- Opowiadanie: Issander - Somnikterium

Somnikterium

Opowiadanie stanowi połówkę dylogii z “Somniteką”.

 

Opowiadanie uczestniczyło w konkursie „W głębi snów”.

Jeśli podoba Ci się ten temat, przekaż darowiznę na fundację Synapsis: http://synapsis.org.pl/ (przycisk „Przekaż darowiznę” na stronie fundacji).

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Somnikterium

Tomek przez całą podróż nie mógł odkleić się od okna. Gdy koła samochodu zachrzęściły na podjeździe, miał już rozpięty pas, a dłoń w gotowości zawiesił na klamce.

W kuchni widział figurę mamy. Krzątała się, zapewne przygotowując pyszny, pachnący obiad. Chłopiec spojrzał na ojca z ponagleniem w oczach.

– No – rzucił uśmiechnięty pod nosem kierowca, zaciągając ręczny. – Leć już!

Drzwi błyskawicznie się otworzyły. Tomek zobaczył mamę stojącą w oknie – musiała usłyszeć samochód – i postawił nogę na podjeździe, a ten zapadł się pod nim niczym zepsuta trampolina.

Miękka ciemność otuliła chłopca, krępując ruchy i dusząc. Zupełnie jak…

Tomek obudził się, leżąc na brzuchu z twarzą w poduszce. Uwolnił się z kołdry i usiadł na łóżku. Przetrzepał pościel dłońmi w poszukiwaniu somnikterium. Gdy natrafił na znajomy kształt, podniósł przedmiot na wysokość oczu.

W kryształku dostrzegł senne powidoki: ojca, matkę, samochód, dom, kuchnię… Uśmiechnął się.

Pukanie sprawiło, że niemal podskoczył.

– Wstałeś już? – dobiegł zza drzwi głos ojca. – Schodź na dół, śniadanie gotowe.

– Jasne, zaraz będę!

Tomek ubrał się, schował somnikterium do kieszeni spodni i zszedł na dół, przywitać czwartek.

 

***

 

Chłopaki zebrały się na stopniach bocznej klatki schodowej i zasiadły w półkolu.

– No, pokazuj wreszcie – zaczął Janek, prowodyr, który zarządził spotkanie.

– Czekaj. – Maciek rozejrzał się, czy w pobliżu nie ma czasem dziewczyn lub, co gorsza, nauczycieli, po czym ostrożnie wyciągnął z plecaka ozdobny woreczek. Chwilę w nim pogrzebał, a gdy wyciągnął dłoń, zabłyszczał w niej mały klejnot. – Trzymaj.

Janek długo przyglądał się drobnym odbiciom na każdej z powierzchni kryształu. Wreszcie przekazał go siedzącemu obok Tomkowi.

– Sosnowska, jak nic – zwrócił się do Maćka. – I nawet balony ma większe niż naprawdę. Dam ci za niego piątaka, co ty na to?

Maciek spalił buraka, ale wstyd nie przeszkodził mu w dobiciu interesu.

– I jeszcze chipsy – zażądał.

– Zgoda.

Tomek wyciągnął rękę z somnikterium do Alana, ale Janek był szybszy. Jednym ruchem zabrał przedmiot i włożył go sobie do ust.

– Ej! No co ty? – zaprotestował Alan. – Tak od razu?

– To już teraz mój somnik. Nie ma znaczenia, kiedy go wezmę. Teraz, później, i tak przyśni mi się w nocy.

– Ale ja jeszcze nie zdążyłem sobie popatrzeć!

– No to masz problem – uciął narzekania Janek. – A ty, Tomek? Coś fajnego dzisiaj?

– Nie, nic szczególnego. – Dłoń chłopca odruchowo podążyła do kieszeni.

– Nie wstydź się, pokazuj. Mi coś tam się przyśniło, ale zapomniałem co i somnik wyparował, więc i tak masz lepiej.

– No dobra… – Tomek poddał się i pokazał reszcie swój kryształek. – Ale to naprawdę nic takiego. Tylko ja i moi rodzice…

– Zoba…

Zadzwonił dzwonek, obwieszczając koniec przerwy, i chłopaki popędziły na lekcję.

 

***

 

Po lekcjach Tomek udał się na przystanek. „Wrócę nieco później” – napisał do taty, czekając na autobus.

Wysiadł po dziesięciu minutach jazdy i poszedł prosto do wrót dużego budynku. Doskonale wiedział, dokąd się kierować. Dorośli w windzie zmierzyli go wzrokiem, ale udał, że wcale się nie przejmuje. Zatrzymał się na chwilę przy automacie wydającym foliowe fartuchy i ochraniacze na obuwie.

– Dzień dobry – zwrócił się do pielęgniarki-recepcjonistki. – Można dzisiaj?

– Mhm – odburknęła. – Piętnaście minut.

Chłopak podziękował i przeszedł przez drzwi OIOMu. Starając się nie przeszkadzać nikomu, skierował się do tej samej sali, co zawsze. Wewnątrz znajdowały się trzy łóżka. Podszedł do środkowego.

Bał się pozostałych nieruchomych i podpiętych do szpitalnej aparatury ciał, ale nie kobiety leżącej tuż przed nim. Jedną dłonią chwycił ją za dłoń, zaś drugą sięgnął do kieszeni. Uśmiechnął się i delikatnie umieścił somnikterium pod jej językiem.

– Słodkich snów, mamo – szepnął.

Koniec

Komentarze

Chłopaki zebrały się na stopniach bocznej klatki schodowej i zasiadły w półkolu.  

Czemu nie “zebrali” i “zasiedli” ? *.*

 

 

Jej… Trochę się wzruszyłam :D

 

Jej… Trochę się wzruszyłam :D

Ja nawet bardzo :’)

Końcówka rozkłada na łopatki, Issanderze! ❤

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Chłopaki zebrały się na stopniach bocznej klatki schodowej i zasiadły w półkolu.  

Czemu nie “zebrali” i “zasiedli” ? *.*

Bo wtedy nie byłoby poprawnie :) Te chłopaki są rodzaju niemęskoosobowego, natomiast ci chłopacy są rodzaju męskoosobowego. 

 

Cieszę się, że udało mi się wywołać emocje swoim tekstem.

ironiczny podpis

No ładne bardzo. Piękne zakończenie.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

W małej ilości znaków zawarłeś chwytającą za serce, wzruszającą opowieść z ciekawych pomysłem na somnikterium i dobrze puentującym całość zakończeniem. Do tego porządnie napisane, kawał dobrej roboty.

W sumie podobało mi się, zgrabnie opowiedziana historia. Jednak zakończenie przewidywałam już po pierwszej odsłonie. Nie bardzo zrozumiałam, dlaczego nagle pojawiło się wiele somnikteriów. Czy to były kopie, które bohater umie tworzyć i rozdaje innym?

ANDO, Tomek nie jest w niczym wyjątkowy, w świecie opowiadania wszyscy ludzie wytwarzają somnikteria :) 

ironiczny podpis

To jest bardzo solidny kawał szorta, na bibliotekę zdecydowanie zasłużył, zwłaszcza w wersji pobetowej. Te chłopaki z rodzajem niemęskoosobowym nadal mi trochę zgrzytają, mimo że poprawne, i widzę, że nie tylko mnie.

 

Z początku miałam wrażenie, że te somnikteria to na większy tekst, ale myślę sobie, że mogłoby wyjść banalnie. Choć może nie pod Twoim piórem ;)

http://altronapoleone.home.blog

Przyjemnie się czytało, choć na końcu pozostaje smutek. Interesujący pomysł z kamieniami.

Piękne i smutne, oparte na ciekawym pomyśle. Tylko tak sobie myślę, że nikt by nie chciał moich snów :) Bardzo mi się podobało. Klikam bibliotekę i życzę powodzenia w konkursie.

Jakoś mnie to nie wzruszyło, nie poruszyło. Może uprzednia lektura “Suchych pierdutów z octem” tak mnie nastroiła, nie wiem, wrócę pewnie za jakiś czas i przeczytam jeszcze raz. Taki dzień.

Katiu, zamierzam rozwinąć ten pomysł światotwórczy w kolejnym (a może nawet -nych) tekście i będzie tam między innymi sklepik z używanymi snami, bo to działa w obie strony: jasne, ci z fajnymi snami mogą się nimi dzielić, ale też ci, którzy fajnych snów potrzebują, mogą je od kogoś dostać :)

 

Piotrze, po Pierdutach to najlepsze będzie Pruderkowo :) Muszę się kiedyś zabrać i napisać jeszcze jakiś wesoły tekst.

ironiczny podpis

:)

Początek i koniec jasne i zrozumiałe, środek – potknęłam się; nagle z jednego bohatera robi się czterech, scenka nieco chaotyczna i nie do końca wiadomo jaki jest “status” somnikterium w przedstawionym świecie.

Emocjonalnie tekst jakoś bardzo mnie nie poruszył – nie zdążyłam się przywiązać do bohatera ;-) Napisane ładnie, pomysł ciekawy, ale chyba wolałabym go w wersji bardziej rozwiniętej.

It's ok not to.

Issander – ja chyba wolę Twoje “poważne” teksty, a ten należy do moich ulubionych Twojego autorstwa, więc jak najbardziej popieram rozwinięcie pomysłu o dzieleniu się snami w kolejnych opowiadaniach :)

Ech, znowu próba grania na emocjach. Ale doceniam pomysł na somnikteria, więc niech Ci będzie. :-)

Pełna, skończona historia. Za to dodatkowy plus.

Babska logika rządzi!

Należę do tych, których ruszyło. Więc wzruszona doklikuję bibliotekę.

EDIT: A dupa. Ktoś dokliknął przede mną. Pewnie ta twardosercowa Finkla. ;)

Nie zdążyłaś. :-)

Babska logika rządzi!

No właśnie. Edytowałam poprzedni komentarz. ;)

Tak, to twardosercowa Finkla Cię ubiegła. Nie traciła czasu na łapanie się za serce, łzy nie zamazywały jej obrazu z guziczkiem do kliknięcia… ;-)

Babska logika rządzi!

Ja też się wzruszyłem :) Pierwszy raz w życiu kobiety się o mnie biją – no, niekoniecznie o mnie, ale o to, która mi bibliotekę kliknie, a to też dobrze :D

ironiczny podpis

Równouprawnienie… ;-)

Babska logika rządzi!

Issandrze, bardzo niewieloma słowami znowu opowiedziałeś historię zajmującą i w jakiś sposób poruszającą. Przeczytałam z ogromną przyjemnością i cieszy mnie zapowiedź, że nosisz się z zamiarem rozwinięcia pomysłu. :)

 

W kuch­ni wi­dział fi­gu­rę mamy. –> Dlaczego widział figurę mamy, a nie mamę? Czy w kuchni stał posąg mamy?

 

Chło­pak po­dzię­ko­wał i prze­szedł przez drzwi OIOMu. –> Chło­pak po­dzię­ko­wał i prze­szedł przez drzwi OIOM-u.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wzruszająca opowieść. Wykorzystałeś znakomicie limit, aby przedstawić historię pewnego chłopca – Tomka i somnikterium. Gratulacje i pisz tę opowieść.

 

Zatrzymała mnie jedna rzecz. Nie wiem, kto wypowiada poszczególne kwestie w tym fragmencie (prócz Maćka), czy to Tomek?

Wreszcie przekazał go siedzącemu obok Tomkowi

– Sosnowska, jak nic – zwrócił się do Maćka. – I nawet balony ma większe niż naprawdę. Dam ci za niego piątaka, co ty na to?

Maciek spalił buraka, ale wstyd nie przeszkodził mu w dobiciu interesu.

– I jeszcze chipsy – zażądał.

– Zgoda.

Tomek wyciągnął rękę z somnikterium do Alana, ale Janek był szybszy.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

W kuchni widział figurę mamy. –> Dlaczego widział figurę mamy, a nie mamę? Czy w kuchni stał posąg mamy?

Figurę, bo na przykład przez firanki :)

 

Asylum, jest to wymiana zdań pomiędzy Jankiem i Maćkiem. W jej trakcie Tomek dostaje somnikterium ze snem o nauczycielce do obejrzenia.

ironiczny podpis

Jeśli Tomek przez firanki dostrzegł i po figurze rozpoznał mamę, to, moim zdaniem, widział mamę. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Issanderze, tak podejrzewałam, że nie Tomek. Nie wynika. Tu – w gruncie rzeczy – nie ma to takiego znaczenia. Podziwiam Twoje zdyscyplinowanie w trakcie pracy nad tekstem – nie żartuję (mam podobnie, może nie w tych sprawach ale w innych tak). W opowiadaniu jest ogromny ładunek emocji lecz burzę się na wystudiowanie. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mama czy figura. Może sylwetka albo kontur mamy rozwiąże problem?

Babska logika rządzi!

@Finkla, sylwetka – chyba najlepsza, figura za ostra, ma kanty. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zrobiło wrażenie.

Tekst oszczędny, dobrze przemyślany, przyjemny w lekturze, a finał budzi emocje. Bardzo dobra robota.

Przyczepiłbym się jedynie do środkowej sceny. Bardzo zręcznie wprowadzasz w niej czytelnika w zamysł, który stoi za tekstem – podajesz kluczowe informacje płynnie i subtelnie, co jest godne podziwu. Niemniej przez swoją zwyczajność, nawet lekką wulgarność, odstaje ona od bardzo nastrojowych scen ją okalających, a ten kontrast nie przypadł mi do gustu. Nie jest to absolutnie poważny zarzut, niemniej w tak krótkim tekście ten dość gwałtowny emocjonalny przeskok trochę mi nie pasował.

Tym niemniej, wielkie brawa.

Fajne :)

 

Przynoszę radość :)

Bardzo ładny szort :) Końcówka świetna. Wywołuje emocje i moim zdaniem to też poniekąd zasługa tego kontrastu, o którym pisał None. Po tej lekkiej, dziecięcej scenie nie spodziewałem się takiego zakończenia. 

Super wyszło :) 

Pomysł na urządzenie nienowy, ale ciekawe jest zestawienie z życiem szkolnym i końcówką – te sceny wyszły bardzo naturalnie i emocjonalnie. Tak więc dal mnie tekst definitywnie na plus :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dobry szort. Fajne jest to, że mimo ciężaru emocjonalnego i niezwykłości zdolności Tomka, wszystko dzieje się naturalnie i nie traci zwykłego, codziennego rytmu – zwykły sen, zwykłe rozmowy kolegów, nawet to, z czym musi się mierzyć Tomek i jego rodzina jest raczej zwyczajne i niestety często spotykane. Na tym tle pomysł na somnikterium i jego wykorzystanie wypada bardzo dobrze. Rozwinięcie tematu byłoby oczywiście jak najbardziej na miejscu, ale nie jest koniecznością, bo szort broni się jako zamknięta całość. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Z reguły nie wystawiam ocen, więc jakież było moje zdziwienie, kiedy tu weszłam i zobaczyłam, że wystawiłam ci szóstkę. :D

Przeczytałam to opowiadanie już jakiś czas temu i po prostu zapomniałam skomentować. No cóż, demencja starcza… Zagrałeś na emocjach, pokazując tęsknotę Tomka za mamą, więc ocena zostaje. Bardzo dobry tekst.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Niezłe. Oczekiwałem jednak jakiegoś wyjaśnienia elementu fantastycznego: skąd się wzięło somnikterium i jak działa? (Czy tworzy się podczas snu? – stąd jego poszukiwanie w pościeli – czy może być użyte wielokrotnie? itp.). W końcu to na nim opiera się fantastyczność utworu, a bez tego wyjaśnienia dostajemy jedynie banalną scenkę obyczajową.

Chłopiec spojrzał na ojca z ponagleniem w oczach.

Raczej: Chłopiec z ponagleniem w oczach spojrzał na ojca.

Chłopaki zebrały się na stopniach bocznej klatki schodowej i zasiadły w półkolu.

Pytam, bo nie wiem: na pewno zebrały, a nie zebrali?

przeszedł przez drzwi OIOMu. Starając się nie przeszkadzać nikomu,

Rym Ci wpadł.

 

Nic odkrywczego, ale bardzo ładne i zgrabne. Stylowo bez zarzutu, ale i bez fajerwerków, za to konstrukcja bardzo sprawna, narracja płynna i dużo emocji. Zakończenie też świetne. Ma w sobie to coś. :)

Chłopaki zebrały się na stopniach bocznej klatki schodowej i zasiadły w półkolu.

Pytam, bo nie wiem: na pewno zebrały, a nie zebrali?

Tak, na pewno :)

Wyjaśnienie, czemu właśnie tak jest poprawnie, znajduje się w starszych komentarzach.

ironiczny podpis

Fantastyka: jest.

Motyw snu: jest.

 

Pomysł dający dużo możliwości na polu „obyczajówek”. Jednocześnie realizacja mnie tu nie przekonała. Końcówka jest jakimś zwrotem, ale nadal jakoś mnie tekst nie ruszył nadmiernie. Z drugiej strony tekst, który podesłałeś na ścieżce B (będzie osobny komentarz) pokazuje, ze jest tu dużo możliwości eksploatowania świata niefantastycznego przy użyciu elementu fantastyki. Pomysł ma potencjał, choc osobiście uważam, ze ten potencjał nie został zrealizowany.

 

Za to ciekawe jest to, że to może być tekst “ogólnożyciowy” dla młodszego odbiorcy – rzadkie połączenie.

Na plus: naprawdę bardzo ciekawy pomysł z „somnikterium”. Poza tym wzruszyło mnie zakończenie, poważnie. Klimat jest, czytałam z zaciekawieniem.

 

Na minus: językowo sporo bym zmieniła – chodzi mi o dobór słów, styl, niektóre wyrażenia brzmią nienaturalnie. Postacie nieco płasko, powierzchownie przedstawione.

Przyzwyczajam się powoli, że Twoje utwory są emocjonalne. “Przyzwyczajam” w dobrym tego słowa znaczeniu, bo nie ukrywam, że na ogół bardzo mi się podobają. Ten również.

Oryginalny pomysł, sen jest mocno umotywowany, są dzieci. 

Tu powinni zajrzeć wszyscy, którzy interesują się konkursem. Opowiadanie świetnie wpisuje się w ramy konkursu, a jednocześnie jest nietuzinkowe. Czyli, co? Można? Można. 

W krótkiej formie, dużo treści. 

Przyczepię się jednak do OIOMu. To oddział, na który trafiają pacjenci przy nagłym pogorszeniu stanu zdrowia, czy drastycznym wypadku, na krawędzi życia i śmierci. Przebywa się na nim od kilku dni do maksymalnie 2-3 tygodni, później pacjent przenoszony jest na inny oddział, jeśli wcześniej nie umrze.

To wywrócone życie rodziny (w tych dniach), poranek nie wygląda zazwyczaj tak, jak zawsze. Tu wygląda na opanowany, taki, który jest rutynowo powtarzany. Pomijam już fakt, że na OIOM można wejść tylko w wyznaczonych godzinach, najczęściej godzinę rano i godzinę po południu. Nie ma mowy o chodzeniu kiedy się chce. Sugerowałbym zmianę na inny oddział.

Pozdrawiam.

 

Ciekawy pomysł ze szkołą, ładnie kontrastujący z zakończeniem. I takie twisty bardzo lubię, prywatnie nazywam je pełnymi. W nich piszący zaskakuje mnie pomysłem, ale i całkowitą zmianą scenerii czy atmosfery.

Niestety “chwyt na chorą matkę” uznałem za banalny. Zbyt oczywisty. Pomimo, że smutny, to zmuszający mnie do natychmiastowego współczucia. A ja tak nie umiem.

Darconie, możliwe że masz rację. Natomiast w trakcie zbierania informacji niezbędnych do napisania “Somnikterium” przeczytałem, że na OIOM-ach przebywają osoby które nie są w stanie samodzielnie przeżyć (wymagają żywienia pozajelitowego lub oddychania maszynowego). Pacjenci w śpiączce się tu oczywiście wliczają. Jeśli idzie o chorych, to znalazłem odnośniki właśnie do OIOM-ów (ale też hospicjów).

Co do odwiedzin, to przejrzałem regulaminy odwiedzin OIOM-ów z dwóch różnych szpitali. Wydarzenia z “Somnikterium” są z nimi zgodne. Tomek odwiedza matkę na krótko (15 minut), w wyznaczonym czasie (”po lekcjach”, czyli po południu – pielęgniarka go zna, czyli przychodzi tam o tej godzinie regularnie). Założyłem, że po pewnym czasie (kilka miesięcy) pozwolono by mu odwiedzać matkę bez wcześniejszej zapowiedzi.

Z drugiej strony przyznam, że to taki research z fotela przed komputerem :) Więc jeśli mówisz z własnego doświadczenia, to bardzo chętnie dowiem się więcej na temat tego, w którym miejscu jest błędny :)

ironiczny podpis

Wybrałeś trudny temat, Issanderze, który jest u Ciebie tak naprawdę "tylko" puentą. I nie wiem, czy powinniśmy rozwijać naszą rozmowę przy tak krótkim utworze, ale bardzo lubię Twoją twórczość i chwali się, że chciałeś zrobić research do tak krótkiego utworu…

Dlatego napiszę Ci, jak wygląda praca OIOMu i co dzieje się z pacjentami w śpiączce, choć jest to temat off-topowy, bo ciężko takie informacje znaleźć w internecie, a Ty sam zapytałeś. 

Na OIOMie nie przebywają pacjenci, którzy nie są w stanie samodzielnie przeżyć, przebywają pacjenci, u których występuje bezpośrednie zagrożenie życia. A to zupełnie inna sprawa. OIOM jest oddziałem wewnętrznym szpitala, to znaczy nie trafią tam bezpośrednio pacjenci z zewnątrz, tylko z innych oddziałów, na przykład z SORu. Opieka na takim oddziale jest bardzo, bardzo droga, i pacjent przebywa tam tylko do czasu ustabilizowania czynności życiowych, a wtedy przenoszony jest z powrotem na oddział, z którego trafił. Jeśli to był SOR, znajduje się oddział właściwy do obecnego stanu pacjenta, wewnętrzny, chirurgiczny czy inny.

Jeśli mowa o pacjentach w śpiączce, sprawa też wygląda inaczej. To nie jest stan, który zagraża bezpośrednio życiu i nie ma podstaw aby trzymać takiego pacjenta na OIOMie, przede wszystkim ze względu na koszty. I nie ma na to wpływu, jeśli na przykład pacjent żywiony jest dojelitowo, bo tak z reguły to wygląda (PEG). To nie jest czynnik zagrażający życiu. Przenosi się go na inny oddział, tak samo jak resztę pacjentów. Na takim oddziale, na który wrócił, też przebywa bardzo krótko. Bo szpital nie jest dla pacjentów przewlekle chorych. Rodzina ma obowiązek zabrać pacjenta. Jeśli tego nie zrobi, szpital szuka miejsca w ZOLu, a opieka w ZOLach to już temat na inną rozmowę.

Przywołane przez Ciebie hospicjum też nie jest do końca prawdą, pacjent (w śpiączce) musi mieć jakąś historię choroby związaną z rakiem, inaczej też się nie kwalifikuje i nie zostanie przyjęty do hospicjum, gdzie opieka zazwyczaj jest lepsza, niż w ZOLach. A w samych ZOLach często jest problem z miejscem, najczęściej trzeba na nie czekać… kilka miesięcy. I co wtedy się dzieje? Albo rodzina zabiera pacjenta do domu, albo szpital szuka miejsca w jakimkolwiek ZOLu, czasami sporo oddalonym od miejsca zamieszkania.

Co do rygorów wizyt, na ogół jest dobrze przestrzegany i nie ma mowy o wchodzeniu na 15 minut poza wyznaczonymi godzinami (jedną lub dwoma w ciągu dnia). Oczywiście obowiązują jednorazowe maseczki, fartuchy, dezynfekcja rąk i tak dalej. Na ogół wygląda to trochę jak w latach osiemdziesiątych przed zamkniętym sklepem. To znaczy przed wyznaczoną godziną zbiera się już mały tłumek przed oddziałem, który czeka na wejście, a przy pacjencie mogą przebywać maksymalnie dwie osoby. Gdy rodzina jest liczniejsza, muszą się wymieniać na korytarzu.

Więc gdy napisałeś o tym jak synek przychodzi, wchodzi z marszu i odwiedza mamę w śpiączce na oddziale OIOMu, to jest to sytuacja wzruszająca, ale zupełnie nieprawdziwa. Może ta wiedza przyda Ci się kiedyś w przyszłości, gdybyś chciał napisać coś większego.

Pozdrawiam.

Dzięki za obszerne wyjaśnienia. Jak będę miał chwilę, to spróbuję uzgodnić z organizatorami konkursu jakąś drobną zmianę tak, żeby końcówka miała większy sens. Chyba zmienię właśnie na ZOL.

ironiczny podpis

Ładne, wzruszające, z ciekawym pomysłem. Podobało mi się, i trudno, że zostałam ze smutkiem.

Spodobała mi się koncepcja snów, które krystalizują się do jadalnych klejnotów, które mogą posłużyć do wymiany doświadczeń zaznawanych w krainie Morfeusza. Mimo krótkiej formy tekst w dobry sposób przekazał duży ładunek emocjonalny.

 

Sugestie poprawek:

Mi coś tam się przyśniło, ale zapomniałem co i somnik wyparował, więc i tak masz lepiej.

– No dobra… – Tomek poddał się i pokazał reszcie swój kryształek. – Ale to naprawdę nic takiego. Tylko ja i moi rodzice…

– Zoba…

Zadzwonił dzwonek, obwieszczając koniec przerwy, i chłopaki popędziły na lekcję.

Dużo tego “i”. W zasadzie to raczej kwestia gustu; powtarzanie się słów w dialogach jest raczej naturalne, zwłaszcza u dzieci. Ostatnie zdanie można by jednak śmiało po prostu rozbić na dwa osobne: Zadzwonił dzwonek, obwieszczając koniec przerwy. Chłopaki popędziły na lekcję.

 

Po lekcjach Tomek udał się na przystanek. „Wrócę nieco później” – napisał do taty, czekając na autobus.

Jestem zdania, że przytaczanie słów nie będących treścią narracji – na przykład myśli czy choćby właśnie wiadomości – dla większej czytelności warto rozpoczynać od nowego wiersza, tak jak dialogi:

 

Po lekcjach Tomek udał się na przystanek.

„Wrócę nieco później” – napisał do taty, czekając na autobus.

 

Jedną dłonią chwycił ją za dłoń, zaś drugą sięgnął do kieszeni.

 

To zdanie brzmi jak dla mnie trochę niezgrabnie, poza tym zaś nie powinno umieszczać się bezpośrednio po przecinku: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zas-i-bowiem;12057.html

 

Sugeruję: Chwycił ją za dłoń, wolną ręką zaś sięgnął do kieszeni.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie ukrywam, że początek nastawił mnie dość negatywnie, lecz im dalej w las tym było coraz lepiej. Obawiałem się oparcia fabuły o bardzo zgrane pomysły, ale na szczęście bardzo ciekawie się rozwijała. Interesujący pomysł dotyczący somnikterium – to zdecydowanie na plus. Jest to jeden z tych pomysłów, które najbardziej zapadły mi w pamięć jeśli chodzi o konkurs. Mocna końcówka, chociaż faktycznie można było przewidzieć, że tego typu wybieg zostanie wykorzystany :)

Nowa Fantastyka