- Opowiadanie: Monique.M - Bastet - porzuceni bogowie

Bastet - porzuceni bogowie

Wykorzystałam fakt, że mitologia egipska była niejednorodna. Zmieniała się w zależności od epoki i miejsca. Mam nadzieję, że moja “wariacja na temat” przypadnie Wam do gustu :).

 

Ps. Dziękuję moim betom za poświęcony czas i uwagi. W dużej mierze poprawki dotyczyły przecinków i szyku zdań.

Po komentarzu None dodałam po kilka zdań w różnych miejscach tekstu.

Rozszerzyłam zakończenie.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Bastet - porzuceni bogowie

Uchyliła powieki, przebudzając się z bardzo długiego snu. Żółte oczy spojrzały na świat pogrążony w półmroku. Srebrna tarcza księżyca wydawała się ogromna na nocnym niebie.

Powoli wstała i przeciągnęła się leniwie. Czarny grzbiet rozciągnął się, prezentując gibkie ciało. Jednak coś się nie zgadzało. Bastet czuła to w powietrzu, w obcej aurze miejsca. Rozejrzała się czujnie dookoła. Zamiast okazałej świątyni z czerwonego granitu przesyconej zapachem kadzideł i wypełnionej dźwiękami muzyki, szemrzącej wody okalającej mury, potężnych propylejów otaczających gaj, miała przed sobą… ruiny. Sierść zjeżyła się na całym ciele. Leżące na ziemi połamane kolumny, rozkradzione mury, bezkształtne głazy, zniszczone przez czas kocie groby i wszechogarniająca pustka – oto, co widziała. Przebiegła dawną główną aleją, prowadzącą niegdyś do jej wizerunku. I tu znów powitała ją pustka. Przeskoczyła nad murem w poszukiwaniu kanałów, którymi niegdyś przypływały na łodziach tysiące jej wyznawców, by podczas święta tańczyć, pić i bawić się. Na próżno. Dookoła tylko piach. Gdzie kapłani, koty? Gdzie moi wierni? Czyżby nastąpił koniec wszystkiego? Oszołomiona przysiadła na przewróconej kolumnie. Powoli przychodziło zrozumienie. Ludzie, odrzucając wiarę w bogów, skazali ich na zapomnienie i niebyt. Czyżbyśmy byli tak słabi i zależni od woli człowieka? Lecz już raz ludzie popełnili ten błąd i przypłacili to życiem, kiedy Re dzięki magicznemu naszyjnikowi stworzył Sechmet – boginię wojny i zemsty. Lwia mścicielka jednak zbyt zasmakowała w krwi, by usłuchać rozkazu wycofania się i dopiero podstępnie upita przez Thota, usnęła. I tak narodziłam się ja. Przeciwieństwo. Jak noc przeciw dniowi. A teraz pośród ruin świata pozostałam tylko ja, księżyc… i niezwykła poświata bijąca z zachodu. Bogini zwróciła się w tamtą stronę, zaintrygowana. Musiała sprawdzić, cóż to jest.

Pogłos uderzenia kamienia o kamień zwrócił jej uwagę. Poderwała się, gotowa do ucieczki, w każdej chwili. Czujna, dalej nasłuchiwała. Czy to wiatr? Coraz bliższe szmery potwierdziły, że nie jest sama. A poświata z zachodu kusiła tajemnicą. Bastet ruszyła w jej stronę, zwinnie przeskakując na kolejne murki, fragmenty rzeźb i porozrzucane kamienie. Biegła ile tchu jej starczyło, a łuna światła stawała się coraz bliższa, bardziej osiągalna i, jak się okazało, niejednorodna. Wtem zatrzymała się, wyczuwając pod łapkami coś innego niż ziemia i piach. Zbliżyła nos i od razu cofnęła się z odrazą. To nie pachniało jak gleba, która rodzi plon. Wyglądało jak zaschnięta, twarda, ciemna skorupa. Spojrzała na swój cel, a widok odebrał jej mowę. Skąd się wzięły te tysiące księżyców wiszących pośród budowli, przewyższających niejedną świątynię? Jak potężni bogowie muszą zamieszkiwać to miejsce? Promienie słońca powoli przebijały się przez ciemność pustyni. Księżyc już prawie wycofał się z nieboskłonu, a za nim gasły jeden po drugim jego ziemskie odbicia. Bastet spojrzała w stronę swojej dawnej świątyni, po czym powoli ruszyła przed siebie. Z budowli zaczęli wychodzić ludzie, ale jakże inni od tych, których znała. Gdzie śnieżnobiałe tuniki i szendity przepasające biodra? I ten ich język, brzmiący obco, choć zrozumiale dla niej. Mieszał się z gwarem ulicy i dziwną kakofonią dźwięków. Zrobiła krok ku drugiej stronie drogi. W ostatniej chwili cofnęła się, bardziej wyczuwając niż widząc zbliżający się ogromny kształt. Zlękniona wskoczyła na najbliższy murek i zwinęła się w kłębek, próbując uspokoić galopujące serce. Zmrużonymi oczami przyglądała się temu monstrum bezpiecznie z góry. Sunęło na kołach jak rydwan, lecz na pewno nim nie było. Jak mogło poruszać się bez koni? A jak hałasowało i śmierdziało czarnym dymem! Tuż za nim jechało następne.

Kotka wzdrygnęła się, czując na sobie kurz i brud z podróży. W dawnych czasach było to nie do pomyślenia. Tęskniła za swoją świątynią, kapłanami spełniającymi każdą jej zachciankę, zapachem perfum otulającym ją co dnia. Szybka toaleta poprawiła jej jednak nieco humor i bogini mogła ruszyć w dalszą drogę. Przecież pod postacią świętego zwierzęcia nie miała się czego bać.

Znakomity słuch wychwycił melodię. Spragniona muzyki szybko odszukała jej źródło. Choć nigdzie nie widziała muzykantów, dźwięk był głośny i wyraźny. Szybki rytm aż porywał do tańca. Bastet nie rozpoznawała instrumentów, lecz pokochała to bogactwo dźwięków. Nie potrafiła oprzeć się melodii fletu, wijącej się niczym wąż. Bogini ogniska domowego ze szczerą radością patrzyła na tańczące dzieci i ich rodziców przyglądających się z miłością swoim pociechom. Szczęśliwe chwile bywają jednak ulotne. Ostre słowa mężczyzny mieszkającego wyżej zakończyły zabawę.

– Wyłącz to radio! Myśli swoich nie słyszę!

Muzyka w jednej chwili ucichła, pozostawiając dojmującą ciszę. I wrażenie czyjegoś spojrzenia. Mimowolny dreszcz przeszedł po całym ciele bogini. Rozejrzała się, na próżno. Zwinnie wskoczyła na mur, a z niego na dach. Stąd miała wspaniały widok na panoramę tego niezwykłego miasta. Próbujące sięgnąć nieba budowle ze skrzącymi się w słońcu ścianami, rydwany bez koni, kolory wplatające się w piaskowe budynki, ludzie tak odmienni od Egipcjan odwiedzających jej świątynię. Jedynie gwar ulic przypominał dawną atmosferę miast. Nawet bogowie nie potrafili przewidzieć, jak zmieni się świat za kolejne tysiąclecia. Zapomnieni odeszli, uwiecznieni jedynie w ściennych malowidłach i zapisanych papirusach. Co więc takiego się stało, że się przebudziłam? Czy sprawił to Re, chcąc, byśmy odzyskali należne nam miejsce? Czy inni bogowie również zrzucili z powiek sen?

Koci wrzask zmieszany z ludzkim śmiechem wyrwał ją z zamyślenia. Czwórka mężczyzn o bladej skórze i koszulach w kwiaty przyglądała się, jak piąty z nich zrzuca kijem z murku szarego kota. Zwierzę wylądowało na ziemi, lecz oprawca nie zamierzał na tym poprzestać. Śmiejąc się i krzycząc w dziwnym języku, dalej straszył swoją ofiarę, zapędzając ją w pułapkę. Kot prychał wściekle, wciskając się w róg zaułka i wodząc w przerażeniu oczami po ryczących ze śmiechu mężczyznach.

Jak śmią tak traktować święte zwierzę?! Gdzie mieszkańcy miasta, płonący słusznym gniewem i chwytający za kamienie, aby ukarać tych bezbożników?! Bastet nie mieściło się w głowie, aby nikt z przechodniów nie zareagował na obrazę bogini! Toż kiedyś, nie bojąc się rzymskiego gniewu, ukamienowali legionistę. W bogini narastała złość. Jej ciało zaczęło przemieniać się, przyjmując kobiece kształty. Jedynie głowa pozostała kocia, powiększając się proporcjonalnie względem ciała. Równie zwinnie co kot zeskoczyła z dachu, lądując za plecami mężczyzn. Jeden z nich obejrzał się na nią i szturchnął drugiego.

– Ej, patrzcie na jej przebranie! Nie wiedziałem, że mają teraz karnawał.

– Niezła maska. Ciekawe, czy sprzedają tygrysie.

Bastet zaskoczyło, że rozumie, co mówią. Ich słowa poddały jednak pomysł na boską karę. Wystarczyło jedno zaklęcie, by ich głowy zmieniły się w kocie łebki, a z tyłu wyrosły im figlarne ogony. W pierwszej chwili spoglądali na siebie niepewnie.

– Widzicie to, co ja?

– A co ty widzisz?

– Wracajmy do hotelu, mamy jakieś omamy.

– Co oni dolewają do tej wódki?

Bastet śmiała się w duchu, widząc, jak spotulnieli. Przywołała do siebie kotkę, która ufnie rozgościła się w boskich ramionach. Obie przyglądały się jak grupka dziwolągów wychodzi na główną ulicę przy akompaniamencie śmiechów i krzyków przerażenia przechodniów.

– Chyba nie powinnam jeszcze ujawniać się światu, dopóki nie wiem, jakie są plany mego ojca.

Szara kotka spojrzała swojej wybawicielce głęboko w oczy, skinęła główką i po chwili już jej nie było. Bastet znów mogła powrócić do swej zwierzęcej postaci i ruszyć dalej, na badanie tego nowego świata. Jeśli mieli ponownie przejąć rządy nad ludźmi, musiała dowiedzieć się jak najwięcej. Jednocześnie znów wyczuła wrogą, acz niepokojąco znajomą obecność. Zdała sobie sprawę, że ta sama nadnaturalna aura towarzyszyła jej w ruinach świątyni. Wtedy jednak była zbyt oszołomiona, by zdać sobie sprawę z jej obecności. Przystanęła na chwilę, lecz wrażenie rozwiało się, wraz z gorącym podmuchem wiatru.

Ku bocznej uliczce zwabił ją zapach przedniego wina. Ostrożnie podeszła do miseczki skrytej pośród glinianych dzbanów i szmat. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest spragniona, dopóki nie zanurzyła języczka w ożywczym płynie. Chłodne wino cudownie zwilżało wysuszone upałem gardło, dodając sił. Nagle usłyszała za sobą metaliczny trzask.

– Nareszcie cię odszukałem!

Usłyszała męski głos. Brudna chusta została ściągnięta, odsłaniając kraty klatki.

Pułapka!

Tuż nad nią pojawiła się ogorzała twarz pełna radosnego obłędu. Szeroko otwarte oczy wpatrywały się z zachwytem w zdobycz. Haczykowaty nos niemal dotykał prętów klatki. Gładko ogolona głowa, czarne obwódki oczu, zwisający z szyi amulet z czarnych kamieni i tradycyjny egipski strój przywodziły na myśl dawne czasy.

– Wspaniałe lśniące futro, inteligentne oczy i ta wyższość w twoich ruchach. Wiedziałem, że ten napój zwabi prawdziwą boginię. W świątyni uciekłaś mi, zanim zdążyłem cię znaleźć.

Wydarzenia dzisiejszej nocy i dnia wzbudzały w bogini coraz większy gniew. Lecz to, co śmiał uczynić ten człowiek, przekroczyło wszelkie granice. Tym razem kara będzie surowa. Ale jej wola przemiany w boginię nie została wysłuchana. Z przerażeniem zdała sobie sprawę, że nadal jest uwięziona w ciele kota. Prychnęła wściekle na mężczyznę. Przestraszony odskoczył, potykając się o jeden z dzbanów.

– N-n-nie złość się, moja pani. Wynagrodzę ci te n-n-niedogodności. Lecz na razie musisz pozostać w-w-w postaci dla mnie bezpieczniejszej. Te kraty nasączone są zaklęciem Re, blokującym twoją przemianę. – Pochwycił swój naszyjnik. – Tak samo jak mój amulet z turmalinu. Ma ochraniać mnie przed złymi mocami i urokami. Przyjąłem imię Amenemhat i tak możesz się do mnie zwracać. – Rozejrzał się dookoła, spłoszony. – Muszę szybko cię stąd zabrać.

Świat znów zniknął, zakryty szmatą.

 

Bastet próbowała opanować swą furię, aby móc myśleć racjonalnie. Człowiek, który ją uwięził, na pewno był dotknięty obłędem. Nie zrobił jej jednak krzywdy, a z potoku jego słów mogła wywnioskować, że nawet zamierza jej pomóc. Lecz w czym? Czy możliwe jest, aby był wysłannikiem jej ojca i teraz wiózł ją do niego? Kotka ziewnęła dyskretnie, przymykając oczy.

Po odgłosach otoczenia mogła wywnioskować, że mężczyzna zabrał ją do swojego rydwanu. Cichnący gwar miasta wskazywał, że jadą na pustynię. Za dużo wina, pomyślała, układając się wygodnie.

 

Sen odpływał powoli, ustępując miejsca świadomości. Wspomnienia ostatniej doby powoli wracały, burząc boską krew. Żółte plamki migały pod powiekami. Bastet wciągnęła nocne, rześkie powietrze pustyni. Otworzyła oczy, wyczuwając potężną aurę Amona-Re, i nie pomyliła się. Wokół niej wznosiły się masywne kolumny świątyni dotkniętej zębem czasu. Dawne sklepienie ozdobione gwiazdami zastąpił prawdziwy firmament. Chyboczące się na wietrze płomienie rozstawionych wokół oliwnych kaganków oświetlały zniszczone reliefy kolumn i pylonów. Dawna świetność i w domu ojca upadła. Bastet zapłakała nad boskim losem.

– N-n-nie smuć się, ma pani – usłyszała nad sobą niepewny głos tego człowieka. Zła na siebie za brak ostrożności, syknęła tylko. – Bezbożnicy zostaną ukarani. Świat odrzucił starożytnych bogów, ale wkrótce się to zmieni. Re prowadzi mnie, a kiedy wypełnię jego wolę, dołączę po śmierci do Ozyrysa.

Mężczyzna złożył dłonie w geście oddania. Nie zauważył postaci skrywającej się za jedną z kolumn. Wężowy cień padł na kamienną posadzkę.

– To Re pomógł mi cię obudzić, byś mogła za chwilę wypełnić jego wolę, tak jak za dawnych czasów – powiedział z mocą Amenemhat, wyjmując z lnianego woreczka płonący gniewem naszyjnik Oka Re.

Bastet nareszcie zrozumiała szalony plan. Nie mogąc do tego dopuścić, rzuciła się na pręty klatki, te jednak nie ustąpiły, nagle paląc skórę. Złowrogie zaklęcie jej więzienia na pewno nie pochodziło od jej ojca Re, lecz od jego wroga – Apophisa. Obłędnym wzrokiem szukała jakiegoś wyjścia. Miotała się po klatce, uciekając przed zbliżającymi się dłońmi z naszyjnikiem, lecz jej moc tłumiło więzienie. Oko Re zbliżało się nieuchronnie, hipnotyzując swym blaskiem. Słysząc trzask zapięcia, zamknęła oczy z bezsilności. Było za późno. Delikatne drżenie ziemi obsypywało z kolumn kilkusetletni kurz. Wiatr zerwał się, zamykając kotkę w piaskowym uścisku. Ogień amuletu wnikał głęboko, aż do duszy bogini. Bastet czuła, jak dotąd powstrzymywana furia i frustracja wypędzają łagodność, napędzając kolejne zmiany. Ciało wydłużało się, przybierając ludzkie kształty. Jej więzienie, jakby to wyczuwając, rozpadło się. Głowa urosła, zmieniały się kocie rysy.

Amenemhat patrzył na przemianę, nie potrafiąc się ruszyć. Jednocześnie przerażony i zafascynowany nie czuł, jak drżenie podłogi przybiera na sile. Spokojna aura świątyni znikała, pochłaniana przez ciemną energię. Amenemhat za późno zdał sobie sprawę z zagrożenia. Ziemia zatrzęsła się, demonstrując potęgę nadchodzącego bóstwa. Pylony runęły, wzniecając tumany pyłu. Kolumny łamały się pod naporem nowej siły, bezlitośnie grzebiąc uciekającego mężczyznę.

Z obłoku pyłu wyłoniła się kobieca postać. Dumnie wyprostowana bogini podniosła wzrok, pełen morderczej pasji. Lwi ryk poniósł się echem po ruinach świątyni.

– Thot już wam nie pomoże – wyszeptała Sechmet.

Koniec

Komentarze

Hej, sprawnie i malowniczo napisana, ciekawa historia. Nie jestem pewien, czy prawidłowo skapowałem “szalony plan” i końcówkę, ale to mój problem ;)

Aha. Doczytałem na szybko Wiki o przedstawionych przez Ciebie postaciach. Chyba skapowałem prawidłowo. 

Dzięki!

Miło mi,smiley Cieszę się, że moje opowiadanie było na tyle ciekawe, że zdecydowałeś się zerknąć, co to za postaciesmiley

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

Myślę że oboje się zgodzimy, że szacowne jury miało wspaniały pomysł na ten konkurs, prawda? Dzięki unikatowej i świetnie pomyślanej koncepcji, która zmusi wielu czytelników do co najmniej odświeżenia swojej wiedzy o mitologii, jego wartość dydaktyczna jest nie do przecenienia. 

 

:P 

Zgadzam się smiley. Ostatnio poznałam postać Barona Samedi, o istnieniu którego nie miałam pojęcia smiley 

Ciekawe opowiadanie, ale mnie nie urzekło. W mojej opinii wstęp jest trochę leniwy. Postacie niby ok, ale mimo wszystko trochę płytkie. Jakoś nie czułam gniewu kociej bogini. Zgadzam się z Łosiotem , jeśli chodzi o stronę techniczną, aczkolwiek naniosłabym kilka poprawek.

 

“Srebrna tarcza księżyca wydawała się ogromna na nocnym niebie.” – coś zgrzyta w tym zdaniu.

 

“Coś jednak się nie zgadzało” – Coś się jednak nie zgadzało, chyba brzmi lepiej albo: Jednak coś się nie zgadzało.

 

“Zamiast okazałej świątyni z czerwonego granitu przesyconej zapachem kadzideł i wypełnionej dźwiękami muzyki, szmeru wody okalającej mury, potężnych propylejów otaczających gaj, miała przed sobą… ruiny”. – Bogaty w szczegóły opis, ale w połowie zdania już nie wiedziałam, czy jestem wewnątrz świątyni, czy w gaju i się pogubiłam.

 

“(…) wszechogarniająca pustka, oto, co widziała” 

(…) wszechogarniająca pustka – oto, co widziała. – nie jestem pewna, ale chyba będzie lepiej z myślnikiem. Jeśli się mylę, proszę, niech mnie ktoś uświadomi.

 

 Księżyc już prawie wycofał się z nieboskłonu, – to jest ładne :)

 

 

Dobrze wybrnęłaś z sytuacji, kiedy kotka przybiera ludzką postać. Reakcja mężczyzn była po prostu logiczna i wiarygodna.

“Szalony plan” raczej zrozumiałam ;)

 

Podsumowując – opowiadanie jest niezłe, ale czegoś mi brakuje. Nie umiem sprecyzować, czego dokładnie, ale chyba coś z klimatem.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie! 

 

 

Dziękuję za komentarz smiley. Cieszę się, że znalazłaś choć kilka plusów. Nad Twoimi sugestiami pochylę się w wolnej chwili.

 

Pozdrawiamsmiley

Dobrze napisane, przyjemnie się czyta. Podoba mi się odwrócenie mitu. Thot też upił Sachmet, żeby zrobić z niej łagodną Bastet. Rozumiem, że bogini ma być bronią w ręku porzuconych egipskich bogów, którzy chcą odzyskać należną im cześć. I tu aż się prosi jakaś scenka, która da czytelnikowi odpowiedź na pytanie, czy to się uda.

Zastanawiam poza tym kim jest ów mężczyzna, który przybrał imię faraonów. Czy to bogowie go wybrali, a jaśli tak skąd go wytrzasnęli i co mu obiecali. I czy nie mogli tego załatwić sami?

Krótko mówiąc, podoba mi się, ale pozostawia z niedosytem. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za komentarz Irkosmiley Cieszę się, że ogólny odbiór jest pozytywny.

Na kilka twoich pytań odpowiedzi są w tekście, choć chyba bardziej ukryte niż myślałamsmiley.

Ów człowiek jest fanatykiem, wykorzystywanym przez wroga Re (podszywa się pod Re). Spróbuję to jeszcze doprecyzować w tekście. Obiecany mu jest raj: Re prowadzi mnie, a kiedy wypełnię jego wolę, dołączę po śmierci do Ozyrysa. A co do pytania czy nie mogli tego zrobić sami: wyszłam z założenia, że w wielu mitach bogowie wysługują się ludźmismiley.

 

Pozdrawiamsmiley

Bardzo podobała mi się scena, w której kotka dociera do miasta i zastanawia się, jacy bogowie je wznieśli – to bardzo ciekawy wątek, pomylenie współczesnych ludzi z bogami przez starych bogów.

 

Reszta już niestety nie tak różowo – dajesz właściwie otwierającą scenkę, potem zaczyna się dziać coś ciekawego i nagle koniec. Ja rozumiem otwarte zakończenia, ale bez przesady, tędy traktor by przejechał – brakuje mi tam jakieś puenty, wyjaśnienia, jak się wybudził ten nieprzyjaciel i co się tak właściwie dzieje.

 

Z innych uwag:

Czarny grzbiet rozciągnął się, prezentując gibkie ciało.

Miałam BARDZO makabryczne skojarzenia jak to przeczytałam ;<

 

Ludzie, odrzucając wiarę w bogów, skazali ich na zapomnienie i niebyt. Czyżbyśmy byli tak słabi i zależni od woli człowieka? Lecz już raz ludzie popełnili ten błąd i gorzko przypłacili to życiem,

Nie wiem, jak wygląda gorzkie przypłacanie. I takie dość niekonsekwentne to jest.

 

brzmiący obco, choć zrozumiale dla niej. Mieszał się z gwarem ulicy i obcą kakofonią

powtórzenie

Nawet bogowie nie potrafili przewidzieć, jak zmieni się świat za kolejne tysiąclecia. Zapomnieni odeszli, uwiecznieni jedynie w ściennych malowidłach i zapisanych papirusach. Co więc takiego się stało, że się przebudziłam? Czy sprawił to Re, chcąc, byśmy odzyskali należne nam miejsce?

 

No też trochę brak konsekwencji – wcześniej się odbijają od zapomnienia i mszczą, a potem tak po prostu odchodzą?

 

Ostrożnie podeszła do miseczki skrytej pośród glinianych dzbanów i szmat.

 

Usłyszała męski głos. Brudna chusta została ściągnięta, odsłaniając kraty klatki.

Ale skąd tam nagle ta klatka? I czy wcześniej nie powinny jej te pręty palić, skoro to od złego przyszedł czar?

 

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Dziękuję za komentarzsmiley

Jeśli chodzi o zakończenie, to tak je sobie wyobraziłam i nic na to nie poradzęsmiley. A dalej wiadomo co się będzie działo – rzeki krwicheeky.

 

Czemu miałaś makabryczne skojarzenia? Hmmm. Opisałam tylko jak przeciąga się kot:). Cały opis jest taki, czy jakieś konkretne wyrażenie?

 

No też trochę brak konsekwencji – wcześniej się odbijają od zapomnienia i mszczą, a potem tak po prostu odchodzą? – Ale właśnie tak się stało. Mitu o Sechmet nie wymyśliłam, a i tak w dzisiejszych czasach nikt nie wierzy w starożytnych bogówwink.

 

Z tą kratą masz rację. Będę musiała pomyśleć nad tym.

 

Pozdrawiamsmiley

Świetnie się czytało, bardzo przyjemny tekst… tylko krótki (i to wcale nie jest złe), jest tak, jak wspomniała Irka, pozostawia z niedosytem. Chociaż pozwoliłaś snuć teorie, co też ma swój urok… 

Emocji specjalnie nie czułem, ani początkowego zdziwienia, ani późniejszego gniewu, lecz cała reszta zdecydowanie bardziej na plus, niż na minus. 

To dopiero trzeci konkursowy tekst, a już czuć wysoki poziom opowiadań. Temat arcyciekawy, opowiadanie niesamowicie intrygujące… tylko czekać co będzie dalej. 

Mam skrytą nadzieję na kontynuację! 

 

Pozdrawiam, powodzenia w konkursie! 

 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dzięki za pozytywny komentarzsmiley

Fajne pomieszanie starożytnych elementów ze współczesnymi. I powtórzenie starego mitu z pewnymi zmianami. Podobało mi się. Chociaż pod koniec konkursu takie proste zagrania – bóg się budzi i wcale mu się teraźniejszość nie podoba – już nie będą takie sympatyczne.

Srebrna tarcza księżyca wydawała się ogromna na nocnym niebie.

Powoli wstała i przeciągnęła się leniwie.

Niektórzy się pewnie ze mną nie zgodzą, ale ja tu widzę, jak tarcza księżyca wstaje i się przeciąga.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za komentarz i klikasmiley. Cieszę się, że opowiadanie spodobało sięsmiley

Przyjemne, sprawnie napisane opowiadanie. Również musiałem sobie pomóc Wikipedią, żeby sprawdzić, czy aby na pewno rozumiem pewne rzeczy jak trzeba. :) W innych okolicznościach pewnie bym trochę marudził, ale Mitologie to akurat taki fajny wyjątek, który propaguje w pewien poszerzanie wiedzy o mitach. Nie do końca natomiast potrafiłem się wczuć w klimat i emocje. Albo zbyt słabo nakreślone, albo… się nie przyłożyłem. :)

Niezależnie od ostatniej uwagi czytało się jednak naprawdę fajnie.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dziękuję za komentarzsmiley Muszę przy następnym opowiadaniu popracować nad przekazem emocji.

Podtrzymuję to, co napisałam betując:

Podobało mi się, i to bardzo. Powolne rozwinięcie, które prowadzi do zaskakującego finału. Przez pewien czas, prawie do końca, myślałam, że Bastet znajdzie sobie miejsce wśród ludzi jako kotka, i może tylko czasem będzie używała swoich mocy. Końcówka jest zaskoczeniem, bo pomimo wskazówki we wspomnieniach Bastet, dałam się zwieść bardzo przekonująco opisanemu charakterowi łagodnej bogini.

smiley

Przeczytałem. Z obszerniejszym komentarzem jeszcze wrócę, na razie tylko drobiazgi.

 

Zamiast okazałej świątyni z czerwonego granitu przesyconej zapachem kadzideł i wypełnionej dźwiękami muzyki, szmeru wody okalającej mury, potężnych propylejów otaczających gaj, miała przed sobą… ruiny.

Nieładne zdanie. Sugeruje m.in., że można mieć przed sobą szmer wody. 

Leżące na ziemi połamane kolumny, rozkradzione mury, bezkształtne głazy, zniszczone przez czas kocie groby i wszechogarniająca pustka – oto, co widziała.

Nie podoba mi się szyk tego zdania.

Biegła, zwinnie przeskakując na kolejne murki, fragmenty rzeźb i porozrzucane kamienie. Biegła ile tchu

Powtórzenie celowe?

Promienie słońca powoli przebijały się przez ciemność pustyni.

Kolejne zdanie, które niezbyt mi się podoba. Mam wrażenie, że promienie muszą się aktywnie starać, by pokonać (przebić) ciemność.

Szybka toaleta poprawiła jej jednak nieco humor i mogła ruszyć w dalszą drogę.

Co mogło ruszyć w drogę i dlaczego toaleta?

Znakomity słuch wychwycił melodię. Spragniona muzyki szybko odszukała jej źródło. Choć nigdzie nie widziała muzykantów, dźwięk był głośny i wyraźny. Szybki rytm aż porywał do tańca. Bastet nie rozpoznawała instrumentów, lecz pokochała to bogactwo dźwięków.

I jeszcze jedna muzyka zaraz niżej.

Tak jak zapowiadałem, powracam z obszerniejszym komentarzem.

 

Słowem wstępu – będę się tu sporo czepiał. Różności, rzeczy dużych i małych. Powiedzmy, że będzie to swego rodzaju łapanka, ale skupiona nie na przecinkach i stylu, a na strukturze tekstu. Jeżeli nie zgodzisz się z którymś z moich zarzutów, jestem otwarty na polemikę – w tych kwestiach nie ma ścisłych reguł, są jedynie gusta i guściki. Postaram się jednak moje oceny możliwie jak najlepiej umotywować.

 

Moim największym zarzutem wobec tego tekstu jest fakt, że tak naprawdę to są dwie małe historie w trenczu, udające jedno dorosłe opowiadanie. Co gorsza, zupełnie się ze sobą nie zgadzają. No, ale po kolei.

Mamy tu historię Bastet, która budzi się i odkrywa współczesny, zadziwiający świat. I drugą, w której ktoś postanawia uwolnić prastarego, wkurzonego boga. Połączenie tych dwóch historii nie mogło pójść gładko. Zbyt bardzo się różnią. Każda z nich wymaga innego tempa, innej podbudowy emocjonalnej, innego nastroju. Dałoby może radę je posplatać, gdyby tekst był dłuższy, ale limit… Na tak małej przestrzeni, wyraźnie się ze sobą gryzą. Nie mówiąc już o tym, że jedna zupełnie dobrze mogłaby istnieć bez drugiej – żadna nie wymaga drugiej, żeby w pełni się rozwinąć.

Pierwsza z nich, z tego co widzę w komentarzach, zrobiła naprawdę dobre wrażenie. Mi również przypadła do gustu. Patrzenie na współczesne miasto oczami staroegipskiej bogini miało swój urok. Niespieszne tempo, nowe spojrzenie na znajome elementy miejskiego krajobrazu, ta scena z muzyką… To wszystko było bardzo przyjemne. Mało emocji, ale ładnie napisane, przyjemne w odbiorze. Oczywiście, gdybyś po prostu puściła bohaterkę samopas i pozwalała jej oglądać widoczki, szybko mogłoby się zrobić nudno. Potrzebna była jakaś siła napędowa, jakaś historia. 

Jednak ta nie była dobrym wyborem. Z wielu powodów. Również dlatego, że kłóci się z poprzednią, ale do tego jeszcze wrócimy. Przede wszystkim jednak dlatego, że sama w sobie jest słaba. Pomysł (przebudzenie Pradawnego i związana z tym apokalipsa jakiegoś rodzaju) jest ograny. Jak już zauważyło wiele osób, na tą chwilę historia ta składa się z nieładnego infodumpu na początku i finału, brakuje całego rozwinięcia, jakiegokolwiek tła. Bohaterka jest w niej dokumentnie bierna i bezwolna. Mówimy o wydarzeniu, które odmieni losy świata, a finał emocjonalnie wypada całkowicie płasko, bo brak mu jakiejkolwiek podbudowy, zdarza się zbyt nagle. Zdecydowanie wolałbym, żebyś pociągnęła wątek eksploracji miasta, nawet kosztem niskiego tempa.

 

Postacie są. I to w zasadzie tyle, ile można o nich powiedzieć. Pełnią swoje role, ale nie zapadają w pamięć. Za to kwestie dialogowe bywają sztuczne – szczególnie w wykonaniu kwartetu turystów. Ale do sceny z ich udziałem jeszcze wrócimy.

 

Emocjonalnie w tym tekście mamy okropny bałagan. Na początku jest raczej leniwie, potem zwiedzamy miasto – trochę straszne, trochę cudowne – aż tu nagle zostajemy walnięci po głowie końcem świata, jaki znamy (a przynajmniej jego zapowiedzią). Jeżeli chcesz zakończyć tekst czymś tak emocjonalnie olbrzymim, musisz na to zapracować, budować ten nastrój po trochu – ciężko jest jednym skokiem przebyć cały dystans, najpewniej nie uzyskasz oczekiwanej odpowiedzi emocjonalnej. Tu najwyraźniej widać, jak to dwie opowieści się nie dogadują – kiedy oglądamy miasto, rzeczy zwyczajne stają się niezwykłe, straszne, dziwne, magiczne. I ja to czuję, podoba mi się to. Zaś finał – emocjonalnie płaski, bo nieprzygotowany. A nieprzygotowany, bo zamiast budować narastające poczucie zgrozy, w tym czasie zachwycaliśmy się muzyką z radia.

Sceną, gdzie ten konflikt uwidacznia się najwyraźniej, jest wspomniana już scena z turystami. Czemu miała służyć? Ukazaniu konfliktu starych i nowych przekonań? Pokazaniu mocy Bastet? Nie wiem. Miała być poważna, czy humorystyczna? Tego też nie wiem. Stoi w rozkroku miedzy dwiema historiami, ani taka, ani siaka. Ostatecznie zdaje się być tam bez celu i sensu, bo w żadną z tych historii nie wpasowuje się w pełni.

 

Podsumowując – szkoda, że musiałaś wrzucać do tekstu tą drugą historię. Pierwsza, choć może nie super oryginalna, z pewnością miała większy potencjał. Umiesz operować językiem, przy zachowaniu ładnej formy i odpowiedniej podbudowie emocjonalnej, mogłabyś zbudować na niej piękny, emocjonalny tekst o zadziwieniu/rozczarowaniu (zależnie od wybranego tonu emocjonalnego) współczesnym światem.

Dziękuję za oba komentarze i Twój czassmiley

Ciężko mi tu polemizować z czyimś gustem i odbiorem tekstu. Nie chcę nikogo na siłę przekonywać, bo nie o to w tym chodzi. Szanuję to, że komuś może się nie podobać. Cieszę się, że jednocześnie dostrzegasz również plusy. Mnie obie części składają się w całość, choć masz rację, że może nie ma tej płynności w przejściu. Jeszcze nad tym pomyślę.

 

Pozdrawiamsmiley

No, niestety, nie porwało.

Widzę tu staranie Autorki, aby przekazać sytuację Bastet sprzed wieków i jednocześnie zderzyć ją z zastaną dzisiejszością. Jednakowoż nie bardzo wiem, dlaczego Kotka została zbudzona – przecież jako Sechmet była czczona w starożytności, więc czemu służy jej przemiana dzisiaj. Twój argument, Monique, że teraz poleje się morze krwi, do mnie nie przemawia – wszak krew od wieków leje się strumieniami, bezustannie.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Uchy­li­ła po­wie­ki, prze­bu­dza­jąc się z bar­dzo dłu­gie­go snu. –> A może zwyczajnie: Uchy­li­ła po­wie­ki, ­bu­dząc się z bar­dzo dłu­gie­go snu.

 

Jak noc prze­ciw dniu. –> Jak noc prze­ciw dniowi. 

 

Gdzie śnież­no­bia­łe tu­ni­ki i szen­dit prze­pa­sa­ją­cy bio­dra? –> Czy Kotce brakowało tylko jednej spódniczki? Zakładam, że szendit jest rodzaju męskiego.

Proponuję: Gdzie śnież­no­bia­łe tu­ni­ki i szen­dity prze­pa­su­ją­ce bio­dra?

 

ko­lo­ry wpla­ta­ją­ce się w pia­sko­we bu­dyn­ki… –> Co to znaczy, że budynki były piaskowe? W jaki sposób kolory wplatają się w budynki?

 

Za­po­mnie­ni ode­szli, uwiecz­nie­ni je­dy­nie w ścien­nych ma­lo­wi­dłach… –> Za­po­mniani ode­szli, uwiecz­nie­ni je­dy­nie na ścien­nych ma­lo­wi­dłach

 

Wy­da­rze­nia dzi­siej­szej nocy i dnia… –> Wy­da­rze­nia dzi­siej­szej nocy i dnia

 

Prych­nę­ła wście­kle w stro­nę męż­czy­zny. –> Wydaje mi się, że kot prycha na kogoś/ coś, a nie w czyjąś stronę.

 

Nnnie złość się, moja pani. Wy­na­gro­dzę ci te nnnie­do­god­no­ści. Lecz na razie mu­sisz po­zo­stać www po­sta­ci dla mnie bez­piecz­niej­szej. –> Jeśli ktoś, przestraszony, się jąka, to czytelniejszy będzie zapis: N-n-nie złość się, moja pani. Wy­na­gro­dzę ci te n-n-nie­do­god­no­ści. Lecz na razie mu­sisz po­zo­stać w-w-w po­sta­ci dla mnie bez­piecz­niej­szej.

 

Nnnie smuć się, ma pani… –> N-n-nie smuć się, ma pani

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za komentarz i łapankęsmiley. Szkoda, że nie porwało.

Z szendit przyznaję, że nie wiedziałam jak poprawnie odmienić.

 

Jednakowoż nie bardzo wiem, dlaczego Kotka została zbudzona – przecież jako Sechmet była czczona w starożytności, więc czemu służy jej przemiana dzisiaj. – Nie wiem czy ja Cię teraz dobrze zrozumiałam, ale: mit o przemianie Sechmet w Bastet krążył po Egipcie właśnie w starożytności. Na niektórych obszarach obie boginie zlały się w jedną i aby wyjaśnić to, wymyślono, że zła Sechmet zmieniła się w dobrą i łagodną Bastet. Ja jedynie teraz odwróciłam ten mit, aby Sechmet znów zemściła się na ludzkości, jak w dawnych mitach.

 

Pozdrawiam smiley

…zła Sechmet zmieniła się w dobrą i łagodną Bastet. Ja jedynie teraz odwróciłam ten mit, aby Sechmet znów zemściła się na ludzkości, jak w dawnych mitach.

To kto mścił się na ludzkości przez wieki, podczas gdy nie było złej Sechmet, gdy istniała tylko dobra Bastet?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To już pytanie do Egipcjansmiley. Jak pisałam, nie w każdym rejonie Egiptu istniał ten mit. W niektórych miastach czczono osobno Sechmet. Ich system mitów nie był jednorodny.

 

Edit: Wprowadziłam prawie wszystkie Twoje poprawki. Jednak bardziej pasuje mi przebudza.

Cóż, to Twoje opowiadanie i wyłącznie Ty decydujesz, jakimi słowami będzie napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja mam odwrotnie jak None.

Sceny z oglądaniem miasta mnie nie porwały, za to spodobał mi się tłiścik na końcu :).

Ciekawie wykorzystany motyw podwójnej tożsamości bogini.

Czasem tylko coś tam zgrzytnęło:

– “przebudzając się z bardzo długiego snu” – też, jak Reg, wolałbym “budząc się”, bo to “przebudzając” brzmi nienaturalnie;

– “świat pogrążony w ciemności” – w ciemności? a w następnym zdaniu piszesz o wielkim Księżycu na niebie; czyli nie ma ciemności, a co najwyżej półmrok.

 

Reasumując – porządna robota!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dziękuję za odwiedziny, dobre słowo i kliksmiley

Niezmiernie się cieszę, że spodobał się twist, liczyłam na niegosmiley. Z półmrokiem masz rację, zmienię.

Zaledwie prolog/wstęp do czegoś większego, ale i tak dobrze się to czytało. Pierwsze fragmenty fajne – bogini budzi się we współczesności, nie pojmuje świata obecnego. Trochę długo to ciągnęłaś, bo pod koniec czułem znużenie. Na szczęście wkroczył czarownik. Choć zabrakło mi jego tła – sam tekst, że jest szalony, nie tłumaczy wszystkiego.

Sprawnie Ci wychodzi pisanie o odczuciach postaci. Czuć też klimat starożytnego Egiptu we wspomnieniach Bastat. I tak szczerze, zabrakło mi sceny, gdzie jakiś dzieciak głaskałby ją, gdy była w postaci kota ;)

Koncert więc fajerwerków z lekka nierówny, ale koniec końców na plus. Daję więć klika. 

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za pozytywny komentarz i klikasmiley Cieszę się, że znalazłeś plusy. W sumie może rzeczywiście za mało jest o Egipcjaninie, ale na tym etapie nie będę już bardziej ingerować w tekst. A ten pomysł z głaskaniem Bastet przez dzieciaka fajny, szkoda że sama na niego nie wpadłamsmiley.

No dobrze – szczerze mówiąc, wpadłem tu przypadkiem. Ogarniam właśnie Geofantastykę (obiecałem Finkli i Kam, że z wynikami będę gotowy do jutra, zatem spieszno mi) i z jakichś niejasnych powodów wydało mi się, iż mam do czynienia właśnie z tekstem geofantastycznym. Egipska treść nie wyprowadziła mnie z błędu, więc opowiadanie przeczytałem oraz przygotowałem należyty stempel Mumina. I dopiero potem zauważyłem konkursowy tag :-) 

Cóż, omyłkowo czy nie, tekst przeczytany, więc komentarz się należy. Zwłaszcza, że się nie zawiodłem – technicznie nie ma do czego się przyczepić, a i klimat bardzo zacny. Tekst bardzo ładnie się rozwija, próby odnalezienia się Bastet w nowej rzeczywistości opisane są znakomicie, tyle że… No właśnie, tyle że następuje koniec, trochę nagle i pośpiesznie. Tym bardziej, że do limitu chyba trochę jeszcze zostało. W efekcie rzecz wygląda trochę jak pierwszy rozdział, nawet mimo zgrabnego tłiścika. Narobiłaś mi apetytu na więcej, bo przystawka była nad wyraz smakowita,głównego dania jednak się nie doczekałem. Cóż, czytało się za to bardzo dobrze.

P.S

Oczywiście nie ma sensu, by ekskluzywnie nakreślony cienkopisem na przygodnej, zaplamionej dżemem kartce mumini stempel się zmarnował, zatem oto proszę – jedyny, ostemplowany mitologiczny tekst :-) 

 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dobre! To może i do mnie zajrzysz, bo mocno zazdroszczę uczestnikom Twoich stempelków… ;-)

Nie, u mnie nie ma konkretnego kraju, zaraz byś się zorientował. Ech!

Babska logika rządzi!

Jakoś w ogóle mnie nie zdziwiło, ze wybrałaś akurat tę postać :-)

Technicznie prawie dobrze – jedynie te megaakapity na początku psują efekt (1500-2000 znaków to przesada). Treść ładna, spokojna, nastrojowa, kocia taka – co się tu dobrze komponuje. Co jest fajne? To, ze kompletnie zmylasz, bo myślałem, ze tekst idzie w zupełnie inną stronę. Pomysł z końcówki jest dobry, choć tu się właśnie pojawia pewien problem – przydałby się mocniejszy pazur w tym momencie. Bo zrobiłaś scenę “bum” bez “bum”. Szkoda, bo gdyby tę ostatnią scenę napisać innymi słowy, całe opowiadanie mogłoby nabrać sporej mocy, a zamiast tego jest “ładne ale zwykłe”.

Biblioteka jednak się tu należy, więc idę do odpowiedniego wątku ze zgłoszeniem.

 

O rany, ale mam zaległoścismiley

 

Na wstępie bardzo dziękuję za kolejne komentarze i kliki. Niezmiernie mi miło je czytaćsmiley.

 

thargone – wspaniały stemplem, nawet nie wiesz jak się cieszę, że zbłądziłeśsmiley. Masz niesamowity talent.

 

Ten przydługi akapit za podszeptem bety chciałam podzielić, ale nie widzę odpowiedniego momentu. Możliwe, że tylko ja go nie dostrzegam.

 

Ach, co do zakończenia już nie jedna osoba mi o nim pisała, ale cóż poradzę, że po prostu tak je widziałamsad. Ale jestem bardzo ciekawa wilku jak byś je napisał. Oczywiście nie skradnę do opowiadania Twojego pomysłu, ale tak z czysto pisarskiej ciekawości. Może przyda mi się taka wskazówka na przyszłość.

 

Pozdrawiam smiley

 

Monique – alez moja sugestia nie jest sprzeczna z Twoim pomysłem, bo moim zdaniem pomysł zakończenia jest dobry, tylko wykonanie złe. W sensie za słabo wyeksponowałaś przemianę z życzliwej w gniewną boginię i to, co to, z czym się ta przemiana wiąże dla innych. 

Mhm. Nie chciałam przesadzićsmiley

Ale wyszło trochę jakby pojechanie samochodem 10 km/h w obawie o przekroczenie prędkości przy założeniu, ze samochód dobry i sprawny :-)

Generalnie czytało się płynnie i przyjemnie. Dobrze było sobie odświeżyć boskie postaci z egipskiego panteonu.

Mam jednak też nieco zastrzeżeń. Fajnie opisałaś doznania Bastet przebudzonej w zupełnie innej rzeczywistości, ale brakowało mi przedstawienia typowych współczesnych Egipcjan (na przykład wabienie winem dawałoby możliwości stworzenia interesującej sceny z udziałem ortodoksyjnych muzułmanów). Tekst jest krótki, ale czułem lekki niedosyt, że kocica wpada tylko na turystów.

Czytelnicy zwrócili już uwagę, że w tekście można wyodrębnić dwie główne części. W moim odczuciu, to przemiana Bastet w Sekhmet miała być głównym zdarzeniem w fabule. Myślę, że niedopowiedzenia są akceptowalne, ale w sytuacjach, gdy mamy informację, co się dokładnie zdarzyło, ale nie wiemy dlaczego, albo brakuje nam jakichś szczegółów odnośnie wydarzeń, ale w zamian poznajemy na tyle istotny element motywacji bohatera, że możemy sami uzupełnić luki. Tu zbytnio brakuje mi jednego i drugiego.

Zastanawiam się też, czy konieczne było wprowadzanie Re udającego Apophisa. Choć podpowiadasz czytelnikom, pisząc o wężowym cieniu, ta informacja i tak pojawia się bardzo niespodziewanie – czy Re i spółka i tak nie mieli powodów by trochę pomścić się na potomkach swoich byłych wyznawców/potomkach najeźdźców Egiptu? (w moim bardzo uogólniającym wyobrażeniu Koptowie są potomkami starożytnych Egipcjan a Arabowie to grupa, która później zdominowała populację kraju). 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dziękuję za komentarz Nevazsmiley. Cieszę się, że ogólny odbiór jest pozytywny. 

Odnośnie niedopowiedzeń masz rację. Sądzę, że autor ma jednak pewną trudność w ocenie tego ile powinien zdradzić. Dla niego pewne rzeczy są oczywiste, a czytelnik nie zawsze może je jednak wyłapać.

To Apophis udawał Re. Pozostali bogowie zapewne mieli powody do pomszczenia, ale jednocześnie zdawali sobie sprawę, że Sechmet jest nieobliczalna i trudna do sterowania. Aphopis jako “ten zły” nie przejmował się tym zbytnio.

 

Pozdrawiam

Z tym wyjaśnianiem niedopowiedzeń to ja bym uważał. Wiele osób chce mieć wszystkie odpowiedzi, ale gdy je dostaje w opowiadaniu (a nie np. w komentarzach i dyskusjach pod opowiadaniem), to okazuje się, ze nagle tekst traci klimat, a wszystko jest “zbyt oczywiste” :) 

Ponieważ nie wszyscy byli usatysfakcjonowani zakończeniem, a dziś spłynął na mnie pomysł na udramatyzowanie go (tak oczywisty, że dziw iż wcześniej na to nie wpadłam), rozszerzyłam zakończenie. Mam nadzieję, że nie zawiodę waszych oczekiwań smiley.

Nowe zakończenie faktycznie lepiej oddaję dramaturgię. Choć wciąż wolę wcześniejsze fragmenty, w moim odczuciu wyraźnie dodaje to tekstowi uroku.

Bardzo dobre zakończenie. smiley

Juz wcześniejsze mi się podobało ze względu na tłist, ale to nowe jest o wiele mocniejsze, bardziej emocjonalne.

Uffsmiley To cieszę się.

ninedin.home.blog

smiley

Fabuła swoimi pląsami mnie nie ujęła aż tak bardzo, pierwsza połowa opowiadania – choć bardzo ładnie i fajnie przedstawiona – stopniowo i powolutku wprowadza do jakiejś akcji, przez chwilę coś się dzieje nieco bardziej dynamicznie, a potem nagle bach! I już koniec :) Lubię, kiedy bach(!) znajduje się przed końcem. Niemniej jednak całość przyjemna w odbiorze i dobrze się czytało :)

Dziękuję za komentarzsmiley. Cieszę się że oceniasz ogólnie na plus.

Zmiana na plus. Chociaż “potęgę nadchodzącego boga” można by zmienić na “potęgę nadchodzącego bóstwa”, żeby nie zastanawiać się w końcówce nad wątkiem zmiany płci ;P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dziękuję, zmienię.smiley

Przeczytałem i sam do końca nie wiem, co o tym opowiadaniu myśleć. Z jednej strony mi się podobało i to nie tylko dlatego, że sięgnęłaś do starożytnego Egiptu, którym swego czasu byłem zafascynowany. To jest po prostu bardzo ładny kawałek tekstu. Niby motyw przebudzenia starożytnego boga jest już dość ograny, ale żeby Bastet? Ze wszystkich bogów, których mogłaś przebudzić ten wydawał mi się najmniej groźny i to było fajne. Szczególnie w świetle końcówki. (zdążyłem przeczytać też starą wersję i ta nowa zdecydownie na plus) Świetny pomysł z tym odwróceniem mitu, zaskoczenie było niemałe ;). Podobał mi się też opis współczesnego miasta oczami bogini i odwołania do starożytności.

Czuje jednak pewien niedosyt, bo zostawiłaś mnie chyba z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. Dlaczego nagle, po tylu latach Apophis postanowił obudzić Sechmet? To nie mógł zrobić tego od razu, jeszcze w starożytności? I jeszcze kilka tych „dlaczego” mi się zalęgło w głowie. Jakieś rozwiniecie z pewnością by nie zaszkodziło, bo potencjał jest moim zdaniem na dłuższą i bardziej rozbudowaną historię :) 

Miło mi czytać taki komentarzsmiley. Niestety na razie na niektóre pytania sama nie znam odpowiedzi. Po prostu przy pisaniu tekstu nie były dla mnie istotne. Nie wykluczam, że po zakończeniu konkursu, jeśli wpadnę na jakieś ciekawe wyjaśnienia, to dopiszę kilka słów. Muszę być jednak ostrożna, aby nie popsuć tego co już jest.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

smiley

To ja jeszcze dorzucę komentarz z bety. :)

Przekonała mnie kreacja bohaterki, na przestrzeni tekstu wyłaniają się różne cechy jej charakteru – jest dumna, opiekuńcza, groźna. Zakończenie jest nieoczekiwane, a zarazem dyskretnie zasugerowane na początku opowiadania. Podoba mi się stopniowe przejście od początkowej dezorientacji Bastet do tego mocnego akcentu na koniec, a scena z szarą kotką to dobry przedsmak prawdziwego objawienia mocy bogini.

 

None wspomniał, że opowiadanie łączy dwie osobne historie i myślę, że to ciekawe spostrzeżenie, chociaż w moim odczuciu ostatecznie wychodzi tekstowi na dobre. Ja to widzę w ten sposób, że wątek bogini zagubionej we współczesnym świecie niejako odwraca uwagę czytelnika, a gdzieś między wierszami narasta jej frustracja, która znajduje ujście w zakończeniu drugiego wątku.

 

Btw, pięknego dostałaś Muminka od thargone. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa z betysmiley

 

Ps. Muminek też mi się podobasmiley

Przyjemne opowiadanie Monique, pomysł na akcję okej, tyle, że ta akcja dzieje się zbyt leniwie. Zagadka też nie do końca wciąga i nie jest zagadką. Z początku jej w ogóle nie widać, a gdy się pojawia od razu się wyjaśnia. No i jest trochę przewidywalna. Końcówka trochę rozczarowuje, ale to kwestia gustu. 

Dzięki za komentarz smiley. Szkoda, że nie do końca podeszło.

Co masz na myśli pisząc, że nie widać zagadki, a później jest nagle wyjaśnienie? Bastet od początku się zastanawia, czemu została przebudzona, a na końcu po prostu się dowiadujemy.

 

Pozdrawiam smiley

Monique masz rację, Bastet od początku się zastanawia, czemu została obudzona, jednak to jej zastanawianie nie wciąga czytelnika, nie powoduje tego dreszczyku, który ciągnie do czytania, do ostatniej kropki, żeby poznać odpowiedź. Nie odczułem tego głodu poznania tajemnicy. Odniosłem wrażenie, że odpowiedź nie jest tu najważniejsza. Bastet wcale nie dąży do rozwiązania zagadki, nie buduje tego głodu a rozwiązanie jest oczywiste. smiley

Aż tez nawiązałem do Bastet w swoim tekście :) Epizodycznie, ale jednak :) 

Zaciekawiłeś mniesmiley. Teraz nie miałam czasu, ale muszę nadgonić opowiadania.

W sumie ciekawie by było, gdyby kilka osób napisało przenikające się opowiadaniasmiley

No tu trudno mówić o przenikaniu, to raptem krótki akapit :-) Ale kto wie, moze tkwi w tym odpowiedź na pytanie, kto stał za spiskiem przeciw egipskiej kotce? ;-)

Uuu, robi się coraz ciekawiejwink

Z tym przenikaniem opowiadań to był luźny pomysł, niezwiązany z naszymi tekstami:-)

http://altronapoleone.home.blog

smiley

Tekst bardzo ładnie wpasowuje się w tematykę konkursu, opowiadając – dosłownie – o dalszych losach bóstwa we współczesnym świecie. Doceniam pomysł na posłużenie się mitologią i odniesienie się do opowieści o Sechmet – fajnie wykorzystałaś ten mit do twistu w opowiadaniu. Tekst generalnie mi się podoba, jest zwięzły, konkretny, a jednocześnie spójny. Plus za uratowanie kotki :D 

ninedin.home.blog

Ujęłaś mnie nastrojem tego tekstu, nowoczesnym miastem oglądanym oczami bogini, sceną z kotką. Fabuła jest dość miałka, w ewentualnej wersji antologijnej trochę bym ją udramatyzowała. Końcowy twist mi się podoba, podobnie jak wykorzystanie Sechmet. Ale przydałoby się, żeby fabuła mocniej prowadziła ku temu rozwiązaniu, bo na razie trochę się snuje. Niemniej z tych klasycznie ujmujących temat opowiadań – bóstwo budzi się w nowym, nieznanym świecie – to podobało mi się chyba najbardziej, ze względu na opisy, wczucie się w obcość, nasycenie obrazem i dźwiękiem.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo dziękuję za tak pozytywne komentarze juroreksmiley. Postać Bastet bardzo mi podpasowała, a kiedy jeszcze wyczytałam w źródłach powiązania z Sechmet to już innej drogi nie było. Wiem, że opowiadanie nie jest idealne, ale jeśli będzie taka potrzeba postaram się sprostać wyzwaniu.

 

Pozdrawiam

Przyjemne opowiadanko. Fajnie przedstawione to, jak bogini odbiera współczesne miasto. Bardzo podobało mi się pokazanie jej kociej natury, od początku czuć, że absolutnie nie mamy do czynienia z człowiekiem. 

Odczułam jedynie trochę dysproporcji, między fragmentem w mieście, a tym co wydarzyło się później. Zakończenie przyszło nagle i pozostawiło mnie z wyraźnym niedosytem. W sumie zdziwiłam się, że to już koniec, akurat wtedy, kiedy zaczęło się robić naprawdę ciekawie. 

Niemniej całość napisana zgrabnie i przypadła mi do gustu. 

 

Pozdrawiam C. 

Dziękuję za komentarzsmiley Cieszę się, że ogólnie tekst jest na tak.

Widzę, że niektórzy uważają, że końcówka jest zbyt nagła, choć ja tego nie czuję. Będę musiała pomyśleć jak to dopracować.

 

Również pozdrawiam smiley

Nowa Fantastyka