Budził się opornie, jak to zwykle bywa po długim śnie. Najpierw zaczęły do niego docierać echa wiary w latające półmiski, gadające jaszczury, czarny powóz, a nawet w nieistnienie bogów. Zdaje się wszystko to nawet miało swoje nazwy, ale był zbyt zaspany, żeby od razu je wynotować.
Wkrótce potem nastąpiła eksplozja wyznaniowa. Zapowiedzi końca świata, tysiące nowych sekt, lęk przed chaosem, który miał sprowadzić jakiś nowy, choć istniejący tylko przez chwilę, bożek. Chrabąszcz milenijny, pluskwa, czy jakoś tak. To już sprawiło, że na moment otworzył oczy, ale wiadomo, jak to jest ze wstawaniem. Ludzie obiecują sobie, że jeszcze jeden obrót klepsydry i przewracają się na drugi bok. Bogowie boków nie mają, ale i u nich powrót do świadomości bywa trudny – nawet gdy bardzo chcą znów zaistnieć w świecie.
Druga fala wyrywającej ze snu wiary nastąpiła kilkanaście lat później. W dawnych czasach wszelkiego rodzaju religijne przemyślenia manifestowano głównie modlitwami, czasem też psalmami. Plotki były tylko plotkami i większość ludzi była względem nich mniej lub bardziej ostrożna, nawet jeśli refleksja przychodziła po fakcie. Tym razem było inaczej. Zmyślone Wieści stały się czymś, co natychmiast połowa ludzkości uznawała za pewnik, przyjmując iście religijne przekonanie co do ich prawdziwości. Druga połowa natychmiast odpowiadała własną wersją pogłosek, w niczym nie ustępując tym pierwszym pod względem dogmatycznego podejścia do własnych wymysłów.
Szybkość, z jaką ten nowy rodzaj wiary rozprzestrzeniał się po świecie, była niesamowita, a łatwość, z jaką zakorzeniała się w umysłach, trudna do ogarnięcia przez jakikolwiek rozum. Fakt jednak pozostawał faktem – dla uśpionego boga fenomen ten był niczym pianie setek kogutów. Musiało sprawić, że ocknął się na dobre. Musiało i sprawiło.
– Witajcie, kociaki – mruknął Hades, spoglądając na świat śmiertelników. Nie wiedział, że echo tych słów zapoczątkowało w umysłach ludzi nowy, mroczny kult, który zagrozi samej Bastet. To zresztą nie miało dla niego znaczenia.
* * * *
To, że wszystko uległo zmianom, nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Normalna kolej rzeczy. Szybko zaczął sobie przyswajać wiedzę o nowych wynalazkach. Szczególnie przydatny okazał się internet, dzięki któremu mógł łatwo dowiedzieć się, co działo się przez kilkanaście wieków, które przegapił. Przeglądając sieciowe zasoby napotkał też Apolla i kruki Odyna, dzięki którym dowiedział się, że przebudzeniu ulegli i inni bogowie, nie tylko jego własnego panteonu. Czyli nie był sam!
– Doskonale – pomyślał i przystąpił do budzenia swojej świty.
Wkrótce potem okazało się, iż kraina zmarłych wymaga zbudowania jej na nowo. Dotychczasowa co prawda przetrwała stulecia, w trakcie których pozostawała bez opieki, lecz jej stan był doprawdy fatalny. Zapuszczona, rozpadająca się, opuszczona nawet przez satyry, które obudziwszy się przed Hadesem, po zaledwie kilku dniach libacji doszły do wniosku, że stworzenie w tym miejscu przyzwoitej meliny mija się z celem.
Sam Hades co prawda przez moment rozważał przeprowadzenie generalnego remontu, ale dał sobie spokój w chwilę po oszacowaniu kosztów. Tu i róg obfitości by nie pomógł. O braniu kredytu u Hermesa – który zresztą coś przebąkiwał o korzystnych warunkach i ratach w helweckiej walucie – wolał nawet nie myśleć.
Co ciekawe, dość szybko wpadł do niego z wizytą Zeus. Przepraszał za to, iż ongiś, przy podziale królestw, zepchnął konkurenta do świata podziemnego. Gorąco chciał mu za to zadośćuczynić i oferował zamianę tronów. Hades jednakowoż zbyt dobrze pamiętał dawną awanturę o to, kto obejmie władzę nad niebem. Pokora jego brata wydała mu się aż nadto podejrzana, a krótka konsultacja z Apollem wszystko wyjaśniła. Zeus początkowo cieszący się z kłębów dymów ofiarnych unoszących się nad światem, w błyskawicznym tempie zdążył złapać astmę. Piorunem dotarło do niego, że być może te gęste, czarne chmury niekoniecznie są oznaką czci dla kogokolwiek. W świetle tych informacji pertraktacje zostały zerwane, a władca podziemi wrócił do bieżących spraw.
Odnawianie dotychczasowej siedziby – jak już zostało ustalone – nie wchodziło w rachubę. Królestwo umarłych trzeba było zbudować na nowo, co wbrew pozorom do prostych zadań nie należało. Hades zaczął szukać rozwiązań, aż w końcu wpadł na pewien pomysł.
Skoro w nowym, wspaniałym świecie śmiertelników, wspomnienia ludzi bez przerwy wędrowały światłowodami, mogły nimi płynąc także dusze zmarłych. Hipoteza, choć karkołomna, po zweryfikowaniu okazała się trafna. Trzeba więc było stworzyć odpowiednią infrastrukturę i podłączyć ją do świata fizycznego.
Siłą rzeczy nie nadawały się do tego zwykłe maszyny. Okazało się jednak, że istnieje mnóstwo urządzeń, które lata temu zostały porzucone, a mimo to żyły w ludzkich wspomnieniach. Idealnie łączyły w jedno świat fizyczny z duchowym. Proste artefakty, budzące w umysłach nieustającą nostalgię. Właśnie z nich powstało gigantyczne cmentarzysko komputerów, głównie Commodore, Atari i Spectrum, choć nie brakowało tu i innych konstruktów. Hades połączył je w coś, co ludzie nazywali klastrem i ruszył z nową działalnością, jakby to powiedzieli śmiertelnicy, „rimejkiem”.
Pierwsze problemy zaczęły się zaraz po ustanowieniu połączenia pomiędzy nową krainą zmarłych a internetem. Adresu w domenie .αΩ nie udało się zarejestrować i trzeba było znaleźć coś znacznie gorzej brzmiącego. Hades nawet próbował sprawdzić, jak do tematu podeszli Hel i Weles, ci jednak zaszyli się w DeepNecie i trudno było wyśledzić ich sposób działania. Koniec końców udało się jednak znaleźć rozwiązanie i wszystko zaczęło funkcjonować jak trzeba. Przynajmniej od strony technicznej.
Niestety, to nie wystarczyło. Zadowolony z nowej inwestycji Hades zderzył się z kompletnym niezrozumieniem ze strony klientów. Charon co i rusz meldował o awanturach na serwerach graniczących z królestwem.
Większość ludzi ani myślała o opłacaniu przeprawy przez Styks, obecnie funkcjonujący nie jako rzeka, a w formie potężnej ściany ognia. Domagali się pobytu próbnego albo wręcz całkowicie darmowego dostępu. Zasady są zasadami, więc Cerber bez przerwy musiał odganiać co bardziej uciążliwych zmarłych. Ci jednak w krótkim czasie doprowadzili trójgłowego psa do rozstroju nerwowego, nagrywając śmieszne filmiki z jego udziałem.
Pewną nadzieję stanowili wyznawcy kultu epidemii. W świecie śmiertelnych składali Hadesowi liczne ofiary i dbali o zwiększenie zasięgu jego oferty. Sowicie płacili też za możliwość zbliżenia się do granic Styksu. Niestety, przybywszy na miejsce, gromko domagali się powrotu, twierdząc, iż ich obecność w miejscu chronionym antywirusem jest wynikiem spisku Dużej Farmy. Zdezorientowany Hades próbował dowiedzieć się o co chodzi u samej Demeter, ale ta uparcie twierdziła, że zajmuje się wyłącznie małymi uprawami bio, głównie bezglutenowymi – o dużych nic nie słyszała.
Gdy pewnego dnia Charon doniósł o przybyciu zmarłego, który przyniósł opłatę, Hades przez moment ucieszył się z przełamania trendu, ale już po chwili dalsze sprawozdanie ze strony sługi doprowadziło go do szału. Okazało się, że zamiast obola śmiertelnik miał pod językiem bitcoina. Może i cenny, ale od momentu, gdy za spekulacje na kryptomonetach wzięła się Pytia, było tylko kwestią czasu, aż ten śmieszny nibypieniążek gwałtownie straci na wartości.
Tłum niewpuszczonych dusz rósł praktycznie z dnia na dzień, całkowicie blokując drogę do stanowiska Charona. Próba odsyłania zmarłych do konkurencji na niewiele się zdała. Niebo nie zamierzało się z nimi zadawać, a piekło uznało, że w serwowaniu nowych atrakcji przestało nadążać za światem śmiertelnych i zamknęło biznes. Nie lepiej było zresztą z czyśćcem. Tam już nikt się nie mieścił pomimo ogromnych wysiłków ze strony aniołów-upychaczy.
Coś trzeba było zrobić, inwestycja Hadesa wymagała odnalezienia jakiegoś sposobu monetyzacji. Zaczął więc myśleć i dumać. Trwało to długo, lecz któregoś dnia, podglądając krainę śmiertelników, wpadł na pomysł.
– Mam was! – krzyknął i zabrał się do dzieła.
* * * *
Zniesienie opłat za transfer światłowodem na drugą stronę Styksu sprawiło, że do krainy Hadesa błyskawicznie zaczęły napływać tłumy. Większość zmarłych bez szemrania zgadzała się na podłączenie ich cyfrowych dusz do uruchomionych w cmentarzysku komputerów algorytmów optymalizujących. Tylko nieliczni dopytywali o szczegóły, a gdy Charon odmawiał ich ujawnienia, wspominali o prawie do zapomnienia. Oczywiście nikt ich nie słuchał, było dla nich za późno. Rzeka duchów niosła ich ze sobą, a oni sami nie mieli jak zawrócić. Ginęli po raz drugi – tym razem w tłumie.
Hades tylko zacierał ręce. Optymalizatory pozwalały uprościć reakcje zdigitalizowanych dusz. Przy okazji były one podłączane do całych klastrów maszyn wyspecjalizowanych w konkretnych zadaniach. Tam przydzielano im konkretne role i odsyłano z powrotem do internetu w krainie śmiertelników. Co zresztą było dodatkową zachętą dla duchów, które dopiero zmierzały w stronę Styksu. Reinkarnacja, druga szansa – nagle oferta Hadesa stała się bardzo atrakcyjna. Sami zainteresowani nie musieli jednak wiedzieć najważniejszego.
Dusze odsyłane były jako boty. Najbardziej prostolinijne wywoływały spory na forach. Te o bardziej skomplikowanych charakterach prowadziły całe dyskusje, przekonując żywych do najdziwniejszych i najbardziej nieprawdopodobnych poglądów. Część zachęcała także do nabywania dóbr w faktoriach, w których zyskach władca umarłych miał swoje udziały. Wszystkim przydzielono misje do wypełnienia. Nie buntowały się przy tym – algorytmy optymalizacyjne deaktywowały wolną wolę. Co jednak najważniejsze, jako boty całkiem efektywnie wpływały nie tylko na poglądy, ale i na świadomość żywych. Zmieniały ich.
Nowe podejście wymagało od Hadesa zmiany spojrzenia na wiele spraw, lecz możliwości, jakie się przed nim otwarły, były przeogromne. Dopiero uczył się kierowania myślami żywych, ale już teraz było jasne, że obszar jego panowania gwałtownie się rozszerzył. Jeszcze dekada i to on będzie decydować, w co wierzą śmiertelnicy i dlaczego.
Póki co bawił się, sprawdzając coraz to nowsze zastosowania dusz-botów. Księżyc nadal krążył wokół Ziemi, a Ziemia wokół Słońca. Bogowie na dobre otworzyli oczy, ludzkość powoli je zamykała.
Świtała nowa era i tylko głupcy tego nie widzieli.