- Opowiadanie: ZAURUXOR - Kapsuła

Kapsuła

Witam

Wstawiam nieco dłuższy tekst, który być może spróbuję włączyć jako podrozdział w większą całość. Będę wdzięczny za krytyczne uwagi i cierpliwość bardziej doświadczonych w pisaniu forumowiczów.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy III

Oceny

Kapsuła

Kapsuła

 

 

Ukłucie pod czaszką obudziło ją z głębokiego snu. Chip reglamentujący wypoczynek nie pozwoliłby spać ani sekundy dłużej. Podniosła się z wysuwanej pryczy. Krew zahuczała w skroniach. Nakładając szlafrok, czuła przyjemne odrealnienie, mgiełkę obrazów otulającą jak chłodna pozostałość snu. Umysł powoli opuszczały bajecznie kolorowe obrazy świata, o którym pewnie marzyła jakaś część jej podświadomości niezagospodarowana jeszcze przez wszczepy–szperacze.

Wcisnęła guzik uruchamiający przerdzewiały aneks kuchenny. Odmowne buczenie ekspresu do kawy przeszło w beznamiętny komunikat syntezatora mowy.

– Uruchomienie niemożliwe. Uzupełnij konto by pobierać usługi. Gotówka, pokaz video lub opłata substancjonalna.

Nie miała ochoty wyginać swoich marności przed kamerami w suficie.

Organizm domagał się kofeiny.

Westchnęła i ściągnęła plastikowy rękaw dezynfekcyjny z prawego przedramienia. Skrzywiła się na mdlący zapach ran, niedbale oczyszczanych po interwencjach botów iniekcyjnych. Rękaw był najtańszym modelem dołączanym darmowo do zestawu pobiorczego. Była niemal pewna że utrata ręki jest tylko kwestią czasu. Był to jednak jeden z niewielu sposobów by opłacić podstawowe funkcje wynajmowanego apartamentu.

– Procedura: pobór – powiedziała powoli i wyraźnie. Ułożyła na blacie biurka wychudzoną, sinoniebieską rękę pooraną śladami po wkłuciach, podskórnymi zakrzepami i przebarwieniami.

Matowordzawy bot przypominający przerośniętego, metalowego chrząszcza ocknął się z letargu. Zaszeleścił w bałaganie porozrzucanych na blacie biurka niezapłaconych faktur, tacek po orientalnym żarciu i pustych listków po lekach przeciwbólowych. Kilkoma krótkimi susami chciwie zredukował odległość od dłoni Madame Deveraux. W ostatnim groteskowym podskoku wysunął igłę i zakleszczył się wokół jej przegubu.

Syknęła z bólu, zachwiała się i oparła o ścianę. Świat zaczął jakby uciekać, odjeżdżać w głąb tunelu o ciemnych ścianach. Próbując myśleć o czymś innym, strzeliła dwukrotnie palcami, wydając komendę dla odsłonięcia żaluzji. Był środek nocy. Nieliczne światła kawalerek migały na szczycie sąsiedniej ściany czynszowca. Z portu dobiegały sygnały mijających się we mgle kutrów.

Bot zapełnił swój zbiornik, opluł rankę po wkłuciu płynem odkażającym i wysunął igłę. Odtworzył mechaniczny komunikat podziękowania i podreptał do otwierającego się w ścianie otworu przesyłowego. W tym czasie zamigotały już świetlówki, ekspres do kawy zaczął cicho buczeć.

Musieli udoskonalić system. Szybka reakcja instalacji po zakończeniu poboru.

Na jak długo starczy ta próbka?

Chwyciła wysuniętą ze ściany na skrzypiącym trzymadle filiżankę kawy.

Nagle jej uwagę przykuł ruch za oknem.

Jakaś postać po omacku poruszała się między hałdami śmieci na wewnętrznym placu jej kredytowca. Wiatr szalejący między wysokimi budynkami rozwiewał fałdy jej słabo podświetlanego płaszcza. Sylwetka zbliżyła się do ustawionej na zaszczytnym, widocznym miejscu blokowego podwórka kapsuły samobójczej. Przykładała teraz swoją kartę id do czytnika.

Miasto ustawiło kilkanaście kapsuł w najbiedniejszych dzielnicach. Brakowało organów do przeszczepów, panowało przeludnienie i bezrobocie. Narkomania i dysfunkcje mentalne. Ruszyła propaganda Dobrego Wyjścia jako sposobu na rozmaite kryzysy społeczne.

Deveraux uderzyła kilkukrotnie w pleksiglasową, zabrudzoną szybę okna.

– Hej, ty. Może najpierw napijesz się ze mną kawy? – zawołała do głośnika w swoim oknie panoramicznym. Nakazała ekspresowi kolejną porcję.

– Nie mam nawet dostępu do tego cholerstwa… za niski status w systemie, karta nie otwiera obudowy – to musiała być nastolatka. Deveraux poznała to po załamującym się, kapryśnie płaczliwym głosie.

Starsze osoby w tej części miasta mówiły zazwyczaj bardziej beznamiętnym tonem. Prędzej czy później wszyscy członkowie niższych kast podpisywali lojalkę o stałym zażywaniu opioidów znieczulających. Przy zapewnionym niepłatnym dostępie do nich, malało ryzyko popełniania przestępstw. Ta gówniara najwyraźniej jeszcze nie dorosła do tej decyzji. Nic dziwnego, że chciała odebrać sobie życie.

– Chodź, pogadamy, jak nie zmienisz zdania, zawiozę cię windą na dach i zrobisz to po staremu, full romantic way.

Sylwetka na podwórku zamamrotała coś do siebie i zaczęła się przedzierać przez pagórki odpadków w stronę jej okna.

– Drzwi – wypowiedziała automatycznym tonem Deveraux.

Do środka razem z podmuchem wiatru i fontanną papierowych śmieci wpadła chwiejąc się zabiedzona brunetka w trupiobladym gotyckim makijażu.

– Siadaj. – Deveraux gościnnym gestem wskazała dymiące na zagraconym stole jednorazówki z kawą.

– Zelda – przedstawiła się. – Ładne mieszkanie. – Usiadła na lepiącym się ogrodowym krześle pośród zastygłej lawiny rozsypanych przedmiotów.

– Chrisiane Deveraux. – Usiadła obok swojego gościa podwijając poły szlafroka.

– Nie boisz się, że sama prędzej czy później zaczniesz się zastanawiać nad skorzystaniem z tego ustrojstwa na podwórku? – zagaiła Zelda.

– A ty? Co tu robisz? Przy najnowszym wynalazku systemu? Jesteś młodsza ode mnie, na ulicy zapłaciliby ci więcej, twój pokaz wideo będzie droższy, jakbyś sprzedała nerkę, też kupiłabyś sobie trochę spokojnego życia. Więc co się dzieje? – Deveraux odpaliła slima i dmuchnęła dymem w twarz nastolatki.

Pociąg przejeżdżający po estakadzie za budynkiem wprawił mieszkanie w lekkie wibracje. Z oddali, z ciemnej gardzieli ulicy dobiegały głuche, wilgotne uderzenia i przytłumione okrzyki bólu.

– Przy obecnych podatkach i systemie wyliczeniowym nawet z kieszeniami pełnymi pieniędzy nie dano by mi praw do opuszczenia tego sektora. Tak naprawdę tylko paszport dałby mi szansę na lepsze życie. – Zelda pociągnęła łyk z plastikowego kubka i skrzywiła się.

– Dokumenty można sfałszować. Znam faceta, mieszka w tym kredytowcu. Za niewielką opłatą zrobi ci paszport. Jednostronny, bez prawa powrotu. Będzie miał znak wodny na kilka dni. Po prostu wykorzystasz go od razu. To jak, nadal ci życie niemiłe? – Deveraux oskarżycielsko łypnęła na Zeldę.

– Świetnie babciu, powiedz mi tylko gdzie jest haczyk i co muszę w zamian dla ciebie zrobić?

Rozmowę przerwał sygnał przychodzącej na komunikator ścienny wiadomości. Oczy plastikowej myszy zalegającej na stole zaświeciły się fioletowo, z pyska automatu wysunął się wydruk..

Z głośników dobiegł mechaniczny głos syntezatora mowy odczytującego gotowy komunikat.

– Lokator ZF trzy pięć koma osiem dziewięć siedem , Christianne Deveraux, naruszenie kodu społecznego SFZ dwa pięć osiem – B sześć, oczekuj na pojawienie się funkcjonariusza socsłużby.

– Bystrzaczki. Nic im nie umyka. Zaraz będzie tu pies. – Zdusiła niedopałek w brudnej szklance z grubym dnem. – Dlaczego w ogóle chciałaś skorzystać z kapsuły?

Zelda rozejrzała się po zagraconym pomieszczeniu.

– Mam zespół zaburzeń osobowości i postawę społeczną z którą nie chcą mnie przyjąć do żadnej pracy. System odczytuje dane z nanokontrolerów i odrzuca automatyczne wszystkie moje aplikacje. – Zelda przeczesała czubkami palców opadającą na czoło niesforną grzywkę. Wyciągnęła papierosa z paczki kusząco skierowanej w jej stronę. – Nie wolno mi zawierać związków i stałych przyjaźni… wykryliby to po moich raportach wszczepów. – westchnęła z oczami martwo zastygłymi w anorektycznej twarzy obleczonej cieniami świateł zza okna. – A ty, czemu mieszkasz w najgorszej dzielnicy, z widokiem na pudełko śniadaniowe do odbierania sobie pulsu? – zapytała.

– Pracowałam dla rady miasta jako windykator. Czysta robota, musiałam tylko wysyłać ludziom informacje o zamrożeniu środków lub uprawnień. Któregoś dnia kartkowałam gazetę i w dziale nekrologów znalazłam nazwiska kilku osób, którym zawiesiłam prawa. Rzuciłam pracę i bardzo szybko znalazłam się po drugiej stronie barykady. Nie sądziłam, że współtworzę aparat, który niszczy ludzi.

Zelda słuchała opowieści z dyskretnym uśmiechem.

– Posłuchaj mnie – wtrąciła się – a co jeśli…

Cienka ściana dzieląca zagracony apartament Deveraux od korytarza bloku rozsunęła się.

W otworze stał smukły, barczysty szeregowiec socłużby. Połowę jego twarzy zasłaniała soczewka celownicza. Współdziałający ze skórą i tkanką mózgową pod czaszką neuropancerz był w stanie przyśpieszać reakcje i obsługę zintegrowanej z ciałem broni w razie akcji bojowej. Coraz trudniej było przeciwstawiać się tak wyposażonym funkcjonariuszom.

– Niezatapialna Deveraux. – cmoknął z ironią. – Zapraszam. – Wyciągnął przed siebie otwartą dłoń w rękawicy. Z czubka środkowego palca z cichym szumem wysunął się półmetrowy pręt. Po chwili z jego końca wystrzeliły elastyczne minikajdanki z tworzywa sztucznego.

– Posłuchaj – zaczęła Deveraux, wstając. Podeszła do funkcjonariusza i odwróciła się splatając dłonie z tyłu ciała. – Wygląda na to, że idę na miesiąc do więzienia. Będę tam pracować społecznie i wypełniać jakieś badziewne papiery dla rady miasta. Odwlecz swoją decyzję. Możesz mieszkać u mnie. Wystarczy tylko że zapłacisz dwa – trzy razy poborem krwi i glukozy za prąd i żywność. Odpocznij, pooglądaj space opery i zastanów się nad swoim wyborami, cokolwiek tam cię trapiło. Zobaczymy się za miesiąc. Ufam, że nie zrobisz tu większego bajzlu niż już jest, bo to chyba niemożliwe.

– Dlaczego cię zabierają? – spytała Christianne. Jej twarz niedostępnej riot goth przybrała nagle zatroskany i zaskoczony wyraz.

– SFZ dwa pięć osiem – B sześć, naruszenie kodu społecznego. Funkcjonariusz – szafa zaczął odczytywać tekst wyświetlający się na ciekłokrystalicznym tworzywie we wnętrzu swojej rękawicy – ktokolwiek ingeruje w indywidualne decyzje dotyczące dobrowolnej eutanazji, sprzeciwia się polityce populacyjnej i podlega karze od miesiąca do pół roku pozbawienia wolności.

Zaczął pomału, ale stanowczo wyprowadzać Deveraux zagraconym korytarzem. Stał za jej plecami, w pełnym bojowym stroju, a jej fosforyzujący tandetny szlafrok powiewał w przeciągu razem z przepływającymi przy podłodze śmieciami i torebkami po prochach.

Wyglądali jak para tancerzy w arii o utracie zmysłów.

– Ona robi to bez przerwy. Wtrąca się w czyjeś życie. Chyba po to się tu wprowadziła – rzucił na odchodnym funkcjonariusz. W jego głos wdarła się nutka rozbawienia.

– Wyciągnij sobie z szafy rzutnik lewitacyjny, mam wszystkie sezony „Dziwek z Bootes Void” – krzyknęła Deveraux – tylko pamiętaj o przepisach, kiedy następna osoba przyjdzie skorzystać z kapsuły.

– Spróbuję – szepnęła Christianne i patrzyła na znikającą w mroku parę.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Oh oh podobało mi się! :) Wykonanie lepsze od tego w “matematyka oddechu” oraz nie znalazłam większych dziur w fabule. 

Sam pomysł na świat również na duży plus!

I do końca myślałam, że zabierają ją dlatego, że chciała wykombinować paszport, a tu takie pozytywne zaskoczenie. 


Chip reglamentujący wypoczynek nie pozwoliłby spać ani sekundy dłużej. Nakładając szlafrok,’

Być może, że to tylko moje wrażenie, ale brakuje mi jakiejś akcji wstania z łóżka. Jednego małego zdania typu: Ociągając się wstała z < jakiegoś tam> łóżka.

 

mgiełkę obrazów otulającą umysł jak przyjemnie chłodna pozostałość snu. Umysł powoli opuszczały

Powtórzenie.

 

Wystarczy tylko że zapłacisz dwa

przecinek przed “że”

 

Wyglądali jak para tancerzy w arii o utracie zmysłów.

Jak dla mnie zbyt pompatyczne, no ale może tak miało być :D 

Cyberpunk z całą gamą popkulturowych nawiązań :)

Świat paskudny, jak to w cyberpunku. Jest jakieś przełamanie tego syfu na koniec, więc na plus.

Z wykonaniem średnio na jeża. Trochę literówek, jakieś potknięcia w zapisie dialogu, inne usterki.

nie zagospodarowana jeszcze przez wszczepy – szperacze.

O ile myślniki należy oddzielać spacjami, o tyle dywizy już nie. A tutaj powinien być dywiz: wszczepy-szperacze.

Deveraux gościnnym gestem wskazała dymiące na zagraconym jednorazówki z kawą.

Czegoś tu brakło.

Jesteś młodsza ode mnie, na ulicy zapłaciliby Ci więcej,

Ty, twój, pan itp. w dialogach piszemy małą literą. W listach dużą.

Babska logika rządzi!

Bardzo dobre! Spójny świat, logika nie siada, aż się prosi o rozbudowanie tego w powieść. Gratulacje!

 

czuła przyjemne odrealnienie, mgiełkę obrazów otulającą umysł jak przyjemnie chłodna pozostałość snu. Umysł powoli opuszczały

Była niemal pewna że utrata ręki jest tylko kwestią czasu. Był to

Swiat

Zgubiony polski znak.

W tym czasie zaczęły już działać lampy, ekspres do kawy zaczął cicho buczeć.

lojalkę o stałym zażywaniu opioidów znieczulających. Przy stałym, niepłatnym

po staremu, full romantic way.

Zupełnie niepotrzebne zapożyczenie z angielskiego.

Deveraux gościnnym gestem wskazała dymiące na zagraconym jednorazówki z kawą.

Tu chyba czegoś zabrakło. Na zagraconym czym?

– Nie boisz się[+,] że sama

zrobi Ci paszport

Wielkiej litery używasz przy formach grzecznościowych, jak zwracasz się do kogoś. Np. list lub komentarz na tym forum. :) W opowiadaniu nie używamy.

Będzie miał znak wodny na kilka dni. Po prostu będziesz musiała go wykorzystać od razu. Będzie

Rozmowę przerwał sygnał przychodzącej na komunikator ścienny wiadomości.

Coś przekombinowane jest to zdanie.

myszy zalegającej na stole zaświeciły się na fioletowo, z pyska automatu stylizowanego na zwierzaka wysunął się wydruk..

W dodatku dwie kropki na końcu.

Chrisiane

Literówka.

opadającą na włosy niesforną grzywkę.

Grzywka opada na włosy?

w anorektycznej twarze

Literówka.

– A tym, czemu mieszkasz

Co to za rozpoczęcie rozmowy A tym?

zaczęła Deveraux[+,] wstając.

Wykonanie takie sobie. Jestem pewien, że sam byś wyłapał część błędów, gdybyś poświęcił na to więcej czasu. Sporo powtórzeń jak na tak krótki tekst.

Wymyśliłeś ciekawy świat, wielowątkowy i rozbudowany, a poza tym – spójny. Spodobał mi się. Jednak przedstawiasz go ciągle w opisach i dialogach. Akcji praktycznie nie ma, nic się dzieje, i te opisy dominują nad całym tekstem. Świat jest bardzo na plus, pomysł na twist fabularny też mi się spodobał. Zabrakło mi nieco akcji, wyszły nieco gadające głowy. Nie jest to minus sam w sobie – można zbudować interesujące i trzymające w napięciu opowiadanie jednak jest to trudniejsze. Fajnie jest poznawać bohaterów w akcji i stawiać ich w niespodziewanych dla nich sytuacjach.

Brak rozbudowanej fabuły kontrastuje z bardzo rozbudowanym światem, który wyrasta na głównego bohatera opowiadania, a nie jest poddawany żadnym zmianom. Jest tylko tłem. Popracuj nad rozłożeniem akcentów, rozbudowaniem fabuły i dodaniu nieco akcji. Faktycznie wygląda jak fragment większej całości, i to ten raczej spokojniejszy, na rozluźnienie napięcia. No i te nieszczęsne powtórzenia.

Poza tym świat i zakończenie na plus. :)

Interesujące. Też mnie zaskoczyło za co została aresztowana Deveraux. Jeżeli to ma być cząstka jej historii to jak najbardziej rozbuduj ten świat. Pokazałeś tak naprawdę jedno, małe mieszkanie, a bardzo dużo można się z niego dowiedzieć o Twoim świecie. A nie jest to “dobra” przyszłość. Za zrobienie kawy płacić krwią? Brrr, Nie to żebym miał coś przeciwko krwiodawstwu ;))) 

 

To jest pomysł na porządne opowiadanie, Zauruksorze, a zaprezentowałeś zaledwie rozbudowaną scenkę. Zobaczyłam okropny świat i poznałam dwie kobiety, w tym jedną w sytuacji dość dramatycznej, a drugą we wręcz tragicznej. Dowiedziałam się o nich co nieco, ale to wszystko za mało. Chciałabym dokładniej i więcej.

Skoro jednak, o czym piszesz w przedmowie, masz pewne plany co do Kapsuły, życzę Ci, aby powiodła się koncepcja włączenia jej do wspomnianego czegoś większego.

Wykonanie, niestety pozostawia sporo do życzenia, ale wiem, że pracując nad tą stroną swojej Twórczości, w końcu osiągniesz sukces.

Mam nadzieję, Zauruksorze, że poprawisz usterki, bo chciałabym móc kliknąć Bibliotekę. :)

 

czuła przy­jem­ne od­re­al­nie­nie, mgieł­kę ob­ra­zów otu­la­ją­cą jak przy­jem­nie chłod­na… – Czy to celowe powtórzenie?

 

nie za­go­spo­da­ro­wa­na jesz­cze przez wsz­cze­py–szpe­ra­cze. –> …nieza­go­spo­da­ro­wa­na jesz­cze przez wsz­cze­py-szpe­ra­cze.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

po in­ter­wen­cjach botów in­jek­cyj­nych. –> …po in­ter­wen­cjach botów in­iek­cyj­nych.

 

Rękaw był naj­tań­szym mo­de­lem do­łą­cza­nym dar­mo­wo do ze­sta­wu po­bior­cze­go. Była nie­mal pewna że utra­ta ręki jest tylko kwe­stią czasu. Był to… –> Objaw byłozy.

 

Był to jed­nak jeden z nie­wie­lu spo­so­bów by opła­cić pod­sta­wo­we funk­cje wy­naj­mo­wa­ne­go apar­ta­men­tu. –> Skoro aneks kuchenny, o czym wspomniałeś wcześniej, był przerdzewiały, a z dalszego ciągu opowieści wynika, że bohaterka mieszka w biednej dzielnicy, to nie można mówić o apartamencie.

Proponuję: …pod­sta­wo­we funk­cje wy­naj­mo­wa­ne­go mieszkania/ pokoju.

Za SJP PWN: apartament  1. «luksusowo urządzone, wielopokojowe mieszkanie lub podobne pomieszczenie w hotelu» 2. «reprezentacyjne i prywatne wnętrze pałacowe»

 

– Pro­ce­du­ra: pobór. – po­wie­dzia­ła po­wo­li i wy­raź­nie. –> Zbędna kropka po wypowiedzi.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

Ma­to­wo – rdza­wy bot… –> Ma­to­wordza­wy bot

 

mię­dzy hał­da­mi śmie­ci na we­wnętrz­nym patio jej czyn­szow­ca. –> Masło maślane. Patio jest wewnętrzne z definicji; nie ma zewnętrznych patiów.

Mam też poważne wątpliwości, czy o podwórku/ placyku przed czynszowym domem, można mówić, że to patio?

Za SJP PWN: patio «niewielki dziedziniec wewnątrz domu, pałacu»

 

Bra­ko­wa­ło or­ga­nów do prze­szcze­pu… –> Bra­ko­wa­ło or­ga­nów do prze­szcze­pów

 

– Zelda – przed­sta­wi­ła się. – Ładny apar­ta­ment. –> – Zelda – przed­sta­wi­ła się. – Ładne mieszkanie.

 

– Chri­sia­ne De­ve­raux. – usia­dła obok… –> – Chri­sia­ne De­ve­raux. – Usia­dła obok

 

głu­che, wil­got­ne ude­rze­nia i nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­ne okrzy­ki bólu. –> Skoro wiadomo, że okrzyki wyrażały ból, to chyba zostały zidentyfikowane/ rozpoznane.

 

Tak na­praw­dę tylko pasz­port dałby mi szan­se na lep­sze życie. –> Literówka.

 

– Lo­ka­tor ZF 35,897, Chri­stian­ne De­ve­raux, na­ru­sze­nie kodu spo­łecz­ne­go SFZ 258 – B6… –>

Lo­ka­tor ZF trzy pięć koma osiem dziewięć siedem, Chri­stian­ne De­ve­raux, na­ru­sze­nie kodu spo­łecz­ne­go SFZ dwa pięć osiem – B sześć

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

– Mam ze­spół za­bu­rzeń oso­bo­wo­ści i po­sta­wę spo­łecz­ną z któ­ry­mi nie chcą… –> – Mam ze­spół za­bu­rzeń oso­bo­wo­ści i po­sta­wę spo­łecz­ną z któ­rą nie chcą

 

Sys­tem od­czy­tu­je dane z moich na­no­kon­tro­le­rów i od­rzu­ca au­to­ma­tycz­ne wszyst­kie moje apli­ka­cje –> Literówka. Brak kropki na końcu wypowiedzi.

Czy oba zaimki są konieczne?

 

Wy­cią­gnę­ła pa­pie­ro­sa z pacz­ki otwar­tej ku­szą­co w jej stro­nę. –> Czy można otworzyć coś w czyjąś stronę?

Proponuję: Wy­cią­gnę­ła pa­pie­ro­sa z otwar­tej paczki, ku­szą­co skierowanej w jej stro­nę.

 

– Po­słu­chaj mnie – wtrą­ci­ła się – a co jeśli … - –> Zbędna spacja przed wielokropkiem. Czemu służy dywiz po wielokropku?

 

Cien­ka ścia­na dzie­lą­ca za­gra­co­ny apar­ta­ment De­ve­raux od ko­ry­ta­rza bloku roz­su­nę­łą się. –> Cien­ka ścia­na dzie­lą­ca za­gra­co­ny pokój De­ve­raux od ko­ry­ta­rza bloku roz­su­nę­ła się.

 

Coraz cię­żej było prze­ciw­sta­wiać się… –> Coraz trudniej było prze­ciw­sta­wiać się

 

– Nie­za­ta­pial­na De­ve­raux. – Cmok­nął z iro­nią. –> – Nie­za­ta­pial­na De­ve­raux – cmok­nął z iro­nią.

Skoro cmoknął, to wydał głos paszczą.

 

Wy­cią­gnął przed sie­bie otwar­tą, skie­ro­wa­ną ku pod­ło­żu dłoń w rę­ka­wi­cy. –> Skoro wyciągnął dłoń przed siebie, to jak mogła być ona skierowana ku podłożu?

Proponuję: Wy­cią­gnął przed sie­bie otwar­tą dłoń w rękawicy, skie­ro­wa­ną grzbietem/ wnętrzem ku podłodze.

Domyślam się, że owo podłoże to podłoga.

 

z ci­chym szu­mem wy­su­nął się pół­me­tro­wy pręt. Po chwi­li z jego końca wy­su­nę­ły się… –> Powtórzenie.

 

– SFZ 258 – B6, na­ru­sze­nie kodu spo­łecz­ne­go. –> – SFZ dwa pięć osiem – B sześć, na­ru­sze­nie kodu spo­łecz­ne­go.

 

Funk­cjo­na­riusz – szafa za­czął od­czy­ty­wać tekst wy­świe­tla­ją­cy się na cie­kło­kry­sta­licz­nym two­rzy­wie we wnę­trzu swo­jej rę­ka­wi­cy – kto­kol­wiek in­ge­ru­je… –> Funk­cjo­na­riusz-szafa za­czął od­czy­ty­wać tekst wy­świe­tla­ją­cy się na cie­kło­kry­sta­licz­nym two­rzy­wie we wnę­trzu jego rę­ka­wi­cy:Kto­kol­wiek in­ge­ru­je

 

sprze­ci­wia się po­li­ty­ce po­pu­la­cyj­nej i pod­le­ga karze… –> …sprze­ci­wia się po­li­ty­ce po­pu­la­cyj­nej, pod­le­ga karze

 

Wy­glą­da­li jak para tan­ce­rzy w arii o utra­cie zmy­słów. –> Arię wykonują śpiewacy, nie tancerze.

Za SJP PWN: aria «pieśń solowa z akompaniamentem instrumentalnym wchodząca w skład opery, oratorium, operetki lub kantaty»

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ukłucie pod czaszką skutecznie obudziło ją z głębokiego snu.

Obudziło czaszkę? I wszystko dalej robi czaszka? Nigdzie nie zmieniasz podmiotu ;)

 

Jakaś postać po omacku poruszała się między hałdami śmieci na wewnętrznym patio jej czynszowca.

Czynszowca tej jakiejś postaci?

Nie spotkałam się z formą “czynszowiec”, raczej czynszówka (skrót od kamienica czynszowa). Próbowałam wyguglać, czy o blokach tak się mówi, ale bezskutecznie. Co nie znaczy, że nie, ale sygnalizuję.

 

– Nie mam nawet dostępu do tego cholerstwa… za niski status w systemie, karta nie otwiera obudowy – to musiała być nastolatka.

→ obudowy. – To musiała być nastolatka

 

gościnnym gestem

Gest może być zapraszający, nie gościnny.

 

smukły, barczysty

Jak dla mnie te dwie cechy się wzajemnie wykluczają…

 

Funkcjonariusz – szafa

Nie bardzo to rozumiem

 

Zaczął pomału, ale stanowczo wyprowadzać Deveraux zagraconym korytarzem.

Coś mi tu nie gra. Chyba z tym zaczął.

 

Wyglądali jak para tancerzy w arii o utracie zmysłów.

Reg ma rację. W balecie nie ma arii. Jeśli masz na myśli tancerzy, którzy “akompaniują” śpiewanej arii (zdarza się w teatrze operowym), to musisz to doprecyzować.

 

 

Jest tu całkiem obiecujący pomysł na świat i na bohaterkę, ale na mnie tekst sprawił bardzo zdecydowanie wrażenie wyjętego z większej całości, zaledwie epizodu szerszej opowieści.

http://altronapoleone.home.blog

kart id czy karta ID?

 

Całkiem udane światotworzenie i jak to słusznie zauważyla Finkla, postawa głównej bohaterki ładnie kontrastuje z ponurym cyberpunkowym nastrojem. Też kliknę w bibliotekę, jeśli nieco popracujesz nad wykonaniem : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Fragment to ledwo i to do tego raczej demo samego świata, ale pomysł przedstawiony nawet-nawet. Kontrast zachowania bohaterki ze światem na plus, podobnie jak i jej wola walki, którą próbuje zaszczepić w młodszej rozmówczyni.

Sam świat skonstruowany sprawnie i wyraźnie. Choć nie należy do najbardziej oryginalnych, to jednak udało ci się językowo przedstawić go pod ciekawym kątem.

Podsumowując: krótki to koncert fajerwerków, scenka ledwo, ale zrobiony ciekawie. Gdyby tak go rozbudować…

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję Wam wszystkim za opinie i poprawki. Dzięki poprawiającym za cierpliwość do tych moich błędów :). 

Dobra wizja. Mam wątpliwości, co do stanu emocjonalnego niedoszlej samobójczyni – zbyt rozgadana i spokojna, również fakt że D może tak bezproblemowo rozporzadzać mieszkaniem nie gra mi specjalnie… Szkoda też, że wizja jest zawieszona w przestrzeni fabularnej, aż prosi się, żeby rozwinąć wątki. Ale akurat tego jesteś świadomy… Całe szczęście:) Dam klika na zachętę :)

Mnie ten świat nie przekonuje. Brakuje mi celu, nie wierzę w mieszkanie przy kapsule samobójczej, żeby ratować biedne istotki, które się do niej garną. Czy raczej już sama śmierć nie jest wybawieniem z tego zasyfionego świata?

Poza tym, ta bohaterka, jak na weterankę przepraw z socsłużbami, słabo sobie radzi z tym odwodzeniem od samobójstw ;) Przecież wie, że podsłuchują, więc po co mówi to wszystko?

Dodatkowo mało konfliktów, nie widzę, żeby jakieś racje się tutaj spierały jakieś cele i dążenia, wszystko, choć sprawnie napisane i zasadniczo wciągające, wydaje mi się papierowe.

Che mi sento di morir

Blacktom, BasementKey – dzięki za opinie :). Przyznaję, przy kilkukrotnym przeglądaniu i poprawianiu tekstu docierała do mnie stopniowo pewna “drewnianość” sytuacji fabularnej pod koniec tekstu. No ale – jakkolwiek asekuracyjnie by to nie brzmiało – dalej jeszcze jestem na etapie poznawania prawideł samego pisania… nie czekam ze wstawianiem swoich próbek aż wszystko będzie według mnie idealnie… a jeśli chodzi o ten tekst to też być może go przebuduję.

Ukłucie pod czaszką skutecznie obudziło ją z głębokiego snu.

Moim zdaniem skutecznie lub nie można kogoś budzić, obudzenie jest zawsze pełne – przeciwieństwo snu. Czy chodziło Ci o to, drogi Autorze, że po przebudzeniu obudziła się wypoczęta, niezaspana?

No wiesz, można budzić nieskutecznie – budzony odmrukuje, że już wstaje, po czym śpi dalej.

Babska logika rządzi!

PiotrSkowronek, Finkla – no tak. Jak by nie brnąć w małe konteksty, to tutaj taka konstrukcja się nie broni ;p.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka