- Opowiadanie: Suzuki M. - Hell's kitchen

Hell's kitchen

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Hell's kitchen

Trzymała się z dala od ich wojny. W chatce w lesie była względnie bezpieczna. Nie zawitał tu nikt, od kiedy, wiedziona przeczuciem, opuściła wioskę. Bo też nikt o istnieniu tego schronu nie wiedział. A przynajmniej żaden człowiek.

Zbierała zioła, leśne skarby, dbała o zapasy, wysyłała zwiadowców. Sądziła, że nie straciła czujności. A jednak dała się zaskoczyć.

Ogień w palenisku już dogasał. Noc zapowiadała się na spokojną, ale jakieś dziwne kłucie w sercu nie pozwalało zasnąć. Na szczęście. Gdy usłyszała krakanie kruka, intruz stał już w drzwiach.

– Wybacz, pani, to najście, nie wiedziałem, że kogoś tu zastanę.

Wszedł do środka, nie czekając na zaproszenie. Musiał schylać głowę, choć strop wcale nie był nisko. Przy każdym kroku rozlegał się metaliczny dźwięk, ale przy słabym świetle ciężko było określić, co go powodowało. Gdy usiadł na krześle przy stole, zdawało się, że solidny mebel ledwo daje radę utrzymać potężną sylwetkę.

Szybko dorzuciła drewna do paleniska. Ogień zapłonął32 trochę gwałtowniej i mocniej, niż powinien. Już po chwili w pomieszczeniu zrobiło się zaskakująco jasno.

– Tułam się po tym lesie cały dzień. Nie miałem nic w ustach od wczoraj. Nie znalazłaby się jakaś strawa dla zbłąkanego wędrowca?

Posłał jej uśmiech, który mógł wiele znaczyć. Spoglądała na niego trochę dłużej, niż wypadało. Źle mu z oczu patrzyło, a w czytaniu z oczu była akurat dobra. Żołnierz. Najemnik. Morderca. Bez sentymentów, skrupułów i zasad. Za to z planami. Wobec niej.

– Niewiele mam. Tyle, co w lesie da się znaleźć. Obawiam się, że nie jestem w stanie zaspokoić głodu męża waszej postury, ale może chociaż jaką polewkę uda mi się sprawić.

Nie wdawała się w zbędne szczegóły, a i on nie dociekał. Nie wyglądał na kogoś, kto lubi sobie pogadać. Cała nadzieja w tym, że uznał ją za wystarczająco niegroźną. Wolał ślizgać się wzrokiem po słabo osłoniętych zakamarkach jej ciała, niż dumać, dlaczego młoda, powabna kobieta mieszka sama w środku lasu.

Powiesiła nad ogniem mały kociołek, wlała do niego wody. Po chwili już bulgotało. Dorzucała kolejne składniki, cały czas czując na sobie głodne spojrzenie gościa. Ususzone mięso zająca, dzika marchewka, czosnaczek, kurzyk zielony, na mocny sen, jałowiec, szczaw, sowie ziele, na zatrzymanie biegu krwi, leśny ziemniak, pędy sosny, garść prawdziwków, diabelski chrzan, na rozpuszczenie skóry, mięsa i kości.

Cały czas prześladowało ją przeczucie, że o czymś zapomniała. Chociaż potrawa i w takiej formie powinna załatwić sprawę. Przy jego posturze musiałby zjeść przynajmniej jedną miskę, ale jeśli naprawdę jest tak głodny, jak wyczytała z jego spojrzenia, to na jednej porcji się nie skończy.

Jeszcze raz prześledziła w myślach listę dodanych składników. Dla pewności zerknęła do spiżarni, ale żaden ingredient nie wydawał się tym brakującym.

Po chwili w całej izbie unosił się smakowity zapach. Napełniła miskę, postawiła przed mężczyzną i podała mu drewnianą łyżkę. Sama wyszła na dwór po drewno, licząc, że po jej powrocie nocny gość będzie już przynajmniej spał.

– Ej, ale masz coś w zanadrzu? – zapytał czuwający przy domu kruk. Na szczęście mężczyzna usłyszał jedynie krakanie. – Bo on tej twojej polewki spróbował i właśnie wylewa ją przez okno.

Sól. To był ten brakujący składnik. Zupełnie zapomniała, że strawa poza usypianiem, uśmiercaniem i przyspieszaniem rozkładu zwłok powinna najzwyczajniej w świecie smakować.

– Może i dobra z ciebie wiedźma – dodało ptaszysko. – Ale kucharka do dupy.

 

 

Koniec

Komentarze

Hej :)

Tak sobie przeczytałem na szybko Twojego szorcika w pracy i:

Napisane lekko i przyjemnie się czyta, ale żeby wywołało cokolwiek więcej, to chyba nie…

I takie moje przemyślenie: Nie wiem, kim był ów tajemniczy gość, i czy nawet był człowiekiem, ale wydaję mi się, że wygłodniała, strudzona wędrówką istota, nie pogardziła by potrawką wyłącznie przez to, że zabrakło w niej soli.

Pozdrawiam ;)

Bardzo zacna opowiastka i pouczająca. ;D

I pomyśleć, że wszystkie zupy soliłam ot tak, żeby żadna, brońcie bogowie, nie byłą za słona.

 

uznał ją za wy­star­cza­ja­co nie­groź­ną. –> Literówka.

 

jak wy­czy­ta­ła z jego spoj­rze­nia,to na… –> Brak spacji po przecinku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przy dużej ilości ziołowych przypraw sól wcale nie poprawia smaku i nie jest konieczna. Stąd puenta do mnie nie trafiła.

Ostatnio dostałam zrypkę za przedmowę, więc tym razem sobie ją odpuściłam. Tekst pisany był na temat “zupa”. Oczywiście pierwsze skojarzenie – zupa była za słona. I jakoś tak miałam przeczucie, że mój przeciwnik pójdzie w tę stronę, więc, z braku innych pomysłów, postanowiłam zrobić zupę niesłoną :) Zbudowałam sobie cały świat, uknułam misterną intrygę, po czym przypomniałam sobie, że limit znaków to 3600… No i wyszło takie coś :) Nie będę udawać, że jest to ambitny tekst, raczej taka przekąska. Niedosolona :) 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Bellatrix, a oglądąłaś kiedyś “Hell’s kitchen”? :D Jedno małe odstępstwo od przepisu i danie ląduje w koszu…

www.portal.herbatkauheleny.pl

pomijając to, o czym pisał Realuc i z czym się zgadzam, że głodny wędrowiec z pocałowaniem ręki zjadłby to, co by dostał, to opowiastkę czytało mi się bardzo przyjemnie :).

 

Nie będę udawać, że jest to ambitny tekst, raczej taka przekąska. Niedosolona :) 

 

opowiadanko, że tak się wyrażę, strawne :)

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Mi się podobało i to bardzo. Taki długi żart w fajnym stylu. W sumie niedużo i szybko zapomnę, ale najważniejsze, że uśmiechnęłam się na koniec. 

Ciekawe i sprawnie napisana opowieść. W ostatnim zdaniu chyba lepiej brzmiałoby – kucharką jesteś do dupy. Powyżej dwa razy blisko siebie wyraz kominek. Palenisko?

Nie pasuje mi też wyraz “typ”. Zbyt współczesny. Nie wyglądał na kogoś… – brzmi chyba lepiej. 

Ale to szczegóły

Finał zaskakujący i zabawny, ale chyba trochę za słabo wygrany. 

Bardzo fajne, z niewielkimi usterkami, na pewno są do poprawienia. Przydałaby się ilustracja.

Pozdrówka.

Szorciak przyjemny, ale nie rzucił na kolana. Przyznam, że mi “Hell’s Kitchen” kojarzy się bardziej z Daredevilem niż z programem telewizyjnym, więc byłam troszkę zaskoczona fabułą. Reszta była dość przewidywalna, może poza samą końcówką… Miłe zaskoczenie na koniec, choć rację mają i ci, którzy zauważyli, że wygłodniały wędrowiec zjadłby bez szemrania nawet nie posoloną zupę ;)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Sympatyczny szorciak, misie.

Puenta swoje zrobiła.

Chociaż zgadzam się z zarzutami, że głodny jednak by wszystko zeżarł. Albo dosolił, przecież to nietrudne.

Noc zapowiadała się na spokojną, a jednak jakieś dziwne kłucie w sercu nie pozwalało jej zasnąć.

Nocy nie pozwalało zasnąć?

Babska logika rządzi!

Jeśli idzie o merytoryczny komentarz, to mógłbym słowo w słowo przepisać powyższy.

 

Nie zawitał tu nikt, od kiedy, wiedziona przeczuciem, opuściła wioskę.

Sugeruję opuszczenie przecinków wokół wyrażenia “wiedziona przeczuciem”. Nie są niezbędne, a zniknie problem przecinka co dwa słowa. Spróbuj przeczytać to zdanie na głos, robiąc pauzy tam, gdzie znajduje się przecinek, a następnie bez pauz.

 

Gdy usłyszała krakanie kruka, intruz stał już w drzwiach.

Poza krukami teoretycznie mogą krakać jeszcze wrony, więc teoretycznie nie jest to pleonazm, ale w praktyce jak najbardziej.

 

Musiał schylać głowę, choć strop wcale nie był zawieszony nisko.

O stropie, w przeciwieństwie do sufitu, nie można powiedzieć, że jest zawieszony nisko bądź wysoko. Strop, w przeciwieństwie do sufitu, stanowi element nośny konstrukcji, zatem zawsze się na czymś opiera, a nie wisi. Natomiast sufit właśnie wisi na dolnej powierzchni stropu.

 

Gdy stawiał kroki, rozlegał się metaliczny dźwięk, ale przy słabym świetle nie potrafiła określić, co go powodowało.

Strasznie dużo różnych podmiotów w tym zdaniu, w tym dwa różne domyślne. Trochę ciężko się połapać.

 

Gdy stawiał kroki, rozlegał się metaliczny dźwięk, ale przy słabym świetle nie potrafiła określić, co go powodowało. Gdy usiadł na krześle przy stole, zdawało się, że solidny mebel ledwo daje radę utrzymać potężną sylwetkę.

Wolał ślizgać się wzrokiem po słabo osłoniętych zakamarkach jej ciała,

Ale czemu dokładnie słabo osłoniętych, poza tym, że czarownice muszą być sexy?  Kobieta pamiętała, żeby napalić w kominku (czas płonął ogień, nawet jeszcze przed przyjściem mężczyzny) ale zapomniała się ciepło ubrać? Kominek to nie palenisko, po to się w nim pali, żeby ogrzać domostwo.

 

Powiesiła nad ogniem mały kociołek, wlała do niego wody.

Ponownie, w kominku ciężko by było powiesić kociołek, bo to nie jest palenisko.

 

Przy jego posturze musiałby zjeść przynajmniej jedną miskę, ale jeśli naprawdę jest tak głodny, jak wyczytała z jego spojrzenia, to na jednej porcji się nie skończy.

Pierwsze wystąpienie można bez szkody dla tekstu usunąć.

ironiczny podpis

Sympatyczne. Spodziewałem się mocniejszej puenty, ale ta istniejącą, prostsza i banalniejsza, nadaje w finale humorystyczny wydźwięk i też robi dobrą robotę.

Klimacik fajnie i sprawnie zbudowany. Technicznie nie ma się czego czepiać. Może rzeczywiście lekko zazgrzytały określenia "typ" czy "postawić się", ale kopii kruszyć nie będę o te duperele. Fabularnie… Hmm. Nie przeszkadza mi fakt, że głodny wędrowiec wyrzucił jadło, bo niedosolone, bo na tym żart stoi. Natomiast trochę wątpliwości budzi, że tak ufnie skosztował strawy przygotowanej przez wiedźmę, którą przyszedł zabić. Ale dam się przekonać, że był tak pewny siebie albo tępy zwyczajnie.

Jako przekąska szorcik całkiem całkiem. Dam klika.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Bardzo fajnie napisany szort. Co prawda mnie końcówka trochę rozczarowała, bo do końca miałam nadzieję na mrok, krew i makabrę (mimo że mniej więcej od połowy podejrzewałam, w jakim kierunku to zmierza).

Nie jestem fanką takich rozbudowanych żartów, jednak czytało się przyjemnie.

Taki długi żart w fajnym stylu.

Chyba to jest najlepsze określenie, czym miał być ten tekst :)

 

“Typ” i mi teraz brzmi zbyt współcześnie. Nie wiem, dlaczego wybralam akurat to słowo, ale jest zdecydowanie do zastapienia.

 

Issander, bardzo mi miło, że w ogóle chciało Ci się przysiąść nad tym tekstem :) No więc tak…

W pierwszym zdaniu, dokładnie tak ono brzmi w moim czytaniu. Zależało mi na zaakcentowaniu tego przeczucia. Przy kruku teoretycznie masz rację, ale wolę podkreślić, że to akurat ten ptak, bo to taki standardowy atrybut wiedźmy, który ma naprowadzać czytelnika. Z tym stropem-sufitem miałam faktycznie problem. Sufit brzmiał mi po prostu zbyt współcześnie, a też nie poświęciłam zbytnio czasu na zastanawianie się nad szczegółami architektonicznymi chatki. Zdanie z krokami do przebudowy. Z kominkiem-paleniskiem też trochę zawaliłam sprawę, bo chyba jednak bardziej chodziło mi o palenisko. Ogień palił się pod kociołkiem do warzenia eliksirów, nie miał za zadanie ogrzewać pomieszczenia. W mojej głowie rzecz działa się latem, stąd lekki odziewek wiedźmy. W ostatnim zdaniu powtórka jak najbardziej umyślna, też dla akcentu.

 

mr.maras, właśnie taki miał być intruz. Zbyt pewny siebie i lekceważący przeciwnika :) Może za mało to podkreśliłam.

 

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za czytanie i komentarze :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Żarcik całkiem spoko, uśmiechnęło. Podobnie jak Rosebelle, tytuł kojarzy mi się bardziej z Daredevilem. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dobrze napisany szorciak, z przyjemną, skłaniającą do uśmiechu puentą. Podobnie jak inni tytuł skojarzył mi się z Daredevilem.

Zawsze jest tak, że dobrze napisane i interesujące teksty łatwo się w komentarzach poprawia…

Zapomniałem kliknąć, naprawiam niedopatrzenie.

Pozdrówka.

Smakowało mi :)

A gdy człowiek głodny, to i bez soli zupę opędzluje.

Fajnie się to czytało, zgadzam się z przedmówcami co do drobiazgów i soli. Ale z tą przyprawą czy bez, jest to sympatyczny tekst.

Dobre, choć szkoda, że dalszych losów wiedźmy nie poznamy. Ale podoba mi się motyw, jak jedna mała omyłka może rujnować plany. Tak więc udany szort :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dalsze losy przewidziała Ocha ;)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Kurzyk zielony, sowie ziele, diabelski chrzan – moim zdaniem bardzo dobrze doprawione ;)

 

Trzymała się z dala od ich wojny. W swojej chatce w lesie czuła się względnie bezpiecznie.

Unikałbym takiej prostej antynomii w pierwszych zdaniach.

 

Poza tym bardzo smaczne.

Dlaczego antynomii?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dwa zaimki (nie lubimy zaimków, nie?) o przeciwstawnym logicznie znaczeniu.

Ja mam hopla na punkcie pierwszych zdań i jakoś mi to psuje ich muzykę.

Próbuję zrozumieć, ale nadal nie wiem, na czym polega problem :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Oj tam, od razu problem.

ich/swoja to jak moja/twoja – jak na mój gust o jeden zaimek za dużo.

 

Uśmiechnęło :) Bardzo przyjemny szort, na początku jest jakieś napięcie, potem sprawnie obracasz to w żart – prosty, ale udany. Na wspomniane wyżej nieścisłości logiczne bez bólu przymknęłam oko.

Bardzo sprawnie napisany, żartobliwy szort. Tym fajniejszy, że, jak pisze Teyami, na początku wydawało się, iż będzie serio. 

I tyle, bo chyba poza fajnością nie zamierzałaś czegoś więcej tam osiągnąć. I dobrze. 

Zakończenie zostawia pewne pole do interpretacji – może przybysz zorientował się, co jest grane – "Baba, co zupy uwarzyć nie umi? Musi, wiedźma!" I to też jest fajne. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Lepiej by działało, gdyby bez soli dało się wyczuć smak tych bardziej nietypowych przypraw.

Babska logika rządzi!

Ciekawe, czy diabelski chrzan jest smaczny :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dla mnie wasabi jest wystarczająco diabelski, zawsze płaczę, jak jem :(

Ja tam doskonale rozumiem intruza. Zupa bez soli? Fuja! ;) 

Przy temacie “zupa” to odwrócenie przesolenia bardzo fajnie wyszło. Super napisane, przyjemny żarcik i to nawiązanie do programu telewizyjnego – pasuje ;)

Świetny szort :) 

Trzymała się z dala od ich wojny. W swojej chatce w lesie czuła się względnie bezpiecznie. Nie zawitał tu nikt, od kiedy, wiedziona przeczuciem, opuściła wioskę. Bo też nikt o istnieniu tego schronu nie wiedział. A przynajmniej żaden człowiek.

Żaden błąd, ale jako pierwszy akapit – dopracowałbym.

 

Zabawna puenta, sprawnie napisane. Polubiłem kruczysko, wyszedł taki kot Salem. ;) Bardzo udany szort.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

I cóż mogę dodać do przedpiśców? Bardzo fajna puenta.

Trochę poprawiłam szczególików. Zawsze po czasie człowiek widzi wiecej niedociągnięć. Przy okazji dziekuję za poczytanie wszystkim, ktorym jeszcze nie dziękowałam :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka