- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Oszukać Boga

Oszukać Boga

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Oszukać Boga

Szedł wąskim korytarzem. Wąskim i ciemnym. Gdyby nie zdolności, jakie otrzymał, nic by nie widział. Co jakiś czas uderzał złożonymi skrzydłami o niezauważone w porę występy skalne. Irytowało go to, choć starał się tłumić złe emocje. Nie przystoi mu. Wiedział przecież, jak skonstruowane jest to miejsce.

 

*

– Gdzie on jest?

Stwór wzruszył ramionami. Oblizał się językiem po ryju i warknął.

– A gdzie ma być? Tam gdzie zwykle.

Westchnął ciężko, łudził się, że będzie inaczej. Chociaż, czy aby na pewno? W pewnym sensie rozumiał go. Nie, to złe słowo. Nie rozumiał, ale spodziewał się tego.

Szedł długo, aż dotarł w końcu na otwartą przestrzeń. Umownie otwartą, co prawda nie było widać sklepienia, ale wiedział, że jest tam, gdzieś w górze. Z przodu biła czerwona łuna. Zmrużył oczy, by przyzwyczaić wzrok. Szedł powoli wśród stosów trupów i robactwa, które wiło się i próbowało wślizgnąć na ścieżkę.

Ujrzał go w końcu, pracował przy wozie, zagarniając na niego wszystko to, co wydostało się na drogę.

– Piotrze… Piotrze!

Szczupły, przygarbiony mężczyzna odwrócił się do niego. Spojrzał mu w oczy i powrócił do swojego zajęcia.

– Tak nie można, porozmawiaj ze mną – dodał.

Przyglądał się człowiekowi przed sobą. Poranionemu w wielu miejscach, schorowanemu, osłabionemu i… okrutnie śmierdzącemu. To uczucie, doznanie, powinno być mu obce, ale nie potrafił powstrzymać grymasu na twarzy, tak intensywny i trudny do zniesienia był to zapach.

– Mówiłem ci, Gabrielu, abyś tu nie przychodził.

Chciał odpowiedzieć, ale rozejrzał się najpierw po miejscu. Gdzie wzrokiem sięgnąć, tysiące ciał. Miliony. Gnijące, rozpadające się, a ciągle gryzące i odgrażające się. Pełne pychy. Dziwił się, że Piotr przetrwał tu tyle czasu, że ścierwa nie ubiły go do tej pory. Pomyślałby, że to cud, ale przecież nie tutaj, nie w piekle.

– On kazał cię stąd zabrać – zablefował.

Mężczyzna tylko krótko się zaśmiał, ale rozkasłał się zaraz i śmiech uwiązł mu w gardle.

– Zabiłem żonę i syna. Nie mógł ci kazać, jeśli chciałeś mnie zdenerwować, to jest już na to trochę za późno.

– Nikogo nie zabiłeś, Piotrze. To Sylwia zabiła waszego syna, a później popełniła samobójstwo. To była jej decyzja.

Mężczyzna mimo choroby i ran, w trzech susach dopadł do archanioła.

– Nie mów tak o niej, słyszysz?! Nie wolno ci! Nie pozwalam! – Wskazał palcem na siebie. – Ja! Ja to zrobiłem! Słyszysz!? Sączyłem jad do ucha każdego dnia, umniejszałem, poniżałem, wpoiłem słabość. Spowodowałem rozpacz. Ja, ja zabiłem… Oszukałem Go. O, tak. W tym jestem dobry. Oszukałem nawet Jego.

– Jego nie da się oszukać, Piotrze. – Archanioł złapał mężczyznę za ramiona. – Dwadzieścia lat pokutowałeś na ziemi, choć nie nazwałbym tego pokutą. Uratowałeś wiele osób, a jeszcze większej liczbie pomogłeś. Zrozumiałeś swój błąd. On ci wybaczył, rozumiesz?

– Błąd? Nazywasz to zwykłym błędem.

– Piotrze. Twoje miejsce jest w niebie, nie tutaj.

– Nie, Gabrielu. Muszę tu być, właśnie tu.

– Jak długo, powiedz?

– Jak długo? Zapewne wieczność.

Posmutniał, zatrzepotał bezwiednie skrzydłami. Spojrzał na Piotra, który wrócił do pracy. Mężczyzna wrzucał szczątki na wóz, choć dłonie drapały, a nogi kopały – nie reagował. Zastanawiał się, czy nie czuje już bólu, czy świadomie go sobie zadaje.

Postanowił chwycić się ostatniego.

– Spotkasz ich tam. Będziesz mógł sam przeprosić, być z nimi.

Piotr skulił się jeszcze bardziej, przygarbił. Odwrócił twarz, po której popłynęły łzy.

– Nie każ mi, proszę. Nie potrafiłbym spojrzeć jej w oczy. Nie byłoby kary większej od tej.

Gabriel nic nie odpowiedział. Uniósł rękę, chciał go chociaż wyleczyć, wzmocnić. Powstrzymał się w ostatniej chwili. Ten człowiek niczego nie chciał.

Będzie dalej tu przychodził, przez całą wieczność, jeśli trzeba. Może kiedyś Piotr pokocha znowu Boga.

 

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jest jakaś koncepcja. Niezupełnie do mnie trafia, ale może inni docenią.

Co właściwie spowodowało przemianę bohatera? Najpierw taki wredny mąż, a teraz skruszony pokutnik? Może śmierć żony, ale o tym nie wiemy. A może kara. Został epizod, jak to odmawia wykonania polecenia z góry.

Szczupły, przygarbiony mężczyzna odwrócił się do niego. Spojrzał mu w oczy i powrócił do swojego zajęcia.

– Tak nie można, porozmawiaj ze mną – dodał.

IMO, przesadzasz z podmiotami domyślnymi.

Zgadzam się z Finklą. Przesadzasz z podmiotami domyślnymi i czytelnik może nie ma problemu z rozpoznaniem kto, co mówi, ale kilka razy zatrzyma się, zwróci na to uwagę, a lektura przez to traci na płynności. 

Czy zwrot "właściwe tu" jest zamierzony? Czy może miało być "właśnie tu"? Podobnie jak "szczątki robaków", które się wiją. To pewnie same dżdżownice były…

Fabuła porusza niby bardzo poważne kwestie. Ale w totalnie abstrakcyjnych okolicznościach i może dlatego czytałem ten epizod zupełnie bez emocji. A chyba o jakieś emocje i dramatyzm sytuacji chodziło Autorowi? Mnie nie poruszyło niestety. Jak zrozumiałem, Piotr trafił do piekła, obwiniając się o spowodowanie śmierci żony i dziecka, ale to ona zabiła bezpośrednio. Siebie i dziecko. I ona trafiła do Nieba?????? Żarty na bok. Nie ma takiej opcji w chrześcijańskim systemie sprawiedliwości ;) Poza tym nie przekonuje mnie pomysł, że to człowiek może sam decydować, czy idzie do Nieba czy zostaje w Piekle, a sam Gabriel chodzi go namawiać do zmiany zdania… No i jak niby Piotr pomagał ludziom przez 20 lat w tym Piekle i ich ratował? Leczył oparzenia? Wybacz żart.

Ogólnie napisane nie najgorzej. Ale przydałaby się beta po prostu. Co jeszcze? Pisałbym Niebo i Piekło, a nie niebo i piekło.

Niestety, opisana scenka nie spodobała mi się.

Zrozumiałam, że to nie była pierwsza próba Gabriela namawiającego Piotra do zmiany decyzji, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak się działo. A skoro Gabriel blefował, mówiąc, że On kazał stąd za­brać Piotra, to już w ogóle nie wiem, Anonimie, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

 

Cho­ciaż, czy aby na pewno? W pew­nym sen­sie ro­zu­miał go. –> Czy to celowe powtórzenie?

 

Po­sta­no­wił chwy­cić się ostat­nie­go. –> Czego ostatniego?

Kompletnie nie mogłam się wczuć w tragedię, która została opisana. Mało mnie przekonuje historia – może gdyby było bardziej rozbudowane. W sumie nie wprowadzasz nic nowego, ale również upraszczasz kwestię odkupienia win. Hmm… nie wiem czy warto to teraz rozbierać na części pierwsze. I dlaczego padło na Gabriela? To raczej nie jego funkcja rozmawiać z duszami “zwykłych śmiertelników”. Prędzej oczekiwałabym jakiegoś innego anioła jak np. anioła stróża. W końcu angelologia to też dziedzina teologii i nawet na tak mały tekst, warto byłoby się zapoznać. 

W końcu angelologia to też dziedzina teologii i nawet na tak mały tekst, warto byłoby się zapoznać. 

To zależy z jakiego powodu piszesz i dla kogo, a także czego szukasz w utworze. To szort o emocjach, nie rozprawka teologiczna. Archanioł taki czy inny jest tutaj tylko wyrazem przekazu, nie właściwą postacią biblijną.

Kwestia jest taka, że wybrałeś taki środek przekazu, który niesie za sobą bardzo dużo informacji i budzi konkretne skojarzenia. I zawsze jest prawdopodobieństwo (tak jak teraz) spotkać czytelnika, który zwróci na to uwagę. Nie twierdzę, że to co napisałeś jest jakimś tam błędem, ale pisząc tak zupełnie szczerze, z perspektywy osoby zainteresowanej tematyką religijną i mitologiczną – dlaczego ciągle jest traktowane powierzchownie elementów biblijnych, niby dobrze znanych przez chrześcijan?

Treściowo nawet mi się podobało. Potencjał na coś ciekawego jest. Choć rzeczywiście trochę mi zabrakło umotywowania całej historii – pokutującego jeszcze jestem w stanie zrozumieć (był złym człowiekiem, w jakiś sposób – przemoc psychiczna? – doprowadził żonę do samobójstwa i to go zmieniło; mogę w to uwierzyć); nie rozumiem za bardzo motywacji anioła i całej tej powtarzającej się sytuacji mającej trwać całą wieczność. Nawet jeśli wolna wola dana człowiekowi nie ma daty ważności i obowiązuje również w piekle, to czy taki człowiek automatycznie nie trafi do nieba w momencie, w którym czuje, że odpokutował? Po co w ogóle ten anioł schodzi do niego do piekła?

Nie rozumiem też do końca ostatniego zdania – do tej pory wszystko kręciło się wokół Piotra i jego poczucia winy, a nie utraty wiary, więc trochę mi to zakończenie nie współgra z przedstawioną sytuacją. Chyba, że zadaniem anioła jest uratowanie grzesznika/ nawrócenie go, ale wtedy znowu nie gra to, że według anioła Piotr odpokutował, a według Piotra nie.

No i jak niby Piotr pomagał ludziom przez 20 lat w tym Piekle i ich ratował? Leczył oparzenia? Wybacz żart.

Marasie, ja zrozumiałam, że on na ziemi przez 20 lat pomagał ludziom, po śmierci żony, jeszcze zanim trafił do piekła.

 

Warsztatowo – jak na tak krótki tekst, to tak sobie. O podmiotach już ktoś wspomniał; mnóstwo zaimków, bardzo dużo “to”. Ogólnie czytało się średnio. Dużo zbędnych drobiazgów.

 

– Gdzie on jest?

Stwór wzruszył ramionami. Oblizał się językiem po ryju i warknął.

– A gdzie ma być? Tam gdzie zwykle.

Westchnął ciężko, łudził się, że będzie inaczej. Chociaż, czy aby na pewno? W pewnym sensie rozumiał go. Nie, to złe słowo. Nie rozumiał, ale spodziewał się tego.

Ten fragment nie wiadomo, czemu właściwie służy. Pojawienie się stwora tylko powoduje chaos, a zaimki można przyporządkować właściwie do każdego – stwora, anioła i Piotra – jak, kto ma ochotę ;-P

 

aż dotarł w końcu na otwartą przestrzeń – dociera się raczej do a nie na

 

co prawda nie było widać sklepienia, ale wiedział, że jest tam, gdzieś w górze. – a mogłoby nie być w górze? Może lepiej po prostu: ale wiedział, że gdzieś tam jest

 

okrutnie śmierdzącemu. To uczucie, doznanie, powinno być mu obce, ale nie potrafił powstrzymać grymasu na twarzy, tak intensywny i trudny do zniesienia był to zapach. – tego nie rozumiem, smród powinien być mu obcy? Czy chodzi o to, że anioł nie powinien go odczuwać? I o jakie uczucie chodzi? Grymas może być wyrazem wielu rzeczy, niekoniecznie w sferze uczuć, a np. być tylko fizyczną reakcją; ogólnie niby wiadomo o co chodzi, ale takie dosyć kulawe to zdanie.

 

Podobnie jak przedpiśczyni, nie pojmuję konkluzji. W jaki sposób miłość czy raczej brak miłości do Boga jest powiązany z grzechami i poczuciem winy głównego bohatera? Motywacja Gabriela też pozostaje niejasna. Dlaczego to właśnie on, sam archanioł i istotna postać mitologii chrześcijańskiej, miałby się osobiście fatygować do Piotra, w dodatku na okrągło, licząc, że tamten zmieni zdanie? Jakiś pomniejszy posłaniec albo jeszcze lepiej – anioł stróż samego grzesznika chyba nadawałby się do tego lepiej. Podsumowując, pomysł jest, ale bardziej nadawałoby się to na fragment czegoś większego. Jako samodzielny szorcik raczej się on nie broni. Nie czaję również w jaki sposób tytuł jest powiązany z treścią – wszak jeśli Bóg faktycznie wybaczył Piotrowi, to Gabriel nikogo by nie oszukiwał wyciągając mężczyznę z piekła, a jedynie spełniał wolę Jahwego. Ogólnie rzecz biorąc, mogło być lepiej.

Widzę tu ciekawy pomysł i treść do przekazania, ale niestety walisz nią jak obuchem. Fajnie, że użyłeś konceptu teologicznego, gdzie piekło jest stanem polegającym na odrzuceniu miłości Boga i zostania sam na sam ze swymi grzechami. Tylko że forma jest średnio ciekawa – ciężko wywołać emocje u czytelnika samą opowieścią, że “coś się kiedyś stało”. Podobnie koncept teologiczny wymagałby jakiegoś wytłumaczenia – nie jest on zbyt znany. Ponownie, dobrze jest takie tłumaczenie przedstawić przez wydarzenia, by emocje chwyciły.

Motywy biblijnie zawsze przyprawiały mnie o przewrót oczami, w końcu do ziewania – ot, nie lubię, kwestia gustu. Problematyczne jest bowiem samo ubieranie się w te piotrowe szaty; jak wpleść w to wszystko grzech, odpowiedzialność, a w kocu i dodać nieco wolnej woli (która i tak musi odbić się od muru, jakim jest Sąd Ostateczny – albo jesteś wolny do końca, albo nie i podlegasz ocenie).

Mam wrażenie, że coś mi (poza podmiotami) uciekło. Nie wczułem się, nie dałem się przekonać tragedii wyzierającej z tła, czyli nie zrozumiałem. Nie poczułem emocji, bo szort jest z reguły krótką migawką. Nie miałem nawet czasu przyzwyczaić się do bohatera, nie mówiąc już o wczuciu się w jego sytuację.

Dzięki za komenty. Przeanalizuję.

Uwielbiam bohaterów targanych wyrzutami sumienia, niedoskonałych, słabych… Ale tutaj mimo fascynującej koncepcji postrzegania własnej winy, wymiaru kary i zadośćuczynienia zabrakło właściwej materii opowiadania -tła, postaci i logiki kontekstu. Tak, czy inaczej idziesz w wybornym kierunku, Anonimie. Trzymam kciuki :)

To pisałem ja, Czwartkowy Dyżurny;)

zabrakło właściwej materii opowiadania -tła, postaci i logiki kontekstu.

Nie tylko tobie, ale w 4 tysiach niełatwo to wszystko zmieścić. Dziękuję za dobre słowo.

Nowa Fantastyka