- Opowiadanie: ANDO - Uczennica jasnowidza

Uczennica jasnowidza

Historia inspirowana pewnym konkursem telewizyjnym. Opowiada o trochę nietypowej relacji uczeń-mistrz.

 

Dzięki Arnubis, hydrozagadka za betowanie

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Uczennica jasnowidza

Znany ja­sno­widz Ba­stian Król tym razem nie roz­da­wał au­to­gra­fów. Dumny ce­le­bry­ta, który re­gu­lar­nie go­ścił w pro­gra­mach te­le­wi­zyj­nych, pa­trzył bła­gal­nie na ru­do­wło­są dziew­czy­nę.

– Za­pła­cę ci! Ile chcesz? Pięć ty­się­cy? Dzie­sięć? Wię­cej? Wy­pro­mu­ję cię na praw­dzi­wą gwiaz­dę! – wołał.

Dziew­czy­na mil­cza­ła.

– Pro­szę… – Ja­sno­widz użył słowa, któ­re­go już nie­mal za­po­mniał. – Nie niszcz mnie i sie­bie…

Gdyby tę scenę zo­ba­czył jakiś dzien­ni­karz, mógł­by ze­brać ma­te­riał nawet na pierw­szą stro­nę ga­ze­ty. Pew­nie na­pi­sał­by o ro­man­sie uta­len­to­wa­ne­go ja­sno­wi­dza i dziew­czy­ny zni­kąd, le­d­wie aspi­ru­ją­cej gwiazd­ki, ja­kich prze­wi­ja­ją się ty­sią­ce. Żaden czy­tel­nik nie do­my­ślił­by się, że praw­da jest znacz­nie bar­dziej skom­pli­ko­wa­na.

*

Pół roku wcze­śniej

 

Ba­stian Król otwo­rzył stro­nę in­ter­ne­to­wą zna­ne­go por­ta­lu o wróż­bach. Uśmiech­nął się, kiedy zo­ba­czył swoje ogło­sze­nie.

 

Znany ja­sno­widz po­szu­ku­je asy­sten­ta/asy­stent­ki.

Na kan­dy­da­tów cze­ka­ją: atrak­cyj­ne wy­na­gro­dze­nie i udział w pre­sti­żo­wych pro­jek­tach.

Wa­ru­nek ko­niecz­ny: umie­jęt­ność od­szu­ki­wa­nia osób na pod­sta­wie zdję­cia.

 

„Chło­pa­ków i tak od­rzu­cę na star­cie. Tyle zmar­no­wa­ne­go czasu! Szko­da, że nie mogę po pro­stu na­pi­sać: szu­kam mło­dej dziew­czy­ny z darem. Ale muszę dbać o wi­ze­ru­nek. Image to pod­sta­wa” – po­my­ślał. Był dumny z sie­bie.

Jesz­cze tego sa­me­go dnia dzien­ni­ka­rze zainteresowali się ogło­sze­niem. Po­szu­ki­wa­nia asy­stent­ki zmie­ni­ły się w ogól­no­pol­ski ca­sting. Ba­stian z za­do­wo­le­niem roz­po­zna­wał swoją przy­stoj­ną twarz na zdję­ciach to­wa­rzy­szą­cych ar­ty­ku­łom w In­ter­ne­cie i w ga­ze­tach. Mó­wi­li o nim, wciąż był na topie.

Po ty­go­dniu od roz­po­czę­cia ca­stin­gu, Ba­stia­na zmę­czy­ło oglą­da­nie ta­bu­nów dłu­go­no­gich pięk­no­ści. Star­sze ko­bie­ty i kan­dy­da­tów płci mę­skiej od­rzu­cał już na eta­pie czy­ta­nia CV. Ja­sno­widz cze­kał, aż po­ja­wi się ide­al­na asy­stent­ka. Czuł, że wkrót­ce ją pozna.

– Jeśli szu­kasz ko­cia­ka do to­wa­rzy­stwa, służę po­mo­cą – po­wie­dział zna­jo­my pro­du­cent.

– Dzię­ki, będę pa­mię­tał – od­parł Ba­stian.

Ja­sno­widz nie za­mie­rzał tłu­ma­czyć, że cho­dzi o coś zu­peł­nie in­ne­go. Nie miał kło­po­tów z po­zna­wa­niem no­wych pań. Po­ma­ga­ły mu nie tylko sława i po­kaź­ne konto w banku, ale także oso­bo­wość. Ba­stian Król po­tra­fił robić wra­że­nie na lu­dziach, szcze­gól­nie płci żeń­skiej. Szu­kał osoby, która po­tra­fi­ła­by mu pomóc. Po­trze­bo­wał kogoś, komu mógł­by za­ufać i po­wie­rzyć swój se­kret, cią­żą­cy coraz bar­dziej. A to, że wolał asy­stent­kę od asy­sten­ta, sta­no­wi­ło tylko do­dat­ko­wy ka­prys.

Ko­lej­ne­go dnia, jak zwy­kle, ca­sting zdo­mi­no­wa­ły wy­ma­lo­wa­ne lalki. Wśród nich Ba­stian do­strzegł jedną dziew­czy­nę, wy­róż­nia­ją­cą się na tle kon­ku­ren­tek. Miała po­rwa­ne dżin­sy i glany, a na gło­wie rude włosy, z jed­nej stro­ny dłu­gie, z dru­giej – ogo­lo­ne na łyso. Ob­ra­zu do­peł­niał kol­czyk w nosie.

„Jak można się tak oszpe­cić?” – po­my­ślał ja­sno­widz z nie­chę­cią. „Co ona ma na ko­szul­ce? Chyba nie psi zadek?”

Kiedy Ba­stian pod­szedł bli­żej, prze­ko­nał się, że na bluz­ce kan­dy­dat­ki fak­tycz­nie widać tylną część psa ko­pią­ce­go dołek.

Dziew­czy­na żuła gumę i pa­trzy­ła na Ba­stia­na kpią­cym wzro­kiem. Na jej szyi za­uwa­żył grubą szra­mę.

– Jak się na­zy­wasz? – za­py­tał.

– Kinga Drze­wiec­ka, ale mówią na mnie Strzy­ga.

Ba­stian wolał nie pytać, skąd wzię­ło się prze­zwi­sko dziew­czy­ny. Miał na­dzie­ję, że prze­czu­cie go myli. Za­rzą­dził testy.

Kan­dy­dat­ki wcho­dzi­ły ko­lej­no. Każda do­sta­wa­ła to samo za­da­nie. Ba­stian Król kładł przed nimi zdję­cie męż­czy­zny i mówił:

– Szu­kam asy­stent­ki, która ma taki sam dar, jak ja. Patrz, to mój ko­le­ga. Po­wiedz, gdzie on teraz jest i co bę­dzie robił za pół go­dzi­ny?

Dziew­czy­ny wy­my­śla­ły różne hi­sto­rie. Szep­ta­ły uwo­dzi­ciel­sko „mi­strzu”, a nawet pro­po­no­wa­ły bliż­sze po­zna­nie się. Ba­stian miał na­dzie­ję, że któ­raś z pięk­nych kan­dy­da­tek bę­dzie miała cho­ciaż odro­bi­nę daru. Wie­dział, że ide­al­nie pre­zen­to­wa­ły­by się w te­le­wi­zji. Nie­ste­ty, kom­plet­nie nie wy­ka­zy­wa­ły ta­len­tu do ja­sno­wi­dze­nia.

Kiedy do sali we­szła ru­do­wło­sa Kinga, wzię­ła zdję­cie do rąk. Przez chwi­lę wpa­try­wa­ła się w fo­to­gra­fię tak in­ten­syw­nie, jakby chcia­ła ją prze­świe­tlić na wylot.

– Z tym ko­le­gą to ście­ma – po­wie­dzia­ła. – Albo kum­plu­je się pan ze szwa­grem. Ale z umar­la­kiem ra­czej trud­no, nie?

Kinga Drze­wiec­ka vel Strzy­ga zo­sta­ła nową asy­stent­ką Ba­stia­na Króla. Kiedy zdra­dził jej wy­so­kość pen­sji, miała okrą­głe oczy ze zdzi­wie­nia.

„Bę­dzie trze­ba zmie­nić w niej pra­wie wszyst­ko” – po­my­ślał ja­sno­widz.

*

Pierw­szy dzień współ­pra­cy nie ukła­dał się kom­plet­nie. Ba­stian i ochro­nia­rze mu­sie­li pil­no­wać Kingi przed re­por­te­ra­mi. Ja­sno­widz nie chciał, żeby jego wi­ze­ru­nek znisz­czy­ła in­for­ma­cja, że dziew­czy­nę wy­cho­wa­ła głów­nie ulica, bo babka dawno prze­sta­ła mieć na nią ja­ki­kol­wiek wpływ. Na do­da­tek, oj­ciec Kingi sie­dział w wię­zie­niu, a matka nie żyła.

– Nie roz­ma­wiaj z dzien­ni­ka­rza­mi. Twoja bab­cia też niech sie­dzi cicho. To część umowy. – Uprze­dził dziew­czy­nę.

– Niech bę­dzie – zgo­dzi­ła się nie­chęt­nie.

Dalej było już tylko go­rzej. Ba­stian zde­cy­do­wał, że za­czną od zmia­ny wi­ze­run­ku nowej asy­stent­ki.

– Nie za­ło­żę tej ob­cia­cho­wej kiec­ki, durna babo! – wrza­snę­ła Kinga do czo­ło­wej sty­list­ki z ekipy ja­sno­wi­dza.

Nie zgo­dzi­ła się też na nową fry­zu­rę. Ba­stian ledwo wy­ne­go­cjo­wał, żeby ubra­ła się w ko­szul­kę bez na­dru­ku i całe dżin­sy.

„Ona wie, że z niej nie zre­zy­gnu­ję. Ma ta­lent” – po­my­ślał.

Kinga iry­to­wa­ła go. Przy­po­mi­na­ła prze­ro­śnię­te­go, roz­ka­pry­szo­ne­go dzie­cia­ka. Ba­stian de­ner­wo­wał się na myśl, że przy współ­pra­cy z kimś takim ucier­pi jego wi­ze­ru­nek. Ta dziew­czy­na zde­cy­do­wa­nie nie pa­so­wa­ła do wy­mu­ska­nej twa­rzy i mod­ne­go stro­ju Ba­stia­na. Nad jego cerą, brodą i wło­sa­mi pra­co­wa­ła grupa sty­li­stów. Nawet dło­nie miał ide­al­nie wy­pie­lę­gno­wa­ne. A Kinga klęła na samo wspo­mnie­nie fry­zje­ra czy ko­sme­tycz­ki. Ba­stian cier­piał, bo nie mógł jej ode­słać.

*

Drugi dzień ja­sno­widz za­czął od roz­mo­wy z Kingą w ga­bi­ne­cie. Sie­dzia­ła z nogą pro­wo­ka­cyj­nie opar­tą o ko­la­no. Zde­cy­do­wa­nie nie przy­po­mi­na­ła ide­al­nej asy­stent­ki. Ba­stian z tru­dem zwal­czył chęć, żeby zwol­nić ją od razu i ogło­sić nowy ca­sting. Nie miał czasu.

– Za­czy­na­my pierw­szą spra­wę. Będę cię uczył – po­wie­dział.

– Tylko trzy­maj łapy przy sobie – od­par­ła.

Ba­stian już miał wy­ja­śniać, że ko­bie­ty same za­bie­ga­ją o spo­tka­nie z nim. Zre­zy­gno­wał. Podał Kin­dze zdję­cie chu­de­go na­sto­lat­ka.

– Syn biz­nes­me­na, upro­wa­dzo­ny trzy dni temu. Mu­si­my go zna­leźć. Po­wiedz, co wi­dzisz.

Kinga wzię­ła zdję­cie do ręki. Za­mknę­ła oczy.

– On żyje – od­par­ła.

– Brawo. I co dalej?

– Trzy­ma­ją go w sta­rym ma­ga­zy­nie. Ja pier… to nie­da­le­ko! Na Żyt­niej!

– Po­je­dzie­my tam i prze­ko­nasz się, czy mia­łaś rację.

– No co ty! Prze­cież wiem, że do­brze gadam – od­par­ła. – A ci ko­le­sie od po­rwa­nia dzie­cia­ka mają splu­wy.

– Zaraz za­dzwo­nię na po­li­cję, tylko zmon­tu­je­my ekipę i ka­me­ry – po­wie­dział Ba­stian. Trze­ba na­grać uwol­nie­nie chło­pa­ka, żeby bu­do­wać naszą markę. Poza tym, muszę za­ło­żyć świe­żą ko­szu­lę.

– Bez jaj! Chło­pa­ka mogą krop­nąć w każ­dej chwi­li, a ty bę­dziesz zmie­niał ciusz­ki?! – za­wo­ła­ła.

„Nie­na­wi­dzę jej!” – po­my­ślał Ba­stian, ale przy­go­to­wał się do wyj­ścia w dzie­sięć minut.

Po dro­dze dzwo­nił, za­ła­twiał mnó­stwo spraw, uma­wiał fil­mow­ców i wresz­cie – dał znać po­li­cji.

– My­śla­łam, że taki szcze­gół sobie od­pu­ścisz – po­wie­dzia­ła Kinga, kiedy skoń­czył roz­mo­wę z dy­żur­nym z ko­men­dy.

– Kiedy po­pra­cu­jesz tro­chę w tym fachu, zrozumiesz. Media to cięż­ki ka­wa­łek chle­ba, za­pa­mię­taj. Kiedy do­je­dzie­my na miej­sce, masz sie­dzieć w sa­mo­cho­dzie i cze­kać. Ni­g­dzie się sama nie ru­szaj, z nikim nie roz­ma­wiaj. Zro­zu­mia­łaś?

– Tak jest, ge­ne­ra­le – od­par­ła. – Wiesz, wolę oglą­dać cię w te­le­wi­zji. Na żywo je­steś strasz­nym nu­dzia­rzem.

Ba­stian miał ocho­tę zgrzy­tać zę­ba­mi ze zło­ści, ale przy­po­mniał sobie, ile ostat­nio za­pła­cił za den­ty­stę.

Kiedy do­je­cha­li przed ko­men­dę, ja­sno­widz z ulgą zo­sta­wił Kingę w aucie. Po­szedł po­roz­ma­wiać z po­li­cjan­ta­mi. Ekipa fil­mo­wa już się zja­wi­ła. Na­gry­wa­li, kiedy Ba­stian prze­ka­zy­wał po­li­cji do­kład­ne miej­sce po­by­tu po­rwa­ne­go chło­pa­ka. Na Żyt­niej stał tylko jeden ma­ga­zyn.

Ja­sno­widz nie krył roz­cza­ro­wa­nia, że an­ty­ter­ro­ry­ści nie po­zwo­li­li mu na udział w akcji i ka­za­li cze­kać. Wró­cił do auta, do Kingi, cho­ciaż wcale nie miał ocho­ty.

– Pró­bo­wa­łaś od­ga­dy­wać przy­szłość bez trzy­ma­nia zdję­cia w rę­kach? – za­py­tał.

– Nie da się. Muszę do­ty­kać fotki, albo cho­ciaż ekra­nu kompa – od­par­ła.

– Jeśli roz­wi­niesz dar, bę­dziesz po­tra­fi­ła o wiele wię­cej. Za­czy­na­łem tak samo, jak ty… – Roz­ma­rzył się Ba­stian, wspo­mi­na­jąc stare czasy.

– Dobra, prze­po­wiedz, ile bę­dzie­my tu ki­blo­wać? – Prze­rwa­ła mu bez­ce­re­mo­nial­nie.

– Już je­steś wolna.

– No bez jaj.

– Po­wie­dzia­łem. Że­gnam panią, prze­lew przyj­dzie dzi­siaj na konto – od­parł, po­rząd­nie zi­ry­to­wa­ny.

– Dobra, to ja spa­dam.

– Za­dzwo­nię, kiedy bę­dziesz znów po­trzeb­na.

Ode­tchnął, kiedy wy­sia­dła z wozu. A póź­niej do­stał dobrą wia­do­mość. An­ty­ter­ro­ry­ści uwol­ni­li chło­pa­ka i za­wieź­li do szpi­ta­la na ba­da­nia. Ba­stian z ekipą po­je­cha­li tam, na­gry­wać scenę po­dzię­ko­wań ro­dzi­ców na­sto­lat­ka dla zna­ne­go ja­sno­wi­dza.

*

Ko­lej­ny ty­dzień przy­niósł na­stęp­ną spra­wę. Ba­stian za­mknął drzwi ga­bi­ne­tu, po czym dał Kin­dze do ręki zdję­cie męż­czy­zny.

– Ktoś go zabił. Bę­dziesz szu­ka­ła mor­der­cy.

Dziew­czy­na przy­glą­da­ła się fo­to­gra­fii.

– Mamy kilku po­dej­rza­nych. Zaraz, gdzie ja to scho­wa­łem? – za­sta­na­wiał się­Ba­stian, grze­biąc w szu­fla­dzie biur­ka.

Jesz­cze nie zdą­żył wyjąć zdjęć na stół, kiedy Kinga po­wie­dzia­ła:

– Ten gość ze zdję­cia zgi­nął w ze­szłym mie­sią­cu. Zabił go wspól­nik z firmy. Po­szło o kasę. Umar­lak prze­je… wszyst­ko na au­to­ma­tach.

– Mó­wi­łem, żebyś po­cze­ka­ła! – zgro­mił ją Ba­stian. – Masz tu zdję­cia. Po­zna­jesz, który to?

– Mo­ment.

Kinga do­ty­ka­ła fo­to­gra­fii po kolei. Nad jedną za­trzy­ma­ła się dłu­żej.

– On nie chciał tego zro­bić. Zda­rzył się wy­pa­dek. Po­kłó­ci­li się, za­czę­li się prze­py­chać, ten za­bi­ty ude­rzył głową o me­ta­lo­wy próg.

– To są de­ta­le, nie za­wra­caj sobie nimi głowy. Już zna­leź­li ciało.

– W rzece?

– Tak.

Ba­stian był za­chwy­co­ny prze­ni­kli­wo­ścią dziew­czy­ny. Miała wy­jąt­ko­wy dar. Za­sta­na­wiał się, czy już zdą­ży­ła po­znać jego se­kret. Na razie nic nie mó­wi­ła. Twier­dzi­ła, że po­tra­fi czy­tać tylko ze zdję­cia i z ekra­nu kom­pu­te­ra, ale ja­sno­widz wie­dział, że wkrót­ce na­dej­dzie chwi­la, kiedy Kinga roz­wi­nie swój dar. Poza tym, za­wsze mogła wziąć jego fo­to­gra­fię do ręki…

Ba­stian po­sta­no­wił zwią­zać dziew­czy­nę ze sobą, spra­wić, że nie bę­dzie mogła bez niego żyć. Tylko w taki spo­sób mógł zy­skać nad nią kon­tro­lę.

– Je­steś pięk­na i taka zdol­na – po­wie­dział. – W życiu nie spo­tka­łem ta­kiej ko­bie­ty, jak ty!

– Od­czep się – wark­nę­ła. – Będę ci jesz­cze po­trzeb­na?

– Oczy­wi­ście. Dzi­siaj wy­stą­pisz ze mną przed ka­me­ra­mi. I tak wie­dzą, że je­steś moją nową asy­stent­ką. Mu­si­my cię po­ka­zy­wać, bo ina­czej dzien­ni­ka­rze za­czną wę­szyć. Le­piej pa­no­wać nad prze­pły­wem in­for­ma­cji.

– Ro­bisz bekę z ludzi – po­wie­dzia­ła.

– Nie ro­zu­miem? – Zdzi­wił się.

– Wiesz, te wszyst­kie ta­jem­ni­ce, na­strój, ba­je­ry – mruk­nę­ła.

– Za to mi płacą. Muszę być fi­gu­rą. Lu­dzie chcą oglą­dać spek­takl, a nie ja­kie­goś zwy­kłe­go fa­ce­ci­ka, któ­re­mu coś tam się wy­da­je. Oni po­trze­bu­ją roli, którą two­rzę. Ty też po­win­naś ubrać się ina­czej.

– Chcia­łeś po­wie­dzieć, że robię ci ob­ciach?

– Zgad­nij.

Ku zdzi­wie­niu Ba­stia­na, Kinga zgo­dzi­ła się prze­brać. Za­ło­ży­ła su­kien­kę i nawet po­zwo­li­ła zro­bić sobie ma­ki­jaż.

„Wcale nie jest taka brzyd­ka, jak my­śla­łem” – stwier­dził.

Na­gra­nie po­szło nad­zwy­czaj do­brze. Mor­der­ca przy­znał się, kiedy Ba­stian go wska­zał. Po pracy wra­ca­li z Kingą sa­mo­cho­dem ja­sno­wi­dza.

– Wpad­nie­my do mnie na kie­li­szek wina? – Za­pro­po­no­wał.

– Za­po­mnij, spie­szę się do domu.

– W sumie, je­dzie­my moim autem… Mógł­bym cię po­rwać…

– Wiesz, od czego wzię­ło się moje prze­zwi­sko, Strzy­ga? Po­tra­fię do­ko­pać, jak ktoś mnie wku­rzy. Chcesz spraw­dzić?

Ba­stian nie miał za­mia­ru. Do­wiózł Kingę do naj­bliż­sze­go przy­stan­ku au­to­bu­so­we­go. Umó­wił się na wie­czór z Mo­ni­ką z pro­duk­cji.

Przez ko­lej­ne dni Ba­stian pró­bo­wał po­dejść Kingę na różne spo­so­by. Pro­po­no­wał dro­gie re­stau­ra­cje, ku­po­wał pre­zen­ty, a nawet chciał z nią latać sa­mo­lo­tem. A ona cią­gle go od­py­cha­ła.

– Je­steś coraz lep­sza. Roz­wi­jasz dar – po­wie­dział do niej, kiedy wie­czo­rem po­rząd­ko­wa­li do­ku­men­ty w jego biu­rze.

– Takie sło­dze­nie za­trzy­maj dla swo­ich lasek – od­par­ła, wpy­cha­jąc se­gre­ga­to­ry do re­ga­łu.

– Na­praw­dę, roz­wi­jasz się. Ja­sno­wi­dze­nie to wy­jąt­ko­wa zdol­ność.

– Wiem – od­par­ła smut­nym gło­sem.

Ba­stian zdzi­wił się, kom­ple­ment nie zro­bił na Kin­dze wra­że­nia, któ­re­go ocze­ki­wał. Wcale nie spoj­rza­ła na niego przy­chyl­niej, a nawet stra­ci­ła reszt­ki do­bre­go na­stro­ju. Spró­bo­wał jesz­cze raz:

– Na pewno za­uwa­ży­łaś, że je­ste­śmy inni niż zwy­kli lu­dzie. Dla­te­go po­win­ni­śmy trzy­mać się razem. Nikt nie zro­zu­mie cię tak do­brze, jak drugi ja­sno­widz.

– Nie truj. Spa­dam do domu.

*

Upły­nę­ło wiele dni, zna­czo­nych ko­lej­ny­mi za­gad­ka­mi, roz­wi­kła­ny­mi przez ja­sno­wi­dza i jego asy­stent­kę. Kinga sie­dzia­ła w po­ko­ju, przy­le­ga­ją­cym do ga­bi­ne­tu Ba­stia­na. Le­ni­wy po­ra­nek cią­gnął się, ni­czym guma do żucia. Aku­rat nie było żad­nej spra­wy do roz­wią­za­nia. Kinga pla­mi­ła kawą blat biur­ka i prze­glą­da­ła ga­ze­ty, nie­daw­no przy­nie­sio­ne przez ku­rie­ra. Na­tra­fi­ła na ar­ty­kuł o mło­dym męż­czyź­nie, któ­re­go kie­dyś wska­za­ła jako mor­der­cę wspól­ni­ka. Oskar­żo­ny do­stał tylko kilka lat wię­zie­nia za nie­umyśl­ne spo­wo­do­wa­nie śmier­ci, ale po­wie­sił się w celi. Autor ar­ty­ku­łu su­ge­ro­wał, że wszyst­kie­mu winny jest me­dial­ny szum i ja­sno­wi­dze.

Kinga wes­tchnę­ła. Praca z Ba­stia­nem spra­wi­ła, że sta­wa­ła się coraz mniej od­por­na na takie in­for­ma­cje. Jed­no­cze­śnie ko­cha­ła i nie­na­wi­dzi­ła rolę jego asy­stent­ki. Cie­szy­ła się, jeśli komuś po­mo­gła. Ale cza­sem za­sta­na­wia­ła się, czy przy­pad­kiem nie przy­no­si lu­dziom wię­cej szko­dy niż po­żyt­ku. Tak jak tego dnia.

Kinga wzię­ła ga­ze­tę z ar­ty­ku­łem, który wła­śnie prze­czy­ta­ła. Nie tru­dzi­ła się pu­ka­niem do ga­bi­ne­tu Ba­stia­na. Wpa­ro­wa­ła do środ­ka.

– Mu­sisz to zo­ba­czyć! – za­wo­ła­ła.

Zer­k­nę­ła na ekran lap­to­pa. Była pewna, że Ba­stian cza­tu­je na forum, albo ukła­da pa­sjan­se. Zdzi­wi­ła się, bo prze­glą­dał stro­nę o cu­dach.

– Co się stało? – mruk­nął.

Kinga po­ka­za­ła mu ar­ty­kuł.

– Chyba nie wie­rzysz w te głu­po­ty?! – Ze zło­ścią zmiął ga­ze­tę.

– No bez jaj! Na­pi­sa­li praw­dę.

– Pół­praw­dę – od­parł. – Facet do­stał wyrok, był winny, fakt. Ale, że zabił się przez nas? Bzdu­ra!

Kinga wcale nie miała tak jed­no­znacz­ne­go po­glą­du na ten ar­ty­kuł. Zdzi­wi­ła się, bo nie chcia­ło jej się kłó­cić z Ba­stia­nem. Mogła mu do­gry­zać, nawet prze­kli­nać, po­zwa­lał jej na wiele. A ona lu­bi­ła po­ka­zać, że jest twar­da i się nie da. Tak było za­wsze. Strzy­ga ukąsi, jeśli ktoś po­dej­dzie za bli­sko. Ale z każdą nową spra­wą miała coraz mniej ocho­ty na krzy­ki i prze­kleń­stwa. Zmie­nia­ła się. Nie była już Strzy­gą z blo­ko­wi­ska, lecz ja­sno­wi­dzem. Li­czy­ło się tylko po­ma­ga­nie innym. Prze­cież to jej misja, spła­ce­nie długu z prze­szło­ści, za to, że udało jej się prze­żyć.

*

Ba­stian sie­dział przy biur­ku, po­chy­lo­ny nad lap­to­pem. Prze­pi­sy­wał do pliku no­tat­ki z ostat­nich kilku go­dzin. Kinga pierw­szy raz przy­go­to­wy­wa­ła prze­po­wied­nię z ja­sno­wi­dzem, ale już wie­dzia­ła, że tego nie lubi. Ob­li­cza­nie ko­smo­gra­mów dla każ­de­go znaku i wy­li­cza­nie wpły­wów pla­net zde­cy­do­wa­nie jej nie in­te­re­so­wa­ło.

„Wła­ści­wie, więk­szość ro­bo­ty od­wa­lił Ba­stian. Zdol­ny jest, ale coś w nim nie gra” – po­my­śla­ła.

– Idź już, jeśli chcesz – po­wie­dział Ba­stian.

– Do­brze – od­par­ła.

Kinga wy­szła z biura. Wsia­dła do auta. Mi­nę­ły bez­pow­rot­nie czasy, kiedy mogła jeź­dzić au­to­bu­sem. Lu­dzie ją roz­po­zna­wa­li i usil­nie na­ma­wia­li na wróż­by. Była asy­stent­ką „tego ja­sno­wi­dza”, gwiazd­ką se­zo­nu.

Kinga spie­szy­ła się do domu. Bab­cia nie czuła się naj­le­piej. Coraz czę­ściej do­ku­cza­ło jej serce. Sta­rusz­ka cho­ro­wa­ła od wielu lat, ale ostat­nio mu­sia­ła brać wię­cej leków. Dla­te­go Kinga przy­szła na ca­sting do ja­sno­wi­dza. Do­ty­ka­jąc ogło­sze­nia na ekra­nie kom­pu­te­ra po­czu­ła, że jeśli zrobi pierw­szy krok, Ba­stian Król ją wy­bie­rze. I nie po­my­li­ła się. Prze­cież miała dar. A teraz miała też pie­nią­dze. Mogła kupić le­kar­stwa dla babci i za­pła­cić za­le­gły czynsz. Nie­na­wi­dzi­ła no­wych ciu­chów. Nie zno­si­ła ekipy fil­mow­ców. Nie prze­pa­da­ła za Ba­stia­nem, cho­ciaż przy­zwy­cza­iła się do niego. Je­dy­nie sama praca ja­sno­wi­dza coraz bar­dziej ją wcią­ga­ła. Kinga wo­la­ła roz­wią­zy­wać cudze pro­ble­my, niż wła­sne.

Kinga przy­po­mnia­ła sobie ar­ty­kuł o męż­czyź­nie, który po­wie­sił się w celi. Ża­ło­wa­ła go.

„Był winny, ale czy aż tak bar­dzo, żeby mu­siał umrzeć? Za­szczu­li go przez nas. Czy ja i Ba­stian rze­czy­wi­ście po­ma­ga­my lu­dziom?” – za­sta­na­wia­ła się.

*

Kilka dni póź­niej ja­sno­widz z asy­stent­ką za­ję­li się nową spra­wą. Po­je­cha­li do ro­dzi­ców za­gi­nio­nej dziew­czy­ny, po­pu­lar­nych wo­ka­li­stów. Ba­stian po­sta­no­wił od razu za­brać ekipę i na­krę­cić ma­te­riał na żywo. Był pe­wien, że sobie po­ra­dzi. Takie wy­da­rze­nie me­dial­ne miało do­brze wpły­nąć na jego ka­rie­rę.

„Jeśli wszyst­ko gład­ko pój­dzie, znów po­sy­pią się zle­ce­nia od zna­nych po­li­ty­ków i biz­nes­me­nów. Jak kie­dyś…” – my­ślał.

Ba­stian na­gry­wał pro­gram o za­gi­nio­nej dziew­czy­nie. Naj­pierw opo­wie­dział wi­dzom tro­chę o spra­wie. Uznał, że za­pre­zen­to­wał się cał­kiem nie­źle. Przy­szła kolej na kilka słów od ro­dzi­ny. Matka i oj­ciec po­dej­rze­wa­li, że dziew­czy­nę ktoś po­rwał.

– Znaj­dzie­my ją – za­pew­nił Ba­stian Król.

Długo trzy­mał zdję­cie dziew­czy­ny w rę­kach. Spraw­dził, czy sfil­mo­wa­li go w do­brej pozie. Zro­bił minę fa­ce­ta, który wie wszyst­ko.

– Tak, do­sko­na­le widzę… Nie minie kilka dni, a od­naj­dzie­my pań­stwa córkę – po­wie­dział do ro­dzi­ców za­gi­nio­nej. – Na razie to ta­jem­ni­ca, po­zwól­cie nam dzia­łać – dodał, gdy do­py­ty­wa­li o szcze­gó­ły.

Ba­stian podał zdję­cie Kin­dze. Miał na­dzie­ję, że dziew­czy­na nie zrobi nic nie­sto­sow­ne­go. W cza­sie drogi po­wta­rzał jej do znu­dze­nia, żeby po­pa­trzy­ła, zro­bi­ła minę spe­cja­list­ki i po­wtó­rzy­ła, że znaj­dą dziew­czy­nę.

Kinga wzię­ła fo­to­gra­fię. Spoj­rza­ła na twarz za­gi­nio­nej.

„Słabo wy­cho­dzi jej ta mina spe­cja­list­ki” – po­my­ślał Ba­stian. „Czemu ona tak się trzę­sie? Co się dzie­je?!”

– Kinga! – za­wo­łał, chwy­ta­jąc ją za ra­mio­na.

Dziew­czy­na miała puste, nie­wi­dzą­ce oczy. Stała jak ma­ne­kin.

– Moja asy­stent­ka za­cho­ro­wa­ła! Do szpi­ta­la!

„Byle tylko zejść z wizji” – my­ślał go­rącz­ko­wo.

Za­pro­wa­dził Kingę do sa­mo­cho­du. Od­pa­lił sil­nik i wy­je­chał na drogę.

– Ale wtopa – mruk­nął. – Kinga, co się stało?

– Nic – od­par­ła już zwy­kłym gło­sem.

– Coś ci jest? Słabo ci?

– Nie, już w po­rząd­ku. Tamta dziew­czy­na… Coś ta­kie­go zda­rzy­ło mi się pierw­szy raz… Nie wi­dzia­łam nic, kom­plet­nie – po­wie­dzia­ła, po czym roz­ry­cza­ła się.

Ba­stian o mało nie przy­wa­lił w tył sa­mo­cho­du ja­dą­ce­go przed nimi. Nigdy wcze­śniej nie wi­dział Kingi w takim sta­nie. Czuł, że stało się coś wy­jąt­ko­we­go. Nie­po­ko­ił się,  że pro­ble­my asy­stent­ki wpły­ną na jego ka­rie­rę.

Za­wiózł ją do swo­je­go domu. Po­sa­dził na ka­na­pie w wy­sprzą­ta­nym na błysk apar­ta­men­cie i podał wodę z so­kiem. Kinga nie za­pro­te­sto­wa­ła nawet sło­wem.

„Musi być bar­dzo chora, albo prze­ra­żo­na” – po­my­ślał Ba­stian.

– Teraz opo­wiedz mi, co się stało. Zo­ba­czy­łaś coś? – za­py­tał.

– O to cho­dzi, że nic. Zu­peł­nie! Czar­na ścia­na! – Odstawi­ła pustą szklan­kę na sto­lik.

– W takim razie, o co tyle szlo­chów?

– Tamta dziew­czy­na ze zdję­cia… Była bar­dzo po­dob­na do mojej sio­stry. Kiedy ją zo­ba­czy­łam, wszyst­ko wró­ci­ło. To… – Kinga od­sło­ni­ła bli­znę na szyi.

Mil­cza­ła ze wzro­kiem wbi­tym w zie­mię. Ba­stian pa­trzył na nią w sku­pie­niu. Wi­dział łzy w jej oczach. Nie miał po­ję­cia, co po­wi­nien zro­bić. Na wszel­ki wy­pa­dek, po­ło­żył na sto­li­ku chu­s­tecz­ki.

Kinga wzię­ła jedną i gło­śno wy­tar­ła nos. Ode­zwa­ła się po chwi­li:

– Mia­łam wtedy osiem lat. Oglą­da­ły­śmy z mamą i sio­strą ko­me­dię o psiej ro­dzi­nie. Śmia­ły­śmy się, wszyst­kie trzy. Nagle do domu wszedł pi­ja­ny oj­ciec. Od razu za­czął krzy­czeć, że włą­czy­ły­śmy te­le­wi­zor. Wy­szarp­nął wtycz­kę z kon­tak­tu. Roz­pła­ka­łam się. Oj­ciec wołał, żebym prze­sta­ła, bo uci­szy mnie na za­wsze. Wziął nóż. Zdą­żył zro­bić mi to. – Do­tknę­ła szyi, a po chwi­li mó­wi­ła dalej:

– Mama i sio­stra rzu­ci­ły się na niego, bro­ni­ły mnie. Pa­trzy­łam, jak krew z rany ska­pu­je mi na su­kien­kę. Nie pa­mię­tam nic wię­cej, ock­nę­łam się do­pie­ro na­stęp­ne­go dnia, w szpi­ta­lu. Nie mia­łam już ani mamy, ani sio­stry. Oj­ciec do­stał do­ży­wo­cie, a ja za­miesz­ka­łam z bab­cią.

– Przy­kro mi. – Ba­stian przy­tu­lił Kingę. Nie pro­te­sto­wa­ła.

Ja­sno­widz już wcze­śniej do­wie­dział się, co spo­tka­ło jego asy­stent­kę. Mu­siał spraw­dzić prze­szłość dziew­czy­ny, a wy­cin­ki pra­so­we zna­lazł bez trudu. W pracy spo­tkał się już z tak wie­lo­ma zbrod­nia­mi, że jedna czy dwie wię­cej nie ro­bi­ły na nim żad­ne­go wra­że­nia. Ale kiedy Kinga o tym opo­wia­da­ła, wy­obra­ził sobie tam­ten pokój z te­le­wi­zo­rem i męż­czy­znę ata­ku­ją­ce­go ro­dzi­nę. Dreszcz prze­szedł mu po ple­cach.

– Wła­śnie wtedy, w szpi­ta­lu, po­ja­wił się mój dar. A u cie­bie? – za­py­ta­ła Kinga.

Ba­stian nie miał ocho­ty opo­wia­dać o prze­szło­ści. Trzy­mał się za­sa­dy, żeby po­zo­stać ta­jem­ni­czym. To bu­do­wa­ło cie­ka­wy wi­ze­ru­nek, ale cza­sem sta­wa­ło się mę­czą­ce.

„Ona w żaden spo­sób nie wy­ko­rzy­sta in­for­ma­cji o mnie” – po­my­ślał.

Ja­sno­widz z prze­ra­że­niem stwier­dził, że ufa Strzy­dze.

– Uro­dzi­łem się z darem – po­wie­dział. – Moja matka była znaną wróż­ką. Ro­bi­ła wszyst­ko, żebym po­szedł w jej ślady. Śmiesz­ne, ale za­wsze za­zdro­ści­łem zwy­kłym lu­dziom. Chcia­łem po pro­stu pro­wa­dzić jakiś mały biz­nes: pub albo ka­wiar­nię. Niby mia­łem wszyst­ko, a tego ma­rze­nia nie mo­głem speł­nić.

Kinga od­su­nę­ła się tro­chę od Ba­stia­na, ale nadal była bli­żej, niż kie­dy­kol­wiek do tej pory.

– Do­brze, że spo­tka­łam kogoś ta­kie­go, jak ty – po­wie­dzia­ła. – Wiesz, że cięż­ko żyć z darem.

– Nie­ste­ty – wes­tchnął. Przez chwi­lę miał ocho­tę po­wie­dzieć Kin­dze o swoim se­kre­cie. „Nie, jesz­cze nie na­de­szła od­po­wied­nia pora” – stwier­dził. – „Wy­star­cza­ją­co dużo do­wie­dzia­ła się, jak na jeden dzień”.

– Może… zo­sta­niesz u mnie? – za­pro­po­no­wał.

– Pójdę już. Bab­cia czeka – od­par­ła. Znów była za murem.

– Przy­naj­mniej cię od­wio­zę – za­pro­po­no­wał.

Nie od­py­sk­nę­ła, jak zwy­kle. Zgo­dzi­ła się.

*

Ba­stian pró­bo­wał jakoś za­trzeć wra­że­nie, które po­zo­sta­wi­li z Kingą przy ostat­niej spra­wie. Nie­ste­ty, trans­mi­sja te­le­wi­zyj­na już po­szła w świat. Pu­blicz­ność cze­ka­ła na nowy suk­ces zna­ne­go ja­sno­wi­dza. Pro­du­cent pro­gra­mu do­po­mi­nał się suk­ce­sów.

– Masz zna­leźć za­gi­nio­ną dziew­czy­nę albo twoja ka­rie­ra bę­dzie skoń­czo­na. – Za­gro­ził Ba­stia­no­wi.

Ja­sno­widz prze­ra­ził się. Wie­dział, że z te­le­wi­zją nie ma żar­tów, wy­star­czy chwi­la, by stra­cić wszyst­ko. Wi­dy­wał już takie hi­sto­rie. Na­stęp­ne­go dnia bał się jesz­cze bar­dziej, bo Kinga nie zja­wi­ła się w pracy. Po­sta­no­wił do niej po­je­chać. 

Ba­stian od­na­lazł adres dziew­czy­ny w odra­pa­nej ka­mie­ni­cy na przed­mie­ściach. Nikt nie otwie­rał drzwi, więc cze­kał w sa­mo­cho­dzie. Roz­sa­dzał go nie­po­kój, co się wy­da­rzy­ło. Czuł, że to ma zwią­zek z za­gi­nio­ną dziew­czy­ną. Każda mi­nu­ta dłu­ży­ła się ni­czym wiecz­ność. Ja­sno­widz pró­bo­wał dzwo­nić do Kingi, ale wy­łą­czy­ła te­le­fon. Wy­sy­łał SMS-y, na które nie od­po­wia­da­ła.

Wresz­cie ją zo­ba­czył. Kinga szła z za­ku­pa­mi. Wcale się nie spie­szy­ła. Ba­stian bły­ska­wicz­nie wy­siadł z auta i pod­biegł do niej.

– Po co tu przy­sze­dłeś? – wark­nę­ła.

– Nie było cię w pracy. My­śla­łem, że coś się stało – od­parł.

– No, to już wi­dzisz, że nic się nie dzie­je. Zre­zy­gno­wa­łam. Mam dość. Sam sobie szu­kaj tej dziew­czy­ny! Ja ni­cze­go nie widzę.

„Ona nie mówi całej praw­dy. Po­zna­ła ta­jem­ni­cę za­gi­nio­nej. A może też i moją? Jeśli nie, mam szan­sę. Muszę jej zdra­dzić teraz mój se­kret” – po­my­ślał.

Ba­stian nagle po­czuł, że opu­ści­ła go cała pew­ność sie­bie. Ła­mią­cym się gło­sem za­czął:

– Mia­łem ci to po­wie­dzieć już wczo­raj. Je­steś mi po­trzeb­na. Bez cie­bie… Nie po­ra­dzę sobie. Wy­rzu­cą mnie, jeśli nie od­szu­kam tej dziew­czy­ny.

– To ją znajdź. – Wzru­szy­ła ra­mio­na­mi. – Prze­cież je­steś wiel­kim ja­sno­wi­dzem.

– Nic nie ro­zu­miesz! – Chwy­cił ją za rękę. – Tracę dar. Już pra­wie cał­kiem mnie opu­ścił. Dla­te­go po­trze­bo­wa­łem asy­stent­ki. Mo­że­my to wszyst­ko jakoś uło­żyć. Prze­cież za­le­ży ci, żeby ta dziew­czy­na prze­ży­ła. Mu­si­my ją ra­to­wać.

– A je­steś pe­wien, że jej po­ma­gasz?

Kinga wy­szarp­nę­ła rękę. Stała na­prze­ciw Ba­stia­na, ale wcale nie miała wy­zy­wa­ją­cej miny. Pa­trzy­ła jak po­tęż­ny ja­sno­widz, prze­ni­ka­ją­cy ludz­kie dusze do głębi.

– Za­pła­cę ci! Ile chcesz? Pięć ty­się­cy? Dzie­sięć? Wię­cej? Wy­pro­mu­ję cię na praw­dzi­wą gwiaz­dę! – wołał.

Dziew­czy­na mil­cza­ła. Ja­sno­widz nagle zdał sobie spra­wę, że ka­rie­ra w me­diach, która dla niego była całym świa­tem, dla Kingi nie zna­czy zu­peł­nie nic.

– Pro­szę… – Ba­stian użył słowa, któ­re­go już nie­mal za­po­mniał. – Nie niszcz mnie i sie­bie…

– Muszę już iść. Serio, nic nie zo­ba­czy­łam. Ale wiem, że mo­żesz speł­nić ma­rze­nie z mło­do­ści. Z tym pubem, pa­mię­tasz? Do tego nie trze­ba być ja­sno­wi­dzem. Trzy­maj się. Na razie.

Ba­stian pa­trzył ze zgro­zą, jak Kinga od­cho­dzi w stro­nę domu. Reszt­ka­mi daru czuł, że już zde­cy­do­wa­ła i nic tego nie zmie­ni.

„To już ko­niec” – po­my­ślał.

Z miną zbi­te­go psa po­wlókł się do sa­mo­cho­du.

*

Kinga pa­trzy­ła z okna, jak Ba­stian od­jeż­dża. Ża­ło­wa­ła ja­sno­wi­dza, ale miała pew­ność, że wy­bra­ła wła­ści­wie.

– Jesz­cze wiele przed tobą – po­wie­dzia­ła, cho­ciaż Ba­stian nie mógł jej usły­szeć. – Speł­nisz swoje ma­rze­nie. Pew­ne­go dnia przyj­dę do pubu „U ja­sno­wi­dza”. Kiedy prze­sta­niesz być ce­le­bry­tą, od­zy­skasz dar. Znów bę­dzie silny, ale już nie wró­cisz do daw­ne­go życia. Bę­dziesz miał inne. Tamta za­gi­nio­na dziew­czy­na też do­sta­nie nową szan­sę. Nikt jej nie po­rwał. Ucie­kła sama, do da­le­kiej ro­dzi­ny, bo w domu prze­ży­wa­ła pie­kło. Wiem, że teraz bę­dzie jej le­piej.

Kinga usia­dła przy kom­pu­te­rze. We­szła na stro­nę, gdzie lu­dzie po­szu­ki­wa­li za­gi­nio­nych bli­skich. Wie­dzia­ła, że po­trze­bu­ją jej po­mo­cy, ale bez tych wszyst­kich kamer i świa­teł. Wy­star­czy­ły ano­ni­mo­we wska­zów­ki. Nie­któ­rych hi­sto­rii Kinga wcale nie do­ty­ka­ła, jeśli czuła, że tak bę­dzie le­piej.

ANDO

 

Koniec

Komentarze

Zostałam tak zatłuczona łopatą, że nie wiem, jak się nazywam.

Jeśli nie wiesz, o co mi chodzi, to odnoszę się do wszędobylskiej łopatologii, wyłuszczania czytelnikowi wszystkiego, co masz w głowie. Z dobrym opowiadaniem jest jak ze striptizem.

 

Bohaterowie jednowymiarowi. Żeby tragic backstory zadziałało, po pierwsze czytelnik musiałby ich polubić, po drugie, oni siebie nawzajem też. Zwróć uwagę, że sceny z takimi wyznaniami są zawsze w ¾ filmu, gdy zdążyliśmy przywiązać się już do bohaterów.

– Masz znaleźć zaginioną dziewczynę albo twoja kariera będzie skończona. – Zagroził Bastianowi.

 

Żeby tak to działało, żadne z nas nie znałoby dzisiaj nazwiska Jackowskiego i Rutkowskiego. Motywacja kuleje.

 

Epilog pisany na kolanie. Nie ciekawiej byłoby zacząć akcję właśnie od tego momentu? Sama fragmentaryczność akcji też irytuje – wolałabym, gdyby bohaterowie skupili się na jednej sprawie i poprowadzili ją od początku do końca. Łatwiej byłoby ci też wtedy dawkować napięcie.

 

Język poprawny, opowiadanie dopracowane na poziomie językowym. Super, masz solidne podstawy. Teraz zacznij się uczyć tego, jak prowadzi się historię (podpowiedzi: czym są punkty kulminacyjne, strzelby Czechowa, motywacja bohaterów itp.). Masz bibliotekę na zachętę, bo jednak doczytałam do końca – głównie za sprawą chwytliwego prologu, czy nie wiem jak tu nazwać tę scenkę zamiast wstępu. Do zobaczenia, mam nadzieję, pod następnym twoim opowiadaniem.

www.facebook.com/mika.modrzynska

kam_mod, dziękuję za wnikliwy komentarz i klik do biblioteki. Popracuję nad motywacją i pozostałymi kwestiami, piszę kolejny tekst. 

Właściwie mogę się podpisać obiema rękami pod komentarzem Kam_mod. Bohaterowie skrojeni na miarę, dużo razy sięgasz po opisy ich losów, zamiast pokazać je emocjami. Historia leci jak po sznurku, brak jakiegoś tropu mylącego czy czegoś, co podbiło by stawkę konfliktu/napięcia.

Językowo jest nieźle (choć specjalistą nie jestem), ale nad konstrukcją musisz jeszcze popracować, aby przyszłe koncerty fajerwerków wychodziły nie tylko poprawne, ale też ciekawie.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przedstawiłaś pół roku z życia dwojga jasnowidzów i w wielkim skrócie opisałaś kilka spraw, które prowadzili. Tyle że z tego nic nie wynika, a historia nie wydała mi się, niestety, zbyt zajmująca. Mam nieodparte wrażenie, że znacznie ciekawsze byłoby opowiadanie, zaczynające się w momencie, gdy Bastian zaczyna spełniać swoje marzenie, prowadzi knajpkę, a dar powoli zaczyna wracać. Wtedy też w jego życiu mogłaby ponownie pojawić się Kinga.

 

dzien­ni­ka­rze wy­szpe­ra­li ogło­sze­niena­gło­śni­li spra­wę. –> Brzmi to nie najlepiej.

 

Dru­gie­go dnia ja­sno­widz za­czął od roz­mo­wy z Kingą w ga­bi­ne­cie. –> Co jasnowidz zaczął drugiego dnia?

Raczej: Dru­gi dzień ja­sno­widz za­czął od roz­mo­wy z Kingą w ga­bi­ne­cie.

 

Ja pier…, to nie­da­le­ko! –> Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

na­uczysz się, że tak trze­ba. Media to cięż­ki ka­wa­łek chle­ba… –> Czy to zamierzony rym?

 

Bab­cia ostat­nio nie czuła się naj­le­piej. Coraz czę­ściej do­ku­cza­ło jej serce. Sta­rusz­ka cho­ro­wa­ła od wielu lat, ale ostat­nio mu­sia­ła… –> Powtórzenie.

 

Odło­ży­ła pustą szklan­kę na sto­lik. –> Odstawiła pustą szklan­kę na sto­lik.

 

krew zrany ska­pu­je mi na su­kien­kę. –> …krew z rany ska­pu­je mi na su­kien­kę.

 

Wy­sy­łał SMS–y, na które nie od­po­wia­da­ła. –> Wy­sy­łał SMS-y, na które nie od­po­wia­da­ła.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawy motyw, choć przewidywalny, przeczytałam jednak bez specjalnych problemów. Nie chcę zabrzmieć stereotypowo, ale niestety opisujesz, a nie pokazujesz. Wszystkie emocje, przemyślenia, backstory są nam łopatologicznie wyłożone, a bohaterowie to ładne, ale jednak ręcznie przestawiane kukiełki. Brakuje mi u nich ludzkich odruchów, znamionujących niepokój, wątpliwości… Towarzyszą im same oczywiste, symboliczne reprezentacje zachowań w tych emocjach i dodatkowo tłumacząca wszystko narracja, nie pozostawiająca miejsca na własną interpretację. Trochę to zabija klimat i atmosferę. 

Mam nieodparte wrażenie, że znacznie ciekawsze byłoby opowiadanie, zaczynające się w momencie, gdy Bastian zaczyna spełniać swoje marzenie, prowadzi knajpkę, a dar powoli zaczyna wracać. Wtedy też w jego życiu mogłaby ponownie pojawić się Kinga.

 

Ja też naprawdę chętnie bym o tym przeczytała, jak nauczysz się budować klimat. Jest potencjał.

Nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tą łopatologiczną narracją. Poproszę o przykłady.

 

NoWhereMan, Mer, przemyślę te uwagi. Miło, że przeczytaliście mój tekst. 

 

regulatorzy, błędy zaraz poprawię. Ostatnio zastanawiałam się nad konstrukcją z “i”, tak jak tutaj:

dziennikarze wyszperali ogłoszenie i nagłośnili sprawę. –> Brzmi to nie najlepiej.

 

Takie połączenie jest bardzo wygodne, ale chyba niepoprawne. 

Pozwolę sobie odpowiedzieć, jako że ja pierwsza podniosłam zarzut o łopatologię.

 

 

„Jak można się tak oszpecić?” – pomyślał jasnowidz z niechęcią. „Co ona ma na koszulce? Chyba nie psi zadek?” 

Niech się obrzydzi na widok dziewczyny, niech czytelnik zobaczy Bastiana z twarzą wykrzywioną, zniesmaczoną, uniesionymi brwiami, wykrzykującego “co ty masz na sobie?!”. Jak w filmie – czytelnik chce widzieć obrazy, nie czytać opisy.

 

Bastian był zachwycony przenikliwością dziewczyny. Miała wyjątkowy dar.

Zachwyt Bastiana można pokazać czytelnikowi poprzez gesty i słowa. W ogóle zdania oznajmujące typu “Kasia jest miłą dziewczyną” to taka typowa łopata, której powinno się unikać.

 

Kinga wcale nie miała tak jednoznacznego poglądu na ten artykuł. Zdziwiła się, bo nie chciało jej się kłócić z Bastianem.

 

Ale z każdą nową sprawą miała coraz mniej ochoty na krzyki i przekleństwa. Zmieniała się. Nie była już Strzygą z blokowiska

Zmianę bohatera pokazuje się przez jego czyny – czytelnik sam wtedy zauważy, że jego bohater dorasta, i nawet sobie w myślach pogratuluje domyślności. Dobrym sposobem na zaakcentowanie przemiany bohatera jest skontrastowanie ze sobą dwóch podobnych scen.

 

„Właściwie, większość roboty odwalił Bastian. Zdolny jest, ale coś w nim nie gra” – pomyślała.

 

Dość nachalne podpowiadanie czytelnikowi, żeby poczuł niepokój w stosunku do Bastiana.

 

„Był winny, ale czy aż tak bardzo, żeby musiał umrzeć? Zaszczuli go przez nas. Czy ja i Bastian rzeczywiście pomagamy ludziom?” – zastanawiała się.

 

I to powinno wynikać z fabuły, tak by czytelnik sam na to wpadł. Problem – kolejne odnalezienia następują tak szybko po sobie, że czytelnik nie jest w stanie przywiązać się do nikogo.

 

„Musi być bardzo chora, albo przerażona” – pomyślał Bastian.

 

Takie rzeczy pokazuje się przez czyny (ucieczkę, zemdlenie) albo zachowanie (drżące ręce, płacz, bladość). Dzięki temu czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie sytuację.

 

– Masz znaleźć zaginioną dziewczynę albo twoja kariera będzie skończona. – Zagroził Bastianowi.

 

“Patrz, czytelniku, oto konflikt w tym opowiadaniu, za to masz trzymać kciuki.”

 

 

Mam nadzieję, że wyjaśniłam, o co mi chodzi. Nie zrażaj się. Bardzo bym chciała, żeby mi ktoś parę lat temu natłukł po głowie za to, co wypisywałam w pierwszych opowiadaniach :D

www.facebook.com/mika.modrzynska

Mnie tam łopatologia nie przeszkadzała.

Ale fakt – mogłaś więcej napętlić w historii, podsunąć jakieś fałszywe tropy. Bo w tej chwili schemat rozwiązywania spraw jest prościutki – zdjęcie, wizja, montowanie ekipy, fanfary, rozwiązanie sprawy.

Podoba mi się, że Kinga ma wątpliwości, że odtrąca cały blichtr tak pociągający Bastiana. Szkoda, że nie poszłaś bardziej w stronę tych wad. OK, facet się powiesił. Ale niezupełnie przekonuje mnie, że to wina jasnowidzów. Bo nie wiem, dlaczego to zrobił – wyrzuty sumienia (wtedy oni nie mają większego wpływu) czy szykany ze strony współwięźniów, mnóstwo hejtu w Internecie itp. (wtedy mają ogromny wpływ)?

Fajnie by było, gdybyś mnie bardziej zaskoczyła.

Ale ogólnie na plus.

Niekiedy brakuje Ci spacji. Czasami zapisywałabym dialogi w inny sposób, ale to nie są niejednoznaczne sytuacje.

Babska logika rządzi!

Ta cała Łopatologia to kwestia gustu, każdy lubi coś innego. Mnie rozczarował koniec. Może warto było trochę pociągnąć ostatni wątek zaginionej dziewczyny, dodać do niego więcej tajemniczości. Urwałaś brutalnie fajnie rozkręcające się opowiadanie. Nabierało tempa i nagle ciach. Szkoda. Ogólnie fajne opowiadanie, bardzo przyzwoite.

kam_mod, dziękuję za obszerny komentarz. Rozumiem mniej więcej, o co chodzi. Zobaczymy, jak wyjdzie z realizacją w praktyce.  Na razie widzę, że będę miała sporo do zmiany w tekście, który piszę. 

 

Finkla, dziękuję za pozytywny komentarz. Rzeczywiście, brakuje zapętleń akcji, muszę jeszcze nad tym popracować. Brak spacji wynika z używania innego komputera niż wcześniej. 

 

Tomasz R. Czarny, cieszę się, że tak oceniasz moje opowiadanie. Jeśli chodzi o zakończenie, chciałam opowiedzieć historię tylko do momentu, kiedy Kinga się zmieniła.

 

 

 

 

Dla mnie łopatologii nie ma, czytałam z zaciekawieniem. Historie mistrza i ucznia są zajmujące, zawsze. Zaskoczeniem była dla mnie informacja, że głównym powodem szukania asystenta było tracenie mocy.

Zgodziłabym się z przedpiśćcami, że tekst jest miejscami streszczeniem. Jednakże nie mam recepty na to, w którą stronę warto byłoby pójść. Postać Strzygi przypomina mi Anikę z Larssona.

Chyba pomysł musi poleżeć i może pojawi się wtedy pomysł na to, jak przeorganizować treść. Nie jestem tego pewna lecz chyba jest za bardzo po kolei i punkt widzenia Strzygi poznajemy dopiero jako konkluzję. Jako czytelnik nie pokochałam bohaterów, a z którymś chciałabym się utożsamić. Stawiałabym na Strzygę i chyba od niej bym zaczęła, a nie od króla Bastiana, przecież to o niej ta opowieść.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przyznam, że myślę podobnie co kam_mod – za dużo tej łopaty. Udało Ci się napisać o ciekawych postaciach i naprawdę, z przyjemnością śledziło się ich dynamikę. Zrobiłaś bardzo podobnie jak Stieg Larsson. Przedstawił męskiego bohatera, ale prawdziwą gwiazdą była kobieta. Pomysł jest, ale może warto by było jakoś inaczej go ugryźć? Bo niestety, jako streszczenie jest mało strawne. 

@deirdiu

Dla mnie to nie jest streszczenie, a łopaty nie widzę, szwkankuje bardziej kolejność przedstawiania bohaterów. Najpierw musisz kogoś pokochać, aby chcieć za nim podążać. A Bastian nie jest – chyba – tą figurą. To opowiadanie, więc znaków niewiele.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zrobiłaś bardzo podobnie jak Stieg Larsson. Przedstawił męskiego bohatera, ale prawdziwą gwiazdą była kobieta.

Oooo właśnie! Tak mi coś dzwoniło, tylko nie wiedziałam, w którym kościele, dzięki (: Kinga i Lisbeth rzeczywiście są w podobny sposób zaprojektowane.

 

www.facebook.com/mika.modrzynska

Nie czytałam tej powieści Larssona. Po prostu szukałam sposobu, żeby opowiedzieć o Kindze w ciekawszy sposób niż przez przedstawienie jej przemyśleń. Sama postać Strzygi była budowana na kontrze wobec tradycyjnego wizerunku jasnowidza. Powstało tak dużo tekstów, że trudno wymyślić coś całkiem nowego.  A nawet jak się próbuje, okazuje się, że już ktoś wcześniej wpadł na taki pomysł.

 

Asylum, faktycznie, nie ma z kim utożsamić się w opowiadaniu. Umknęło mi to. Można było dodać Bastianowi trochę ludzkich rysów. Początkowo chciałam przedstawić całą historię z jego punktu widzenia, ale nie miałam pomysłu, jak przekazać z jego punktu widzenia informacje, o których wiedziała tylko Kinga.

Dzisiaj szlachetna akcja wspierania zapomnianych tekstów niebibliotecznych dotarła do Ciebie.

O technikaliach nie ma co pisać, bo i tekst trochę czasu ma, więc rozwinęłaś się mocno. Poza tym całą robotę odwaliła tu już Pani z Siekierą. ;-)

Skupię się na treści.

Fajnie się czytało. Trzymasz określone tempo, nie zamulasz, więc jeśli nawet pomysł jako taki nie wydawał się jakoś mocno odkrywczy, to i tak prowokował do dalszego czytania, już choćby ze zwykłej ciekawości, co stanie się dalej. Zwłaszcza, że wszelkie jasnowidzenie to akurat w przypadku fantastyki bardzo wdzięczny temat.

Widać pewien fundament Twojego pisania w postaci poruszania poprzez fantastykę tematów trudnych i bolesnych – tutaj akurat dotyczy to przede wszystkim Kingi. Bastiana w stopniu nieco mniejszym (choć może tylko pozornie, bo i on ma swoje zmartwienia).

Kinga dość charakterystyczna i niejednoznaczna, konstrukcja Bastiana dla odmiany nieco bardziej typowa, więc ładnie się jedno z drugim uzupełniło.

Tyle.

Wizyta w ramach akcji “podaj tekstowi tlen w długiej drodze do biblioteki”.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CM, zaskoczenie roku. ;)

Nie sądziłam, że ktoś jeszcze odgrzebie ten tekst. Nie wiem, czy to opko nadaje się do biblioteki, bo teraz widzę w nim trochę błędów. Fajnie, że widzisz progress, to budujące. :)

Całkiem przyjemne opowiadanie o jasnowidzu tracącym swój dar i asystentce po przejściach. Nieźle się czytało. Może trochę za bardzo wiadomo, co się wydarzy, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Anet, dziękuję za komentarz i klika.

Początki mojego pisania na portalu, do których wracam z sentymentem. Nie sądziłam, że ktoś sięgnie do tego opowiadania. Tym milsza niespodzianka. :)

Ja, podobnie jak moi poprzednicy, trafiam tu z wątku o zapomnianych tekstach z czterema klikami… A że lubię Twoje teksty, to i ten mimo iż teraz wydaje mi się, że piszesz lepiej, też mi się podoba :) I oczywiście doklikuję bibliotekę :) Za pomysł, za bohaterkę, a przede wszystkim za to, że dobrze się czytało. Pozdrawiam serdecznie.

Dziękuję, Katiu. :)

Nowa Fantastyka