- Opowiadanie: arathorn_212 - Mroczne Miasto

Mroczne Miasto

Z góry przepraszam za ilość błędów ortograficznych i stylistycznych, cierpię na wszystkie możliwe dysfunkcje, które objawią się w tym tekście. Jest to moja pierwsza próba w pisaniu czegokolwiek i proszę o szczerą krytykę zawartej treści. 

Oceny

Mroczne Miasto

 

 

 

 

Mroczne Miasto

 

 

Wstęp

 

Każdy z nas zastanawiał się kiedyś, co czuje człowiek kiedy zabije innego człowieka, po obejrzeniu wielu filmów i przeczytaniu tysięcy książek, wielu z nas wyobraża sobie, że byłoby gotowe na poczynienie tego największego aktu przemocy, jakim jest zabranie czyjegoś życia. A jak jest z tobą drogi czytelniku? Myślisz, że potrafiłbyś z zimną krwią strzelić komuś w serce? Podciąć gardło? Pobić śmiertelnie? A może tłumaczysz sobie, że w chwili zagrożenia, twojego lub twoich bliskich sentymenty się nie liczą?

Oczywiście to wszystko przypuszczenia, gdybanie, jednak wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że w ostatnim momencie, kiedy nóż dotyka już spoconej ze strachu szyi ofiary, większości ludzi zadrży ręka. Jednak nie wszystkim…

Zapewne nie raz słyszałeś o psychopatach, ludziach wynaturzonych, którzy mordują, gwałcą i torturują innych, ponieważ czerpią z tego powodu przyjemność, mają te chwilę władzy nad drugim istnieniem, kiedy czują się jak bogowie.

Wyróżniamy dwa rodzaje upośledzeń na tle egzystencji wśród społeczeństwa, socjopatyzm, czyli zaburzenie antyspołeczne oraz psychopatyzm, który jest zaburzeniem osobowościowym. Nie każdy potrafi rozróżnić te dwa typy charakterów i wrzuca oba profile do jednego worka, mówiąc w skrócie, „psychol”. Jednak mimo wielu podobieństw socjopata i psychopata bardzo się od siebie różnią ale zacznijmy od cech podobnych. Pierwszego na czynniki rozłożymy socjopatę. Socjopatyzm jest to zaburzenie, które powstaje w młodym wieku, błędnym jest założenie, że socjopatą można się urodzić. Socjopatą staje się zdrowy człowiek, który doświadczył w swoim życiu sytuacji skrajnych, najczęściej w młodym wieku. Te sytuacje wpłynęły na to, że w trudnym dla dziecka okresie, który zapewniali mu patologiczni rówieśnicy, nie czuli rodzice, odrzucenie w szkole i wiele czynników, które wpłynęły na psychikę socjopaty, utwierdzając go, że jest kimś gorszym od reszty społeczeństwa. Objawia się to różnie, od niskiej samooceny wyglądu, poprzez brak wiary we własne możliwości. Dorastając socjopata zaczyna walczyć ze swoimi słabościami, obserwuje otoczenie, uczy się zachowań i ogólnie przyjętych norm społecznych. Dlatego też niektórzy twierdzą, że socjopata potrafi się zapatrzeć w kogoś na dłuższy czas, zupełnie bez skrępowania, doprowadzając do tego, że odwracamy speszeni wzrok.

Socjopaci charakteryzują się wysoką inteligencją, są czarujący i charyzmatyczni. Kobiety lgną do nich, mężczyźni zabiegają o ich przyjaźń. Dopiero podczas bliższego kontaktu, kiedy socjopata zdecyduje się na „związek”, który w jego przypadku jest relacją jednostronną, orientujemy się, że socjopata nie potrafi kochać w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa, owszem poczujemy się wartościowi i docenieni przez socjopatę ale zazwyczaj tylko na początku relacji, następnie zacznie postępować stagnacja w związku, która będzie nastawiona na czerpanie od drugiej osoby, robiąc z niej baterie emocjonalną dla socjopaty.

W dużym uproszczeniu opisałem profil psychologiczny zaburzenia socjopatycznego.

Przechodząc do psychopaty i zaczynając badać jego tożsamość, wielu naukowców sprzecza się odnośnie pojawienia się zwyrodnienia osobowościowego. Jedni twierdzą, że psychopatyzm się nabywa jak w przypadku socjopatyzmu, inni natomiast utrzymują, że to uwarunkowanie genetyczne wpływa na to, że ktoś rodzi się psychopatą. Faktem jest to, że po przeprowadzonych badaniach przewodnictwa nerwowego, wykazano, że mózg psychopaty pracuje inaczej niż normalnego człowieka. Co skutkuje jedną rzeczą, psychopata nigdy nie zrozumie, że robiąc komuś krzywdę, postępuje nie właściwie, ponieważ nie postrzega świata tak jak my. Jego mózg kreuje świat według jego wizji, dlatego też w przypadku psychopaty nie istnieje coś takiego jak kompas moralny, nie rozróżnia dobra od zła, mimo tego, że często jego wizjom nie można zarzucić pewnej logiki, którą mógł stworzyć tylko inteligentny umysł, chory ale bystry.

Ciekawostką jest to, że w przypadku socjopaty i jego problemami z dostosowaniem się do norm społecznych i prawnych jest zgoła inaczej, ponieważ socjopata doskonale orientuje się co jest dobre a co złe i posiada kompas moralny, aczkolwiek często ma go głęboko w poważaniu, kiedy wie, że nie dosięgną go żadne konsekwencje.

Uzbrojeni w te wiedzę uświadamiamy sobie nagle jak wiele osób z zaburzeniami egzystuje w naszym otoczeniu i o ile psychopata doprowadzi prędzej czy później do sytuacji zmuszającego go do izolacji od społeczeństwa, tak socjopata potrafi działać skrycie, sprytnie, ponieważ nie chce narazić się na konsekwencje płynące z udowodnienia mu jego poczynań.

 

 

 

 

ROZDZIAŁ I

 

Był późny, ciepły październikowy wieczór, z oddali dochodziły odgłosy centrum miasta, które jako jedyne, żyło aktywnie w dzień i w noc. Jednak tutaj, w dzielnic przemysłowej trudno było uświadczyć żywej duszy, a może jednak nie?

Wśród opustoszałych budynków biurowych i magazynów dało się słyszeć stłumione, nie równe odgłosy kroków, ktoś szybko biegł w stronę zaułka, którego jedynie wylot był oświetlony przez starą ledwie działającą latarnie uliczną. Uciekinier jak cień skrył się pośród kontenerów na śmieci z nadzieją, że nikt go tu nie odnajdzie. Był jednak w błędzie, gdyż w tym samym momencie do uliczki wpadło kilka osób.

– Musi tutaj być, to jedyne miejsce w okolicy, gdzie mógł się ukryć. – wydyszał jeden z napastników. – Szukajcie go za tym złomem.

Czterech się ruszyło, w kierunku gdzie znajdował się ukryty człowiek i bez zbędnych ceregieli wyciągnęli go przed resztę bandy.

– Wiesz kim jesteśmy śmieciu? – zapytał facet, ubrany w ciemny prochowiec. – Czy zdajesz sobie sprawę, że za chwilę umrzesz?

– Panie, błagam, ja tylko wykonywałem rozkazy… Nie wiedziałem, że zaszkodzę triumwiratowi! – wybełkotał pojmany.

– A kto Twoim zdaniem, odważyłby się zaatakować pakt trzech? – zaśmiał się.

– Kazał się nazywać Najwyższy i przekazać Wam, gdybyście mnie złapali, że złamaliście przysięgę. On po Was przyjdzie. – zaskomlał.

– COŚ TY POWIEDZIAŁ? – wyryczał na całe gardło. – Najwyższy?! Widziałeś Najwyższego i nadal żyjesz?! – wysyczał zaciekle.

– Ja…, nie widziałem jego twarzy, zasłaniał ją kaput, było ciemno… Ja naprawdę nic nie wiem! – zaskomlał.

– To się jeszcze okaże. – powiedział. – Odciąć mu dłoń.

– Litości Panie!! Litoś… – wycharczał. Gdy pozostała czwórka wykonała rozkaz przywódcy.

– Powtórzę pytanie, jak wyglądał Najwyższy? – zapytał.

– Kiedy ja nie wiem! Nie widziałem go! Nawet się do mnie nie odezwał, tylko przekazał mi wiadomość z rozkazem a potem kazał go spalić. – szlochał dalej, przytrzymując krwawiący kikut.

– Dobrze, wierzę Ci, a teraz dostaniesz nagrodę za swoje zasługi. – odrzekł, podchodząc do uciekiniera. Następnie w jednej chwili, prawie nie zauważalnym ruchem wbił mu nóż w oczodół aż po samą rękojeść i odrzucił silnym kopniakiem, zwłoki człowieka, które w agonalnej delirce próbowały łapać ostatnie chwilę uciekającego z nich życia.

– A więc mamy wojnę. – powiedział na głos. Muszę powiadomić pozostałych, że po tylu latach Najwyższy znowu pokazał, że istnieje, mimo tego, że nikt nigdy nie widział jego twarzy.

***

 

Miasto było inne, może to kwestia tego, że nie znała tu nikogo. Mimo wszystko nie czuła się tutaj pewnie. Po przeprowadzce i zmianie uczelni nikt nie czuje się pewnie. Jednak te miasto miało dziwną aurę, ludzie zachowywali się dziwnie. Pospieszne kroki, spojrzenia wbite w ziemie. Nikt nie odważył się podnieść wzroku na innego człowieka. Chyba mam jakąś paranoje, pomyślała. Przynajmniej dziś sobie to odreaguje, ucieszyła się w myślach. Właśnie wracała z uczelni do swojej stancji, malutkiego pokoiku ze skromnym biurkiem i łóżkiem i szafą typu comodore, która mieściła cały jej dobytek. Jej rodzice byli ubodzy i każdy grosz dawali córce aby poprzez edukacje zapewnić jej lepszy byt niż dotychczas. Jednak dziś nie było czasu na naukę! Dziś jej nowi znajomi z roku zaprosili ją do niewielkiego pubu, żeby się lepiej poznać. Nie mogła zmarnować tej okazji, gdyż miała dość samotności w tej miejskiej dżungli, choć wprowadziła się dopiero tydzień temu wiedziała, że tego jej trzeba, więc zaraz po wejściu do mieszkania rzuciła się do łazienki. Musi wyglądać perfekcyjnie, w końcu nie od wczoraj wiadomo, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze.

Dochodziła godzina 20.00 i nadszedł czas iść na spotkanie. Miało przyjść pięć osób oprócz niej, dwie dziewczyny i trzech chłopaków, wszyscy z jej nowego roku, jednak znała tylko jednego z nich. Miał na imię Alex, przystojny i wysoki, a do tego uroku dodawała mu troszkę za długa grzywka, która przykrywała zawadiacko jego czoło, ciemnymi włosami. Gdyby nie jego zaproszenie, pewnie nie zdecydowałaby się pójść na spotkanie z ludźmi, których dopiero poznaje ale kto oprze się hormonom.

Miasto o tej porze kończyło letarg, kiedy to ludzie wrócili z pracy do domu na zasłużony odpoczynek, ustępując miejsca młodzieży i tym wszystkim, którzy łaknęli uciech, które zapewniało te miejsce nocą. Stare miasto pełne było o tej porze studentów i otwierających się klubów, zaczął się weekend. Sara skierowała swoje kroki w najbliższą uliczkę gdzie według wytycznych GPS w telefonie, miał znajdować się cel jej wędrówki. Z zewnątrz „Gibson” czyli pub zapraszający w swoje progi amatorów muzyki mocniejszej nie sprawiał wrażania miejsca wyrafinowanego poniekąd ją uradowała, bo nie śmierdziała dziś groszem. Przed budynkiem z czerwonej cegły, wtopionym miedzy stare dziewiętnastowieczne kamienice czekali na nią jej nowi znajomi.

– No nareszcie! Myśleliśmy, że już się nie pojawisz Saro! – przywitał ją Alex.

– Obiecałam, że przyjdę i dotrzymałam słowa. – odrzekła. – Wchodzimy? Powiedziała obrzucając spojrzeniem pozostałych.

– Panie przodem. – wyszczerzył się Alex, przytrzymując drzwi.

***

 

Wieczór był nudny, jak zwykle kiedy nastawał weekend wszyscy ruszali szukać uciech pośród klubów i pubów znajdujących się w centrum. Jednak nie wszyscy przyszli się tu bawić, Chris od dawna nie znajdował przyjemności w chlaniu na umór i uganianiu się za studentkami. Miał zadanie i nie mógł się rozpraszać, dlatego też usiadł w rogu lokalu z twarzą skierowaną do drzwi, na czoło narzucił kaptur i pochylił się nad kuflem marnego piwa, jakie serwowali w tym przybytku. Musiał wtopić się w otoczenie tak aby nie zwracać na siebie uwagi, wieści, na które czekał były zbyt ważne, żeby spłoszyć informatora. Dlatego też wybrał „Gibsona”, gdzie klientela nie słynęła z nachalności, a muzyka rockowa z lat osiemdziesiątych łagodziła w małym stopniu obyczaje bywalców. Tak, to idealne miejsce, żeby móc porozmawiać na spokojnie. Przynajmniej do czasu kiedy do lokalu wkroczyła szóstka studentów. Chris zaklął pod nosem, wiedząc jak to się skończy. Gdy zobaczył, że w towarzystwie trzech studentów są trzy dziewczyny, zapewne też uczące się na uniwersytecie. Cała grupa była ubrana dość luźno, chłopaki nosili kurtki skórzane zapewne ze skóry ekologicznej, które miały pokazać przynależność do subkultury metalowców, natomiast dwie spośród trzech dziewczyn założyły glany i bransoletki z ćwiekami. Ot proszę państwa, znaleźli się wielbiciele rocka i mocnych brzmień. Śmiech na sali. Jednak dopiero teraz zwrócił uwagę na ubiór ostatniej z dziewczyn, który kontrastował zarówno z modą jej przyjaciół jak i miejscem, w którym się znalazła. Pewnie nie powiedzieli jej gdzie idą chcąc się zabawić jej kosztem idioci. Dziewczyna chyba doszła do podobnego zdania i spojrzała na swój ubiór, który zdecydowanie tutaj nie pasował. Brązowe niskie obcasy, będące przedłużeniem obcisłych leginsów o tym samym kolorze i dość luźna ciemno zielona bluzeczka, z wyraźnie zaznaczonym dekoltem. O tak, aż dziw, że połowa towarzystwa nie spadła z krzeseł widząc te laskę w tym zapyziałym miejscu.

– Będzie ciekawie – uśmiechnął się pod nosem. – Oj będzie.

***

 

Co ja tu robię, pomyślała, co ja tu robię w tej spelunie, w takim stroju. Jak oni mogli mi to zrobić, czy to naprawdę tak trudno powiedzieć, że nie idziemy w jakieś cywilizowane miejsce? Bo miejsce faktycznie do przybytków kultury i sztuki nie należało, pomieszczenie w którym mieścił się pub, okalały ściany w kształcie prostokąta, ozdobione boazerią tak starą i obdrapaną, że brzydziłaby się dotknąć jej przez rękawiczkę. Sufit, który kiedyś zapewne był biały, dziś straszył tłustymi plamami, które były pozostałością po dymie od setek wypalonych papierosów. Nie wiele lepiej wyglądały miejsca siedzące i stoliki, porozrzucane byle jak po całym lokalu, niektóre z nich jak widać nie służyły tylko do przeznaczonych im celów, gdyż na pierwszy rzut oka rzucały się robione byle naprawy pourywanych nóg i oparć od krzeseł. Kwintesencją tego wszystkiego była lokalna społeczność, racząca się czymś co barman bez przekonania raczył nazywać piwem lub wódką, którą rozlewał chyba sam lucyfer w swoich piekielnych kadziach. Sara wiedziała, że tu nie pasuje, ani ona, ani jej nowi znajomi. Czuła się niebezpiecznie, jednak do tej pory nikt nie zwracał na nich uwagi, oprócz człowieka siedzącego w rogu sali, który mierzył ich, a raczej ją spojrzeniem błyszczących oczu spod głęboko nasuniętego kaptura. Przeszedł ją dreszcz i momentalnie odwróciła wzrok. Z nostalgii wyrwał ją głos Alexa, który wskazywał na wolny stolik niedaleko wejścia. Usiedli przy stoliku, którego blat lepił się do wszystkiego co się na nim położyło.

– Dziewczyny chcecie piwo? – zapytał Alex. – Saro?

– Pewnie. – odpowiedziały, a faceci poszli do baru zapoznać się z ofertą alkoholi.

– Nie tego się spodziewałaś co Saro? – zakpiła jedna z nich. – Nie martw się, następnym razem Alex zabierze Cię na pewno do kawiarni, gdzie będzie Ci łatwiej świecić cyckami.

– Daj jej spokój zazdrośnico! – odfuknęła druga. – Nie przejmuj się tą zołzą, jest zazdrosna, że to Ciebie a nią ją zaprosił Alex.

– Pff, niech ten bufon zaprasza kogo chce, właśnie pokazał jaki ma gust, więc cieszę się, że nigdy miedzy nami nic nie było. – zakpiła. – Ja bym nie dała z siebie zrobić takiej laleczki.

– Masz jakiś problem, to powiedz śmiało. – zagroziła Sara.

– Hej, co się dzieje dziewczyny? – odezwał się za plecami Sary głos Alexa.

– Ależ nic, po prostu rozmawiamy na temat mody prawda Saro? – zapytała z ironią.

– Oczywiście, takie babskie sprawy. Nic interesującego. – wypaliła Sara. Pozostali się dosiedli i podzielili piwem z dziewczynami, rozmowy toczyły się głównie wkoło tematu studiów. Jednak Sara widziała, że Alex się jej przygląda, a raz miała wrażenie, że puścił jej oczko. No to wpadłam, pomyślała, chociaż sama tego chciałam.

***

 

Chris się niecierpliwił, informator się spóźniał, a to do niego nie podobne. Na dodatek studencka braci zaczynała sobie coraz bardziej poczynać pod wpływem suto lanych alkoholi, chyba ktoś tu ma na coś nadzieje, pomyślał widząc jak najwyższy z chłopaków po raz któryś przynosi alkohol dla siebie i tej laski. Wtem drzwi do lokalu się otworzyły i do środka wtargnął gość, także w kapturze, ubrany w czarne bojówki i buty ochroniarskie. Od razu skierował kroki do stolika przy którym urzędował Chris.

– Mogę? – zapytał, łapiąc za oparcie krzesła.

– Siadaj wreszcie, spóźniłeś się. – odparł.

– Miasto wrze, wolałem iść naokoło, nie wiadomo komu można dziś ufać a komu nie, oprócz kasy. – powiedział. – Właśnie, masz coś dla mnie?

– Nie przepierdol na głupoty – odparł Chris, podając mu paczuszkę. – Możesz mnie oświecić teraz co mówi się na mieście?

– Na mieście jak zwykle, mówi się wiele i nic. – powiedział. – Ale znając Ciebie i Twoje kręgi zainteresowań, to krążą słuchy, że pojawił się Najwyższy.

– Pieprzysz, nie płace Ci za brednie. – wkurzył się.

– Płacisz mi za to, co mówi się na mieście. – zripostował. – A na mieście wyobraź sobie chodzą słuchy, że Najwyższy się pojawił i co najlepsze pogroził paluszkiem naszym kochanym braciom spod znaku trójkąta. Ponoć spalono jakiś magazyn z lewym towarem, bo Triumwirat zaczął sprzedawać prochy gówniarzom. A pamiętasz pakt z Najwyższym? Ten punkt, który mówi, że dzieciaków nie ruszamy? No więc to podobno był gwóźdź do trumny. Mówię Ci, sam zobaczysz, poleje się krew na ulicach.

– Jeden spalony magazyn jeszcze o niczym nie świadczy. – ironizował Chris.

– Podobno złapano podpalacza, który twierdził, że spotkał Najwyższego i to od niego dostał rozkaz podpalenia. – nie przejął się Informator. Podobno sam Krwisty kazał go torturować, żeby wyciągnąć prawdę.

– Czas zatem przejść do spoczynku, Tobie też to radzę. – odpowiedział zrezygnowany. Skończ zbierać informacje, bo się doigrasz.

– Dobrze mamo – zakpił. – W razie czego, złapiesz mnie tak jak zawsze, powiedział i wstał od stolika prosto do wyjścia, nie odwracając się ani razu.

Czas się zwijać i wziąć sprawy we własne ręce, nie ma sensu tutaj siedzieć, pomyślał, zbierając się do opuszczenia speluny.

***

 

Sara miała coraz bardziej dość tego miejsca, alkohol, który wypiła do tej pory wcale nie pomógł jej przestać zwracać uwagę na to co działo się wokoło. Na dodatek od jakiegoś czasu z toalety zaczęło jechać zdrowo rzygami. Tego było dla niej za wiele.

– Alex… – zagaiła chłopaka. – Czy mógłbyś mnie odprowadzić na postój taksówek?

– Chcesz już uciekać? – zdziwił się. – Przecież dopiero północ!

– Jestem zmęczona i chyba trochę za dużo wypiłam. – odrzekła. – Wybacz ale nie wysiedzę już dłużej.

– No dobrze, odprowadzę Cię. – odparł. – Niedługo wracam, poczekajcie na mnie.

***

 

O proszę, nie tylko mi zachciało wziąć sprawy we własne ręce, pomyślał Chris, obserwując jak za wychodzącą parą studentów ruszają trzej lokalni obwiesie. No to zobaczymy jak nasz wystylizowany rycerz obroni swoją księżniczkę, zakpił w myślach.

Studenci zaraz po wyjściu z pubu skierowali się najkrótszą drogą na postój taksówek, jednak nie był to najlepszy wybór tego wieczora. Droga kierowała się przez słabo oświetlone części centrum miasta, rzadko uczęszczane o tej porze, tym bardziej przez odpowiedzialnych ludzi, szkoda, że nie wszystkich można zaliczyć do tego grona.

Chris zastanawiał się, gdzie ten chłopak ma wyobraźnie. Pomijając fakt, że zakapiory dalej ich śledzili a on tego nie zauważył, świadczył o tym, że chłopak mało jeszcze w życiu przeszedł. No nic, pośmiejemy się, pomyślał.

 

***

Sara się denerwowała, jak on mógł być tak skrajnie nieodpowiedzialny! Fakt wyciągnęła go na siłę z jego imprezy, ale na litość czy naprawdę musi mu się tak spieszyć, żeby tam wrócić, narażając ich na przeprawę przez slumsy? A miejsce faktycznie do malowniczych nie należało. Usiane tu i ówdzie stare kamienice, zapuszczone skwerki i niewielki park przywodziły na myśl sceny z najgorszych horrorów. Wtem jak spod ziemi, wyrósł przed nim mężczyzna, którego twarz skrywał kaptur naciągnięty nisko na czole.

– Chyba się zgubiliście dzieciaczki. – zakpił głosem, którego siarczystość była na poziomie trunków, często spożywanych przez jemu podobnych ludzi.

– Czego chcesz? – powiedział hardo Alex.

– Proszę, proszę, mamy tutaj bohatera. – szydził dalej Zakapior. – No nic chyba będę musiał Cię nauczyć dobrych manier.

– Możesz próbo… – nie zdołał dokończyć, ponieważ w tym samym czasie dostał solidnie w potylice z pałki teleskopowej. Pojawili się dwaj pozostali napastnicy.

– No i co sikoreczko? Twój obrońca nam już raczej nie przeszkodzi, czas się zabawić. – wyśmiał Sarę. – Dobra ja pierwszy. Trzymajcie ją.

Próbowała się wyrywać, krzyczała, szarpała, płakała ale to wszystko na nic. Po chwili jej sukienka, a raczej strzęp tkaniny, który z niej pozostał, wylądował na ziemi. Jeden z nich trzymał ją za ręce a drugi za nogi. Była bez szans.

– Kurwa ale się dziwka szamoczę – wystękał jeden z napastników. – Tom weź jej przypierdol czymś. Tom niewiele się zastanawiając złapał do połowy dopite piwo i całkiem celnie zdzielił Sarę w potylice. Ostatnią rzeczą jaką zarejestrował jej opadający w odmęty ciemności mózg, był przeraźliwy krzyk.

***

Najpierw usłyszała muzykę, tak to zdecydowania muzyka, ktoś gra na pianinie, spróbowała otworzyć oczy ale strasznie zakręciło jej się w głowie. Dopiero po chwili zrozumiała, że strasznie boli ją głowa oraz ręce i nogi. Gdzie ja jestem? Co się stało? Myślała gorączkowo.

Muszę spróbować wstać, pomyślała, czując coraz większe przerażenie spowodowane niewiedzą o swoim stanie. Ostrożnie otworzyła oczy – udało się jej nie zwymiotować, sukces zakpiła w myślach, następnie w oczy uderzyły ją promienie przedpołudniowego słońca, które zalewało pokój, w którym się znalazła. Było to przestronne pomieszczenie, na którego wyposażeniu znajdowały się meble, w kolorze hebanu, wykończone w sposób przywodzący na myśl antyki, wszystkie były zastawione książkami. Oprócz regałów, znajdował się tu całkiem niezły sprzęt audio, jak mogła ocenić okiem laika oraz skórzana czarna kanapa na której spała przykryta kocem.

Zaczęła wsłuchiwać się w muzykę, która płynęła za drzwi, tak, na pewno ktoś grał na pianinie. Melodia była tęskna, głęboka i pełna refleksji. Nie znała tej kompozycji mimo tego, że jej rodzice interesowali się muzyką poważną.

 

***

 

 

 

Koniec

Komentarze

Atathornie, zajrzałam do Twojego tekstu i zauważyłam, że nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi, więc pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

– Kazał się nazywać Najwyższy i przekazać Wam, gdybyście mnie złapali, że złamaliście przysięgę. On po Was przyjdzie. – zaskomlał. –> – Kazał się nazywać Najwyższy i przekazać wam, gdybyście mnie złapali, że złamaliście przysięgę. On po was przyjdzie – zaskomlał.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się wielokrotnie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Arathornie, witaj na portalu.

Jeśli chodzi o tekst, to jest nierówny. Szczerze mówiąc, po przemowie spodziewałam się tragedii, ale okazało się, że zdania składasz całkiem nieźle. Tragedia jest tylko z przecinkami (no i, jak wspomniała Reg, źle zapisujesz dialogi), dlatego polecam następnym razem przed publikacją wrzucić tekst na betalistę – wtedy inni pomogą Ci znaleźć błędy. Pod względem treści, właściwie im dalej tym lepiej, choć trudno ocenić sam pomysł, dopóki mamy tylko fragment.

Wstęp jest zbędny – nie mówię, że czytało mi się go źle, bo sama jestem zainteresowana tematem, ale piszesz opowiadanie, a nie publicystykę, więc podanie informacji w ten sposób jest mało atrakcyjne dla czytelników. Niektórzy i tak już to wiedzą, dla innych te wiadomości nie są niezbędne do zrozumienia dalszego ciągu tekstu, nawet jeśli dotyczą któregoś z bohaterów.

W pierwszej scenie pierwszego rozdziału mieszają się podmioty, no i ogólnie scena wyszła dość sztucznie. Z rzeczy, które rażą najbardziej – po pierwsze, dłoni nie odetniesz komuś w dwie sekundy, tak żeby przerwał króciutką wypowiedź w pół słowa. Po co oni w ogóle się z tym męczą, skoro i tak go zaraz zabiją? Są łatwiejsze sposoby, żeby skłonić do gadania, zwłaszcza że i tak nie wrzuciłeś żadnego opisu, który mógłby wywrzeć mocniejsze wrażenie na czytelniku. Druga rzecz, i tutaj, i później – dialogi często wychodzą nienaturalnie – np. “Muszę powiadomić pozostałych, że po tylu latach Najwyższy znowu pokazał, że istnieje, mimo tego, że nikt nigdy nie widział jego twarzy”. Widać, że w drugiej części zdania bohater mówi (myśli?) już do czytelnika, skoro dla niego info o twarzy na pewno nie jest nowością.

Dalsze sceny, w klubie, są już lepsze pod względem wykonania. Podobało mi się rozdzielenie narracji na dwa tory, ogólnie mam wrażenie, że piszesz dosyć filmowo. Opisy też wychodzą nieźle, starasz się zbudować atmosferę miasta czy speluny, i to też zaliczam na plus. Fabularnie trudno coś powiedzieć – na razie akcja toczy się dość wolno i o fantastyce, jeśli dobrze zrozumiałam, się tylko wspomina, ale to fragment, więc nie wiem, jak będzie dalej.

Ogólnie dużo pracy przed Tobą, ale masz szansę się wyrobić, zwłaszcza jeśli to rzeczywiście pierwsza próba w pisaniu. Na początek jeszcze raz polecam betalistę. I życzę powodzenia :)

Podoba mi się bogate słownictwo i całkiem dobrze opisywane sytuacje. Są jasne, można się wczuć w akcję. Jak na fragment całkiem dużo się dzieje. Ogólnie jest na plus, w sensie zaciekawiło mnie co będzie dalej :) 

 


Na tym etapie – fragmentu – tak długi wstęp nie daje dużo czytelnikowi. W dodatkowo coś przeczuwam, że można by go skrócić do maksymalnie dwóch akapitów, które by zawierały, kluczową informację dla Twojej opowieści. 

 

Ogólnie nie przypadło mi do gustu pod koniec fragmentu (domniemane) “damsel in distress” czyli ratowanie damy w opałach. Z dwóch powodów: 

– już w popkulturze tego na pęczki i stało się oklepane

– w konkretnie tym przypadku pokazuje, że dziewczyna nie może po prostu pójść na piwo ze znajomymi. Zawsze za “wypicie za dużo”, “ubranie się w mini”, “nie posiadanie gazu łzawiącego”, “nie znanie karate” spotka ją kara, od której może ja uratować tylko BOHATER i potem jej będzie robił wyrzuty i będzie miała dług do spłacenia. meh.


 

BTW pozdrowienia od osoby z dysleksją, nie mniej jednak postaram się wskazać błędy jakie zauważę ;) 

i przeczytaniu tysięcy książek

Zmieniłabym na dziesiątki albo setki. Bardzo mało ludzi czyta książki w tysiącach. 

 

wielu filmów i przeczytaniu tysięcy książek, wielu z nas

Powtórzenie.

wielu z nas wyobraża sobie, że byłoby gotowe

byliby gotowi

 

nie czuli rodzice

Powinno być napisane razem.

Dlatego też niektórzy twierdzą, że socjopata potrafi się zapatrzeć w kogoś na dłuższy czas, zupełnie bez skrępowania, doprowadzając do tego, że odwracamy speszeni wzrok.

Na początku używasz formy “kogoś” a potem mówisz o “nas”. Zmień “kogoś” na “zapatrzeć w nas, na dłuższy czas” lub “doprowadzając do tego, że dana osoba (?) speszona odwróci wzrok”. Chodzi o to, żeby zachować tą samą formę osobową, o której piszesz. Trudne to, no ale cóż :D 

Socjopaci charakteryzują się wysoką inteligencją, są czarujący i charyzmatyczni. Kobiety lgną do nich, mężczyźni zabiegają o ich przyjaźń.

Używasz formy mnogiej, czyli do worka (przynajmniej w moim odczuciu) też wpadają kobiety-socjopatki, ale potem jest napisane tylko o z perspektywy facetów. IMO lepiej użyć formy, która obejmie obie płcie lub gdzieś zaznaczyć że teraz będziesz mówił o facetach. 

kiedy socjopata zdecyduje się na „związek”, który w jego przypadku jest relacją jednostronną, orientujemy się, że socjopata nie potrafi

Powtórzenie. Drugie słowo może być zamienione na “on”. Przy okazji to zdanie jest za długie, spróbuj je pociąć. 

i o ile psychopata doprowadzi prędzej czy później do sytuacji zmuszającego go do izolacji od społeczeństwa, tak socjopata potrafi działać skrycie, sprytnie, ponieważ nie chce narazić się na konsekwencje płynące z udowodnienia mu jego poczynań.

To co przedstawiłeś wg. mnie nie udowadnia tej tezy. Posiadanie kompasu moralnego nie wpływa na inteligencję i spryt potrzebą do ukrycia zwłok czy cokolwiek. Nie wpływa też na działania policji. Rozumiem, że mogło Ci chodzić o to, że dla psychopaty świat kręci się wokoło niego i NAWET jeśli zrobi coś niezgodnie z “prawem”, to mu się to upiecze, dlatego jest niedbały w swoich poczynaniach, w przeciwieństwie do socjopaty. Czy o to Ci chodziło?

Jednak tutaj, w dzielnic przemysłowej

zjedzona literka y

 

a może jednak nie?

jakoś… nie podeszło mi to pytanie… Może spróbuj przerobić to zdanie tak, np. Jednak tutaj, w dzielnicy przemysłowej zazwyczaj mało kto się kręcił. Zazwyczaj. LUB Jednak tutaj, w dzielnicy przemysłowej trudno było uświadczyć żywej duszy, ale nie tej nocy.  -Takie przykłady, żeby było wiadomo o co mi chodzi. 

 

Wiesz kim jesteśmy, śmieciu?

przecinek po jesteśmy.

 

zasłaniał ją kaput,

Co to kaput?

 

próbowały łapać ostatnie chwilę uciekającego z nich życia.

Chwile. Bo to liczba mnoga. 

 

miało dziwną aurę, ludzie zachowywali się dziwnie.

Powtórzenie.

 

wbite w ziemie.

ziemię. Liczna pojedyncza – z ę, mnoga bez ogonka.

 

paranoje (…) odreaguje

^^^ to samo co u góry.

których dopiero poznaje, ale kto oprze się hormonom

przecinek przed ale

 

Z zewnątrz „Gibson”, czyli pub zapraszający w swoje progi amatorów muzyki mocniejszej, nie sprawiał wrażania miejsca wyrafinowanego poniekąd ją uradowała, bo nie śmierdziała dziś groszem.

Dwa przecinki + zła forma. Powinno być: poniekąd ją to uradowało. 

chłopaki nosili kurtki skórzane zapewne ze skóry ekologicznej, które miały pokazać przynależność do subkultury metalowców

Moim zdaniem informacja o materiale jest zbędna, chyba że chciałeś przez to przekazać, że są “gorsze”. Wtedy możesz napisać coś w stylu: chłopaki nosili kurtki pseudo-skórzane, widziałem takie same na wyprzedaży w sieciówce. Żałosne. 

 

Czuła się niebezpiecznie,

raczej zagrożona

 

mierzył ich, a raczej ją, spojrzeniem błyszczących

przecinek.

Ja bym nie dała z siebie zrobić takiej laleczki.

Sara, sama się tak ubrała, na własne życzenie, więc bardziej pasowało by zjechanie jej ubioru, jako jej “przewinienia”.

 

 

 

Dziękuje za rady, tak jak wspomniałem jest to mój pierwszy publikowany gdziekolwiek tekst, wstawiłem go w takiej formie, ponieważ chciałem zasięgnąć opinii osób, które znają się lepiej ode mnie na pisaniu. Kolejny wpis będzie na pewno skrócony do wersji opowiadania, a nie tak jak tutaj, do fragmentu opowiadania, które jest niespójne. 

Z góry przepraszam za ilość błędów ortograficznych i stylistycznych

Dam Ci radę. Nie rób takich zastrzeżeń. To już z góry nastawia czytelnika na przebijanie się przez błędy, których nie poprawiłeś, choć jesteś świadom ich istnienia. Wnerwiające, nie? Lepiej znaleźć betę.

I uwaga techniczna – cztery światła, powtórzenie tytułu i kolejne dwa światła – to nie wygląda dobrze. Nie udziwniaj formatowania.

 Każdy z nas zastanawiał się kiedyś, co czuje człowiek kiedy zabije innego człowieka,

Ja nie.

 wielu z nas wyobraża sobie, że byłoby gotowe

Związek zgody (rodzaj): że byliby gotowi.

 poczynienie tego największego aktu przemocy, jakim jest zabranie czyjegoś życia

"Poczynienie" nie łączy się z aktem, poza tym zdanie jest purpurowe i niezręczne.

 z tobą drogi czytelniku

Zwrot do adresata: z Tobą, drogi Czytelniku.

 zagrożenia, twojego lub twoich bliskich sentymenty

Potknęłam się: zagrożenia życia Twojego lub Twoich bliskich.

 nóż dotyka już

Rym śmieszy. Unikaj.

 nie raz

Łącznie.

 ludziach wynaturzonych

Dziwnie to brzmi.

 czerpią z tego powodu przyjemność

Czerpią z tego przyjemność. Tę chwilę, albo te chwile (związek zgody – liczba) Całe zdanie wprost ze strumienia świadomości.

upośledzeń na tle egzystencji wśród społeczeństwa

Czyli egzystencja "wśród społeczeństwa" cokolwiek to znaczy, jest przyczyną upośledzeń? Bo tak to by było odczytane w języku medycznym, którym próbujesz się posłużyć.

 socjopatyzm, czyli zaburzenie antyspołeczne oraz psychopatyzm, który jest zaburzeniem osobowościowym.

Psychopatię i socjopatię. Skoro o tym piszesz, wypadałoby najpierw coś o tym wiedzieć, nie?

 te dwa typy charakterów

Zaburzenia psychiczne nie są typami charakteru.

 Jednak mimo wielu podobieństw socjopata i psychopata bardzo się od siebie różnią ale

Jednak, mimo wielu podobieństw socjopata i psychopata bardzo się od siebie różnią, ale.

 

Kończę łapankę. To nie jest miejsce na zrobioną po łebkach pracę domową z psychologii. Cały Twój wstęp jest wykładem, pełnym błędów językowych, a i merytorycznie niezbyt genialnym. Tak się tekstu literackiego nie pisze.

Przeglądając to, co po wstępie – masz braki w przecinkach, wiele "nie" piszesz osobno, kiedy powinny być łącznie, a metafory typu:

 którego siarczystość była na poziomie trunków, często spożywanych przez jemu podobnych ludzi

są nie do przyjęcia. Sądząc po komentarzach, wydajesz się człowiekiem skromnym i miłym, ale jeżeli zależy Ci na pisaniu, to długa droga przed Tobą. Czytaj i pisz – ale na razie spróbuj pisać krótkie teksty, zamknięte opowiadania, nie pierwsze rozdziały. Maratonu też nie pobiegniesz bez ćwiczeń, nie?

Powodzenia.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie pisz w przedmowie, że w tekście są błędy ortograficzne czy jakiekolwiek inne – to zniechęca do czytania. Jeśli je widzisz, popraw, jeśli nie, poproś kogoś o pomoc. Czytelnik oczekuje, że dostanie od Ciebie tekst w najlepszej możliwej formie.

Cały wstęp bym wyrzuciła – to jest opowiadanie, a nie jakiś wykład.

Widzę problem z interpunkcją, zapisem dialogów, pisownią łączną (niewiele, nieczuli), gdzieś jakaś literówka mi mignęła, czasami jedno zdanie rozdzielasz kropką na dwa.

Nie chciałabym, żeby ten komentarz był zupełnie negatywny, bo masz jakiś pomysł i w sumie czytałam o wiele gorzej napisane teksty, ale musisz mieć świadomość, że to za mało. Poprawność językowa jest absolutnym minimum, żeby czytelnik do Ciebie wrócił.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka