia plu­gaw­stwa na ulicę… –> …ure­gu­lo­wał spra­wę wy­rzu­ca­nia plu­gastwa na ulicę

 

Wspo­mnij na twego po­przed­ni­ka… –> Wspo­mnij twego po­przed­ni­ka

 

król Pier­dul wysłał jako po­słów… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

za­miast wy­rze­kać na swój los, w swoim ostat­nim… –> Czy oba zaimki są konieczne?

 

Na osło­dę Ce­sarz obie­cał… –> Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja mam jak Panowie przedpiścy – nic mi ze śmiechu nie urwało, ale jednak tekścik rozbawił. Polityczny mocno.

Babska logika rządzi!

A ja z kolei mam podobnie jak reg. Nie rozbawiło, może trochę za dużo absurdu tam wcisnąłeś?

Pomysł z wszawicą u łysych zacny, ale to dla mnie za mało.

 

Jako swoisty komentarz polityczny ok, lecz nic poza tym.

Napisany jednak porządnie :)

Nowa Fantastyka