- Opowiadanie: Mytrix - Współczucie Świadomości

Współczucie Świadomości

Może Ty też je masz?

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Współczucie Świadomości

– Mamo, mamo, czemu ten pan ma wystającą z głowy rurkę? Aż do nieba rurkę!

Wydalając nikotynę z płuc, zerkam na dzieciaka z pogardą. Najchętniej kopnąłbym małego szczyla w zadek, tak by mordą wylądował w błocie. Powinien od małego poznać smak życia.

Skąd tyle agresji? Jest cierpka w smaku.

Znowu te myśli, czyżby sumienie?

– Przepraszam za niego, to tylko dziecko. – Kobieta odruchowo staje pomiędzy mną a synem.

Mały szczyl przepycha się do przodu i pokazuje palcem gdzieś ponad moją głową. Zaraz mu jebnę.

Przestań!

Kurwa, sumienie, spierdalaj! – odpowiadam w myślach.

Tępy ból przeszywa czaszkę, tylko tego brakowało.

– Za dużo badziewia oglądasz na tablecie! – Matka ciągnie rękę malca w dół. – Maksiu, kto to widział, tak obcych ludzi zaczepiać? Palcami pokazywać? Masz karę! Do jutra zero oglądania! Rozumiesz, Maks? Zero!

Wyrzucam niedopałek.

– Suń się kobieto, wszystkie jesteście siebie warte! – Odpycham babę i wracam na klatkę schodową.

 

1

 

Na ścianie tyka staroświecki zegar. Ktoś zawiesił na nim trójkolorową czapkę. Czerwień, żółć, zieleń.

Powieki tymczasowego nosiciela opadają. Bulgotanie wody, syk powietrza, unosi się jego klatka piersiowa.

Mija kilka długich, spokojnych sekund. Lekko gryzie go w płuca.

Powoli wydycha kłęby dymu.

Serce nosiciela zaczyna łomotać o klatkę piersiową, a czas zwalnia. Wszystko się oddala. Fotel – tyk; stolik, lampka – tyk; zamroczone ciała koleżków na kanapie, zegar, czapka – tyk…

 

– Ten nie, połączenie słabnie, prawie go nie czuję.

– Przeskocz, posmakuj kolejnego.

 

Ten z kolei na głowie ma coś w rodzaju hełmu i okularów.

– WaAaaAAaGgHH!!!

Dum-dum-dum…

Strzały z boltera trafiają zielonoskórego w klatkę piersiową, rozrywając ją na strzępy. Wszędzie wokół tryska krew. Wybuchy, błyski, zgiełk bitwy, tak blisko nosiciela, a jednak tak daleko. Doskwiera mu zapach jego własnych, spoconych pach, znużenie i piach pod powiekami.

– Hexer, jeszcze trzy fale orków i zaliczy nam questa. – Nosiciel zwraca głowę w stronę rozpikselizowanej postaci z młotem bojowym w rękach.

 

– Ten też nie, dostaję pomieszania zmysłów przez ten jego VR.

– Przeskocz, to dopiero początek dyżuru.

 

***

 

– Młody nie jest jeszcze gotowy, powinniśmy dać mu dojrzeć, Alfariusie.

– Nie, Delto, nie ma czasu. Ludzi wciąż przybywa, a kolonia się rozrasta. Musimy wykarmić więcej larw niż kiedykolwiek przedtem.

Delta, o połowę mniejsza od Alfy, wykonuje kilka niespokojnych ruchów, po czym niepewnie kontynuuje:

– Daj mi chociaż ludzki miesiąc na wyjaśnienie mu… Ma tak wiele pytań. On chyba jest empatyczny.

– Nie ma takiej potrzeby – spokojnie ucina Alfa. – Ja w jego wieku miałem już trzeciego stałego żywiciela.

Delta znacząco spogląda na porośniętą pępowinami głowę pobratymcy. Nie odzywa się.

– Dwunastu. Jednocześnie. – Alfa odpowiada na niezadane pytanie. 

– Aż tylu. Ja ledwo mogę współczuć z siedmioma. – Delta wypuszcza mackę ze swojego leża i przeczesuje nią pępowiny sąsiada. – I to też nigdy ze wszystkimi naraz.

– Czekaj. Wcześniej powiedziałaś, że jaki on chyba jest?

– Empatyczny.

Pępowiny Alfy wibrują przez moment, intensywnie myśli.

– I właśnie dlatego zabraniam ci się mieszać.

– Ale…

– Zabraniam.

– Wytłumacz.

– Trzeba wrzucić go na głęboki umysł. Empatyczny, czyli wszystko albo nic. Żadnych półśrodków. – Afla przymyka aparat wzrokowy. Jest skupiony. – To młoda beta, jedna z wielu, ale ja czuję, wiem, że pomyślane mu jest doświadczyć rzeczy wielkich.

 

2

 

Przeskoczyłem.

Dzika żądza.

Powietrze ciężkie od zapachów. Tytoń, lawendowe kadzidełko, feromony.

Wykonuję mocne pchnięcia, jestem na skraju.

Tego czuję. Zupełnie, jakbym to ja…

Oddech Teresy przyspiesza. Jęczy, zajebiście głośno jęczy. Udaje? Co za różnica? Skoro doszła, wychodzę i pozwalam, by zrobiła mi dobrze ustami.

Jestem taki podniecony, już dłużej nie mogę.

Ejakulacja.

Och! Jakie to słodkie! Więc tak smakuje ekscytacja? Nie, to orgazm!

Padam na wymiętoloną kołdrę, a obok mnie ona. Wymacuję poduszkę gdzieś za plecami i wkładam sobie pod głowę.

– Co jest słodkie, sperma? – pytam.

Teresa odwraca głowę i patrzy na mnie, nie wiedząc o co mi chodzi.

 

Mój przeznaczony.

Już dawno wyobrażałem sobie, jak to będzie nawiązać kontakt z nosicielem. Nurkowałem do współsieci i analizowałem emocje towarzyszące pierwszemu współczuciu z człowiekiem. Wąchałem róże, masło, smar do łańcucha, olej z frytkownicy, próbując odgadnąć, czym mógłby pachnieć. Chociaż tyle, bo wiedziałem, że nie będzie dane mi go pomacać. Zmuszeni jesteśmy do relacji ograniczonej do jego zmysłów.

Mój człowiek.

Mój gospodarz.

Nasz żywiciel.

 

***

 

– Zobacz, pierwszy dzień, a młody już się zakotwiczył – dzieli się spostrzeżeniem Alfa.

– Zanosi się, że będzie miał stałego – odpowiada nieco uspokojona Delta.

 

***

 

Rzucam trzy stuzłotowe banknoty na poduszkę obok pofalowanych włosów Teresy.

– No, tak ma być, przynoszę ci wypłatę z roboty, a ty mnie doceniasz.

– To ma być wypłata? Trzysta? Ty w ogóle masz pracę? – Wyrzuty w tonie jej głosu zagęszczają atmosferę.

– Teresa, weź nie pierdol, ja też muszę z czegoś żyć.

Rozglądam się po kawalerce, ale nigdzie nie widzę rzeczy syna.

– Kiedy wróci Kuba? Jest u jakiegoś kolegi?

– Co ty, Maciek, z chuja spadłeś? Miałam go utrzymywać z tego, co mi dajesz?

– Mów, krowo, gdzie mój dzieciak!?

– Opieka społeczna go zabrała. Tam będzie mu lepiej niż z tobą, zwyrolu.

Teraz to mnie wkurwiła.

Ręka sama leci w stronę jej twarzy.

Mlaśnięcie i na policzku wykwita czerwony rumieniec.

Złość, gorycz. Złość jest gorzka, ble!

– Co jest? – Potrząsam głową. – A pieprzę to wszystko.

Trzaskają drzwi.

Skrzypią drewniane schody.

Wychodzę przed klatkę zapalić.

Idzie jakaś kobieta z dzieckiem, mały pokazuje na mnie palcem.

(…)

Ale mnie wpieniła. Następna, co nie umie dziecka przypilnować.

Cierpki smak negatywnych emocji. Co robić?

 

Wchodzę, wbiegam, schodki przeskakuję co trzy.

Szarpię za klamkę, ale to na nic, zamknęła na klucz.

– Teresa! – Walę pięścią w drzwi. – Otwórz!

Cisza.

Szuranie.

– Wiem, że tam jesteś, otwieraj!

– Spieprzaj, chamie!

– Otwórz, porozmawiajmy! – Próbuję zachować spokój.

Przez kilka minut nic się nie dzieje. Przysiadam na pomalowanych na zgniłą zieleń schodach.

Słyszę, że Teresa odsłania judasza, oddala się i znów podchodzi. Uchyla drzwi, banknoty lądują na wycieraczce.

– Nie chcę twojej kasy! Nic już od ciebie nie chcę! Spieprzaj!

Wykorzystując jej chwilowe rozproszenie, dopadam do drzwi i napieram z całej siły. Źle oceniła moją szybkość, oboje wpadamy do mieszkania.

Zamykam za sobą, przekręcam klucz i chowam go w kieszeni.

Teraz to ja jestem panem sytuacji.

Teresa cofa się, za sobą ma tylko łóżko.

 

3

 

Płynie strumień energii, ale jest obleśna w smaku. Dławię się, przestań!

Pchnięcie, Teresa się szamocze. Zaciskam ręce na jej szyi, ale zaczyna drapać.

– Kur… – Przekleństwo więźnie mi w gardle.

Zmiana taktyki. Jedną ręką trzymam oba jej kruche nadgarstki. Drugą dłoń zaciskam w pięść.

Wciąż się rzuca, nie mogę jej porządnie spenetrować.

Dłużej tego nie zniosę! Aargh!

Wal się sumienie, czy czymkolwiek, kurwa, jesteś! – krzyczę w myślach.

Uderzenie pięścią. Kolejne. I jeszcze jedno.

Uspokoiła się. Oczy ma otwarte, z wywróconymi białkami.

Wygrałem, uznała moją wyższość, szczytuję.

Z nosa cieknie jej krew i jeszcze jakiś płyn.

Ja… Już jej nie czuję! Ona… ona zgasła. Nienawidzę cię!

 

Wezbrała we mnie złość. Wściekłość, której nie zaznałem nigdy przedtem.

Żądza mordu.

Zacieśniam nasze połączenie. Wicie z pępowiny penetrują umysł żywiciela, zamieniają się w ciernie, ranią.

 

***

 

– Młody…

– Już nie młody – przerywa Alfa. – Uzbroił kotwicę, to już dorosła Beta.

– Ależ, Alfariusie! Musimy coś zrobić!

– Milcz. Gdy osiągną pełną dojrzałość, nie wolno nam interweniować. Wszystko w jego mackach. Zresztą, wyciągnięcie uzbrojonej kotwicy? Nie bez powodu nikt tego nie robi.

– Tym bardziej, powiedzmy mu o konsekwencjach!

– Milcz – powtarza Alfa, tym razem dobitnie. – Nic nie trzeba mówić. Beta to czuje.

 

***

 

Dach budynku.

Ona leży martwa, gdzieś tam, kilka pięter poniżej.

Głowa. Tak bardzo boli. Widzę niewyraźnie. Coś… Ktoś? Pcha mnie do krawędzi. Dłonią ocieram nos, rękę znaczy czerwień krwi.

– Kurwa, co się ze mną dzieje!?

Oboje… oboje zginiemy.

– Ale to… to wszystko twoja wina! To ty mnie do tego zmusiłeś!

Nie. Ale ja to zakończę. Nie zniósłbym, gdybyś zrobił to znowu. Ty… ty… zwyrolu. Giń!

Spazm niesamowitego bólu. Chyba ze wszystkich otworów ciała coś cieknie. Płyny ustrojowe, produkty przemiany materii, krew.

Drgawki.

Krawędź jest tak blisko. Wystarczy krok, by to przerwać. 

 

***

 

Pępowiny Alfy drżą.

– Patrz ile energii! – Wzdryga się z ekscytacji.

– Musimy coś zrobić. Alfariusie, musimy – gorączkuje się Delta. – Muszę… 

Ale Alfa nie słucha.

 

***

 

Wyrywam kotwicę, żegnaj.

Ból przekracza ludzką wytrzymałość.

Krok.

Spadam.

 

***

 

Pępowiną płynie strumień emocji, ładunek czystej energii.

– Alfariusie, mam nadzieję, że zrozumiesz. – Delta obejmuje żuwaczką przewód na głowie Bety. Wgryza się. Przyjmuje na siebie falę uderzeniową. Energia płynie przez nią i zasila całe pole larw.

Błysk.

Już.

Powłoka Delty, niczym wydmuszka, opada na podłoże i rozsypuje się w proch. 

 

***

 

– Inni dziwili mi się, gdy posiadłem Deltę. Ale ja wiedziałem, że jest wyjątkowa. Pomyśl, potomku, czego właśnie dokonała.

– I co teraz?

– Teraz? – Alfa wysuwa mackę i bada nią przerwaną pępowinę na głowie Bety. – Teraz przyda ci się trochę letargu. Śpij, Beto, śpij. To był ciężki dyżur, a przed tobą wiele kolejnych. Wciąż mamy tyle larw do wykarmienia… – Alfa dotyka prochów Delty.

 

***

 

– Witaj, Beto.

– Delta!

Osobniki splatają macki.

– Jestem z ciebie taka dumna, tak szybko dojrzałeś. – Delta kołysze leżem Bety jak hamakiem. Jak matka kojąca do snu przerośnięte dziecko. Jej słowa cichną. Przechodzą w szept. W szelest, w dźwięk tła. Płyną zewsząd…

 

Opowiem ci, co dzieje się,

gdy ludzi jest zbyt wielu.

Gdy nie ma kto, żywić się,

nadmiarem ich emocji.

 

Opowiem ci, jak to jest,

gdy zabraknie zażyłości.

Opowiem,

o historii ludzkości.

Koniec

Komentarze

No cóż, troszkę się od tekstu odbiłem. Może nie jestem targetem, ale jak dla mnie tekst jest nieco chaotyczny, sceny zmieniają się bardzo szybko, i chyba nie zrozumiałem, o co chodzi z tymi larwami. Po pierwszym przeczytaniu pamiętam tyle, że ktoś kogoś zgwałcił i zabił, i że byli tam jacyś orkowie (w grze?), a potem już ich nie było.

Plusem dla niektórych może być właśnie ta wartkość akcji. Wydaje mi się, że napisane jest sprawnie, ale tak jak mówię, chyba przekombinowałeś. :)

Spróbuję jeszcze raz się nad tym zastanowić, może za drugim razem będzie lepiej.

Spoko Corrinie, spodziewałem się, że tekst może być trudny w odbiorze, lub nie do końca zrozumiały. Nie chciałem wbijać infodumpów na siłę, a i okazało się że to, co sobie zamierzyłem gryzie się z limitem na 10k.

Dłubałem w tym i się głowiłem, żeby było jaśniej, ale w końcu stwierdziłem, że wystarczy. Albo się sprzeda, albo nie. Inne pomysły, bardziej przejrzyste, czekają na napisanie, a do tego tekstu nie mam już głowy i czuję wyczerpanie :D

 

Jeżeli chcesz bym coś rozjaśnił to daj znać :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Czytałem dwa razy. Za pierwszym nie wszytko zrozumiałem, bo gubiłem się w nazewnictwie. Mam teraz taki natłok myśli, że nie wiem od czego zacząć. Muszę to chyba rozpisać bardziej punktowo, bo się pogubię.

Po pierwsze kłaniam się Twojej kreatywności, do każdego tematu podchodzisz tak cholernie oryginalnie (nie napisałem w końcu tego tekstu o chodniku na lokomotywnik, prawda? Szkoda). Pasożyt. No zajebisty pomysł, a myślałem, że ja mam całkiem niezły.

Kocham Twoje narracje, mimo że tak cholernie trudno je zrozumieć, tak ciężko się do nich przyzwyczaić. One wchodzą na zupełnie inny poziom obrazowości, która siłą wbija się do głowy, nawet jeśli nie chcesz jej przyjąć.

Fabuła: Atak choroby, przerabiany temat, ale nie z tej perspektywy, a przecież ona wszystko zmienia. Wątek o szukaniu żywicieli mi nie podszedł, nudził, ale walka pasożyta z żywicielem, empatią i sumieniem żywiciel świetna. Te emocje wydają się tak autentyczne, że aż początkowo ciężkostrawne. Nie przepadam za dużą ilością przekleństw w tekstach, ale tutaj to jest umyślne, jeśli dobrze rozumiałem, pasożyt uczy się emocji żywiciela, żywi się emocjami, a najsilniejsze emocje to przecież nienawiść i strach. Nosiciel zaczyna być skrzywionym zwyrodnialcem, pasożyt próbuje zabić jego sumienie, albo sam przestaje te emocje kontrolować i zamiast je kierunkować, wykorzystywać, jest wzmacniaczem.

Jeśli nie brnę zbyt daleko, pasożyt zadomowił się na tyle, że właściwie przestał zwracać uwagę na nosiciela, miał pełną kontrolę i wtedy właśnie znalazł “stałego”. A stały nie wytrzymał, wlazł na dach i próbował się zabić. Pasożyt był zakotwiczony, zginąłby razem z nosicielem, ale się odciął, a ten pierwotny strach przed śmiercią był tak silną emocją, że stanowił pożywienie dla masy larw.

Albo zginął, nie do końca rozumiem tę końcówkę o pasożytach.

Świetny tekst. Bardzo się podobał, choć trudny. Nie przetrawiłem jeszcze samej końcówki, nie wiem, czy chciałeś przekazać w niej coś ukrytego. Idę nominować.

 

Edit. Dopiero zwróciłem uwagę na tytuł. Nie wiem co o nim myśleć dokładnie. Kurde… tylko rzeczy tu poukrywałeś. Jeśli coś przyjdzie mi do głowy, to wrócę i napiszę.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Entuzjastycznie podszedłeś, MaSkrolu, choć nie wiem, czy nie na wyrost.

 

Co do interpretacji, nie chcę narzucać jednej właściwej. Niech tekst sam się broni. Cieszę się, że pomimo trudności w odbiorze, jakaś interpretacja się nasunęła. Sam mam nieco inną, ale nie będę niczego sugerować, podoba mi się ta twoja.

Tutaj narracja jest nie dość, że z tych mniej popularnych, bo czas teraźniejszy i pierwsza osoba, to jeszcze ją podkręciłem, bo pasożyt będący narratorem odczuwa wspólnie z hostem/nosicielem, i mamy takie podwójne ja. Kursywą oddzieliłem myśli pasożyta (i wymiar pasożytów), od myśli nosiciela :)

A końcówka?

niby wierszyku chodzi o to, że gdy pasożytów pożerających nadmiar ludzkich emocji jest zbyt mało, wtedy ludzie przeginają (wojny światowe, obozy koncentracyjne, morderstwa, agresja itd.)

Nadmiaru przekleństw też nie lubię, ale co poradzę że pasożyt trafił na takiego nosiciela ;>?

Podejrzewam, że sporo osób odbije się od tego tekstu, lub nie będzie miało sił/czasu kopać do sensu.

Spadam napisać coś lżejszego w odbiorze. A ten tekst o chodniku jest w planach/szkicach, razem z kilkoma innymi.

Współczucie Świadomości potraktuję chyba jako wprawkę po przerwie od pisania.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Tutaj narracja jest nie dość, że z tych mniej popularnych, bo czas teraźniejszy i pierwsza osoba, to jeszcze ją podkręciłem, bo pasożyt będący narratorem odczuwa wspólnie z hostem/nosicielem, i mamy takie podwójne ja. Kursywą oddzieliłem myśli pasożyta (i wymiar pasożytów), od myśli nosiciela :)

Zauważyłem, ciężka, ale dobrze działa.

niby wierszyku chodzi o to, że gdy pasożytów pożerających nadmiar ludzkich emocji jest zbyt mało, wtedy ludzie przeginają (wojny światowe, obozy koncentracyjne, morderstwa, agresja itd.)

Czyli dobrze myślałem, szkoda, że nie odważyłem się od razu napisać.

Nadmiaru przekleństw też nie lubię, ale co poradzę że pasożyt trafił na takiego nosiciela ;>?

Ahh, czyli to trochę od tego też było. Mogłem o tym pomyśleć.

Współczucie Świadomości potraktuję chyba jako wprawkę po przerwie od pisania.

Niezłe jak na wprawkę. Choć prędzej na wprawkę spodziewałbym się czegoś lżejszego.

Wychodzi na to, że nasze interpretację całkowicie się rozeszły. Ja pomyślałem o pasożytach, jak o czymś skrajnie negatywnym, choć czasem potrzebnym w minimalnym stopniu.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Taka trochę eksploatacja wyszła. Przeczytałam i przeskanowałam tekst. Zamysł z emocjami bardzo mi się podoba – pobrzmiewa niezłą interpretacją depresji (teraz mój kawałek ;)). Piszę, że depresji, bo wbrew pozorom, ta choroba nie czyni smutnym, a wypłukanym totalnie z emocji. Część ludzi reaguje na to złością, drażliwością etc. 

Lubię, kiedy mogę interpretować tekst i rozmyślać po czytaniu, więc podobało mi się :)

Deirdriu – dzięki za dobre słowo. Miło, że znalazłaś coś dla siebie i skłoniło do refleksji. (Ale z tą depresją to nie przesadzaj, nie ma co się depresjonować, trzeba inaczej spojrzeć na życie po prostu!)

A to że depresja wypłukuje emocje – to prawda, przynajmniej w moim wypadku tak było, gdy miałem taki epizod. Wtedy szukałem mocnych wrażeń w alkoholu, ciężkiej muzyce itd. – to tak bardziej za nastolatka.

Z kolei inny depresyjny epizod już później – po stracie – to w sumie zamknąłem się w sobie i nie pokazywałem nic na zewnątrz, jakby problem nie istniał, ale tam było pewnie trochę wyparcia itd.

W każdym razie wyobrażamy sobie, że można reagować agresją na depresję, można też apatią.

O.

A najlepiej to uwolnić negatywne emocje pisząc i humor wtedy lepszy :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mytriksie, w wielu opowiadaniach podkreślam, że zauważam aspekty psychopatologii, bo w mojej pracy tak robię na co dzień. Mam prawo do takiej interpretacji tekstu, bo w końcu sam powiedziałeś, że ma się bronić sam. No to się tak obronił w moim odczuciu ;)

A pewnie, że masz prawo, ja nie atakuję Twojej interpretacji :-) Tak tylko plotę trzy po trzy, żeby pogadać :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Najlepsze gadki są pod opowiadaniami, bo mózgi pracują i rozkminiają sens życia :D

Ja też się trochę odbiłam. Początek, pierwsza scena, ta z dzieciakiem – fajna. Pomysł niby ma potencjał, jest też ten brud, który w opowiadaniach lubię, ale całość wydała mi się mocno przegadana i przekombinowana. Unikanie infodumpów w tym wypadku zadziałało na szkodę tekstu – parę linijek wyjaśnień mogłoby już sporo zmienić.

Nie podobała mi się też chaotyczność narracji. Przeskoki między kolejnymi scenami są strasznie gwałtowne, momentami trzeba czytać po dwa razy, żeby załapać o co chodzi.

Ostatecznie – misię nie.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Dzięki gravel za konkretne podsumowanie. Limit mnie zabił, i nawyk do unikania infodumpu :D Cieszę się jednak, że znalazły się i pozytywy.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Emocje są energią. Gdybym za każdym razem, kiedy się wkurzam, mogła podłączyć do siebie komórkę, nie potrzebowałabym ładowarki ;) Na dodatek jest nas tak wielu, że zaczyna brakować przestrzeni. Nie można pójść do lasu i wrzeszczeć, aż człowiekowi przejdzie, bo zazwyczaj nie ma pod ręką lasu, a co najwyżej pełen ludzi park ;)

Masz tu więc jakiś organizm, który podłącza się do człowieka i czerpie energię z jego emocji. Może to być na zasadzie symbiozy, ale też – jak w tym przypadku – na zasadzie pasożytnictwa. I to w zasadzie nie zalży od biorcy, ale bardziej od dawcy. Bo biorca przy okazji obserwuje i sam fakt obserwacji wpływa na dawcę. Te głosy “sumienia” tylko wkurzały Twojego bohatera i sprawiały, że stawał się bardzie agresywny. A że biorca nie tylko współodczuwał, ale na dodatek był empatyczny, to skończyło się, jak się skończyło.

Rozumiem, że Alfa to ojciec, Delta – matka, a Beta – syn. Alfa myśli o synu jak taki toksyczny ojciec, Beta ma realizować jego ambicje, bez względu na to, czy mu się to podoba i jak niebezpieczne jest to dla niego. A matka z kolei się poświęca, żeby ratować syna. Mam wrażenie, że tatusiowi było to poniekąd na rękę. Raz, pozbył się emocjonalnie reagującej mamusi i może robić z synem, co mu się podoba. A dwa – synuś przeżył, czyli dalej może realizować ambicje tatusia.

Masz tu, chyba, splecione dwa wątki: toksycznej rodziny i nieumiejętności radzenia sobie z emocjami. Zresztą, może to jeden wątek.

Uff, mam nadzieję, że mój komentarz jest równie pokręcony, jak Twoje opko;) Czytałam cztery razy, zanim na to wpadłam, a pewności, że o to Ci szło i tak nie mam. Zgadzam się z Gravel, przydałaby się kilka zdań wyjaśnień i mniej przeskakiwania między scenami.

Czy mi się podobało? Cholera, nie potrafię odpowiedzieć.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Irka – Twoja interpretacja jest w gruncie rzeczy słuszna, poprawna, i zgodna z moim zamierzeniami i mi się podoba. Nad relacjami w rodzinie pasożytów Alfa-tata, Delta-mama, beta/Beta-syn, aż tak głęboko się nie zastanawiałem, ale w sumie to opisałaś to, co podświadomie napisałem.

Rewelacyjnie odszyfrowałaś, jak działa pasożyt i jakie są jego relacje z nosicielem:

Masz tu więc jakiś organizm, który podłącza się do człowieka i czerpie energię z jego emocji. Może to być na zasadzie symbiozy, ale też – jak w tym przypadku – na zasadzie pasożytnictwa. I to w zasadzie nie zalży od biorcy, ale bardziej od dawcy. Bo biorca przy okazji obserwuje i sam fakt obserwacji wpływa na dawcę. Te głosy “sumienia” tylko wkurzały Twojego bohatera i sprawiały, że stawał się bardziej agresywny. A że biorca nie tylko współodczuwał, ale na dodatek był empatyczny, to skończyło się, jak się skończyło.

ten fragment jest w punkt!

 

Coś co wymaga poczwórnego czytania nie jest niestety dobrym tekstem :D O czym wiem, i będę z tym żyć, ale lekcję perspektywy dostałem.

W zasadzie to do Twojej interpretacji, można dodać tylko, że z wierszyka na końcu wynika, że gdy tych organizmów/pasożytów jest zbyt mało, a ludzi zbyt wielu, wtedy źle się dzieje na Ziemi (Wojny światowe itd, itp) :D

Uwagi o przeskakiwaniu i braku wyjaśnień, biorę sobie do mego złego serduszka.

Dzięki za poświęcony czas i za wnikliwość!

 

Arnubisie, \m/

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Teresa się wierzga

nie spotkałem się z taką składnią, nawet slangowo. 

Masz tam jeszcze jakieś niezamiarowe powtórzenia, momentami zaimkozę. 

 

Myślę, że byłoby czytelniejsze, bez tego pierwszego epizodu.

Polecam “Pasażerów” Silverberga ;)

O, cobold, się nie spodziewałem.

 

Polecankę zaraz zobaczę, czy na Legimi jest ;)

 

Przyjmijmy (jeżeli możemy coś razem przyjąć), że ten tekst to bardziej wprawka, na chwilę odwróciłem się od fantastyki, ale pomału wracam na właściwe tory.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

O, cobold, się nie spodziewałem.

Ranisz me serce. Ranisz wręcz na wskroś. Ja to nie inkwizycja.

Po przeczytaniu spalić monitor.

A skoro ranię, to przepraszam!

 

Przybrykał i Maras na swym rumaku!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Hmmm. Też się częściowo odbiłam. Relacje między pasożytami a ludźmi spoko. Ale pogubiłam się w świecie pasożytów. Nawet nie pomyślałam o rodzinie. Zmyliły mnie alfy, bety, delty – litery alfabetu => kolejność => rangi. Ewentualnie jeszcze samiec alfa. I nic mi się nie chciało skleić, bo tu beta jest młodsza od delty…

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finklo. No tak z tymi literami alfabetu to są to rzeczywiście rangi, ale nie na podstawie wieku, a możliwości osobnika.

Kolejne odbijające się osoby tylko mnie utwierdzają w przekonaniu, że trzeba mniej kombinować, skupić się na jasności przekazu i po scenach nie skakać. A w ogóle to dobrać kontent do limitu.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

A z Twoim opowiadaniem, Mytrixie, to mam taki sam kłopot – tym razem – jak z opkiem Katii. Budujecie mocną historię i w środku dajecie – wyjaśnienie, czyli po nf-oskiemu – infodump, może nawet ostrzej rzecz ujmując <Uwaga, uwaga, Czytelniku!>: “A teraz Ci wytłomaczę, jak masz rozumieć to, co czytasz. A więc… słuchaj i nie rozkminiaj”

Gdzie dla mnie to zrobiłeś:

Delta znacząco spogląda na porośniętą pępowinami głowę pobratymcy. Nie odzywa się.

– Dwunastu. Jednocześnie. – Alfa odpowiada na niezadane pytanie. 

– Aż tylu. Ja ledwo mogę współczuć z siedmioma. – Delta wypuszcza mackę ze swojego leża i przeczesuje nią pępowiny sąsiada. – I to też nigdy ze wszystkimi naraz.

– Czekaj. Wcześniej powiedziałaś, że jaki on chyba jest? – Empatyczny.”

Opisujesz współodczuwanie i wyjaśniasz, chociaż to robią i wiedzą oboje.

 

Koncept jest genialny, ale wykonanie lekko zawodzi. Trzeba byłoby przepatrzyć wszystkie sceny pod określonym kątem, bo zrobił się chaos z wyjaśnieniem w środku. Nie wszystko się zgadza. Potrzebna byłaby precyzja. Forma, forma, forma. No i przy tym cierpliwość.

Skarżę do biblio, za koncept i pojedyncze obrazki:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej, Mytrix. Właśnie przeczytałem pierwsze opowiadanie w twoim wykonaniu. Był Warhammer, jest dobrze devil

Fakt, że trudno połapać się, o co chodziło dokładnie, ale pytanie brzmi: czy autor kreował szczegółowy obraz? Jeśli byłby to wyraz pewnego konceptu, można by powiedzieć, że wyszedł dobrze. Jeśli miała to być wizja do rozczytania jeden do jednego, to ja nie ogarniam. A idąc dalej, czy został wpleciony w tekście przekaz, czy była to raczej próba zarażenia ciekawym pomysłem? Jeśli to ostatnie, to wyszło akurat, żeby wgryzać się w ten obrazek, niekoniecznie wszystko zrozumieć.

Chciałbym tutaj docenić dwie rzeczy, bo wykonanie jest tutaj naprawdę dobre. Napisałeś mocny tekst, ale byłeś w tym konsekwentny. Jest psycho i robi to na mnie wrażenie. Będąc szczery, obawiałem się, po zobaczeniu tagu “psychologia”, że pójdziesz w kierunku jakieś egzystencjalnego bólu. Opowiadanie wymagało moim zdaniem odwagi i wzbudzenia w głowie “małej jazdy”. Po drugie odnoszę dziwne wrażenie, że dołożyłeś wysiłku do, hm…, estetycznego wyrazu tekstu? Nie wiem, ale rzuciło mi się w oczy, że jest on dość ciekawie poukładany. To zapewne wynik zabawy z narracją, którą wzniosłeś na wysoki poziom. Linijki tekstu są krótkie i pod względem wizualnym wygląda to fajnie laugh

Wrócę do tekstu za tydzień, żeby zgłosić do biblioteki, jeśli do tego czasu opko nie będzie na odpowiedniej półce.

 

Asylum, dzięki za wizytę. No cóż mogę powiedzieć. Temu opowiadaniu można by pewnie pomóc, ale nie będę w nim już mieszać. Może, gdyby pojechać poza limit, nie skakać tak po scenach i… no sam nie wiem. Najlepiej to napisać od nowa :D Ale jest jak jest i to tak, jak to widziałem, ale nie każdą wizję można podać tak jak się podoba, bez konsekwencji.

 

Mersayake, miło mi gościć w moich skromych progach. Ja jeszcze nic Twojego nie czytałem, ale postaram się niedługo zajrzeć. A to opowiadanie tutaj to… to nie jestem taki klasyczny ja. Trochę mnie poniosło z narracją i perspektywą, do tego z wizją itd. i okazało się to dość ciężkostrawne. Cieszę się, że dostrzegasz tu pozytywy, a z pewnymi założeniami nawet udany koncept.

Z tą estetyką, to jest tu jakiś zamiar. Podobno moje teksty bywają przemyślane i poukładane zgodnie z jakimś planem. Często (choć nie zawsze) preferuję krótkie akapity i nie boję się używać entera. Czasami za często.

Ja uważam, że ten tekst to nieudane opowiadanie, za to “udany” eksperyment, bo po komentarzach doprowadził do co najmniej kilku sensownych wniosków :D

I tak nieśmiało zapraszam do innych swoich tekstów :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

nie skakać tak po scenach

Skakanie nie przeszkadzało, raczej że nie zawsze w środek trampoliny, a sam wiesz, co się wtedy dzieje. Jakby zabrakło siatki, ta siatka – pilnowanie słów. 

nie każdą wizję można podać tak jak się podoba, bez konsekwencji.

Yupi, siniaki, obtarcia, właśnie jedną taką prokuruję i chyba się na niej poślizgnę, jeśli skończę. Wiadomox XD

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wiadomox xD

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

O co chodzi, Mytrixie? Jesteś przecież inteligentnym gościem, wiedziałeś przecież, że ludzie będą się odbijać. Więc dlaczego? Przychodzą mi do głowy dwie drogi. Albo zachciało Ci się być takim szortowym STNem (chociaż on jest tylko jeden) i uśmiechałeś się do siebie, jakie Ci to wyszły piękne skrótowe zdania. Krótki przekaz mądrych myśli. Albo to drugie, czyli lenistwo. Wiedziałeś, że się odbiją, ale nie chciało się już poprawiać. Obie sprawy nie łapią u mnie punktów.

Pomysł fajny, na pewno masz tę świadomość, ale każdy pomysł trzeba umieć sprzedać. I nie ma nic złego w tym, że czasem trzeba się nagiąć, żeby inni Cię zrozumieli. Nazywam to chęcią porozumienia. Skierowania się na czytelnika, wyciągnięcia do niego ręki, a tu widzę tylko “oto Ja”.

Trochę szkoda, ale z drugiej strony, eksperymentować warto. Gdybym miał doszukiwać się przyczyny odbić, to poległeś przy opisach, za mało. Gdybyś tak dodał kilka zdań neutralnego narratora, suchych, ale obrazowych, może wyszło by ciut przejrzyściej.

Napisałeś jednak [Miejsce na twoją reklamę] i zawsze będziesz miał za to plusa. ;)

Pozdrawiam.

Darconie, ale nawiasy przy [Miejsce na Twoją reklamę] to integralna część tytułu ;-)

A tak na serio, to dzięki za to wiaderko zimnej wody. To bardziej eksperyment narracyjny, puszczony w ruch, bo od dawna już próbuję się z 1osobą i czasem teraźniejszym, a teraz jeszcze dodałem podwójne "ja". Tutaj głównie to nie zmieściłem się w limicie, by przejrzyście upchnąć cały zamysł. Jak zwykle brakuje mi też czasu na spokojne pisanie. Te dwudziestominutowe zrywy nie pomagają.

Pozostaje mi trochę “znormalnieć” w stylu i napisać coś przystępniejszego :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ups, poprawiłem.

To nie do końca tak, że miał być kubeł zimnej wody. Coś widzę, że sam ostatnio piszę zbyt skrótowe komentarze. Opko mi się podobało, i odezwał się niedosyt, wiesz, że mogło być naprawdę świetne. Rozumiem limit, masz rację, zapomniałem o tym.

Po prostu od Ciebie wymagam więcej, ale opko jest dobre, więc punkt, obiektywnie rzecz biorąc, się należy. :)

Rozumiem, że się od piórkowych wymaga, no i ja o ten punkt sie nie dopraszam, bo wiem, że mogłoby być lepiej. Limit z kolei to problem piszącego, a nie tekstu i czytelnika :D Zawsze mogłem go zignorować i podkręcić.

Ale to fajnie, że masz jakieś zdanie o moim pisaniu wyrobione i spodziewasz się czegoś, o co najmniej ustalonym poziomie. :) 

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Podjąłeś się niełatwego zadania, tak tematycznie, jak i technicznie. W 10 tys. znaków przedstawiłeś zamkniętą opowieść, a co więcej – przedstawioną z 3 różnych perspektyw. Siłą rzeczy musiałeś skondensować zawartość i wydaje mi się, że z tego właśnie powodu niektórzy się odbili. Myślę, że gdyby limit był odrobinę wyższy, mógłbyś wydobyć z opowieści pełnię potencjału.

Nie zmienia to faktu, że pomysł miałeś dobry, ciekawy i z przesłaniem, poza tym tekst aż kipi emocjami i to niełatwymi, żeby nie powiedzieć brudnymi.

Wykonaniu od strony technicznej także niczego nie brakuje. Styl jest lekki i przystępny, nie straszysz zdaniami, które trzeba rozpisać sobie na kartce, żeby zrozumieć o co chodzi. ;D Nie zauważyłem też nielogiczności czy dziur fabularnych, tak teraz, jak i podczas bety. 

A więc łap klika :D

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Dzięki El Lobo! Bez ciebie byłoby jeszcze mniej przejrzyście :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Podobało mi się. Fakt, że tekst jasny i przejrzysty nie jest, ale też nie miałam poczucia chaosu ani gubienia się w fabule czy narracji. Wygrywasz oryginalnym, twórczym pomysłem (a u mnie wygrałeś sporo, bo mam trochę alergię na opisy gwałtu i nadmiar wulgaryzmów, a tu uważam, że jedno i drugie wpisuje się w pomysł na tekst i nie wadzi). Koncepcyjnie to jeden z ciekawszych, IMHO, tekstów w konkursie. 

ninedin.home.blog

Bardzo dobry początek. Bardzo ciekawie były wplecione niby-myśli. Ogólnie tekst bardzo oryginalny i dobrze napisany. Fragmentami mi się bardzo podobał, momentami wydawał się może zbyt chaotyczny by był całkowicie satysfakcjonujący (ale to może problem ze mną nie z tekstem :)).

 

Chętnie zobaczyłbym więcej fragmentów skupionych na głównym "bohaterze" niż na Alfie, Becie i Delcie.

 

I jeszcze nie wiem czy nie masz tutaj drobnego błędu.

 

Ten z kolei ma na głowie ma coś w rodzaju hełmu i okularów.

 

Ninedin, cieszę się, że udało się dotrzeć od startu do mety i spodobała się koncepcja. Z opisami gwałtów i wulgaryzmami – zgadzam się – muszą pasować do tekstu, nie mogą być od czapy, czy na pokaz bo nic ciekawszego nie oferujemy. Tu mam nadzieję, że są uzasadnione :-)

 

Edwardzie, dzięki. Chaotyczność zgłaszali też inni, więc to problem z tekstem. Nie poszedłem za bardzo czytelnikowi na rękę :-) Cieszy mnie oryginalność.

 

Blacktomie, lekkie skinenie głową, udaję że chwytam palcami za brzeg ronda holo-kapelusza.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

Mytriksie, opisałeś paskudne, wręcz patologiczne zachowanie ludzi i ten wątek zrozumiałam, ale świat pasożytów, karmiących się złymi emocjami, przyssanych do żywiciela/ żywicieli, przedstawiony w sposób dość chaotyczny, oparł się mojej zdolności pojmowania.

Cóż, przeczytałam bez przykrości, ale i bez spodziewanej satysfakcji.

 

Kurwa, su­mie­nie, spier­da­laj! – od­po­wia­dam w my­ślach. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Wszę­dzie wokół try­ska krew i po­so­ka. ―> Masło maślane – krewposoka to synonimy, znaczą to samo.

 

Mla­śnię­cie i na po­licz­ku wy­kwi­ta czer­wo­ny ru­mień. ―> Mla­śnię­cie i na po­licz­ku wy­kwi­ta czer­wo­ny ru­mieniec.

Rumień to chorobowe zaczerwienienie skóry.

 

Pchnię­cie, Te­re­sa się wierz­ga. ―> Można wierzgać nogami, ale nie można wierzgać się.

Proponuję: Pchnię­cie, Te­re­sa się rzuca/ miota/ szamocze/ szarpie/ wyrywa.

 

– Kur.. – Prze­kleń­stwo więź­nie mi w gar­dle. ―> Wielokropkowi brakuje jednej kropki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Anet!

 

Dziękuję i Reg. :)

 

Ten wskazany błędny zapis myśli celowo wygląda w taki sposób. Taki wyjątek od reguły podyktowany innymi zabiegami w tekście.

Resztę niedopatrzeń i błędów poprawiam!

Dziękuję w każdym razie za przeczytanie i próbę zmierzenia się z tym niecodziennym chaotyzmem. Dobrze, że ta ludzka warstwa okazała się zrozumiała i paskudna, bo taka miała być w założeniu.

Co do oczekiwanej satysfakcji, pozostaje mi tylko obiecać poprawę!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ten wskazany błędny zapis myśli celowo wygląda w taki sposób.

Mytriksie, ależ nie powiedziałam, że to błędny zapis. Chciałam tylko abyś wiedział, że jest kilka sposobów zapisywania myśli.

 

No i niecierpliwie czekam na spełnienie obietnicy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tekst na początku bardzo mnie wciągnął, ale w pewnym momencie robił wrażenie bardziej rozproszonych scenek ze scenariusza filmowego i trudno mi było się skupić nad ich logicznym ciągiem. Co do tego jak w pojedynczych fragmentach oddajesz klimat, zwłaszcza we fragmencie z Teresą– to tak trzymaj i nie przestawaj smiley Uczucia póki co mam trochę mieszane, taki trochę efekt pierwszego sezonu “Wiedźmina” na Netfliksie.

Reg. :)

 

oidrin, dzięki za komentarz. Ano kombinowałem, wyszło tak, że wszyscy lepiej odbierają te łatwiejsze, bardziej ludzkie fragmenty :) Co do Wiedźmina na Netflix, generalnie jestem na tak, ale nie wszystko mi się podobało :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Miałam problem z połapaniem się w relacjach pasożytów energetycznych (chyba można to tak nazwać?), prędzej kojarzyły mi się z rangami. I z tym, w jaki sposób dokładnie pasożyty podłączają się do nosiciela – czy muszą się znajdować na jego ciele? Niby na to by wychodziło, ale jak wtedy przekazują energię do swoich gniazd? Hm. Nie zmienia to faktu, że to bardzo dobre opowiadanie, fajnie napisane i na wysokim poziomie warsztatowym. Bez wątpienia ciekawa lektura. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Zaległy komentarz :)

Na start 10 punktów za cyberpunkowy klimacik! I może bym na tym poprzestał, ale niestety muszę iść dalej; przyjrzeć się tym niewygodnym aspektom licząc, że autor nie porzuci tego wdzięcznego nurtu literatury.

Nie mogę zaprzeczyć, że klimat jest dobry. Scenografie i rekwizyty wszystko ładnie porozkładane zgodnie z właściwym schematem. Język i konstrukcja dostosowane bez większych potknięć do realiów bohatera i miejsca. Wszystko ładne, tyle tylko, że przesadzone… Tak. Myślałem, że się nie da, ale narracja nastręcza sporo trudności, eliminując przyjemność z czytania. Tak, piszę to ja, koleś od półsłówek, równoważników zdań, pokrętnego rozumowania i świadomego czytania.

Oczywiście nie jest tak, że tekst jest niezrozumiały. Tyle tylko, że forma zapisów myśli, tego co w tle, burzy rytm czytania. Tak, musiałem wracać do poprzednich fragmentów, aby dookreślić, czy to nosiciel, czy cokolwiek innego… Może byłoby łatwiej, gdyby sposób wypowiedzi był inny, gdyby chociaż trochę bardziej je wystylizować? Tak, to jest jakieś rozwiązanie. Poza tym nie można zapominać, że to jak się wysławiamy czyni nas różnorodnymi. Tutaj (nie tylko w wypowiedziach pasożytów) nie jest to dostatecznie zasygnalizowane, miejscami tekst brzmi, jakby to jedna i ta sama osoba wypowiadała kwestie.

Utknąłem też w znaczeniach i interpretacjach. Mamy pasożyta, mamy rozrastającą się kolonie larw, przyrastającą wraz z liczbą ludzi, które karmią się emocjami, które maja po kilku żywicieli… itd. Fajnie jakby to było organiczne przestawienie sztucznej inteligencji poznającej człowieka, może żyjące własnym życiem wszczepy albo bazy danych połączone z każdym zasymilowanym z systemem, ale zdaje się, że to atak kosmitów – rurka wystająca z głowy, która zobaczyło niewinne dziecko, postrzeganych przez bohatera jako sumienie. Zamknięcie – ostatnie zdania też niczego do końca mi nie wyjaśniło. W związku z powyższym wszystkie próby wzbudzenia w czytelniku emocji, swoja drogą charakterystycznych dla autora, wypadły blado.

 

Mam wrażenie, że temat konkursu nie specjalnie przyświecał powstaniu tego tekstu…

 

Czwartkowy Juror :)

Dzięki, Blacktomie, za komentarz!

Przedewszystkim przepraszam za te wszystkie niewygodne aspekty, ale tak to już bywa z prototypami. Bo przyznaję się szczerze i bez bicia, że eksperymentowałem tutaj dość mocno i spodziewałem się trudności w odbiorze.

Znalazło się kilkoro zwolenników, a ja wiem gdzie przesadziłem, a gdzie za bardzo utrudniłem odbiór, co się na szerszą skalę sprzeda, a co nie.

Pomysł na biowszczepy ciekawy, zostawię gdzieś tam z tyłu umysły, bo cyberpunkowy klimat mnie nie opuści w przyszłych dziełach. Choć dewiuję w stronę socjo-sf, czy space opery i innych, to cybpunkowy świat/klimat jest świetnym nośnikiem głębszych treści, takich wymagających refleksji.

Mogę ci, blacktomie, (o wyboldowałem, a co, jak black to black, przez czarne ctrl+b) polecić swój tekst Windykuję szczęście – dość pokręcony, bo humorystyczna narracja opowiada o rzeczach wcale nieśmiesznych, co tworzy pewny dysonans, ale cyberpunk wyziera z tamtego opowiadania aż miło.

Dzięki za odrobienie zaległości, muszę wziąć się za swoje!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nowa Fantastyka