- Opowiadanie: Janka - Fizyka wymiaru płaszczyzny -1-

Fizyka wymiaru płaszczyzny -1-

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Fizyka wymiaru płaszczyzny -1-

W każdym zakątku ziemi słońce wschodzi o 4:20, bo czas jest stały a płaszczyzna się przemieszcza, to tak samo logiczne jak fakt, że Ziemia jest okrągła, a jest okrągła bo się kręci.

W każdej chwili gdzieś na Ziemi wschodzi słońce, gdy jedni tracą je z oczu to oznacza, że inni właśnie obserwują wschód.

To uniwersalny wyznacznik początku.

Ludzie z sobie tylko znanych powodów komplikują wszystko. Ze szczególnym uwielbieniem komplikują rzeczy proste i logiczne. Móżdżką i dowodzą, dokumentują podpierając się równaniami matematycznymi i logiką, która jest logiczna przeważnie tylko i wyłącznie w jednej płaszczyźnie… albo i to nie.

Nolan był pogrążony w swoich myślach, tak głęboko, że nawet nie zauważył, że w drzwiach pojawiała się jak zwykle punktualnie Pani T.

Jakieś 52 kilogramy śmiertelnie zaangażowanej w to, co robi kobiety. Nie ma na całym świecie równie precyzyjnej i bezwzględnej służbistki.

Pani T. ma około 45 lat, 170 wzrostu, chuda tak, że nie rzuca cienia w najbardziej słoneczny dzień.

Dziki zwierz, który by na nią polował, gdyby oczywiście znalazł, choć jeden powód ku temu by zaprzątać sobie głowę kupą wrednych kości mógłby ją z łatwością wyśledzić, jeśli nie po zapachu to po śladach stóp w rozmiarze 45 każda.

A zapach, no cóż, ma jedyny w swoim rodzaju. Mieszanka krochmalu z czystego, sztywnego jak diabli fartucha i katabolicznego oddechu z ciągle pustego żołądka, karmionego głównie żółcią i kawą z dużą ilością cukru. Najgorsza mieszanka zapachowa, jaką jego umysł był sobie w stanie przypomnieć.

Pani T. towarzyszy mu od zawsze, jej głos, zapach, kościste i zimne dłonie.

Można się przyzwyczaić do wielu rzeczy, do niej też.

 

– Nolan, zejdź natychmiast z parapetu, przyniosłam Tobie, Twoją porcję leków. Rusz dupę, bo nie będę tu sterczała bóg wie ile, za chwilę zaczyna się mój serial i nie mam zamiaru stracić ani sekundy szczególnie z Twojego powodu chłopcze!

 

Okna w pokoju dziennym były umieszczone bardzo wysoko, żeby popatrzeć na niebo Nolan musiał wejść na stół, potem wspiąć się na regał z książkami dalej po kratkach wentylacyjny i wąskim gzymsie trzymając się rury z gazem wdrapać się pod sam sufit i kucnąć na parapecie. Wszystko po to, żeby móc patrzeć na niebo, na niebo i ptaki, które zwykły odsiadywać wielkie drzewo, które rosło przed budynkiem.

 

Nolan popatrzył z góry na Panią T. była taka mała. Z tej płaszczyzny, na której się w tej chwili znajdował była mała. Głowę miała za to dużą, nieproporcjonalnie dużą jak piłka lekarska a stopy były niewidoczne, co mogło równie dobrze znaczyć, że ich nie ma.

Jeśli zacznie się unosić w powietrzu to będzie mogła go dostać, będzie go miała na wyciągnięcie ręki i wtedy nawet Erwin mu nie pomoże.

 

– Co robić, co robić? -Nolan zaczął się kiwać do przodu i do tyłu, schował głowę w dłoniach i bujał się na wąskim parapecie balansując ciałem z pięt na palce. Zamknął oczy. Wrócić, chciał wrócić tylko jak?! Myśl, myśli intensywnie. Na pewno zaraz znajdzie się jakieś rozwiązanie, znajdę drogę.

 

– Co tam znowu mamroczesz ptasi móżdżku jeden. Lepiej sfruń do mnie szybko zanim zawołam salowego. Nie chcesz chyba niepotrzebnie marnotrawić czasu Leona? Hmm?

 

– Co robić….? Erwin, gdzie jesteś? Proszę, niech to się już skończy. – Zawsze wtedy, kiedy tu jestem przychodzisz za późno. No już! Błagam Cię…

 

– Nolan, naprawdę się Tobie dziwię, że też Ty lubisz drzeć koty z Leonem. Każden, powtarzam, każden jeden człowiek wie, że to się niczym dobrym nie kończy a Ty mule nic sobie z tego nie robisz. Jak sobie chcesz, tylko nie mów mi potem, że Cię nie uprzedzałam, bo uprzedzałam i to dwa razy.

 

– Koty, koty– jasne! Koty, znowu koty. Całe szczęście. Koty nie boją się wysokości, bo nie muszą. Spadają zawsze na cztery łapy. Taka jest zasada. Ale czy ktoś to sprawdził? Czy jest na to jakiś dowód?

 

Erwin spojrzał na Nolana. Wychylił się lekko z zielonego pluszowego fotela i całą uwagę skupił się na nabijaniu fajki. To nie bez znaczenia, w jakiej kolejności nabija się kolejne warstwy. Palenie fajki to rytuał sam w sobie pielęgnowany dla samej czynności. Palenie tytoniu to sprawa drugorzędna natomiast nie bez znaczenia jest rytuał.

 

– Słuchaj dzieciaku z kotami to jest dokładnie tak samo jak z posmarowaną masłem kromką chleba. I nie chodzi tu o kromkę, jako taką tylko o masło. Masło spada tak jak kot, nieważne czy ma do dupy przyklejoną kromkę chleba– rozumiesz?

Masz tu pudełko, sprawdź sobie sam.

 

Nolan siedział teraz w domku na drzewie, dokładnie takim samym jak ten, który zbudował dla niego dziadek. Ściany i podłoga były drewniane z gładkich sosnowych desek, dach przykryty folią z rozciętych worków po nawozach. W rogu była klapa, podnoszona do góry a pod nią sznurkowa drabinka, którą można było wciągnąć do środka. Na wszelki wypadek, żeby nikt niepowołany nie dostał się do środka wtedy, kiedy Nolan tego nie chciał.

Ten sam domek a w środku pudełko od Erwina, z dużą szarą przykrywką z dziurami. Z przodu otwór zasłonięty szmatką.

Przyszło mu do głowy, że otwór jest pewnie po to, żeby włożyć tam rękę. Nie miał pewności czy ma wystarczająco dużo odwagi żeby to zrobić i czy jego ciekawość jest silniejsza niż niepewność tego, co może tam znaleźć.

 

Przypomniała mu się lekcja w szkole, na której czytali jakieś Mity, z których wynikało, że jak włożysz rękę nie tam gdzie trzeba to coś może Ci ją zeżreć. W dużym skrócie chodziło o coś w tym stylu, chyba…. I że też akurat teraz musiało mu się to przypomnieć, jakby mało było problemów…

 

-Trudno, lepsza odgryziona ręka niż powrót do Pani T. Słyszysz Ewin? Wchodzę w to. Zapisz sobie gdzieś żebyś mi potem nie mówił, że się nie angażuję i nie chcę współpracować. Bo chcę.

 

Zamknął oczy i włożył rękę do pudła. W środku było ciepło, cieplej niż na zewnątrz. Zaczął ostrożnie obmacywać ścianki pudełka.

Nic.

Niemożliwe.

 

– Erwin, o co tu chodzi? Halo!? Jak to było, co on takiego powiedział tuż przed tym zanim się tu znalazłem?

– To może jeszcze raz.

 

Włożył jeszcze raz rękę do pudełka, tym razem trafił na małe pudełeczko z boku dużego pudła. Wyciągnął je ostrożnie na zewnątrz.

Całe białe, dosyć ciężkie w środku jakaś mazia.

 

Duże pudło się poruszyło i zamiauczało. Nolan przytrzymał je od góry dłonią, włożył rękę i wyciągnął ze środka… ogromnego brązowego kocura.

Postawił go przed sobą. Kocur popatrzył znudzonym wzrokiem, przeciągnął się, usiadł przed chłopcem jakby na coś czekał.

 

Nagle wszystko stało się jasne jak słońce, w jednej chwili pojawiło się rozwiązanie. Nolan, złapał kota i przyciągnął do siebie, otworzył pudełeczko i posmarował koci grzbiet masłem– od małego brązowego łepka po sam ogon.

 

Kot jakby na to właśnie czekał, wyprężył się i wyskoczył przez dziurę w podłodze.

Z kartonu wychylił się kolejny koci pyszczek, a za nim jeszcze jeden i kolejne. W różnych kolorach, rożnej wielkości.

 

W kilka minut domek kłębił się od kotów.

Chłopiec nie nadążał smarować ich grzbietów a koty skakały w dół, jeden za drugim przed otwór w podłodze.

 

Leciały i kręciły się w powietrzu robiąc przedziwne piruety, bo logika mówi, że kot zawsze spada na cztery łapy a chleb zawsze masłem do dołu. Wiec logiczne jest, że kot z posmarowanym masłem grzbietem nigdy nie spadnie.

 

Nolana obudził timer, zegar wskazywał 4:20.

Właśnie wschodziło słońce. To przypadek, że tym razem obejrzy słońce pierwszy, zanim wstanie reszta rodziny. Akurat o tej godzinie minęło równo 8 godzin od ostatniej dawki leków.

 

– Nolan kochany, mamusia już do Ciebie idzie skarbie. Może przynieść Ci coś do picia?

– Nie, nie chcę mamo, dziękuję.

– Nie? Dobrze mój drogi, już Ci niosę kroplówkę czekaj cierpliwie i nie wstawaj żebyś się znowu nie przewrócił nie zrobił sobie krzywdy.

 

Koniec części pierwszej

Koniec

Komentarze

Popracować nad ortografią!
Niemożliwe - tak to się pisze. 

Wracam do tego tekstu i wracam, a wciąż nie wiem, co i jak oraz dlaczego myśleć o nim. Zbyt pokręcony, czy co? No nic, poczekam na część drugą. Podobnież człowiek rozwija się z wiekiem, to może więcej pojmę...

Nad interpunkcją też:
"gdyby oczywiście znalazł, choć jeden powód ku temu" - przecinek niepotrzebny,
"przyniosłam Tobie, Twoją porcję leków" - to samo, wielkie litery też niepotrzebne, "przyniosłam ci" brzmiało by lepiej,
"Głowę miała za to dużą, nieproporcjonalnie dużą jak piłka lekarska a stopy były niewidoczne" - tu z kolei brakuje przecinków.
I kilka innych miejsc do poprawienia.

Dobra, przestaję się czepiać. Tekst mniie zaciekawił i chętnie przeczytam następny kawałek.

Nie zdarzyło mi się do tej pory niczego napisać a to, z czym mieliście się okazję zapoznać było bardziej spontaniczne niż przemyślane. Błędy... tak, przykra sprawa- no cóż... brak praktyki i umysł raczej ścisły niż humanistyczny ;) Chociaż niektóre błędy zostały zrobione celowo - „z życia wzięte" :)

Dziękuję, że poświęciliście swój czas no i oczywiście postaram się żeby następnym razem było ciut lepiej.

Zakładałam, że raczej nikt się nie wysili żeby cokolwiek naskrobać w komentarzach :)

Bardziej spontaniczne niż przemyślane? To dobrze. Bo sądziłem, że motałaś celowo i przedobrzyłaś co nieco. Ale, skoro "tak się samo napisało", nie jest źle.
Z ortografią i przecinkologią można sobie poradzić. Umysł raczej ścisły pokona te trudności.

A ja się dla odmiany przyczepię całkiem po kobiecemu, a nawet po "plastikowemu" - 52 kilo i 170 cm to nie jest "chuda" kobieta :D
Mnie się w tym opowiadaniu podobają tylko niektóre fragmenty, więc nie ocenię.

@niezgoda.b - To jest kobieta "chuda", choć może nie chorobliwie!

Chudość jest względna. Janko, pogódź ich, przepraw na szczupłą.

AdamKB- Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby przeprawić "chudą" na "szczupłą" :) ale nie mogę już edytować tekstu...
Może pogodzi wszystkich stwierdzenie, że kobieta niezależnie od tego czy nazwiemy ją chudą czy szczupłą z całą pewnością miała niedowagę.

I od razu sobie łatwiej wyobrazić ;)

PS Wbrew pozorom czekam na drugą część.

Zawiesiłam drugą część. Materiałem na pisarkę z całą pewnością nie jestem :>
...ale wiecie jak to jest..." czasami człowiek musi bo inaczej się udusi" ;)

"A to feler!"

Nowa Fantastyka