Po głębszym zastanowieniu i żywej dyskusji proponuje lekturę np.
Po głębszym zastanowieniu i żywej dyskusji proponuje lekturę np.
– Meritites idziesz z nami do portu?
– Nie.
– Szkoda, dziś będzie tam całe miasto i mnóstwo okazji. – Herfen był wyraźnie rozczarowany.
– Właśnie dlatego, że wszyscy się tam wybierają, pojawi się szansa na realizację planu, który od dawna odkładam.
– Jak chcesz. Niech Bastet będzie dla ciebie łaskawa Kotko.
– Niech Chonsu pozwoli zniknąć ci w ciemnościach, ilekroć będziesz tego potrzebował Cieniu.
– Zanim ruszycie, przypomnę zasady. – Nefer, stary pisarz pojawił się między nimi.
– Ojcze, wierz nam, będziemy ich przestrzegać.
– Znam was. Choć jesteście młodzi, często zapominacie o tym, co ważne. Tak więc, jeśli ktoś z was będzie kradł w naszej dzielnicy, osobiście wymierzę winnemu trzydzieści batów.
– Pamiętamy o tym – zapewnił Herfen.
– Jeśli ktoś da się schwytać strażnikom, oprócz ich kary, niech wie, że czeka go jeszcze dwadzieścia batów ode mnie.
– Pamiętamy o tym.
– Dziesiątą część tego co zdobędziecie, oddajecie mi za wikt, dach nad głową, naukę i jedzenie dla najmłodszych. Gdy ktoś będzie próbował oszukiwać, każdy z was wymierzy mu po pięć batów.
– Wiemy o tym – oznajmił zgodny chór głosów.
– Życzę wam pomyślnych łowów.
Grupa dzieci, z których niektóre ocierały się o próg dorosłości, szybko opuściła dom Nefera. Normalnie byłoby to dziwne, ponieważ łódź Ra wioząca Słońce z wolna spływała nad horyzont i miasto wkrótce powinny spowić egipskie ciemności. O tej porze większość ludzi wracała, a nie opuszczała domostwa. Dziś jednak było inaczej. Wczesnym popołudniem w porcie pojawił się miejscowy nomarcha i trzystu tarczowników z dywizji Sobek. Zamknięto basen przeznaczony do obsługi największych statków. Zaczęto gorączkowe porządki albowiem po zachodzie słońca do swego miasta miała przybyć dumna, wyniosła Kleopatra, żywe wcielenie Izydy, córka Ra, matka Horusa, żona Ozyrysa, królowa Górnego i Dolnego Egiptu, Libii, Nubii, Syrii, Arabii, Samarii, Licji, Eolii, Frygii, Galacji, Kapadocji, Krety i Cypru. Nikt nie był bliżej boskości niż ona. Faraonowie starego państwa budowali olbrzymie piramidy, by osiągnąć wieczność. Kleopatra obrała inną drogę. Rządziła już ponad wiek, i ciągle wyglądała jak szesnastolatka. Mieszkańcy wszystkich miast, pod jej panowaniem, zawsze tłumnie stawiali się, by powitać swą władczynię. Powody były różne, jedni chcieli na własne oczy zobaczyć widome oznaki cudu, inni podziwiać urodę królowej, jeszcze inni wziąć udział w procesji powitalnej, liczyli bowiem, że samo bycie w pobliżu tak niezwykłej istoty zapewni im zdrowie, szczęście i długie życie. Czasem nawet bogowie Egiptu pojawiali się na murach swych świątyń by powitać królową. Plotki mówiły, iż Kleopatra zatrzyma się w swoim mieście przez miesiąc, a potem ruszy na południe do Memfis i Teb, aby tam po raz kolejny przejść rytuał sed zapewniający jej wieczną młodość.
Meritites wiedziała z doświadczenia, iż w taki dzień jak dziś, poza portem nie powinno się spotkać żywego ducha. Życie i bat Nefera, nauczyły ją jednak ostrożności. Dziewczynie w jej wieku nie wypadało wdrapywać się na palmy, których aleje wiodły nad Nil, jednak to zrobiła. Ludzie spieszący do portu komentowali jej wyczyn na parę sposobów. Starsi i kobiety zazwyczaj formułowali swą ocenę słowami: „Szkoda Nefera. Taki dobry człowiek. Zebrał dzieciaki z ulicy, dał im dach nad głową, a tu proszę rodzona córka przynosi mu wstyd, włażąc na drzewo niczym tresowany pawian”. Inne spojrzenie na sprawę mieli młodsi mężczyźni. Ci zazwyczaj omawiali to w stylu „Młoda ładna, zgrabna, jeszcze ma dziecięce nawyki, ale mogłaby być całkiem dobrym materiałem na żonę”. Często też szczegółowo omawiali co by z nią zrobili jako swą małżonką i bynajmniej nie chodziło im o malowanie kuchni. Ludzkie gadanie nie miało dla Meritites większego znaczenia. Gdyby ktokolwiek pytał, po co to robi, mogła wyjaśnić, iż chce zobaczyć przybycie królowej. Przecież nikt nie sprawdzi, iż miała stąd dobry widok na interesujące ją domostwo. To zaś było ciche i spokojne, jakby jego mieszkańcy już wcześniej udali się na powitanie władczyni.
Słonce skryło się za horyzontem i ciemności błyskawicznie spowiły ziemię. Od strony wielkiego kanału łączącego Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym nadpływał jasny punkt. Osobisty statek Kleopatry o wdzięcznej nazwie „Ukochane Dziecię Nun”, płynący bez żagli czy wioseł na przekór prądom morskim, rozświetlony szklanymi pochodniami, których nie były w stanie zgasić ani deszcz, ani wiatr. Sprawne oczy dopiero po dłuższej chwili mogły dostrzec, iż towarzyszą mu inne, pozbawione iluminacji jednostki. Meritites wiedziała, iż kiedy tylko władczyni zejdzie z pokładu, pochodnie tego samego typu rozświetlą królewski pałac i prowadzącą do niego aleję.
Dziś dziewczyna nie traciła czasu na podziwianie widoków. Dom, który ją interesował był ciemny i milczący. Dalsze czekanie nie miało sensu. Z kocią zręcznością ruszyła po murach oddzielających posesje od ulicy. Cicho niczym duch spuściła się po linie na wewnętrzny dziedziniec. Drzwi domostwa były zamknięte, ale dzięki wytrychom, z zamkiem poradziła sobie w czasie nie dłuższym niż dziesięć oddechów. Wślizgnęła się do środka. Sięgnęła ręką do jednego z woreczków przytroczonych do paska. Było w nim słodkie ciasto. Pracując za dnia jako dostarczycielka warzyw zauważyła, iż właściciel trzymał oswojonego pawiana. Zwierzak mógłby podnieść alarm, ale jeśli zostanie przekupiony smakołykiem, nie powinien sprawić kłopotów. Okazało się to niepotrzebne. Małpa zwinięta w kłębek leżała pod oknem. Meritites w myślach podziękowała Bastet za okazaną łaskę. Cicho przeszła do kolejnego pomieszczenia. Tak jak to zapamiętała, na półkach znajdowały się kodeksy i zwoje. Sprawnie ładowała do torby te, które sprawiały wrażenie najdroższych. Miała nadzieję, iż zdąży choć część z nich przeczytać, zanim Nefer upłynni je wśród swych klientów. Zgarnęła trochę biżuterii z małej skrzynki, bo przecież coś z kradzieży trzeba mieć dla siebie. Pamiętała i o innych członkach rodziny. Granitową figurkę Izydy z małym Horusem, zabrała specjalnie dla ojca. Od jakiegoś czasu miał bowiem słabość do boskich wizerunków. Do worka trafiła też kolekcja zwierząt z kolorowego szkła. Dzieciaki będą z szczęśliwe dzięki tym drobiazgom. Odwróciła się by wyjść, kiedy usłyszała z dziedzińca coś jakby jęk. Najciszej jak potrafiła, ruszyła w stronę wyjścia. Na podwórzu dostrzegła stojącą ludzką sylwetkę. U jej stóp coś lub ktoś leżał. Odruchowo przylgnęła do ściany.
– I tak cię widzę – rzekł ten stojący.
Rzuciła się biegiem w stronę, liny pozostawionej na murze. Obcy był wolniejszy od niej, ale na tyle szybki, by dotknąć ją końcem laski gdy niemal osiągnęła koronę muru. Nagle całe jej ciało ogarnął potworny ból i straciła przytomność.
Meritites nie wiedziała, ile czasu była nieobecna duchem. Przebudzenie nie należało do najprzyjemniejszych. Ból nie opuścił jeszcze do końca jej ciała, solidne liny krępowały ręce i nogi, na dodatek gdzieś w pobliżu ktoś straszliwie wył z bólu w przerwach między błaganiami o litość. Chciała się rozejrzeć, ale na głowie miała jakiś worek, woniejący starą soczewicą. Krzyk przeszedł w rzężenie i ustał.
– Czas na ciebie ślicznotko – choć obcy mówił spokojnie, jego głos był niczym lodowata noc na pustyni i budził strach.
Uniósł ją jak piórko, postawił do pionu, spętane dłonie podczepił do haka, zaskrzypiała lina. Ciało Meritites pociągnięto do góry na tyle, iż ziemi dotykała jedynie czubkami palców. Obcy ściągnął wreszcie z jej głowy worek. Dostrzegła wówczas, iż znajduje się w jakiejś piwnicy. Światło dawała tu szklana pochodnia. To było dziwne, przecież nieznajomy nie był ani kapłanem, ani arystokratą, a jedynie oni się nimi posługiwali.
– Kogo my tu mamy?
– Proszę wypuść mnie, ja nic nie zrobiłam – mówiła banały chcąc zyskać na czasie.
– Faktycznie, nie wyglądasz na jedną z nich. Niestety pozory mogą mylić.
– Nawet nie wiem kim są… oni.
– Jakbyś chciała się przyjrzeć, to leżą tam. – Obcy niedbale wskazał na cztery ciała pod ścianą.
– Musieli bardzo, cię skrzywdzić. – Widząc zmasakrowane zwłoki, uznała, że raczej nie wyjdzie stąd żywa, paradoksalnie sprawiło to, iż przestała czuć strach.
– Chcieli, to wystarczyło. – Obcy zajrzał do torby Meritites. – Ciekawy zestaw, wzięłaś poezję, trochę filozofii, błyskotki i zabawki. Wygląda na to, że jesteś złodziejką, a nie jedną z nich.
– Ja po prostu wracałam do domu, żeby wziąć prowiant na uroczystość powitania Kleopatry. Było ciemno, pomyliłam bramy. – Kłamstwo było bezczelne, ale doszła do wniosku, iż błaganie o litość da jej jeszcze mniej szans na przeżycie.
– Słodkie i naiwne. – Obcy podszedł i z uwagą się jej przyjrzał. – Czyżby bogowie byli dla mnie łaskawi.
– Bogowie okazują łaskę, dając nam znak, byśmy byli wyrozumiali dla innych. – Spojrzenie obcego zdecydowanie jej się nie podobało, przypominało te, które dzieciaki mają na widok słodyczy.
– Źle zaczęliśmy, ponieważ wziąłem cię za kogoś innego. Nazywam się Knofer.
– Miło mi, jestem Teja – skłamała gładko. – Skoro nie jestem jedną z nich, mógłbyś mnie w takim razie rozwiązać i wypuścić. Zniknę i nie zobaczysz mnie więcej.
– Niestety muszę chwilowo odmówić. Będziesz mi potrzebna i jeszcze jakiś czas tu spędzisz. Nie martw się, wkrótce wrócisz do domu.
Mówiąc to zdjął medalion z hieroglificznym symbolem Seta. Podszedł do dziewczyny. Zaczął nucić jakąś niepokojącą melodię i jednocześnie wprawił wisior w wahadłowy ruch. Meritites miała dziwne wrażenie, jakby jej umysł częściowo zasnął, a jednocześnie była przytomna. Po kilku chwilach, a może godzinach, ocknęła się, siedząc naprzeciwko Knofera, w pomieszczeniu, przez okna którego do środka wpadały pierwsze promienie słońca.
– Zapraszam na śniadanie. – Mężczyzna wskazał leżące pomiędzy nimi miski z podpłomykami i paskami pieczonego mięsa oraz kubki z miodem rozpuszczonym w wodzie.
– To miłe z twojej strony… – Poderwała się i rzuciła biegiem do wyjścia.
– Imhotep! Siedem! Okręt! Lew! Ra! Set!
– W niezrozumiały sposób zatrzymała się. Z jednej strony pragnęła uciec, z drugiej coś sprawiało, że nie mogła ruszyć się z miejsca.
– Używasz przeciwko mnie magii? – spytała zdziwiona.
– Wolę termin warunkowanie, ale jeśli wolisz, możemy to nazwać magią.
– Co ze mną zrobisz.
– Nie martw się, będziesz królową. – Knofer uśmiechnął się do niej. – Zjedz wypij, weź swoją torbę. Myślę, że jej zawartość cię zadowoli. Idź do domu. Wieczorem przyjdę do Nefera załatwić kwestie związane z naszym małżeństwem.
– Nie mówiłam ci gdzie mieszkam, ani kto jest moim ojcem.
– Nie pamiętasz tego, ale długo rozmawialiśmy.
Chcąc, niechcąc z przewagą tego drugiego Meritites zjadała śniadanie z Knoferem i dopiero po posiłku mogła ruszyć do siebie. Wychodząc zdziwiła się, albowiem budynek, który opuszczała nie był tym, do którego się włamała. Kilka minut później mogła stwierdzić, iż cel jej nocnej eskapady spłonął nocą. Plotki mówiły o tym, że znaleziono w pogorzelisku kilka ciał.
Knofer przed wieczorem pojawił się w domu Nefera. Stary pisarz był o wizycie poinformowany przez Meritites, opracował nawet plan, jak sprawę załatwić. Starannie rozpisano dzieciarni zadania. Wyznaczono, kto ma płakać, kto być wobec gościa nieznośny, kto ubrudzić się tylko po to, by potem przytulić do przybysza. Herfen miał być z kolei ujmująco grzeczny, a przy kolacji, z wyrazem twarzy szaleńca, starannie ostrzyć sztylet. Wszystko jednak uległo zmianie, ledwie Nefer zobaczył kto zawitał w jego progi. Co więcej, zamknął się w pokoju z Knoferem i coś omawiali. Cała dzieciarnia bez wyjątków chętnie dowiedziałaby się, o czym rozmawiają. Niestety nawet czuły słuch Herfena, ani cynowy kubek przyłożony do drzwi przez Meritites nie pomogły w poznaniu tej tajemnicy. Dopiero po kwadransie, przyszła panna młoda została wezwana do środka.
– Jak rozumiem, już poznałaś mojego starego przyjaciela – rzekł Nefer.
– Starego? – Meritites była zaskoczona.
– Poznałem go, gdy jako dziecko uczyłem się na skrybę w pałacu Kleopatry.
– Przecież on jest w moim wieku.
– Wśród wielu talentów jakimi dysponuje nasz gość, jest też dar wiecznej młodości.
– W prezencie ślubnym też go otrzymasz – rzekł zachęcająco Knofer.
– Nie pytacie nawet czy chcę tego małżeństwa. Zastanawiam się, czy aby nie wolę zamiast obietnicy wiecznej młodości, otrzymać baty od ojca za to, że wpadłam na kradzieży.
– Ostrzegałem, że moja córka jest dumna, twarda i ma własne zdanie – rzekł stary pisarz.
– Właśnie widzę. – Knofer uśmiechnął się lekko. – Myślę, że ją przekonam.
– Pewnie kolejnym zaklęciem. – Dziewczyna nie zamierzała łatwo ustąpić.
– Mógłbym i w ten sposób, ale wolę odwołać się do twojego rozsądku. Początek naszej znajomości mieliśmy nie najlepszy, to fakt. Nie jest też tak, iż wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Między innymi z tego powodu spotykamy się drugi raz. – Słysząc to Nefer skłonił się starając powstrzymać śmiech. – Jesteś już w wieku idealnym do zamążpójścia. Nie brak ci urody, sprytu, ani inteligencji. Pewnie liczysz na to, iż znajdziesz dobrego męża. Bogowie wysłuchali twe prośby i oto jestem.
– Jak dotąd, mnie nie przekonałeś. Chyba będziesz musiał użyć magii.
– To dobry człowiek, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka – dodał Nefer.
– Jestem kapłanem Seta, mogę ci dać wieczną młodość, dostatnie życie, władzę i wiedzę.
– Wiedzę? Czy nauczysz mnie tego jak działają szklane pochodnie? – Meritites zwróciła się do przybysza.
– Owszem jeśli tylko będziesz chciała się uczyć – rzekł Knofer. – W prezencie ślubnym dam też twemu ojcu pewien drobiazg, który nazwałem optimidionem.
Przybysz wyjął z torby pudełko. Otworzył przednią ściankę i po prowadnicach wyciągnął harmonijkę delikatnie wyprawionej skóry, na końcu której znajdowała się oprawiona w mosiądz soczewka. Następnie powtórzył manewr z tylną ścianką i po identycznych prowadnicach wyciągnął wklęsłe zwierciadło. Pomiędzy zwierciadłem a pudełkiem postawił małą lampkę oliwną. Na ścianie pokoju pojawił się jasny prostokąt. Następnie Knofer włożył w pudełko szklaną płytkę i oto zgromadzonym ukazała się Izyda. Zaskoczona dzieciarnia zaczęła krzyczeć.
– Spokojnie.
– Meritites mówiła, że jesteś magiem, ale jej nie wierzyliśmy – powiedział Herfen.
– Każdy z was może być takim magiem. Wystarczy przygotować rysunki na szkle. – Knofer wymienił płytki i na ścianie pojawiły się obrazek z faraonem polującym na kaczki.
– Ojciec mówił o twoich licznych talentach – rzekła z zainteresowaniem dziewczyna – ale co innego słyszeć, a co innego widzieć.
– Jeśli zostaniesz moją żoną, nauczę cię nie tylko tworzenia malunków na szkle, ale też jak bez użycia pędzla czy dłuta tworzyć obrazy tego co widzisz. – Na ścianie pojawił się biało-czarny wizerunek jakiegoś człowieka.
– Chętnie poznam magię. – Oczy dziewczyny zabłysły pożądaniem. – Nawet jeśli przy okazji będę musiała zostać twoją żoną.
– Czym my ubodzy, zrewanżujemy się za twe hojne dary? – Nefer skłonił się grzecznie, jednocześnie obmyślał metody zarabiania dzięki urządzeniu od przyszłego zięcia.
– Skoro o tym wspomniałeś przyjacielu. – Knofer znów się uśmiechnął. – Choć mam sporo talentów, nie potrafię być jednocześnie w wielu miejscach. Szukam człowieka, którego podobizna wyświetla się na waszej ścianie. Wielką radość sprawiłaby mi informacja o tym, gdzie on aktualnie przebywa.
– Dzieci pomożecie naszemu hojnemu przyjacielowi?
– Pomożemy – zgodnie odparł chór głosów.
– Spiszmy zatem kontrakt ślubny.
Meritites była nieco rozczarowana naukami, których nie skąpił jej Knofer. Marzyła, iż pozna tajniki magii, dzięki której arystokracja i kapłani mieli do dyspozycji: szklane pochodnie, okręty pływające bez wioseł i żagli, rydwany jeżdżące bez koni, wielkie ptaki pozwalające podróżować po niebie. Małżonek zaś uczył ją dworskiej etykiety, geografii, polityki, finansów. Jeśli dobrze zapamiętała lekcje, w ramach nagrody poznawała tajniki maszyn, które ją interesowały. Niestety żadna z nich nie działała dzięki zaklęciom. Okręty i rydwany napędzał ogień, a w zasadzie para z kotłów nim ogrzewanych. Szklane pochodnie, choć zdaniem Knofera wykorzystywały łagodną formę pioruna, wymagały do działania szeregów naczyń w których stal i miedź moczyły się w occie winnym. Jedynie chwytanie na szkło obrazków bez pomocy pędzli, trochę przypominało magię. Głównie dzięki skomplikowanej procedurze i wymogowi robienie części czynności w absolutnych ciemnościach. Do tego na początku procesu należało rozpuścić srebro w wyjątkowo śmierdzącej substancji. Płyn ten oprócz nieprzyjemnego zapachu był też niebezpieczny. Choć zimny potrafił oparzyć.
– Strasznie kosztowna ta „magia” – rzekła Meritites, po kolejnej lekcji. – Gdybym miała tyle oliwy ile w ciągu dnia podróży zużywa statek Kleopatry, sprzedałabym ją i wynajęła stu wioślarzy na cały tydzień.
– Zwykła triera stanowiąca podstawę floty wojennej Rzymu potrzebuje stu siedemdziesięciu ludzi przy wiosłach. „Ukochane Dziecię Nun” musiałoby mieć ich ponad trzystu.
– Nadal wioślarze wychodzą taniej.
– Za to mniej efektownie, i do tego szybko się męczą, a napęd Herona może pracować bez ustanku cały dzień.
– O ile ma oliwę. Zaczynam rozumieć dlaczego ona jest taka droga.
– Można ją zastąpić…
– Pewnie drewnem, niestety ono też jest drogie, a gdy zaczną je zużywać machiny bogaczy, będzie jeszcze droższe.
– Podróżując po świecie spotkałem w Arabii pewną substancję zwaną olejem ziemnym. Byłaby idealna jako zastępstwo oliwy w machinach z napędem Herona.
Tego typu rozmowy dawały Meritites trochę satysfakcji. Knofer wydawał się zadowolony, kiedy znajdowała błędy logiczne w swoim rozumowaniu. Omawiali zazwyczaj kwestie, które nie byłyby specjalnie istotne, przy prowadzeniu domu przez kogoś o statusie średnio zamożnego kupca, za którego jej mąż starał się uchodzić. Zresztą nie tylko rozmawiali, ale też często wieczorami ćwiczyli. Nie były to sprowadzone jeszcze w czasach Aleksandra Wielkiego: gimnastyka, czy rzut dyskiem, ale przydatne w jej dotychczasowej karierze, skradanie się w ciemnościach, akrobacje, walka wręcz, pływanie, radzenie sobie z zamkami a nawet uwodzenie. Wszystko to sprawiało, iż dziewczyna zachowywała wobec swojego męża daleko posuniętą nieufność.
Pewnego dnia koło południa wpadł do nich Herfen. Dzieci Nefera znalazły człowieka ze szklanej płytki. Knofer nie zapomniał o drobnych wyrazach wdzięczności. Wieczorem pojawił się z żoną w domu teścia, obdarował dzieciarnię słodyczami i upominkami. Następnego dnia zachowywał się dziwniej niż zwykle. Od rana nad płomieniem świecy starannie odymiał ostrze sztyletu. Piorunujące pałki o rdzeniu z naprzemiennie ułożonych blaszek miedzianych i nawoskowanego papirusu, ładowały się mocą piorunów, podłączone do octowych dzbanów. W glinianych formach studziły się ołowiane groty. Meritites nie miała złudzeń co do celu tych przygotowań.
– Kogo mój mąż pragnie zabić?
– Setnacha, jednego z najstarszych uczniów Seta.
– Człowiek z optimidionu też jest kapłanem?
– Kapłan to niewłaściwe słowo.
– Dlaczego?
– W czasach faraona Dżesera, Egipt został odwiedzony przez Seta.
– Co w tym niezwykłego? Starzy ludzie mówią, iż dawniej ilekroć królowa była w ciąży, działo się to za sprawą przybyłego do niej Horusa.
– Pozostali bogowie wcielają się w ludzi. Set odwiedził nas osobiście.
– Nie chcesz chyba powiedzieć, iż wyglądał tak dziwnie jak na reliefach.
– Nawet dziwniej, miał łuskę zamiast skóry, dwa ogony i metalowe uszy.
– Okropne. – Meritites skrzywiła się z obrzydzeniem.
– Dziwny wygląd nie miał znaczenia. Szanowaliśmy go, bo dzielił się wiedzą i z faraonem, i z grupą uczniów, w której byłem. Piątce najlepszych ofiarował też tajemnicę wiecznej młodości. Imhotep odmówił więc zostało nas czterech. Kolejny, nie pamiętam dziś jego imienia, pomylił dar z nieśmiertelnością i zginął podczas polowania na lwy. Hofu za czasów przeklętego Echnatona odszedł na północ. Poświęcił się potem dla dobra Egiptu i wprowadził flotę Ludów Morza w zasadzkę. Zapłacił za to życiem, ale z tego co wiem, jego syn żyje do dziś daleko na północy w kraju, którego morze rodzi bursztyn.
– Czyli zdradzaliście innym tajemnicę wiecznej młodości.
– Set nam tego nie zabraniał, żądał jedynie by starannie przemyśleć kogo obdarzymy tym darem.
– Ile osób dostało go od ciebie?
– Może nie byłem pod tym względem najbardziej szczodry, ale obdarzyłem nim kilkanaście osób w tym ciebie.
– Kiedy?
– Podczas naszego pierwszego śniadania.
– Nie żebym protestowała, ale chyba nie bardzo wziąłeś sobie do serca rady Seta o dokładnym przemyśleniu komu dasz ten dar. Znałeś mnie od paru godzin.
– Kochanie, weź pod uwagę, że ja szybko myślę.
– Czy równie długo zastawiałeś się nad zabiciem Setnacha?
– W tym przypadku nie mam wyjścia. On już kilkakrotnie nasyłał na mnie zabójców.
– Co jest tego powodem?
– Różnice w poglądach. Ja uważam, iż wiedzę, trzeba gromadzić, przetwarzać i wykorzystywać do zmieniania świata. On ma na ten temat inne zdanie, uważa się bowiem za jedynego godnego jej posiadania. Mam wrażenie, iż pragnie aby uznawano go za boga.
– Ambicji mu nie brak – z przekąsem rzekła Meritites.
– Raczej cierpi na przerost mniemania o sobie. Widziałem, jak Set świetlistą łodzią przybył do nas. Widziałem, jak wznosił się, by powrócić na niebiański okręt Ra. Mimo to nauczał nas, nie zachowując wiedzy dla siebie.
– Naśladujesz go.
– Był moim nauczycielem i bogiem wiedzy.
– Chyba chaosu.
– Czy wiedza nie sprawia, że świat zmienia się? Prawdą jest też, że wszelkie zmiany wywołują chaos w utartym porządku rzeczy.
– Jesteś dziwnym człowiekiem.
– Grunt, bym jutro rano był żywym człowiekiem.
– Pomóc ci?
– Byłbym wdzięczny, moja królowo. Mam pewien pneumatyczny wynalazek, którego obsługę przy okazji poznasz.
Noc spowijała Kleopatrię. Mimo to w dzielnicy willowej na ulicach było wielu ludzi. Z uczty w królewskim pałacu wracali syczącymi i dymiącymi powozami książęta krwi i kapłani. Niżsi rangą i majątkiem musieli zadowolić się lektykami niesionymi przez tragarzy. Oprócz nich mrowiła się tu służba, prostytutki oraz patrole pilnujące by bogatym i szlachetnie urodzonym nie stała się krzywda. W tym tłumie nikt nie zwracał uwagi na młodą zgrabną, bogato ubraną dziewczynę, kryjącą twarz za woalką oraz prowadzącego ją mężczyznę z naszyjnikiem wezyra pałacowego pomniejszych książąt nubijskich. Meritites zazwyczaj unikała tej dzielnicy, ponieważ bardzo łatwo tu było o wpadkę, z uwagi na ilość straży. Teraz jednak, mimo iż oboje z mężem mieli przewieszone przez ramię torby, a na dodatek Knofer niósł nietypową metalową laskę, stosowaną zazwyczaj przez kaleki w której ukrył wiatromiot, wtapiali się w tłum. Na ulicy sporo było bowiem osób niosących torby i kosze, z których wystawały najdziwniejsze akcesoria, warzywa i owoce. Patrząc na te wszystkie, pory, ogórki, trzepaczki do jajek, pejcze i wszelkiej maści dziwaczne przedmioty, równie trudno było uwierzyć, iż arystokracja w ten sposób urozmaica sobie życie erotyczne, jak i mieć wątpliwości, że znajdą one inne zastosowanie. Wreszcie dotarli do celu i znikli w ogrodzie otaczającym willę Setnacha.
– Ruszę do środka, gdyby pomiędzy południową ścianą, a ogrodem przechadzał się strażnik daj mi znać, czterokrotnym sowim zewem.
– Czemu czterokrotnym?
– Bo większość ludzi w tej sytuacji umówiłaby się na trzykrotne powtórzenie. My zaś dzięki czterokrotności nie będziemy na siebie zwracać podejrzeń.
– Wiesz, trochę się boję tego twojego wiatromiotu. Te trzydzieści ruchów dźwignią zanim powietrze się w nim zagęści robi sporo hałasu i trwa długo. Łuk byłby szybszy i cichszy.
– Po pierwsze, w broni mojego pomysłu sprężyłem powietrze po drodze, nie musisz więc hałasować przy jej nabijaniu. Po drugie zakładamy, że najprawdopodobniej nie będziesz musiała strzelać. Po trzecie, wbrew pozorom łuk wymaga siły i lat nauki, a my mieliśmy tylko kilka godzin. O praktyczności mego wynalazku niech świadczy fakt, iż w tym czasie nauczyłaś się z zadowalająca skutecznością trafiać w garnki odległe o sześćdziesiąt kroków.
– Dobrze, że przypomniałeś. Musimy po wszystkim odwiedzić garncarza, bo nie mam w czym gotować.
– Twoje słowa są dla mnie rozkazem moja królowo. Wracając do tematu, pragnę jeszcze dodać, iż nietypowa broń zawsze budzi we wrogu większy strach.
– Oczywiście – rzekła z przekąsem dziewczyna.
– Będzie dobrze zobaczysz. Pamiętaj tylko, że gdybyś nie daj bogowie musiała uciekać i trafiła na strażników, to przed użyciem piorunowej pałki najpierw zdejmij z niej nawoskowaną osłonę.
– Będę pamiętać. Wróć cały – dodała.
– Spokojnie, damy radę.
Knofer ruszył w stronę budynków, a Meritites wspięła się na ogrodową palmę. Spoglądając przez krzyż celownika na otoczenie willi zastanawiała się, czy aby faktycznie mężatce przystoi wspinać się na palmy. Rozważania te trwały prawie kwadrans, bo z jednej strony, może ludzie mają rację i nie powinna, z drugiej, czy bez takich wypadów jak dzisiejszy jej życie nie byłoby nudniejsze? Choć czy w tym przypadku nuda nie jest zaletą? Spod drzewa doszedł ją dziwny odgłos. Zamarła w bezruchu. Na dole, ktoś westchnął z ulgą.
– Germanie i te ich spodnie, czysta głupota. Nie ma to jak szendyt.
– No, nigdy się nie przyjmą, kto by chciał przed ulżeniem pęcherzowi rozwiązywać te wszystkie rzemienie. – Przytaknął mu drugi głos.
– Myślę, że właśnie z powodu spodni ci germańscy najemnicy przepadli. Pewnie w kluczowym momencie walki pękły im paski i z gaciami w kostkach nie zdążyli uciec z płonącego domu.
– Dobrze, że choć zabili wroga naszego pana.
– Pewnie że dobrze, inaczej nas by wysłał.
Meritites rozumiała, iż omawiali napad, na dom Knofera. Nie dziwiło jej nawet ich przekonanie o sukcesie. W zgliszczach znaleziono ciała. Dwa z nich były splecione i pomiędzy żebrami miały wbite sztylety. Strażnicy wyszli wreszcie spod palmy, i niespiesznym krokiem ruszyli w dalszy obchód. Zgodnie z planem zahuczała jak sowa. Mężczyźni stanęli, a jeden z nich rzekł:
– Brrryy… zły to znak, ktoś umrze.
– Po przyjęciach u królowej arystokracja baluje w swoich pałacach. Ktoś pijany utopi się w basenie, dusza innego co napalił się opium, nie wróci z zaświatów do ciała, jeszcze ktoś wda się w pojedynek. Zwykła to rzecz, nie potrzeba sowiej wróżby, by wiedzieć, iż kapłani Anubisa jutro będą mieli dużo pracy.
– Racja, ruszajmy. Dobrze, że nasz pan wrócił z królewskiego przyjęcia mocno pijany i śpi twardo.
– Horus był dla nas tym razem łaskawy. Trzeźwy zdrowo wygarbowałby nam skórę za rozmowy na służbie.
Nagle z willi dobiegł krzyk i rozpaczliwe zawodzenie. Wartownicy wyciągnęli miecze i ruszyli w tamtą stronę. Niestety biegli na skróty przez klomby i po kliku ledwie krokach wpadli na przekradającego się nimi Knofera. Meritites wystrzeliła z wiatromiotu. Ołowiany grot, w którego skuteczność nie bardzo wierzyła, bez trudu wysłał jednego ze strażników na sąd Ozyrysa, roztrzaskując jego głowę niczym gliniany garnek. Drugi z wartowników zaskoczony takim rozwojem wydarzeń odruchowo spojrzał w stronę, z której padł strzał. To wystarczyło Knoferowi, by przebić go sztyletem. Chwilę później małżonkowie znaleźli się na ulicy.
– Skąd był ten alarm? Przecież byłeś już poza domem, gdy go podniesiono. – Meritites chciała zrozumieć co się stało.
– Myślę, że to przez moje miękkie serce.
– Nie zabiłeś Setnacha?
– Tego nie powiedziałem.
– Czyli?
– Mój stary wróg spał pijany w otoczeniu nałożnic. Zawodowy morderca udusiłby ich wszystkich, aby mieć pewność, iż nie będzie świadków. Ja po prostu wziąłem ze stołu miecz i wbiłem Setnachowi w serce, po czym się dyskretnie ulotniłem. Prawdopodobnie któraś z nałożnic się obudziła i stąd to wszystko.
– Co teraz zrobimy?
– Wyruszymy do Teb na święto sed.
– Uciekamy?
– Wprost przeciwnie, idziemy za ciosem.
– Nie rozumiem cię.
– Nie szkodzi. Jestem przekonany, iż gdy wyjawię ci mój plan będziesz zadowolona.
Płynęli Nilem w łodzi napędzanej żaglami. Dopiero teraz Meritites mogła w pełni zrozumieć jakie zalety dawał napęd Herona. Łodzie kapłanów i arystokratów niezależne od wiatru i siły wioślarzy, bez trudu wyprzedzały na rzece inne jednostki. Minął ich też statek Kleopatry. Wyróżniał się już z daleka, ponieważ za nim leciał olbrzymi sokół dźwigający na piersiach przeszkloną gondolę, w której byli ludzie.
– Ciekawe jak wyhodowano tak wielkiego ptaka – rzekła Meritites.
– To nie jest żywy sokół, ale konstrukcja z lekkiego drewna, obleczona sprowadzonym z Chin jedwabiem.
– Jakim cudem więc leci?
– Po część wznosi go zamknięty w specjalnych workach ze sklejonych krowich jelit gaz lżejszy od powietrza, po części zaś skrzydła o ptasim profilu, które same pną się w niebo, o ile ktoś nada im prędkość.
– Jak coś może być lżejsze od powietrza?
– Powietrze jest bardzo podobne do wody, są rzeczy które toną są takie, które po niej pływają. – Wyraz twarzy dziewczyny, wskazywał iż nie bardzo wierzy Knoferowi. – Weźmy na przykład dym. Wznosi się nad ogniskiem, bo jest lżejszy od powietrza wokół.
– Rozumiem. A czy ten ptak mógłby lecieć bez ciągnącego go okrętu?
– Gdyby miał dostatecznie dużo tego lekkiego gazu to tak, ale byłby wówczas całkowicie zależny od wiatrów.
– To już wolę łódź i żagle. – Meritites była rozczarowana. – Powiedz mi lepiej, jak to jest z tym darem wiecznej młodości.
– Set uczył nas, iż człowiek składa się z ciała oraz ba, ka i ach.
– To wiem, uczą o tym wszyscy kapłani. Ba, ka i ach to dusze, które posiada każdy człowiek. Ba jest z człowiekiem, przez całe jego życie, a po jego śmierci trafia na sąd Ozyrysa. Ka zawsze jest tam, gdzie ludzkie ciało i za życia, i po śmierci.
– Więc pewnie wiesz, że ba może unicestwić Ozyrys na swoim sądzie, zaś ka ginie, gdy przestaje istnieć ludzkie ciało. Ach jest potężniejsze i nigdy nie ulega zniszczeniu. Tajemnica wiecznej młodości polega na tym, by te słabsze dusze były związane z tą najsilniejszą. Set dał nam miód anch, który sprawia, że połączenie pomiędzy tymi wszystkimi elementami ciągle się odnawiają, podczas gdy u innych ludzi z czasem niszczeją.
– Chyba nie jest on doskonały, skoro można was zabić.
– Gdyby było inaczej bylibyśmy równi bogom, a na to mamy zbyt mało wiedzy.
– Właśnie zauważyłam, iż nie powiedziałeś, gdzie ten cudowny miód można znaleźć?
– Ta informacja będzie nagrodą gdy zrealizujemy pewien plan.
– Mów więc, chętnie go wreszcie poznam.
Pomysł Knofera wydawał się szalony, ale ekscytujący. Jednak z każdą chwilą spędzoną w zimnym, klaustrofobicznym pomieszczeniu tracił na atrakcyjności. Co będzie jeśli, się nie uda? Mimo zapewnień, nie chciała wierzyć, że tego typu jarmarczne sztuczki wykorzystywane są do rytuału sed. Skryć się w basenie z mlekiem zanurkować ukrytym korytarzem i odczekać kwadrans w małym kamiennym pomieszczeniu, wszystko po to, by oszukać niewtajemniczonych w kwestie miodu anch. Właśnie, ilu z tych arcykapłanów szczegółowo będzie analizować wszystko, każdy jej ruch, szukając własnej szansy na wieczną młodość? Co będzie, jeśli oni zauważą, że jest inna? Może lepiej uciec? Jeszcze jest czas. Nagle wszystkie jej dylematy znikły. Z mlecznego kanału wynurzyła się prychająca dziewczyna. Meritites wpatrywała się w nią w zupełnym zaskoczeniu. Przybyszka zaś wysyczała z nienawiścią.
– Knofer, co ty tu robisz, i skąd wytrzasnąłeś moje żywe odbicie?
– Witaj Kleopatro, widzę, że czas nie poprawił ci charakteru.
– Przez twoje przeklęte wynalazki zginął mój ukochany syn. Nigdy ci tego nie daruję.
– Cezarion, sam próbował eksperymentować i połączyć napęd Herona z latającymi sokołami, pożar i eksplozja nie były moim dziełem, ale wypadkiem.
– Wzorował się na twoich głupich pomysłach. Nie będę dalej czekać, aż znajdzie cię nóż Setnacha! Jak tylko stąd wyjdę, każę moim gwardzistom wbić cię na pal! – Kleopatra naga wyszła z kanału. Jej furia wypełniała pomieszczenie.
– Ukoję twój gniew – rzekł Knofer i pociągnął za spust małego wiatromiotu.
Władczyni Egiptu osunęła się na ziemię martwa. Meritites wpatrywała się w to z przerażeniem.
– Ja nie dam rady – wyszeptała.
– Świetnie ją zastąpisz. Obiecałem ci kiedyś, że będziesz królową, i oto dotrzymałem słowa.
– Boję się, iż kiedyś możesz ze mną, zrobić to, co z nią. Nie mam wątpliwości, że to ty dałeś jej miód anch.
– To prawda, ofiarowałem jej też machiny, dzięki którym obroniła Egipt przed Rzymianami. Ty jesteś od niej inteligentniejsza i wierzę, iż nigdy nie zmusisz mnie do podjęcia tak drastycznych kroków.
– Kochany, obyś miał rację.
Zdjęła sukienkę, szybko założyła naszyjnik i pierścienie Kleopatry. Uspokoiła oddech. Czekali jeszcze kwadrans nim przez kamienne grube ściany doszedł ich ściszony odgłos potężnego rogu. Wiedziała, że już nadszedł czas i zanurkowała w mleku. Na końcu tunelu była ściana. Wymacała niewielki otwór, włożyła w niego pierścień i przekręciła. Kamień usunął się w bok, otwierając jej drogę do basenu. Wynurzyła się naga, wśród śpiewów kapłańskich. Pieśń sławiła królową odradzającą się niczym ziemia Egiptu po wylewie Nilu. Rozłożyła ręce, a kałanki Izydy wytarły jej ciało i włosy, namaściły wonnymi olejkami, ubrały w delikatną jedwabną suknię, zrobiły makijaż. Gdy skończyły, ruszyła procesja odwiedzając kaplice kolejnych bogów Egiptu. Na samym końcu była ta należąca do Seta. Dostrzegła w niej Knofera. Stał skromnie w trzecim rzędzie i miał strój kapłana zaledwie średniego wtajemniczenia. Powitała go, tak jak wszystkich innych, choć wiedziała, iż przez długie lata będzie jej niezbędny do sprawowania władzy. Egipt za jej rządów zmieni się, nie miała co do tego wątpliwości. Widziała potrzebę zmian, a może to było te Knoferowe warunkowanie? Widok męża w trzecim kapłańskim rzędzie, za nobliwymi starcami sprawił, że pomyślała też o sukcesji. Uznała bowiem, iż korzystanie z pełni daru wiecznej młodości, będzie kiedyś wymagać usunięcia się w cień.
Procesja ruszyła w stronę pałacu. Meritites popatrzyła na nieprzebrane rzesze Egipcjan zebranych na trasie i wpadła na pewien pomysł. Jeśli ma udawać Kleopatrę, to będzie lepsza od oryginału. Ludzie wierzą, że humor królowej podczas tego święta wróży jaka będzie przyszłość Egiptu. Zaczęła się uśmiechać i delikatnie ręką pozdrawiać tłumy. Ludzie odpowiedzieli okrzykami szczęścia. Właśnie ukradła cały Egipt i choć droga władzy będzie z pewnością wyboista, na razie dała ludowi najlepsze święto sed od wielu lat.
Spodobała mi się Twoja wersja dziejów Egiptu i królowej Kleopatry korzystającej z osobliwych wynalazków Herona. Intryga Knofera została przeprowadzona w sposób pozwalający mu osiągnąć zaplanowane i dalekosiężne cele, a przy tym nie wzbudzić niczyich podejrzeń.
Wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Interpunkcja już nie jest tak tragiczna jak kiedyś, ale mogłaby być jeszcze lepsza.
Grupa nastolatków szybko opuściła dom Nefera. –> To słowo nie ma racji bytu w tym opowiadaniu, albowiem pojawiło się dopiero w II połowie XX wieku.
…jako swą małżonka… –> Literówka.
…interesujące ją domostwo. Te zaś było ciche i spokojne… –> To zaś było ciche i spokojne…
Osobisty jacht Kleopatry… –> Nie nazwałabym statku/ łodzi Kleopatry jachtem.
…o wdzięcznej nazwie „Ukochane dziecię Nun”… –> …o wdzięcznej nazwie „Ukochane Dziecię Nun”…
…bo przecież coś ze skoku trzeba mieć dla siebie. –> To wyrażenie też wydaje mi się zbyt współczesne.
…gdzie na murze pozostała jej linia. –> Literówka.
…solidne liny krepowały ręce… –> Literówka.
Chciała się rozejrzeć, ale na głowę miała jakiś worek… –> Chciała się rozejrzeć, ale na głowie miała jakiś worek…
…oraz kubki z miodem rozpuszczonym w wodzie.. –> Jeśli zdanie miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.
…Meritites zjadała z śniadanie z Knoferem… –> Literówka.
Czy nauczysz mnie o tego jak działają szklane pochodnie? –> Literówka.
…rzekła z zainteresowaniem dziewczyna, – ale… –> Przed półpauza nie stawia się przecinka.
…w myślach zaś obmyślał metody… –> Brzmi to fatalnie.
Proponuję: …w myślach zaś rozważał/ rozpatrywał/ planował metody…
…w ciągu dnia podróży zużywa jacht Kleopatry… –> ?
„Ukochane dziecię Nun” musiałoby mieć… –> „Ukochane Dziecię Nun” musiałoby mieć…
Byłaby idealna jako zastępstwo oliwy z oliwek… –> Masło maślane. Oliwa jest produkowana wyłącznie z oliwek. Inne tłuszcze roślinne to oleje.
…nie zapomniał o drobnych wyrazach wdzięczności. Wieczorem pojawił się z żoną w domu teścia, obdarował dzieciarnię słodyczami i drobnymi upominkami. Następnego dnia zachowywał się odrobinę dziwniej… –> Czy to celowe powtórzenia?
On ma ten temat inne zdanie… –> Pewnie miało być: On ma na ten temat inne zdanie…
…by bogatym i wysoce urodzonym… –> …by bogatym i wysoko urodzonym…
Za SJP PWN: wysoce «w znacznym stopniu»
…arystokracja w ten sposób urozmaica sobie seks… –> Seks, moim zdaniem, nie jest najlepszym określeniem w tym opowiadaniu.
…że posłużą one do innych celów. Wreszcie dotarli do celu i znikli… –> Powtórzenie.
Zwykła to rzecz, nie trzeba nie potrzeba sowiej wróżby… –> Dwa grzybki w barszczyku.
…zdrowo wygarbował by nam skórę… –> …zdrowo wygarbowałby nam skórę…
Ołowiany grot, w którego skuteczność nie bardzo wierzyła, roztrzaskał głowę strażnika niczym gliniany garnek. –> Zrozumiałam, że to grot był niczym gliniany garnek.
Proponuję: …roztrzaskał głowę strażnika, jakby była glinianym garnkiem.
Minął ich też jacht Kleopatry. –> ?
– To nie jest żywy sokół, ale konstrukcja z lekkiego drzewna… –> Literówka.
Ba, ka i akh to dusze jakie posiada każdy człowiek. –> Ba, ka i akh to dusze, które posiada każdy człowiek.
– Ukoję twój gniew– rzekł Knofer… –> Brak spacji przed drugą półpauzą.
Pieśń sławiła królową odradzającą się jak niczym ziemia Egiptu po wylewie Nilu. –> Dwa grzybki w barszczyku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Jak wspomniała regulatorzy, wykonanie kuleje. Jednak opowiadanie ma swój urok. Podoba mi się wszechobecność retrofuturystyki, fakt, że została zgrabnie wpleciona w osnowę wykreowanego przez ciebie świata. Na plus zaliczam głównych bohaterów, których dialogi są całkiem niezłe. Fabuła jest… cóż, w porządku. Bez fajerwerków, ale nie nudzi, choć finał daje się przewidzieć. Opisy więcej niż zadowalające, nie przytłaczają opowieści, ale pozwalają wyobrazić sobie poszczególne sceny.
Z minusów.
Postacie poboczne wyszły ci tak sobie. Pogaduszki strażników, reakcja Kleopatry, początkowa wypowiedź Nefera – wszystkie wypadają bardzo nienaturalnie.
Również fabuła ma swoje wady. Wątek zabójstwa Setnacha jest w zasadzie pozbawiony znaczenia – gdyby wyciąć go z opowieści, poza kilkoma widoczkami nic nie tracimy. Nie mogę powiedzieć, żebym nudził się podczas lektury, ale owa bezcelowość rozczarowuje – po co tracić czas na wątek, który prowadzi donikąd?
Sama retrofuturystyka momentami mi zazgrzytała, bo z jednej strony mamy tu balony na hel lub może wodór (których produkcja mimo wszystko wymaga dość zaawansowanej techniki – np. elektroliza wody), z drugiej wciąż zasila się urządzenia z ogniw galwanicznych o znikomej mocy.
No i trzepaczka do jajek? Przypuszczam, ze to jakieś nawiązanie (mokry seler i ubijaczka do piany?), ale o ile przełknę jakoś wiatrówkę i ładowaną z ogniw pałkę-kondensator, tak ten (drobny przecież) element nad podziw skutecznie wybił mnie z lektury.
Zajrzałam, przeczytałam.
ninedin.home.blog
Reg, melduję że wskazane poprawki naniosłem. :)
None, tego typu elementy miały po prostu nieco bawić. W założeniu Nefer to pisarz, fach ceniony przez Egipcjan, a jednocześnie, człowiek który pozbierał dzieciaki z ulicy, tylko po to by stworzyć z nich szajkę złodziejską.
Strażnicy i rozmowa o spodniach. Zawsze irytują mnie filmy typu “Król Skorpion”, czy seriale z nieśmiertelną “Xeną” i “Herkulesem” na czele gdzie starożytni Egipcjanie paradują w skórzanych spodniach niczym motocykliści.
Zabójstwo Setnacha to po pierwsze okazja do prezentacji wiatrówek. Bo uznałem że retrofuturystyka wymaga jeszcze odrobinki gadżetów :D
Z tego co pamiętam wiatrówek używano do polowań co najmniej od czasów Henryka Walezego, wojskowo zaś stosowano je jeszcze w czasie wojen napoleońskich. Ponadto uznałem, że warto wyjaśnić kto poluje na Knofera i jakoś ten wątek skończyć.
Sokół ma w korpusie worek z wodorem. Wynika to między innymi ze słów Kleopatry o śmierci Cezariona i eksplozji sokoła. Do uzyskania wodoru nie potrzeba przecież prądu elektrycznego. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym polskie balony obserwacyjne napełniano wodorem będącym wynikiem reakcji żelazokrzemu, sody żrącej i wody :)
Trzepaczka do jajek to efekt uboczny sentymentalnego oglądania serialu “Allo Allo” w sumie nie mam pojęcia kiedy ją wynaleziono, ale na pewno zrewolucjonizowała robienie sosów i życie erotyczne kelnerek z tamtego serialu :D
OK, MPJ-cie, meldunek przyjęłam. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nie czytałam jeszcze całego opowiadania, ale w kwestii spodni: dla hellenistycznych Greków pierwszym skojarzeniem z tym kawałkiem ubioru nie będą żadni Germanie, ale Persowie, ewentualnie Scytowie… Nawiasem mówiąc, tak na wszelki wypadek: Rzymianie w opisywanych czasach też jeszcze o Germanach mieli pojęcie w najlepszym wypadku blade, bo ledwie co stykali się z nimi na terenie Galii.
http://altronapoleone.home.blog
Kleopatra z mojego opowiadania dzięki miodowi anch rządzi około 100 lat. Co oznacza, iż kampania galijska Cezara miała miejsce około 70 lat przed wydarzeniami z opowiadania. W tym czasie Rzym miał już kontakt z Germanami. Nota bene sam Cezar jeszcze w czasach wojen galijskich zapuścił się na ziemie Germanów. Drewniany most na Renie jaki zbudowali mu wówczas saperzy z uwagi szerokość i głębokość rzeki uchodził za ewenement i do dziś stawiany jest za przykład wyjątkowej sztuki wojennej.
Jako pomysł całkiem mi się podoba, aczkolwiek wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Fabuła jest całkiem sprawna, choć minimalnie się gubiłam w powiązaniach i knowaniach głównego bohatera. Postacie całkiem całkiem, aczkolwiek Meritites mogłaby być nieco bardziej przekonująca w tym przejściu od nie chcę wyjść za mąż po przyjaźń z Knoferem czy może nawet coś więcej. Mam wrażenie, że postacie mają większy potencjał psychologiczny niż pokazałeś. Całkiem fajny wątek z Setem, choć z drugiej strony trochę to banalne rozegranie, że ten “zły” czy odrzucony jest naprawdę “dobry”, w sensie postępowy. Tot byłby gorszy, bo mistyczny, więc Set jako ten “racjonalista” może i pasuje, ale tak sobie pomyślałam, że mógłby to być Ptah, opiekun rzemiosł i bóstwo niby bardzo ważne, a zarazem zepchnięte dość na dalszy plan przez te bardziej modne.
W kwestii retrowizyjnej mam wrażenie, że nauka/technika jest troszkę ozdobnikiem (ważniejszy dla fabuły jest miód anch niż wszystkie wynalazki), ale ponieważ została wykorzystana do historii alternatywnej, ujdzie ;)
Wykonanie nie oddaje pomysłowi sprawiedliwości. Styl jest momentami dość chropawy, narracja troszkę naiwna, aczkolwiek czyta się bez wielkiej przykrości. Przecinki niestety szaleją :( Nie miałam siły wypisywać, bo imię ich legion.
Oraz nadużywasz spójnika “iż”, który jest uważany za afektowany
miasto wkrótce powinny spowić egipskie ciemności
Doceniam żart językowy, ale jednak zgrzyta mi to jako zaburzenie immersji (to jest frazeologizm o proweniencji biblijnej)
Starsi i kobiety zazwyczaj widzieli zagadnienie jako
Trochę to za bardzo z współczesnego języka mediów
Słonce – literówka
Od jakiegoś czasu miał bowiem słabość do dewocjonaliów.
Niby poprawnie, ale jakoś mi nie pasuje do epoki i nastroju, bo kojarzy się z tanim handlem
Niestety muszę chwilowo odmówić. Będziesz mi potrzebna i jeszcze jakiś czas tu spędzisz. Nie martw się, wkrótce wrócisz do domu.
Mówiąc to zdjął medalion z hieroglificznym symbolem Seta.
Niepotrzebne światło między akapitami, nie zmieniasz ani punktu widzenia, ani miejsca, ani czasu, więc jest to ciągła narracja
Chcąc, niechcąc → chcąc nie chcąc (bez przecinka!)
Wszystko jednak uległo odwołaniu
Niezgrabne
Wśród wielu talentów jakimi dysponuje nasz gość, jest też dar wiecznej młodości.
Albo talent, albo dar.
Nie pytacie nawet czy chcę tego małżeństwa
Hellenistyczny Egipt był miejscem niewątpliwie pod wieloma społecznymi względami “postępowym”, niemniej takie podejście jest jednak chyba trochę zbyt nowoczesne. Można to ująć subtelniej, bardziej pasująco do epoki, przecież wystarczy, żeby wyraziła niechęć, a nie od razu wysuwała feministyczne postulaty (nawet jeżeli “ma własne zdanie”, może je wyrazić w bardziej pasujący sposób) ;)
Knofer uśmiechną się lekko
Literówka
posiadali[-:] szklane pochodnie
Nie były to sprowadzone z Grecji jeszcze w czasach Aleksandra Wielkiego[-:] gimnastyka[-,] czy rzut dyskiem
I to “sprowadzone z Grecji” średnio pasuje, wystarczyłoby np. “wprowadzone/upowszechnione jeszcze w czasach…” (pewnie należałoby mówić o czasach Ptolemeusza, ale niech tam)
Ehnatona → Echnatona
kryjącą twarz za woalką
Znów: niby poprawnie, ale słowo bardzo wyraźnie kojarzy się z inną epoką, innym światem. Za woalem czy za zasłoną byłoby ok, zwłaszcza że zarzucany na głowę rąbek himationu był bardzo powszechnie noszony przez kobiety, w szczególności mężatki i kompletnie nie zwracałby uwagi nawet nasunięty bardziej na twarz
stosowaną zazwyczaj przez inwalidów
Lepiej przez kaleki, rejestr zgrzyta
torby i kosze, z których wystawały najdziwniejsze akcesoria, warzywa i owoce
Warzywa i owoce to akcesoria?
– Bo większość ludzi w tej sytuacji umówiłaby się na trzykrotne powtórzenie. My zaś dzięki czterokrotności nie będziemy na siebie zwracać podejrzeń.
A nie wręcz przeciwnie? ;) Coś, co jest nietypowe, zazwyczaj zwraca uwagę. To nawet może mieć sens – zakładam, że chodzi o to, żeby brzmiało jak naturalne wołanie ptaka – ale jest tak sformułowane, że trochę nie gra.
Nie ma to jak przepaska biodrowa.
Germanów już wyjaśniłeś, ale przepaska biodrowa to nie to samo co egipskie spódniczki (szendyt), o greckich strojach już nie mówiąc
Akh / anch – powinieneś stosować konsekwentnie transkrypcję, czyli albo ach i anch, albo akh i ankh (ta pierwsza jest bardziej zgodna z polską normą)
Jej furia niemal namacalnie wypełniała pomieszczenie.
Uch, jakieś to prawie purpurowe
Zdjęła
swojąsukienkę
Z kontekstu jasno wynika, że swoją, nie cudzą. Jeśli koniecznie chcesz podkreślić przemianę, to może “własną”, które jest mniej śmieciowym słowem?
Na samym końcu wędrówki była ta należąca do Seta.
To procesja idzie, a nie Kleopatra? Więc nie wędrówki
http://altronapoleone.home.blog
Zwykle odrzucało mnie wszystko, co związane z cywilizacją faraonów i antycznym Egiptem. Nie wiem dlaczego, po prostu nie wydawało mi się to nigdy ciekawe (choć wiem, że pewnie może być ;) ). Ale Twoje opowiadanie mnie zaciekawiło, chętnie dotarłem do końca, a wizja świata, którą dostałem w opowiadaniu, była naprawdę ciekawa i spójna.
Z minusów: trochę zabrakło mi ognia w tym egipskim świecie. Przydałoby się więcej emocji i napięcia. I to w sumie mój główny zarzut. Być może Meritites mogła by być nieco bardziej zadziorna, może wątek ślubu powinien wywołać większą burzę? Nie zrozum mnie źle, nie piszę, że coś kulało, bo nie.
Skromnie pominę kwestię interpunkcji, bo sam nie jestem jej mistrzem, ale zwróciło to moją uwagę.
Zgadzam się również z None, że fabularnie wątek zabójstwa Setnacha jest zbędny, bo przecież równie dobrze mogli podmienić Kleopatrę bez podejmowania ryzyka odkrycia w trakcie zabójstwa, a Setnachem zająć się później, mając pełnię władzy. Ale też prawa, że sama akcja dała pretekst do pokazania gadżetów i trochę podniosła temperaturę całości, więc to zaliczyłbym na plus. Pewnie można by było poczukać innego pretekstu, żeby dołożyć tu jakąś akcję.
Ogólnie, jako czytelnik, byłem zadowolony, choć z pewnym emocjonalnym niedosytem.
XXI century is a fucking failure!
None, tego typu elementy miały po prostu nieco bawić. W założeniu Nefer to pisarz, fach ceniony przez Egipcjan, a jednocześnie, człowiek który pozbierał dzieciaki z ulicy, tylko po to by stworzyć z nich szajkę złodziejską.
Założenie zrozumiałem, niemniej kwestie (w szczególności wypowiadane przez Kleopatrę) wciąż nie brzmią naturalnie.
Zabójstwo Setnacha to po pierwsze okazja do prezentacji wiatrówek. Bo uznałem że retrofuturystyka wymaga jeszcze odrobinki gadżetów :D
Niby tak, ale gdyby w całości wyciąć ten wątek, nic to nie zmienia – po prostu od razu przechodzimy do podmianki królowej. Osobiście wolałbym chyba, żebyś skupił się na tym ostatnim motywie, utrudnił trochę bohaterom to przejęcie władzy i przy tej okazji prezentował gadżety. Albo chociaż lepiej uzasadnił, dlaczego najpierw trzeba było się zająć starszym panem.
Sokół ma w korpusie worek z wodorem. Wynika to między innymi ze słów Kleopatry o śmierci Cezariona i eksplozji sokoła. Do uzyskania wodoru nie potrzeba przecież prądu elektrycznego. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym polskie balony obserwacyjne napełniano wodorem będącym wynikiem reakcji żelazokrzemu, sody żrącej i wody :)
Międzywojnie a starożytny Egipt to i tak niezły skok. Ogólnie nie rzecz w detalach. Po prostu czuć w tym tekście trochę niespójności pod względem zaawansowania techniki – z jednej strony mamy machiny parowe, broń pneumatyczną i fotografię, z drugiej te nieszczęsne baterie stalowo-miedziowe (sic!) o śmiesznej wydajności i opalanie kotłów oliwą. Nie jest to poważny zarzut – niemniej czasem coś zgrzytnęło.
Fajne :)!
Wiedziałem, że Heron znów się pojawi :P.
I tu mam jedyny zarzut do tego tekstu – i obcy, i Heron? Które wynalazki są czyimi? Czy oba te źródła wiedzy były potrzebne, nie wystarczyło się skupić na jednym?
Z uwag szczegółowych:
– “Dziesięć procent” – procenty to dość późny koncept; Egipcjanin powiedziałby pewnie “dziesiątą część”;
– “Słonce” – literówka;
– “przytroczonych go paska” – literówka;
– “Rzuciła się biegiem w stronę, gdzie na murze pozostała jej lina” – to brzmi kwadratowo; może “rzuciła się w stronę liny, wiszącej…”;
– “woniejący starą soją” – nie doguglałem się, ale czy starożytni Egipcjanie znali soję?;
– “zajrzał do toby Meritites” – literówka;
– “Dopiero po kwadransie” – a skąd Egipcjanie mieliby wiedzieć, co to kwadrans? i jak go mierzyć? o zegarach nie wspominasz;
– “Nie pytacie nawet czy chcę tego małżeństwa” – z tego, co wiem, w większości starożytnych społeczności kobiety musiały się podporządkować woli ojca w kwestii zamążpójścia;
– “wymogu robienie części czynności” – literówka;
– “Ehnatona” – literówka;
– “Byłbym wdzięczy” – literówka;
– “książąt Nubijskich” – nubijskich;
– “To już wole łódź i żagle” – literówka.
Przyjemna lektura. Jak poprawisz babolki, z przyjemnością kliknę Bibliotekę :).
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
drakaino wiele z twoich sugestii zastosowałem. Co do przepaski biodrowej, to pamiętałem, że Egipcjanie nazywali ją po swojemu, ale nie umiałem znaleźć właściwego słowa.
Co do “iż” traktuje je jako swoisty znak szczególny.
Egipskie ciemności jednak zostawię, w końcu opowiadanie z założenia miało być takie ciut z przymrużeniem oka.
Meritites chce zdobyć wiedzę i jest w tym konsekwentna. W każdym razie takie były założenie stąd np położenie nacisku na to co, że chciała ukraść zwoje i kodeksy, a reszta np biżuteria była zgarniana przy okazji. Jej związek z Knoferem nie opiera się na miłości, ale na wspólnocie interesów. Stąd wzmianki o tym, że nie bardzo ufa swemu mężowi. Kiedy zdaje sobie sprawę, iż on jest “twórcą królów” woli sugerować uczucie, bo ma świadomość, że będzie on jej potrzebny.
Nota bene w Egipcie małżeństwa były kontraktami, a że na dodatek dziedziczenie szło w linii żeńskiej więc Egipcjanki miały co nieco do powiedzenia, w przeciwieństwie do Greczynek (z wyjątkiem Sparty).
Co do woalki może i słowo nie brzmi najlepiej ale w tamtych czasach arystokratki świata hellenistycznego często zakrywały nimi twarze. Zwyczaj był tak silny, że Mahomet setki lat później rozciągnął go na wszystkie kobiety. Inna sprawa, że te woalki się jakoś inaczej nazywały i znów nie pamiętam właściwego słowa :(
None co do dwudziestolecie to po prostu stawiałem jako znany mi przykład pozyskiwania wodoru bez użycia prądu. Pierwszy balon na wodór wzleciał już w roku 1783 i na bank gazu nie pozyskano przy pomocy prądu. :D
Co do źródeł prądu skorzystałem z czegoś takiego
https://mlodytechnik.pl/eksperymenty-i-zadania-szkolne/chemia/3929-bateria-z-bagdadu
Opalanie kotłów oliwą, no cóż z tego co pamiętam Egipt nie dysponuje złożami węgla, a oliwne lampki stosowali od zawsze, więc kapujesz rozumiesz wiesz. W jednym z dialogów Meritites wyjaśniam też przyczyny, dla których pojazdy na parę są dostępne jedynie dla wybranych. Po prostu dostępne paliwo jest drogie.
Staruch, a więc sprawa w moim opowiadaniu ma się tak. Set nauczał, ale raczej metodyki badawczej niż dał swoim uczniom do wkucia na blachę gotowe projekty. Knofer ciągle coś modyfikuje, szuka lepszych rozwiązań itd stąd np wzmianka o tym, że w Arabii znalazł olej ziemny, który jako paliwo mógłby zastąpić oliwę. Ponadto dba o to by, działać z trzeciego szeregu, nie rzucając się w oczy, więc przyjmijmy, że podsunął pewne rozwiązania Heronowi.
Soja, to wtopa moja. Jako, że opowiadanie miało być z lekkim przymrużeniem oka, szukałem inspiracji w różnych źródłach i ubzdurało mi się że w “Asterix i Obelix – misja Kleopatra”, Obelix narzeka że w Egipcie nie ma do zjedzenia dzików tylko soję. Sprawdziłem mówił o soczewicy, toteż naniosłem korektę.
Tak jak już wcześniej tu tłumaczyłem Egipcjanki miały trochę więcej do powiedzenia. Sięgające czasów predynastycznych zwyczaje związane z dziedziczeniem dawały im pole do manewru.
Wskazane literówki poprawiłem ;)
Czasami miałam wrażenie, że przefajnowałeś z wynalazkami – trochę dużo im tego dałeś – i elektryczność, i maszyny parowe, i balon, i fotografię… I jeszcze kuracja odmładzająca na deser.
Ale ogólnie na plus.
Zgadzam się z zarzutami, że momentami dialogi brzmią nienaturalnie.
O interpunkcji to już wszyscy wiedzą. Trochę literówek Ci zostało.
Babska logika rządzi!
Meritites chce zdobyć wiedzę i jest w tym konsekwentna. W każdym razie takie były założenie stąd np położenie nacisku na to co, że chciała ukraść zwoje i kodeksy, a reszta np biżuteria była zgarniana przy okazji.
O widzisz, tego nie wyczytałam. To jest chyba ta jej cecha, która mi się na początku nie rzuciła w oczy, może należałoby ją podkręcić. Po prawdzie nie bardzo chwytałam jej motywację podczas tej kradzieży na początku. I też nie do końca rozumiem układy w jej domu. To, że oni wszyscy są złodziejaszkami i z tego się utrzymują, utrudnia (jak dla mnie) przyjęcie, że ona coś robi po prostu dla siebie. “Okazja” wydaje się tak samo komercyjną okazją, jak każda inna, zwoje były przecież cenne…
http://altronapoleone.home.blog
MPJ 78, mam wrażenie, że umyka ci sens mojego przekazu – albo ja się nie umiem klarownie wyrazić. To nie chodzi o to, dlaczego palono oliwą (która jak przypuszczam jest naprawdę złym paliwem) czy stosowano baterie żelazowo-miedziowe (które dają napięcie poniżej jednego wolta). Chodzi o to, że pewne wynalazki wymagają innych wynalazków. A u ciebie momentami mam wrażenie, że te wynalazki spadły z nieba – mają je, ale nie posiadają innych, które powinny powstać niejako przy okazji lub wręcz być konieczne dla takiego gwałtownego rozwoju.
Przykładowo, wytop stali wymaga odpowiednich pieców, te zaś wymagają odpowiedniego paliwa – np. koksu. Inaczej nie osiągnie się odpowiednich temperatur i odpowiednio niskiego nawęglenia. Stąd dziwi ta oliwa. Jeżeli chodzi o baterie z Bagdadu – każda z nich ma moc mniejszą od paluszka AA. Wyobrażasz sobie pałace oświetlane lampami na baterie AA? Żeby to wszystko działało, potrzebne są jakieś prądnice, może o napędzane wodą lub wiatrem, może niewolnikami. Rozumiesz mam nadzieję ,co chcę powiedzieć – nie chodzi o samą obecność tych rozwiązań a o to, że kłócą się z ogólnym zaawansowaniem przedstawionej cywilizacji.
Finklo z tym dawaniem wynalazków to niekoniecznie je im dałem
Bateria z Bagdadu już wówczas istniała.
Odpowiednik żarówki prawdopodobnie też.
http://www.eioba.pl/a/1inv/zarowka-w-starozytnosci
Szybowce na poziomie modeli posiadali:
https://innemedium.pl/wiadomosc/inzynierowie-twierdza-ze-starozytni-egipcjanie-mogli-miec-samoloty
Daniken w jednej ze swoich książek sugerował że kapłani potrafili robić zdjęcia tyle że na metalowych tabliczkach. Ja przerobiłem je na szklane.
Turbina Herona istniała
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bania_Herona
Ja ją jedynie podkręciłem do poziomu sprawnego silnika, nota bene to samo zrobił twórca maszyny parowej w epoce przemysłowej.
Wiedzę z zakresu pneumatyki i hydrauliki wystarczającą do budowy wiatrówki de facto też posiadali. Bo to nie jest bardziej skomplikowane od ołtarza otwierającego drzwi świątyni pod wpływem spalenia ofiary. ;)
Pozostaję sceptyczna wobec reliefu z Dendery, a wobec Danikena jeszcze bardziej.
Babska logika rządzi!
None tu dochodzimy do pewnego paradoksu bo ograniczenia wynalazczości wynikają przede wszystkim z:
Twierdzenia, że taki jest utarty idealny porządek świata i nie ma sensu niczego zmieniać. System kastowy w Indiach idealnie blokował wynalazczość bo członek kasty kowali wiedział, iż przeznaczone jest mu być kowalem i nie ma sensu robić np roweru. I co z tego że dysponował stalą o jakości wystarczającej do stworzenia takiej konstrukcji, znane mu było koło itd. Z tego co pamiętam pod koniec II w. n.e. w Rzymie uważano, iż w zasadzie wynaleziono już wszystko i nic nowego nie powstanie.
Opłacalność zastosowania wynalazku. Wieczna pochodnia ze starożytnych opowieści była wykonalna. Współcześnie wykonano działające modele oparte o żarówkę z Dendery i kilka baterii z Bagdadu. Tak te dzbany z których każdy ma mniejszy woltaż od paluszka AA dają dość prądu by zasilić żarówkę. Dlaczego więc to nie „zaskoczyło”? Coś takiego mogło robić wrażenie w świątyni, natomiast było zbyt drogie by oświetlać domy nawet średnich kupców. Turbinę Herona można było rozwinąć w silnik parowy i de facto dokonano tego na początku XVIII wieku. W starożytnym Egipcie nie miało to sensu ekonomicznego. Co z tego że ropę, którą w opowiadaniu nazwałem olejem ziemnym (nomenklatura z XIX wieku :D) znano w starożytności, i wykorzystywano nawet 3000 lat p.n.e. zarówno militarnie jak i gospodarczo. Gdy ktoś chciał w Egipcie przenieść znaczny ciężar na większe odległości wynajmował ludzi bo po prostu tak było taniej.
Zakładanie, iż coś jest niemożliwe. Bo do wykonania czegoś potrzebna by była wyjątkowo skomplikowana technika/magia/kosmici. Sorki akurat kosmitę im dorzuciłem :D
A bardziej serio. Zakładasz, że za mocno „odjechałem” z wynalazkami i gubią mi się niejako etapy pośrednie. Będę bronił opowiadania stojąc na stanowisku, że nie dość wiernie trzymałem się dostępnej starożytnym technologii. Stal z roku 1711 kiedy zbudowano pierwszą pompę napędzaną turbiną parową nie była specjalnie lepsza od tej ze starożytności. Pierwszy piec na koks powstanie dopiero w 1735 roku. ;)
Tak jest tez z pozostałymi wynalazkami z opowiadania. W mojej ocenie starożytni albo byli o krok od ich odkrycia, albo mieli materiały temu służące.
MPJ, do niedawna Twoja argumentacja była oparta na sensownych przesłankach, ale Daniken jako autorytet naukowy? Sorry, ale to są brednie i nikt rozsądny ich nie traktuje poważnie, więc powoływanie się na nie jest trochę śmieszne. A “żarówka z Dendery” ma tyle wspólnego z żarówką, ile starożytna kserokopiarka z jednego reliefu greckiego i statek kosmiczny Majów ze statkiem kosmicznym.
Natomiast istotnie, hipoteza, że uczeni egipscy zaobserwowali pewne zjawiska związane z elektrycznością i potrafili je wykorzystać dla robienia wrażenia na gawiedzi, podobnie jak obserwacje astronomiczne. Ale to były obserwacje, a nie zrozumienie zjawiska.
http://altronapoleone.home.blog
Finklo sceptycyzm jest chlubą badacza, ale skoro w oparciu o ten relief zrobiono działającą “żarówkę” … to nie skorzystanie z takiej opcji w opowiadaniu fantastycznym o starożytności było by grzechem :D
MPJ, można zrobić żarówkę w kształcie kartusza z imieniem Ramzesa albo snopka zboża, ale czy to czegoś dowodzi?
Babska logika rządzi!
Stal z roku 1711 kiedy zbudowano pierwszą pompę napędzaną turbiną parową nie była specjalnie lepsza od tej ze starożytności.
Jakieś źródła na poparcie tej tezy? Bo o ile wiem jakość stali właśnie wtedy poprawiła się znacząco dzięki nowym metodom wytopu i (później) młotom i walcowniom parowym.
Turbinę Herona można było rozwinąć w silnik parowy i de facto dokonano tego na początku XVIII wieku.
Ale były ważne powody, dla którego nie zrobiono tego wcześniej. Nie tylko kulturowe czy ekonomiczne. Nie znano odpowiedniego paliwa, były problemy z trwałością materiałów, nie potrafiono dostatecznie precyzyjnie obrabiać metalu, by uzyskać szczelne złącza i cylindry.
Co z tego że ropę, którą w opowiadaniu nazwałem olejem ziemnym (nomenklatura z XIX wieku :D) znano w starożytności, i wykorzystywano nawet 3000 lat p.n.e. zarówno militarnie jak i gospodarczo.
Ropę znano, ale nie potrafiono jej destylować, a surowa ropa nie nadaje się na paliwo.
Zakładanie, iż coś jest niemożliwe. Bo do wykonania czegoś potrzebna by była wyjątkowo skomplikowana technika/magia/kosmici. Sorki akurat kosmitę im dorzuciłem :D
Nie potrzeba ani magii, ani tym bardziej kosmitów. Co więcej – ja nie mówię, że cywilizacja Egiptu nie mogła osiągnąć takiego zaawansowania w jakichś hipotetycznych idealnych warunkach. Ja mówię, że jeżeli by tego dokonali, to nie trzymaliby się kurczowo przestarzałych, reliktowych rozwiązań – kultura, która buduje parowce, nie potrzebuje baterii z Bagdadu, bo ma silnik parowy który może napędzać turbinę.
Drakaino masz rację Daniken nie jest autorytetem naukowym i może faktycznie z tą fotografią przesadziłem, ale w opowiadaniu mam kosmitę więc …
Z drugiej strony w domu mam aparat fotograficzny
Chodzi to to na szklane płytki i jestem pewien że byłby jego replikę zrobić rzemieślnik z czasów Kleopatry. Reszta to szklane płytki które Egipcjanie potrafili wykonywać i chemia której musieliby się nauczyć.
Jeszcze prościej byłoby zrobić replikę kompasu. Albo origami z papirusu. Ale to nie znaczy, że starożytni Egipcjanie używali jednego lub drugiego.
Babska logika rządzi!
Finklo ale ją zbudowano w oparciu o materiały i technologie dostępne w starożytnym Egipcie. Na dodatek nie działa jak ta Edisona ale i tak świeci. Można sobie coś takiego zrobić w domu :D
https://www.youtube.com/watch?v=tcncjlKWe4Y&t=293s
None
Stal się poprawiła dzięki piecom na koks wyższa temperatura i mniej zanieczyszczeń czyli po roku 1735. maszyny parowe były już ćwierć wieku wcześniej.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_piec
Co do szczelności pierwszych maszyn parowych to jeszcze w drugiej połowie XVIII wieku Matthew Boulton uważał że cylindry maszyny parowej są dostatecznie dokładne jeśli tolerancja nie przekraczała grubość starego szylinga. tak więc bez przesady w starożytności tyle też dało się uzyskać.
I jeszcze jeśli idzie o wiatrówki to mam kogoś kto nad tego typu bronią pracował
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ktesibios
“Ropę znano, ale nie potrafiono jej destylować, a surowa ropa nie nadaje się na paliwo.”
To zależy jeśli chcesz ją użyć do napędu silnika diesla to i owszem ale jako paliwo do silnika parowego wystarczy. Z tego co pamiętam parowozy na surową ropę ciągnęły składy cystern do rafinerii ze złóż pod Lwowem przed I Wojna Światową.
Możliwe. Ale wciąż skupiasz się na szczegółach, pomijając główny zarzut. Tu nie chodzi o to, co się da, a czego nie. To twój świat, wrzuć do niego i elektrownię atomową, jeśli masz chęć. Ale niech poziom technologii będzie równy. A nie, że trochę jest para-współczesne, trochę z siedemnastego wieku, a trochę z trzeciego przed naszą erą. Bo stąd się biorą zgrzyty.
Melduję, że przeczytałam.
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Ciekawy tekst i nie mniej ciekawa dyskusja pod nim. Też lubię poczytać o starożytnej technice, choć moimi idolami w tej kwestii są raczej Grecy i Rzymianie. Nie powiem, lubię sobie pogdybać, jak bardzo technika skoczyłaby do przodu, gdyby Rzym jednak nie upadł w V wieku.
None długo się zastanawiałem jak odpowiedzieć. Różnica polega chyba na tym, że ty uważasz, iż do powstania np szybowca, potrzeba iluś tam wynalazków pośrednich, typu: żywice, włókno szklane itd. ja często opierając się na doświadczeniach z początków lotnictwa uważam, iż jeśli ktoś miałby odrobinę zacięcia mógłby go sklecić powiedzmy 500 lat przed Chrystusem
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lu_Ban
To samo z balonem. Ty powiesz, iż potrzeba skroplonego gazu, palnika, nylonu itd. Ja zaś zastanawiam się jakim cudem one pojawiły się dopiero w początkach XVIII wieku. Dlaczego nikt wcześniej nie spróbował złapać do lekkiego i gęstego worka dymu nad ogniskiem i nie zauważył iż worek wzleciał do góry.
Jak trochę poszperać to w legendach ze starożytności jest masa bardzo ciekawych rzeczy. Wieczne szklane pochodnie świecące bez ognia, dla mnie to co najmniej idea jakiegoś rodzaju żarówki, a może nawet działający egzemplarz. Ludzie którzy na pegazach wznieśli się w powietrze, dla mnie to sugestia że co najmniej próbowano szczęścia z różnymi rodzajami szybowców. Są lewitujące posągi, czyżby kombinacje z magnesami? Okręty z kołami łopatkowymi napędzane kieratami, to nie legenda ale opisana przez rzymskich historyków próba. itd itp
Pojawiają się nawet opowieśći o bardzo skomplikowanych zegarach naszpikowanych automatycznymi figurka a do naszych czasów przetrwały resztki ustrojstawa typu
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mechanizm_z_Antykithiry
Tak więc mając to wszystko na uwadze, uważam, iż wykreowany przeze mnie świat nie jest przesadnie naszpikowany wynalazkami, ale ma sensowne podstawy i jest spójny.
Co do chemii niezbędnej do fotografii czy pozyskania wodoru, to Egipcjanie mieli w tym zakresie sporą wiedzę. Wystarczy wspomnieć o tym jaki numer balsamiści wycięli Tutenchamonowi.
Widzę, że wciąż nie dogadaliśmy się, co mi w tekście nie leży… Nie wiem, może jestem mało komunikatywny. W każdym razie nie chodzi mi (a przynajmniej nie tylko) o to, czy w starożytności można było coś zbudować, czy nie – to jest fikcja, tu wszystko można. Chodzi o to, że wynalazki wpływają na siebie nawzajem. Chodzi o to, że skoro są tacy zaawansowani, to czemu wciąż używają przestarzałych baterii z Bagdadu, zamiast budować elektrownie, które są na ten moment w ich zasięgu. I tak dalej. Ale jak już pisałem – to nie jest problem, który burzy twój świat, a jedynie lekko nim trzęsie.
Veni, vidi, legi.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Wielki plus za Egipt, ale minus za trochę naciągane kwestie religijne. Piszesz o okresie hellenistycznym w Egipcie, a używasz bardzo dużo przekonań religijnych z wcześniejszych okresów oraz najprawdopodobniej związanych mocniej z Górnym Egiptem (jeśli zostajemy przy okresie hellenistycznym) niż Dolnym. A że piszesz o porcie etc., domyślam się, że jesteśmy w Aleksandrii, więc tym bardziej powinien być bardzo znaczący kult Serapisa – synkretycznego bóstwa, które “ułatwiło” legitymizację władzy w Egipcie Ptolemeuszom (w końcu nie pochodzili z rejonu, a i tak tym państwem o wiele częściej rządziły inne grupy etniczne niż sami Egipcjanie… chociaż nie wiem tak naprawdę kim są etniczni Egipcjanie… i tak wpadamy w czarną dziurę zagadkowości jednego z najstarszych państw świata… dobra, wyłażę i przepraszam za nadmiar kropek) – bo Egipcjanie kochają swoich bogów. Więc tego elementu bardzo mi brakowało, bo to dałoby fajny konflikt właśnie z Twoimi odniesieniami do starszych wierzeń.
Podsumowując “miękkie” elementy – nie czułam klimatu duchowego tamtego okresu, bo jednak w żaden sposób nie kasowałeś przeszłości regionu, dodałeś tylko fajne wynalazki. A tych się nie czepiam, bo wzięłam ich funkcjonowanie za ciekawy sztafaż. Jedynie mi brakuje szerszego kontekstu społecznego i religijnego.
“A że piszesz o porcie etc., domyślam się, że jesteśmy w Aleksandrii,…”
Deirdriu muszę sprostować, Kleopatria z mojego opowiadania w założeniu leżała mniej więcej na miejscu obecnego Port Said. W jednej z pierwszych scen opowiadania użyłem sformułowania “Słonce skryło się za horyzontem i ciemności błyskawicznie spowiły ziemię. Od strony wielkiego kanału łączącego Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym nadpływał jasny punkt.”
Z tego co pamiętam jeden z faraonów przekopał pierwowzór kanału sueskiego, a któryś z przodków Kleopatry nawet go odnowił. Oryginalna Kleopatra zaś ponoć bardzo interesowała się kulturą Egiptu i jego przeszłością, jako pierwsza w rodzinie nauczyła się nawet miejscowego języka. Może to za duży skrót myślowy, ale założyłem, iż skoro wieczną młodość i garść wynalazków pozwalających jej obronić się przed Rzymem dał jej kapłan jednego ze starych bogów Egiptu – Seta toteż w jej mieście czczeni będę przede wszystkim miejscowi bogowie.
Przeczytałem.
https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/
Przeczytałem.
Przeczytałam i w sumie jestem zadowolona z lektury, jednocześnie zgadzam się jednak z uwagami np. None’a – że całe zamieszanie z Setnachem można by wyciąć, bo nic nie wnosi albo że postacie poboczne są napisane bez pomysłu, a dialogi pomiędzy nimi sztuczne (najgorzej wypada tu rozmowa strażników pod palmą, choć Kleo wyskakująca z mleka też nie jest zbyt przekonująca). Nie zagłębiam się w wynalazki, prawdopodobieństwo historyczne i inne takie, bo ani nie znam epoki wystarczająco, ani nie to mnie interesuje w sumie w literaturze – jeśli autor sprzeda mi coś dość przekonująco, to to kupię i tyle.
Podsumowując, ogólnie podoba mi się pomysł na realia, klimat i relacja Meritites-Knofer. Otoczka warta by była przemyślenia i dopracowania, jednak klik do Biblioteki się należy. Czytało mi się całkiem przyjemnie – że czytałam na telefonie w poczekalni, nie miałam szansy zrobić łapanki. Tak naprawdę tym, co mi jednak doskwierało, była przede wszystkim interpunkcja, nad którą zdecydowanie musisz popracować, poza tym wyłapałam tylko jakieś tam lekkie potknięcia, nic wielkiego.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Dziekuję za uwagi i opinię
:)
Fakt, że starożytni Egipcjanie mieli różne wynalazki, tylko ich nie wykorzystywali, jest dość znany. I dobrze, że ktoś się porwał na tę tematykę, szkoda tylko, że zabrakło zgrabnie poprowadzonej fabuły. Nie wiedziałem, do czego tekst zmierza. Gdzieniegdzie pojawiały się dziwne przeskoki czasowe.
Wykonanie też nie najlepsze.
Warto było jednak czekać na zakończenie, bo to jeden z najmocniejszych punktów. Ciekawe, ciekawe. Na plus też to, że tekst dobrze wpisał się w założenia konkursu.
A jeśli jeszcze miałbym na coś pomarudzić, to zabrakło mi trochę głębi. Wydaje mi się, że był tu na nią potencjał.
https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/
Starożytny Egipt to dosyć ciekawy pomysł. Dodatkowo uzupełniłeś interesującymi elementami. Są też pomysły Danikena (ach ten reptiliański Set), ale w mniejszym stężeniu. Podoba mi się ogólny klimat właśnie takiego quasi sf ukrytego pod płaszczykiem historycznego fantasy.
Fabuła nawet ciekawa – podoba mi się końcowa myśl z "kradzieżą Egiptu". Choć trochę nie zrozumiałem planu Knofera – rozumiem, że chce zamienić jedną władczynią na inną. Zapewne w imię "dobra i sprawiedliwości" - czy może jednak czają się za tym jakieś bardziej przyziemne pragnienia?
I tu docieram do największej bolączki – bohaterów. Są dla mnie nijacy. Knofer pcha całą fabułę do przodu, jest wszechwiedzący i nieomylny. A Meritites, choć ma umiejętności, jest tu mocno bezwolna. Idzie, gdzie on każe i właściwie nie podejmuje żadnych decyzji. Trochę więc widzę ich jako narzędzia fabularne. Byliby dobrzy na tło, ale w rolach pierwszoplanowych brakuje im cech, dzięki którym uznałbym ich za żywe jednostki.
Wykonanie chrobocze od czasu do czasu, ale nie przeszkadza.
Podsumowując: są tu ciekawe pomysły, ogólna fabuła nawet niezła, bohaterowie niestety tylko przyzwoici. Ale i tak wyszedł niezły koncert fajerwerków.
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
Musze odrobinkę zaprotestować. Knofer nie jest wszechwiedzący, to raczej człowiek, który stara się wykorzystać zaistniałą sytuację. Może nie udało mi się tego dostatecznie ukazać, ale zanim przypadkiem nie znalazł sobowtóra Kleopatry nie planował podmiany. Meritites to złodziejka, szukająca okazji do czegoś co byśmy nazwali awansem społecznym. Fascynują ją przedmioty, które posiada arystokracja i kapłani, a plebs uważa za magiczne. Niemal do końca nie zna celu działań Knofera, ale stara się ze związku z nim wycisnąć maksimum dla siebie na zasadzie, wiedza za współpracę.
Plan Knofera, to po pierwsze pozbycie się wrogów. Setnach i Kleopatra co prawda z różnych powodów, ale jednak chcą go zabić. Podmiana królowej pozwoli mu też mieć dyskretny wpływ na władzę. Czy w imię dobra i sprawiedliwość? To osądzi historia ;)
Całe opowiadanie wydało mi się takie „young adultowe” ze wszystkimi grzechami konwencji – prostotą, naiwnością, brakiem głębszej psychologii, sztampowością postaci i szkolnymi dialogami. Zwróć uwagę na te ostatnie – masz długie wymiany zdań, pozbawione didaskaliów – nie wykorzystujesz możliwości budowy sceny, tylko piszesz słuchowisko (choć i w tym wypadku brakuje informacji o sposobie mówienia). Pomysł na rozwój technologii (z wykorzystaniem tak pasującej do Egiptu interwencji pozaziemskiej), jak i sposób jej wplecenia w tło opowieści – w porządku. Na plus – końcowy akapit, z kradzieżą całego kraju ;)
Dziękuję za udział w konkursie.
Całkiem fajne opowiadanie. Fabuła może nie porywająca, ale czytało mi się całkiem spokojnie. Lepiej by poszło, gdyby wykonanie było lepsze, ale i tak muszę przyznać, że robisz postępy i nawet z interpunkcją, wciąż jeszcze kulejącą, jednak jest coraz lepiej.
Pomysł miałeś całkiem ciekawy, intryga niezła, chociaż odniosłam wrażenie, że odrobinę przeładowałeś całość wynalazkami. Z postaciami wyszło różnie, ale czołowe wykreowane dobrze.
Przyznaję, że na pewnym etapie Twój tekst był w mojej pierwszej dziesiątce, z której został później wyparty – ale było blisko. Popracuj więcej nad technikaliami i będzie tylko coraz lepiej.
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Dziękuję za opinie :)
Sympatyczne, ale popracuj nad interpunkcją.
Przynoszę radość :)
Przecinki to moje przekleństwo
:(
Na początek powstawiaj przy wołaczach ;)
Przynoszę radość :)