
Po krótkiej nieobecności wracam z szortem o początkach wszechświata. Czekam na słowa krytyki i życzę miłej lektury! :)
Po krótkiej nieobecności wracam z szortem o początkach wszechświata. Czekam na słowa krytyki i życzę miłej lektury! :)
Bracia Kosmosław i Gwiazdazy spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Wymyślali niezwykłe rzeczy, zapuszczali się w niesamowite miejsca i konstruowali odlotowe maszyny. Przyszedł jednak czas, że Kosmosław gdzieś zniknął, a Gwiazdazy kompletnie nie wiedział, co starszy brat znowu robi. Snuł się wtedy bez celu, nie mogąc przywyknąć do nowej sytuacji. W końcu jednak starszy z braci powrócił. Wyglądał na niezwykle zadowolonego z siebie.
– Gwiazdek! – krzyknął. – Chodź zobaczyć co udało mi się zbudować!
– Czemu cię nie było tyle czasu? – zapytał młodszy, trochę obrażony, trochę zaciekawiony.
– No chodź, mówię ci przecież, że coś budowałem.
Gwiazdazy podążył za bratem. Chwilę im zajęło, zanim dotarli na miejsce. Jednak to, co znajdowało się u celu, przechodziło najśmielsze oczekiwania.
– Łał! – wykrzyknął. – Co to takiego? Jak to zrobiłeś?
Kosmosław przybrał dumną pozę i z iskrą zadowolenia w oku powiedział:
– To jest maszyna do robienia wielkiego wybuchu. Dużo się przy niej napracowałem, ale już działa. Wystarczy trochę poczekać, a zobaczysz bum, o którym ci się nawet nie śniło!
I czekali tak, a Gwiazdazemu czas dłużył się okropnie. Postanowił wyciągnąć od brata więcej informacji na temat maszyny.
– Kosmek, ale jak to dokładnie działa? Z czego niby ten wybuch?
– Ależ to proste, braciszku – odparł, jak gdyby była to najoczywistsza rzecz na świecie. – Z anihilacji oczywiście! Udało mi się stworzyć zamknięty układ, gdzie jest dokładnie tyle samo cząsteczek antymaterii i materii. Najpierw anihilują i tworzą wielki wybuch energii, która rozprzestrzenia się po ogromnym obszarze, a potem… – urwał. – Teraz, Gwiazduś, patrz!
Rozbłysnęło ogromne światło, jakiego młodszy z braci do tej pory nie widział w życiu. Aż zakrzyknął z zachwytu. Niesamowite widowisko. Później blask zaczął gasnąć.
– … a potem energię odprowadzamy do tego tutaj – Wskazał palcem. – I zamieniamy ją znowu na materię i antymaterię, a potem cały proces zaczyna się od nowa. Super, co?
– Niesamowite! – przyznał Gwiazdazy. – I tak będzie w nieskończoność?
– W calutką nieskończoność! – zakrzyknął starszy. – Ile tylko nam się będzie chciało to oglądać!
I patrzyli tak na cudowny wynalazek Kosmosława długo. W końcu zgubili nawet rachubę, który to już z kolei wybuch, a obaj potrafili liczyć bardzo dobrze.
Ale ile można patrzeć, nawet na najwspanialszą z eksplozji? Oglądanie tego po prostu im się trochę znudziło i poszli gdzieś indziej robić coś innego.
Upłynęło nieco czasu. Gwiazdazemu coraz częściej do głowy powracały myśli o maszynie do wielkiego wybuchu. Zastanawiał się, czy nie można by go ulepszyć, albo chociaż zmienić kolor eksplozji. Gdyby tak za każdym razem był inny – wtedy byłoby o wiele ciekawiej! Udał się więc w miejsce, gdzie brat zbudował maszynę, obejrzał jeszcze kilka wybuchów i zaczął rozmyślać co by można jeszcze zrobić. Pierwszym, o czym pomyślał była wspomniana przez brata równowaga materii i antymaterii. A gdyby tak trochę ten stan zmienić?
Wziął więc młodszy z braci nieco materii i wprowadził ją do maszyny. Minimalnie więcej, nie jakoś szczególnie dużo, a później czekał, zastanawiając się jaki będzie efekt jego działania.
Wtedy dołączył do niego Kosmosław.
– Co tutaj robisz, mały? – zapytał z uśmiechem. – Zatęskniło ci się za wielkim wybuchem?
– Chciałem sprawdzić, co się stanie, kiedy trochę pozmieniam w tej maszynie… – odparł szczerze młodszy z braci. – Dodałem trochę materii do układu.
– Coo…? – spytał Kosmosław rozczarowanym głosem. – Wszystko zepsułeś! Teraz będę musiał robić całą maszynę od nowa!
I wtedy nastąpił ostatni wybuch w maszynie.
– No i zobacz! – Wskazał na oślepiające światło. – Teraz energia nie może zostać odprowadzona, jest za dużo materii. Redukcja wymiarów, rozpad oddziaływań, ech! Teraz to już jest zupełnie do niczego.
– Ale wygląda całkiem ładnie… – Próbował załagodzić sytuację młodszy.
– No może i ładnie – przyznał – ale co z tego, skoro już nie będzie wybuchało?
– Poczekajmy chwilę – poprosił Gwiazdazy. – Może jakaś fajna rzecz z tego wyjdzie.
– No dobra… – powiedział po chwili starszy, bez przekonania w głosie.
I czekali. Dosyć długo nie działo się nic ciekawego, ale w końcu młodszy z nich zobaczył jakąś niewielką iskierkę w oddali.
– Kosmek! – krzyknął entuzjastycznie. – Patrz, tam się pojawiła jakaś iskierka. O i kolejna…! Jeszcze jedna! Popatrz jakie to fajne!
– No całkiem ładnie to wygląda… – przyznał. – Ale nie wybucha. No, może takimi malutkimi wybuchami, ale to nie to samo…
– Ile ich tu jest, to przecież niesamowite!
– Jak chcesz, to możesz sobie to wziąć, a ja zrobię nową maszynę do wybuchów.
– Naprawdę mogę? – spytał rozpromieniony Gwiazdazy.
– Pewnie – odparł obojętnie. – Idę zaraz ją zmajstrować. Zostajesz tutaj?
– Tak, popatrzę na to jeszcze przez jakiś czas – powiedział i utkwił wzrok w mnogość jaśniejących iskier.
Kosmosław poszedł zająć się swoimi sprawami. Gwiazdazy zaś siedział tam jeszcze długo i oglądał powolną wędrówkę iskier, zastanawiając się nad rzeczami, które mógłby za jej pomocą zrobić.
Cześć, Crucis.
Zacznę od nieprzyjemności, o których trzeba wspomnieć – tu i ówdzie widać problemy z interpunkcją, masz też problemy z zapisem dialogów. Często wkradają Ci się kropki po wypowiedziach, choć w znacznej części z tych przypadków nie powinno ich tam być.
A jeśli chodzi o sam pomysł – jest przyjemny, ale nie do końca odkrywczy. Kosmos tworzy w maszynie i podglądany z zewnątrz był już choćby u Pratchetta. I pewne w przynajmniej kilku innych miejscach również.
Osobiście nie pogardziłbym też jakąś informacją o rzeczywistości w której są Kosmek i Gwiazdek. Bo skoro jest jakaś przestrzeń poza wszechświatem, to ja jestem bardzo ciekaw, co to za przestrzeń. Tym bardziej, że bohaterowie chodzą po niej, gubią się wzajemnie i tęsknią za sobą – więc musi tam być sporo ciekawych rzeczy!
Lektura przyjemna, ale zabrakło mi czegoś nowego, nietuzinkowego. Albo po prostu mocnego. ;)
Dzięki za komentarz!
Nieszczęsne kropki po dialogach. Zawsze mi umykają przy edycji tekstu. Zabiorę się za nie wieczorem.
Tak czy inaczej cieszę się, że odnalazłeś nieco przyjemności w lekturze, w wypadku tego szorta nie liczyłem w zasadzie na nic więcej. :)
Lekkie, raczej przyjemne i jeśli w wypadku tego szorta nie liczyłeś w zasadzie na nic więcej, to chyba odniosłeś sukces ;).
Fabuła jest tu bardzo zwięzła, odebrałem ją raczej jako zaprezentowanie pewnej koncepcji niż jako pełnokrwistą historię. Wydaje mi się, że gdyby zamknąć wszystko w dwóch – trzech zdaniach, to stracilibyśmy ten przyjemny nastrój ciekawych (wszech)świata dzieci, ale z samej historii niewiele by umknęło.
Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem
Pomysł zrodził się podczas krótkiej podróży pociągiem i z góry zakładałem, że to będzie coś raczej małego, do szybkiego przeczytania. Ogólnie bez tęgich myśli. Raczej chciałem skupić się na ukazaniu klimatu dziecięcej zabawy, z której przez przypadek powstaje wszechświat.
Miło, że wpadłeś i pozostawiłeś po sobie kilka słów, Nevaz! :)
Kim są Kosmosław i Gwiazdazy? Skąd się wzięli i dlaczego są sami? Skąd Kosmosław miał materiały do zbudowania maszyny?
Jakieś to wszystko zdaje mi się pośpieszne i niedopracowane. Przeczytałam bez przykrości, ale i bez satysfakcji.
…zapytał młodszy, trochę obruszony, trochę zaciekawiony. –> Można obruszyć się na coś, ale nie można być obruszonym.
– … a potem energię odprowadzamy do tego tutaj – Wskazał palcem. – i zamieniamy ją… –> Zbędna spacja po wielokropku. Brak kropki po wypowiedzi. Postawiwszy kropkę, kolejną wypowiedź rozpoczynamy wielką literą:
– …a potem energię odprowadzamy do tego tutaj. – Wskazał palcem. – I zamieniamy ją…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli, co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Chciałem zachować element niedookreślenia towarzyszący mitom kosmogonicznym, nie wiem na ile słusznie. Stąd Kosmosław i Gwiazdazy nie mają zbyt obszernej biografii, a o ich otoczeniu wiadomo jeszcze mniej.
Błędy poprawię i dziękuję za komentarz!
Pierwszy poruszyciel na wesoło… Myśl jest ciekawa. Istnienie z przypadku i trwanie bez większego celu – czyjaś radocha z zabawy zepsutą maszyną to dla mnie za mało, aby nazwać to celem ;) Pomysł może nie jakiś nowy ale jest :)
Dzięki za komentarz!
Cóż mogę powiedzieć? Istnienie jako igraszka losu czy jako obiekt z pozoru niewinnej zabawy to mało optymistyczne myśli. :)
Sympatyczny szorciak. Nic nie urywa, ale może być. Boże igrzysko…
Babska logika rządzi!
Dzięki za komentarz i dobre podsumowanie! :D
Raczej chciałem skupić się na ukazaniu klimatu dziecięcej zabawy, z której przez przypadek powstaje wszechświat.
No to to się ładnie udało ;)
Muszę przyznać, że zakończenie trochę mnie zaskoczyło – myślałam, że świat powstaje w tym cyklicznym wybuchu, który sobie obserwują, nawet nie wiedząc na co patrzą a tu – trzeba było wszystko popsuć, by coś się zaczęło ;)
Jako ciekawostka – to w podobnych klimatach – rodzina obserwująca powstawanie wszechświata są Opowieści kosmikomiczne Italo Calvino. Ciekawa rzecz ;)
I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/
Mi się to kojarzy z lemowskimi Konstruktorami. Historii przydałoby się więcej tła, jako zostało już wyżej wspomniane. Mimo wszystko czyta się przyjemnie. Być może warto zajrzeć do Lema, żeby się zainspirować – szczerze polecam :)
Exit light
Miła lektura, ale, tak jak wspomniano wyżej, czegoś zabrakło w tej fabule. Bohaterowie za to wzbudzający dużą sympatię jak na tak skąpe informacje o nich. Urzekło mnie też imię Gwiazdazy. :)
Chciałem zachować element niedookreślenia towarzyszący mitom kosmogonicznym.
Może element niedookreślenia nie jest mocną stroną tego szorta, ale mitologiczny klimat udał się bardzo.
“Aryman i Ahura Mazda kłócą się o kosmogonię, koloryzowane”. Pierwsze skojarzenie mam chyba z “Cyberiadą” Lema i czyta się to jak bardzo lekki i przyjemny spinn-off jego twórczości.
Drodzy wybranietz, auril, Basement Key i Nikolaju, dziękuję za komentarze!
Skojarzenia z Lemem mogą brać się stąd, że “Wielki Wybuch” napisałem tuż po skończeniu “Kongresu futurologicznego”. Być może stąd lemowski pierwiastek. :) Z “Cyberiadą” się jeszcze nie zderzyłem, ale mam taki plan. Chętnie też sięgnę do Calvino, zwłaszcza, że znam go raczej z “Jeśli zimową nocą podróżny”. Będę musiał znaleźć sporo czasu, by to wszystko nadrobić. :)
Dobry szorciak – lekkie, przyjemne rzutowanie na Wielki Wybuch. Wykonanie przyzwoite. Klik się należy temu koncercikowi fajerwerków :)
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Dzięki za komentarz!
Cieszę się, że szort przypadł Ci do gustu. :)
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Miło to słyszeć. :D