- Opowiadanie: Glyneth7 - Śmierć - bitwa pod Solferino

Śmierć - bitwa pod Solferino

Frag­ment (tak, wiem, że nie lu­bi­cie frag­men­tów) jest czę­ścią po­wie­ści nad którą wła­śnie pra­cu­je.  W dużym skró­cie do­ty­czy hi­sto­rii Śmier­ci na prze­strze­ni dzie­jów i na in­nych pla­ne­tach.

Oceny

Śmierć - bitwa pod Solferino

Bitwa pod Sol­fe­ri­no

Ciała le­ża­ły po­roz­rzu­ca­ne, jakby prze­szło tędy mini tor­na­do. W po­wie­trzu roz­no­sił się za­pach krwi, potu i roz­kła­du ciał. Do­dat­ko­wo było czuć za­duch, który po­tę­go­wał upał w ten letni po­ra­nek. Muchy, ni­czym ży­wi­ca ob­le­pia­ły za­rów­no ży­wych jak i mar­twych. Nie­któ­re konie ucie­kły z pola bitwy, inne le­ża­ły zra­nio­ne na ziemi. Flagi ło­po­ta­ły na wie­trze we wszyst­kich kie­run­kach świa­ta. Na polu, bez swo­ich wła­ści­cie­li po­zo­sta­wio­no ka­ra­bi­ny, inne na­to­miast męż­czyź­ni trzy­ma­li w rę­kach, jakby my­śle­li, że od tego za­le­ży ich życie. Cisza roz­cią­ga­ją­ca się przez pola, była nie­zwy­kle wy­mow­na, tylko gdzie­nie­gdzie było sły­chać jęki ludzi, wy­da­ją­cych przed­śmiert­ne tchnie­nie. Żoł­nie­rze le­że­li w prze­róż­nych po­zy­cjach, cier­piąc nie tylko z po­wo­du ran, ale też głodu i pra­gnie­nia. Z kolei mar­twi nie przed­sta­wia­li sobą do­bre­go wi­do­ku: ciała byłe wzdę­te, oczy wy­łu­pia­ste, ję­zy­ki wy­sta­wa­ły z ust, a skóra pę­ka­ła w po­szcze­gól­nych miej­scach.

– Dla­cze­go to ro­bisz? – za­py­ta­ła po­nu­rym gło­sem.

– A dla­cze­go nie? – od­parł Ka­sjusz. – Lu­dzie są dla mnie ni­czym dzie­ci.

– Ja nie mam dzie­ci.

– Ale kie­dyś mia­łaś córkę.

– To było dawno temu, tak dawno, że już tego nie pa­mię­tam.

Ka­sjusz po­chy­lił się nad męż­czy­zną, który krwa­wił z pier­si. Po­ciął jego ko­szu­lę na ka­wał­ki, a na­stęp­nie oban­da­żo­wał mu klat­kę pier­sio­wą. Męż­czy­zna char­czał przez chwi­lę, a potem wy­rzę­ził:

– Wody?

Anioł się­gnął po ma­nier­kę z wodą, prze­pa­sa­ną do jego bio­dra. Na­stęp­nie pod­sta­wił ją do jego ust i prze­chy­lił. Woda wart­kim stru­my­kiem za­czę­ła spły­wać do gar­dła. Sły­chać było jak żoł­nierz prze­ły­ka ślinę. W pew­nym mo­men­cie, od­sta­wił ma­nier­kę od jego twa­rzy, aby star­czy­ło dla innej spra­gnio­nej osoby.

– Gdzie je­ste­śmy?

– W pie­kle – od­par­ła Śmierć.

– Tam, gdzie by­li­śmy, czyli w po­bli­żu Sol­fe­ri­no. – Ka­sjusz uspo­ko­ił go i po­pa­trzył srogo na nią.

– Mo… moja żona?

– Na pewno czeka na cie­bie.

– Albo i nie – po­wie­dzia­ła ko­bie­ta.

– Co… co masz na myśli? – Widać było, że wy­po­wie­dze­nie tych słów wy­dat­ko­wa­ło dużo ener­gii.

– Może już nie żyje?

– Lirva! – obu­rzył się Ar­cha­nioł. – Jak mo­żesz tak mówić do ran­ne­go czło­wie­ka?!

Wy­da­wa­ło się, że męż­czy­zna nie usły­szał tego, co mó­wi­li.

– Kim je­ste­ście?

– Na­zy­wam się Henri Du­nant. – Pró­bo­wał wy­my­ślić coś na chwi­lę.

– A ty? – po­wie­dział ci­chym gło­sem.

– Je­stem pie­lę­gniar­ką.

Ka­sjusz po­słał jej spoj­rze­nie typu: „Nie na­da­jesz się na pie­lę­gniar­kę.”

– Masz rację – stwier­dzi­ła Śmierć.

Tym­cza­sem męż­czy­zna za­mknął oczy, a jego klat­ka pier­sio­wa unio­sła się coraz sła­biej. W końcu za­snął snem zwy­cięz­ców.

– Umarł.

– Na­praw­dę? Nie za­uwa­ży­łem – rzekł sar­ka­stycz­nie Anioł.

– Ale dalej nie ro­zu­miem – dla­cze­go to ro­bisz? – Chcia­ła, żeby kon­ty­nu­owa­li wątek, w któ­rym im żoł­nierz prze­rwał.

– I co? Tak po pro­stu za­po­mnisz, że przed chwi­lą, na two­ich oczach umarł czło­wiek?

– Już po­zby­łam się jego z głowy. Nie warto zaj­mo­wać się nie­istot­ny­mi ele­men­ta­mi życia.

Ka­sjusz prze­cią­gle wes­tchnął, pró­bu­jąc się uspo­ko­ić, a jed­no­cze­śnie po­wta­rzał sobie w my­ślach, że Śmierć jest taka, jaka jest od za­wsze.

– Ty­sią­ce ludzi zgi­nę­ło w tej bi­twie – za­czął jej tłu­ma­czyć. – Leżą i ko­na­ją. Nikt im nie po­ma­ga, oprócz służb me­dycz­nych, które są nie­przy­go­to­wa­ne. Nie dają sobie rady. I nikt nie zbie­ra ciał.

– Niech lu­dzie zajmą się swo­imi pro­ble­ma­mi, a my swo­imi.

– To było okrut­ne. – Ka­sjusz po­dra­pał się po nosie.

– A czego się po mnie spo­dzie­wa­łeś? Tkwię tutaj od mi­lio­nów lat i pew­nie spę­dzę na niej tyle samo lat. Mam dość tej cho­ler­nej pla­ne­ty i jej miesz­kań­ców! Cze­kam od wielu lat, aby skon­stru­owa­li stat­ki ko­smicz­ne i dalej nic.

– Już jest bli­żej niż my­ślisz. Jesz­cze ja­kieś dwie­ście-trzy­sta lat. – Teraz to on pró­bo­wał ją uspo­ko­ić.

– No, tak. W końcu trzy­sta lat, to nic dla nas, ale co in­ne­go, gdy jest się czło­wie­kiem.

– Minie szyb­ko. Zo­ba­czysz.

Prze­szedł do in­ne­go męż­czy­zny, który nie miał nogi. Leżał jak mar­twy, ale oka­za­ło się, gdy Ka­sjusz zba­dał mu puls, że jest żywy.

– Mu­si­my zor­ga­ni­zo­wać pomoc – po­wie­dział nie­spo­dzie­wa­nie, wy­ry­wa­jąc Śmierć z roz­my­ślań.

– Mu­si­my? My? O nie, nie. Nie mie­szaj mnie w to.

Tutti fra­tel­li.

Czyli wszy­scy je­ste­śmy brać­mi.

 

Koniec

Komentarze

Yup yup, jestem również 19th century nazi, więc Solferino w tytule to w sam raz była pokusa na jazdę pociągiem. Niestety, zawiodłam się, ponieważ mogła to być absolutnie dowolna bitwa. Nie wykorzystałaś absolutnie niczego, co byłoby charakterystyczne akurat dla konfliktu, w ramach którego ta bitwa się rozegrała, ani dla samej bitwy. Wspominasz o braku służb medycznych i o pielęgniarkach (dobra, jest już po Florence Nightingale), ale nie wspominasz o tym, jakie znaczenie dla służby zdrowia miało akurat Solferino.

Fragment niestety nie napawa mnie optymizmem co do powieści :(

 

“Ciała leżały porozrzucane, niczym zabawki zostawione przez niesforne dziecko.” – No pewnie, można. Ale jak dla mnie taka akurat metafora dla pola bitwy, które powszechnie uchodzi za wyjątkowo koszmarne i było szokiem dla ogromnej liczby ludzi, w tym dowódców, musiałaby być fenomenalnie uzasadniona w tekście. A niestety nie jest.

 

“W powietrzu roznosił się zapach krwi i potu.” – myślę, że jednak było inaczej. To był koniec czerwca, Italia, a zatem zapewne gorąco. Oprócz tego, że zapewne wciąż było czuć zapach prochu, wybacz, ale prawdopodobnie cuchnęło po prostu rozkładem. Skądś ta ponura sława się musiała wziąć, zwłaszcza że poległych było stosunkowo, jak na rozmiar armii, niedużo.

 

“Tysiące ludzi zginęło w tej bitwie” – ok. 5500. To nie jest bardzo dużo jak na bitwę, w której bierze udział 400 tys. żołnierzy. Oczywiście, sporo rannych umarło, ale z technicznego punktu widzenia to co innego.

 

“okazało się, że jest żywy, gdy Kasjusz zbadał mu puls” – znaczy wcześniej był martwy?

 

Technikalia. Nie jest dobrze. Błędna interpunkcja, powtórzenia, źle zapisane dialogi. Wynotowuję tylko przykłady, nie wszystko.

 

“Pociął jego koszulę na kawałki, a następnie obandażował jego klatkę piersiową.”

 

“Woda[-,] wartkim strumykiem zaczęła spływać do gardła.” – podmiotu nigdy nie oddzielamy przecinkiem od reszty zdania.

 

“– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino. – Uspokoił go Kasjusz i popatrzył srogo na nią.” → albo “– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino. – Kasjusz uspokoił go i popatrzył srogo na nią.” [+ zaimkoza], albo “– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino – uspokoił go Kasjusz i popatrzył srogo na nią.”

 

Po wielokropku dajemy spację, jak po każdym innym znaku przestankowym.

“– Naprawdę? Nie zauważyłem – rzekł sarkastycznie Anioł…” – a tu po co wielokropek?

 

“Jeszcze jakieś 200–300 lat.” – w literaturze liczebniki zapisujemy słownie

http://altronapoleone.home.blog

Glyneth, skoro sama wiesz, że to nie jest skończony tekst, dlaczego opatrzyłaś go niewłaściwym tagiem?

Bądź uprzejma zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Drakaino – dziękuje za wskazanie błędów. Regulatorzy, wybacz – pomyliłam się.

Wybaczam, Glyneth. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co to “zadach”?

A poważnie – KOREKTA NAJPIERW! ;)

A dopiero potem publikacja. Odwrotnie nie wychodzi, bo nie ma prawa.

Rybak – przepraszam, miało być “zaduch”. Nie zauważyłam.

Fajny pomysł na pokazanie obcych istot, jak rozumiem od dawna uwięzionych na planecie , ale zgodzę się z Drakainą, zbyt ubogie tło tekstu. Przydałoby się kilka opisów więcej.

Z tego co pamiętam ta bitwa była stosunkowo krótka. Zaczęła się o 6 rano i skończyła po jakiś 8 godzinach z powodu burzy. To za mało czasu by ciała zdążyły się wzdąć itd. Zwłaszcza, że ówczesne metody walki polegały na walnięciu do siebie kilku salw, po których uderzano na bagnety. Przebite wnętrzności raczej nie dają szans na wzdęcie ciała.

 

W upale zwłoki zaczną się dość szybko rozkładać, no a uprzątanie pola bitwy to nie kwestia jednej czy dwóch godzin, zwłaszcza że wieczorem była burza.

Skądinąd np. bitwa pod Austerlitz była podobnie “krótka”, więc to nie aż tak nietypowy “metraż”.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino chciałbym zauważyć, iż inne bitwy z epoki były znaczne dłuższe, np. Gettysburgiem walczono 3 dni, pod Lipskiem 3 dni, Borodino 2 dni, rzeź Pragi jeden dzień ostrzału artyleryjskiego, a następnego o 5 rano ruszył szturm, który skończył się powiedzmy po jakiś 4 godzinach, tyle jatka ludności cywilnej na ulicach trwała do wieczora. I można by tak dalej

 

Glyneth, nie mogę odwodzić Cię od pisania książki, ale mogę zasugerować, abyś jednak pierwej nauczyła się poprawnie pisać. Powyższy fragment prezentuje się fatalnie, a poprawienia wymaga niemal każde zdanie. :(

 

Do­dat­ko­wo było czuć za­duch, który po­tę­go­wał upał w ten letni po­ra­nek. –> Czy dobrze rozumiem, że zaduch sprawiał, że upał był większy?

 

– Dla­cze­go to ro­bisz? –za­py­ta­ła po­nu­rym gło­sem. –> Brak spacji po półpauzie.

 

Anioł się­gnął po ma­nier­kę z wodą, prze­pa­sa­ną do jego bio­dra. –> Literówka.

 

– Mo…moja żona? –> Brak spacji po wielokropku.

 

– Co…co masz na myśli? –> Jak wyżej.

 

„Nie na­da­jesz się na pie­lę­gniar­kę.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Chcia­ła, żeby kon­ty­nu­owa­li wątek, w któ­rym im żoł­nierz prze­rwał. –> Chcia­ła, żeby kon­ty­nu­owa­li wątek, któ­ry przerwał im żoł­nierz.

 

– Ty­sią­ce ludzi zgi­nę­ło w tej bi­twie – za­czął jej tłu­ma­czyć. – Leżą i ko­na­ją. –> Skoro zginęli, to jak mogą konać?

 

do tych mi­lio­nów lat w któ­rych tutaj spę­dzi­łam czas. –> Na czym polega spędzanie czasu w latach?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

MPJ, ale ja nie mówię, że nie było dłuższych bitew, tylko że krótki metraż też się zdarza i to nawet w dużych starciach… W sumie sława Solferino jest taka jak właśnie długich krwawych bitew, choć ofiar liczebnie nie było bardzo dużo. Co jest ciekawe, bo znaczy, że dostrzeżono inny aspekt, właśnie ten sanitarny. Robiłam na studiach tutorial z historii wojskowości, więc coś tam wiem ;)

http://altronapoleone.home.blog

Nowa Fantastyka