- Opowiadanie: BearClaw - Droga do szczęścia

Droga do szczęścia

Opowiadanie do konkursu UFO.  Życzę miłej lektury i dobrej zabawy, którą mam nadzieję, Wam tym tekstem dostarczę.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Droga do szczęścia

Prolog

Było ciepłe lato roku 1999. W telewizji często powracał temat końca świata i różnych wizji apokaliptycznych, w które nikt tak naprawdę nie wierzył. Szczególnie mały Tomek Sawiński, który uwielbiał podziwiać nocne niebo i wszystkie widoczne gwiazdy na nim. Fascynowało go to. Chociaż już wyrósł z „Kaczorów Donaldów” i wszelkich tajemnic, które rozwiązywała jako detektyw Myszka Miki, to jednak w jego głowie wciąż żyły różne historie i fantastyczne wydarzenia. Wierzył bardzo mocno w podróże gwiezdne, czasoprzestrzenne i we wspaniałych bohaterów, którzy mogą podróżować między światami. Jego głowę przepełniały wyobrażenia na temat istot, które gdzieś tam w dalekich galaktykach mogą żyć. Zastanawiał się, czy były groźne, twórcze, czy potrafiły odczuwać jak ludzie, jak wspaniałe technologie posiadali, które umożliwiały im dalekie podróże. Przeszło mu przez myśl, że może obcy byli niczym ten straszny potwór z „Obcego”, którego przypadkiem obejrzał, kiedy rodzice poszli na nocną imprezę.

Tomek studiował mapę nieba i wiedział, że niedługo zacznie się specjalny pokaz. Był okres, kiedy w konstelacji Perseusza, można było wypatrzyć roje meteorytów, zwanych Perseidami. Chłopak był tak zajęty patrzeniem w gwiazdy, że nie zauważył tajemniczego obiektu za jego plecami. Dziwny twór był niczym gęsta, ogromna, czarna mgła.

Nagle jeden z meteorytów przeleciał tuż nad głową Tomka, który odwrócił się, aby do końca podziwiać lot ciała niebieskiego. Wtedy zorientował się, że coś jest nie tak.

– Co do… – Zaczął niepewnie, jednak nie zdążył skończyć myśli.

Na krótką chwilę polanę, na której znajdował się chłopak i tajemniczy obiekt, rozjaśniło niesamowicie mocne światło. Błysk trwał kilka uderzeń serca, po czym nastała ciemność. Tylko świerszcze samotnie grały swój koncert, nie przejmując się tym, że po chłopcu jak i tajemniczym obiekcie nie pozostał żaden ślad.

 

20 lat później

Poranne bieganie wokół parku, było codzienną aktywnością Tomka. Dbał o dobrą formę, chociaż nie lubił siłowni czy innych tego typu miejsc. Najlepiej czuł się, kiedy sam decydował o trasie i wysiłku jaki chciał poświęcić. Po półgodzinnym biegu zaczął odczuwać pierwsze objawy zmęczenia. Stwierdził, że może zrobić sobie chwilę przerwy, złapać oddech i napić się wody. Zwolnił do marszu, starając się uspokoić bicie serca. Dzień był piękny, słońce zdążyło już wzejść nad horyzont. Tomek przemaszerował jeszcze kawałek, kiedy nagle tuż obok niego rozległo się czyjeś:

– Hej! Proszę pana!

Tomek rozejrzał się w poszukiwaniu głosu, który najwyraźniej był skierowany do niego. W bocznej alejce, ujrzał starszego mężczyznę, który uważnie mu się przypatrywał. Nieznajomy zaczął mu energicznie machać. Tomek skierował się w jego stronę.

– Coś się stało? – zwrócił się do nieznajomego.

– Mogę ci pomóc – odparł tamten.

– Słucham? W czym niby?! – zdziwił się Tomek.

– Ja WIEM. Mogę ci pomóc. – Drążył dalej temat nieznajomy.

– Człowieku, o czym ty do mnie mówisz?

– Przecież WIESZ. Od NICH nie ma ucieczki, ale ja mogę ci pomóc. – Oczy nieznajomego zrobiły się czarne. Całe tęczówki zniknęły.

– Przepraszam, ale nie mam czasu, zajęty jestem! – krzyknął Tomek i ruszył biegiem przed siebie.

Serce mu biło jak szalone. Czuł, że musi uciec od tego człowieka. Jak najdalej.

– Ale chwileczkę, moment! – Usłyszał za swoimi plecami, jednak nie zatrzymał się i biegł dalej.

Czarne oczy, niczym noc w trakcie nowiu, odprowadziły go do momentu, aż zniknął za zakrętem.

 

***

 

Po przygodzie w parku, Tomek wziął szybki prysznic. Musiał zmyć pot i dać ukojenie splątanym myślom. Gorące strużki wody rozluźniały i relaksowały. Sawiński zakręcił wodę i wyszedł spod natrysku. Odetchnął głęboko, ubrał się do roboty i opuścił mieszkanie. Zdążył to wszystko zrobić, zanim jego żona i dzieci się obudziły. Przed pracą musiał jeszcze tylko zaopatrzyć się w jakieś śniadanie. Energicznym krokiem skierował się do małego sklepiku spożywczego.

Młoda sprzedawczyni, wydając towar posłała zalotny uśmiech swojemu klientowi. Tomek był wysokim, przystojnym blondynem o jasnoniebieskich oczach. Jego nieskazitelny ubiór, na który składał się wysokiej klasy garnitur, potęgował atrakcyjność. Zauważył oczywiście, że jej się spodobał, jednak tylko nieznacznie odwzajemnił uśmiech. Podziękował za obsługę, spakował bułki, wędliny, masło i krem czekoladowy do torby i wyszedł ze sklepu. Dziewczyna westchnęła w duchu. Już dawno temu postanowiła, że będzie próbowała do skutku zainteresować go swoją osobą.

Tomasz Sawiński podszedł do swojego auta. Nowy mercedes AMG klasy E prezentował się wyśmienicie. Wielu mężczyzn, którzy akurat przechodzili obok, posyłało mu zazdrosne, pełne podziwu dla samochodu, spojrzenia. Niejednemu marzyła się taka fura. Tomek jednak tylko cicho westchnął. Nie było to dla niego nic specjalnego. Już dawno stracił radość z odczuwania z takich rzeczy. Nie licząc dziwnej sytuacji w parku, jego dzień zapowiadał się po raz kolejny, jak każdy inny. Szary i nudny.

Pół godziny później, Tomek przekroczył próg biura. Jego głowę zaprzątały myśli o dziwnym porannym spotkaniu. Skierował się do swojego biurka. Swojej koleżance, która zajmowała stanowisko obok niego, kiwnął tylko głową na przywitanie, nie mówiąc nawet słowa.

Aneta uśmiechnęła się czarująco. Większość facetów, widząc ten uśmiech, zareagowałby zdecydowanie szybszym biciem serca i chęcią zagadania do dziewczyny. Była ona bowiem wyjątkowo atrakcyjną brunetką. Niska, około metra sześćdziesiąt, zgrabna z wydatnym biustem, dużymi, niebieskimi oczyma, przyciągała wiele męskich spojrzeń. Tomek jednak nie zwrócił na to uwagi. Pracował z nią od wielu lat i przywykł do jej osoby. Pomimo tego, kobietę ukłuła jego obojętność.

– Hej! – krzyknęła do niego, pozornie przeglądając stos papierów. Tak naprawdę jednak, uważnie obserwując jego reakcję.

Mężczyzna oderwał na chwilę wzrok od komputera.

– O co chodzi? Coś się stało?

– Może byś się tak ze mną normalnie przywitał, co?

– Ach… Tak, przepraszam. No cześć – odpowiedział, wracając do ekranu monitora.

– Wiesz co, chyba się powinnam obrazić! – odparła z udawaną złością dziewczyna.

– Co?! Co się stało? Za co? – Kompletnie nie rozumiejąc kobiety, zdziwił się Tomek.

– No wiesz co! Właściwie to już nieważne, zapomnij!

– Nie no serio, coś nie tak zrobiłem? Przepraszam Anetka, ale miałem dzisiaj dziwny poranek i nie do końca ogarniam. Coś może miałem Ci przygotować, a zapomniałem?

W pierwszej sekundzie Aneta nie odpowiedziała, myśląc, że tak faktycznie, mógłby coś przygotować. A to coś, oznaczało pyszną romantyczną kolację, z dobrym francuskim winem i ostrym seksem po. Oczywiście nie wypowiedziała tego na głos, tylko zrobiła znużoną minę. Ciężko westchnęła i popatrzyła przeciągle na Tomka. Ten jednak nie wyczuł o co chodzi kobiecie i dalej przyglądał jej się ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy przypadkiem nie pominął jakiegoś ważnego raportu, który miała sprawdzić i przeredagować. Nic mu jednak nie przyszło do głowy, więc moment niezręcznej ciszy przeciągał się coraz bardziej. W końcu jednak, dziewczyna nie wytrzymała i powiedziała.

– Nie, nie. Wiesz, już naprawdę nieważne, zapomnij. Powiedz lepiej, czemu taki dziwny poranek miałeś?

Przez chwilę mężczyzna nic nie mówił, jednak w końcu spojrzał prosto w oczy rozmówczyni.

– Naprawdę chcesz wiedzieć?

– No jasne. Po co inaczej bym pytała?

– Hmmm, no dobra, chociaż to trochę głupie.

– Oj tam. No mów, co ci się przytrafiło?

– Biegałem jak co rano w parku i zaczepił mnie jakiś nieznajomy.

– Mhm. I co było dalej? Przecież takie rzeczy zdarzają się na okrągło. Co chciał?

– Właśnie nie wiem. Chyba pogadać.

– Jak to nie wiesz? To jakiś żebrak był? Może kasę na tanie wino potrzebował.

– No właśnie nie. Żaden żebrak. Za dobrze ubrany był. Zdecydowanie nie wyglądał na jakiegoś pijaczynę. W dodatku te jego oczy…

– Taaak? Co było nie tak z jego oczami?

Tomek zbierał przez dłuższą chwilę myśli, jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie mógł przecież powiedzieć, że wcześniej doświadczył podobnego wrażenia i uczucia jak był małym, wpatrzonym w gwiazdy chłopcem. Już tydzień zaginięcia i amnezji było wtedy wystarczająco dziwnym zdarzeniem.

– Czułem się tak, jakby mnie prześwietlał na wylot. Zupełnie, jakby mógł czytać ze mnie, niczym otwartą książkę.

– A co chciał?

– Porozmawiać.

– I co zrobiłeś?

– Jak to co? Pobiegłem dalej! Gdybyś tylko widziała te jego czarne jak smoła oczy!

– Oj Tomek… Chyba przepracowanie ci wychodzi bokiem. Zdecydowanie powinieneś wziąć parę dni wolnego i się zrelaksować w jakimś miłym towarzystwie.

– Hmm… No może, może – odparł Tomek nie przekonany argumentami koleżanki.

– Mówię ci. Tydzień nad wodą, w jakimś domku wypoczynkowym.

– Coś ty, odpada. Anetka, ja mam żonę i dzieci. Jaki wypoczynek? – odpowiedział zrezygnowany Skawiński.

– No ale, kto mówił, że od razu masz brać żonę i dzieci? – Uśmiechnęła się figlarnie dziewczyna, zakładając jedną zgrabną nogę na drugą i ukazując kawałek czerwonej, koronkowej bielizny.

Mężczyzna przełknął ślinę. Wiedział, że Aneta z nim flirtuje. Pomimo tego, że było to kuszące zachowanie z jej strony, machnął zrezygnowany ręką.

– Przestań. Może kiedyś. Teraz nie będę ryzykował, że żona mi nóż w plecy za takie wybryki wbije.

– Przecież nie musi się dowiedzieć. Ot wyjazd służbowy.

– Nie kuś. Może innym razem. Bierzemy się do pracy.

– Jak chcesz! Pamiętaj, że propozycja nie będzie wieczne aktualna! – prychnęła zirytowana dziewczyna i odwróciła się do monitora.

Tomek tylko głośno sapnął, po czym sam odwrócił się i zajął swoją pracą. W głowie jednak nie dziewczyna, wyjazdy czy inne przyjemności mu były. W pamięci ciągle miał niepokojący wzrok nieznajomego i jego tajemnicze słowa.

„MOGĘ CI POMÓC”.

 

***

 

W sobotę wieczorem Tomek z Marzeną wybrali się do swoich znajomych, którzy właśnie wprowadzili się do nowego mieszkania. Remont przeciągał się im niemiłosiernie, jednak w końcu udało się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Z tej okazji Kaśka z Michałem postanowili wyprawić huczną imprezę.

W drodze do nich Tomek złośliwie powiedział, że sąsiedzi, którzy składali się głównie z emerytów, z pewnością polubią ich za to.

– Oj nie bądź uszczypliwy – powiedziała Marzena.

– Nie jestem. Po prostu stwierdzam fakt. Po czterech miesiącach kucia, wiercenia, hałasowania, przychodzi spokojny weekend. Wszystkim się wydaje, że w końcu odpoczną, a tu masz! Muza na maksa i doborowe towarzystwo na klatce schodowej.

– Zaraz, zaraz. Co chcesz przez to powiedzieć? Według ciebie jesteśmy jakimiś rozwydrzonymi dzieciakami? – spytała Marzena, podejrzliwie patrząc na Tomka.

– Och nie, nie to miałem na myśli. Czy Ty od razu wszystko musisz w ten sposób interpretować?

– Jak to w ten sposób?! Co ci znowu nie pasuje?! – warknęła kobieta.

Tomek tylko przewrócił oczyma, objął mocno swoją małżonkę i zanim zdążyła zaprotestować w udawanym oburzeniu, namiętnie ją pocałował.

Kiedy skończył, wyszeptał jej tylko do ucha:

– W tobie kochanie moje, wszystko mi pasuje. I już nie marudzę, nie denerwuj się. Zbierajmy się, bo Wiśniowieccy i Matuszkowie pewnie już są.

– Wrócimy jeszcze do tej rozmowy! – Pogroziła palcem Marzena.

– Ależ oczywiście, że tak, w domu. Kiedy nie będziesz miała tylu ciuchów na sobie – powiedział śmiało jej mąż.

– Ty już nie bądź taki pewny siebie! Po za tym dzieci obudzimy.

– Dzieci, moja droga, to są u rodziców i wcale nie będziemy ich dziś odbierać. – Zabłysnął szelmowskim uśmiechem Sowiński.

– Nie bądź taki pewny siebie! – odparła jego żona. Tak naprawdę jednak, nie mogła się już doczekać, kiedy będą sami u siebie w mieszkaniu.

Dwie godziny później Tomek z Michałem stali na balkonie trzymając w dłoniach szklanki z drinkami oraz kubańskie cygara. Sawiński pomału się zaciągnął i leniwie wypuścił dym z ust. Przez chwilę patrzył, jak rozwiewa go letni, nocny wiaterek. Odetchnął głęboko i spojrzał w górę. Prosto w gwiazdy.

– Myślisz, że coś tam jest? – zagadnął Michał popijając drinka.

Tomek przez dłuższą chwilę milczał, pogrążony w zadumie. W końcu z jego ust padło:

– Na pewno.

– Serio? Skąd masz taką pewność? To przecież tylko nocne niebo. Jakieś dalekie odległe punkciki. A życie toczy się tu i teraz.

– Te punkciki, jak sam powiedziałeś, to biliony różnych gwiazd i światów. Być może znacznie bardziej rozwiniętych od naszego. Jestem przekonany, że tam daleko, z całą pewnością jest życie.

– Może… Ale wiesz, oby jednak nie było.

– Czemu?

– Po pierwsze, lubię czuć się wyjątkowo, a świadomość innych żywych rozumnych organizmów we Wszechświecie trochę to psuje.

– Bardzo narcystyczne podejście. A po drugie? – spytał z uśmiechem Tomek.

– Po drugie przyjacielu, mogłoby się okazać, że pomimo tego, iż wcale nie jesteśmy najłagodniejszą rasą, to tamci, mogliby być strasznymi skurwysynami, którzy są znacznie gorsi od najgorszych z nas.

– Hmm… Faktycznie coś w tym jest – przyznał po chwili Sawiński.

– No, jest jest. Już wystarczy mi seans z Obcym i Predatorem. Nie chciałbym takich osobników spotkać na swojej drodze.

– Oj, daj spokój. Jakby się taki wczesny Obcy, do twojej ślicznej mordy przykleił, to z pewnością po paru sekundach by zdechł!

– Skąd takie przypuszczenie?!

Tomek popatrzył z wrednym uśmiechem najpierw na drinka, później na cygaro kumpla. Po chwili powiedział:

– Bo ci z gębusi jedzie popielniczką na kilometr!

– Ha ha ha, no paradne. Chociaż może faktycznie coś w tym jest! Twoje zdrowie! – Michał wychylił drinka do dna.

– I twoje przyjacielu! – Tomek poszedł w jego ślady. Kiedy osuszył szklankę do ostatniej kropli dodał:

– Wracajmy do reszty, bo pewnie strasznie się nudzą bez nas.

– Co racja, to racja. Chodźmy.

Obaj panowie weszli do środka. Kiedy tylko drzwi balkonowe się zamknęły, jedna, samotna gwiazdka na niebie, zaświeciła znacznie większym blaskiem niż do tej pory. Uważny obserwator, mógłby zauważyć, że nagle jej blask zaczął się powiększać i pomału zbliżać do Ziemi.

 

***

 

Od znajomych wyszli dobrze po północy. Oboje byli w dobrych humorach, w końcu nie jednego drinka tego wieczoru wypili. Marzena tuliła się do piersi Tomka a ten dzielnie prowadził ich do postoju taksówek. Mijali właśnie trzecie wejście do obskurnej kamienicy, kiedy nagle z boku doszło do ich uszu:

– Hej, wy tam!

Tomek kątem oka uchwycił trzy barczyste, wysokie sylwetki, wyłaniające się z mroku. Popchnął delikatnie, aczkolwiek stanowczo Marzenę, żeby wysunęła się do przodu i przyspieszyła kroku.

– Co jest kurwa! Ignorujecie nas? – Kolejny zachrypnięty, męski głos rozległ się za ich plecami.

Sawiński nie namyślał się długo. Wyszeptał tylko do ucha żony:

– Leć! Jeśli nie dojdę do ciebie w ciągu pięciu minut, wezwij policję,

– Ale… – Spłoszona kobieta spróbowała oporu, jednak mężczyzna dodał stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem:

– No już! Dam sobie radę. Idź!

Marzena zaczęła biec przed siebie, ile miała sił w nogach. Jej mąż obrócił się na pięcie, stając na przeciwko trzech oprychów. Agresorzy dopadli do niego w mgnieniu oka, jednak Tomek tak się ustawił, że uniemożliwił im pościg za swoją żoną.

– Bohaterek, kurwa się znalazł! I co, myślisz, że tę twoją kurwę nie dogonimy? – wychrypiał jeden z nich.

– Chcieliśmy tylko wasze portfele, ale teraz ci wpierdolimy, a lalunię jak dopadniemy, to porządnie zerżniemy! – zawtórował koledze jego kompan.

– Nie chcecie tego panowie. Lepiej odejdźcie póki jeszcze możecie – spokojnie odparł Tomek.

– Coś ty chuju powiedział do nas?! – warknął pierwszy.

– Ożeż ty, ale ja ci zaraz kutasie przypierdolę! – krzyknął drugi bandzior.

Trzeci już nie mówił. Rzucił się po prostu na Sawińskiego. W ślad za nim podążyli jego kumple.

Oczy Tomka pociemniały. Źrenice stały się czarne i zaczęły przypominać dwa, duże spodki. Przypominały mroczne studnie bez dna. Każdy kto by teraz spojrzał Sawińskiemu w oczy, zobaczyłby bezkres otchłani, która mogła pochłonąć w całości.

Pierwszy z napastników zamachnął się, aby uderzyć swoją ofiarę w głowę. Nieoczekiwanie jednak, przy wyprowadzaniu ciosu na tor kolizyjny z nosem Tomka, jego ręka skręciła się pod nienaturalnym kątem. Głośne trzaśnięcie w łokciu i jęk bólu, uprzedził moment, w którym napastnik upadł na ziemię, tarzając się z powodu zaskoczenia i cierpienia. Jego kompan, który był tuż za nim, potknął się na prostej drodze i zarył twarzą w chodnik, zostawiając krwawy, długi ślad rozkwaszonego nosa. Oczy uciekły mu z bólu w głąb czaszki.

Trzeci ze zbirów, będąc już przy Sawińskim, spróbował go kopnąć w korpus. Przy tym ataku, mając już jedną nogę w górze, rozległ się głośny trzask pękającego kolana drugiej. Zanim but dosięgnął Tomka, mężczyzna leżał obok druhów, wyjąc, wrzeszcząc i rozpaczając.

– Aaaaaaaagggg…

– Kuuuuuurwaaa!! Aaaaggh…

Sawiński odetchnął głęboko, pomału wypuszczając powietrze z płuc. Jego oczy na powrót przybrały normalną barwę. Spojrzał z wyższością i zimną obojętnością na niedoszłych napastników, po czym cicho powiedział:

– Ostrzegałem was, wy gnoje.

Odpowiedziały pełne bólu i cierpienia jęki. Tomek odwrócił się i ruszył w kierunku, w którym poszła jego ukochana. Miał nadzieję znaleźć żonę i odjechać do domu, zanim zjawi się policja.

Po pięciu minutach, Sawiński dogonił Marzenę, która właśnie zbliżała się do postoju taksówek.

– Kochanie! – krzyknął w stronę swojej żony.

Zawołana odwróciła się do niego. Jej mina świadczyła, że jest śmiertelnie przestraszona.

– Kochanie, już dobrze. Nic mi nie jest. Popatrz jestem cały! – Spróbował uspokoić kobietę, jednak ta wciąż miała panikę wypisaną na twarzy.

Tomek zauważył, jak jego wybrance szczekają zęby. Nie wiedział czy to z emocji czy zimna, bądź też jednego i drugiego. Złapał ją za rękę i przytulił. Kobieta przylgnęła do niego całym swoim ciałem. Miała ogromną potrzebę poczucia bliskości i ciepła. Po krótkiej chwili tulenia się do piersi męża, wciąż dzwoniąc zębami, powiedziała:

– Za..zaa aa… zadzwoniłam po policję. Juu….juuu.. już tu-tu-tu-tu jadddą. Tak się bałam!

– Hmmm. Podawałaś im swoje imię i nazwisko? – spytał trzeźwo Tomek.

– N-n-ie-e-e. Tylko, że zaatakowali nas i że zostałeś z nimi.

– No dobrze. Uspokój się, już jest dobrze. Wszystko w porządku. Nie będziemy na nich czekać.

– A-a-a ale jak to? Tomek!

– Chodź! Wyłącz telefon. Wracamy do domu – zarządził Sawiński.

– Nie rozumiem. A, a, a tamci?! – spytała zdziwiona Marzena.

– Nie przejmuj się nimi. Chodź!

– A policja?!

– Ciii. Dadzą sobie radę. Szkoda naszego czasu. Wracamy do domu.

– Ale… – spróbowała raz jeszcze kobieta.

Tomek nie odpowiedział jej już nic. Złapał żonę w pasie i delikatnie, choć stanowczo, popchnął ją, by ruszyła przed siebie. Nadając szybkie tempo chodu skierował ich do taksówki. Ta, jak tylko do niej wsiedli, odjechała z piskiem opon, kierując się w stronę ich mieszkania.

 

***

 

Tomek obudził się zlany zimnym potem. Nie pamiętał, co dokładnie mu się śniło, jednak sen był bardzo realny. Spojrzał na śpiącą Marzenę. Kobieta miała spokojny, równy oddech. Spod kołdry, kusząco wystawała jej zgrabna łydka, jednak Tomaszowi w głowie nie były teraz miłosne figle. Właściwie, to już dawno go znudził seks i łóżkowe sprawy. Jego żona, zgrabna, wysoka, błękitnooka blondynka z długimi, zadbanymi włosami, była bardzo atrakcyjną i budzącą pożądanie kobietą. W dodatku potrafiła robić naprawdę ciekawe rzeczy w łóżku. Przeciętny facet nawet nie myślałby, aby w ogóle spojrzeć na jakąkolwiek inną. Tomek był jednak ponad przeciętny i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Poza tym był po prostu znudzony. W pracy odnosił same sukcesy. Pieniędzy mu nie brakowało, zajmował wysokie stanowisko w swojej firmie, cieszył się sympatią kolegów i pożądaniem wśród koleżanek. Zdawał sobie doskonale z tego sprawę. W domu miał kochającą, czułą, troskliwą i bardzo atrakcyjną żonę wraz z dwójką wspaniałych dzieci. Mimo to wciąż nie był szczęśliwy. Doskwierał mu brak satysfakcji i spełnienia. Czuł pustkę, zupełnie tak, jakby jego serce, w zamian za te wszystkie powodzenia, kompletnie straciło umiejętność kochania i czerpania radości z tego, co się ma. I w końcu zostawały te sny, które nawiedzały go od czasu do czasu. Sny, po których zrywał się cały mokry, jak przed chwilą, gdzie serce chciało mu wyskoczyć z piersi, bijąc mocno i tak silnie, aż widział przed oczyma mroczki.

Tomek otarł pot z czoła. Chciał obudzić żonę, aby chociaż trochę odwrócić uwagę od silnego przeżycia, którego doświadczył, jednak wiedział, że nie było sensu. Nie pamiętał, co mu się właściwie śniło. Nie mógł powiedzieć, o co właściwie mu chodzi i co go męczy. W rezultacie, albo by ją obudził na marne, albo jego rozmowa skończyłaby się namiętnym seksem, po którym rano wstawałby jeszcze bardziej zmęczony. Na to też nie miał ochoty.

Wstał, ubrał się i po cichu wyszedł z mieszkania. Nogi poniosły go na spacer w stronę parku. Nie zastanawiał się czemu akurat w tamtą stronę go poniosło. Czuł, że musi odetchnąć świeżym powietrzem, oczyścić umysł z mar sennych. Kiedy w jego polu wzroku pojawił się park, wyczuł czyjąś obecność za plecami. Błyskawicznie się odwrócił, tylko po to aby ujrzeć pustą ulicę.

– To tylko przywidzenie. Nikogo oprócz ciebie tu nie ma – powiedział sam do siebie.

Obrócił się ponownie w stronę parku. I wtedy stanął twarzą w twarz z tajemniczym nieznajomym. Dokładnie tym samym, który go zaczepił rano podczas biegania. Serce zabiło mu mocniej w piersi. Poczuł przemożną chęć ucieczki, jednak czarne, wręcz smoliste oczy wpatrywały się w niego intensywnie. Miał już odwrócić się na pięcie i biec ile sił w nogach. Zorientował się jednak, że nie może. Jego nogi były przytwierdzone do ziemi. Tomek spróbował unieść jedną, ale na marne. Wryło go dosłownie w ziemię.

– STÓJ – zadźwięczało w głowie Skawińskiego, pomimo tego, że obcy nawet nie otworzył ust.

Tomek wpatrywał się w niego, coraz większymi ze zdziwienia oczyma.

– POMOGĘ CI.

– Nie. Przestań. Nie chcę nic od ciebie!

Cisza. Nieznajomy i Tomek, wpatrzeni w siebie niczym para kochanków. Tylko jakiejkolwiek miłości w tej relacji nie było. Zostało samo przerażenie i niepewność. Skawińskiemu serce łomotało coraz bardziej.

– MOGĘ CIĘ UWOLNIĆ OD NICH. WIEM JAK.

– Nie! Zostaw mnie! Nic nie wiesz! Nie ruszaj mnie, ostrzegam!

– JAK SOBIE ŻYCZYSZ. DRUGIEJ SZANSY NIE BĘDZIESZ MIAŁ.

Tomek chciał odpowiedzieć, ale na moment poczuł ból w oczach. Zamknął je na krótką chwilę, a kiedy otworzył nikogo przy nim już nie było. Serce jednak wciąż dudniło jak oszalałe. Mężczyzna zaczął biec przed siebie. Próbował nie myśleć o niczym. Szukał ukojenia nerwów, w prostej aktywności fizycznej. Przyspieszył i pędził niczym na złamanie karku. Cały się spocił, jednak nie przestawał biec. Nie zatrzymał się ani na chwilę, nawet po to, aby wyrównać oddech i złapać większy haust powietrza. Nie wiedział jak długo to trwało. Stracił poczucie czasu, ale nagle znalazł się przy własnym samochodzie. Kluczyki miał w kieszeni. Po chwili silnik zaczął pracować. Auto ruszyło z piskiem opon przed siebie.

 

***

 

Z głośników w aucie Tomka, rozbrzmiewał jego ulubiony utwór – „Stairway to Heaven” Led Zeppelinów. Mężczyzna pogłośnił o kilka decybeli rozkoszując się dźwiękiem. Depnął mocniej w pedał gazu. Mercedes wyrwał się do przodu, jednak Sawiński był dobrym kierowcą. Bez trudu panował nad rozpędzoną maszyną, która mknęła ponad dwieście kilometrów na godzinę. Droga, na szczęście, była pusta o tak później porze. Tomek cały czas, miał poczucie czyjejś obecności, jakby ktoś siedział za jego plecami. Nieistotne było, jak szybko uciekał, jechał, ani nawet jak długo to robił. Tajemnicza obećność istniała w jego życiu od momentu tamtego dziwnego wieczoru, kiedy był małym chłopcem. Wiedział, że musiał ją zaakceptować, że się od niej nie uwolni. Spotkanie z tajemniczym człowiekiem, bądź też raczej dziwnym obcym, coś jednak w nim zmieniło. W Tomku coś pękło. Dało mu nadzieję, której nie chciał przyjąć.

Utwór Zeppelinów wchodził w kulminacyjną fazę. Wszystkie instrumenty, które były wykorzystywane do jego stworzenia, właśnie dawały się rozpoznać i usłyszeć. Tempo muzyki przyspieszyło. Tomek również docisnął jeszcze bardziej pedał gazu. Zacisnął zęby. Był zły, rozdrażniony i tak bardzo potrzebował tego, aby pędzić jeszcze szybciej. Pomimo tego, było to dla niego wciąż za wolno. Kilka samochodów, które jechały akurat tą drogą, wyminął niemal od niechcenia. Kierowcy innych pojazdów, z niedowierzaniem patrzyli, jak ich samochody są wymijane przez szaleńca, który pędził na złamanie karku. Jednak Sawiński nie myślał o tym. Nie przejmował się teraz innymi. Nawet nie zastanawiał się, co będzie z jego dziećmi, czy żoną, z ludźmi z pozoru mu najbliższymi. Teraz liczyła się tylko prędkość. Szybkość, aby dosięgnąć gwiazd. Zagarnąć choć kawałek przestrzeni dla siebie. Energia, którą musiał ujarzmić, zanim go pochłonie, zniszczy, spopieli.

Samochód wjechał na drogę otoczoną lasem. Księżyc, dotąd ukryty za chmurami, wyłonił się pomału nad teren, przez który prowadziła droga. Blask odbitego światła słonecznego poraził na krótką chwilę mężczyznę. Ułamek sekundy wystarczył, żeby Sawiński nie zauważył potrąconego jelenia na swojej drodze. Samochód uderzył w martwe zwierzę z całą swoją prędkością. Tomek stracił panowanie nad pojazdem, który wpadł w poślizg, następnie przekoziołkował kilkanaście razy po asfalcie, aby skończyć swoją jazdę do góry kołami na poboczu. Chmury ponownie zakryły księżyc odcinając jego blask i zostawiając zniszczone, rozbite auto i uwięzionego w nim kierowcę.

 

Epilog

– A teraz będziesz nasz. Tylko i wyłącznie nasz. Twoje szczęście, twoja, miłość, empatia i dusza od teraz należą do nas. Tylko do nas.

Głos z ciemności ciął niczym ostry samurajski miecz. Chłostał jak bicz. Tomek miał wrażenie, że zaraz się rozpadanie. Z tęsknoty, bólu i utraconej nadziei.

Chciał wyrwać, uciec, uwolnić się od nich. Za to co mu zabrali, za to co utracił. Bezpowrotnie. Bez cienia szansy, że jeszcze kiedyś odnajdzie swoje szczęście.

– Nie martw się – odezwał się znów ten głos. Zimny, daleki, obcy.

– Nie martw się. – Drugi przyłączył się do pierwszego.

– Nie martw się. – Trzeci spotęgował pierwsze dwa, a po nim następne głosy zaczęły dołączać do pozostałych.

– NIE MARTW SIĘ. – Chór głosów, które sprawiały, że w serce Tomka wbijały się miliony lodowych sopli, rozbrzmiał z całą swoją posępną i mroczną potęgą.

– BĘDZIESZ ŻYŁ. DLA NAS. KARMIŁ NAS. ISTNIAŁ DLA NAS. BĘDZIESZ ŻYŁ.

Tomek spróbował się podnieść, jednak nie mógł wykonać żadnego ruchu. Chciał chociaż otworzyć oczy, jednak zdołał dostrzec tylko otaczającą ciemność. Gęstą, zimną, nieprzyjazną i wrogą. Mrok, który go spowijał, otaczał i pochłaniał. I to straszne uczucie, obcej jaźni wypełniającej całe jego otoczenie. Jaźni, która go zniewoliła, która go porwała, która wzięła go w posiadanie. Chciał krzyczeć, ale nie mógł. Próbował się wyrwać, uciec, ale nie potrafił. Należał do nich.

 

***

 

Kiedy nad horyzontem wstało słońce i pierwsze promienie dotarły do poobijanego, stłuczonego, jednak wciąż żywego mężczyzny, jego żona obudziła się właśnie we wspólnym łóżku. Sama. Zaczęła podejrzewać, że jej mąż ma romans. Ten jednak ledwo otworzył oczy. Zmęczone, puste, smutne i zagubione. Skierował wzrok na rozbity samochód. Wzruszył jedynie ramionami i ruszył w drogę, ani razu nie oglądając się za siebie.

Koniec

Komentarze

Zacznę od technikaliów. Przecinki często bywają nie na swoich miejscach, w dialogach nie używamy form rozpoczynanych wielką literą, jak “Ciebie”, “Ty”, parę pomniejszych byczków:

– “Gorące stróżki wody” – “stróżki” to takie panie, które pilnują; wody mogą być “strużki”;

– “słońce już znajdowało się wysoko na niebie (…) Zdążył to wszystko zrobić, zanim jego żona i dzieci się obudziły” – strasznie długo śpią ci ludzie ;);

– “Nie jednemu” – “niejednemu”;

– “Tomek z Michałem stali na balkonie trzymając w jednej dłoni” – mieli wspólną dłoń?;

– “Orzesz Ty” – “orzesz” pochodzi od “orania”; pewnie ci chodziło o “ożeż”?

I jeszcze tam parę literówek, których na bieżąco nie wypisywałem.

 

A teraz ogół. O czym właściwie jest to opowiadanie? Bo mnóstwo tu zwykłej (nie najlepszej zresztą) obyczajówki, a wątek UFO nie wiadomo czemu ma służyć. Kim są ci Obcy? Co stało się i stanie dalej z Tomkiem? Prześliznąłeś się po tych tematach, nie dając satsyfakcjonujących odpowiedzi.

Konkluzję (a właściwie konfuzję) mam jedną – co chciałeś przekazać?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruch, oczywiście wszystkie byczki trafnie wyłapałeś. Dziękuję za poprawki, trafne spostrzeżenia. Na interpunkcją cały czas pracuję, aczkolwiek już widzę, że jeszcze daleka droga przede mną, aby ją doprowadzić na tip top.

Odpowiadając na Twoje pytanie odnośnie ogółu, to doskonale zdaję sobie sprawę, że nie dałem odpowiedzi. Właściwie to mój cel, był taki, aby skłonić czytelnika do pewnych refleksji. Przede wszystkim, chciałem tutaj poruszyć kwestię, czy aby w dzisiejszym świecie, gdzie w społeczeństwie panuje w dużej mierze przekonanie o własnej wysokiej wartości i dążeniu w osiąganiu własnych celów, zdobywania coraz wyższych szczebli w karierze, nie zapominamy przypadkiem o najważniejszych wartościach jakimi są rodzina. Czy aby znajdujemy w tym satysfakcję i potrafimy jeszcze szczerze kochać tą drugą osobę.

Obcy tutaj raczej posłużyli mi jako narzędzie, które w pewien sposób wypaczyło głównego bohatera.

Być może trochę nieudolnie to zrobiłem, chociaż widzę, że w małym stopniu wzbudziłem Twoją ciekawość.

Dziękuję za konstruktywną opinię! :)

No! Coś co czyta się “naturalnie” … jest “flow” …

Po co inaczej bym pytała” – może potrzebny znak zapytania “?”

zakładając zgrabną nogę na nogę” – druga nie była zgrabna? Scena mocno naciągnięta … większość hetero-facetów wyjechałaby w tą “podróż służbową”.

Ogólnie podoba mi się motyw męsko-damski na tym etapie czytania – lubię to u “moich autorów” i często stosuję.

No, jest jest ” -nie wiem, czy nie brakuje przecinka

Oj (,) daj spokój”

Scena bójki taka sobie … zdecydowanie można “doszlifować”

Ten pisk opon taksówki też mi nie gra.

… zmęczony i niewypoczęty” – to raczej to samo znaczenie

Po martwym lisie przejeżdża się dość przyjemnie … taka kraksa jest mało prawdopodobna.

BARDZO fajnie się czytało. Mało użyłeś znaków a potencjał jest na znacznie, znacznie więcej!

Dla mnie super!

 

No tak, przeczytałem poprzedni komentarz i oczywiście zgadzam się że NOLi tu malućko ale Twój styl jest jak to się mówi “FAJNY”.

Ja mam wrażenia takie same jak Staruch, a odmienne niż Peter.

Obyczajówka jest nudna i zajmuje zbyt wiele miejsca, a niewiele wnosi – zakupy, impreza u znajomych. Zdzira w pracy odstręczająca. Zachwyty nad mercedesem też mnie nie ruszyły.

Naprawdę rozjechanie lisa powoduje taką kraksę?

Z wykonaniem tak sobie. Czemu nie poprawiłeś błędów wskazanych przez Starucha?

Było ciepłe lato roku 1999. Końcówka dwudziestego wieku.

Drugie zdanie nic nie wnosi. Wręcz nasuwa podejrzenia, że nie wiesz, że XXI wiek zaczyna się od 2001 roku.

Gorące stróżki wody rozluźniały i relaksowały.

Sprawdź w słowniku, co znaczy “stróżka” możesz się zdziwić.

Skierował się do swojego biurka. Swojej koleżance,

Zaimkoza.

Coś może miałem Ci przygotować, a zapomniałem?

W dialogach ty, twój, pan itp. piszemy małą literą. W listach dużą.

– Orzesz Ty, ale ja Ci zaraz kutasie przypierdolę!

Ożeż. “Ci” nadal małą. BTW, kutasa weź w przecinki, bo to wtrącony wołacz.

Przy tym ataku, mając już jedną nogę w górze, rozległ się głośny trzask pękającego kolana drugiej.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to trzask miał nogę w górze.

Z pod kołdry, kusząco wystawała jej zgrabna łydka

Spod.

Babska logika rządzi!

Przeczytane :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Poprawki wniesione. Dziękuję za ich wyłapanie i wszystkie opinie!

Lis zmieniony na jelenia ;)

Przeczytane :)

Nie wciągnęło mnie, ale jestem zmęczony i może w tej chwili marudny. Zatem z marudnego czepialstwa:

“Było ciepłe lato roku 1999. Końcówka dwudziestego wieku” – skoro 1999, to oczywiste, że końcówka dwudziestego wieku.

 

Nadużywasz zaimków dzierżawczych:

“Dbał o swoją dobrą formę” – Dbał o dobrą formę – wiadomo, że nie o cudzą.

“…wybrali się do swoich znajomych”, “na cygaro swojego kumpla” – “swoich/swego” zbędne. Tekst moim zdaniem zyska po oczyszczeniu.

 

 

Moja książka i artykuły naukowe (też o fantastyce), jakby ktoś miał ochotę zerknąć: https://uni-wroc.academia.edu/MarcinBorowski/Papers

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Zmiany wprowadzone :)

Od razu zaznaczę, że jestem w obozie Starucha i Finkli. Oto, dlaczego:

temat końca świata i różnych wizji

"Temat wizji", hmm. Nie bardzo.

 wszystkie widoczne gwiazdy na nim

Składnia: wszystkie widoczne na nim gwiazdy.

 tajemnic, które rozwiązywała jako detektyw Myszka

Potknęłam się. Miki to facet. I fantazjowanie nie wyklucza się z wyrośnięciem z kaczorów Donaldów.

 Wierzył bardzo mocno w podróże gwiezdne, czasoprzestrzenne i we wspaniałych bohaterów, którzy mogą podróżować

Powtórzenie celowe? A podróże są międzygwiezdne.

 które gdzieś tam w dalekich galaktykach mogą żyć.

Składnia: które mogą żyć gdzieś tam, w dalekich galaktykach.

 Zastanawiał się, czy były

Czy są – w polszczyźnie nie cofamy czasu zdania podrzędnego.

jak wspaniałe technologie posiadali, które umożliwiały im dalekie podróże.

Po pierwsze – związek zgody (i tak powinno być "posiadają", ale dla porządku). Po drugie – ta składnia jest dopuszczalna w angielszczyźnie, ale po polsku nie.

 obcy byli niczym

Są (p. wyżej) jak – "niczym" to zbyt wysokie słowo dla dziecka.

 specjalny pokaz

Anglicyzm. Wyjątkowy, tak. Ale po polsku "specjalny" to "specjalnie przygotowany".

 Był okres, kiedy w konstelacji Perseusza, można było wypatrzyć roje meteorytów, zwanych Perseidami.

Nieskładnie, przegadanie i za dużo przecinków: Latem można było oglądać rój meteorów, zwanych Perseidami od gwiazdozbioru, z którego wybiegały.

 Dziwny twór był niczym gęsta, ogromna, czarna mgła.

Jakoś mnie to nie wzrusza. Włóż trochę uczucia w ten opis.

 odwrócił się, aby do końca podziwiać lot ciała niebieskiego

Issandrze, czy to ma sens? Tak czy siak, pretensjonalnie brzmi.

 Wtedy zorientował się, że coś jest nie tak.

Really.

 – Co do… – Zaczął niepewnie, jednak nie zdążył skończyć myśli.

Dublujesz informację – i czy dzieci używają takich wyrażeń, jakie tu mamy w domyśle? Ile on ma lat?

 polanę, na której znajdował się chłopak i tajemniczy obiekt, rozjaśniło niesamowicie mocne światło.

Wycięłabym wtrącenie, rozmywa akcję i powtarza informację zawartą w kontekście. I za mocno zapewniasz, że to światło było "mocne" – pokaż je.

 samotnie grały

To się zderza – samotnie, ale było ich wiele?

 po chłopcu jak i tajemniczym obiekcie

Po chłopcu, jak i po tajemniczym obiekcie.

 Poranne bieganie wokół parku, było codzienną aktywnością Tomka.

Klęcz na grochu. Serio. "Aktywność" to ohydna, przerażająco bezmyślnie promowana przez telewizję kalka angielskiego "activity", które po polsku oznacza czynność. To raz. Dwa, nigdy nie stawiaj przecinka między podmiot, a orzeczenie (bieganie było). Trzy – składnia tego zdania jest nienaturalna. Czemu nie napiszesz normalnie: Tomek codziennie biegał wokół parku?

 Dbał o dobrą formę, chociaż nie lubił siłowni

Czyli lubienie siłowni jest warunkiem dbałości o formę?

 Najlepiej czuł się, kiedy sam decydował o trasie i wysiłku jaki chciał poświęcić.

Wysiłku się nie poświęca, tylko wkłada. Przecinek przed "jaki".

 Po półgodzinnym biegu zaczął odczuwać pierwsze objawy zmęczenia.

Lamer :P A styl tego zdania jest napuszony. Telewizyjny.

 starając się uspokoić bicie serca

Głaszcząc to bicie po główce, jak mniemam.

 słońce zdążyło już wzejść nad horyzont

Wschód polega na tym, że ciało niebieskie staje się widoczne nad horyzontem. Za chwilę facet napije się kawy zaparzonej ze sfermentowanych ziaren kawowca.

 nagle tuż obok niego rozległo się czyjeś

Tak znikąd?

 głosu, który najwyraźniej był skierowany do niego

Głosu się nie kieruje. Pomijamy brzuchomówców.

 W bocznej alejce, ujrzał starszego mężczyznę,

Bez przecinka. "Boczna alejka" modyfikuje "ujrzał" (co Wy wszyscy z tym "ujrzał", po co to zadęcie?), więc nie możesz ich rozdzielać.

 skierował się w jego stronę

Ciągle się kieruje i kieruje.

 zwrócił się do nieznajomego

Za dużo "się". Może: spytał? zagadnął?

 W czym niby?!

Po co te nerwy? Wystarczy pytajnik.

 Drążył dalej temat

Małą literą. Jaki temat? Nic nie zostało powiedziane, jest tylko dziadek, który WIE i Tomek, który najwyraźniej nie wie.

 ruszył biegiem

"Pobiegł" byłoby dynamiczniejsze.

 Serce mu biło jak szalone. Czuł, że musi uciec od tego człowieka. Jak najdalej.

Wystarczy pierwsze zdanie, reszta powtarza jego konotację.

 Usłyszał za swoimi plecami

Mała literą (poradnik formatowania dialogów kłania się nisko) i nie mógł usłyszeć za cudzymi plecami. Zasadniczo.

 Po przygodzie w parku, Tomek wziął

Bez przecinka.

 Musiał zmyć pot i dać ukojenie splątanym myślom

Purpurowe, oderwane od rzeczywistości.

 Gorące strużki wody rozluźniały i relaksowały

A także uspokajały i odprężały.

 ubrał się do roboty i opuścił mieszkanie. Zdążył to wszystko zrobić, zanim jego żona i dzieci się obudziły.

Nie wiem, po co mnie o tym zapewniasz.

 Energicznym krokiem skierował się

Znów się skierował?

 Młoda sprzedawczyni, wydając towar posłała zalotny uśmiech

Przecinek błędny. Przeorganizowałabym: Wydając towar, młoda sprzedawczyni posłała.

 Tomek był wysokim, przystojnym blondynem o jasnoniebieskich oczach.

A wcześniej nie łaska było o tym wspomnieć?

 Jego nieskazitelny ubiór, na który składał się wysokiej klasy garnitur, potęgował atrakcyjność.

To zdanie jest przedłużone bardzo na siłę. To raz. Dwa – "do roboty" powyżej sugeruje, że był magazynierem.

 tylko nieznacznie odwzajemnił uśmiech

… znaczy jak?

 spakował bułki, wędliny, masło i krem czekoladowy

Na co mi jego lista zakupów?

 Już dawno temu postanowiła, że będzie próbowała do skutku zainteresować go swoją osobą.

Wydumane. Nie widzę związku z fabułą, poza tym mogłeś to pokazać, skoro chciałeś.

 podszedł do swojego auta

Nie był bowiem złodziejem.

 Nowy mercedes AMG klasy E prezentował się wyśmienicie.

I co z tego?

 Wielu mężczyzn, którzy akurat przechodzili obok, posyłało mu zazdrosne, pełne podziwu dla samochodu, spojrzenia. Niejednemu marzyła się taka fura

Komu posyłali spojrzenia i dlaczego one miały własne życie emocjonalne? Po co nas tak usilnie zapewniasz o wypaśności tego auta?

 stracił radość z odczuwania z takich rzeczy

Co to znaczy, przepraszam?

 dzień zapowiadał się po raz kolejny, jak każdy inny

Tak, zadzwonił, że przyjdzie razem z innymi dniami.

 Pół godziny później, Tomek przekroczył

Nie stawiaj przecinka między czasownikiem, a modyfikatorem.

 Jego głowę zaprzątały myśli o dziwnym porannym spotkaniu.

Pokaż to.

 Skierował się do swojego biurka. Swojej koleżance,

Znów się skierował. Miał swoje biurko i swoją koleżankę – po co to podkreślasz?

 zareagowałby zdecydowanie szybszym biciem serca i chęcią zagadania do dziewczyny

Kolokwialne i zupełnie zbędne, chyba, że UFO ma coś do życia płciowego bohatera. Ma?

 Była ona bowiem

"Ona" jest zbędne, kontekst wskazuje na Anetę. Jej szczegółowy opis ma jakieś znaczenie?

 przywykł do jej osoby. Pomimo tego, kobietę ukłuła jego obojętność.

Mimo to kobietę… To science fiction, czy komedia biurowa?

 pozornie przeglądając stos papierów

… co? Skleiłabym to z następnym zdaniem, ale przed "uważnie" nie może być przecinka.

 Kompletnie nie rozumiejąc kobiety

Powtórzony dźwięk. Poza tym "kompletnie" jest brzydkim anglicyzmem. Jakie znaczenie ma ten dialog? Skróciłabym go, może wyrzuciła – nie wiem jeszcze, co będzie dalej, może mnie zaskoczysz.

 A to coś, oznaczało pyszną romantyczną kolację, z dobrym francuskim winem i ostrym seksem po.

Primo, on jest żonaty. Secundo, "Seks w wielkim mieście" to nie podręcznik psychologii kobiety.

popatrzyła przeciągle

Powtórzony dźwięk.

 Ten jednak nie wyczuł o co chodzi kobiecie

Ten jednak nie wyczuł, o co chodzi kobiecie. Cały ten biurowy fragment jest przegadany, wręcz nudny. Zwłaszcza dialogi – nie kopiuj dialogów z życia tak dosłownie. W opowiadaniu nie ma miejsca na konwersacyjny smar. Bloody get to the point.

W końcu jednak, dziewczyna

Bez przecinka.

 Za dobrze ubrany był.

Zasadniczo polszczyzna używa szyku SVO, nie SOV. Nie zawsze, ale czasami SOV brzmi jak mistrz Yoda.

 zbierał przez dłuższą chwilę myśli, jak odpowiedzieć na to pytanie.

Żeby odpowiedzieć.

 przecież powiedzieć

Powtórzone dźwięki.

 wcześniej doświadczył podobnego wrażenia i uczucia jak był małym, wpatrzonym w gwiazdy chłopcem

Po mojemu: doświadczył już podobnego wrażenia, kiedy był małym wpatrzonym w gwiazdy chłopcem.

 Już tydzień zaginięcia i amnezji było wtedy wystarczająco dziwnym zdarzeniem.

Nie po polsku. Tydzień nie był zdarzeniem. I przekłułeś to, co dotąd było w tekście najlepsze – myślałam, że to kosmici go trzymają w jakimś ZOO, albo coś, a tu szast, prast, nic się nie stało. Wspomnienie z dzieciństwa.

 czytać ze mnie, niczym otwartą książkę.

Czytać we mnie jak w otwartej książce (idiom).

 Tomek nie przekonany argumentami

Tomek, nieprzekonany argumentami. I w ogóle źle to brzmi.

 No ale, kto mówił

No, ale kto mówił.

 ukazując kawałek czerwonej, koronkowej bielizny.

Pod biurkiem? Przez blat biurka Tomka?

 Wiedział, że Aneta z nim flirtuje.

Really.

 Pomimo tego, że było to kuszące zachowanie z jej strony,

Łopata, łopata, łopata. Uwierz w czytelnika. Poza tym: Mimo że, albo lepiej: Chociaż.

że żona mi nóż w plecy za takie wybryki wbije.

Składnia Yody. O sprawach moralnych nie wspominając.

Ot wyjazd

 Ot, wyjazd.

 Pamiętaj, że propozycja nie będzie wieczne aktualna!

Powtórzony dźwięk, literówka. Pani, twych wdzięków nie trzeba mi wcale :P

 odwróciła się do monitora

Jak są ustawione te biurka, że oni raz siedzą przodem do siebie, raz tyłem?

 W głowie jednak nie dziewczyna, wyjazdy czy inne przyjemności mu były.

 wybrali się do swoich znajomych

Cztery "się" w dwóch zdaniach.

 że sąsiedzi, którzy składali się głównie z emerytów, z pewnością polubią ich za to.

Matko święta. Potwory Frankensteina? Poza tym – anglicyzmy składniowe.

 Oj nie bądź uszczypliwy

Oj, nie bądź.

 Po czterech miesiącach kucia, wiercenia, hałasowania, przychodzi

Hałasowania przychodzi.

 Czy Ty od razu wszystko musisz w ten sposób interpretować?

"Ty" mała, to nie list. To właśnie powiedział, i to jest dość czytelne, więc kłótnia przypomina nieśmiertelne "ziemniak to jarzyna".

 I już nie marudzę, nie denerwuj się.

Czemu zaczynasz konflikt i zabierasz nam go sprzed nosa?

 Zabłysnął szelmowskim uśmiechem

Hę?

jednak, nie mogła

Bez przecinka.

 kubańskie cygara

I jak to się ma do małpiego gaju, który zasugerowałeś wyżej?

 Michał popijając

Michał, popijając.

 z jego ust padło

Purpura.

 Skąd masz taką pewność? To przecież tylko nocne niebo. Jakieś dalekie odległe punkciki. A życie toczy się tu i teraz.

Wypowiedź nielogiczna i niezwiązana z poprzednią, ale mogę odpuścić, skoro gość jest podchmielony.

 Po pierwsze, lubię czuć się wyjątkowo

Wyjątkowy. Czuć się wyjątkowo, to czuć się świetnie.

 świadomość innych żywych rozumnych organizmów we Wszechświecie trochę to psuje.

Wiesz, że właśnie rozmawiasz z innym rozumnym organizmem? Ponadto – świadomość istnienia. Sam fakt, że one mają świadomość, nie oznacza, że on o nich wie.

 Po drugie przyjacielu

Po drugie, przyjacielu.

 pomimo tego, iż

Chociaż. Nie używaj trzech słów, kiedy wystarczy jedno.

 najłagodniejszą rasą

Jesteśmy gatunkiem.

 tamci, mogliby być

Podmiot, orzeczenie. Ech.

 skurwysynami, którzy są znacznie gorsi od najgorszych z nas.

Skróciłabym: skurwysynami, znacznie gorszymi od najgorszych z nas.

 Faktycznie coś w tym jest

Faktycznie, coś w tym jest.

 No, jest jest.

No, jest, jest.

 Obcy, do twojej

Bez przecinka.

 osuszył szklankę do ostatniej kropli dodał:

Osuszył szklankę. Koniec, kropka.

 gwiazdka na niebie, zaświeciła

Podmiot, orzeczenie.

 obserwator, mógłby

Jak wyżej. Powtarzasz "blask", poza tym blask się nie zbliża.

 nie jednego

Łącznie.

 Tomka a ten dzielnie

Ja napisałabym: Tomka, który dzielnie…

trzecie wejście do obskurnej kamienicy

Interesująca architektura.

 nagle z boku doszło do ich uszu

Dlaczego nie uprościsz? Np: nagle usłyszeli?

 Popchnął delikatnie, aczkolwiek stanowczo

Nadmiar dookreśleń nie rozjaśnia, a właśnie zaciemnia.

 wysunęła się do przodu

Wycięłabym (p. wyżej).

 zachrypnięty, męski głos

Bez przecinka. "Męski głos" jest całością, tylko "zachrypnięty" – modyfikatorem.

 nie dojdę do ciebie

A może: nie dogonię cię? Hmm?

 Spłoszona kobieta spróbowała oporu

Znaczy co zrobiła?

 stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem

Tnij modyfikatory. Serio.

 zaczęła biec

Może: pobiegła?

 dopadli do niego

Dopadli go.

 Tomek tak się ustawił, że uniemożliwił im pościg

Własną męską piersią zastawił całą ulicę? Hmm?

 Chcieliśmy tylko wasze portfele

Czemu oni się tłumaczą?

koledze jego kompan

I ich towarzysz. Gubisz się w tym nadmiarze słów. A jeśli Ty nie, to ja na pewno.

 Nie chcecie tego panowie. Lepiej odejdźcie póki jeszcze możecie

Nie chcecie tego, panowie. Lepiej odejdźcie, póki jeszcze możecie. Przed zwrotem do kogoś – przecinek.

 Źrenice stały się czarne i zaczęły przypominać dwa, duże spodki. Przypominały mroczne studnie bez dna.

Dwa duże spodki (p. wyż.) i jednocześnie studnie. Surrealistyczne. Ponadto – skąd wynika, że on to umie? Czy może raczej, że wie, że to umie, bo nauczył się oczywiście od kosmitów – ale wcześniej staruszek go wystraszył.

 Każdy kto

Każdy, kto.

bezkres otchłani, która mogła pochłonąć w całości.

Purpura.

 zamachnął się, aby uderzyć swoją ofiarę w głowę

Skróć. W ogóle powinieneś sporo ciąć, ale sceny walki skróć szczególnie bezwzględnie.

przy wyprowadzaniu ciosu na tor kolizyjny z nosem Tomka

Przegadane i nienaturalne. Tak można opisywać walkę, kiedy się ją już wygrało, nie kiedy trwa.

 jęk bólu, uprzedził

Już mówiłam. Całe zdanie bardzo nienaturalne. "Z powodu"? To raport policyjny?

 krwawy, długi ślad rozkwaszonego nosa

… co?

 Oczy uciekły mu z bólu w głąb czaszki.

Fuuu…

 kopnąć w korpus

Ko-ko.

 mając już jedną nogę w górze, rozległ się głośny trzask

Od kiedy trzask ma nogi? Cała scena jest nie to, że niewiarygodna (w końcu Tomek ma moc), ale opisana tak rozwlekle i niestarannie, że aż śmieszna.

 odetchnął głęboko, pomału wypuszczając powietrze z płuc.

Powoli wypuścił powietrze z płuc. Kropka.

 Spojrzał z wyższością i zimną obojętnością

Czemu nas o tym zapewniasz?

 Odpowiedziały pełne bólu i cierpienia jęki.

Jęki nie mówią.

 Po pięciu minutach, Sawiński

Bez przecinka.

 Zawołana odwróciła się do niego

Wiemy, kto się odwrócił i dlaczego.

 Jej mina świadczyła, że jest śmiertelnie przestraszona.

Dalej to pokazujesz, więc nie bij nas tym po głowach.

 Popatrz jestem cały

Popatrz, jestem cały.

 Spróbował uspokoić kobietę, jednak ta wciąż miała panikę wypisaną na twarzy.

To też bym wycięła, dubluje informację.

 zauważył, jak jego wybrance

Chyba: zauważył, że?

 Nie wiedział czy

Nie wiedział, czy. Zdanie zbędne.

 Miała ogromną potrzebę poczucia bliskości i ciepła.

Ale nie możesz tego mówić, bo narracja patrzy przez ramię Tomkowi. Opisz, jak się przytula.

 Nadając szybkie tempo chodu

Nienaturalne. Bardzo.

 Ta, jak tylko

Zbędny zaimek. Nadużywasz ich w całym tekście.

 Kobieta miała spokojny, równy oddech.

Unikaj konstrukcji z "miała", jeśli nie są potrzebne: Oddychała spokojnie.

 Jego żona, zgrabna…

Czemu nie opisałeś jej wcześniej?

 ponad przeciętny

Łącznie.

 doskonale zdawał sobie z tego sprawę

I skromny.

 pożądaniem wśród koleżanek

Wiesz, że kobieta też człowiek, i nie samymi jajnikami myśli? No, przepraszam, ale trochę się wnerwiłam.

 żonę wraz z dwójką wspaniałych dzieci

Coś tu jest nie tak. Żonę i dwójkę dzieci.

w zamian za te wszystkie powodzenia

"Powodzenie" jest singularis tantum.

 I w końcu zostawały te sny

"Zostawały"? To chyba kolejny anglicyzm.

 mocno i tak silnie

Nie dość, że mocno, to jeszcze silnie. No, weź.

 że nie było sensu

Że nie ma sensu.

 W rezultacie, albo

Bez przecinka.

 by ją obudził na marne

To znaczy jak?

 rano wstawałby

Wstałby tylko raz.

 Nie zastanawiał się czemu

Nie zastanawiał się, czemu. Powtarzasz "poniosło".

 w jego polu wzroku

Idiom: w zasięgu wzroku albo w polu widzenia.

po to aby ujrzeć

Po to, by ujrzeć.

 Dokładnie tym samym

Czyli już znajomym.

 spróbował unieść jedną, ale na marne

"Na marne" jest bardzo pretensjonalne.

 Wryło go dosłownie w ziemię.

Znaczy, zakopał się.

 wpatrywał się w niego, coraz

Bez przecinka.

 Nie chcę nic od ciebie!

Niczego od ciebie nie chcę!

 wpatrzeni w siebie niczym para kochanków

To coś konotuje, wiesz?

 Tylko jakiejkolwiek miłości w tej relacji nie było. Zostało samo przerażenie i niepewność.

Żadnej miłości. I wątpię, żeby Tomek miał kiedyś romans z kosmitą. W dzieciństwie.

 MOGĘ CIĘ UWOLNIĆ OD NICH

Składnia: od nich uwolnić.

 kiedy otworzył nikogo

Kiedy otworzył, nikogo.

 Szukał ukojenia nerwów, w prostej aktywności fizycznej

Bez przecinka. O "aktywności" już mówiłam.

 Z głośników w aucie Tomka, rozbrzmiewał

Bez przecinka.

 Mężczyzna pogłośnił o kilka decybeli rozkoszując się

Głośności nie mierzy się w decybelach (tylko natężenie dźwięku). Przecinek przed imiesłowem.

 Depnął mocniej w pedał gazu

Nadepnął pedał.

 Mercedes wyrwał się do przodu, jednak Sawiński był dobrym kierowcą.

Mimo wyrywania do przodu?

 rozpędzoną maszyną, która mknęła ponad dwieście kilometrów na godzinę.

Skoro mówisz, jak szybko jechała, nie warto dopowiadać, że jechała szybko.

 Tomek cały czas, miał

Podmiot, orzeczenie, przecinek.

 Nieistotne było, jak szybko uciekał, jechał, ani nawet jak długo to robił.

Może krócej: Nie było ważne, jak szybko i jak daleko uciekał.

 obećność

Literówka.

 Wiedział, że musiał

Że musi (p. wyż.).

 Spotkanie z tajemniczym człowiekiem, bądź też raczej dziwnym obcym, coś jednak w nim zmieniło.

Ale dlaczego? Co ten kosmita zrobił? Odezwał się tylko.

 Dało mu nadzieję

Na co?

 Wszystkie instrumenty…

Bardzo nienaturalne i łopatologiczne.

 Tempo muzyki przyspieszyło

Wystarczy: Muzyka przyspieszyła.

 potrzebował tego, aby pędzić jeszcze szybciej.

A może: potrzebował szybkości?

 Kierowcy innych pojazdów, z niedowierzaniem

Bez przecinka.

 szaleńca, który pędził

Pędzi.

z ludźmi z pozoru mu najbliższymi

To kto rzeczywiście był najbliższy?

 Zagarnąć choć kawałek przestrzeni dla siebie. Energia, którą musiał ujarzmić, zanim go pochłonie, zniszczy, spopieli.

Nie mam pojęcia, skąd to wynika.

 drogę otoczoną lasem

Droga nie może być otoczona, bo jest linią. Narysuj mi kółko wokół linii.

 Blask odbitego światła słonecznego

Świeci Księżyc. Wiemy, skąd on bierze światło, nie rób nagle lekcji astronomii, bo to dezorientuje.

 nie zauważył potrąconego jelenia na swojej drodze

Na drodze. Czy potrącenie jelenia to nie wypadek? Dość poważny w skutkach także dla samochodu? Droga powinna być zamknięta.

z całą swoją prędkością

A z czyją?

 skończyć swoją jazdę

A czyją jazdę?

 zakryły księżyc odcinając jego blask i zostawiając zniszczone, rozbite auto i uwięzionego w nim kierowcę.

Zakryły Księżyc, odcinając… Nie podoba mi się ten opis.

 ciął niczym ostry samurajski miecz

No, nie wiem. Nie pasuje mi ten miecz.

 rozpadanie

Literówka.

Trzeci spotęgował pierwsze dwa

… ?

 Chór głosów, które sprawiały, że w serce Tomka wbijały się miliony lodowych sopli, rozbrzmiał z całą swoją posępną i mroczną potęgą.

To – to jest purpura.

 BĘDZIESZ ŻYŁ. DLA NAS. KARMIŁ NAS. ISTNIAŁ DLA NAS. BĘDZIESZ ŻYŁ.

… ale dlaczego? Skąd to wynika? O co chodzi?

 podnieść, jednak

"Jednak" nie jest synonimem "ale".

 Chciał chociaż otworzyć oczy, jednak zdołał dostrzec tylko otaczającą ciemność.

Czyli otworzył oczy?

I to straszne uczucie, obcej jaźni

Bez przecinka. Jakiej jaźni? O co chodzi?

 Zaczęła podejrzewać, że jej mąż ma romans.

Tak ni stąd, ni zowąd, bez żadnych przesłanek oprócz tego, że faceta, który i tak codziennie wstaje i wychodzi przed nią, nie ma w łóżku. Wiesz, co? To jest mizoginia. Z Twojej strony.

 Ten jednak ledwo otworzył oczy

Ten romans?

 Zmęczone, puste, smutne i zagubione.

Antropomorfizujesz oczy.

 Skierował wzrok na rozbity samochód.

Bo gdyby spojrzał, toby było za prosto.

 

Ten tekst należy skrócić o połowę. Za dużo określników, zaimków, scen, które niczego nie wnoszą, drewnianych, niewiarygodnych dialogów. Także przecinków – masz kłopoty z interpunkcją. O kompozycji trudno mówić – nie ma jasnego wynikania kłopotów (?) Tomka z kontaktu z UFO. Co oni mu zrobili? Jak go "wypaczyli"?

 Przede wszystkim, chciałem tutaj poruszyć kwestię, czy aby w dzisiejszym świecie, gdzie w społeczeństwie panuje w dużej mierze przekonanie o własnej wysokiej wartości i dążeniu w osiąganiu własnych celów, zdobywania coraz wyższych szczebli w karierze, nie zapominamy przypadkiem o najważniejszych wartościach jakimi są rodzina. Czy aby znajdujemy w tym satysfakcję i potrafimy jeszcze szczerze kochać tą drugą osobę.

To chwalebny cel, ale go nie osiągnąłeś. Spójrz jeszcze raz na swoje opowiadanie – kręci się po nim facet, mało interesujący, być może trochę depresyjny – bez celu. Chociaż na niczym mu nie zależy, jakoś zdołał sobie przygruchać idealną żonę, znaleźć idealną pracę i idealny samochód. Dlaczego? Nie da się tego zrobić bez starań, a jemu przecież na niczym nie zależy. I czego właściwie ci kosmici od niego chcą? Chcą się żywić jego empatią? Pomijając możliwość realizacji tego pomysłu, przecież on już żadnej nie ma (tak przynajmniej twierdzisz, chociaż to on, nie żona, zauważa, że sąsiedzi mogą nie być zachwyceni imprezą) i nie widać, żeby bardzo mu tego brakowało. Właściwie nie zauważyłam niczego, co by wskazywało na tezę, jaką mówisz, że chciałeś postawić. Ponadto – miłość nie polega na satysfakcji.

No, cóż. Jeśli jeszcze się nie zniechęciłeś, może spróbuj zacząć opowiadanie od planu?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jest tu pomysł na treść, ale tekst nie czyni mu zadość.

Przede wszystkim opowiadanie jest mocno przeciągnięte. Początek to klasyczna wyliczanka cech bohatera. Takie rozwiązanie nie jest szczególnie ciekawe, czytelnicy wolą poznawać postać przez wydarzenia zamiast streszczenia w jednym akapicie.

Dalej jest obyczajówka. Nie jestem ich szczególnym fanem, ale motyw wyzwolenia zapowiadał się ciekawie. Niestety, jego wpływ na tekst jest znikomy poza końcówką. Sama warstwa obyczajowa jest raczej nudnawa, bohater snuje się kapkę bez celu – właściwie to pewnie jest cel, ale niestety nie znając zamiarów kosmitów, nie wiadomo, jaki on jest.

Tak więc tekst nie ciągnie jakoś mocno. Za mało tutaj emocji wyrażających się w opisach (poczytaj choćby CountaPrimagena czy Bemik, oni dobrze umieją je zawierać w słowach), za mało prowadzącej do jakiegoś celu akcji. Pomysł jest, ale trzeba go jeszcze ubrać w czytelną formę.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

 Zwróć uwagę na przecinki w takich miejscach:

Poranne bieganie wokół parku[-,] było codzienną aktywnością Tomka.

Najlepiej czuł się, kiedy sam decydował o trasie i wysiłku[+,] jaki chciał poświęcić.

W bocznej alejce[-,] ujrzał starszego mężczyznę, który uważnie mu się przypatrywał.

– I twoje[+,] przyjacielu!

Przecinkami oddzielamy wołacze, czasowniki, nie rozdzielamy podmiotu od orzeczenia. Przejrzyj tekst pod tym kątem.

noc w trakcie nowiu

Oboje byli w dobrych humorach, w końcu nie jednego drinka tego wieczoru wypili.

Nie jednego (dwa, trzy) czy niejednego (wiele)?

Tomek był jednak ponad przeciętny

ponadprzeciętny

Nogi poniosły go na spacer w stronę parku. Nie zastanawiał się[+,] czemu akurat w tamtą stronę go poniosło.

Tomek cały czas[-,] miał poczucie czyjejś obecności, jakby ktoś siedział za jego plecami. Nieistotne było, jak szybko uciekał, jechał, ani nawet jak długo to robił. Tajemnicza obećność istniała w jego życiu od momentu tamtego dziwnego wieczoru, kiedy był małym chłopcem. Wiedział, że musiał ją zaakceptować, że się od niej nie uwolni. Spotkanie z tajemniczym człowiekiem, bądź też raczej dziwnym obcym, coś jednak w nim zmieniło. W Tomku coś pękło. 

Literówka i powtórzenia.

 

Tragedii nie ma, ale momentami nie czyta się płynnie, to niedobrze.

Mam wrażenie, że w tekście niewiele się dzieje. UFO w zasadzie służy dekoracji – nie wiadomo, o co chodzi. Bohater nijaki, a przy tym irytujący przez swoją “doskonałość”. Nie dowierzam dialogom.

Ćwicz, na pewno będzie lepiej.

Przynoszę radość :)

Tarmina – Pierwsze co mi się rzuca na myśl, po przeczytaniu Twojego komentarza, to: – O rety! Rozebrałaś to opowiadanie na części pierwsze. Mam wrażenie, że wręcz rozbiłaś je na atomy, a nawet protony i elektrony ;)

Dziękuję, że tak wnikliwie je przeanalizowałaś i poświęciłaś swój czas na wypunktowanie “byczków”. Postaram się jak najszybciej wprowadzić korektę, chociaż może nie w każdym punkcie, bo inaczej ¾ opowiadania by poszło do zmiany. Masz bardzo wiele cennych i trafnych uwag.

NoWhereMan – dzięki za opinię. Po zastanowieniu, muszę przyznać Ci rację. Trafnie podsumowałeś. Pisząc następne utwory, zdecydowanie postaram się bardziej.

Anet – oczywiście zastosuję się do Twoich rad. Będę bardziej pilnował się z interpunkcją i pracował nad tym aspektem. Również dziękuję za przeczytanie i wytknięcie błędów.

Teraz już termin konkursu minął, nie wypada robić korekty.

Babska logika rządzi!

Ok. Zachowam w takim razie uwagi na przyszłość.

Wystarczy poczekać do ogłoszenia wyników ;)

Przynoszę radość :)

W opowiadaniu nie zauważyłam ani grama UFO, a Twoje wyjaśnienia pod komentarzem Starucha nie przekonały mnie. :(

Nie ma choćby malej wzmianki o tym, co działo się z małym Tomkiem, kiedy zniknął na tydzień, więc trudno mi uwierzyć, że stało się to za sprawą UFO. Pojawienie się w parku tajemniczego mężczyzny z dziwnymi oczami nie sprawiło, bym zobaczyła UFO. Nachalna koleżanka z pracy w niczym nie przypominała UFO. Nie widzę też nic nadzwyczajnego w tym, że rosły i dbający o kondycję mężczyzna pokonał trzech bandziorów, więc w tym incydencie także nie dopatrzyłam się UFO. Nie zauważyłam też, aby w snach Tomka pojawiało się UFO, tak jak nie wydaje mi się, aby UFO kazało mu pędzić z szaloną prędkością. Martwy jeleń to też nie UFO, więc nie ono było przyczyną wypadku.

Tak po prawdzie, BearClaw, to nie bardzo wiem, o co tu chodzi. :(

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

Chło­pak był tak za­ję­ty pa­trze­niem w gwiaz­dy, że nie za­uwa­żył ta­jem­ni­cze­go obiek­tu za jego ple­ca­mi. –> …że nie za­uwa­żył ta­jem­ni­cze­go obiek­tu za swoimi ple­ca­mi.

 

Nie­zna­jo­my za­czął mu ener­gicz­nie ma­chać. –> Nie­zna­jo­my za­czął ener­gicz­nie ma­chać do niego.

 

Po za tym dzie­ci obu­dzi­my. –> Poza tym dzie­ci obu­dzi­my.

 

Ma­rze­na tu­li­ła się do pier­si Tomka a ten dziel­nie pro­wa­dził ich do po­sto­ju tak­só­wek. –> Kto dzisiaj wędruje w środku nocy na postój, skoro po taksówkę można zadzwonić?

 

Jej mąż ob­ró­cił się na pię­cie, sta­jąc na prze­ciw­ko trzech opry­chów. –> Jej mąż ob­ró­cił się na pię­cie, sta­jąc naprze­ciw­ko trzech opry­chów.

 

upadł na zie­mię, ta­rza­jąc się z po­wo­du za­sko­cze­nia i cier­pie­nia. –> Rozumiem, że ktoś pada i tarza się z powodu cierpienia, ale nie wydaje mi się, aby ktokolwiek upadał na ziemię i tarzał się z powodu zaskoczenia.

 

Za..zaa aa… za­dzwo­ni­łam po po­li­cję. Juu….juuu.. już tu-tu-tu-tu jadd­dą. – W trzech wielokropkach jest niewłaściwa ilość kropek, brakuje też spacji. Ponieważ dalej w jąkaniu stosujesz dywizy, ujednoliciłabym zapis: Za-zaa aa-za­dzwo­ni­łam po po­li­cję. Juu-juuu-już tu-tu-tu-tu jadd­dą.

 

– Nie ro­zu­miem. A, a, a tamci?! –> Raczej: – Nie ro­zu­miem. A-a-a tamci?!

 

Nie pa­mię­tał, co do­kład­nie mu się śniło, jed­nak sen był bar­dzo re­al­ny. –> Skoro nie pamiętał, co śnił, to skąd wiedział, że sen był bardzo realny?

 

Sny, po któ­rych zry­wał się cały mokry, jak przed chwi­lą, gdzie serce chcia­ło mu wy­sko­czyć z pier­si… –> …kiedy serce chcia­ło mu wy­sko­czyć z pier­si

 

co mu się wła­ści­wie śniło. Nie mógł po­wie­dzieć, o co wła­ści­wie mu cho­dzi… –> Powtórzenia.

 

„Sta­ir­way to He­aven” Led Zep­pe­li­nów. –> …„Sta­ir­way to He­aven” Led Zep­pe­li­n.

 

Tomek rów­nież do­ci­snął jesz­cze bar­dziej pedał gazu. Za­ci­snął zęby. –> Nie brzmi to najlepiej.

 

po­trze­bo­wał tego, aby pę­dzić jesz­cze szyb­ciej. Po­mi­mo tego… –> Powtórzenie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dość mglista fabuła. Postacie grubo ciosane, sporo miejsca poświęcasz ich opisowi niczym z kartoteki. Pamiętaj, że zawsze lepiej, kiedy postacie same o sobie opowiadały czynami, myślami czy wypowiedzianymi słowami, niż żeby robił to narrator. Zawartość UFO rzeczywiście dość niska, choć to nie mnie oceniać.

Regulatorzy, zygfryd89 – dziękuję za opinie. Wszystkie wskazówki, wątpliwości i oceny są dla mnie bardzo ważne. Zdaję sobie sprawę, że ten tekst nie jest najlepszym, który mógłbym stworzyć, ale dzięki wszystkim którzy go przeczytali i ocenili, w przyszłości swoje teksty znacznie lepiej dopracuję. I oczywiście już wiem, że po napisaniu tekstu, najlepiej poszukać chętnych (i cierpliwych) do betowania, a teraz już wiem kogo o to poprosić ;) 

W takim razie, BearClawie, życzę Ci sukcesów w niedalekiej przyszłości i, przede wszystkim, cierpliwości przy dopracowywaniu tekstów. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję bardzo! ;) 

Melduję przeczytanie.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

 Fabuła: Za pozytyw uznaję symboliczną wymowę zakończenia, aczkolwiek pozostaje ono według mnie nazbyt otwarte. Akcja rozwija się w bardzo leniwym tempie i często niepotrzebnie dryfuje na różne strony; przedstawiane są detale z życia postaci, które mają znikomy wpływ na rozwój opowieści. Brakuje elementu zaskoczenia.

 

Oryginalność: Postaci to klisze. Człowiek sukcesu, którego prześladują „demony” z dzieciństwa, sterotypowa kochanka z pracy, żona, dziecko, kumpel, ześwirowany dziad-bezdomny… Według mnie tajemnica obcych jest zbyt niedopowiedziana, żeby mogła głębiej zainteresować.

 

Język: Nie najlepszy, sporo rzeczy do poprawy. Powtórzenia… W pierwszym akapicie słowo „który” pojawia się siedmiokrotnie, a to nie jedyny przykład. Zgubione przecinki, raz też nawet spacja. Dużo konstrukcji z „byciem”. Niewyśrodkowane gwiazdki, zbyt długie akapity.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dziękuję za uwagi i ocenę. Z całą pewnością, będę brał je pod uwagę przy pisaniu kolejnych utworów. 

Nowa Fantastyka