Kontenerowiec klasy maximum płynął powoli przez kosmiczną pustkę. Kapitan na mostku poprawiła pasy mocujące i zamrugała drugimi powiekami, suche powietrze przeszkadzało w myśleniu.
Czerwona wskazówka pokazująca wpływ pola Gibbsa poskoczyła i zatrzymała się na dopuszczanej normie. Zbliżali się do wrót przesyłowych.
Włączyła radio i zapytała:
– Halo maszynownia? Jak idzie przegląd silników? Wszystko w normie?
– Wszystko w porządku, silniki sprawne, ładownia czysta – odpowiedział głos z lekkim chropowatym akcentem.
Komputer pokładowy wyświetlił informację o korekcji trajektorii lotu. Zaakceptowała wyskakujący komunikat i wszystkim zajął się automatyczny pilot. Rozparła się na fotelu i spojrzała po raz ostatni na gazowego olbrzyma za oknem.
Piękne osiem pierścieni mieniło się barwami w spektrum nadfioletu, aż zapierało dech w piersiach.
Szkoda, że nie wiem jak się nazywa – pomyślała. Tylko cyfry koordynat, mało romantycznie.
Odetchnęła ciężko i przełączyła widok, zaciemniając szyby. Po chwili wyświetliły się na nich dane z komputera. Wszystko wskazywało na normalne zachowanie statku, nie powinni mieć trudności z podejściem do dokowania.
– Kapitanie? – Na mostek wszedł główny informatyk, jego skóra zmieniła kolor na pomarańczowy, a plamki fosforyzowały bladym fioletem.
– Co cię trapi AC001? – zapytała, a on skrzywił się na dźwięk identyfikatora.
– Merry, miałaś mnie tak nie nazywać, wiesz, że źle mi się kojarzy.
– Oj Exyl, tylko się droczę, zresztą miałeś nie mówić do mnie kapitanie – odparła i uśmiechnęła się łagodnie, bez odsłaniania kłów.
– Racja – pokajał się Exyl.
– Wracając do tematu rozmowy, widzę, że coś cię trapi? Jesteś jakiś nieswój.
– Rano wykryłem nieścisłości w działaniu oprogramowania, sprawdziłem logi i wykazały obecność kodu z zewnątrz. Wygląda na to, że zapory zdołały powstrzymać intruza, ale ktoś musiał zbliżyć się na tyle do statku, aby nawiązać kontakt ze sprzętem.
Skrzywiła się i poczuła, jak zmienia kolor na zielonkawy, bezwiednie powędrowała ręką do nasady szyi i dotknęła przymocowanego tam chipa. Wcisnęła przycisk i na wnętrzu oka wyświetliły się dane z osobistej zapory.
Wszystko wygląda dobrze – odetchnęła.
– To pewnie korporacja przesyłowa robiła zwiad, panikują po ostatnich wydarzeniach – odpowiedziała.
Przytaknął nieprzekonany.
– Trzeba zrobić przegląd załogi, nie wszyscy mają takie zabezpieczenia jak Kapi… jak ty. – Zrobił się blady zupełnie jak stary papirus.
– Myślisz, jesteśmy na nasłuchu? – zapytała, ściszając głos.
Przytaknął ponownie i wskazał na migi:
– Podejrzewają coś.
– Niedobrze, ukryłeś ładunek? – odpowiedziała jedną ręką.
– Oczywiście, wszystko jest odpowiednio zaksięgowane, obciążenie się zgadza, wszystko przygotowane.
– Jakiś plan B? – Kapitan wydawała się zmartwiona, zielonkawy odcień skóry przeszedł płynnie w pomarańcz, znak stresu.
– Ładowałem kondensatory całą noc, jakby ktoś zaatakował bezpośrednio, usmażymy mu sieć.
Wyświetlacz pokazał komunikat o zbliżających się obiektach. To pewnie drony zwiadowcze korporacji – pomyślała. Rozpoczynał się proces dokowania.
Zezwoliła na kontakt i opuściła pierwszą warstwę zapór. Drony wymieniły się pakietami danych z jednostką pokładową, kurs został skorygowany i podeszli do lądowania na platformie przygotowawczej.
– Wydaj cichy rozkaz o przygotowaniu uzbrojenia, niech załoga będzie w gotowości. – pokazała na migi.
Exyl wyjął ciekłokrystaliczny nadajnik i rozesłał zaszyfrowana wiadomość, po czym sam odbezpieczył pistolet igłowy. Gdyby najemnicy korporacji chcieli wtargnąć na pokład, dostaną bardzo niemiłą niespodziankę.
– Tu Kontenerowiec „Dromedarius” numer identyfikacyjny CB-1473OX, odbiór – powiedziała przez radiowęzeł.
Po chwili na ekranie pojawiła się prośba o akceptację nadchodzącej transmisji. Zatrzymała palec tuż przed kliknięciem. Zimny pot wystąpił na plecach, miała złe przeczucie co do tego wszystkiego.
– Każ przynieść tutaj ten kondensator i daj nam szyfrowany kanał z załogą, upewnij się dwa razy, że nie jest na nasłuchu – wydała rozkaz, migając.
Odłożył broń i pośpiesznie zajął się ekranem przenośnego komputera.
Odczekała jeszcze chwilę, kupując trochę czasu, komunikat z prośbą o rozmowę zgasł i po chwili pojawił się ponownie. Tym razem jakby migał bardziej natarczywie, a może to tylko wyobraźnia płatała figle.
W końcu zaakceptowała połączenie.
Kamera nie mogła złapać ostrości, charakterystyczny, rozmyty obraz przez moment drgał, po czym wyostrzył się na chmurze złotego pyłu zawieszona na krześle przy biurku.
Chmura zawirowała i Merry usłyszała pikanie czujników drugiej warstwy zabezpieczeń, ewidentnie to coś próbowało przedostać się przez bariery na systemach statku.
Muszę grać na czas – pomyślała.
Złoty pył utworzył krystaliczną powłokę w kształcie żeńskiego osobnika do złudzenia przypominającego wyglądem Kapitan statku.
Stały numer – westchnęła w duchu. Pewnie chcieli upodobnić się do rozmówcy, aby było prościej nawiązać kontakt. Idioci, nie zdawali sobie sprawy, że to marna imitacja, zupełnie jakbym patrzyła na gadającą lalkę.
– Powitać! – zawołała na wpół żywa kukła – Ja nazywam się Axis i jestem państwa przewodniczką w procesie dokowania. Dla podwyższenia standardów rozmowa jest monitorowana przez zewnętrznego obserwatora z ministerstwa sieci i transportu. Na pierwszym miejscu stawiamy państwa komfort! – Uśmiechnęła się od ucha do ucha, pokazując długie kły i zastukała w ciekłokrystaliczny panel na biurku, ekrany pokładowe kontenerowca wyświetliły ankietę satysfakcji z przelotu. – Proszę o wypełnienie ankiety, to zajmie dosłownie chwileczkę, a ja w tym czasie przeskanuje jednostkę pokładową i sprawdzę zgodność danych transportowych. Proszę się nie martwić, to tylko rutynowa kontrola. – Rozległ się trzask wyłączonego mikrofonu, a zaraz po tym wyświetlacz zamigotał i ankieta wypełniła całą przestrzeń ekranu, świecąc jaskraworóżowymi literami.
Konsultantka musiała wprowadzić klucz uniwersalny, bo zapory na bazie danych ustąpiły. Włączył się cichy alarm, zawiadamiając załogę o obecności obcego kodu w systemie.
– Spokojnie, to tylko kontrola przed skokiem – uspokajała Kapitan.
Do pomieszczenia w końcu weszli informatycy, niosąc ciężką, czarną skrzynkę.
– Ile mam czekać? – Exyl pokazał na migi. – Korzenie byśmy tutaj zapuścili.
Nie zareagowali na ruganie, tylko kolory im nieco zbladły. Rozpakowali sprzęt i podłączyli okablowanie do gniazd. Przekręcili pokrętło i zapłonęły zielone diody wskazujące pełną moc.
– Trwa skanowanie. – Wyświetlacz na kondensatorze zamigał, gliczując przez chwilę. – Mamy jedno stałe połączenie z zewnątrz. Wszystko wskazuje na wysokoprzepustowy kabel w technologii kwantowej, damy radę posłać całość ładunku. – Informatyk poklepał szumiącą skrzynkę.
– Jak będzie podskakiwać – kontynuował – to ją usmażymy. – Jakby na potwierdzenie pokazał pełen garnitur ostrych zębów.
– Dobrze, Exyl jak idzie mobilizacja załogi?
– Mamy siedemdziesiąt procent załogi na stanowiskach, możemy działać.
Rozległ się trzask interkomu i ponownie usłyszeli głos konsultantki.
– Powitać! Tu znowu Axis. Pojawiły się drobne nieścisłości – zaczęła.
Kapitan poczuła, jak miękną jej kolana, wstrzymała oddech, oczekując pełnej dekonspiracji.
– Prosiłabym o przywołanie obiektów o identyfikatorach AB007, AB012, oraz AX021.
– Można wiedzieć dlaczego? – Lekkim ruchem głowy wskazała gotowość do użycia kondensatora.
– Standardowy proces celny, wykryto nieścisłości związane z aktualną masą, a tym, co zostało zaksięgowane w bazie danych.
Idioci, szmuglują coś na moim statku – przeklęła w myślach. Oby to nie było nic poważnego…
– W międzyczasie prosiłabym o uzupełnienie dodatkowej ankiety. Dane zostaną wykorzystane w celu poprawy świadczonych usług. Dziękuję! – zaświergotała wysokim, mechanicznym głosem.
Kapitan uruchomiła radiowęzeł i wezwała do siebie załogantów, po krótszej chwili na mostek weszła trójka delikwentów, dwóch mężczyzn i jedna speszona kobieta.
– Gotowy? – zapytała migowym informatyka przy kondensatorze.
– Jak nigdy w życiu – odparł tamten.
Exyl chwycił broń trzęsącą się ręką. Wyglądał, jakby walczył z całych sił o spokój.
Na wyświetlaczu znowu pokazała się Axis, machając do nich na powitanie.
– Załoganci kontenerowca CB-1473OX, w waszych kajutach wykryto nieścisłości obciążenia – zrobiła teatralną pauzę.
Dwójka załogantów, mężczyzna i kobieta stanęli blisko siebie, Kapitan rozpoznała w nich mechaników z bloku AB. Trzeci, mężczyzna z bloku AX wyraźnie zmienił kolor na zgniło żółty, bał się jak nigdy.
– Kajuta AB007 w okresach obniżonej aktywności jest lżejsza, niż przewidywano, za to odchyły obciążeń kajuty AB012 rosną o jeden przecinek trzy procenta. Wytłumaczenie? – zapytała Axis, pochylając się do przodu, zupełnie jakby chciała wyjrzeć zza ekranu.
Zapadła krótka cisza, obydwoje spuścili wzrok, kobieta wyszeptała coś pod nosem.
– Nie słyszałam AB007, czy można prosić o powtórzenie? – naciskała Axis.
Chip blokujący na szyi załogantki zapiszczał przeciągle. Uruchomił się alarm przeciwwłamaniowy.
– Sypiamy ze sobą – odpowiedział w końcu mężczyzna i objął kobietę.
Ich skóra pokryła się szkarłatem, a alarm ucichł.
– Obiekty AB007 i AB012 należą do spółki politycznej Ojczyzna, nie mogą samodzielnie podejmować takich decyzji, a współżycie poza okresem godowym jest zabronione – podsumowała Axis, wyświetlając na ekranie odpowiednie paragrafy z kodeksu.
– Zostaje nałożona grzywna w wysokości dziesięciu procent wypłaty po dotarciu do celu. Od decyzji można się odwołać w najbliższym centrum komunikacji międzysystemowej.
Przerwała i przeniosła zainteresowanie na pozostałego osobnika.
Pewnie myśli o nas jak o brudnych zwierzętach niezdolnych nawet do powstrzymania żądzy – pomyślała Merry. Nie rozumie pojęcia miłości, jedyne co się liczy to własność i pieniądze.
Lalka przekrzywiła głowę i wyświetliła dane z kajuty. Sztuczne oczy nienaturalnie szybko wodziły od jednej informacji do drugiej, w końcu wycentrowały wzrok na przestraszonym załogancie.
– Chcecie mi coś powiedzieć obiekcie AX021?
– To tylko hodowla pietruszki – wyjąkał tamten.
– Tylko? A gdzie zezwolenia i w jakich celach uprawiana jest ta tylko hodowla?
– Nie mam zezwoleń, dodawałem ją do past obiadowych aby miały chociaż odrobinę smaku. Nic w tym nielegalnego – wydukał i zmienił kolor z żółtego na papierowo biały.
– O nielegalności czynu decydują kodeksy. – Wyświetliła odpowiadające paragrafy z kodeksu handlu międzygwiezdnego – Hodowla na kontenerowcu nie została zarejestrowana, a zatem jest nielegalna.
Kapitan straciła zainteresowanie całą rozmową, jeżeli chodziło o takie drobnostki, lepiej czas spędzi na przygotowaniu się do dalszej podróży. Wyjęła małe gładkie pudełko i nacisnęła na boki, wyskoczyły dwie wtyczki, które wsadziła w gniazda na karku. Zaiskrzyło, a wzrok pociemniał na chwilę. Router zaskoczył i po chwili uzyskała połączenie z międzysiecią. Automatycznie wczytała protokoły szyfrujące i czekała na przesłanie pakietu danych, mogło to zająć dobrych kilkanaście minut.
Trochę czasu minęło.
– Zostaje nałożona grzywna w wysokości trzech procent wypłaty. Od decyzji można się odwołać w najbliższym centrum komunikacji międzysystemowej. – Konsultantka obserwowała żałosne błagania załoganta i próby tłumaczenia, nie robiły na niej większego wrażenia.
Kapitan w tym czasie sprawdziła swój zapasowy pakiet tożsamości, upewniła się, że wiadomości od partyzantki są na trwałe usunięte i nie znalazła niczego podejrzanego w logach.
Kłótnia w końcu dobiegła końca, bladoniebieski załogant opadł z sił i ledwo powstrzymywał łzy, najwyraźniej wyjątkowo zależało mu na sprawiedliwości.
Aż tak bardzo lubi pieniądze? – dopowiedziała Merry w myślach.
– W takim razie kontrola celna jest zakończona, dziękuję za współpracę i życzę miłej podróży z naszymi liniami przesyłowymi. – Sztuczny uśmiech znowu odsłonił kły lalki, wyraz twarzy zamarł przez dłuższą chwilę w miejscu, po czym nastąpił koniec transmisji.
Kapitan poczuła lekkie wstrząsy, to zapewne wysięgniki podnosiły statek i ustawiały go w pozycji wejściowej do bramy przesyłowej. Rozluźniła się, kiedy na ekranie pojawiło się odliczanie.
– Dziewięć… – zakomunikowała automatyczna spikerka.
– Osiem…
– Siedem…
Merry skinęła na informatyków przy kondensatorze, wstali i zaczęli zbierać sprzęt, Exyl rozluźnił dłoń trzymającą broń.
– Bułka z masłem – rzucił w eter.
– Trzy… – kontynuowała spikerka.
Skinęła głową i uśmiechnęła się lekko, odpowiedział tym samym.
– Dwa…
Nagle światło zgasło i włączyły się generatory zapasowe, na ekranie pojawiła się wyszczerzona twarz Axis.
– Zapomniałabym o najważniejszym – dodała.
Z karków informatyków poleciały iskry i upadli na ziemię, trzęsąc się jak przy ostrym ataku padaczki.
– Zaraza – zaklęła Merry.
Odpięła pasy i rzuciła się z mostka w kierunku czarnej skrzynki, czerwony przycisk wyrzutu był na wyciągnięcie ręki.
Usłyszała głuchy huk wystrzału i poczuła, jak ciało w okolicy łopatki przeszywa ostry ból. Pocisk-igła wypuścił błyskawiczną, porażającą neurotoksynę i Kapitan zwaliła się bez czucia tuż przy kondensatorze. Resztkami świadomości wysłała pakiet zapasowy w międzysieć.
– Co się dzieje? – próbowała wykrztusić, ale nie mogła ruszyć się nawet o milimetr.
Dostrzegła powoli rozmywającym się wzrokiem postać Exyla z bronią wymierzoną w jej kierunku. Światła zapaliły się ponownie, jaskrawa łuna lamp to ostatnie co zobaczyła, zanim straciła przytomność.
***
Powoli wracała do zmysłów, pierwsze co poczuła to ból po ukłuciu w okolicach zgięcia ręki, a w dalszej kolejności knebel w ustach i skrępowane przeguby.
W uszach szumiał charakterystyczny, mrukliwy dźwięk podróży przez bramę przesyłową. Szybko sprawdziła postęp eksportu zapasowej tożsamości i zaklęła w duchu, siedemdziesiąt osiem procent i stoi w miejscu.
Coś palnęło ją w twarz, otworzyła oczy i zamrugała przyzwyczajając się do światła.
– No cześć, jak się ma nasz śpioch? – usłyszała głos Axis dobiegający z transmitera.
Ale skąd mamy łączność, przecież lecimy tunelem? – pomyślała Merry.
– Nie martw się tym, zdążyłam przesłać się do waszego systemu, można powiedzieć, że jesteśmy nierozłączni – zaśmiała się wysoko, tym razem naturalnie.
Nie zmuszała się do formy przypominającej Kapitan, pozostała w swojej naturalnej-obłokowej postaci.
Merry próbowała coś z siebie wydusić, ale knebel na to nie pozwalał.
Słyszysz to, co myślę? – zapytała z niedowierzaniem.
– Oczywiście. Z ciężkim sercem muszę wyznać, że kiedy my tutaj sobie rozmawiamy, moje wirusy niszczą systemy zainstalowane w twoim organizmie. Całkiem niezły ten twój cybermózg, trzeba przyznać, że wejście zajęło mi nieco ponad dwie sekundy, bardzo dobry wynik. – Chmura złotego pyłu zadrgała w wyraźnej satysfakcji.
– Pozostaje – dodała. – Jeden mały problem. Twoje zaszyfrowane dane – zrobiła znacząca pauzę.
– Mogłabym wyrwać ci je z mózgu w bardzo nieprzyjemny sposób albo będziesz współpracować. Jako preludium mam dla ciebie to.
W polu widzenia Merry pojawił się Exyl z bojowym paralizatorem w rękach, przyłożył końcówkę do jej nogi i ustawił siłę na porażanie. Usłyszała cichy dźwięk wzbierania energii i uderzenie błyskawicy przeszło po całym ciele. Serce próbowało wyrwać się z piersi, a układ nerwowy boleśnie dochodził do siebie.
– No, skoro wstęp mamy już za sobą teraz konkrety. – Na ekranie pojawił się plan bomby wodorowej.
– Niezłe macie cacko na pokładzie. Skąd to i dokąd zmierza? – zapytała Axis.
Udław się – pomyślała Merry i od razu pożałowała decyzji.
Kiedy Exyl skończył tortury, spojrzała w jego nieświadome oczy, skurcze ciągle przebiegały po twarzy.
– Co mu zrobiłaś?– zapytała Merry.
– A, twój kochanek? To moja pierwsza zdobycz, wykrył mojego drona zwiadowcę, ale niestety nie miał okazji donieść o tym fakcie. Za bardzo wierzył w zapory, a za mało polegał na umiejętnościach. Teraz zajmuje odpowiednie stanowisko: jest prostym trybikiem w większej całości.
Całym statkiem wstrząsnęło, wyszli z tunelu i statek skierował się na automatyczny kurs korygujący. Merry zdążyła sprawdzić działanie osłon osobistego jądra systemowego, Axis mogła się chwalić, ale najważniejsze informacje i łączność pozostały nienaruszone, zabezpieczenia trzymały się dzielnie.
Jeszcze chwila i wróci zasięg międzysieci – pomyślała Merry, świadomie przestawiając się na szyfrowanie danych. Wskaźnik przesyłu wskazywał osiemdziesiąt procent, musiała kupić jeszcze odrobinę czasu.
– Zostaw nas w spokoju, a powiem co chcesz – wydyszała, blefując.
Obłok zawirował, tworząc przeróżne fraktale, cały kalejdoskop trwał niepełną minutę, aż w końcu Axis orzekła:
– Dobra, wyczyszczę mu pamięć po wszystkim i będziecie dalej szczęśliwą parą na jakieś asteroidzie.
– Jesteśmy partyzantami, tylko ja wiedziałam co to za przesyłka i dokąd lecimy.
– Tyle to i ja wiem, mam dane całej załogi, łącznie z tobą. Zapisy z kamer, logi systemów. Wszystko. Więc lepiej powiedz mi coś, czego nie wiem.
– Najpierw odpowiedz na moje pytanie: dlaczego wysłali za nami architekta myśli? Myślałam, że jesteśmy ledwie płotkami.
– To ja tutaj zadaję pytania, ale dobrze, odpowiem. Moi szefowie zainteresowali się waszym ładunkiem, bo ktoś z pośredników najwyraźniej was wsypał. Teraz potrzebuję jedynie docelowych koordynat. Łatwy łup, rozumiesz?
– Tak, ale nie wiem gdzie lecimy, dostałam jedynie sektor, bez konkretnej planety, ktoś miał zgłosić się po odbiór – odpowiedziała Merry.
Obłok przetwarzał informacje, szumiąc jednostajnie, a cała jej sylwetka powoli przechodziła w symetryczny wir. W międzyczasie pasek postępu przesunął się na dziewięćdziesiąt pięć procent, jeszcze tylko sekundy dzieliły ją od pozostawienia tego ciała.
– Nie wydaje mi się, abyś mówiła prawdę – odparła Axis niepewnym głosem. – Będę musiała sprawdzić cię dogłębnie, a to może by nieprzyjemne.
Zapora na jej karku zapikała ostrzegawczo, wzrok pokrył się artefaktami graficznymi, a fonię wypełnił wysoki zgrzyt sprawiający fizyczny ból.
Ostatkiem sił trzymała się na krawędzi świadomości.
Jeszcze tylko trzy procent, dwa procent, jeden…
***
Zanurzyła się w spokojną, niebieską toń wszechoceanu danych. Za sobą pozostawiła pustą skorupę z wykasowaną pamięcią.
Muszę uciekać – pomyślała.
Jakby w odpowiedzi detektory skanerów wypluły z siebie komunikat o falandze czujników.
Sprawdziła kanały przesyłowe i wyznaczyła parę bezpiecznych przejść, wybrała opcję zewnętrznych serwerów, pociągną jej za to z tajnego konta, ale lepsze to, niż usmażony mózg.
Nacisnęła potwierdzenie obranej trasy i wyskoczyła odmowa.
– Co jest? – zaklęła.
– Stąd nie ma już ucieczki – usłyszała dudniący głos.
Poczuła, jak cyberprzestrzeń pęcznieje pod naporem nieznanej siły i tuż przed nią pojawiła się gigantyczna burza danych. Niezliczone serca sztucznych inteligencji pompowały bity z jednych baz danych do drugich w ciągłej kaskadzie elektronów.
Miała przed sobą świadomość Axis, twór zespolony z międzysiecią w sposób, jakiego dotąd nie widziała na własne oczy.
– Lubię dawać celom okruchy nadziei – zadudniła Axis.
Czujniki Merry nawet nie zareagowały, wirusy przepaliły powłokę jakby była z kartonu i zalały system. Chmara złośliwych programów rozpoczęła trawienie jej świadomości na ciąg impulsów.
– Wszystko stracone – jęknęła Merry.
– Nie rozpaczaj – zaśmiała się Axis, a elektroniczne sklepienie projekcji zadrgało. – Tylko na chwilę pożyczę twoją tożsamość i ze spokojem dostarczycie bombę na wskazane miejsce.
– Dlaczego? – zapytała Merry, nie dowierzając.
– Dlaczego? A dlaczego nie? Podejrzewam, że nawet cały plan ze zniszczeniem planety-garnizonu wypali. Z jedną drobną rysą.
Gwiazda danych zbliżyła się na tyle, że Merry mogła zobaczyć jądro tożsamości, dawne ego Axis. Dojrzała pojedyncze klatki z życia: uśmiechniętą, zafascynowaną obcym życiem badaczkę mieszkającą na odległej planecie, tę samą osobę tym razem smutną, czytającą staromodną wiadomość, oraz załamaną kobietę pochyloną nad łóżkiem chorego ojca.
– Mój zleceniodawca zyska dostęp do waszych baz danych, a ja zasłużę sobie na urlop. Myślałam nad wycieczką do tropików, możliwe, że uda mi się zobaczyć wielkie zimnokrwiste jaszczurki. Najlepiej w jakimś totalnie zapomnianym świecie.
Chmura nasiliła atak, fala elektromagnetyczna spaliła resztki świadomości Merry.
Zniknęło wspomnienie o Exylu i rodzącym się między nimi uczuciu, chwilę później zapomniała jak wyglądała planeta, z której pochodziła, oraz powody, dla których walczyła. Powoli stawała się zupełnie pusta.
***
– Pani Kapitan? Pani Kapitan, odbiór? – usłyszała głos w radiowęźle.
– Wszystko dobrze? – zapytał Exyl.
– Mhm, zamyśliłam się przez chwilę – odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko, bez odsłaniania kłów.
– Odbiór – kontynuowała. – Tu Kapitan, wszystko w porządku – zakończyła rozmowę.
Spojrzała na ciała informatyków przy kondensatorze.
Ehh, trzeba będzie się ich pozbyć – przeklęła w duchu. Dobrze, że alteracja wizjerów mniej rozwiniętych ras jest taka prosta.
Przysunęła fotel do konsolety kapitańskiej i uzyskała dostęp do systemu, wszystko wskazywało na to, że wirusy przejęły pełną kontrolę nad statkiem i zaimportowały wszystkie dane do jej serwera.
Dobrze – pomyślała. Teraz chwila dla mnie.
Uruchomiła międzysieć i wpisała w wyszukiwarkę:
„Biura podróży, wakacje w tropikach”.