- Opowiadanie: tomaszg - Kultura to bzdura

Kultura to bzdura

Po­niż­sze opo­wia­da­nie w ulep­szo­nej wer­sji uka­za­ło się w grud­niu 2019 w zbior­ku "A miało być tak pięk­nie" (do­stęp­ny pod ad­re­sem https://ridero.eu/pl/books/a_mialo_byc_tak_pieknie/ - ebook bez­płat­nie, wer­sja dru­ko­wa­na od­płat­nie).

Je­że­li cho­dzi o osoby z tego por­ta­lu, to bar­dzo dzię­ku­ję za pomoc szcze­gól­nie Fin­kli, re­gu­la­to­rom (zapis z małej li­te­ry w for­mie ory­gi­nal­nej) i No­Whe­re­Ma­no­wi (po­zo­sta­łym oczy­wi­ście rów­nież, na­to­miast ta trój­ka była naj­bar­dziej ak­tyw­na i wy­trwa­ła w po­ka­zy­wa­niu mi błę­dów i nie­do­ró­bek w mojej wcze­śniej­szej twór­czo­ści).

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Kultura to bzdura

W po­nie­dzia­łek w szko­le pod­sta­wo­wej numer sześć­dzie­siąt czte­ry trwa­ła długa dwu­dzie­sto­mi­nu­to­wa prze­rwa. Młod­sze dzie­cia­ki bie­ga­ły i krzy­cza­ły, a star­sze wy­mie­nia­ły plot­ki albo od­sy­pia­ły im­pre­zy, na któ­rych były w week­end.

– Czego się uczysz? – za­py­tał się Jasio swo­je­go ko­le­gę, kla­so­we­go ku­jo­na Pa­try­ka.

– Czy­tam Ko­cha­now­skie­go. I wiesz co? Koleś pisał nawet z sen­sem.

– Ko­cha­now­ski? No pokaż.

„Nie­chaj na­ro­do­wie wżdy po­stron­ny znają, iż Po­la­cy nie gęsi, wszyst­ko w dupie mają".

– Ży­cio­we.

– Nooo…

Za­dzwo­nił dzwo­nek, który ozna­czał ko­niec tej sie­lan­ki i ma­ło­la­ty po­wcho­dzi­ły do znie­na­wi­dzo­nych salek, w któ­rych miały spę­dzić ko­lej­ne nudne czter­dzie­ści pięć minut swo­je­go mło­dzień­cze­go życia, które do­pie­ro się roz­krę­ca­ło.

I tak wła­śnie w kla­sie 3M roz­po­czę­ła się lek­cja hi­sto­rii.

– Dzie­ci, otwórz­cie czyt­ni­ki na de­kla­ra­cji nie­pod­le­gło­ści.

Ma­lu­chy spoj­rza­ły się bun­tow­ni­czo, ale po­słusz­nie wło­ży­ły prawe nad­garst­ki we­wnątrz czyt­ni­ków umiesz­czo­nych w ław­kach, które były po­łą­czo­ne z ekra­na­mi słu­żą­cy­mi do wy­god­ne­go czy­ta­nia.

Tak dzia­ło się od kil­ku­dzie­się­ciu lat.

Sys­tem dzia­łał nie­za­wod­nie i po­zwa­lał na wy­eli­mi­no­wa­nie cięż­kich ple­ca­ków i wy­mó­wek, że ktoś za­po­mniał ja­kiejś książ­ki.

– Jasiu, prze­czy­taj nam pro­szę część pierw­szą – po­wie­dzia­ła młoda pani na­uczy­ciel­ka, do któ­rej re­gu­lar­nie wzdy­cha­ła męska część każ­dej klasy.

„DE­KLA­RA­CJA NIE­POD­LE­GŁO­ŚCI ZŁO­ŻO­NA 4 LIPCA 1776 ROKU PRZEZ PRZED­STA­WI­CIE­LI STA­NÓW ZJED­NO­CZO­NYCH AME­RY­KI NA GE­NE­RAL­NYM KON­GRE­SIE.

Ile­kroć wsku­tek biegu wy­pad­ków ko­niecz­nym się staje dla ja­kie­goś na­ro­du, by ze­rwał więzy po­li­tycz­ne łą­czą­ce go z innym na­ro­dem i zajął wśród potęg ziem­skich od­dziel­ne i rów­no­rzęd­ne sta­no­wi­sko, do któ­re­go upo­waż­nia­ją go prawa na­tu­ry i jej Bóg, to wła­ści­wy re­spekt wy­ma­ga, aby naród ten podał po­wo­dy, które zmu­si­ły go do ode­rwa­nia się. Uwa­ża­my na­stę­pu­ją­ce praw­dy za oczy­wi­ste: że wszy­scy lu­dzie stwo­rze­ni są rów­ny­mi…” – Po­wo­li sy­la­bi­zo­wał kro­ścia­ty chło­piec, który przed chwi­lą in­ten­syw­nie my­ślał co zro­bił­by z panią, gdyby utknę­li w win­dzie mię­dzy pię­tra­mi.

– Wy­star­czy. „Wszy­scy lu­dzie są równi”. To była re­wo­lu­cja, która zna­la­zła wielu zwo­len­ni­ków. Był jed­nak pro­blem z nie­wol­ni­ka­mi i ko­lo­ro­wy­mi. To o nich to­czy­ła się wojna se­ce­syj­na, to oni byli go­rzej trak­to­wa­ni aż do dwu­dzie­ste­go wieku. O tym bę­dzie­my się jesz­cze uczyć, teraz in­te­re­su­je nas de­kla­ra­cja nie­pod­le­gło­ści. Stany Zjed­no­czo­ne nie były je­dy­nym pań­stwem, które w tam­tym cza­sie wal­czy­ło o prawa ludzi. Na na­stęp­ną lek­cje po­czy­taj­cie sobie o Fran­cji i Pol­sce.

***

– Co dzi­siaj ro­bi­li­ście w szko­le?

– Zaj­mo­wa­li­śmy się de­kla­ra­cją nie­pod­le­gło­ści. Czy wie­dzia­łeś, że już wtedy okre­ślo­no pod­sta­wo­we za­sa­dy?

– Co ty mó­wisz synu?

Po­de­szli do czyt­ni­ka do­mo­we­go i prze­czy­ta­li:

„Uwa­ża­my na­stę­pu­ją­ce praw­dy za oczy­wi­ste: że wszy­scy lu­dzie stwo­rze­ni są rów­ny­mi…”

– No w sumie masz rację synu, ucz się tak dalej, je­stem z cie­bie dumny.

***

– Jasiu, prze­czy­taj pro­szę swoją pracę do­mo­wą.

– „Uwa­ża­my na­stę­pu­ją­ce praw­dy za oczy­wi­ste: że pra­wie wszy­scy lu­dzie stwo­rze­ni są rów­ny­mi…”

– Stop, pała. – Pani na­uczy­ciel­ka prze­rwa­ła ucznio­wi. – To wy­pa­cza­nie hi­sto­rii. Mał­go­siu, prze­czy­taj pro­szę, jak brzmiał po­czą­tek de­kla­ra­cji.

– „Uwa­ża­my na­stę­pu­ją­ce praw­dy za oczy­wi­ste: że pra­wie wszy­scy lu­dzie stwo­rze­ni są rów­ny­mi…”

Pani spoj­rza­ła się z nie­do­wie­rza­niem, potem szyb­ko spraw­dzi­ła swoją wer­sję, która wy­glą­da­ła do­kład­nie tak samo.

Nie wie­dzia­ła co po­wie­dzieć i ka­za­ła prze­rwać lek­cję, na co dzie­ci za­re­ago­wa­ły ogrom­nym en­tu­zja­zmem.

***

– Jasiu, jak twoje wy­pra­co­wa­nie?

– Do­sta­łem pałę, ale póź­niej ją wy­kre­ślo­no, bo wy­szło na to, że pani coś się wy­da­wa­ło.

– A z czego?

– De­kla­ra­cja nie­pod­le­gło­ści.

„Stara pru­kwa, pew­nie nie ma chło­pa i mózg się jej la­su­je” – po­my­ślał oj­ciec i po­wie­dział na głos. – Pokaż no to wy­pra­co­wa­nie.

Młody po­szedł po ta­blet, tym­cza­sem oj­ciec wło­żył swój chip do do­mo­we­go czyt­ni­ka, na kto­rym mogl prze­czy­tać z synem:

„Uwa­ża­my na­stę­pu­ją­ce praw­dy za oczy­wi­ste: że wszy­scy lu­dzie stwo­rze­ni są rów­ny­mi…”

– No wła­śnie, tu jest pro­blem. Na­pi­sa­łem w wy­pra­co­wa­niu, że pra­wie wszy­scy lu­dzie są równi. Zo­bacz tato, że tak mam u sie­bie.

Syn wło­żył rękę do czyt­ni­ka i rze­czy­wi­ście jego wer­sja miała słów­ko „pra­wie”. Spoj­rze­li zdu­mie­ni po sobie. Oj­ciec po­no­wił próbę ze swoją ręką i zo­ba­czył, że taka sama wer­sja wid­nie­je u niego.

– Coś jest mocno nie tak, bę­dzie trze­ba za­re­kla­mo­wać ten czyt­nik, zajmę się tym jutro.

Na­stęp­ne­go dnia oj­ciec udał się do Mi­ni­ster­stwa Kul­tu­ry. Był wie­dzio­ny cie­ka­wo­ścią i czymś jesz­cze czego nie po­tra­fił zde­fi­nio­wać. Nie wie­dział co to było, ale po­czuł się cu­dow­nie.

Punkt przy­ję­cia in­te­re­san­tów w bu­dyn­ku Mi­ni­ster­stwa wy­glą­dał na bar­dzo no­wo­cze­sny i do­sko­na­le zor­ga­ni­zo­wa­ny.

„Serce ro­śnie” – po­my­ślał oj­ciec, gdy sia­dał na­prze­ciw­ko urzęd­nicz­ki do­słow­nie trzy mi­nu­ty póź­niej po wzię­ciu nu­mer­ka.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – za­py­ta­ła się prze­ślicz­na dziew­czy­na z dłu­gim war­ko­czem.

– Dzień dobry, mój czyt­nik źle dzia­ła.

– Co sie dzie­je?

– Ja­kieś prze­kła­ma­nia w tek­stach.

– Dziw­ne, nie pa­mię­tam że­by­śmy mieli takie zgło­sze­nia. No nic, czy może mi pan podać adres?

– Kon­wa­lio­wa pięć.

– Dzię­ku­ję za zgło­sze­nie i prze­pra­szam za nie­do­god­no­sci. Jutro przy­je­dzie do pań­stwa tech­nik. Może być osiem­na­sta?

– Tak.

– Do­sko­na­le. Czy mogę w czymś jesz­cze pomóc?

– Nie to wszyst­ko, dzię­ku­ję i do wi­dze­nia.

– Do wi­dze­nia

***

– Czyt­nik dzia­łał wła­ści­wie po­praw­nie, na wszel­ki wy­pa­dek wy­mie­ni­łem go na nowy moduł, pro­szę o spraw­dze­nie. – Star­szy męż­czy­zna w błę­kit­nym kom­bi­ne­zo­nie pra­cow­ni­ka rzą­do­we­go uśmiech­nął się przy­jaź­nie i za­chę­cił ojca, żeby spraw­dził tekst.

„Uwa­ża­my na­stę­pu­ją­ce praw­dy za oczy­wi­ste: że pra­wie wszy­scy lu­dzie stwo­rze­ni są rów­ny­mi…”

Oj­ciec po­pa­trzył się zdez­o­rien­to­wa­ny.

– Ten tekst dalej się nie zga­dza.

– Co pan mówi.

Spraw­dzi­li tekst tech­ni­ka i oka­za­ło się, że jest iden­tycz­ny.

– Może moja pa­mięć jest nie­ten tego – stwier­dził oj­ciec.

– Za­wsze mo­że­my spraw­dzić w Bi­blio­te­ce Kon­gre­su.

– A co pan nie powie? A zna pan adres?

– Wu wu wu krop­ka ar­chi­wes krop­ka gow.

– OK, jest, już po­więk­szam.

– „al­most equal”, patrz pan tyle lat my­śla­łem, że jest ina­czej, ale na sta­rość się jesz­cze cze­goś do­wie­dzia­łem – po­wie­dział oj­ciec i dodał. – Czło­wiek się uczy całe życie.

– Za­pew­ne – pod­su­mo­wał tech­nik.

***

W pod­ręcz­ni­kach hi­sto­rii ko­niec XX wieku i po­czą­tek XXI wieku zo­sta­ły okre­ślo­ne jako "ciem­ne czasy". W prze­ci­wień­stwie do okre­su trwa­ją­ce­go od końca V wieku do po­ło­wy X wieku nie był to jed­nak okres, w któ­rym upa­dła kul­tu­ra, tylko prze­dział cza­so­wy, w któ­rym nie za­pi­sa­no trwa­le wielu in­for­ma­cji albo zo­sta­ły one na za­wsze ukry­te.

Było wtedy wiele dys­ku­sji na temat tego, że lu­dzie krad­ną i po­ja­wia­ły się ko­lej­ne re­gu­la­cje, które zu­peł­nie nie na­dą­ża­ły za roz­wo­jem tech­no­lo­gii. Po „mad­kach” po­ja­wi­li się „ar­dy­ści z In­ter­ne­tu” któ­rzy w za­mian za ju­da­szo­we srebr­ni­ki raz za razem wy­le­wa­li dziec­ko z ką­pie­lą. Dzię­ki nim za­my­ka­no nie tylko ludzi, ale rów­nież ko­lej­ne nie­ko­mer­cyj­ne bi­blio­te­ki, które pró­bo­wa­ły ra­to­wać co sie dało.

Taśmy z misji Apol­lo. Do­ctor Who. Sztu­ki. E-bo­oki. Kul­to­we gry ory­gi­nal­nie chro­nio­ne DRM. Ob­raz­ki z płyt CD+G. Pro­gra­my, które roz­wi­nę­ły rynek.

To zgi­nę­ło w od­mę­tach czasu i dla­te­go wie­dza o tym okre­sie stała się mocno frag­men­ta­rycz­na.

Mno­gość for­ma­tów i de­gra­da­cja no­śni­ków spo­wo­do­wa­ły, że na­ukow­cy w końcu się­gnę­li do wzor­ców matki na­tu­ry i za­czę­li ko­do­wać dane w he­li­sie DNA.

Miało to tak dużo zalet, że sto­sun­ko­wo szyb­ko się upo­wszech­ni­ło i wy­par­ło więk­szość in­nych metod za­pi­su.

Przez długi czas spie­ra­no się co na­le­ży uznać za dzie­dzic­two na­ro­do­we i jak na­le­ży za­pi­sy­wać ko­lej­ne dzie­ła tak żeby mogli je od­czy­tać rów­nież po­tom­ni:

– Ja­kich for­ma­tów użyć?

– Czy zmie­niać je w miarę jak po­wsta­ją nowe?

– Czy za­pi­sy­wać każdą wer­sję czy tylko wy­bra­ne?

– Czy utwór w innym for­ma­cie jest dalej tym samym utwo­rem czy traci swoje cechy?

– Co zro­bić z for­ma­ta­mi które wy­ma­ga­ją prze­ła­ma­nia za­bez­pie­czeń? I tymi dla któ­rych ser­we­ry z li­cen­cją już nie dzia­ła­ją?

Ba­da­nia przy­spie­szy­ły zwłasz­cza wtedy, gdy za­czę­to cen­zu­ro­wać nawet „De­kla­ra­cję nie­pod­le­gło­ści”.

W 2152 osta­tecz­nie wpro­wa­dzo­no usta­wy na­ka­zu­ją­ce wsz­cze­pia­nie każ­de­mu oby­wa­te­lo­wi po­je­dyn­czych ko­mó­rek z za­war­to­ścią ta­kiej ilo­ści ma­te­ria­łów jak to tylko moż­li­we i ka­rzą­ce śmier­cią każ­de­go kto zmie­niał ich treść.

Chcia­no unik­nąć ta­kich skan­da­li jak ten z nie­sław­ny­mi DRMa­mi, które po­le­ga­ły na sprze­da­wa­niu za grube pie­nią­dze ce­lo­wo uszka­dza­nych kopii dzieł. Każda z nich była uni­kal­na i róż­ni­ła się od ory­gi­na­łu co naj­mniej kil­ko­ma wy­ra­za­mi, co nie po­zwa­la­ło w pełni sma­ko­wać kunsz­tu au­to­ra dzie­ła i wpro­wa­dza­ło zamęt przy cy­to­wa­niu jego frag­men­tów.

Było to jesz­cze gor­sze niż to co zro­bił nowy YouTu­be, w któ­rym po­ta­jem­nie zmie­nia­no ele­men­ty fil­mów tak aby te słu­ży­ły kon­kret­nej ide­olo­gii.

Lu­dzie wraz z za­pi­sem DNA otrzy­ma­li nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp do kul­tu­ry, a firmy do­sta­ły nowe ro­dza­je ulg po­dat­ko­wych w za­mian za udo­stęp­nia­nie zna­nych dzieł do do­me­ny pu­blicz­nej.

W cze­lu­ściach In­ter­ne­tu można zna­leźć in­for­ma­cje o tym jak rząd ma­ni­pu­lu­je za­war­to­ścią bi­blio­tek, które wsz­cze­pia oby­wa­te­lom.

Wiara w to, że cięż­ko jest zmie­nić mi­liar­dy kopii za­pi­sa­ne w po­je­dyn­czych kro­plach, po­wo­du­je, że nikt nie bie­rze tego na po­waż­nie.

A je­że­li wszyst­kie kopie zo­sta­ły zmie­nio­ne, to… czy dzie­ło jest dalej tym samym dzie­łem?

Koniec

Komentarze

Doctor-Who

Po co myślnik?

 

Tomaszu, drugi tekst z rzędu o podobnej tematyce i nadal nie przyjmuje formy pełnoprawnego opowiadania. Szkoda, bo zajawki tematyczne w pierwszym tekście, który przeczytałam, jak i tym są ciekawe. Nie są jakoś super odkrywcze, ale mogą być bazą do czegoś ciekawego. Więc usiądź przed kompem i skleć opowiadanko czy szorta, bo teraz to tylko szkice.

Tomaszug, skoro nie zauważasz komentarzy czytelników, nie widzę powodu, aby zamieszczać tu kolejny.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To fabularyzowany felieton? Tekst z bloga?

No, jest kawałek świata, ale brakuje fabuły. Ot, ktoś w międzyczasie ocenzurował Deklarację Niepodległości. Albo zdanie historyków na ten temat się zmieniło. Kiedy chodziłam do szkoły, w naszym Układzie Słonecznym było dziewięć planet…

Maluchy spojrzały się buntowniczo, ale posłusznie włożyły prawe nadgarstki wewnątrz czytników umieszczonych w ławkach,

Dyskryminacja leworęcznych! IMO, nie można włożyć wewnątrz. Można włożyć do środka. Tak czy siak, nasuwa makabryczne skojarzenia. I chyba nie jest wygodne – przy czytaniu trzeba ciągle trzymać rękę w jednej pozycji.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za uwagi. Będę zapewne uaktualniał stopniowo ten i kolejne teksty (będzie się pojawiać wersja w tytule) i je rozbudowywał.

Mogę napisać to samo, co przy poprzednim tekście. Kronikarski kawałek, bez emocji. I raczej mnie też przez to nie obszedł. Bywa.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Widzę tu pomysły, para rozważania o kierunku rozwoju, cień głębszej myśli o stabilności tego czym jest nasza wiedza o przeszłość, ale nigdzie nie znalazłem atrakcyjnego opowiadania, które mogłoby w sobie przemycać, uświadamiać czytelnikowi w przystępnej formie te zacne elementy. Myśl jest ale brakuje formy, jej artykulacji… Owocnych przemyśleń życzę :)

Tekst porusza interesujący temat, to na plus. Ubranie tego w fabułę wyszło ci już trochę słabiej, choć przeczytałem bez przykrości.

Powyższe opowiadanie w ulepszonej wersji ukazało się w grudniu 2019 w zbiorku "A miało być tak pięknie" (dostępny pod adresem https://ridero.eu/pl/books/a_mialo_byc_tak_pieknie/ – ebook bezpłatnie, wersja drukowana odpłatnie).

Jeżeli chodzi o osoby z tego portalu, to bardzo dziękuję za pomoc szczególnie Finkli, regulatorom (zapis z małej litery w formie oryginalnej) i NoWhereManowi (pozostałym oczywiście również, natomiast ta trójka była najbardziej aktywna i wytrwała w pokazywaniu mi błędów i niedoróbek w mojej wcześniejszej twórczości).

Nowa Fantastyka