Olaf siedział wygodnie w swoim ulubionym fotelu, czytając z zaciekawieniem książkę„Jak przyrządzić teściową, by nie kopnąć w kalendarz”, która nie sprawiała mu takiej przyjemności, jaka poprzednia o tytule „100 sposobów, na szefa w sosie własnym”. Odłożył ją w końcu na stolik. Poprawił swoje binokle i podrapał po zielonej skórze. Tak, zielonej, dla ogra ten kolor nie był jakiś nadzwyczajny, czy wyjątkowy.
Popatrzył na zegarek, jeszcze godzina, potem będzie musiał iść do pracy. Nie było to jego wymarzone miejsce, ale „Zakład uboju i utylizacji, starych ludzi i bohaterów”, oferował wiele korzyści. Od niepotrzebnych nikomu związków zawodowych, kończąc na świeżym mięsie. Co prawda nie było ono wyjątkowo smaczne tak jak te od ludzi w kwiecie wieku, ale przecież nie mógł, tak po prostu w tych „cywilizowanych czasach”, wziąć maczugi i wyjść, aby zapolować. Zabraniało tego wiele ustaw i rozporządzeń między gatunkowych. Współczesne prawo było dla niego bardziej zagmatwane, niż zgadniecie płci Tuptusia Podjadka, czy Winkky Tinki. A dostanie się na teren państwa ludzi, to dopiero była inna bajka, wprost mission impossibol. Ba! Ogr Rambo by temu nie podołał, ale przynajmniej zrobiłby porządek.
Całe wyzwanie zaczynało się, od odwiedzenia kilkudziesięciu urzędów dla zaświadczeń, wypisania tony dokumentów, a potem należało czekać, ponad rok na decyzję wizową. To tej pory na pięć prób, tylko raz otrzymał pozytywną odpowiedz, bo napisał coś na temat powiększenia wiedzy i przyjaźni między gatunkowej.
Świat ludzi jest dziwny i pokręconym miejscem, po otrzymaniu wizy i dotarciu na miejscu trzeba uważać na wiele rzeczy, zaczynając od tego, by nie rozdeptać jakiegoś chronionego stworzenia, zjeść jakiegoś hodowanego albo jednego z tych zaczepno– bronionych prawem ludzkim. Najgorsze z nich, było to nazywane przeważnie Pysiu lub Chihuahua, które z jakiegoś powodu na swoją norę, upodobało sobie damskie torebki. Do tej pory, na samą myśl o tym, szczuro podobnym stworzeniu i jego jazgotliwym szczekaniu dostawał migreny.
Innym aspektem jest to, że trzeba uważać, na to, co się mówi np. powiedzenie takiemu baleronowi, że wygląda apetycznie w najlepszym przypadku, może wywołać nawrót choroby wścieklicy, wywołującej czerwony kolor twarzy, zgrzytanie zębami albo piane na ustach,a w innych przypadkach jak takie monstrum wpadnie w panikę, rzucając się do ucieczki, to może stratowaniem ciężarówki, a w najgorszym wypadku wykolei pociąg, jak taki niefortunnie stanie na jej drodze.
Jednym z ciekawych aspektem ludzkiego społeczeństwa jest to, że jak moty lgną to ognia, tak niektóre jednostki wybierają, jedną z sekto podobnych organizacji wegan, antyszczepionkowców, płaskoziemców, wyznawców latającego potwora spagetti lub innego tałatajstwa. Czekając w ukryciu, aby się tylko do nich zbliżyć, zawsze gotowi wywołać skandal, by zabłysnąć i zdobyć więcej wyznawców. Żyjąc z nimi w symbiozie ludzie, zwani dziennikarzami brukowców, zawsze kręcą się w ich pobliżu, aby rozdmuchania sprawę, do rozmiarów między gatunkowego skandalu, o wybarwieniu rasowym, z nutką pogwałcenia praw mniejszości.
Olaf wstał gwałtownie, trzasną rękom o stół, bo po chwili poprawić drzwiami, poddenerwowany przykrymi wspomnieniami, ruszył do pracy, nie zabierając nawet kanapek z koniną, jak to miewał w zwyczaju.