- Opowiadanie: SaraWinter - Hekate trivia. Powrotne drogi na ołtarze

Hekate trivia. Powrotne drogi na ołtarze

Inspirowałam się biografią pewnego zespołu. ;) Dla niewtajemniczonych podaję linki naświetlające sprawę:

https://magazyngitarzysta.pl/muzyka/wywiady/12696-jimmy-page-w-objeciach-okultyzmu

https://kultura.onet.pl/muzyka/gatunki/rock/piosenka-podyktowana-przez-diabla/fwngtbm

Zalecam otworzyć je po zapoznaniu się z opowiadaniem. Mam nadzieję, że wielu skojarzy zespół bez podpowiedzi.

 

Dzienniczek zmian:

14 maja: poprawki błędów wskazanych przez regulatorzy.

Wycięcie znaczącej ilości tekstu i całkowite wyeliminowanie wątku o umarlakach. Dodanie kilku nowych, krótkich scen.

 

16 maja: dostosowałam się do uwag Starucha, wyrzuciłam Boże Narodzenie.

16/17 maja: poprawki, głównie kosmetyczne, naniesione po obszernym i pouczającym komentarzu Tarniny.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Hekate trivia. Powrotne drogi na ołtarze

– Hekate! – Zeus rozłożył ręce w geście powitania.

Pozostali bogowie siedzieli po obu stronach sali w dwóch rzędach wysokich ław.

Hekate ruszyła między nimi, patrząc przed siebie. Powietrze wypełniało wibrujące pole energii. Wyczuła w nim wdzięczność Demeter, szacunek Heliosa, niechęć Ateny i łączącą się z pogardą zazdrość Afrodyty. Reszta zebranych truchlała wpatrzona w swoje kolana. Nawet Ares, zawstydzony, nie śmiał podnieść wzroku.

Czarna, potężna suka towarzysząca bogini podbiegła do Zeusa i dumnie usiadła obok szafirowego tronu. Położyła wielki łeb obok boskich stóp i rozlewających się po błyszczącej posadzce szat, farbowanych tyryjską purpurą.

Hekate sunęła niczym gęsta mgła, a towarzyszyła jej tylko krucha cisza. Kiedy zatrzymała się przed obliczem Gromowładnego, ten wstał i przemówił.

– Bogowie, przez wieki rozproszeni po świecie! Oto z podziemi przybyła ta, której imię zostało wymazane z kart pamięci. Moja ulubienica.

Hekate stała zawieszona w ezoterycznej przestrzeni, niewzruszona czułym słowem.

– Ludzie o nas zapomnieli – kontynuował najwyższy z bogów, zaciskając w gniewie pięści. – Jednak ona, bohaterka tytanomachii, przypomni o nas światu.

Zeus podniósł ręce w geście triumfu. Był pewny, że bogini ciemności go nie zawiedzie. Ubłagał ją, by wyszła z podziemi i pomogła w walce o jedyną słuszną wiarę. I teraz, stała tuż przed nim, zimna, chłodna, tajemnicza. A on patrzył na nią z ojcowską czułością, ponieważ jako jeden z niewielu, dostrzegał w niej światło.

Większość zebranych wstała, oklaskując przemowę Gromowładnego. Nie mieli wyjścia. Po wiekach nieudanych prób powrotu na ołtarze, musieli zaufać tej, która mogłaby ich albo zbawić, albo unicestwić . Zachodzili w głowę, jakim sposobem ta dwulicowa pani, nawróci śmiertelników.

Niewzruszona Hekate ledwo zauważalnym skinieniem głowy podziękowała towarzystwu. Kiedy bogowie opuścili salę, Zeus objął boginię.

– Nie zawiodę cię – obiecała. – Twoja sława znów sięgnie niebios.

 

***

 

Hekate obserwowała świat pod postacią czarnej suki. Włóczyła się po zakamarkach Londynu, aż pewnego dnia trafiła na tłum zmierzający w stronę stadionu. Usiadła na chodniku po drugiej stronie ulicy i obserwowała powiększającą się kolejkę do kas. Czuła rosnące podniecenie, woń marihuany, tytoniu i alkoholu. Musiała przekonać się na własne oczy, co zwabiło tylu śmiertelników. Przebiegła przez jezdnię. Wśliznęła się między wieszaki z koszulkami dla fanów, gdzie przeobraziła się w piękną, czarnowłosą dziewczynę o porcelanowej cerze i niebieskich oczach. Nigdy dotąd nie nosiła spodni, ale, ku swojemu zdziwieniu, dobrze czuła się w obcisłych dżinsach. Podeszła do mężczyzny, który wpuszczał ludzi do środka.

– Bilet, proszę. – Znudzony wyciągnął dłoń po kwitek.

– Bilet nie jest mi potrzebny. – Hekate użyła czaru perswazji.

Przez chwilę facet stał otępiały, po czym powiedział:

– Ma panienka rację, proszę wchodzić. – Otworzył przed nią bramkę.

Hekate ujrzała stadion po brzegi wypełniony młodzieżą. Nawet w Hadesie ciężko było zorganizować takie przedsięwzięcie. Zmarli byli nietowarzyscy i niewiele ich obchodziło. Włóczyli się raczej samotnie lub w małych grupkach. Pewna siebie bogini kierowała się pod scenę. Chłopcy oglądali się za nią, czuła na sobie ich spojrzenia. Jak psy, jak psy… – przewróciła oczami.

Po chwili stanęła tuż przy barierce oddzielającej widzów od sceny. Światła przygasły. Stojące w pierwszym rzędzie blond lalki obgryzały paznokcie prawie do krwi, a kiedy muzycy wyszli na scenę, pisk dziewcząt niemal pozbawił boginię słuchu.

Cisza wokół –  Hekate stłumiła zaklęciem głosy wszystkich fanów. Słyszała już tylko muzykę i śpiew. Melodie tak różne od tych, które dotąd znała – elektryzujące, dudniące, hipnotyzujące. Blondyn z obnażoną piersią i spodniami ciasno opinającymi przyrodzenie zawodził przy akompaniamencie elektrycznej gitary, basu i bębnów. Wyglądał jak bóg, a reakcja śmiertelników upewniła Hekate w przekonaniu, że jest jak bóg traktowany. Ludzie go uwielbiali, czcili, płakali ze szczęścia, że mogą usłyszeć go na żywo. Utwór się rozwijał, aż na pierwszy plan wyszedł gitarzysta. Sięgnął smyczek i przeciągnął nim po strunach. Hekate była zachwycona, bo właśnie, zupełnie przez przypadek, znalazła sposób na dotarcie do śmiertelników.

 

W dniu przesilenia zimowego bogini udała się na południe w poszukiwaniu zespołu. Z początkiem roku, wabiona znajomą siłą, dotarła do hrabstwa Hampshire. Wieczorem stanęła przed bramą z kutej stali. Usiadła i wpatrywała się w dwupiętrowy budynek wzniesiony z czerwonej cegły, opleciony martwym bluszczem. Do głównego wejścia prowadziła żwirowa droga, wzdłuż której rosły drzewa pokryte mchem.

W pokojach posiadłości tliły się światła.

Usłyszała ludzkie głosy i podeszła bliżej. Zatrzymała się pod oknem, z którego strużką wymykała się ciepła poświata. Przez szczelinę w zasłonie dostrzegła czterech mężczyzn. Upijali się przy psychodelicznych dźwiękach. 

Długowłosy młodzieniec otworzył okno, by się orzeźwić. Wsparty łokciami o parapet odpalił skręta. Wypuścił białoszary dym, opadający pod wpływem wilgoci. Chłopak spojrzał w dół. Zauważył czarnego psa. Zwierzę siedziało nieruchomo niczym gargulec, a jego oczy błyszczały jak świeży atrament.

– Hej! Ludzie! – zawołał do towarzyszy. – Jakiś pies tu siedzi i się gapi!

– Ty już więcej nie pij! – krzyknął któryś z kolegów. – To za dużo jak na twoją głowę.

– Ujarał się – skomentował kolejny.

 

Blondyn zignorował te docinki. Z niepokojem wpatrywał się w wielkiego psa. Nie rozumiał dlaczego nagle przeszedł go dreszcz i zimny pot zalał skronie. Ostatni raz wciągnął dym do płuc, po czym przestraszony wycofał się z okna.

Za dużo zioła – pomyślał.

 

– Uwielbiam ten dom – wyznał Jimmy po raz setny, wpatrując się w drewniane belki pod sufitem.

– Gdzie Bonham i Jones? – spytał Plant.

– Poszli na dziwki – rzucił od niechcenia. – Ja dziś nie mam ochoty. Są ważniejsze sprawy. Skup się! Napisz coś zajebistego, dobra? 

Robert przytaknął. Siedział przy stole pochylony nad kartką papieru. Od jakiegoś czasu niczego nie napisał. Alkohol, narkotyki i kobiety zbyt często mu w tym przeszkadzały. Menadżer wydzwaniał co drugi dzień i pytał o szczegóły pracy nad nowym albumem. Jakby trucia dupy było mało, wpadał raz w tygodniu, by najpierw zespół opieprzyć, po czym kończył zalany w trupa na dywanie. I tak w kółko.

Każdy kolejny album był lepszy od poprzedniego i Plant sądził, że osiągnęli już apogeum. Przestał wierzyć w swoje pisarskie zdolności. Ciężko mu się żyło w Headley Grange. Wciąż miał wrażenie, że nie są w domu sami. Włoski na karku stawały mu dęba, kiedy tylko usłyszał skrzypienie podłóg. Do tego ta dziwna, czarna suka, którą Page wpuszczał do środka…

Robert szukał natchnienia w tańczących w kominku płomieniach. Nic. Pustka. Klapa. Grant mnie zabije – pomyślał. Ukradkiem spojrzał na Jimmy’ego, który w skupieniu grał na gitarze. Zamknął oczy i słuchał genialnej solówki. 

I nagle w głowie zaświtała mu myśl. Chwycił za pióro. Kiedy skończył, spojrzał na tekst:

 

 

„(…)

And as we wind on down the road

Our shadows taller than our soul

There walks a lady we all know

Who shines white light and wants to show

How everything still turns to gold

And if you listen very hard

The tune will come to you at last

When all are one and one is all

To be a rock and not to roll.”

 

– O kurwa! – wykrzyknął i mało nie spadł z krzesła.

 Zaintrygowany Page natychmiast odłożył gitarę.

– Pokaż mi to. – Wziął od kolegi kartkę z tekstem. Wodził po niej oczami z coraz większym podziwem. – Ja pierdolę! Plant! To jest najlepsza rzecz, jaką napisałeś. – Podniecony prawie wyrywał sobie kędziory z głowy. – Skąd ci się to wzięło? I to w kilka minut! – Jimmy kręcił się po pokoju jak porażony.

– Nie wiem, miałem natchnienie, czy coś – zgodnie z prawdą wyznał Plant. – Coś… – próbował wyrazić to słowami. Nie chciał zabrzmieć jak opętany. – Coś prowadziło moją rękę.

– Chłopie! To jest zajebiste! Zrobimy z tego arcydzieło!

Plant siedział wbity w krzesło nie podzielając entuzjazmu. Wciąż nie pojmował, co go natchnęło. Z niepokojem patrzył na tekst piosenki, której sam do końca nie rozumiał. Jakby ktoś pisał za niego. Wyrwał się z głębokiego transu i teraz onieśmielony własnym geniuszem, drżąc na całym ciele, usiłował zrozumieć, kim jest ta pani zmieniająca wszystko w złoto.

 

A czarny pies kręcił się po domu.

 

***

 

– Bogowie! Znalazłam sposób! – oświadczyła Hekate na zebraniu w pałacu Zeusa.

– Czerpiemy moc i żyjemy dzięki temu, że ludzie nas czczą. Jednak siła nie tkwi w naszych imionach, a w wartościach, które pielęgnujemy w śmiertelnikach. Nie płaczcie już, że nikt w was nie wierzy. Znajdźcie sobie ludzi i natchnijcie ich, jak niegdyś czyniliście to swoim wyznawcom.

Bogom spodobał się pomysł Hekate. Niemal natychmiast ruszyli na polowanie. Atena i Apollo odwiedzili uniwersytety, Eros został asystentem reżysera filmów romantycznych, Ares wciąż krążył po świecie i szeptał o wojnach głowom państw. Ku uciesze Hekate, Hades wpadł na pomysł, by co roku, ostatniego dnia października wyprowadzać zmarłych na powierzchnię. A Zeus? Cóż, Zeus szczególnie upodobał sobie naukowców, którzy odtworzyli dla niego Promień Śmierci Tesli. Najwyższy bóg był zachwycony nową zabawką. Z obawy przed powtórką z historii, piorunem uśmiercił wszystkich, którzy wiedzieli o istnieniu promienia.

Hekate nie poprzestała na Led Zeppelin. Szczególną opieką objęła grupę Black Sabbath, między innymi dlatego, że spodobała jej się ich nazwa. Gazety rozpisywały się o nowym nurcie muzycznym: „Muzyka rockowa to zło”, „Gwiazdy rocka i czarna magia”. Najbardziej bawiły Hekate słyszane gdzieniegdzie oskarżenia starszych pań, jakoby ludzie słuchający rocka byli opętani. Co za nonsens. Popularność zespołów i samotnych artystów przyniosła zamierzony efekt – ludzie zaczęli mówić o magii, interesować się nią, igrać z nią. Dzięki popkulturze figurki bogów powoli wracały na ołtarze.

Koniec

Komentarze

Nie lubię jako pierwsza startować z komentarzem, ponieważ nigdy nie wiem, czy nie palnę jakiejś głupoty i niepotrzebnie czegoś nie wytknę, ale trudno. Przeczytałam wczoraj, to już się wypowiem.

Trochę pogubiłam się w tej fabule. Może to ja nieuważnie przeczytałam, może nie potrafię tak dobrze czytać między wierszami. Jaki jest ten wspomniany środek do składania hołdu? Piosenki? I o co chodziło z wyjściem zmarłych na ulice? Z niczego wcześniej nie wynika, że ma nastąpić jakiś tym podobny przewrót – wcześniej jest narada, potem pod postacią psa bogini robi zwiady i szuka sposobu na przypomnieniu ludzkości o istnieniu bogów, dalej przez ¼ tekstu opisujesz jak natchnęła muzyka do spisania konkretnych słów piosenki, nagle to wyjście dusz zza światów. Rozumiem, że miał to być sposób na “pomszczenie córek”. Czyli coś, na co Zeus zgodził się w ciemno. Trochę to niespójne jak dla mnie :(

Artykuły przeczytałam, myślałam, że może coś naświetlą dodatkowo, jednak odnoszą się tylko do fragmentu z pisaniem piosenki. Takie mam wrażenie.

Wykonanie niezłe, trochę powtórzeń się zdarzyło. Braki są również w przecinkach. Z takich drobnych zgrzytów, co dwukrotnie rzuciło się w oczy:

 

Ha ha ha! – zaśmiała się paranoicznie. – To dla was takie typowe. Intrygi, kłamstwa, walka o władzę, zazdrość. To takie… ludzkie – dodała z pogardą.

Myślę, że onomatopeja jest zbędna.

 

Pozdrawiam! :)

 

ninedin.home.blog

Witaj, arya!

Chyba nikt nie lubi komentować jako pierwszy, tym bardziej dziękuję za komentarz! 

Szczerze mówiąc obawiałam się takiej reakcji, więc spróbuję tu jakoś sprawę naświetlić.

Pytasz:

“Jaki jest ten wspomniany środek do składania hołdu? Piosenki?”

Tak. Ale nie chodzi tylko o piosenki. “Stairway to heaven” to symbol tego, jak silnie popkultura wpływa na masy. Schody zna chyba każdy niezależnie od wieku. Ludzie podążają za tym, co przedstawiają im ich idole, co przedstawia radio i telewizja. Hekate widziała tłumy podążające za Led Zeppelin i uznała, że muzyka jest idealnym środkiem, by dotrzeć do ludzi. Same “Schody” można interpretować na wiele sposobów. Nawet Plant nie wiedział dokładnie, o czym jest ten tekst. W każdym razie, kiedy się zagłębisz, dostrzeżesz “panią niosącą światło”, a najbardziej podoba mi się “ Our shadows taller than our soul”. Wokalista LZ po rozpadzie zespołu i wielu przykrych doświadczeniach uparcie odmawiał wykonywania tego utworu, jakby wierzył w jego złą moc. Istnieją też teorie, że piosenka ta puszczona od tyłu jest hymnem do wiadomo kogo. Ja osobiście w to nie wierzę, nawet nie słuchałam od tyłu, może dlatego, że się boję ;)

 

“I o co chodziło z wyjściem zmarłych na ulice?” – data 31 października – Halloween.

W Wikipedii podano: Mimo że dzień nie jest świętem urzędowym, cieszy się po święcie Bożego Narodzenia największą popularnością.

A jest to święto pogańskie. Co prawda obchodzone już wcześniej, bo: “31 października 1920 roku w mieście Anoka w stanie Minnesota odbyła się pierwsza w Stanach Zjednoczonych parada z okazji Halloween.”

 

“I o co chodziło z wyjściem zmarłych na ulice? Z niczego wcześniej nie wynika, że ma nastąpić jakiś tym podobny przewrót – wcześniej jest narada, potem pod postacią psa bogini robi zwiady i szuka sposobu na przypomnieniu ludzkości o istnieniu bogów, dalej przez ¼ tekstu opisujesz jak natchnęła muzyka do spisania konkretnych słów piosenki, nagle to wyjście dusz zza światów. Rozumiem, że miał to być sposób na “pomszczenie córek”. Czyli coś, na co Zeus zgodził się w ciemno.” 

Tak, Hekate chciała pomścić swoje córki spalone na stosach, dlatego w Halloween wypuściła umarłych, żeby nękali śmiertelników, a wiedźmy urosły w siłę. A inspiracją było to zdjęcie: 

 

 

Przekaz miał być taki, że za sprawą mediów, literatury, czy nawet nauki odchodzi się od chrześcijaństwa na rzecz świąt pogańskich i wierzeń w coś innego, niż sam Bóg. Czy słyszałaś może o scientologii? 

 

“Trochę to niespójne jak dla mnie :(” 

 

Może coś w tym jest :(

 

Pozdrawiam!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

“I o co chodziło z wyjściem zmarłych na ulice?” – data 31 października – Halloween.

A widzisz, nie połączyłam faktów. Blame on me.. . :D

Scientologia.. Nazwa wydała mi się znajoma, ale i tak musiałam wklepać w wujkową wyszukiwarkę ;P

Kiedy tak stawiasz sprawę, to rzeczywiście wszystko nabiera większego sensu. Pomysł w zarodku był dobry, te poszczególne tematy zgrabnie się przeplatają, a więc to na poziomie ostatecznego wykonania może coś poszło nie do końca tak, jak zamierzałaś. Odnoszę wrażenie, że dialogi między bogami są przesadnie wyeksponowane względem tego, co miało się dziać w tle. A w tle – jeśli dobrze rozumiem – powinny się rozwijać plany Hekate. Tymczasem rzucone są dwa wątki: debaty bogów oraz pisanie piosenki. Natomiast wątek Halloween (całkiem spoko z resztą:) ) wraz z pomszczeniem córek tak dość niezgrabnie został rzucony między wyeksponowane wątki, jak rozchybotana kładka. Musiałam się domyślać, po co bogini wyprowadza umarłych i mówi o dopieczeniu ludzkości, ponieważ z początku możnaby pomyśleć, że mówiąc o zemście, miała na myśli kogoś konkretnego.

Pomysł z wykorzystaniem piosenki w kontekście jej historii i owiania legendą mógł być tutaj także lepiej wykorzystany. Moim zdaniem miał potencjał.

Meh, zdecydowanie wolę pisać same superlatywy w komentarzach :(

 

 

Ciężko było w tak krótkim tekście wszystko zmieścić. Zastanawiałam się, czy nie postawić na jeden wątek, ale spróbowałam połączyć dwa tematy. Jeśli nie wyszło, trudno. 

 

“Pomysł z wykorzystaniem piosenki w kontekście jej historii i owiania legendą mógł być tutaj także lepiej wykorzystany. Moim zdaniem miał potencjał.”

 

Nie chciałam pisać wszystkiego wprost. Chciałam, by czytelnik sam spróbował zgadnąć, o co chodzi. Zdaję sobie sprawę, że niewielu w ogóle zna fakty, mity i legendy o Led Zeppelin. Poza tą stroną tekst czytały jeszcze trzy osoby i one rozumiały, o co chodzi, bo również interesują się muzyką.

 

“Odnoszę wrażenie, że dialogi między bogami są przesadnie wyeksponowane względem tego, co miało się dziać w tle. A w tle – jeśli dobrze rozumiem – powinny się rozwijać plany Hekate.”

 

Może powinnam poświęcić temu więcej uwagi. 

 

Nie szkodzi, że nie ma superlatyw. Liczyłam się z takim odbiorem, chociaż miałam nadzieję, że ktoś jednak zrozumie. :)

 

Anet, dzięki za odwiedziny. :)

Wspaniały pomysł na tekst. Starożytne bóstwo wykorzystujące kulturę masową, bo odzyskać wyznawców. Zakochałem się w nim. Gdyby to był konkurs na pomysły na opowiadania, byłabyś chyba moją faworytką.

Problem w wykonaniu. Bo pomysł spodobał mi się dopiero, gdy poczytałem o nim w komentarzu. Samo opowiadanie nie podeszło.

Przede wszystkim ma bardzo złą strukturę. Tak jak pisała arya – eksponujesz nie te elementy, które są w tym pomyśle mocne, zalewasz za to czytelnika niezbyt interesującymi dialogami.

Najbardziej dokucza mi fakt, że całkiem pominęłaś sedno pomysłu. Zwrot kulturowy, wywołany działaniami bogini. Całkiem nie ma tego w tekście. Nie ma żadnego “przed” i “po”. Nie dajesz nam poczuć efektów działań Hekate, przez co cały motyw inspiracji wydaje się zawieszony w pustce.

Droga rzecz, to brak ciągłości zdarzeń. W jednej scenie ktoś układa genialną strofę, w drugiej z cmentarza wypełza horda nieumarłych – ale związek między tymi wydarzeniami jest dla mnie nieuchwytny. Dlaczego Hekate nie mogła przebudzić zmarłych wcześniej? Do czego potrzebowała piosenki? Nie wszystko musi być powiedziane wprost – ale niechby się pojawiły chociaż jakieś wskazówki. A tu – że posłużę się wyświechtaną analogią – w jednej scenie mamy młodego akwarelistę, któremu odmówiono przyjęcia na ASP, a w drugiej bomby V1 spadają na Londyn. Może i te wydarzenia się łączą, ale czytelnik nie bardzo ma szansę odkryć jak.

Boli to tym bardziej, że choć tekst jest krótki, to jest też okrutnie przegadany. Finałowa rozmowa z bóstw ciągnie się jak deszczowa niedziela. Scena, która powinna być pełna napięcia i dramatyczna, jest płaska, czekałem tylko, kiedy się skończy. Gdyby wyciąć te wszystkie pogaduszki, cały wątek bóstw olimpijskich i skupić się tylko na Hekate próbującej odzyskać wyznawców, a zaoszczędzone znaki wykorzystać na pełniejsze rozpisanie fabuły, mogłoby być super. A tak jest drętwo.

 

To niestety nie wszystkie wady tekstu, ale te dokuczyły mi najbardziej. 

Podsumowując – fantastyczny pomysł, niestety nieciekawie zrealizowany.

 

Do mnie też nie przemówiło. Cały wątek muzyczny przeszedł sobie obok mnie – w ogóle się tym nie interesuję. Nie wiem, czy jestem nikim, ale na pewno nie jestem każdym, bo nie znam “Stairway to heaven”.

który grał na gitarze akustyczną melodię.

A to nie gitara powinna być akustyczna?

Babska logika rządzi!

Dla mnie nie jest tak źlesmiley. Do końca byłam ciekawa jak to się skończy. Co prawda muszę zgodzić się, że nie za bardzo zrozumiałam przeplatające się wątki i nie znam historii piosenki co dodatkowo utrudniało sprawę (swoją drogą świetny utwór, a dzięki Tobie poznałam ciekawostki, które lubię). Skróciłabym wątek z zespołem, szybciej przechodząc do pisania piosenki.

Mnie akurat podobały się sceny z bogami. Może właśnie tu niech ktoś jej zarzuci chęć zemsty za córki czarownice?

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursiesmiley

None, dziękuję za komentarz. 

 Twoje uwagi są dla mnie bardzo cenne. Faktycznie, jak teraz na to patrzę, brakuje w opowiadaniu “przewrotu”. 

Nad dialogami pomyślę. 

 

Finklo, dziękuję za komentarz.

 

Monique.M, dziękuję za dobre słowo.

 

Wszystkie Wasze uwagi przyjęłam, przeanalizuję, z niektórymi już się zgadzam. Pewnie nie zdążę nanieść poprawek przed terminem, ale na pewno skorzystam z Waszych porad w przyszłości. Chociaż nie wiem, czy nie skupię się na innym hobby ;)

 

Pozdrawiam!

Miał być dłuższy komentarz, ale wpadł None i napisał w zasadzie wszystko, co chciałem Ci przekazać. Najchętniej skopiowałbym jego opinię i się pod nią podpisał.

Kapitalny pomysł. Tyle że sama koncepcja wykonania zmierza w innym kierunku niż oczekiwałbym tego jako czytelnik. Wiesz, ja nie chcę oceniać, czy ten tekst jest dobry czy zły. Ciekawy czy nudny. Zwyczajnie (być może trochę nieświadomie) umieszczasz na początku tekstu pewną “obietnicę”. Zdradzasz pomysł zupełnie świeży i nowy, niezwykle ciekawy, po czym kierujesz opowiadanie jednak w stronę historii raczej wtórnych. Za dużo było dialogów, utarczek i nieporozumień bóstw. Próbowałaś upchnąć masę różnych elementów w to krótkie opowiadanie, co mnie, czytelnikowi, raczej przeszkadzało. Dlaczego? Bo zabrakło miejsca dla rozwinięcia tego, co najważniejsze: Prób korzystania przez bóstwo z fenomenu kultury masowej. 

Powtórzę jeszcze raz. Nie oceniam opowiadanie jako złe bądź dobre. Miałaś konkretne wyobrażenie o budowie tego tekstu, które rozminęło się z tym, czego po nim oczekiwałem.

Zdarza się.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CM, dziękuję za Twój głos. 

Przykro, że nie spełniłam Twoich oczekiwań. Wasze uwagi są dla mnie cenną nauczką i jestem Wam bardzo wdzięczna. Przyznaję otwarcie, że nie jestem dobra w takich formach, jak opowiadanie, ponieważ, tak sądzę, z jednego pomysłu rodzi się kolejny i najwyraźniej nie potrafię utrzymać ich w ryzach. ;) 

 

“Zdradzasz pomysł zupełnie świeży i nowy, niezwykle ciekawy, po czym kierujesz opowiadanie jednak w stronę historii raczej wtórnych. Za dużo było dialogów, utarczek i nieporozumień bóstw. Próbowałaś upchnąć masę różnych elementów w to krótkie opowiadanie, co mnie, czytelnikowi, raczej przeszkadzało.”

 

Gdyby było więcej miejsca, rozwinęłabym wątki. Dialogi są rozbudowane, ponieważ chciałam każdemu bogu nadać jakiś “charakter”, by nie byli oni jedynie tłem. Mój błąd, mogłam bardziej skupić się na jednym przekazie. 

Chociaż trochę spróbuję się obronić.

 

None pisze:

 

“Najbardziej dokucza mi fakt, że całkiem pominęłaś sedno pomysłu. Zwrot kulturowy, wywołany działaniami bogini. Całkiem nie ma tego w tekście. Nie ma żadnego “przed” i “po”. Nie dajesz nam poczuć efektów działań Hekate, przez co cały motyw inspiracji wydaje się zawieszony w pustce.”

 

Ok, nie opisywałam wprost, co się dzieje przed i po. Chciałam wymusić na czytelniku, by sam się nad tym zastanowił. A to, że Hekate maczała w tym palce, to mit, podobny do tego, że niby “Schody” były dyktowane przez diabła. Można w to wierzyć, lub nie. To samo, jeśli chodzi o Halloween, które po Bożym Narodzeniu cieszy się największą popularnością. I panie feministki, które porównują się do “prawnuczek wiedźm”. Przewrót nie nastąpił od razu. To się ciągnie latami, do dzisiaj – wypieranie kultury chrześcijańskiej na rzecz innych, a nawet, niestety, upadek chrześcijaństwa. Roi się od sekt, od wiary w naukę, od pogańskich wierzeń, czy świąt. Samo Boże Narodzenie to już raczej święto konsumpcyjne, niż religijne. Popkultura też jest przesycona tematyką mitologiczną. Osobiście lubię mitologię i mi to nie przeszkadza, mity inspirują.

 

Moim zamysłem było uzmysłowienie czytelnikowi, jak popkultura może ludziom podświadomie wszczepiać pewne wartości. A żeby to nie był wykład, chciałam to wrzucić między wiersze. Inni bogowie są po to, żeby narodził się konflikt. Inaczej powstałaby długa opowieść o bogini, która robi, co chce i nikt jej za to nie grozi palcem. Czyli nudy. Właściwie to mogłabym pod koniec przedstawić jakąś krwawą jatkę, walkę Hekate z bogami, w której ona wygrywa. Nie mogłam, bo nie wygrała. Walka dobra ze złem nadal trwa. Tak, jakby Afrodyta, czy inni bogowie wciąż szeptali do ludzi. Poza tym Hekate nie była złem wcielonym. Miała dwie twarze. Uznawana jako bóstwo sprzyjające ludziom, a później przedstawiana jako bogini ciemności. Dużo tego :/

 

Raz jeszcze dziękuję za komentarze. :)

Kurcze, Saro, obawiam się, że kompletnie nie jestem targetem twojego opka. Po pierwsze należę do ludzi, którym słoń nadepnął na ucho, muzyka nie jest tą dziedziną sztuk, które kocham najbardziej. Jeśli zaś chodzi o teksty piosenek, to mam wrażenie, że albo traktują o dupie Maryni, albo są równie zrozumiałe, co mickiewiczowskie “czterdzieści i cztery”. I pewnie dlatego nie potrafiłam pojąć wielkiego planu Hekate.

Podobały mi się jej spotkania z Zeusem. Potrafiła sobie dziewczyna owinąć go wokół palca. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, dziękuję za komentarz. Cieszę się, że znalazłaś coś pozytywnego. :)

Przykro mi, Saro, ale opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Czytałam je z trudem i nie bardzo potrafiłam dopatrzyć się jakiegoś logicznego związku pomiędzy kolejnymi fragmentami.

Twój komentarz trochę rozjaśnił sprawę, jednakowoż wolałabym dowiedzieć się tego wszystkiego z lektury, a nie z Twoich wyjaśnień.

Do nie najlepszego odbioru opowiadania z pewnością przyczyniło się też wykonanie, pozostawiające nieco do życzenia.

 

Po­zo­sta­li człon­ko­wie sie­dzie­li po obu stro­nach sali… –> Członkowie czego?

 

Kiedy sta­nę­ła obok gro­mo­wład­ne­go, ten wstał i prze­mó­wił. –> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Kiedy zatrzymała się obok gro­mo­wład­ne­go, ten wstał i prze­mó­wił.

 

ski­nie­niem głowy po­dzię­ko­wa­ła to­wa­rzy­stwu. –> Coś się zaplątało między podziękowaniami i towarzystwem.

 

męż­czy­zna dzier­żą­cy in­stru­ment na kształt wio­sła. –> Czy dobrze rozumiem, że mężczyzna dzierżył instrument tak, jak zazwyczaj trzyma się wiosło?

A może miało być: …męż­czy­zna dzier­żą­cy in­stru­ment, przypominający kształtem wio­sło.

 

wpa­try­wa­ła się w dwu­pię­tro­wy bu­dy­nek zbu­do­wa­ny z czer­wo­nej cegły… –> Brzmi to fatalnie.

Proponuję: …wpa­try­wa­ła się w dwu­pię­tro­wy bu­dy­nek wzniesiony z czer­wo­nej cegły

 

Pod­par­ty na łok­ciach od­pa­lił skrę­ta. –> Raczej: Wspar­ty łok­ciami o parapet, od­pa­lił skrę­ta.

Podpierać można się czymś, nie na czymś.

 

Wy­pu­ścił bia­ło-sza­ry dym… –> Wy­pu­ścił bia­łosza­ry dym

Nie przypuszczam, aby dym był dwukolorowy.

 

– Hej! Lu­dzie! – za­wo­łał przez plecy do to­wa­rzy­szy. –> Naprawdę zawołał przez plecy???

 

– To za dużo jak na twoja głowę. –> Literówka.

 

Ma­na­ger wy­dzwa­niał co drugi dzień… –> Menadżer wy­dzwa­niał co drugi dzień

Używamy pisowni spolszczonej.

 

To be a rock and not to roll.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

– Ja pier­do­le! Plant! –> Literówka.

 

drżąc całym cia­łem… –> Raczej: …drżąc na całym ciele

 

Ale ona, – pal­cem wska­zał na ulu­bie­ni­cę… –> Przed półpauzą nie stawia się przecinka.

 

Pro­mień śmier­ci prze­rwał po­wie­trze na pół… –> W jaki sposób można przerwać powietrze, w dodatku na pół?

 

wy­dar­te­go sprzed laty sza­lo­ne­mu na­ukow­co­wi. –> Literówka.

 

De­me­ter zaj­rza­ła jej w duszę, – czy chcesz… –> Zbędny przecinek przez półpauzą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Twoje uwagi są bardzo cenne. Pracuję nad tym nieszczęsnym tekstem. :)

Bardzo proszę, Saro. Miło mi, że uznałaś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawki naniesione. Tekst skróciłam. Wyrzuciłam te przegadane dialogi i wątek z umarlakami. 

Na razie klikam bibliotekę. Troszkę na zachętę ;)

Jak znajdę chwilkę, to wrócę napisać kilka słów.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

O jej, chroscisko, bardzo Ci dziękuję za tego klika, to miłe. :)

Idealnie wpisałaś się w moje zainteresowania, Saro :D! Brawo, super tekst, super nawiązania!

W ogóle nie chciałbym tutaj malkontencić, bo tak mi ten tekst spasował. Ale jednak, żeby tradycji stało się zadość…

Skrzypnęlo mi tylko trochę infodumpowe zakończenie. Wiem, że limit, ale jednak mogłoby nie być tak publicystyczne. Może skupiłbym się na Sabbatach i “Fairies Wear Boots”, bo to by ładnie dopełniło tekst. Zabrakło mi też wzmianki o tym utworze, bo skoro Hekate w takiej postaci się pojawiała…

Czysto publicystycznie wspomnę też, że większość muzyki ze “Schodów…” została napisana w Walii, na farmie Bron-Yr-Aur w 1970 roku, równocześnie z materiałem na “LZ III”.

Z technikaliów:

– “kontynuował najwyższy” – czemu “najwyższy” małą? jako, że to przydomek Naczelnego Boga, pisałbym “Najwyższy”;

– “oklaskując przemowę.Jedynie” – tu Ci zabrakło spacji;

– “W wigilię Bożego Narodzenia” – a to mi znowu zabrzmiało niezręcznie; bogowie olimpijscy, a wspominają jakiegoś uzurpatora ;P? wolałbym neutralne “w dzień Gwiazdki” czy coś.

 

W każdym razie – zrobiłaś mi dzień tym tekstem, Saro!!! Super, hiper i całkowita rewelacja!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To może “wigilia narodzin Mitry”?

Babska logika rządzi!

Nie, bo Mitra to kolejny uzurpator :P!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No to astronomicznie – najkrótszy dzień w roku… Czy tam wigilia, nie pamiętam.

Babska logika rządzi!

No Wigilia, ale wigilia to przeddzień. Czyli wigilia zimy nie pasuje. A reszta wigilii czci wrogów Olimpijczyków. 

Gwiazdka byłaby najlepsza IMHO.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A gwiazdka nie wywodzi się z tych samych korzeni co Boże Narodzenie? Trzej królowie, te klimaty?

Babska logika rządzi!

Może. Ale oderwała się już od swoich religijnych korzeni i stała się symbolem święta komercyjnego.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

 O jej, jaka tu się rozwinęła konwersacja! :O

 

Staruchu, nie ukrywam, że czekałam na Ciebie! Miałam nadzieję, że komu, jak komu, ale Tobie przypadnie do gustu nawiązanie do LZ. ;) Myślałam o “Black Dog”, ale jakoś później o tym zapomniałam. :/ Myślałam też, czy by na koncert nie dać “Immigrant Song” i wpleść w to Thora, ale już wolałam nie kombinować, bo na początku kombinowałam i wyszedł chaos.

Faktycznie, nie przemyślałam tego Bożego Narodzenia. Zastanowię się, co z nim zrobić. Może w zakończeniu też coś dodam, jeśli uda mi się wpaść na coś lepszego.

 

Dziękuję za komentarz i odwiedziny! Cieszę się, że zrobiłam Ci dzień. :)

 

yesheart

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wracam z komentarzem. Ja co prawda, w przeciwieństwie do Starucha, melomanem nie jestem, więc te wszystkie przemycone smaczki pewnie nie wszystkie do mnie dotarły, ale co tam.

Początek tak średnio mi się spodobał. Troszkę statyczny i przegadany. 

Natomiast początek sceny przy stadionie już mnie zainteresował. Zasadniczo te sceny współczesno-ludzkie bardziej mi się podobały od boskich.

Koncept żerowania bogów na emocjach ludzkich sam swego czasu wykorzystałem w Kumari. 

Kwestia inspiracji Hekate LZ… czemu nie.

Fabuła jakoś specjalnie nie powala, ale tekst krótki, więc rozumiem, że pole do popisu jest ograniczone.

Trochę ta czarna suka wydawała mi się doklejona na siłę. Rozumiem, że to nawiązanie do mitologii, jednak samo zwierze na fabułę bezpośredniego wpływu nie ma. 

Wszak Hekate równie dobrze mogłaby być groopi i stać się muzą.

Zresztą, czy aby w ten sposób nie wchodzi w buty Minerwy?

 

Co do Black Sabath i czczenia szatana… Hekate – szatan?… To jednak troszkę różne mitologie, różne kultury… widać odnalazła w nim bratnią duszę ;)

 

Słowa pochwały należą się Tobie za wykorzystanie uwag Reg. Nie odnalazłem już niespójności pomiędzy kolejnymi częściami, o których ona wspominała. To znaczy, że poprawki, które naniosłaś, wyszły opowiadaniu na dobre.

 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Chroscisko, dziękuję za powrót i komentarz.

 

Fabuła nie powala. Ok, da się zrozumieć. Przerabiałam ten tekst już milion razy. Na początku chciałam upchnąć wszystkie moje pomysły w jedno opowiadanie i nie wyszło. Wzięłam sobie do serca uwagi czytelników, a że Jury wyraziło zgodę na większe zmiany, więc uszczupliłam tekst niemal o połowę i wyrzuciłam to, co tworzyło chaos. Ostatecznie powstało opowiadanie proste, ale, przynajmniej tak mi się wydaje, nie jest już aż tak odpychające. To nauczka dla mnie, by nie wpychać wszystkich pomysłów w jeden tekst. Ostatecznie postawiłam na wątek z piosenką, bo najbardziej go czułam.

Smaczki pojmą fani LZ i zainteresowani. Zdawałam sobie sprawę z tego, że może niewielu doceni, ale wystarczy, że Staruch jest zadowolony. Ulżyło mi, bo gdyby nie był, to porażka całkowita. 

 

Czarna suka z mitologii. Pasowała, bo po Headley Grange kręcił się czarny pies. Na jego cześć zatytułowano nawet piosenkę. :) O groopie też myślałam, ale już dałam spokój. 

 

“Co do Black Sabath i czczenia szatana… Hekate – szatan?… To jednak troszkę różne mitologie, różne kultury… widać odnalazła w nim bratnią duszę ;)” – Dziękuję za tę uwagę.

 

Tak, uwagi Reg były naprawdę pomocne. Zresztą wszyscy komentujący przyczynili się do zmian. Mam nadzieję, że na lepsze…

 

Pasowała, bo po Headley Grange kręcił się czarny pies.

Widzisz. Tego nie wiedziałem, a to zmienia postać rzeczy.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Oto on, ta dam! Tzn. tak ponoć wyglądał.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Choć trochę żal mi kłótni bogów, to zmiany jak najbardziej na plussmiley. Fajnie się czytało o nowych zajęciach bogów (przy Amorze się uśmiechnęłamsmiley). Teraz wg mnie o wiele lepiej łączy się fragment o piosence z resztą idei opowiadania. I jest chyba bardziej na wesoło, co też na plus. Poprzedni pomysł również mi się podobał, jednak zbytnio został ukryty np. przez piosenkę. Skupiałam się na niej, sądząc że będzie kluczem, po czym okazuje się, że jednak chodzi o zemstę Hekate.

Bardziej na wesoło – wciąż szukam stylu. Chyba ciężkie klimaty mi nie wychodzą, ale jeszcze popróbuję. Cieszę się, że się podobało. Dziękuję, że chciało Ci się zajrzeć tu ponownie. :)

Według mnie poprzednia wersja miała cięższy, fajny klimat. Początkowa scena bardzo mi się podoba, przykuwa uwagę. Pomysł z wyjściem nieumarłych jako zemsta też był ok. Tylko tak jak wspomniałam, rozmywał się z fragmentami koncertu i pisaniem piosenki. Odwracały uwagę od właściwej akcji. 

dobrodusznie rozłożył ręce w geście powitania

Hmm. Coś mi tu nie tegesuje. Rozumiem, że można kogoś witać serdecznie, ale "dobrodusznie"? Bezosobowe troszku.

Pozostali bogowie siedzieli po obu stronach sali w dwóch rzędach wysokich ław.

Drugie hmm.

ruszyła między nimi patrząc

Ruszyła między nimi, patrząc.

wonie. Poznała w nich wdzięczność…

Woń nie jest wdzięcznością.

Czarna, potężna suka

Nie wiem, czy nie byłoby naturalniej dać "potężna" najpierw, ale nie będę się przy tym upierać.

powoli podbiegła

Oksymoron. I jeszcze aliteracja.

Położyła wielki łeb obok boskich stóp

Uwaga nie na temat: rety, czy koniecznie u stóp? :D

ubarwionych tyrolską purpurą

Nie. Ubarwianie zwykle jest metaforyczne, a Tobie chodzi o dosłowne.

krucha cisza

Sama metafora nie budzi moich zastrzeżeń, ale zestawianie jej z mgłą – już tak. Chyba to za duży kontrast.

zatrzymała się obok gromowładnego

Obok? Czy przed jego obliczem? I: Gromowładny dużą, to przydomek.

zawieszona w ezoterycznej przestrzeni.

Nie mam pojęcia, co chciałaś powiedzieć.

Najwyższy gniewnie zaciskając

A tu z kolei "najwyższy" małą, bo to nie przydomek. W ogóle ujaśniłabym "najwyższy z bogów". I przecinek przed grupą imiesłowu ("gniewnie zaciskając"). Nawiasem – przysłówek bywa użyteczny, ale warto rozszerzyć swoją paletę na frazy typu: zaciskając w gniewie. Ot, dla rozmaitości.

Tytanomachii

Małą.

Zeus podniósł ręce w geście triumfu.

Opisz go, nie zapewniaj.

wstała oklaskując

Wstała, oklaskując. Blady jakiś ten opis.

której władza została skrajnie umniejszona

Hem? (Po przeczytaniu całości – nadal nie wiem, o co chodzi.)

ich głosy wibrowały z podniecenia

Wyobraź to sobie.

obiecała darząc

Obiecała, darząc. Reszta zdania ciut purpurowa.

Dzika Hekabe syciła się tą wonią.

Jaką wonią? Hekabe to żona Priama, która wprawdzie chyba została zamieniona w psa… nie pamiętam, ale naprawdę nie wiem, czy tu zrobiłaś literówkę, czy nie.

Hekate obserwowała świat pod postacią czarnej suki, włóczyła się po zakamarkach Londynu.

Coś tu jest nie tak z interpunkcją – mam wrażenie, że zderzyły się dwa różne zdania, a powstały wielonożny stwór ruszył w świat.

Nigdy nie nosiła spodni,

Może "nigdy dotąd", żeby było jaśniej.

po okazaniu przez nich wejściówek.

Wycięłabym, to wynika z tekstu.

Bilet nie jest mi potrzebny. – Hekate użyła czaru perswazji.

To nie są roboty, których szukacie :D

po czym stwierdził

"Stwierdził" nie jest synonimem "powiedział". Pisz to, co chcesz napisać, nie coś zbliżonego.

Nawet w Hadesie ciężko było zorganizować takie przedsięwzięcie

Ale dlaczego?

kierowała się

Skoro używasz formy niedokonanej, robiła to wielokrotnie, albo długo jej to zajęło.

pożerające spojrzenia

To nie brzmi dobrze.

Światła przygasły, stojące obok blond lalki

Obok świateł? Chaotyczne te opisy, trudno się zorientować.

piski dziewcząt niemal pozbawił

Pisk miał być chyba pojedynczy.

No wariatki

No, wariatki. Trochę mi ten kolokwialny wtręt nie gra z postacią.

zablokowała zaklęciem

Aliteracja.

elektryczne

Jej elektryczność może się kojarzyć najwyżej z bursztynem.

że ma on moc niemal boską

Źle to brzmi.

gitarzysta. Sięgnął smyczek i przeciągnął nim po strunach

Dotychczas sądziłam, że na gitarze nie gra się smyczkiem?

sposób jak dotrzeć

Sposób na dotarcie.

Z początkiem roku, wabiona znajomą siłą dotarła

Z początkiem roku, wabiona znajomą siłą, dotarła.

żelazną, kutą bramą

Wiem, że po angielsku to się nazywa "wrought iron", ale faktycznie chodzi o stal. To raz. Poza tym lepiej brzmiałoby "bramą z kutej stali".

otulony martwym bluszczem

Czy martwy bluszcz otula? Liście opadły, zostały tylko grube pędy, które ładnie pasują do dekoracji horroru, ale otulanie nie bardzo mi się z nimi kojarzy.

żwirowa droga granicząca z gęstwiną nagich drzew i zgniłymi trawami

Hmm.

Wypuścił białoszary dym, opadający pod wpływem wilgoci.

Kliniczne.

spojrzał w dół i ujrzał

Słowa zbyt podobne, i zbyt wysokie w tonie.

– Ty już więcej nie pij! – zabełkotał któryś z kolegów. – To za dużo jak na twoją głowę.

Nie jest to wypowiedź łatwa do wybełkotania.

wybuchł gromki śmiech

Śmiechem się wybucha, ale sam śmiech?

Blondyn ich zignorował.

Anglicyzm. I co tu jest podmiotem, hmm?

zimy pot

Literówka.

Ostatni raz zaciągnął się dymem, po czym przestraszony wycofał się z okna.

Dwa się. Ponadto – skoro facet myśli, że ponurak mu się zwiduje, to może powinien od razu przestać kopcić?

Siedział przy stole chyląc czoło

Siedział przy stole, chyląc czoło. Znaczy, oddawał tej kartce hołd? Opis mąk twórczych Roberta jakoś mnie nie przekonuje. Blady taki.

Przestał nawet wierzyć

Dlaczego nawet? Dalsza część akapitu jakoś słabo mi się łączy z początkiem.

czarna, dziwna suka

A tu już zdecydowanie bym przestawiła: dziwna czarna suka.

By się uspokoić i skupić, Robert wpatrywał się

Siękasz.

spojrzał na skupionego Jimmy’ego, który grał

Czy skupienie jest stałą cechą Jimmy'ego? Czy może Jimmy grał w skupieniu?

Postawił na papierze pierwszą literę.

Hmm.

by nie zabrzmieć jak

Anglicyzm. By nie wyjść na. Na przykład.

siedział wbity w krzesło nie podzielając entuzjazmu

Opisz to, nie zapewniaj. Może trzymał się krzesła, może siedział cały sztywny?

nie dowierzał, jakiego doznał olśnienia

Nie po polsku. Nie mógł uwierzyć, że doznał olśnienia, na przykład.

drżąc na całym ciele

Wtrącenie – dodaj po nim przecinek.

po powrocie z Headley Grange

Zbędne. Łatwo się domyślić.

Czerpiemy moc i żyjemy dzięki temu, że ludzie nas czczą.

Nieporządne. Moja wersja: Nasza moc, nasze życie karmi się ludzką czcią.

Jednak siła nie tkwi w naszych imionach, a w wartościach, które pielęgnujemy w śmiertelnikach.

Mało zgrabne, a w kwestii tych wartości – greccy bogowie średnio się nimi zajmowali. Ale widzę, o co Ci chodzi, więc niech tam.

Znajdźcie sobie ludzi, którzy lubują się w waszych specjalnościach.

Źle to brzmi.

Pozostali bogowie również znaleźli sobie swoich ludzi.

Zbędne.

Ku uciesze Hekate, Hades wpadł na pomysł

Coś tu jakoś nie tegesuje.

Zeus szczególnie upodobał sobie Teslę, który stworzył dla niego Promień Śmierci.

… ale wiesz, że Nicola Tesla umarł w 1943? O ile bogowie podlegają czasowi (a greccy podlegali), jest to chronologicznie nie do zrobienia.

Niestety bóg

Niestety, bóg.

że spodobała jej się ich nazwa

Szabat jest koncepcją semicką.

Co z nonsens.

Literówka.

Dzięki popkulturze figurki bogów powoli wracały na ołtarze.

Hmm, nihil novi.

 

Myślę, że miałaś pomysł nienowy, ale sensowny, tylko za bardzo się pospieszyłaś i wykonanie wyszło trochę bokiem. Może po konkursie spróbuj jeszcze raz? Zwłaszcza, że czytając Twój dialog z aryą mam wrażenie, że przeczytałam tekst okrojony, wręcz okaleczony, pozbawiony najważniejszego wątku

data 31 października – Halloween (…) A jest to święto pogańskie.

Ale celtyckie. Grecy (jak wszyscy) mieli jakieś święta zmarłych, zupełnie nie pamiętam, pogrzeb w literaturze – celtyckie święto i ogólnie celtycki posmak wielu odmian współczesnego okultyzmu raczej greckich bogów by ani nie ziębiło, ani nie grzało. Choć politeizm nie ma zwykle problemu z przyjęciem obcych bogów.

Przekaz miał być taki, że za sprawą mediów, literatury, czy nawet nauki odchodzi się od chrześcijaństwa na rzecz świąt pogańskich i wierzeń w coś innego, niż sam Bóg.

Dear God. To jest sprawa na dłuższą dyskusję i nie na trzeźwo, więc powiem tylko – owszem (choć rzetelna nauka nie ma z tym nic wspólnego, bo nie leży w kręgu jej zainteresowań świat niematerialny), ale zdecydowanie przydałoby się to rozwinąć. Jak napisał None:

Najbardziej dokucza mi fakt, że całkiem pominęłaś sedno pomysłu.

Popkultura też jest przesycona tematyką mitologiczną.

Hmm? Przychodzi mi do głowy tylko Thor i Amazonki z Wonder Woman.

Moim zamysłem było uzmysłowienie czytelnikowi, jak popkultura może ludziom podświadomie wszczepiać pewne wartości.

A, widzisz, tylko to jest trudne. Może dałoby się to zrobić, właśnie wpełzając z jakąś wartością do czytelniczego umysłu, a w finale pokazując, do czego ta wartość doprowadza, w pełni zrealizowana. Na przykład. Ale to wyższa szkoła jazdy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Opowiadanie definitywnie dla fanów muzyki z tego okresu. Sam motyw historii ciekawy, skupienie się na postaci Hekate – także. Motyw bogów, którzy muszą być czczeni, nienowy, ale podszycie nim wątku muzycznego dodaje smaku.

Jednak w samej opowieści odczuwam zbytnią gładkość drogi. Idziemy wyraźnie z punktu A do punktu B i nawet na moment nie zbaczamy na bok. Przy tym na koniec w zasadzie nie ma jakiegoś mocniejszego tąpnięcia – Hekate wykonała swoje zadanie i tyle. Wszyscy zadowoleniu.

Postacie ni ziębią, ni grzeją. Ot, to narzędzia fabularne, co w sumie pasuje do szorta.

Podsumowując: niezły koncert fajerwerków, nie wbija w fotel, ale definitywnie po przeczytaniu na plus.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Tarnino! Wielkie podziękowania za rozłożenie tekstu na czynniki pierwsze. Naprawdę doceniam i jestem wdzięczna. Walczę z tym dziadostwem. 

 

“Hekabe to żona Priama, która wprawdzie chyba została zamieniona w psa… nie pamiętam, ale naprawdę nie wiem, czy tu zrobiłaś literówkę, czy nie.”

 

No więc ja znalazłam coś na ten temat tutaj

 

“Ponadto – skoro facet myśli, że ponurak mu się zwiduje, to może powinien od razu przestać kopcić?” – nigdy nie byłam ujarana, więc nie wiem, jak się człowiek wtedy zachowuje. Ale może przez to zielsko miał problem z myśleniem ;)

 

“Siedział przy stole, chyląc czoło. Znaczy, oddawał tej kartce hołd? Opis mąk twórczych Roberta jakoś mnie nie przekonuje. Blady taki.” – Wiedziałam, że z tym zdaniem jest coś nie tak. Haha! Faktycznie to brzmi, jakby oddawał kartce hołd. Ale wstyd… indecision

 

“Dotychczas sądziłam, że na gitarze nie gra się smyczkiem?” - szkoda smyczka, ale można: https://www.youtube.com/watch?v=ZQgYn23Xvck Jak masz ochotę, obejrzyj. Smyczek od 8min 48sek.

 

EDIT:

“… ale wiesz, że Nicola Tesla umarł w 1943? O ile bogowie podlegają czasowi (a greccy podlegali), jest to chronologicznie nie do zrobienia.” – Ups… umknęło mi to. Znowu wstyd. Coś tam spróbowałam naprawić.

 

Przyznaję, że się pospieszyłam. Arya czytała pierwszą, dłuższą wersję. Skróciłam opowiadanie, bo było zbyt chaotyczne. Może po konkursie spróbuję wykrzesać z niego coś więcej. Chociaż nie wiem, czy nie lepiej by było napisać od nowa…

Jeszcze powalczę, ale padam na twarz (pisane o 4:38) i mój mózg odmawia posłuszeństwa.

 

 

NoWhereMan, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Miło, że na plus. Muszę jeszcze popracować nad liniami łamanymi i tąpnięciem.

EDIT: Dziękuję za klika! Dopiero zauważyłam.

 

 

 

 

No więc ja znalazłam coś na ten temat tutaj.

No, widzisz. Nie pamiętałam :)

heart

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zupełnie nie jestem fanem muzyki, którą podajesz nam w tym opowiadaniu, ale przecież nie o to tu chodzi. Opowiadanie przednie i nie wiem dlaczego inni tak krytycznie się do niego odnoszą. Sprawa jest tak jasna że jaśniej nie mogłaś napisać. Saro, może to opowiadanie nie jest przesycone emocjami, akcją czy też tajemnicą, która ciągnie czytelnika, ale bardzo ładnie podane. Czyż my autorzy opowiadań, też nie jesteśmy natchnieni, przez któreś bóstwo i nasze ręce nie są prowadzone wyższą siłą? 

Tomaszu, dziękuję za odwiedziny i miłe słowa.

 

Opowiadanie w pierwotnej wersji było dłuższe. Czytelnicy mieli sporo uwag, które wzięłam sobie do serca. W efekcie pozbyłam się niejasności i przegadanych dialogów.

 

“(…) ale bardzo ładnie podane.”

 

To w dużej mierze zasługa Tarniny. Regulatorzy również bardzo pomogła. Gdyby nie one, nie byłoby tak pięknie. 

Pewne fragmenty jeszcze muszę poprawić, ale to już po konkursie. Teraz nie chcę grzebać.

 

Pozdrawiam! :)

 

 

Pomysł choć sam w sobie kiedyś  eksploatowany, to dawno, dawno, dawno. Więc ponowne sięgnięcie poi ten kierunek samo w sobie jest dobre i obiecujące. Przyznam jednak, że chyba fajniej by się czytało, gdyby w opowiadaniu częściej przewijały się cytaty gwiazd rocka i odniesienia do równoległych im wydarzeń na świecie (a potencjał w tym jest spory).

Technicznie jest jest w porzadku. Trochę brakło rockowo-metalowego “brudu”, ale to nie jest zarzut.

Po dzienniku zmian i komentarzach powyżej domyślam się, że z tekstu ubyły niektóre sceny. Zastanawia mnie na ile mogły wpłynąć na mój odbiór.

W każdym razie świat rocka aż się prosi o więcej. Pomyśl o rozwinięciu tego tekstu, choćby i po konkursie.

My blushes, Watson ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wilku-zimowy, dziękuję za odwiedziny i komentarz.

 

“Przyznam jednak, że chyba fajniej by się czytało, gdyby w opowiadaniu częściej przewijały się cytaty gwiazd rocka i odniesienia do równoległych im wydarzeń na świecie (a potencjał w tym jest spory).”

 

Może pójdę w tym kierunku. 

 

“Po dzienniku zmian i komentarzach powyżej domyślam się, że z tekstu ubyły niektóre sceny.”

 

Tak, ubyło kilka scen. Ponoć wprowadzały chaos, a dialogi były przegadane. 

Mam zamiar coś z tego tekstu jeszcze wycisnąć, po konkursie. 

 

Pozdrawiam :)

 

 

Pomyśl o rozwinięciu tego tekstu, choćby i po konkursie.

Popieram Wilka i już zacieram rączki!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Tarnino, uwielbiam Twoje gify! Gdybym mogła się jakoś wszystkim odwdzięczyć za te rady. 

Przesyłam wirtualne cuksy! (Każdemu wedle smakowych upodobań) ;)

 

Wilku, Staruchu, no to rzuciliście mi wyzwanie. Podejmę się na pewno. Może mnie coś natchnie. :)

Moim zamysłem było uzmysłowienie czytelnikowi, jak popkultura może ludziom podświadomie wszczepiać pewne wartości.

Zacna próba SW yes

Obecna wersja opowiadania jest zdecydowanie lepsza. Odnosi się więcej do głównego pomysłu. Skupia na elementach, dla mnie jako czytelnika poprzedniej wersji najciekawszych. To jeszcze nie jest taki poziom, żebym mógł się tym tekstem zachwycać. Coś za gładko i jednak trochę zbyt prosto przebiegała cała historia. Tutaj widzę jeszcze pewien potencjał i pole do ewentualnych zmian. Tym nie mniej, szacunek za tak generalny remont tego tekstu w tak krótkim czasie. W dodatku z korzyścią dla czytelnika. Wprowadzenia jakichkolwiek zmian w gotowym tekście zawsze stanowi dla autora pewne wyzwanie. A co dopiero mówić o tak zaawansowanych…

Spory wyczyn. :-)

Mignęła mi gdzieś w komentarzach informacja o możliwym rozwinięciu tego tekstu. Myślę, że zdecydowanie warto to zrobić. Życie opowiadania nie kończy się wraz z rozstrzygnięciem konkursu. Przeciwnie. Moim zdaniem dopiero się zaczyna. To wtedy właśnie, bogatsi o opinie, odczucia i sugestie czytelników, możemy podjąć próbę wyciśnięcia z danego pomysłu maksimum jego potencjału.

Nie wiem natomiast, jakie są możliwości wykorzystanie później takiego przerobionego tekstu.

Mam nadzieję, że taki komentarz wystarczy, żeby polecić do biblioteki. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Blacktom, dziękuję! :)

 

CM, jestem wdzięczna, że chciało Ci się tu wrócić. 

Cieszę się, że nowa wersja bardziej się podoba. Zamierzam coś jeszcze wycisnąć z tego tekstu. Teraz niech sobie poleży. Może później mnie natchnie. ;) W każdym razie podejmę wyzwanie. 

 

Pozdrawiam!

 

http://altronapoleone.home.blog

tyrolska purpura

z purpury słynął Tyrol, czy może jednak Tyr?

 

czy mogłabyś przybliżyć co rozumiesz przez "stała zawieszona w ezoterycznej przestrzeni"?

 

Po wiekach nieudanych prób powrotu na ołtarze, musieli zaufać tej, która mogłaby ich albo zbawić, albo unicestwić[zbędna spacja]. Zachodzili w głowę, jakim sposobem ta dwulicowa pani[-,] nawróci śmiertelników.

 

– Bilet nie jest mi potrzebny. – Hekate użyła czaru perswazji.

Przez chwilę facet stał otępiały, po czym powiedział:

– Ma panienka rację, proszę wchodzić. – Otworzył przed nią bramkę.

ciekawe co na to inni fani ;)

 

Sięgnął smyczek

raczej sięgnął po smyczek?

 

Amor jest rzymski, Eros jest grecki. Co prawda Trivia to też po łacinie, ale jak już greccy bogowie, to lepiej Eros.

 

 

Ja również zgadzam się, że w tym pomyśle na opowiadanie tkwił niebagatelny potencjał a także, że “ludzkie” sceny wyszły lepiej od olimpijskich. Myślę, że warto żebyś jeszcze kiedyś rozwinęła tę historię, lub inną historię opartą na podobnym zamyśle : ).

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevaz, dziękuję za wizytę, komentarz i wyprowadzenie z błędu.

 

“z purpury słynął Tyrol, czy może jednak Tyr?”

 

Oglądałam kiedyś taki program na Discovery,w którym prowadząca farbowała tkaninę tą właśnie purpurą . Nie wiem, dlaczego utkwił mi w głowie Tyrol… Cieszę się, że zwróciłeś uwagę. Poprawię to po ogłoszeniu wyników. Ale wstyd. ;) 

 

“– Bilet nie jest mi potrzebny. – Hekate użyła czaru perswazji.

Przez chwilę facet stał otępiały, po czym powiedział:

– Ma panienka rację, proszę wchodzić. – Otworzył przed nią bramkę.

ciekawe co na to inni fani ;)” 

 

Wchodziła ostatnia. Nie zaznaczyłam tego w tekście. :(

 

“Amor jest rzymski, Eros jest grecki. Co prawda Trivia to też po łacinie, ale jak już greccy bogowie, to lepiej Eros.” – Masz rację. 

 

“Myślę, że warto żebyś jeszcze kiedyś rozwinęła tę historię, lub inną historię opartą na podobnym zamyśle : ).” – Już coś tam tworzę. :)

 

Pozdrawiam!

 

Ale wstyd. ;) 

Pociesz się, że ja to przeoczyłam, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pocieszające :)

Niniejszym przybywam.

Najmocniejszą stroną opowiadania jest zamysł. Wątek Hekate i Led Zeppelin, któremu poświęcasz najwięcej uwagi, jest właściwie punktem wyjścia, bo w zakończeniu sugerujesz, że powrót bogów będzie miał większy zasięg (i większe konsekwencje); to ciekawe nawiązanie do różnych zjawisk czy tendencji nabierających popkulturowej popularności.

Mimo takiej interpretacji nie chcę marginalizować wątku Led Zeppelin, bo tę część opowiadania czytało mi się najlepiej. Ładnie wkomponowałaś działania Hekate w proces powstawania Stairway to Heaven (i prawdopodobnie Black Dog). ;) Aż by się chciało poznać więcej takich szczegółów o działaniach pozostałych bogów (zwłaszcza Zeusa), ale oczywiście rozumiem, że wpłynął na to limit i wybór jednej głównej postaci.

Mam trochę mieszane odczucia co do wstępu, do bogów olimpijskich pasowałaby w tej sytuacji jakaś kłótnia, różnice zdań; tutaj wszystko przebiega dość gładko. Wydawał mi się też nieco przydługi w stosunku do głównej części tekstu.

Poza tym czasami coś mi zgrzytnęło interpunkcyjnie, ale za zamysł i sprawnie poprowadzony wątek główny należy się klik. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

black_cape, bardzo dziękuję za wizytę, komentarz i klika. Szczerze mówiąc, nie liczyłam na awans do Biblioteki. To miłe. :)

Piszesz:

“Najmocniejszą stroną opowiadania jest zamysł. Wątek Hekate i Led Zeppelin, któremu poświęcasz najwięcej uwagi, jest właściwie punktem wyjścia, bo w zakończeniu sugerujesz, że powrót bogów będzie miał większy zasięg (i większe konsekwencje); to ciekawe nawiązanie do różnych zjawisk czy tendencji nabierających popkulturowej popularności.” – właśnie to próbowałam przekazać. Wiem, że trochę nieudolnie, ale cieszę się, że tak to zinterpretowałaś. 

 

Tytuł piosenki “Black Dog”, według podań i biografii Led Zeppelin wziął się właśnie od czarnego psa kręcącego się po Headley Grange, mimo że tekst piosenki nie ma z psem nic wspólnego. To tak, na cześć sierściucha. ;)

 

“Aż by się chciało poznać więcej takich szczegółów o działaniach pozostałych bogów (zwłaszcza Zeusa), ale oczywiście rozumiem, że wpłynął na to limit i wybór jednej głównej postaci.” – Musiałam skupić się na Hekate,chociaż korciło mnie, by napisać coś więcej o Zeusie i promieniu śmierci, ale to już by powstała osobna opowieść, a chyba mam jeszcze problem z łączeniem wątków. 

 

Interpunkcji jeszcze się przyjrzę. 

 

Bardzo dziękuję i pozdrawiam! :)

Czytając miałem dziwne wrażenie, że czegoś mi brakuje. Dopiero gdy przejrzałem komentarze dowiedziałem się, że wycięłaś fragmenty tekstu ( spore, sądząc z opisów). I chyba to podświadomie czuć, jakby w pewnych miejscach były blizny po czymś co tu było. Cały tekst jakoś tak mi przeleciał, sprawił na mnie wrażenie za krótkiego (ale nie czytałem poprzedniej wersji, a zdaje się, że wszyscy, którzy czytali, chwalą zmiany). Mnie opowiadanie nie porwało, ale to nie mój klimat zupełnie, ja z muzyką to tak przelotnie i z rzadka.

Wojtas10. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Faktycznie, trochę tu się pozmieniało. Nie dziwne, że nie porwało, skoro nie Twoje klimaty. Ale cieszę się, że mimo to udało Ci się jakoś przebrnąć :) Pozdrawiam serdecznie!

Przeczytałem i mi też się podobało. :) Pewnie się powtórzę, ale bardzo fajny pomysł i smaczki muzyczne. Hekate i Led Zeppelin… no,no, kto by się spodziewał, że to taki diabeł :P Najbardziej mnie jednak ciekawi kogo i do czego natchnął Dionizos.

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to “prostota” fabuły. Nie ma tu żadnego większego zaskoczenia, zwrotów akcji, czy problemów do przezwyciężenia. Ot, przychodzi Hekate, podgląda zespół i wszystko ładnie układa się po jej myśli. Niby do pokazania Twojego pomysłu więcej nie potrzeba, a całość wygląda całkiem fajnie, ale pewne uczucie niedosytu mi zostało. Wiem, że to głownie kwestia małej objętości tekstu, ale jakieś rozwinięcie by nie zaszkodziło :) 

 

 

 

Najbardziej mnie jednak ciekawi kogo i do czego natchnął Dionizos.

Jima Morrisona, oczywiście. :P

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

A nie “Jawohl, jawohl, ich liebe Alkohol”? ;-)

Babska logika rządzi!

Ha :) Myślę, że obie opcję są bardzo prawdopodobne ;) 

Może być tez, że KSU “Jabol punk” :P 

Dionizos miałby mnóstwo podopiecznych. :D

 

Ospały Leniwcu, dziękuję za wizytę i komentarz. 

 

“Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to “prostota” fabuły.” → Cóż, Jimmy Page nie miał żadnych oporów, poza tym Hekete potrafiła namieszać w głowie. ;) W pierwszej wersji opowiadania inni bogowie byli trochę przeciwko, ale bali się Hekate i Zeusa, który stał po jej stronie. 

 

Szczerze mówiąc, to ja miałam baardzo długą przerwę w pisaniu, zwłaszcza opowiadań. Jakieś dziesięć lat, może nawet więcej. Mam jednak nadzieję, że się tu dużo nauczę i kolejne opowiadania będą lepsze. 

Idea, że moc bogów jest wypadkową ich “popularności” wśród wyznawców, nie jest nowa, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby ją eksploatować. Tylko że wizja, którą tu przedstawiłaś, nieszczególnie mnie przekonała. Nie bardzo rozumiem, dlaczego autorką takiego planu miałaby być akurat Hekate, choć oczywiście może to być dowolne bóstwo, które wpadło na pomysł ;) Ale za mało tu było dla mnie Hekate, poza zewnętrznymi oznakami. Może gdybyś podkręciła jej osobowość, jej wieloaspektowość?

Nie przemawia też do mnie idea oparcia się na jednej piosence, myślałam, że to będzie bardziej o zjawisku – ale tu mógł zawinić limit, a może to, że w zasadzie całe opowiadanie jest rozwiniętą anegdotą o genezie tej jednej piosenki. Na koniec wkładasz w usta bohaterki uwagi ogólne i to jest prawie infodump, wyjaśniający, o co chodziło wcześniej. Czyli może część problemu w linearnej kompozycji?

Mam też problem z tym, że jako działających bohaterów wrzucasz żyjących ludzi, ale to może moja idiosynkrazja ;)

http://altronapoleone.home.blog

drakaino, dziękuję za wypowiedź. 

 

“Nie bardzo rozumiem, dlaczego autorką takiego planu miałaby być akurat Hekate, choć oczywiście może to być dowolne bóstwo, które wpadło na pomysł ;)” 

 

Trzeba znać kilka faktów i plotek o zainteresowaniach gitarzysty Led Zeppelin, Jimmy’ego Page’a. Interesował się on czarną magią i okultyzmem do tego stopnia, że kupił nawet posiadłość Aleister’a Crowley’a, zwanego przez media Bestią 666. Hekate pasowała idealnie. Do tego ten czarny pies. :)

Decydując się na taką wersję opowiadania, zdawałam sobie sprawę, że nie zachwyci zbyt wielu, mimo to nie zrezygnowałam z pomysłu na rzecz popularniejszego tematycznie.

 

“Ale za mało tu było dla mnie Hekate, poza zewnętrznymi oznakami.”

 

Tu się zgodzę. Postaram się jeszcze podkręcić postać bogini. Dziękuję za tę uwagę. 

 

prawie infodump na koniec – poprawiałam to opowiadanie, więc żeby pozbyć się chaosu, który panował na początku, wrzuciłam wszystko na koniec. 

 

Jeśli mogę jeszcze przeprowadzić jakiś remont (opek jest już w biblio, nie wiem, czy po zmianach zasłuży), to spróbuję ten tekst poprawić. 

 

 

Decydując się na taką wersję opowiadania, zdawałam sobie sprawę, że nie zachwyci zbyt wielu

E, debiutanckie opowiadanie w bibliotece – nie jest źle :)

 

Jeśli mogę jeszcze przeprowadzić jakiś remont

Remonty można zawsze przeprowadzać :)

http://altronapoleone.home.blog

zdawałam sobie sprawę, że nie zachwyci zbyt wielu

Ale się tacy znaleźli :P!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I to mnie cieszy :)

To chyba czas na mój kolejny, spóźniony komentarz… ehh. ;-)

Przeczytałem artykuł, świetnie się wpasowałaś. To dodaje nowego smaku, już i tak przyjemnemu tekstowi. Dodatkowo dowiedziałem się czegoś ciekawego i natrafiłem na cover “schodów” w wykonaniu Grohla (mistrzostwo). 

Masz pewien specyficzny sposób opisu (no tak, brawo ja, jakby każdy sposób opisu nie był w jakiś sposób specyficzny), który mnie hipnotyzuje… w pewnym sensie. Bardzo łatwo mnie znudzić, jeśli chodzi o dłuższy lub nawet średniej długości opis, ale Twoje czytałem z przyjemnością. Rzadko coś mi nie grało, ale to już wymiar w pełni subiektywny, więc nie będę tego wskazywał. 

W komentarzach czytam o hordzie umarłych. Najwidoczniej była w poprzedniej wersji tekstu. Trochę żałuję, że nie zdążyłem, horda umarłych zawsze jest ciekawa (chyba że to typowe zombie, to już mniej). 

Często wytykam w komentarzach czepiam się, że brakuje mi emocji lub czegoś innego, ale tutaj proporcja każdej części składowej wydaję się niemal idealna. Nawet zdążyłem polubić Hekate, mimo że tekst jest tak krótki. 

Zakończenie jest świetne. Bogowie zmierzający do sfer, które w jakimś stopniu się z nimi wiążą, super. 

A Zeus? Cóż, Zeus szczególnie upodobał sobie naukowców, którzy odtworzyli dla niego Promień Śmierci Tesli. Najwyższy bóg był zachwycony nową zabawką. Z obawy przed powtórką z historii, piorunem uśmiercił wszystkich, którzy wiedzieli o istnieniu promienia.

Tym mnie kupiłaś ostatecznie. :) 

Bardzo miło się czytało, w tym momencie już niewiele pomogę, upraszam o wybaczenie, że komentuje tak późno. ;) 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Maskrol, to bardzo miłe, co napisałeś. Nie spodziewałam się, że coś takiego przeczytam pod swoim opowiadaniem. To naprawdę dodaje skrzydeł. Dziękuję!

Nie szkodzi, że późno. :) 

 

“W komentarzach czytam o hordzie umarłych. Najwidoczniej była w poprzedniej wersji tekstu. Trochę żałuję, że nie zdążyłem, horda umarłych zawsze jest ciekawa (chyba że to typowe zombie, to już mniej)”.

 

Horda umarłych była, ale chyba wprowadziła chaos, więc ją ostatecznie zlikwidowałam.

 

Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Pozdrawiam! :)

Dziękuj sobie, to nie ja napisałem to opko! ;) 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Bardzo fajna historia z potencjałem na coś dłuższego. Mieszanie bogów do spraw tak zwanej popkultury – pomysł genialny po prostu. Poza tym, hmm, należy Ci się pochwała za to coś, co sprawiło, że jak już się zaczęło raz czytać, to nie można było przerwać, nie kończąc tej arcyciekawej lektury. Podsumowując: ode mnie “piątka”! :)

Ooo… dziękuję bardzo, maciekzolnowski! Jest mi bardzo miło, że zajrzałeś i że się podobało. :)

Wracam z pytaniem co z pomysłem rozwinięcia pomysłu?

A także z pytaniem dlaczego ludzie słuchający rocka przemilczają staruchowe Hałasy Na Strychu :P

 

Wilku drogi, jeśli chodzi o rozwinięcie, daję temu tekstowi odpocząć. Wrócę do niego, ale fakt, że nie został polecony do antologii, trochę podciął mi skrzydełka, a samo opowiadanie zmizerniało w moich oczach. Uwagi, które otrzymałam od czytelników pod tym i pod kolejnym opowiadaniem, zakodowałam i teraz, cóż, znalazłam pewną inspirację do czegoś zupełnie innego, a to grubsza sprawa będzie. Dlatego Hekate chwilowo zeszła do podziemi ;) 

O Hałasach pamiętam, tylko się nie zawsze wypowiem :)

Cóż, ten teks tnie jest bez wad, ale potencjał ma. Co prawda tylko dla konkretnych grup czytelniczych (właśnie grup, a nie jednej grupy), ale za to mocno. Nie przejmować się, robić swoje. W najgorszym razie będzie z tego ćwiczenie, za to w wariancie pełnym – dobry tekst dla miłośników rocka.

W pierwszym odruchu ujęła mnie tematyka. Wzięłaś na warsztat bogów greckich i gwiazdy rocka, a takie zestawienie brzmi smakowicie.

Gdy czytałem opowiadanie nie poraziła mnie żadna dłużyzna, to zawsze doceniam. Władcy Olimpu z Twojej wizji brawurowo eksplorują współczesność. Mankamentem dla mnie jest to, że nie zdecydowałaś się bogów nieco odbrązowić. Zdjęci z cokołów zyskaliby więcej wyrazistości.

Przy czytaniu czegokolwiek ostatecznie najważniejsze jest subiektywne odczucie, a w tym przypadku jest ono u mnie zdecydowanie pozytywne.

O jej, że też ktoś tu jeszcze zajrzał. Dziękuję Leonie za wizytę i komentarz. I cieszę się, że opowiadanie w Twoich oczach wypadło nieźle. Pozdrawiam! :)

Nowa Fantastyka