- Opowiadanie: TSEL - Pieron

Pieron

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Pieron

Wskazówki wskazywały piętnastą czterdzieści siedem i Łukasz Marczak już wyraźnie  czuł zdenerwowanie. Wcześniej było to tylko lekkie uczucie niepokoju, ale z każdą minutą bliżej szesnastej nasilało się sprawiając, że obecnie już nerwowo wiercił się w fotelu. Nie umiejąc znaleźć odpowiedniej pozycji wstał i zaczął przechadzać się po swoim gabinecie. Skierował się do małej toalety, która znajdowała się za drzwiami w rogu pomieszczenia i obmył twarz zimną wodą. Spojrzał do lustra. Wydarzenia ostatnich tygodni i napięcie, w którym żył odcisnęły na nim piętno. Jego szczupła twarz wydawała się jeszcze chudsza niż zwykle i pomimo trzydziestu sześciu lat na karku obecnie wyglądał i czuł się dobrych kilka lat starzej. Przejechał ręką po gładko ogolonych policzkach, a następnie po przerzedzonych blond włosach i poprawił odruchowo okulary w cienkiej oprawce.

Za nieco ponad dziesięć minut jego gabinet psychologiczny miał odwiedzić po raz kolejny bardzo wyjątkowy pacjent. Marczakowi jako naukowcowi i racjonaliście, za którego się uważał, trudno było zdefiniować tego człowieka, jeśli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Najprościej byłoby powiedzieć, że jest to superbohater, ale ta nazwa nie podobała się doktorowi psychologii, gdyż za bardzo kojarzyła się z komiksami i kreskówkami. W notatkach używał po prostu słowa Pieron, czyli pseudonimu, którym powszechnie określany był ten osobnik. Poza tym, nikt oficjalnie nie znał prawdziwej tożsamości Pierona. Doktor Marczak wiedział tylko, że nazwa ta odnosi się także do jego nadprzyrodzonych zdolności jak i pochodzenia. Pieron mianowicie co było powszechnie wiadome pochodził ze Śląska i tę śląskość podkreślał na każdym kroku. Wiadomo było też, że najprawdopodobniej jest mężczyzną, po jego postawie, głosie i sposobie wyrażania się. Nie można jednak tego było stwierdzić na sto procent gdyż zawsze nosił maskę.

Pierwszy raz pojawił się cztery lata temu podczas pożaru Centrum Handlowego Rybnik Plaza, skąd wynosił z budynku ludzi odciętych przez płomienie. Pojawił się to właściwie za dużo powiedziane, bo praktycznie żadne nagranie z telefonów gapiów jak i kamer przemysłowych czy telewizyjnych nie zdołało go uchwycić. Na kilku z co lepszych urządzeń dało się zobaczyć ledwie widoczną ciemną smugę. A ocaleni na zapisach wideo dosłownie materializowali się, jakby wklejano ich tam za pomocą programu komputerowego. Jednak nie były to efekty specjalne. Dzięki interwencji Pierona w tej katastrofie, pomimo jej dramatycznego przebiegu, zginęła tylko jedna osoba i kilka zostało rannych. Ci, którzy zostali przez niego uratowani, wspominali o postawnej postaci, która pojawiła się i uspokajała żeby się nie bały. Następnie kazała im na chwilę wstrzymać oddech i zamknąć oczy. Po ich otwarciu znajdowali się już bezpieczni na zewnątrz opanowanego przez pożar budynku. Wtedy nikt nie wiedział, co się stało, jak to możliwe i jak to w ogóle można wytłumaczyć. Mieszkańcy Rybnika i całej Polski stanęli przed czymś co namacalnie przekraczało całe znane postrzeganie świata. A miał to być dopiero początek.

W erze Internetu wiadomości o wydarzeniach z Rybnika rozeszły się błyskawicznie po wszystkich portalach informacyjnych, plotkarskich i tematycznych. Fora internetowe i Facebook dosłownie roiły się od dyskusji i postów dotyczących tego niewyjaśnione zjawiska. Niektórzy co bardziej religijni dopatrywali się w tym interwencji boskiej, inni – podejrzliwi, wietrzyli teorie spiskowe i wielką mistyfikację. Wielbiciele tematyki nadprzyrodzonej radowali się, że w końcu ich przekonania znalazły wiarygodne potwierdzenie, naukowcy i racjonaliści próbowali znaleźć w tym ślady logiki, a pesymiści załamywali ręce gdyż przewidywali, że właśnie nastały pierwsze symptomy końca świata. Jednak nikt z nich nie spodziewał się, jak się ta zagadka wyjaśni.

Nastąpiło to trzy miesiące później, kiedy dwóch zamaskowanych napastników napadło na bank w Katowicach. Obsługa zdołała włączyć alarm, co spowodowało, że złodzieje wzięli wszystkich znajdujących się w budynku za zakładników. Przyjechała policja i oddziały antyterrorystyczne, jednak napastnicy zabarykadowali wejścia i zaczęli grozić, że będą zabijać uwięzionych ludzi jeśli nie dostaną gwarancji bezpiecznej ucieczki. Wiadomość o tym w mig obiegła całą Polskę. Chwilę później jakaś potężna siła roztrzaskała drzwi wejściowe do banku, słychać było kilka wystrzałów i nastała cisza. Natychmiast antyterroryści wpadli do środka, gdzie zastali nieprzytomnych, związanych napastników. Wszyscy zakładnicy choć roztrzęsieni byli zdrowi i bezpieczni. Kamery zarejestrowały jak jeden z bandytów dosłownie odlatuje kilka metrów, drugi oddaje kilka strzałów i dzieje się z nim to samo. Potem nagle pojawia się ubrana na ciemno postać w kominiarce, która przemawia do przestraszonych ludzi i znika. Świadkowie tego zdarzenia wspominali te kilka słów: „Nie bójcie się, jestem tutaj żeby pomóc”.

Społeczeństwo podejrzewało już, że za niewyjaśnionymi zdarzeniami z Rybnika stoi ten właśnie osobnik. Nadal nie wiedzieli kim on jest, ale było to wtedy nieważne. Szaleństwo zaczęło się na dobre. W sieci ludzie zaczęli rozsyłać między sobą urywki z nagrań i zdjęcia przedstawiające zamaskowanego wybawiciela. Dziewczyny ochoczo komentowały i wyrażały swój podziw wobec potężnego nieznajomego. W telewizji był to numer jeden we wszystkich wiadomościach, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. YouTube pękał w szwach od filmów o superbohaterze ze Śląska. Nastała ogólna euforia. Ludzie byli głodni coraz większej ilości informacji o tej zamaskowanej postaci. W krótce ich życzenie spełniło się, kiedy Pieron, bo tak się przedstawił postanowił udzielić pierwszego publicznego wywiadu. Wielu początkowo nie dawało temu wiary, gdyż bohater udał się do jednej z najbardziej znanych, ale i najmniej szanowanych gazet brukowych w Polsce. Jak sam później szczerze wyjaśnił – dlatego, że właśnie ją czytywał regularnie. Czytając tamten tekst miało się wrażenie, że za maską kryje się prosty chłopak, któremu ewidentnie podoba się szum wokół niego, ale który też ma dobre intencje i autentycznie chce pomagać ludziom.

Przez kolejne lata niejednokrotnie udowadniał, że jego deklaracje nie są tylko czczą gadką. Wielokrotnie interweniował przy wypadkach drogowych, pożarach czy katastrofach górniczych ratując ludzi. Jedną z jego najgłośniejszych akcji było wspomaganie działań służb ratunkowych podczas wielkiej powodzi w Polsce. Szczególnie na obszarze Dolnego Śląska, gdzie sam ocalił wiele domów przed zalaniem i zniszczeniem, a tam gdzie było na to już za późno ewakuował dziesiątki mieszkańców. W międzyczasie rozwijał się też jego kontakt z mediami. Nagrywał szalone filmiki i wrzucał do sieci, występował jako częsty gość na kanałach youtubowych i nawet pojawił się w telewizji śniadaniowej. Zawsze jednak w masce, więc najbardziej pożądany sekret – tożsamość bohatera – nadal nie był wyjawiony. Sztab dziennikarzy, detektywów i pasjonatów amatorów próbowało rozwikłać zagadkę kim jest Pieron. Jednak bezskutecznie. Co do jego mocy to nadal nie były one do końca znane, i nie było pewne, czy sam Pieron znał granice swoich możliwości. Wiadome było, że poruszał się z niesamowitą prędkością, przekraczającą prędkość dźwięku. Dysponował też ogromną siłą i nadludzką odpornością na obrażenia fizyczne. Ani ogień, ani walące się gruzy, czy bloki węgla zdawały się nie wyrządzać mu żadnej krzywdy.

Najpoważniejsza jego interwencja nastąpiła jednak trzy miesiące temu gdy na skutek narastającego konfliktu między Polska i Białorusią doszło do przygranicznego ataku oddziałów białoruskich na polski posterunek. Podczas wymiany ognia zginęło kilku polskich żołnierzy a Białorusini zajęli polską placówkę. Co należy wspomnieć dysponowali o wiele liczniejszymi siłami niż Polacy dodatkowo wspomaganymi przez jednostki pancerne. Kiedy z okolicznych terenów zaczęły ściągać posiłki żeby wspomóc w walce swoich rodaków pojawił się Pieron. Właściwie sam rozprawił się ze stuosobowym oddziałem wojska białoruskiego, na złom przerobił dwa czołgi i trzy transportery wojskowe, odbił budynek graniczny i ewakuował rannych. Ten incydent pogorszył i tak tragiczne relacje obu państw. Widmo wojny zawisło w powietrzu.

Białorusini na czele ze swoim prezydentem byli wściekli. Był on gotów dać rozkaz do ataku na Polskę, ale wiedząc o obecności zamaskowanego bohatera, który walczy po jej stronie, wstrzymywał się z decyzją. Zdawał sobie sprawę, że ów osobnik sam rozbił w proch uzbrojonych żołnierzy zabijając ponad połowę z nich, a resztę dotkliwie ranił. Do tego w kilkuminutowej zawierusze zniszczył pięć pojazdów wojskowych co dodatkowo boleśnie odczuło białoruskie wojsko. Nikt na Białorusi nie był w stanie ocenić możliwości Pierona i do czego jest jeszcze zdolny, ale wszystko wskazywało na to, że może być jednostką, która przechyli szalę zwycięstwa na jedną ze stron – i to w pojedynkę. Ryzyko było zbyt duże.

Po tych wydarzeniach bohater zniknął całkowicie z życia publicznego. Przestał udzielać się w mediach i Internecie. Nikt nie miał pojęcie gdzie się podziewa i co robi. Pojawiły się plotki, że zginął podczas akcji na granicy. Inni mówili, że przeszedł na stronę wroga.

Niepewność i zwątpienie zapanowały w polskim społeczeństwie i udzieliły się też doktorowi Marczakowi. Tym większe było jego zaskoczenie kiedy Pieron przyszedł do gabinetu trzy tygodnie temu na wizytę.

– Dzień dobry – dobiegł głos z gabinetu – przepraszam za spóźnienie.

Marczak wzdrygnął się na dźwięk tych słów. Zerknął na zegarek na ręce – szesnasta zero dwie. Czuł jak serce zaczyna mu szybciej bić. Spojrzał jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze, ale nie zobaczył w nim pewności siebie. Czuł, że dłuższe zwlekanie nie poprawi tego stanu więc pospiesznie wyszedł z łazienki.

Jego pacjent siedział już w jednym z dwóch foteli znajdujących się w pomieszczeniu. W tej pozycji nie wyglądał tak potężnie, ale gdy stał, przewyższał psychologa o pół głowy. A Marczak ze swoimi stu osiemdziesięcioma sześcioma centymetrami zawsze uważał się za wysokiego mężczyznę.

Pieron jak zwykle miał na sobie czarną maskę wyglądającą jak kominiarkę z samymi wycięciami na oczy. Tej samej barwy strój ciasno przylegał do jego atletycznej sylwetki, uwydatniając szerokie, silne ramiona i muskularne nogi. Na środku piersi miał żółty znak błyskawicy, jak ten z tabliczki „nie dotykać, urządzenie elektryczne”. Dłonie zakrywały skórzane rękawice.

– Nic nie szkodzi – odpowiedział Marczak próbując nadać luźny ton tej wypowiedzi – jak minął tydzień?

– Ok, dość spokojnie. – Jego wzrok nieprzerwanie wbity był w psychologa. – Byli tu, prawda?

– Kto?

– No, oni. Z rządu. Byli tu, prawda?

Doktor Marczak czuł na sobie ciężar jego spojrzenia i nie miał nawet zamiaru nic kręcić. Trzy dni temu odwiedzili go dwaj agenci ABW i próbowali przycisnąć. Ale w obecności Pierona ich groźby wydawały mu się komiczne. Psycholog nie miał pewności jak reagują inni na bliskość bohatera, ale w nim wyzwalał on niepewności i poczucie lęku. Pomimo, że ten nigdy nie dał mu odczuć, że traktuje go jak przeciwnika. Ba, był zawsze sympatyczny i miły oraz wyraźnie traktował Marczaka z szacunkiem. Jednak doktor od zawsze bał się tego, czego nie rozumiał i nie pojmował. Tego nad czym nie można panować racjonalnym poznaniem. W dzieciństwie były to nocne burze i ciemności, lecz szybko z tego wyrósł. Gdy był młodzieńcem, przerażały go religie i to jak potrafią wpływać na ludzi – dlatego został ateistą. Obecnie strach budził w nim jego pacjent – istota której nie był w stanie zmierzyć żadnym znanymi człowiekowi miarami. Nie potrafił pojąć źródła jego inności. Skąd brała się jego nadprzyrodzona moc, skąd się wziął, jak to wszystko możliwe? – te pytania zadawał sobie za każdym razem kiedyś myślał o Pieronie i co najgorsze dla niego, nie potrafił na nie odpowiedzieć.  Jedyne czego był pewien, że ten ktoś, kto siedzi naprzeciwko niego mógł go zmieść z powierzchni ziemi tak szybko, że pewnie nawet by tego nie poczuł. Co zaskakujące, znajdował w tej myśli pewne pocieszenie.

– Tak, trzy dni temu – odpowiedział psycholog odwracając wzrok.

– Czego chcieli? – spytał Pieron lekko poruszając się w fotelu. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji, ale z tonu głosu i ruchów ciała dało się wnioskować, że jest zdenerwowany.

– Tego co ostatnio. Pytali po co pan tu przychodzi, o czym rozmawiamy…

– Co im pan powiedział?

– Niewiele. – Marczak starał się zachować spokój, jednak czuł wzrastające napięcie. – Jak pan wie obejmuje mnie tajemnica lekarska…

– Wiem, wiem, ale podejrzewam, że maja oni swoje sposoby, żeby ją obejść. – Znowu ten przenikliwy wzrok świdrował psychologa na wylot. „Czyżby Pieron potrafił też czytać w myślach?” – przemknęło Doktorowi przez głowę.

– Tak, próbowali mnie zastraszyć…

– Zastraszyć? – Marczakowi przez chwilę zdawało się, że z oczu Pierona lecą iskry, a może było tak rzeczywiście. – Niech mi pan powie jak przebiegła rozmowa i co im pan powiedział.

Psycholog w skrócie opisał wizytę agentów. Ich naciski, żeby wyjawić powód wizyt polskiego bohatera na sesjach. Pominął w tym miejscu szczegóły, w których grozili, że cofną mu licencję na wykonywanie zawodu jeśli nie będzie współpracował. A kiedy nie przynosiło to efektu przeszli na pracę jego żony, która była nauczycielką. Mówili, że załatwią żeby ją zwolnili i żeby nigdzie nie znalazła zatrudnienia. Na koniec wspomnieli, że wiedzą, że jego ojciec był milicjantem za czasów PRL i mogą skierować jego sprawę do „dogłębnego” rozpatrzenia w ramach ustawy o deubekizacji. Marczak wiedział, że to oznaczałoby cofnięcie emerytury taty, który większość swoje służby był tylko zwykłym krawężnikiem. Nie wspomniał, że się wtedy przestraszył. Ale był to inny strach niż ten niepokój, który teraz odczuwał. Była to obawa, że on, ale co ważniejsze jego bliscy mogą ponieść konsekwencje jego postepowania. Postanowił jednak nie ugiąć się i nadal zasłaniał się tajemnicą lekarską. Przez chwilę czul się jak niezłomny bohater, który do końca jest wierny swoim przekonaniom. Potem jednak wydało mu się to śmieszne gdy pomyślał, ze być może cała rodzina niedługo pozostanie bez środków do życia.

– Byli mocno wkurzeni – kontynuował swoja opowieść psycholog – szczególnie wkurzyło ich to jak szybko ostatnio pan zdemontował cały system podsłuchów i mikrokamer. Ten co założyli jak włamali się do tego gabinetu. Zastanawiali się, czy jest pan w stanie wyczuć jakieś mikrofale, magnetyczne promieniowanie.

Pieron zaśmiał się pod kominiarką. Doktor odebrał to jako wyraz satysfakcji, choć mogło to być równie dobrze potwierdzaniem domysłów agentów. „Gdzie są granice tej istoty?” – pomyślał. Marczak przez chwilę zamilkł i spuścił wzrok po czym zaczął z wahaniem.

– Wie pan, nie poruszałem tego tematu wcześniej i jako psycholog nie zamierzam nigdy pacjentowi mówić co ma robić. Choć sam nie popieram metod tych agentów to potrafię ich zrozumieć. Oni się martwią, może nawet boją. Zresztą tak jak my wszyscy.

Doktor spojrzał na Pierona jednak z jego oczu nie potrafił wyczytać żadnych emocji. Nastała chwila ciszy, którą przerwał śląski bohater.

– Przez to przychodzę do pana. Bo może też się boję. O tym pan nie pomyślał? – Nieznacznie podniósł glos, który zadudnił w pokoju

– Wcześniej pan nie wspominał o strachu, tylko o wątpliwościach… – odpowiedział Marczak czując spływająca kropelkę potu po plecach – poza tym nie chciałem nic sugerować moim stwierdzaniem. Po prostu od tego incydentu z Białorusią, kiedy pan całkowicie zniknął trzy miesiące temu, sytuacja naszego kraju ze wschodnimi sąsiadami jest delikatnie mówiąc, bardzo napięta. Udziela się to każdemu.

– Mnie również. Wie pan co się wtedy wydarzyło?

– Tak. To znaczy wiem co podawali w mediach. Chce pan o tym opowiedzieć?

Od kiedy Pieron został jego pacjentem trzy tygodnie temu nie poruszali tematu wydarzeń na wschodniej granicy. Co prawda wspominali, że miało to miejsce. Rozmawiali o tym w kontekście presji, która ciąży na bohaterze i odpowiedzialności z tym związanej, której on nie chciał, lub nie potrafił unieść. Buntował się przeciwko temu, że musiałby robić coś według wytycznych, gdyż zawsze jedynie słuchał siebie samego. Z tego powodu jak mówił wycofał się i zaszył nie wiadomo gdzie na ten cały czas. Psycholog w tym momencie pierwszy raz odniósł wrażenie, że pacjenta trapi coś więcej niż wątpliwości odnośnie jego misji. Jakoś wcześniej naiwnie założył, że ta istota, która ewidentnie wykazywała nadprzyrodzone fizyczne zdolności posiada również nadludzko mocną psychikę. Zaczynało jednak wyglądać, że jest całkiem inaczej.

Pieron siedział nieruchomo w swoim fotelu.

– Zabiłem tam pięćdziesiąt trzy osoby. – Wolno zaczął wypowiadać słowa, jakby właśnie zdecydował się na wyjawienie długo ukrywanego sekretu. – To był pierwszy raz kiedy zabiłem człowieka i do teraz pamiętam każdą z twarzy tych Białorusinów. To byli ludzie, tacy jak my. Każdy z nich miał jakieś życie, hobby, plany, marzenia, rodzinę, może dzieci – tu głos mu się zawiesił – a ja to wszystko im odebrałem.

Nastała głęboka cisza. Marczak siedział jak skamieniały. Nie spodziewał się takiego wyznania. Nie podejrzewał, że obrońca Polski, walczący by chronić jej obywateli, będzie przejawiał oznaki wyrzutów sumienia w stosunku do jej wrogów. Kolejny raz błędnie ocenił swojego pacjenta. Jego intuicja i doświadczanie, które prawie nigdy go nie zawodziły, w przypadku Pierona sprawiały, że czuł się jak amator i ignorant. Tym bardziej, że dla niego informacje w mediach o zabitych żołnierzach białoruskich były pewnego rodzaju satysfakcją i zadośćuczynieniem za akt terroru, którego ci dopuścili się wcześniej na Polakach. Nigdy nie myślał o nich jak o jednostkach, jak o ludziach. Zresztą, jak pewnie wszyscy w Polsce wtedy. Okazywało się, że jednak nie wszyscy.

– Nie byłem nigdy w takiej sytuacji – odezwał się niepewnie psycholog, nie wiedząc czy jego słowa są odpowiednie w tym momencie – więc nie mogę do końca wczuć się w pana sytuację. Rozmawiałem jednak z kilkoma osobami, które zabiły lub spowodowały śmierć kogoś, często nieumyślnie, na przykład w wypadku samochodowym. Z ich relacji wiem, że wyrzuty sumienia są bardzo mocne i mogę podejrzewać co pan odczuwa. Chciałem jednak zwrócić uwagę, że tylko dzięki pańskiej interwencji wielu naszych żołnierzy zostało uratowanych. Ocalił pan życie wielu z nich…

– Niby tak. Jednak nie potrafię się tym cieszyć. To znaczy cieszę się, że udało się ich uratować, ale nie powoduje to, że czuję się lepiej.

– A co mogłoby w tym momencie spowodować żeby poczuł się pan lepiej?

– Nie wiem, chyba nic – odpowiedział Pieron – może gdyby to wszystko się nie wydarzyło.

Marczak milczał. Czuł, że jego pacjent chce powiedzieć coś więcej, a w takich momentach słowa psychologa mogły wszystko zepsuć. Po chwili ciszy bohater ze Śląska zaczął mówić dalej.

– Wie pan, ja zawsze wiedziałem, że jestem wyjątkowy. Że mam jakiś dar. I od zawsze, co pamiętam to chciałem go wykorzystywać. Jako bajtel – do głupot, potem żeby robić coś pożytecznego. Rodzice jednak długo mnie trzymali w ryzach. Chyba się bali.

– Czy podejrzewa pan czego się bali? – spytał psycholog

– Nie mam pojęcia, ale chyba się bali o mnie. Tak ogólnie, żebym sobie czy komuś nie zrobił nic złego. – Pieron głośno wypuścił powietrze. Oczy miał ciągle skierowane na doktora. Marczak był tego świadomy już od dłuższego czasu i pomyślał, że jest to zarazem fascynujące i przerażające by tak długo świdrować kogoś wzrokiem – A potoczyło się jak się potoczyło. W każdym razie wtedy, z tym pożarem w Rybniku już nie wytrzymałem i postanowiłem działać. I tak się zaczęło. Spodobało mi się to życie bohatera. Że mogłem zrobić coś dobrego. Ale też, nie będę ukrywał popularność, dziewczyny, ten luz. To wciąga. Aż do wydarzeń na granicy. Wtedy chyba dopiero poczułem, że to wszystko co dotychczas traktowałem tak naprawdę jako super przygodę i zabawę, wcale nie jest zabawą.

Psycholog rozumiał o czym Pieron mówił. W wielu etapach życia, kiedy zdajemy sobie sprawę z konsekwencji naszych działań kończy się jakiś okres.

– Jednak wcześniejsze akcje, w których brał pan udział jak na przykład wspomniany Rybnik, czy choćby tąpnięcie na kopalni w Rudzie Śląskiej też miały dramatyczny przebieg. Były ofiary. Czy to nie wpłynęło już wcześniej na pana ? – Marczak bardziej te pytanie zadał sobie niż swojemu pacjentowi

– Wie pan, w Rybniku nie wiedziałem w sumie co się dzieje. Nie widziałem trupów nawet bo wynosiłem tylko tych co czułem, że żyją. Co do reszty interwencji, to jednak zawsze szły po mojej myśli. Zawsze czułem się jak w jakimś filmie, przybywałem gdy już coś się stało i reagowałem. Próbowałem uratować jak najwięcej i pomóc jak najwięcej liczbie ludzi.

Bohater na chwile zamilkł po czym kontynuował.

– To jest właśnie to co mnie boli i męczy – powiedział gorzko – zawsze ratowałem życie a teraz nagle zacząłem je odbierać.

– Rozumiem, te dramatyczne wydarzenia na pewno zmieniły pana postrzeganie całej swoje misji.

– Chodzi o to, że ja widziałem ich twarze, widziałem ich strach, słyszałem ich krzyki, jęki. – Gorączkowo wymieniał Pieron – Choć trwało to może kilkadziesiąt sekund dla mnie było jak wieczność. Co dziwne, w tamtym momencie wydawało mi się, że robię dobrze. Byłem jak w transie. Dopiero chwilę później, jak już było po wszystkim doszło do mnie co zrobiłem. Że to się stało naprawdę, że te pięćdziesiąt trzy osoby już nie wrócą do życia. Nigdy.

Kolejny raz nastała cisza, która tym razem trwała już dłuższy moment. Marczak pojrzał ukradkiem na zegarek. Zostało dwanaście minut ich godzinnej sesji. „Czy Pieron zauważył to zerknięcie” – pomyślał. Nie chciał dać odczuć pacjentowi, że zbliża się koniec spotkania i to  w momencie kiedy ten się otworzył w tak istotnych dla siebie sprawach. Wydawało się jednak, że nie ma zamiaru nic więcej w tym momencie mówić.

– Wspominał pan, że się boi – zaczął psycholog – czego się pan boi? Chodzi o widmo wojny z Białorusią albo i Rosją?

– Boję się siebie – odpowiedział wolno bohater.

Łukasz Marczak spojrzał na niego zaskoczony, a może jeszcze bardziej przestraszony, sam już tego nie wiedział. Nadal w jego oczach nie był w stanie wyczytać jakie emocje targają Pieronem. Maska skutecznie ukrywała całą mimikę, więc mógł tylko zawierzyć, choć wydawało mu się to niedorzeczne, słowom swojego pacjenta. Nie był w stanie znaleźć słów żeby odpowiedzieć, a Pieron tym czasem kontynuował.

– Jest pan zaskoczony, ale tak się czuję. – Głośno wypuścił powietrze – Boję się do czego jeszcze jestem zdolny. Co by mogło się stać jakby jednak znudziło mi się pomaganie ludziom i postanowiłbym zacząć działać tylko wedle swojego widzimisię.

Ta wizja błyskawicznie przebiegła przez głowę psychologa. Nie był to przyjemny obraz – gruzy, ogień i trupy.

– To jeden z głównych powodów dlaczego na razie się wycofałem. – Pieron nadal bez ruchu siedział w fotelu. – Poza tym to wszystko, ten konflikt, goście z rządu szukający mnie, to za dużo dla mnie. To się zrobiło za poważne.

– A czy to co robił pan wcześniej nie było poważne? – spytał Marczak

– Może i było, ale nie czułem tego ciężaru i odpowiedzialności. Takiej jak czuje teraz. Ta presja mnie przytłacza.

– A co z ludźmi i wojną? Co z nami? – Słowa same wypłynęły z ust psychologa. W tym momencie przemówił przez niego pełen obaw obywatel a nie lekarz, który nigdy nie powinien wywierać nacisku na swojego pacjenta. Spojrzał na Pierona szukając w nim jakiegoś zrozumienia.

– Ta wojna, jeśli wybuchnie to sprawa, do której nie wiem czy powinienem… nie wiem czy mam prawo się wtrącać…

– Więc co pan zamierza? – spytał Marczak i sam usłyszał w swoich słowach nutę rozpaczy.

Pieron wstał z fotela i podał rękę psychologowi, którą ten automatycznie uścisnął.

– Już czas na mnie – powiedział.

Marczak spojrzał na zegarek. Była równo siedemnasta. Chciał jeszcze spytać swojego pacjenta czy przyjdzie za tydzień na wizytę, ale ten dosłownie zniknął. Psycholog poczuł tylko powiew powietrza i w gabinecie zapanowała cisza. W głowie kłębiły mu się setki myśli, obaw. Nagle poczuł się dziwnie samotny. Nie wiedział czy to chwilowe uczucie, czy może zaczynało docierać do niego, że Pieron być może opuści Polaków i to w tak dramatycznych chwilach jak wojna. Złapał się za głowę i opadł na fotel jeszcze ciepły po niedawnym pacjencie.

Koniec

Komentarze

Ciekawy pomysł, żeby posłać superbohatera do psychologa. To mi się spodobało.

Szkoda, że z ich rozmowy niewiele nowych rzeczy wynika. Nie znam się, ale mam wrażenie, że doktor zachowuje się nieprofesjonalnie – okazuje swój strach, kieruje się innymi pobudkami niż dobro pacjenta itp.

Z wykonaniem słabo. Masz sporo literówek, interpunkcja leży i kwiczy, powtórzenia, jeszcze inne błędy.

i tą śląskość podkreślał na każdym kroku.

Tę śląskość.

Białorusini na czele ze swoim Prezydentem byli wściekli.

Dlaczego prezydent dużą? Podobnie z panem, doktorem, psychologiem itp. – używamy dużej litery, kiedy do nich piszemy, ale nie w dialogach.

Babska logika rządzi!

Był pomysł na rodzimego superbohatera i jego niezwykłe umiejętności zademonstrowane w czasie lokalnych katastrof, ale cała sprawa zdaje mi się mocno skrzywdzona i to podwójnie. Raz – bardzo niewiarygodną postacią doktora Marczewskiego, który jako psycholog okazał się całkiem nieporadny w starciu z problemami Pierona i drugi raz – fatalnym wykonaniem.

Przykro mi to mówić, TSEL-u, ale w tekście jest taka masa błędów, usterek, powtórzeń, literówek, nie zawsze czytelnie złożonych zdań, że o źle zapisanych dialogach i zlekceważonej interpunkcji nie wspomnę, że przez opowiadanie, zamiast je czytać, brnęłam, z trudem pokonując kolejne akapity. Mam wrażenie, że powinien zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

Wska­zów­ki na ze­ga­rze wska­zy­wa­ły pięt­na­stą czter­dzie­ści sie­dem… –> Powtórzenie.

 

ale z każda mi­nu­ta bli­żej szes­na­stej na­si­la­ło się… –> Literówki.

 

i po­mi­mo 36 lat na karku… –> …i po­mi­mo trzydziestu sześciu lat na karku

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

i po­pra­wił od­ru­cho­wo oku­la­ry w cien­kich opraw­kach spo­czy­wa­ją­ce na jego nosie. –> …i po­pra­wił od­ru­cho­wo oku­la­ry w cien­kiej opraw­ce.

Chyba że okulary miały więcej niż jedną oprawkę.

Podkreślone dopowiedzenie jest zbędne – wiadomo w jaki sposób nosi się okulary i gdzie one spoczywają.

 

z jego usług jako psy­cho­lo­ga. Mar­cza­ko­wi jako na­ukow­co­wi… –> Powtórzenie.

 

jako na­ukow­co­wi i ra­cjo­na­li­ście, za któ­re­go się uwa­żał, cięż­ko było zde­fi­nio­wać… –> …jako na­ukow­co­wi i ra­cjo­na­li­ście, za któ­re­go się uwa­żał, trudno było zde­fi­nio­wać

 

nazwa nie po­do­ba­ła się Dok­to­ro­wi Psy­cho­lo­gii… –> …nazwa nie po­do­ba­ła się dok­to­ro­wi psy­cho­lo­gii

 

nazwa ta od­no­si się także do jego nad­przy­ro­dzo­nych zdol­no­ści jak i po­cho­dze­nia. –> …nazwa ta od­no­si się tak do jego nad­przy­ro­dzo­nych zdol­no­ści, jak i po­cho­dze­nia.

 

pod­czas po­ża­ru cen­trum han­dlo­we­go Ryb­nik Plaza, gdzie wy­no­sił z bu­dyn­ku ludzi… –> pod­czas po­ża­ru Cen­trum Han­dlo­we­go Ryb­nik Plaza, skąd wy­no­sił z bu­dyn­ku ludzi

 

W obec­nej erze In­ter­ne­tu… –> Czy poza obecną, były też inne ery Internetu?

 

Nie­któ­rzy, co bar­dziej re­li­gij­nie do­pa­try­wa­li się w tym… –> Nie­któ­rzy, co bar­dziej re­li­gij­ni, do­pa­try­wa­li się w tym

 

wie­trzy­li teo­rie spi­sko­we i wiel­ką mi­sty­fi­ka­cje. –> Literówka.

 

po­ja­wia się ubra­na na ciem­no po­stać w ko­mi­niar­ce, która prze­ma­wia do prze­stra­szo­nych ludzi i znika. –> Czy dobrze rozumiem, że kominiarka przemówiła do ludzi i zniknęła?

 

za nie­wy­ja­śnio­ny­mi zda­rze­nia­mi Ryb­ni­ka… –> …za nie­wy­ja­śnio­ny­mi zda­rze­nia­mi w Rybniku

 

Youtu­be pękał w szwach… –> YouTu­be pękał w szwach

 

in­for­ma­cji o tj za­ma­sko­wa­nej po­sta­ci. –> Co to znaczy?

 

ale który tez ma dobre in­ten­cje… –> Literówka.

 

jego de­kla­ra­cje nie są tylko czczą gadka. –> Literówka.

 

Szcze­gól­nie w ob­sza­rze Dol­ne­go Ślą­ska… –> Szcze­gól­nie na ob­sza­rze Dol­ne­go Ślą­ska

 

roz­wi­jał się tez jego kon­takt z me­dia­mi. –> Literówka.

 

Co do jego mocy to nadal nie były ona do końca znane… –> Literówka.

 

po­ru­szał się z nie­sa­mo­wi­ta pręd­ko­ścią, prze­kra­cza­ją­ca pręd­kość dźwię­ku. Dys­po­no­wał też ogrom­ną siłą i nie­sa­mo­wi­ta od­por­no­ścią… –> Powtórzenia i literówki.

 

roz­pra­wił się z stu­oso­bo­wym od­dzia­łem woj­ska Bia­ło­ru­skie­go… –> …roz­pra­wił się ze stu­oso­bo­wym od­dzia­łem woj­ska bia­ło­ru­skie­go

 

Bia­ło­ru­si­ni na czele ze swoim Pre­zy­den­tem byli wście­kli. –> Bia­ło­ru­si­ni, na czele ze swoim pre­zy­den­tem, byli wście­kli.

 

Zda­wał sobie spra­wę, że on sam roz­bił w proch uzbro­jo­nych żoł­nie­rzy za­bi­ja­jąc ponad po­ło­wę z nich… –> Z tego wynika, że białoruski prezydent, zdawał sobie sprawę, że sam w proch rozbił własnych żołnierzy.

 

która prze­chy­li szale zwy­cię­stwa na jedną ze stron… –> Literówka.

 

Nie­pew­nośćzwąt­pie­nie za­pa­no­wa­ło w pol­skim spo­łe­czeń­stwie i udzie­li­ło się też dok­to­ro­wi Mar­cza­ko­wi. –> Piszesz o niepewnościzwątpieniu, więc: Nie­pew­ność i zwąt­pie­nie za­pa­no­wa­ły w pol­skim spo­łe­czeń­stwie i udzie­li­ły się też dok­to­ro­wi Mar­cza­ko­wi.

 

Tym więk­sze było jego za­sko­cze­nie kiedy Pie­ron przy­szedł do jego ga­bi­ne­tu… –> Czy oba zaimki są konieczne?

Miejscami nadużywasz zaimków.

 

– Dzień dobry – do­biegł głos z ga­bi­ne­tu – prze­pra­szam za spóź­nie­nie –> Brak kropki na końcu wypowiedzi.

 

Mar­czak wzdry­gnął się na dźwięk tych słów. zer­k­nął… –> Postawiwszy kropkę, nowe zdanie rozpoczynamy wielką literą.

 

zer­k­nął na ze­ga­rek na ręce – szes­na­sta zero dwa. –> Podając godzinę, piszesz o minutach, a te są rodzaju żeńskiego, więc: Zer­k­nął na ze­ga­rek na ręce – szes­na­sta zero dwie.

 

gdy stał prze­wyż­szał Psy­cho­lo­ga o pół głowy. –> …gdy stał, prze­wyż­szał psy­cho­lo­ga o pół głowy.

 

Jego czar­ny strój cia­sno przy­le­ga­ła do atle­tycz­nej syl­wet­ki… –> Literówka.

 

– Ok.. dość spo­koj­nie – jego wzrok nie­prze­rwa­nie wbity był w psy­cho­lo­ga – byli tu praw­da? –> – Ok, dość spo­koj­nie.Jego wzrok nie­prze­rwa­nie wbity był w psy­cho­lo­ga.Byli tu, praw­da?

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

od­wie­dzi­li go dwaj agen­ci ABW i pró­bo­wa­li go przy­ci­snąć. –> Czy oba zaimki są konieczne?

 

Jed­nak Dok­tor od za­wsze bał się tego czego nie ro­zu­mie i nie poj­mu­je. –> Jed­nak dok­tor od za­wsze bał się tego, czego nie ro­zu­miał i nie pojmował.

 

Za dziec­ka były to nocne burze i ciem­no­ści… –> W dzieciństwie były to nocne burze i ciem­no­ści

 

Jak był mło­dzień­cem prze­ra­ża­ły go re­li­gie… –> Gdy był mło­dzień­cem, prze­ra­ża­ły go re­li­gie

 

czuł wzra­sta­ją­ce na­pię­cie ze stro­ny swo­je­go pa­cjen­ta… –> Wydaje mi się, że napięcie może wzrastać w pacjencie, ale nie z jego strony.

 

jak pan wie obej­mu­je mnie ta­jem­ni­ca le­kar­ska… –> Przed chwilą Marczak zwracał się do Pieruna: Py­ta­li po co tu przy­cho­dzisz, o czym roz­ma­wia­my… –> Czy doktor jest z pacjentem na ty, czy na pan?

 

„Czyż­by Pie­ron po­tra­fił tez czy­tać w my­ślach?” –> Literówka.

 

– Tak, pró­bo­wa­li mnie za­stra­szyć.. –> Jeśli na końcu wypowiedzi miała być kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki. Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

gro­zi­li, że cofną mu li­cen­cje… –> Literówka.

 

prze­szli na prace jego żony… –> Literówka.

 

– Wie Pan, nie po­ru­sza­łem tego te­ma­tu… –> – Wie pan, nie po­ru­sza­łem tego te­ma­tu

Formy grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

– Przez to przy­cho­dzę do Pana. –> – Przez to przy­cho­dzę do pana.

 

Bo może tez się boję. –> Literówka.

 

sy­tu­acja na­sze­go kraju ze wschod­ni­mi są­sia­da­mi jest lekko po­wie­dziaw­szy – bar­dzo na­pię­ta. –> …sy­tu­acja na­sze­go kraju ze wschod­ni­mi są­sia­da­mi jest, delikatnie mówiąc/ łagodnie mówiąc, bar­dzo na­pię­ta.

 

-Tak. To zna­czy wiem co po­da­wa­li w me­diach. –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

mu­siał­by robić cos we­dług wy­tycz­nych… –> Literówka.

 

że jego pa­cjen­ta trapi cos wię­cej niż wąt­pli­wo­ści od­no­śnie swo­jej misji… –> …że pa­cjen­ta trapi coś wię­cej niż wąt­pli­wo­ści od­no­śnie jego misji

 

ewi­dent­nie po­sia­da­ła nad­przy­ro­dzo­ne fi­zycz­ne zdol­no­ści po­sia­da rów­nież… –> Powtórzenie.

 

Mar­czak sie­dział jak wryty. –> Ktoś, kto idzie, może nagle zatrzymać się i stanąć jak wryty, ale skoro Marczak siedzi, to proponuję: Mar­czak sie­dział jak skamieniały.

 

Jego in­tu­icjado­świad­cza­nie, które pra­wie nigdy go nie za­wo­dzi­ło, w przy­pad­ku Pie­ro­na spra­wia­ło… –> Piszesz o dwóch czynnikach, więc: In­tu­icja i do­świad­cza­nie, które pra­wie nigdy go nie za­wo­dzi­ły, w przy­pad­ku Pie­ro­na spra­wia­ły

Pierwszy zaimek jest zbędny.

 

o za­bi­tych żoł­nier­zach Bia­ło­ru­skich… –> …o za­bi­tych żoł­nier­zach bia­ło­ru­skich

 

któ­re­go Ci do­pu­ści­li się wcze­śniej na Po­la­kach. –> …któ­re­go ci do­pu­ści­li się wcze­śniej na Po­la­kach.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

spo­wo­do­wa­ły śmierć kogoś, czę­sto nie­umyśl­nie… –> Literówka.

 

na przy­kład w wy­pad­ku sa­mo­cho­do­wy. –> Literówka.

 

Chcia­łem tylko zwró­cić uwagę, że tylko dzię­ki… –> Powtórzenie.

 

Oca­lił pan wiele żyć… –> Ocalił pan życie wielu z nich

Życie nie ma liczby mnogiej.

 

– Wie Pan, ja za­wsze wie­dzia­łem… –> – Wie pan, ja za­wsze wie­dzia­łem

 

i pomóc jak naj­wię­cej ilo­ści ludzi. –> …i pomóc jak naj­większej liczbie ludzi.

 

za­wsze ra­to­wa­łem życia a teraz nagle za­czą­łem je od­bie­rać. –> …za­wsze ra­to­wa­łem życie a teraz nagle za­czą­łem je od­bie­rać.

 

do­szło o mnie co zro­bi­łem. –> Literówka.

 

„Czy Pie­ron za­uwa­żył te zer­k­nię­cie” – pomyślał. –> „Czy Pie­ron za­uwa­żył to zer­k­nię­cie” – pomyślał.

 

Nie chciał dac od­czuć pa­cjen­to­wi… –> Literówka.

 

– Boję się sie­bie – od­po­wie­dział wolno bo­ha­ter –> Brak kropki po didaskaliach.

 

mógł tylko za­wie­rzyć, choć wy­da­wa­ło mu się to nie­do­rzecz­ne, w słowa swo­je­go pa­cjen­ta. –> …mógł tylko za­wie­rzyć, choć wy­da­wa­ło mu się to nie­do­rzecz­ne, słowom swo­je­go pa­cjen­ta.

 

– Jest Pan za­sko­czo­ny… –> – Jest pan za­sko­czo­ny

 

Pie­ron mówił nadal bez ruchu sie­dząc w fo­te­lu –> Czy Pieron mówił nadal bez ruchu, czy może nadal bez ruchu siedział w fotelu.

 

do któ­rej nie wiem czy po­wi­nie­nem.. –> Wielokropkowi brakuje jednej kropki.

 

nie wiem czy mam prawo się wtrą­cać…. –> Po wielokropku nie stawia się kropki.

 

– Więc co pan za­mie­rza – spy­tał Mar­czak… –> Wypowiedź powinien kończyć pytajnik.

 

usły­szał w swo­ich sło­wach nutę roz­pa­czy –> Brak kropki na końcu zdania.

 

którą ten au­to­ma­tycz­nie uści­snął –> Brak kropki na końcu zdania.

 

– Już czas na mnie – po­wie­dział –> Brak kropki po didaskaliach.

 

Była równo 17. –> Była równo siedemnasta.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki wielkie za komentarze, Waszą ocenę i wytknięcie błędów. Jako totalny amator nawet nie zdawałem sobie sprawy z ich ilości ;). Jest nad czym pracować ;). Przeglądne dokładnie wątek i poradnik z złączonych linków. 

Dzięki i Pzdr.

 

 

edit: Oczywiście błędy poprawie w wolnej chwili. 

TSEL

Masz niezły pomysł na lokalnego superbohatera, ale zarżnąłeś go wykonaniem na wszystkich poziomach. Wstęp o pojawieniu się i pierwszych wyczynach P. jest nudny jak flaki z olejem, stanowi kompletnie pozbawioną dynamizmu relację. Potem jest rozmowa z psychologiem, także nudna, bo dwóch facetów siedzi i gada. Na dodatek dajesz bohaterowi najbardziej oklepany problem: chce chronić ludzi, a ich zabija. Oczywiście, problem jest ważny, mimo że oklepany, ale może zasługuje na coś więcej niż deklaratywne wypowiedzi bohatera?

 

Sam pomysł na psychoterapię superbohatera mógłby być fajny (choć były filmy o gangsterach u psychologa), ale napisz to z biglem, żeby czytelnika zainteresować introwersją i motywacją postaci. W dodatku właściwie po co Pieron przychodzi do Marczaka? Niestety ma się wrażenie, że po to, żeby autor mógł opisać jego moralne rozkminy. Nic kompletnie z tej wizyty nie wynika. Równie dobrze mógłby pisać pamiętnik lub opowiadać o tym wszystkim pijaczkowi drzemiącemu na ławce w parku.

Jakkolwiek Marczak wydaje mi się niedobrze napisaną postacią, tak akurat to, że się boi pacjenta, wydaje mi się fajnym motywem – ale znów położonym przegadaniem i deklaratywnością. Pokazuj, nie opisuj. Podoba mi się motyw, że superbohater budzi rodzaj przerażenia – rozwiń to.

 

Aha, piszesz, że Pieron podkreśla swoją śląskość – w opowiadaniu tego nie widzimy, on nawet gwarą nie bardzo mówi, ot, jedno czy drugie słowo.

 

No i dorzucam garść uwag co do wykonania, które też psuje odbiór. Niektóre tylko przykładowo, bo interpunkcja istotnie leży i kwiczy, więc poszukaj analogii do tego, co wypisałam, w reszcie tekstu – nie stawiasz przecinków nawet w najbardziej oczywistych miejscach! Za to znalazły się w paru miejscach, gdzie ich być nie powinno, jakby się samowolnie przemieściły. Być może część uwag się powtarza, nie jestem w stanie sprawdzać za każdym razem, czy Reg już to wypisała.

 

“Skierował się do małej toalety[+,] która znajdowała się za drzwiami w prawym rogu pomieszczenia i obmył twarz zimną wodą.”

Tu dodatkowo rozważ stosowanie konstrukcji imiesłowowej, żeby unikać zdań złożonych względnych (masz takie zaraz potem): “Skierował się do małej toalety, znajdującej się za drzwiami w prawym rogu pomieszczenia…” lub “Skierował się do znajdującej się za drzwiami w prawym rogu pomieszczenia małej toalety…”

I czy informacja, że róg jest prawy, ma jakiekolwiek znaczenie? Pomieszczenia poza tym miewają raczej kąty.

 

“Wydarzenia ostatnich miesięcy[+,] a szczególnie tygodni i napięcie” – za dużo informacji, po co to o miesiącach? wtrącenie o tygodniach wymusza nieładnie wyglądające przecinki i informacja, że niedawne, ostatnie, ostatnich tygodni wydarzenia całkiem by wystarczyło

 

“Za nieco ponad dziesięć minut miał go odwiedzić po raz kolejny bardzo wyjątkowy pacjent[+,] żeby skorzystać z jego usług jako psychologa.“

Niezbyt dobrze brzmi to zdanie, sugeruje bowiem, że świadczenie rzeczonych usług było tylko jednym z elementów działalności bohatera. (Inna sprawa, że istotnie ta postać jest napisana tak, jakby nie była profesjonalistą.) Lepiej byłoby: “Za nieco ponad dziesięć minut jego gabinet psychologiczny miał odwiedzić po raz kolejny bardzo wyjątkowy pacjent.”

 

“Marczakowi jako naukowcowi i racjonaliście, za którego się uważał, ciężko było zdefiniować tego człowieka, jeśli w ogóle można nazwać go człowiekiem.” – bardzo kulawe zdanie, zwłaszcza końcówka, bo zmieniasz w obrębie jednego zdania z formy osobowej na bezosobową, co jest równie ryzykowne jak zmiany podmiotów

 

“W swoich notatkach“ – zaimek względny, w cudzych notatkach mógłby co najwyżej coś poprawiać albo w nich mieszać :P

 

nazwy Pieron, czyli pseudonimu, którym powszechnie nazywany był ten osobnik” – imienia albo określenia, nie nazwy, bo osoby nie mają nazw (chyba że w totalitarnych antyutopiach), a nawet jeśli Pieron nie jest człowiekiem, to jest osobą rozumną

 

“Na kilku[-,] z co lepszych urządzeń[-,] dało się zobaczyć ledwie widoczną ciemną smugę.”

 

video → wideo

 

“Ci[+,] którzy zostali przez niego uratowani, a szczególnie dzieci wspominały o postawnej postaci, która uspokajała[+,] żeby się nie bały, kazała na chwile wstrzymać oddech i zamknąć oczy.” – literówka, powtórzenie, ogólnie bardzo złe zdanie do remontu

 

“Wtedy nikt nie wiedział[+,] co się stało,”

 

“W obecnej erze Internetu” – obecnej doskonale zbędne, zwłaszcza że mówisz o wydarzeniach sprzed kilku lat

 

“Niektórzy[-,] co bardziej religijnie” – niedobre sformułowanie

 

“naukowcy i racjonaliści próbowali znaleźć w tym resztki logiki” – chyba raczej ślady, a nie resztki? Resztki mogłyby być, gdyby z początku wszystko było logiczne, a potem zaczęło się sypać

 

“Jednak nikt z nich nie spodziewał się[+,] jak się ta zagadka wyjaśni.”

 

“Nastąpiło to trzy miesiące później[+,] kiedy dwóch zamaskowanych napastników napadło na bank w Katowicach.”

 

“Obsługa zdołała włączyć alarm[+,] co spowodowało, że złodzieje wzięli wszystkich znajdujących się w budynku za zakładników.”

 

Masz już chyba dość przykładów interpunkcyjnych, żeby przekonać się, że jest bardzo źle, i wydedukować, jak to działa, więc kończę łapankę, bo mi cały dzień zejdzie :/

 

“Marczak wzdrygnął się na dźwięk tych słów. zerknął na zegarek na ręce” – nowe zdanie od dużej litery

 

“Czuł jak serce zaczyna mu szybciej bić. Spojrzał jeszcze raz do lustra na swoje odbicie, ale nie zobaczył tam pewności siebie.” – coś się w tym zdaniu pokićkało

 

“Pieron jak zwykle miał na sobie czarną maskę, która przypominała kominiarkę z samymi wycięciami na oczy. Jego czarny strój ciasno przylegała do atletycznej sylwetki,”

“maskę wyglądającą jak” będzie lepiej

Strój przylegała? Wiemy, że Einstein była kobietą, ale żeby strój?

 

“Na środku piersi miał żółty znak błyskawicy, nieco podobny do tej z SS, tylko z ostrym szpicem.”

Nie wiem, po co to skojarzenie – negatywne przecież i dość dalekie – z SS. Mam wrażenie, że taka błyskawica, jaką opisujesz, skojarzy się raczej z tabliczką “nie dotykać, wysokie napięcie”

 

“– No[+,] ci[-,] z rządu.” ewentualnie dwa przecinki, ale nie jeden tam, gdzie jest. I lepiej byłoby “No, oni. Z rządu.”

 

“Choć sam nie popieram metod tych agentów to potrafię ich zrozumieć – oni się martwią, może nawet boją.” – w obrębie wypowiedzi dialogowej unikamy półpauz, rezerwując je dla wprowadzania didaskaliów. Możesz dać kropkę, wielokropek, średni, dwukropek

 

“Była równo 17.” → zapis liczebnika słowny

http://altronapoleone.home.blog

jak pan wie obejmuje mnie tajemnica lekarska…

Psycholog nie jest lekarzem. Więc kim był Marczak? Psychiatrą z certyfikatem psychoterapeuty? Czy lekarzem, który też studiował psychologię?

Postanowił jednak nie ugiąć się i nadal zasłaniał się tajemnicą lekarską.

Sytuacja, którą opisujesz według polskiego prawa pozwala na złamanie tej tajemnicy, ponieważ doszło do zagrożenia całego państwa.

W tym momencie przemówił przez niego pełen obaw obywatel a nie lekarz, który nigdy nie powinien wywierać nacisku na swojego pacjenta.

Jeszcze raz – psycholog nie jest lekarzem. W zależności od settingu pracy, używamy określenia pacjent lub klient.

Ich naciski, żeby wyjawić powód wizyt polskiego bohatera na sesjach. Pominął w tym miejscu szczegóły, w których grozili, że cofną mu licencje na wykonywanie zawodu jeśli nie będzie współpracował

Przez to, że psycholodzy nie są lekarzami, nie mamy żadnych licencji do wykonywania zawodu oprócz tego, że ukończyliśmy studia.

 

Dość poważne błędy rzeczowe, które pokutują jak widzę w wielu rejonach kraju. Poza tym całość wydała mi się mało autentyczna – nie wiemy jaki jest ten świat w którym żyje Pieron oraz dlaczego psycholog uwierzył w jego słowa? Równie dobrze koleś mógł naciągać i mógł zadzwonić po karetkę, bo pacjentowi rozbujał się epizod psychotyczny. Szkoda, że nie zrobiłeś porządnego researchu, bo opowiadanie mogło wyjść ciekawie.

Dziękuję wszystkim za komentarze i uwagi! Są bardzo cenne. Jak pisałem wcześniej tekst poprawie według wskazówek, ale trochę brak mi czasu ostatnimi dniami :/.

Dziękuję tez za podesłane linki, gdzie mogę się dokształcić.

Pozdrawiam !

TSEL

Jest tu pomysł, ale wykonanie nie czyni mu zadość. Motyw z wysłaniem superbohatera do psychologa, nadanie mu lokalnego kolorytu – to świetny punkt wyjścia. Niestety pokonało Ciebie wykonanie i słaba kompozycja utworu. Rozmowa idzie raczej nieporadnie, postać doktora też nie jest szczególnie interesująca. Najgorzej z technicznym wykonaniem.

Chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Poprawiłem tekst. Dzięki za wszystkie znalezione błędy, Wasze uwagi, komentarze i podesłane linki. i przede wszystkim za poświęcony czas ;).

Mam dzięki temu już jako taki widok jak się powinno do tego zabrać następnym razem;) No i na co zwracać uwagę, czego się douczyć itd.

Dzięki i pozdrawiam! :)

TSEL

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka