- Opowiadanie: Fasoletti - Pojebańcy

Pojebańcy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pojebańcy

Tekst poniżej, jest parodią pewnych dwóch opowiadanek zamieszczonych w ostatnich numerach NFantastyki. Ci którzy przez niego przebrną, z pewnością domyślą się o jakie teksty chodzi. Jest dość prymitywny i nie doszukujcie się w nim sensu. Zreszta, tamte teksty też go dla mnie nie miały. Miłego czytania, wyżyjcie się, komentujcie, gnojcie, oceniajcie… Miłej lektury.

 

 

Było nas trzech. W mieście mówiono na nas „pojebańcy”. Trzech pojebanych skurwysynów. Dosłownie. Skurwysynów. Nasze matki pierdoliły się z każdym. I gdzie popadło. Za flaszkę dawały dupy nawet na przydrożnej zaspie. Biały śnieg i krew z ich wydupczonych do oporu cip. Jakież to zajebiście patriotyczne. I byliśmy patriotami. Wielkimi jak murzyński chuj. Ja, Gruby i Bolo. Gdy szliśmy przez miasto, ubrani w skórzane, biało – czerwone kurtki, biało – czerwone spodnie i biało – czerwone glany, ludzie spierdalali gdzie popadło. Do domów, do śmietników, nawet do jebiących gównem szamb. Tacy byliśmy my, pojebańcy. Nasze biało – czerwone, kurewsko patriotyczne irokezy wzbudzały lęk w każdym, kto tylko je ujrzał. W każdym, kto tylko o nich pomyślał. Nawet uprawiające seks psy – pedały zdupczały na nasz widok. Swoją drogą nie cierpieliśmy pedałów. Przecież byliśmy kurwa patriotami. A jak patriota może lubić kogoś, kto wsadza w dupę swojemu bratu? Albo ojcu? No jak można wsadzić do dupy swojemu ojcu? No kurwa. No jak? Jak widać można. Przekonaliśmy się o tym niedawno. Staliśmy pod sklepem waląc z gwinta jabcoki, oczywiście te z biało – czerwoną nalepką i zdjęciem cycastej kobiety. Matki Polki. No bo kogóż kurwa innego? No więc chlaliśmy te wina, patrzymy, a tu kot idzie. I drugi do niego podleciał. I w dupę mu wsadził. Wtedy Gruby, który właśnie pod śmietnikiem klocka postawił, na równe nogi się zerwał i z glana kotom pierdolnął. No pojebaniec. A co się okazać musiało? Kot, który walił, był synem tego, którego pierdolił. No jak ojca można pierdolić? Jak widać można. A po tym zajściu krew czerwona na białym śniegu została. Ależ kurwa patriotycznie. A w sobotę znowu, gdy my skręty palili, porządne zresztą, nie jakieś chujostwo od bambusów, to facet szedł drogą w sukience. No ciota, kurwa męska jebana, niczym matki nasze na tych zaspach bielejących. Opaskę toto miało białą pod szyją i włosy na żelu. To Bolo podbiegł do niego i wrzasnął mu w gębę:

– Ty świnio bolszewicka! Pastuchu jebany!

I pięścią mu ryj rozpierdolił. I anioł stróż tego cwela zstąpił na ziemię. I jemu Bolo też ryj rozpierdolił. I krew czerwona na pióra białe chlusnęła. Ależ to było kurewsko patriotyczne.

Innym znów razem, gdy szli my koło markietu, zobaczyli my Rumuna, co żebrał na placu. A w rękach dziecko małe swe tulił i na nie się powoływał. I podbiegłem do niego i z buta dziecku jebnąłem, a Rumuna kosą potraktowałem. Potem Gruby chuja wyciągnął i konia na niego zwalił. Ależ to było patriotyczne. Kurwa. Biała sperma z rumuńską krwią czerwoną zmieszana. A potem przyszli oni. I pałami nas tłukli, a krew nasza polska ich żydowskie mundury splamiła. To hańba była dla naszej posoki i Bolo karabin wyciągnął i ich krew na biały śnieg się polała. Jakież to było kurwa patriotyczne. I kiedy spierdalaliśmy stamtąd, i kiedy żydowskie światła niebieskie za nami jechały, człek – gówno, półczłowiek, podczłowiek, wyszedł zza rogu. I plamił naszą polską ziemię, naszą ojczyznę kochaną swoimi gównianymi stopami. I Gruby zmienił go w gówno. W gówno czerwone, na białym śniegu dymiące, wreszcie wyglądające patriotycznie. Przywrócił go do istoty jego jestestwa. Gówna w gównie, tyle że gówna lepszego, bo patriotycznego. Choć nadal z dupy zrodzonego. Bo oni się z pizdy nie rodzą, jak Ja, Bolo czy Gruby. Oni z dupy nie patriotycznej wychodzą i śmierdzą też nie patriotycznie. Ale my to naprawimy. Naprawimy ten kurewski świat. Bo my jesteśmy pojebańcy. Patrioci. I kiedy tak szliśmy, a światła żydowskie, niebieskie, pozostały w oddali, tośmy zew poczuli. I Gruby pobiegł za zewem. I przyniósł ukojenie. Z nalepką biało – czerwona, patriotyczna i Matką Polką. Kurwa. Nie ona, nie Matka Polka. Kurwa przeszła wtedy koło nas. Albo nie kurwa. Żaden polak, patriota, nie ośmieliłby się jej ruszyć. Była nieczysta. Brudna. Gówniana. Bo spała kiedys z gównianym. Bolo to widział, a Gruby się wkurwił. I skarcił kurwę – nie kurwę i do porządku przywołał. I znów krew czerwona, patriotycznie na białym śniegu zastygła. I zagrały wtedy trąby straszliwe po siedmiokroć i na niebie krzyż się ukazał, a na nim, miast Pana, inna ofiara zbrodni wisiała. Zbrodni niedawnej, przeciw polskości, ręką bolszewicką uknutej. I splunął Gruby pod nogi i Bolo zaklął siarczyście. I na wschód ręką pogroził. I pobiegliśmy pod sklep. Po starego Iwana – polaka – nie polaka, bo nie na polskiej ziemi zrodzonego. I Gruby mu lekcji srogiej udzielił, i ja mu też z buta jebnąłem i krew czerwona na białym śniegu zastygła. Ale kurwa patriotycznie. I łebek szedł zaraz, co plwał na Matkę nasza kochaną i jego też żem polskości nauczył. I chuja mu zgniotłem podeszwą, by Matki naszej potomstwem swoim plugawym nie kalał. I ziemia się wtedy zatrzęsła i słońce zrobiło się czarne. No kurwa, zamiast biało – czerwone. I woda w rzece w krew się zmieniła, a Gruby konia do niej se jebał. I w piersi się bił, pieśń nad pieśniami śpiewając, i klęcząc przed jej majestatem. Matki naszej kochanej. A potem szarańcza nadeszła, straszna, żarłoczna i Bolo ją deptał, bo z ziemi cudzej przybyła i naszą polskość kalała. Cipa w pizdę jebana. I ludzie, półludzie i gówna na ulicę wylegli, ręce wznosząc ku niebu i litości błagając. I wrota się piekieł otwarły i bestie z nich straszne wypadły, i rozjeb tutaj zrobiły, a biało – czerwony Skurwysyn, w stal cały prawie zakuty, zbierał żniwo straszliwe wśród pogan, nie polskich zdrajców – skurwieli. I sądu dzień nadszedł straszliwy, a Gruby w portki się zesrał i krew czerwoną płynącą, nasieniem swym upatriotyczniał. I szliśmy dumnie, my, pojebańcy, kroczyliśmy śród tej pożogi i strachu, pluliśmy w twarz niepolakom, szczaliśmy na mycki parchate, błagalnie ręce wyciągające i deptaliśmy wszelkie plugastwo, a Skurwysyn wciąż napierdalał. A potem świat się wyjebał do góry nogami, jak chuj co opada do kolan i Matka Polka rzygnęła, trupami, plugastwem i kałem. I Ja leciałem w dół, kurwa, i leciał Bolo i Gruby, co konia se trzepał, by krew co jak wodospad spływała bardziej patriotyczna była. I ja w górę spojrzałem, w czeluść z której żeśmy wypadli, i to Matka nasza jedyna była, jej wargi sromowe, jej cycki w górze wisiały i chuj dyndał po środku, bo Matka nasza jest samowystarczalna. Ona nas rodzi, pośród bólu, krwi i śluzu, i pępowinę sama odcina. A dalej zwieracze ujrzałem i ludzie – gówna spomiędzy nich wypadali i inna żydokomuna, i facet w damskiej spódnicy, co go, skurwiela, Bolo patriotyzmu nauczył. I gwiazdy żeśmy ujrzeli, a ich światło nas w oczy jebało, i wypalało źrenice, jak lampa biało – czerwona, stroboskopowa, a gówno co Matka nasza wysrała, w świetle tej lampy rynsztokiem spłynęło. Jakież to kurwa patriotyczne. I zostaliśmy sami, my, pojebańcy i Skurwysyn, co w rynsztok wciąż napierdalał. A pociski z jego pierdolonego shot – guna były kurwa biało – czerwone. I wtedy, gdy się rynsztok opróżnił, Ja, Bolo, Gruby i Skurwysyn, ujrzeliśmy cipę Matki rozwartą, i sokiem spływającą i włosy łonowe naszej Matki nas do tej cipy wciągnęły. I Ja, Bolo, Gruby i Skurwysyn, poczuliśmy się zjednoczeni z naszą Matką i kutas mi się zrobił biało – czerwony. I wargi sromowe się zamknęły pod nami i Matka nasza nas pochłonęła, strawiła swymi piździanymi sokami i do krwiobiegu swojego wpuściła. Ja, Bolo, Gruby i Skurwysyn płyniemy teraz arteriami, jako krew Matki naszej, biało – czerwona. Jakież to kurwa patriotyczne.

Koniec

Komentarze

Tekst faktycznie prymitywny, ale cieszę się, że nie tylko mi nie podobają się opowiadania zamieszczane od pewnego czasu w NF. 

Celne.
Co prawda sparodiowane teksty dosyć mi się podobały.
Ale, kurczę, naprawdę celne

No no no...
Jutro, jeśli czas pozwoli, wrócę do tego. I nie zrąbię za mocno, nie bój się na zapas...

Jakież to k... piękne ;)

poezja prawie. nie, nie prawie.
to czysta poezja.
dziękuję za już i prosze o jeszcze:D

Nie czytałem tych ostatnio zamieszczonych opowiadań i może dla tego mi się nie podoba. Aż nazbyt prymitywne. Sensu z tego nie wyłapię, więc dla mnie to tylko potok kurew. Może jak poznam treść parodiowanych tekstów to zmienię zdanię. ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A nie chodzi o książkę? Tekst istotnie prymitywny, ale aluzja arcyczytelna. Parodiowany utwór też jest... niestrawny. Jestem pewny, że znajdzie rzeszę zwolenników.

Śmieszne może się jednak wydawać, że mimo zniechęcenia udało mi się przetrwać do końca. A nie zawsze się to zdarza.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Może i prymitywne, ale... bardzo mi się podobało. Ten styl. Jeden z tych, w którym powtórzenia nie kolą w oczy, ba, dobrze brzmią.

Parodia zdecydowanie ciekawsza od oryginalnych opowiadań, przez które przebiłem się z trudem. Gratuluję wyobraźni, oby tak dalej!

Nareszcie. Cieszy mnie ze te grafomańskie, prymitywne popisy zostały sparodiowane.
Szkoda tylko, że od ich autora wszelka krytyka spływa jak po kaczce. To prawie tak, jak rzucać błotem w świnie.

Też nie czytałam źródła i chyba dotychczas tekstu tak ociekającego kurwami, cipkami itp...Świetnie napisane! Styl, konstrukcja zdań i czytelny przekaz. Chyba się porządnie wkurzyłeś :) Jak widać najlepsze teksty, to teksty z serca płynące ;))

AdamKB, martwię się, bo napisanie czegoś parodią tamtego stylu przyszo mi z wielkim trudem i podejrzewam, że za kalecznie Matki Polki tym kalectwem językowym, też dostałbym od moich bohaterów wpierdol... No ale czekam na twoją analizę z niecierpliwością, bo sam jestem ciekawy jakie zbrodnie popełniłem...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ooo hmhmhmh. Noo, ciekawe, ciekawe, nie powiem.
Tych sparodiowanych opowiadań nie miałem okazji czytać, ale pewne eeeeee hmmm pojęcia czy też "figury pojęciowe"(?) (a zwłaszcza jedna) przywodzą mi na myśl pewną książkę. Nie czytałem jej co prawda jeszcze, jednak w przeciwieństwie do autora raczej by mi się spodobała. ;P
Tak czy siak, parodia bardzo trafna, bezpośrednia, czytelna. :)

Haha! Piękna biblijna stylizacja. Jako pastisz wyborne. Bo biblijna stylizacja jako niepastisz jest mocno passe.

I wiem, do których opowiadań pijesz, ale nie przebrnęłam przez nie. Ostatnio prawie nie czytam polskiej prozy w NF. Lubię literaturę przyjemną, a nie nudną.

To może wprost zapytam: Jakie opowiadanie/opowiadania zostały sparodiowane? Z chęcią je przeczytam.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

To taka literacka masturbacja... ale się uśmiałem przynajmniej:) ale ocenić to trudno. 

Bravissimo don Fasoletti..! :)

Odważnie i celnie skomentowałeś tą parodią opowiadanie, co do którego miałem praktycznie identyczne odczucia.

Swoją drogą, pracuję nad większym projektem fantastycznym, który (oczywiście jak zawsze w moim przypadku) jest postomedrnistyczną zabawą w zderzanie konwencji. Roboczo: "Gangsta Orki". Wiele lat prowadziłem nocny klub i zaprzyjaźniłem się z ludźmi reprezentującymi polską scenę ragga, dancehallu i ambitnego hiphopu, więc jest plan aby zrobić z tego później niszowego audiobooka z głosami takimi jak Grubson, Miodu z Jamala, Paxon z Naturall Dread Killaz, chłopaki z East-West Rockers, Szyms z Fatum Crew itp... Nie zamontuje żadnych fragmentów na fantastyka.pl, ponieważ na rok wsiąkłyby mi prawa do publikacji gdziekolwiek indziej, ale jeśli chcesz, wyślę ci fragment na maila... może będziesz miał jakieś pomyśly na fabułę...

Szacun ziom!

Cholera, miałem dokładnie taki sam pomysł. Twoje wykonanie mi się podoba, ale...

Wstęp zupełnie niepotrzebny. Każdy czytelnik NF domyśli się co miał na celu ten tekst. Przez te kilka zdań początkowych samo "opowiadanie" wiele traci.

Trochę przesadziłeś z tymi wszechogarniającymi genitaliami i innymi wulgaryzmami. Trochę czuć frustrację w tym tekście, ale tylko trochę.

A tak, to mi się podoba. Takiego debiutu nie było już dawno, od czasów Słowackiego, nie! Od czasów Kochanowskiego, albo Gala Anonima. :]

Każdy czytelnik NF domyśli się

To faktycznie trochę dziwne, ale nie wszyscy tutaj są czytelnikami NF. Ba- wątpię, czy nawet połowa... 

Nie każdy czytelnik NF domyśli się. Opowiadanie jest na tyle zabawne, że bez wstępu w ogóle bym go nie powiązała z tym, z czym miałam powiązać. Je w końcu jednak przeczytałam do końca ;)

Ba- wątpię, czy nawet połowa...
Ale to nie zmienia faktu, że tak czy inaczej tekstów nie znają, więc dla nich nie ma żadnej różnicy, a o tym, że to parodia dowiedzieliby się z komentarzy.

Mam obawy, które mogą przerodzić się w moczenia nocne, że znajdziesz naśladowców, którzy nie będą potrafili pisać tak jak Ty. I przybędzie tekstów, które w treści i formie ograniczą się do samych wulgaryzmów.
Jednym z parodiowanych jest "Wieczny Grunwald" Szczepana Twardocha, "fantazja historyczna powstała pod auspicjami Narodowego Centrum Kultury" (NF 7/2010). Utwór Fasolettiego - pomijając zastrzeżenia dotyczące dosadności - jest lepszy od pierwowzoru, chociaż zbyt dosłowny.

Pisanie takich tekstów to balansowanie na cieniutkiej linie. łatwo można 'przegiąć'. Wcale nie uważam, żebyś przegiął, tekst jest naprawdę godny przeczytania, właśnie ze względu na funkcję jaką miał pełnić, ale, przyznam że kilka fragmentów jest naprawdę mocnych, bardzo mocnych i w niektórych miejscach opowiadania miałem mieszane uczucia.
Swoją drogą obawy Hydrofoba nie są bezpodstawne. Pisać wulgaryzmy umieją wszyscy, ale wykorzystać ich w odpowiedni sposób już nie. Tobie się udało.
Pozdrawiam.

Dosłownie. Skurwysynów.

To powinno być jednym zdaniem. Stylizacja nie wystarczy do obrony tego błędu.

Dodam, że mocniej by zabrzmiało: Dosłownie z kurew synów.

biało – czerwone; shot – guna;

Łącznika w takich zestawieniach nie spacjujemy.

Po starego Iwana – polaka – nie polaka, bo nie na polskiej ziemi zrodzonego.

Po starego Iwana, Polaka nie–Polaka, bo nie (...). Dlatego, że przeciwstawieństwa tego typu, logiczne, gdy drugi człon piszemy dużą literą, piszemy z łącznikiem. W tym przypadku pomyliłeś owe przeciwstawieństwa... Nazwy członków narodów itp. zawsze dużą!

Reszta broni się w charakterze brutalizującej stylizacji.

 

To było niejako z obowiązku.

 

Nie wiem, czy właściwie kojarzę teksty, które, jak twierdzisz, parodiujesz. Poza tym nie nazwałbym tego parodią; może dlatego, że mało odwołań wprost widzę, może dlatego, że mam na myśli nie te tytuły, które Ty wziąłeś na ząb. Niezależnie od przyczyn Twój tekst uważam za samodzielny utwór, oparty na tak zwanych motywach. Mniejsza o to, bo istotne jest skarykaturowanie tych motywów...

A to Ci się udało. Fakt, że „po swojemu” nasyciłeś, nawet przesyciłeś tekst wulgaryzmami, ale ten zabieg w tym przypadku nawet mnie prawie wcale nie razi.

Pozostawię na boku, pominę, jeśli wolisz, kwestię sylwetek protagonistów. Są, jacy są — przerysowani, bo tacy na użytek takiego tekstu być powinni, antypatyczni, nieempatyczni, straszni, głupi jak buty z lewych nóg i to na razie wszystko na ich temat.

Patriotyzm i Matka Polka.

Pojechałeś po ostrzu noża. Sprowadziłeś wszystkie popularne ujęcia i rozumienia patriotyzmu do poziomu dna Doliny Śmierci. Popularne, podkreślam. Dlatego, że nikt, moim zdaniem, nie potrafi dzisiaj podać akceptowalnej dla wszystkich i spójnej definicji patriotyzmu. Podobnie z Matką Polką postąpiłeś. A teraz zdziw się — po odjęciu od zarysowanego obrazu tego, co przynależy do Twojego stylu, reszta jawi się gorzką prawdą.

Ujmę krótko, syntetycznie. Wkurwiłeś się na pewne schematy oraz na wałkowanie, nudne jak flaki z olejem i pełne pseudofilozoficznych wzniosłości wałkowanie w kółko tego samego. Sto jeden wersji patriotyzmu, sto dwie odmiany bohaterstwa, stu trzech niewydarzonych, nie wiedzących, kim są i czego chcą, bohaterów.

Trafiłem?

 

Myślę, że są w tym kraju ludzie, którzy (gdyby umieli czytać) zdziwli by się, że ten tekst zalicza się do fantastyki. Obrzydliwe - i w przypadku takiej stylizacji to komplement.

Fasoletti, gdzie jesteś?

Jestem Adamie, jestem. Wyjechałem na weekend i nie miałem możności odpisać. No cóż, tekst z założenia miał być parodią stylu pisania owych autorów, w tekstach które zaprezentowali. Pokazać przerost ich formy nad treścią, która w moich odczuciach nie była zbyt, że tak powiem, głęboka. Ot, problemy na tle patriotyzmu jakichś tam gości, ukazane przy pomocy popieprzonego stylu. Reasumując, tak trafiłeś w sedno. Co do błędów, cóż, jedyną obroną, (choć kiepską), jest fakt, że pisałem w afekcie i nie przejmowałem się nimi zbytnio :P Acha, parodiowałem "Wieczny Grunwald" i "Wojnę piekieł", to coby rozwiać Twoje wątpliwości.

Miło, że pomimo formy w jakiej go zaprezentowałem, przypadł wam do gustu :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Cieszę się, że jesteś.
"Wiecznego Grunwaldu" domyślałem się, bo i kto by nie zgadł, ale co jeszcze, nie podjąłbym się typowania. Było ostatnio kilka tekstów w NF, które lepiej lub gorzej pasowałyby do roli obiektów Twojego "ataku", więc lepiej nie zgadywać, bo to zawsze indywidualne kryteria.
Swoją drogą podziwiam Autora "WG", co prawda tylko na podstawie fragmentu z NF. Tak wzniośle a tak miejscami mało zrozumiale pitolić to naprawdę trzeba umieć. >joke mode on< Chyba niedawno do szkoły chodził, bo umiejętność takiego rozwodniania zdobywa się tylko pisząc wypracowania na zadany temat o zadanej minimalnej objętości. >joke mode off<

Również na weekend wyjechałem i zabrałem ze sobą sierpniowy, "zaległy" numer NF i opowiadanie "WG" przeczytałem, i cholera, po dwóch stronach odpuściłem, naprawdę, to już lepiej się czyta ten zalew bluzgów powyżej. Mimo wszystko jednak, nadal nie rozumiem skąd tyle kurwienia w tej parodii.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Styl Autora plus potrzeba kompozycyjna równa się --- no, równa się.
Ale sam potwierdzasz, że to się czyta. Fakt, że w połowie mimo, nie dla, lecz czyta się.

Ja czytałam dla, jak urzeczona. Z  bananem na twarzy. Od Pianistki Elfride Jelinek nie miałam przed oczami niczego równie obrazoburczego. Ergo: Fasoletti, Nobel przed Tobą.

Uśmiałem się, jak tych "pojebańcy" czytałem. No, powiedzmy - śmiałem się do czasu. W pewnym momencie już mnie powtarzanie w kółko tego samego znudziło. No bo, ile razy ten nasz Bolo, czy inny dres mógł się "spuszczać"? ;)

Przyznam jednak, że wolę tą parodyjkę niż fragment "WG". Tamtego po prostu nie mogłem czytać. I, skoro Fasoletti dotrwał do końca tegoż fragmentu, to się nie dziwię, że targany emocjami takie coś popełnił.

Goldengate, moja droga, gdzie tu to obrazoburstwo? ;)

PS

Dobra, zrobię to po chamsku.
Adamie, mógłbyś przeczytać mój konkursowy tekst, jeśli znajdziesz chwilę wolnego czasu? Mało pod nim opinii, i nie daje mi to spokoju, a ocena "strony technicznej"(choć nie tylko) byłaby pomocna.


Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Już skopiowany na dysk.
Trudno obiecać, że jutro, ale pojutrze najdalej. Dlatego, że poniedziałki są pełne niespodzianek. Luz albo młynek...

Trzeba być odważnym, żeby coś takiego napisać i pokazać światu. Widać, że autor był mocno zdeterminowany. Na swój sposób podziwiam – może dlatego, że ja nigdy czegoś takiego bym nie napisał, a tym bardziej nie opublikował.

...always look on the bright side of life ; )

Tak, bluzgać też trza umieć. Jak już mięchem rzucać, to tak, żeby było słychać na Księżycu.

Rzecz się tu stała nietypowa. Otóż jestem człekiem, który - gdy zobaczy, że jakiś aŁtor w swoim dziele umieścił  zbyt mocne słowa, czy też nadmiar seksu nieuzasadniony akcją - zazwyczaj stwierdza, że cóż: gość tanie chwyty stosuje. A tu mamy tekst będący jednym wielkim rzygnięciem obsceną - a mnie się podoba!

Jest sobie to opowiadanie trochę jak ten scyzoryk przeznaczenia, który ma dwa ostrza, korkociąg i otwieracz do konserw. Jedno ostrze wymierzone w dresowych patriotów, drugie w tych, co patriotyzm najchętniej w dresy by ubrali. Otwieracz, żeby klapkę w mózgu właściwą otworzyć (i powyższe zobaczyć), a korkociąg, żeby sobie do dupy wsadzić.

Zaś z kwestii redakcyjnych - dorzuciłbym tu i ówdzie słowo "zwyrodnialec". W środowisku pobliskich karków to wielka pochwała, wobez nielicznych stosowana, znak najwyższego szacunu i poważu.


>AdamKB 2010-09-17 18:39

Dosłownie. Skurwysynów.
To powinno być jednym zdaniem

 

O, nie zgadzam się! Wiele by straciło!

Nie lubię parodii. Sama kiedyś je pisałam, w zamierzchłych czasach i teraz się otrząsam, jak o nich myślę... Ta jednak mi się podobała. Zapewne, gdybym nie znała obu parodiowanych tekstów i nie miała o nich niezbyt pochlebnej opinii, opowiadanie nie przypadłoby mi do gustu, ale... cóż, gdyby babcia miała wąsy to by była dziadkiem;p A czytając Wieczny Grunwald najpierw pomyślałam, że może być ciekawie, potem zrobiło mi się niedobrze, wreszcie głowa zaczęła mnie tak boleć, że zamknęłam numer i więcej go nie otworzyłam (warto dodać, że przed Wiecznym Grunwaldem zdążyłam przeczytać tylko Kociego króla i artykuł bodajże o Predatorze, więc misja zniechęcania do NF wypełniona). Wojen piekieł nie dałam rady skończyć (misja zakończona definitywnie, postanowiłam nie tykać NF póki nie pojawią się teksty piórkowców). Niemniej nawiązania widzę i cóż, podziwiam, że udało ci się nie przekroczyć granicy dobrego smaku (dziwnie to chyba brzmi w kontekście tych wszystkich przekleństw, spuszczania się i tak dalej, ale tak właśnie uważam!) i w dodatku tak ładnie oddać styl, specyfikę tamtych tekstów... A ktoś tu nazwał parodię balansowaniem na bardzo cienkiej linii i miał rację.
Hm. To opowiadanie skończyłam. Wojny piekieł nie. To chyba o czymś świadczy;p Ale oceny nie będę dawać, bo nie umiałabym tego ocenić. Gdyby ktoś mnie zmuszał, pewnie dałabym cztery, ale nie jestem przekonana.

Nie wiem dlaczego, końcówka skojarzyła mi się z "Dniem Niepodległości" :D
Matka jako statek matka kosmitów.

chyba za dużo fantastyki na dziś.
Osobiście mi sie k***a zaj******e podobało.

Przylazłem tu, bo tytuł mnie zainteresował :) Podobało mi się!

Hahahahahahaha :D
Fasoletti, bez obrazy, ale ty chyba jesteś jakiś psychiczny (w pozytywnym sensie, oczywiście) :D  Uśmiałam się za wszystkie czasy :D  Już wiem, co będę robić, jak będzie mi smutno (co ostatnio zdarza się niemal codziennie) - będę zaglądać na twój profil i czytać twoje teksty, bo potrafią skutecznie poprawić mi humor :D
Swoją drogą, szkoda że ja nie umiem takich tekstów pisać... :P

Mermaids take shelfies.

Nie czytałam żadnego z parodiowanych tekstów. I dobrze, bo moja liberalno-(lekko)lewicowa psychika mogłaby tego nie wytrzymać. A opowiadanie podobało mi się. Jestem pod wrażeniem Twojej niegrzecznej erudycji :) 5 

Parodia...? Nie rozumiesz co znaczy to słowo... łatwo żerować na powszechnej, młodocianej chęci do "obrazoburstwa". Cudzysłów jest konieczny, bo nie lubię nadużywać mocnych słów. Może tez spróbuj? Nie wiem co "parodiujesz", ale zaślepienie ideologiczne nie jest receptą na pisanie. Nigdy.

Nowa Fantastyka