- Opowiadanie: MPJ 78 - Siła przekonań, siła przekonywania

Siła przekonań, siła przekonywania

Szczególne podziękowania dla śniącej i Wiktora Orłowskiego za uwagi i wysiłek jaki włożyli w betowanie.  

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

NoWhereMan

Oceny

Siła przekonań, siła przekonywania

 Julian z kanału „Mędrca szkiełko i oko”, celebryta internetu, osobowość medialna, bóstwo racjonalizmu, pogromca ciemnogrodu, demaskator – to ja. Na swoim kanale zaorywałem oszołomów od prawa do lewa: internetowe wróżki, nawiedzonych kaznodziejów, tropicieli teorii spiskowych, domorosłych zbawców ludzkości, płaskoziemców, ufologów, kryptozoologów, polityków i politykierów, a także zwyczajnych czubków. Sukces jest moim najlepszym przyjacielem, a porażka trzyma się ode mnie z daleka.

Jakiś czas temu jeden z moich fanów podesłał mi link do kanału „Tajemnice gwiezdnych gadów”. Nawiedzony youtuber opowiadał o Reptilianach i porwaniach przez UFO. Z mojego punktu widzenia człowiek ten był idealnym tematem do wzięcia na warsztat. W następnym opublikowanym materiale, wrzuconym do sieci wieczorem, rozniosłem jego argumentację i dowody w pył. Sabina, kamerzystka, menadżerka, a prywatnie narzeczona, obudziła mnie rano słowami słodkimi jak pocałunek jej ust:

– Julian, masz ponad trzydzieści tysięcy wejść.

– Nieźle – zamruczałem sennie.

– Co więcej, na twój filmik zareagował Kryspin.

– Kto?

– Właściciel kanału „Tajemnice gwiezdnych gadów”.

– Donos do moderatorów czy hejt w komentarzach?

– Ani to, ani to. Ogłosił, że wrzuci nagranie, cytuję „wysadzające w kosmos” twoje argumenty.

– Cudnie. – Na moich ustach zagościł uśmiech.

– Nic nie podbija oglądalności tak, jak konflikt youtuberów. – Sabina podzielała moją radość.

 

Gdy tylko przyszło automatyczne powiadomienie, iż Kryspin zamieścił w serwisie materiał, natychmiast go obejrzałem. Wiadomo, w mediach liczy się czas reakcji. Emocje szybko wzbierają i równie szybko opadają. Trzeba przyznać, gość się postarał. Wstęp około trzech minut, zero wulgaryzmów i bluzgania, sporo ironii. Wreszcie Kryspin powiedział:

– Moi kochani, teraz mam dla was absolutny dynamit. Materiał, który zdobyłem z narażeniem życia. Pamiętacie może katastrofę wojskowego miga w grudniu dwa tysiące siedemnastego? Zobaczcie, jak do niej doszło.

Filmik sprawiał wrażenie kręconego przez kogoś znajdującego się w kabinie myśliwca. Pilot raz czy dwa skierował kamerę w prawo, jakby chciał się upewnić, że nie zgubił skrzydłowego. Maszyny w pewnym momencie wyszły nad chmury. Przed nimi był świecący punkt. Po kilkunastu sekundach dało się już zidentyfikować jego kształt. Przypominał brylant, skierowany ostrym koletem do góry. Zdawał się wisieć nieruchomo w powietrzu, bo samoloty szybko się do niego zbliżały. Nagle odskoczył, to chyba najwłaściwsze słowo, w lewo i do góry. Nie zostawił żadnych smug. Ciekawe, jaki on ma rodzaj napędu? Klucz myśliwców rozpadł się. Światła pozycyjne skrzydłowego odpłynęły w bok. Obraz z kamery obejmował teraz zarówno drugiego miga jak i „brylant”. Porównując rozstaw świateł pozycyjnych samolotu, wielkość świecącego obiektu szacowałem na mniej więcej odpowiednik czteropiętrowego bloku. Tym razem obcy nie uciekał. Wiązka światła złapała drugiego miga, który bezwładnie zwalił się na skrzydło. Dowódca klucza zareagował natychmiast i w stronę obcego poleciały serie błyszczących koralików. „Brylant” przerzucił wiązkę światła na strzelającego. Pilot wyraźnie stracił kontrolę nad maszyną. Kręcił się, opadając, wreszcie mniej więcej opanował maszynę, a może opadł w chmury? Na tym nagranie się urywało. Znów było widać Kryspina, który z przejęciem mówił:

– Moi kochani, właśnie widzieliśmy potyczkę, w której statek Reptilian pokonał próbujący go przechwycić polski myśliwiec. Rząd oczywiście ukrył to wszystko przed opinią publiczną. W opisie zamieszczę linki do oficjalnej wersji tej katastrofy lotniczej.

Na chybił trafił kliknąłem jeden z nich. Szybko przejrzałem zawartość, nie było tego dużo, parę fotek rozbitego w lesie miga, informacja o tym, że pilot przeżył, choć  nie zadziałała katapulta fotela oraz lokalizator samolotu. 

 

Zadzwonił telefon, to była Sabina.

– Widziałeś?

– Jasne, zaraz ściągnę jego filmik i poszukam w nim błędów oraz wyślę maila do MON z pytaniem czy katastrofa była z winy UFO.

– Trzeba się tylko zastanowić, czy pismo do ministerstwa to dobry pomysł.

– Wojskowi na bank szybko zaprzeczą, więc będę miał dowód, że Kryspin kłamie.

– Myślałam raczej o tym, iż mundurowi mogą się wściec i zablokować jego kanał, a wtedy Kryspin na innych portalach obwoła cię konfidentem. Ludzie nie lubią donosicieli, więc możemy stracić na subskrypcjach i wejściach.

– To co proponujesz?

– Pojedźmy do Mińska Mazowieckiego…

– Ale po co?

– W mieście jest baza eskadry, do której należał rozbity samolot, spotkamy się z jakimś tamtejszym lotnikiem, pokażemy mu nagranie i poprosimy o komentarz.

– Znajdziemy kogoś takiego?

– Widziałam na youtubie filmiki z akrobacji powietrznych mińskich myśliwców. Daj mi dwa dni, a zorganizuję spotkanie z pilotem który je wrzuca.

– Jesteś cudowna.

 

W mińskim barze „Przy Kominku” czekaliśmy na pilota. Jego przybycie oznajmił charakterystyczny warkot motocyklowego silnika. Przed knajpką zaparkował junak z końca lat pięćdziesiątych. Zsiadł z niego trzydziestolatek żywcem wyjęty z Top Gun'a. Skórzana kurtka pilotka z naszytymi emblematami eskadry i bazy, lustrzane okulary, szczęka pracowicie żująca gumę, przy składaniu zamówienia próba podrywu kelnerki. Wszystko to sprawiało, iż nikt nie mógłby mieć wątpliwości, kim jest przybysz.

– Hej – rzucił krótko na powitanie.

– Cześć.

– Jerzyk jestem. A wy pewnie z kanału „Mędrca szkiełkiem i okiem”?

– Tak.

– Co macie dla mnie?

– Nagranie. – Wskazałem na laptop.

Po kilkunastu minutach oglądania materiału Kryspina, Jerzyk poprawił lustrzanki i rzekł:

– Filmik jak filmik. Wam raczej potrzebny jest spec od efektów nie ja.

– Myślę, że ty jako pilot możesz nam powiedzieć coś więcej. Choćby pomóc ustalić, czy kabina z nagrania to oryginalne wnętrze miga.

– Chyba tak.

– Jak to chyba?!

– Facet, ja nie latam na migach, jestem oficerem obsługi naziemnej.

– Pisałeś, że jesteś pilotem. – Sabina nie ukrywała rozczarowania.

– Bo jestem. Mam licencję na szybowce.

– A filmiki?

– Dostałem rozkaz promowania bazy, a piloci kręcenia materiałów. Wybieram co fajniejsze i wrzucam.

Miałem wrażenie, iż porażka stanęła w drzwiach baru i macha do mnie ręką na powitanie. Jestem jednak doświadczonym youtuberem i nie zamierzam tak łatwo się poddać.

– Ten materiał ponoć pochodzi z myśliwca, który rozbił się w grudniu siedemnastego.

– Wydano rozkaz zakazujący wypowiadania się o przyczynach tamtego wypadku, do zakończenia prac przez komisję śledczą.

– Nie pytam o prawdziwe przyczyny, tylko o wykluczenie udziału kosmitów.

– Rozkaz to rozkaz, nie wolno nam się wypowiadać i już.

– Ok, służbowo nie możesz nic mówić. A prywatnie?

– Prywatnie to nie chcę mieć kłopotów za złamanie rozkazu.

Porażka dosiadła się do naszego stolika i uśmiechała przyjaźnie. Owszem, słyszałem kiedyś, że wojskowi i cywile to dwa różne gatunki ludzi, mające jedynie wspólnych przodków, ale nie sądziłem, że to prawda. A tu proszę, mam przed sobą żywy dowód tej tezy. Trzeba było ratować sytuację za wszelką cenę.

– To spróbujmy inaczej. Czy piloci oficjalnie meldują o spotkaniach z ufo?

– Z UFO to nie, ale z nolami, to i owszem.

– Nolami?

– Niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. – Jerzyk uśmiechnął się z własnego dowcipu.

– Kosmitami? – Byłem w szoku.

– Raczej Rosjanami, sprawdzającymi naszą czujność przy pomocy różnych wynalazków – dodał poważniej. – Ale jak się za rękę nie złapie, to niczego wykluczyć nie można.

Porażka dosiadła się do mnie i klepała po plecach. Naszła mnie ochota by zamordować Jerzyka, najlepiej brutalnie i boleśnie. Koncepcja nakręcenia wywiadu z pilotem właśnie upadła. Brak twardego zaprzeczenia ze strony wojskowego, pozwoliłby Kryspinowi snuć dalej insynuacje o Reptilianach i UFO. Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Na szczęście oficer nie przedłużał i wkrótce oddalił się na swoim zabytkowym motocyklu. Pozostało uregulować rachunek, zebrać klamoty i ruszyć pod lotnisko, gdzie nakręci się materiał o tym, że piloci nie potwierdzają udziału ufo w katastrofie.

– Julian, patrz co leżało na naszym stoliku. – Sabina w ręku trzymała pendrive'a.

– Czyżby pozostałość po Jerzyku?

– Być może?

– Sprawdźmy, co tam jest.

 

Pamięć zawierała ledwie dwa pliki. Pierwszym z nich był filmik, którego fragment posłużył Kryspinowi jako podstawa materiału wrzuconego w sieć. Wersja na pendrive była znacznie dłuższa. Zaczynała się uruchomieniem kamery nahełmowej jeszcze przed startem w hangarze. Następnie było alarmowe poderwanie klucza dyżurnego, kilkakrotne zmiany kursu, spotkanie z „brylantem”, kilka prób zbliżenia do niego, na koniec awaryjne lądowanie w lesie. Drugi plik również zawierał filmik. Fragment mapy Polski. Na jej tle poruszały się punkty oznaczone różnymi symbolami. Zapis, który oglądałem, bez większego trudu dało się rozszyfrować. Przedstawiał polowanie na “brylant” z poziomu stacji radiolokacyjnej. Słowem, w ręce miałem materiały idealne dla kogoś, kto zajmuje się teoriami spiskowymi, ale niemal zupełnie nieprzydatne dla człowieka racjonalnego. Ktoś o słabszym charakterze mógłby się załamać i wycofać, ja jednak nawet w takim bagnie umiałem znaleźć coś pożytecznego. Następny materiał nakręciłem przed lotniskiem w Mińsku Mazowieckim. Skoncentrowałem się na tym, że filmik Kryspina nosi ślady obróbki i cięć.

 

Odpowiedź kanału „Tajemnice gwiezdnych gadów” przyszła mniej więcej po dwóch dniach. Kryspin pokazał mapę z naniesioną trasą przelotu „brylantu”. Obiekt miał się pojawić w Sudetach nad Górami Sowimi, polecieć w Góry Świętokrzyskie, zawisnąć nad Świętym Krzyżem. Potem niemal pod kątem prostym od dotychczasowego kursu ruszyć na północ. Film od Jerzyka zawierał ledwie część tej trasy. Nie mogłem więc udowodnić mistyfikacji. Było to frustrujące. Kryspin wyśmiał zarzut montażu wcześniejszego filmiku, który mu postawiłem. Stwierdził, iż owszem, nieco skrócił nagranie, by chronić tajemnicę wojskową i informatora. Podły ściemniacz. Skoro jednak wrócił do filmu z „brylantem”, również musiałem się na tym skoncentrować. Gdybym udowodnił, że stworzono go w oparciu o filmowe efekty specjalne, miałbym czym przyszpilić Kryspina. Kilka dni wiszenia na telefonie w końcu dało efekt. Znajomi znajomych skontaktowali ze mną człowieka, który mógłby pomóc mi zdemaskować oszustwo. Ruszyliśmy do niego z Sabiną i nadzieją na szybkie zwycięstwo nad autorem kanału o Reptilianach.

 

– Cześć. Wchodźcie. – Mężczyzna w luźnym swetrze zaprosił nas do środka.

– Sabina. – Moja dziewczyna podała mu rękę.

– Julian. Jesteśmy z kanału „Mędrca szkiełkiem i okiem”.

– Romek jestem – przedstawił się krótko gospodarz. – Co macie dla mnie?

– Chcielibyśmy sprawdzić, czy nagranie jest autentyczne, czy powstało w oparciu o magię àla Hollywood.

– Zobaczymy, co da się zrobić.

Romek oglądał filmik z pendrive’a. Uruchomił jakieś oprogramowanie. Ekran zajęły migoczące słupki i wykresy. Godzinę później odpowiedział:

– Nie mam dla was dobrych informacji.

– Co się stało?

– Przed spotkaniem oglądałem twój kanał i zdaje mi się, że wiem, czego oczekujecie.

– Chyba nie powiesz, że to autentyk?

– Skupię się na tym, co ustaliłem, a wy sami osądzicie. Metadane pliku wskazują, iż nakręcono go łatwo dostępną kamerą. Ten model motocykliści powszechnie montują na kaskach. Po drodze do tego pendrive’a nagranie było jeszcze na jakimś kompie, ale nie dokonano tam jego obróbki.

– Czy ktoś mógłby to sfałszować?

– To wykonalne. W sieci bez problemu można znaleźć oprogramowanie służące zarówno do kasowania, jak i do nadpisywania takich danych.

– Da się to ustalić?

– Nie znalazłem śladów tego typu operacji, co nie znaczy, że ich nie dokonano.

– Czyli?

– Ktoś naprawdę dobry w te klocki mógłby to zrobić. Szukałem więc śladów generowania efektów w samym nagraniu. Kamera jednak zachowuje się normalnie, mamy stałą rozdzielczość, zoom zmienia się w zakresie, który ta kamera posiada, cienie padają tak jak powinny, brak typowych efektów ubocznych powstających podczas kręcenia w blue box.

 Porażka znów siedziała tuż obok mnie i zamierzała poklepać po plecach. Gorączkowo analizowałem to, co usłyszałem i szukałem wytłumaczenia.

– Czy możliwe, aby ktoś zmontował to nagranie, a potem wyświetlił na kinowym ekranie, jednocześnie kręcąc je kamerą nahełmową?

– Nie zrobiono tego w ten sposób. Gdyby tak było, podczas nagrania nie pracowałby automatyczny zoom kamery. Tymczasem on reagował, tak jak powinien, zarówno gdy autor patrzył na przyrządy, jak i wówczas, gdy spoglądał na oddalonego od niego skrzydłowego.

– Przecież to niemożliwe, żeby to nagranie było prawdziwe! – Straciłem na chwilę kontrolę nad sobą.

– Powiem tak. Jeśli to podróbka, to genialnie spreparowana.

– Czy to możliwe, są w Polsce specjaliści, którzy potrafiliby zrobić coś takiego? – Rozpaczliwe szukałem rozwiązania.

– Czasy, gdy szczytem efektów specjalnych w naszym kraju były pomysły wyśmiane w „Nic śmiesznego”, albo wiedźminowy smoczek na kółkach ciągnięty sznurkiem po trawie, minęły. Dorobiliśmy się fachowców na światowym poziomie. Kojarzycie cykl „Legend polskich” na YouTubie? Dziewczyna android, statki kosmiczne, księżycowa baza Twardowskiego, bazyliszek, wszystko miało jakość wysokobudżetowych filmów z Hollywood. Nagranie które mi przynieśliście mogłoby spreparować zaledwie kliku z nich i nie bez dumy stwierdzę, iż znam ich wszystkich.

– Mówisz, że możesz znać autora?

– Wątpię. Gdyby tak było, na bank ktoś by się pochwalił.

– A ktoś z zagranicy?

– Tego nie mogę wykluczyć, tyle że musiałby mieć dostęp do kabiny zmodernizowanego polskiego miga.

– Jesteś tego pewien?

– Robię teraz animacje do symulatora. Walki powietrzne w Donbasie, Polacy plus Ukraińcy kontra Rosjanie.

– A co to ma do rzeczy?

– Nasze wojsko pozwoliło nam wykorzystać prawdziwe kokpity swoich zabawek. Samolot, w którym robiono nagranie, to jedna z ledwie trzech maszyn, które przeszły modernizację i władowano im tego typu ekrany HUD. Co ciekawe, gdy zbliża się do tego przerośniętego świetlika, ekran przygasa  jakby wysiadała elektronika.

– Dziękujemy za pomoc – odpowiedziałem tonem skazańca kładącego głowę pod topór kata.

 

Wracaliśmy do domu, a było nam wesoło, jak gdybyśmy poruszali się w kondukcie pogrzebowym Einsteina. Prowadząc samochód zastanawiałem się, co robić. Nie rozwalę Kryspina dowodami na fałszywość nagrania. Nic to, jak mówił pan Wołodyjowski. Wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie. Załóżmy, że “brylant” był nietypowym piorunem kulistym. To by wyjasniało problemy z elektroniką w samolocie przy zbliżaniu się do niego. Najwidoczniej skrzydłowy znalazł się zbyt blisko i jakaś część ładunku przeskoczyła na niego. Dowódca klucza źle zinterpretował sytuację i zaczął strzelać. Prąd po pociskach przeskoczył na jego maszynę i usmażył elektronikę. Bez niej katastrofa była nieunikniona. Wytłumaczenie nie było idealne, ale na pewno racjonalne. Nie wiem, dlaczego przypomniał mi się Will Smith i „Faceci w czerni”. Sabina w tym czasie odebrała telefon. Gdy tylko skończyła, głosem radosnym jak skowronek o poranku zawołała:

– Dzwonili do mnie z World Express Logistic Exchange System, proponują nam spotkanie i umowę partnerską.

– Choć jedna dobra wiadomość. Kiedy mamy się z nimi spotkać?

– Jutro.

– Ok.

 

Biuro, w którym nas przyjął nas Bożydar Natriks, jeden z menadżerów World Express Logistic Exchange System, nieco różniło się od korporacyjnego standardu. Indywidualizm firmy i naszego gospodarza podkreślała zarówno jedna ze ścian pomieszczenia zajęta przez kolekcję paprotek jak i blat biurka wykonany z czerwonego marmuru. Omawialiśmy kolejne punkty umowy partnerskiej. Wszystko wyglądało zachęcająco, aż doszliśmy do paragrafu, w którym mieliśmy omówić zakres i typ promocji.

– Już teraz na kanale macie dział, w którym od czasu do czasu analizujecie reklamy banków i innych instytucji finansowych. W ramach naszej współpracy raz w miesiącu przedstawicie jeden z produktów finansowych. Nasza firma przekaże wam materiały do wykorzystania.

– Oczywiście będziemy podkreślać zalety produktów World Express Logistic…

– Produkty nie będą firmowane naszym logiem. – Bożydar wszedł Sabinie w słowo.

– Dlaczego?

– Nasza firma ma w swoim portfelu szereg instytucji występujących pod własnymi nazwami.

– Dobry pomysł. – Sabina kiwnęła głową. – Przedstawiając produkty pozornie różnych firm, łatwiej będzie nam wykreować się na czysto obiektywnych.

– Dokładnie tak.

– W umowie jest zapis o dwóch materiałach miesięcznie, a pan wspomniał o jednym. Co w takim razie będzie tym drugim?

– Wasz kanał zajmował się ostatnio kwestiami Reptilian. W ramach naszej współpracy raz w miesiącu zamieścicie filmik dopuszczający możliwość istnienia tych istot.

– Przecież to bzdura! – Uniosłem się nieco. – Pan wybaczy, ale przecież oni nie istnieją. Jeśli zacznę tworzyć materiały, w których dopuszczę ich występowanie, stracę widzów. – Dodałem, siląc się na spokój.

– Dlaczego twierdzisz, że ich nie ma? – Bożydar uśmiechał się dziwnie.

– Pan tak na serio? Przecież nikt poważny ich nie widział. Nigdy nie odnaleziono jakichkolwiek śladów ich istnienia.

– Chyba będziesz musiał zaliczyć się do katalogu ludzi niepoważnych.

Spojrzałem na Bożydara i zdębiałem. Przed nami siedziała istota, której twarz z ludzkiej płynnie przechodziła w gadzią. Zamrugałem. W rozpaczliwej próbie potwierdzenia, iż nie zwariowałem, odwróciłem się do Sabiny. Moja narzeczona drżała jak osika.

– Kim on jest? – wyszeptała.

– Istotą, której realność negujecie. – Wydawało mi się, iż gadzia twarz wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu.

– To nie może się dziać. To nie istnieje…

– Widzę, że idziesz drogą oświeceniowych naukowców. Ojciec chemii, Antoine Lavoisier, udowadniał, że nie ma meteorytów, mówiąc: “Z nieba nie mogą spadać kamienie, bowiem w niebie nie ma kamieni”. – Natriks zdawał się bawić całą sytuacją. – To jak, podpisujecie umowę partnerską, dwa, pięć, pięć?

– Co to znaczy? – Sabina szybko doszła do siebie.

– Dwa materiały w miesiącu, każdy za pięć tysięcy, przez pięć lat.

– Netto czy z VAT?

– Brutto.

– Netto i wchodzimy w to. Częściowa zmiana profilu to rzecz ryzykowna, a co za tym idzie – droga.

– Umiesz się targować. – Bożydar już w ludzkiej postaci zaczął przygotowywać stosowne dokumenty.

– Czy mogę mieć do pana pytania? – wtrąciłem nieśmiało.

– Możesz, ale nie gwarantuję odpowiedzi. – Natriks był przekorny.

– Jak długo tu jesteście? Skąd przybyliście?

– Czy to ważne? Jesteśmy tu od dawna, latamy to tu, to tam, a co do szczegółów, wybierz sobie w internecie kłamstwo, które chcesz usłyszeć.

– Jakoś nie umiem wierzyć w kosmitów na Ziemi, przecież to przeczy całej nauce. – Pozwoliłem sobie na szczerość.

– Myśl o nas jako o tych, którzy są w stanie zapewnić wygodne życie. Tak będzie łatwiej. – Bożydar podał nam podpisane dokumenty.

 

Patrzę w obiektyw kamery i nie mam siły, by zacząć kręcić. Zbieram się na odwagę, intensywnie analizuję sytuację. Jestem niczym heros ringu, któremu przetrącono kręgosłup. Zmieniając front, stracę publiczność, subskrybentów, reklamy, kasę. Czy umowa partnerska wynagrodzi straty? Jak logicznie to wytłumaczyć? Muszę założyć, iż Reptilianie istnieją. Więc dlaczego się nie ujawnią? Boją się, że nasz gatunek błyskawicznie by ich wyeliminował? Z technologią, którą mają, to oni by nas szybko pokonali, tak jak te myśliwce. Ukrywają się i są w tym dobrzy. Gdyby chcieli, byliby niezauważalni. Po co im w takim razie materiały w internecie sugerujące ich istnienie? Przygotowanie pod ujawnienie? Bez sensu, po tylu wiekach życia w cieniu. Zaraz, powoli, czy na pewno w cieniu? W raju gadający wąż dał Ewie jabłko. W mitologiach pełno jest inteligentnych gadzich stworów, w Mezopotamii byli Anunaki, w Egipcie Sobek, nawet Słowianie mieli ponoć kontakty z istotami zwanymi Żmijami, strażnikami skarbów. W sumie czy ten kontrakt, który podpisałem nie jest równoznaczny ze skarbem? Więc o co tu chodzi? Przecież nikt nie daje niczego za darmo, nawet firma mającą udziały w kilkunastu bankach i towarzystwach ubezpieczeniowych. Czego oni mogą chcieć? Może jakoś żerują na nas, ludziach? To bez sensu. Niby jak mieliby to robić? Kradną energię? Cholera, głupieję, zaczynam myśleć kategoriami teorii spiskowych. Byle drobiazg nie podważy siły mojego racjonalizmu. Może wcale nie widzieliśmy gada, ale nas zahipnotyzowano? Już wiem. Spisek, to by wszystko tłumaczyło. Bożydar, Kryspin, Jerzyk a nawet Romek, wszyscy oni muszą w nim uczestniczyć. Choć, co wspólnego może mieć menadżer z WELES. S.A. z… Właśnie Weles, pogański bóg, władca słowiańskich Żmijów, wiosną leciał do nieba gdzie walczył z Perunem, to on za tym stoi. Zaraz ich zdemaskuję. Stop. Raczej zwariuję, przecież taka koncepcja ma równie mało sensu, co istnienie ufo i Reptilian. Walić kontrakt, odpuszczę go sobie, bo inaczej skończę w wariatkowie.

– Julian, nie kombinuj. – Sabina stanęła za kamerą.

– Ale kochanie…

– Znam cię. Widzę z twojej miny, że chcesz zrobić coś głupiego. Skup się, nakręcimy materiał, w którym dopuścimy teoretyczną możliwość istnienia Reptilian.

– Ale moje przekonania na to nie pozwalają.

– Powiem ci, jak wygląda moja logika. Nasze pensje plus ekstra dwa razy pięć tysięcy, razy dwanaście miesięcy, razy pięć lat równa się kupienie i wyposażenie domu na przedmieściach, takiego z garażem na dwa samochody. To też bryczki, które zajmą miejsca w tym garażu, oraz bezpieczeństwo finansowe, jak będę w ciąży. Kupienie z oszczędności, bez chomąta na szyję w postaci kredytu. Jeśli ceną tego ma być kręcenie raz w miesiącu filmiku dopuszczającego istnienie ufo, zrobimy to. Koniec. Kropka!

– Kochanie, siła moich przekonań jest jak stal. – Sabina spojrzała na mnie wzrokiem psychopatycznej morderczyni. – Jednakże twoja siła przekonywania jest większa. Odpalaj kamerę, wypełnimy warunki umowy.

 

Koniec

Komentarze

Niezłe, nie specjalnie odkrywcze, ale niezłe. Wrócę z przemyśleniami.

Biuro, w którym nas przyjął nas Bożydar Natriks, jeden z menadżerów World Express Logistic Exchange System, nieco różniło się od korporacyjnego standardu.

o jedno “nas” za dużo ;)

No tak. Partnerka potrafi przekonać do wszystkiego, nawet do zmiany płci czy zapisania jej wszystkiego w testamencie ;).

Teamt ogólnie nienowy, ale ładnie podany. “Pogromcy mitów” na odwyrtkę. Plus media we współczesnym świecie. Szybko przeczytałem, ale i pewnie szybko zapomnę.

Kilka uwag:

– “tropicieli teorii spiskowych” – tu na pewno miałeś na myśli “tropicieli”? “wyznawców” nie byłoby lepsze?;

– “człowiek ten był idealnym tematem” – człowiek był tematem? a nie jego poglądy? czy też – “człowiek ten był idealnym celem…”;

– “skierowany ostrym koletem do góry” – czegoś chyba nie wiem, bo słownik mnie przekonuje, że “kolet” to skórzane wdzianko;

– “katastrofa była z winy ufo” – nie podoba mi się “ufo” małymi literami – to jakbyś pisał “onz”;

– “spotkajmy się z jakimś tamtejszym lotnikiem, pokażemy mu nagranie i poprosimy o komentarz” – tutaj formy czasownikowe mi się rozjeżdżają: albo “spotkajmy, pokażmy, poporośmy” albo “spotkamy, pokażemy, poprosimy”;

– “z „Top Gun'a”” – bez apostrofu;

– “youtberem” – zjadłeś “u”;

– “nie zamierzam tak łatwo się poddać” – znowu ten czasownik – “nie zamierzałem” chyba?;

– “kolekcję paprotek jak, i blat biurka” – specjalistą od przecinków nie jestem, ale ten na pewno jest w złym miejscu;

– Natriks, Netriks – jak się w końcu ten Reptilianin nazywa?

 

Podsumowując – przyjemne czytadło, acz… uszu nie urywa.

 

EDIT: Aha, i coś tanio się sprzedali. Pieć tysięcy na łebka przez pięć lat to dla dwojga jest raptem sześćset tysięcy. Nie starczy i na dom, i na bryczki, i na inne rzeczy. Albo-albo. Chyba, że bohaterowie sporo zarabiają. Ale wtedy nie sprzedaliby się tak tanio? Coś tu nie gra z tą sumą.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wstarczy na dom stawiany samodzielnie (najętymi ekipami). 130-140 mkw. Na małej działce, ale wystarczy, nawet pod Wawą.

Rybaku – owszem. Ale nie starczy  jednocześnie na dom, auta i coś tam jeszcze. Czyli jak napisałem: albo-albo.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Mała działka 200, dom 300, zostaje 100 na dwa NOWE autka

 

Nieźle napisane, tylko temat straszliwie wtórny. Do dobrego zamknięcia zabrakło jakiegoś błyskotliwego podsumowania. Coś w stylu czemu akurat Polska i dlaczego akurat teraz. Bo to że kobiety żądzą (kto ma … ten ma władzę) to powszechnie wiadome jest ;) A coś w stylu, czemu Polacy potrzebują wiz do USA (bo tam zdominowali rynek niebiescy i meduzowaci a nas jaszczury przedstawiają jako złych w Star Treku), a my to się zawsze po przegranej stronie opowiadamy … I takiego czegoś mi właśnie zabrakło, czegoś co nawet po długiej i nudnej lekturze pozostawia mi uśmiech na twarzy. Ale, powodzenia przy następnych próbach, bo warsztat niezły ;)

Staruch co do koletu to przy okazji bety wytłumaczono mi po pierwsze że diament i brylant ten sam minerał tyle że jeden przed a drugi po szlifowaniu i że szpic po szlifowaniu to kolet. Jako facet, który nie bardzo orientuje się w biżuterii muszę w tym przypadku zdać się na opinię kobiety.

 

Menago z WELES to Natriks tak jak zaskroniec po łacinie :D niestety zaskoczyła mi literówka i to skorygowałem.

 

Co do domu to ceny nie są z Warszawy, tylko z miast powiatowych w promieniu około 80 km od Warszawy. Tam za 450 000 kupi się dom pod klucz z porządną działką i ogrodem.  Zresztą podejrzewam że jak ktoś by poszukał i przyszedł z gotówką to i np w Wołominie coś w tej kasie się znajdzie. Najwyżej trzeba będzie wstawić okna P4 i poprawić tynk w miejscach przestrzelin :D 

 

Jeśli bohaterowie podjadą do Ostrowi Mazowieckiej, gdzie jest polskie zagłębie komisowe, to za 2 używane samochody mniej więcej 5 letnie, razem nie dadzą więcej 100 000 zł i tu mówię o wyższej półce. Na upartego, to nawet w salonie, za 100 000 kupisz jakieś dwie Dacie Sandero czy Skody Fabie.

 

enderek wydawało mi się, że co jak co ale płacenie przez ufoki/Reptilian/Żmijów za to by sugerować ich istnienie jest nietypowe. Facet pomyśl trochę korporacja, której skrót nazwy to imię słowiańskiego, pogańskiego boga. Co najmniej część kadry menadżerskiej to istoty ze słowiańskich mitów. I ty nie wiesz dlaczego akcja jest w Polsce.

 

Zresztą chcesz to masz, w moim opowiadaniu Podwyżka będziesz miał trochę wskazówek. Nie żeby kawa na ławę ale …

 

 

Staruchu, proszę, “budowa” brylantu:

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki, Śniąca. Nie wiedziałem, że zdobyłaś sprawność jubilera :D.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

E tam, zaraz jubilera. Raz zwiedziłam szlifiernię, gdzie widziałam, jak to się robi. I razem z brylantem dostałam kiedyś certyfikat plus ulotkę na temat szlifów. I mimo że to było dawno, to coś tam zapamiętałam ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czytało się nieźle i tylko trochę szkoda, że tak wiele miejsca poświęciłeś rywalizacji joutuberów, każąc Julianowi prowadzić żmudne śledztwo, no ale w końcu UFO się objawiło, Bożydar pokazał prawdziwe oblicze, a sprawy przybrały w finale całkiem korzystny obrót. ;)

 

– Nie­źle.Za­mru­cza­łem sen­nie. –> – Nie­źle – za­mru­cza­łem sen­nie.

 

W miń­skim barze „Przy ko­min­ku… –> W miń­skim barze „Przy Ko­min­ku

 

Wam ra­czej po­trzeb­ny jest spec od efek­tów niż ja. –> Wam ra­czej po­trzeb­ny jest spec od efek­tów, nie ja.

 

po­zwo­lił­by Kry­spi­no­wi snuć dalej in­sy­nu­acje o Rep­ti­lia­nach i UFO. –> Wcześniej pisałeś ufo,

co słownik PWN dopuszcza, ale byłoby dobrze, gdybyś ujednolicił zapis. Dodam, że UFO wygląda zdecydowanie lepiej

 

za­wi­snąć na Świę­tym Krzy­żem. –> Literówka.

 

w opar­ciu o magię a'la Hol­ly­wo­od. –> …w opar­ciu o magię à la Hol­ly­wo­od.

 

pod­czas krę­ce­nia w blue boxie. –> SJP PWN podaje, że blue box nie odmienia się.

 

Ko­ja­rzy­cie cykl „Le­gend pol­skich” na youtu­bie? –> Ko­ja­rzy­cie cykl „Le­gend pol­skich” na YouTu­be.

 

– Dzię­ku­je­my za pomoc.Od­po­wie­dzia­łem tonem… –> – Dzię­ku­je­my za pomoc – od­po­wie­dzia­łem tonem

 

Wszyst­ko da się wy­tłu­ma­czyć ra­cjo­nal­nie. Za­łóż­my, że “bry­lant” był nie­ty­po­wym pio­ru­nem ku­li­stym. To by tłu­ma­czy­ło pro­ble­my… –> Czy to celowe powtórzenie?

 

– Umiesz się tar­go­wać. – Bła­żej już w ludz­kiej po­sta­ci za­czął przy­go­to­wy­wać sto­sow­ne do­ku­men­ty. –> A nie Bożydar?

 

– Jakoś nie umiem wie­rzyć w ko­smi­tów na ziemi… –> – Jakoś nie umiem wie­rzyć w ko­smi­tów na Ziemi

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję  za uwagi. wskazane poprawki naniosłem :)

 

tzn a’la naniosę jak wykombinuję przeniesienie znaku specjalnego z tekstu na apache office do boksu na fantastyce 

 

 

MPJ, spróbuj przekopiować. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Reptilianie to temat tak znany, że aż śmieszny albo fanfikowaty.

Jakoś nie przemówił do mnie bohater. Udaje racjonalistę, sceptyka i inne pozytywne filozofie życiowe, ale tak naprawdę jest ufokowym ateistą. Wierzy, że UFO nie istnieje, więc obala teorie, które temu przeczą. Nie dąży do odkrycia prawdy, tylko szuka argumentów na rzecz własnej wiary. A na końcu się sprzedaje. Nie nawraca w obliczu świadectw własnych zmysłów, tylko sprzedaje. No, nie widzę powodu, dla którego mogłabym faceta lubić.

Reszta opowiadania nie jest zła, ale i nic nie urywa.

Babska logika rządzi!

Mam mieszane uczucia. Początek właściwie nie był zły – choć świat youtuberów to nie moja bajka, ani tym bardziej wyścigi szczurów, to sam pomysł śledztwa i zaciekłego próbowania postawienia na swoim nie był zły. Pewnie, taki uparty bohater może nie przypaść do gustu, ale z drugiej strony ciekawie jest popatrzyć jak ktoś przez swój upór zaczyna powoli zachowywać się jak szaleniec. Tutaj oczywiście nie było aż takiego rozwinięcia, ot wspominam tylko, że sam upór, nawet fanatyczny jest niezłym pomysłem :) 

Trochę mi się nastrój zepsuł po dotarciu do Reptilianów. To już właściwie znany temat, a najczęściej znany właśnie w postaci “przyjmują nasz kształt i udają elity”. Żeby zaciekawić Reptilianami przydałaby się nieco inna ich wizja. 

Poza tym miałam wrażenie, że poszło to za szybko i za łatwo. Tutaj bohater stracił w moim oczach. Pomachano mu przed oczami pieniędzmi, a on od razu odrzucił swoje ideały. Historia realna, wielu by tak zrobiło, ale nie w moim typie. 

Za szybko poszło również z Reptilianami. Czułam się dziwnie, kiedy ni stąd ni zowąd jeden z nich stanął przed Julianem i ot tak pokazał swoją twarz. 

 

Technicznie tekst mi się podobał. Pomysł na UFO zaobserwowane przez wojskowych był ciekawy. Zabrakło mi tylko powiązania go z Reptilianami. Każdego teraz nurtuje co i po co statek robił nad Polską ;P 

 

Finklo tylko widzisz rys bohatera jest boleśnie prawdziwy,  oglądałem na youtubie tak zwanych  płaskoziemców. Niektórzy z nich na wszelkie posty krytyczne, oraz filmiki podważające ich teorię reagowali seriami bluzgów, wyzwisk, gróźb. Inni stwierdzali wprost, że zaszli zbyt daleko by się wycofać. Rozumiem, że nawet gdyby ich załadować w rakietę i wysłań na księżyc, to by nie przyznali, że Ziemia jest kulista. Niestety ta postawa jest popularna nie tylko wśród youtuberów, ale też wśród naukowców. Grzecznie wspomniałem o niej na podstawie naukowców z epoki oświecenia ;)

 

A ponieważ o tym drugim gronie wiadomo, że za kasę potrafili tworzyć nawet jednostki chorobowe np “dreptomania” więc Julian jest kimś takim. 

 

 

Atalajszo bohater nie od razu odrzucił swe ideały, on tego został skłoniony powiedzmy, że racjonalnymi przesłankami, a że miały one  postać obrazków z polskimi królami ;) 

 

Koncepcja że Rapitilianie czy jakiekolwiek inne istoty pozaziemskie stoją na czele światowych rządów moim zdaniem ma jedną poważną wadę. Tego typu ludzie są na świeczniki i że tak powiem nie bardzo mają możliwość manewru. Co innego taki drugi trzeci szereg, asystentki, doradcy, adiutanci, kochanki, faworyty, astrolodzy i całe to towarzystwo, które nie mieści się w kadrze kamery obejmującej przywódcę. Oni mogą pojawić się znikąd i rozpłynąć w tłumie gdy przestają być potrzebni.

 

I w tym momencie uświadomiłem sobie że tego akurat w tym opowiadaniu nie zamieściłem

 

 

Hmmm, nie chce mi się wierzyć w naukowców tak upartych, że nawet w obliczu faktów nie przyznają oponentowi racji. Może starzy profesorowie, którzy całą karierę zbudowali na jednej teorii…

Nie mam problemów z wiarą w różnej maści oszołomów. OK, są tacy. Ale Twój bohater najpierw przedstawia się jako obalacz mitów, a potem pokazuje, że sam żyje wewnątrz jednego. I to mnie do niego zraziło. Poczułam się w jakiś sposób oszukana.

Babska logika rządzi!

XD Często tak bywa, że coś sobie uświadamiamy już po 

Sympatyczny tekst. Podobała mi się rywalizacja youtuberów i zadziorny charakter Juliana, do tego jego brak chęci przyznania się do porażki. Trochę szkodzi fakt, że problem rozwiązuje się poniekąd sam, przez ingerencję Bożydara. Jednak mimo to historia wciąga. No i siła argumentów narzeczonej powala wszystkie eksperymenty i dowody naukowe :)

Sam tekst utrzymany w lekkiej tonacji, jak to u Ciebie w takich tematach. Stąd czyta się go szybko, ale też nie jest on na tyle wbijający się w pamięć, by został ze mną na dłużej. Jednak na klika ten koncert fajerwerków definitywnie zasługuje.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Finklo naukowcy bywają większymi fanatykami niż niejeden inkwizytor i nie mam tu na myśli tego z opowiadań Piekary ;)

Bywają też całkiem niezłymi szulerami.  W becie podałem ten przykład naukowego uporu graniczącego z fanatyzmem. 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Relief_z_Dendery

 

I choć w oparciu o tą płaskorzeźbę zrobiono działającą lampę 

http://www.eioba.pl/a/1inv/zarowka-w-starozytnosci

Tu filmik z działającym ustrojstwem niestety z lektorem mówiącym drutem kolczastym 

https://www.youtube.com/watch?v=QygjcFAPT1Q 

 

Żaden poważny egiptolog nie dopuści myśli, że coś takiego może świecić.  I co z tego, że wieczna pochodnia odporna na wiatr i deszcz pojawiają się w starożytnych zapisach jako świecąca w świątyni Izydy.

 

Co do naukowej szulerki to zapamiętał taki przykład 

https://www.focus.pl/artykul/skad-sie-wziely-pstrokate-myszy-doktora-summerlina 

 

Przy takich orłach sokołach ten mój Julian to powiedzmy średnia peletonu ;) 

NoWhereMan dziękuję za opinię 

 

Tak się zastanawiam czy bardziej nie zostają w pamięci bohaterowie mocniej przegięci i do tego robiący rzeczy budzące obrzydzenia np taki Wędrowycz……

Tak się zastanawiam czy bardziej nie zostają w pamięci bohaterowie mocniej przegięci i do tego robiący rzeczy budzące obrzydzenia np taki Wędrowycz

Definitywnie zostają mocniej w pamięci, jednak z obserwacji wnioskuję, że nikt nigdy nie traktuje ich na sto procent poważnie. Uwypuklenie pewnych cech to fajne narzędzie, ale u mnie często deleguje bohatera w strefę o nazwie “jednostkowy przypadek” (bo patrząc na ilość ludzi, statystycznie jest możliwe, że gdzieś ktoś taki się trafi).

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Jestem łasa na wszelkie teorie spiskowe, ale cholernie trudno o nich pisać. Wiele z nich, jak właśnie Reptilianie czy starożytni astronauci same w sobie są fantastyką, a i ich głosiciele umieją być bardzo przekonujący (ale też inspirujący jeżeli zachować zdrowy rozsądek). Jeden z Twoich komentarzy bardzo odpowiada mojemu zdaniu na temat opowiadania, więc pozwolę sobie zacytować:

 

Koncepcja że Rapitilianie czy jakiekolwiek inne istoty pozaziemskie stoją na czele światowych rządów moim zdaniem ma jedną poważną wadę. Tego typu ludzie są na świeczniki i że tak powiem nie bardzo mają możliwość manewru. Co innego taki drugi trzeci szereg, (…). Oni mogą pojawić się znikąd i rozpłynąć w tłumie gdy przestają być potrzebni.

 

I w tym momencie uświadomiłem sobie że tego akurat w tym opowiadaniu nie zamieściłem

Bardzo szkoda, że się to nie pojawiło, bo zmieniłbyś kontekst i nie wiałoby zbytnią sztampą jak teraz. A kurczę, fajne to, że reptilianie kontrolują youtuberów, czy w ogóle Obcy siedzący w takiej branży. Ale nie wiem też czy Twój ton opisania tej historii odpowiada. Teorią o reptilianach jest znana, aż za bardzo i wchodzenie w nią też jest dość grząskim gruntem – na poważnie nie brzmi za dobrze, ale jako np. satyra na kulturę youtuberów?Mogłeś bardziej pobawić się konwencją, trochę przegiąć – tekst zyskałby. Ale na pewno masz u mnie subiektywne punkty za wykorzystanie teorii spiskowej. 

Problem jest jeszcze jeden. Pisze tu od dawna i część rzeczy, które poruszyłem w innych opowiadaniach traktuję jako oczywiste. Koncepcje pojawiały się w opowiadaniach Przyjaciel, czy Podwyżka tłumaczą, o co Żmijowi chodzi. A ja oczywiście z lenistwa nie powtarzam tego w innych opowiadaniach :(

 

Przeczytane :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Daj mi dwa dni, a zorganizuję spotkanie z pilotem[+,] który je wrzuca.

Nagranie[+,] które mi przynieśliście[+,] mogłoby spreparować zaledwie kliku z nich i nie bez dumy stwierdzę, iż znam ich wszystkich.

Koniec. kropka!

Jak kropka, to potem duża litera ;)

Dobrze mi się czytało :)

Przynoszę radość :)

Daj mi dwa dni, a zorganizuję spotkanie z pilotem[+,] który je wrzuca.

Nagranie[+,] które mi przynieśliście[+,] mogłoby spreparować zaledwie kliku z nich i nie bez dumy stwierdzę, iż znam ich wszystkich.

Koniec. kropka!

Jak kropka, to potem duża litera ;)

Dobrze mi się czytało :)

Przynoszę radość :)

Dobrze się czytało, ale bez fajerwerków. Taki tekst do porannej kawy, który jutro zapomnę (może dlatego, że teorie spiskowe to nie moja bajka, a w świecie youtuberów w ogóle się nie odnajduję).

Moja książka i artykuły naukowe (też o fantastyce), jakby ktoś miał ochotę zerknąć: https://uni-wroc.academia.edu/MarcinBorowski/Papers

Przeczytane.

Melduję przeczytanie.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

 Fabuła: Rozwijała się dość wolno, mało akcji, dużo dialogów i wyjaśnień. Historia wymagała dość sporego zawieszenia niewiary, ale przyjmuję to w ramach symbolicznej wymowy opowiadania i refleksji nad tym, jak bardzo cenimy dobrobyt nad integralność przekonań.

 

Oryginalność: Znów gdzieś w tle przewija się wojsko, klisza z licznych opowieści o UFO. Plus za ukazanie środowiska youtuberów. Reptilianie to dość mocno wyeksploatowany temat, ale i oni mogli zostać wykorzystani w ciekawszy sposób, z nieco wyraźniejszymi tropami naprowadzającymi na ich pochodzenia i cele.

 

Język: Nieoszlifowany, bardziej rzemieślniczy niż finezyjny, przydługawe akapity, dialogi nieco kwadratowe. Sporo błędów, choćby zgubione przecinki: „Jasne, zaraz ściągnę jego filmik i poszukam w nim błędów oraz wyślę maila do MON z pytaniem[+,] czy katastrofa była z winy UFO.”; „Daj mi dwa dni, a zorganizuję spotkanie z pilotem[+,] który je wrzuca.”; „Naszła mnie ochota[+,] by zamordować Jerzyka, najlepiej brutalnie i boleśnie.”, niepotrzebny apostrof w „Top Guna”, „wyjasniało” zamiast „wyjaśniało”.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nowa Fantastyka