„Zapraszamy, na festiwal parafialny. Stragany, odpusty, zabawy, konkursy z nagrodami, a wieczorem główna atrakcja, pokaz fajerwerków”. Brzmiała dumnie ulotka, jeden z wielu, rozwieszonych w okolicy. Kilkunastoletni chłopak popatrzył na oddalone o kilka kroków platformę, na której krzątał się mężczyzna i ruszył w jej stronę.
– Kuba, Kuba! No gdzie go wywiało? – Zrozpaczony mężczyzna załamywał ręce, niewiedza, za co się zabrać. – Nie po to zatrudniłem pomocnika, żeby teraz robić wszystko samemu!
– Tato, tato! – Młody chłopak ostrożnie wspinał się po metalowych schodkach.
– Jasiu, co ty tutaj robisz? Wiesz, że nie powinieneś tu wchodzić? – powiedział mężczyzna, ze strachem w głosie.
– No wiem, ale widziałem Kubę, a słyszałem, że ty go szukasz.
– Tak? A gdzie?
– Szedł w stronę straganów, kazał ci powiedzieć, że idzie na foczki, cokolwiek to znaczy. – Zdziwiony chłopak wskazał, oddalone o kilkadziesiąt metrów stragany, wokół których spacerowali ludzie.
– Tak, to ja sobie z nim jeszcze pogadam. – Mężczyzna pogroził gniewnie we wskazanym kierunku.– Powinniśmy sprawdzać przewody przed pokazem fajerwerków, a on sobie w kulki leci. A co to? Pogryziony kabel, a tu kolejny? – Zakłopotany mężczyzna podrapał się po głowie. – Synu podaj mi szkota.
– Tato ja tu nie widzę żadnego pana w spódnicy, żeby ci pomógł, ale za to, widzę ogromnego szczura, który stara się ukraść fajerwerki.
– Po pierwsze nie chodziło mi o takiego szkoda, a po drugie gdzie jest ten wredny gryzoń?! – Czerwony ze złości mężczyzna, rozglądał się po okolicy.
– A tu. – Chłopak wskazał zwierzę, a to w popłochu czmychnęło w szczelinę.
– Eee tam, jeszcze nie widziałeś ogromnego szczura. Jak byłem z wizytą u teściowej, tam to dopiero były kilko metrowe okazy, musiała mieć na nie jakieś dobry wpływ, bo same by tak nie urosły…
Nagle jak na zawołanie, cała platforma z fajerwerkami, zaczęła się ruszać i jakby podnosić.
– Synu, robimy to, co każdy prawdziwy mężczyzna, powinien zrobić w takiej sytuacji!
– Rozłożyć bezradnie ręce, żeby mieć wymówkę, by sięgnąć po piwo. A jak się skończy, zacząć wołać pomocy, kobiecym głosem? – Dumnie i pewnie odpowiedział chłopak.
– Tak, nie! Noo, może za chwilę, ale najpierw uciekamy. – Zakłopotał się mężczyzna.
Chwile później, ogromne zwierzę, niosące na plecach platformę z fajerwerkami, odchodziło w stronę zachodzącego słońca.
– Tato, tato! Co robimy?
– W tej chwili jest tylko jedno rozwiązanie, czas na super tatę.
Mężczyzna ubrany w niepasujące do siebie, kolorowe ubrania, z dumnie powiewającą peleryną, przy akompaniamencie orkiestry dętej przez dmuchanej, wypiął pierś i oznajmił:
– Do super pojazdu, wierny druhu.
– Jej! – Ubrany już, w równie fikuśny kostium chłopak, ruszył za ojcem.
– Tato, ale wiesz, że powinieneś powiedzieć: „Ruszamy do Wrum brum bruma”
– Rozmawialiśmy na ten temat synu, nie mogę skrzywdzić naszego super monster trucka, nadając mu imię Wrum brum brum.
– Dlaczego nie?
– Bo nie i to jest koniec dyskusji, prawdziwy mężczyzna by to zrozumiał, a teraz wsiadaj i zapnij pas. – Szepcząc już to siebie. – Biedna Betsi
Po chwili, gdy odnaleźli wspomniany pojazd.
– Młodszy pomocnik na miejscu, zwarty i gotowy do rozwałki. – Pierwszy odezwał się chłopak, gdy zapiął pas.
– Dowódca i kierowca na stanowisku, zaraz gotowy do rozwałki? Kto cię nauczył takiego słownictwa? – Zakłopotał się mężczyzna.
– Kuba.
– Ja sobie z nim pogadam. – ponownie groźnie pomachał w stronę straganów. – Ale teraz gonimy olbrzymiego szczura. Jakie są odczyty?
– Chwila, kssszzy, danych.
– Jakie odczyty?
– Mój, super, hiper bombastyczny, najnowszej generacji, niezastąpione liczydło, twierdzi, że w normalnym trybie nie dogonimy szczura.
– Nie?! – Zdziwił się mężczyzna, omijając jednocześnie pozostawiane na drodze pojazdy.
– Nie mamy wyboru super tato.
– Nie powiem tego na głos.
Kssszzy.
– Co się dzieje? – odezwał się zakłopotany mężczyzna, słysząc dziwne dźwięki.
– Wszystko w porządku. Czekam na sygnał. Szczur ucieka.
– W takim razie nie mam wyboru.
– Tak?
– Włącz program.
– Jaki?
– Przyśpieszenie.
– Mama nie nauczyła cię mówić pełnym zdaniem? – Odezwał się chłopak, próbując przedrzeźniać ojca.
– Młodszy pomocniku, proszę włączyć program turbodoładowania „Różowy jednorożec”.
Dzieciak z zadowoleniem, wyciągną ze schowka zabawkowy keyboard, wygrywając na nim, znaną sobie tylko melodie. Z każdym dźwiękiem, rosło, do tej pory niewidoczne pole siłowe, które po chwili, było na tyle duże, by otoczyło pojazd, a po kolejnych kilku nutkach, przyjęło kształt, wspomnianego galopującego zwierzęcia. I pognali jak szaleni.
– Przygotować urządzenie przechwytujące!
– Wielki harpun, do przechwytywania niecodziennie dużych obiektów, gotowy do odpalenia, na sygnał. – Zakomunikował chłopak, odbezpieczając, jeden z czerwonych przycisków na konsoli sterującej.
Gdy już mieli dorwać zwierzę, głośny i niespodziewany dźwięk, wybudził mężczyznę ze snu.
Kkksssszzzyyy.
Wydawała go, stojąca na nocnym stoliku, elektroniczna niania.
– Jasiu, tata już idzie! – Wystraszony mężczyzna poderwał się gwałtownie z łóżka.
W pokoju obok, przy zapalonej lampce, kilkunastoletni chłopak, wyraźnie niezadowolony, siłował się z kratką ochronną łóżka.
Mężczyzna spokojnie podszedł i usiadł obok dziecka, które nie zaprzestało swoich wysiłków.
– Spokojnie tata tu jest, nic złego ci nie grozi.
Na dźwięk głosu, głowa chłopca przechyliła się najpierw w jedną stronę, potem w drugą, nieobecny wzrok wędrował w poszukiwaniu czegoś.
– Czyżby Pan Różowy Jednorożec spadł na ziemię? Już w porządku, oto on. – Podał dziecku zabawkę, lecz gdy tylko próbował się do niego przytulić, to zareagowało piskiem.
– Dobrze, przepraszam, tatuś cię bardzo, bardzo mocno kocha, bez względu na wszystko…