- Opowiadanie: PawelM - Devil's Mill

Devil's Mill

Jeśli ktoś zada sobie trud i przebrnie do końca, docenię każdy komentarz. Chciałbym się przekonać, czy idę do przodu. Lubię pisać i nie chcę się jeszcze poddawać, choć widzę ile mi brakuje do prezentowanych tu opowiadań, które czytam z przyjemnością. To moje drugie opowiadanie, ale myślę o nim jak o pierwszym.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Devil's Mill

 

Nie wiedziałem czy jest dzień czy noc. Lampy uliczne mijane przez nas w pasażu świeciły, ale w jakiś nierealny sposób. Nie było mi niedobrze, nie mdliło ani nie czułem bólu, ale coś zdecydowanie nie było nie tak. Moja piękna prawie siedemnastoletnia jeszcze nie żona szła obok uśmiechnięta a wiatr rozwiewał jej lekko falowane blond włosy. Tylko dotyk i ciepło jej dłoni, którą ściskałem mocno i starałem się nie puścić łączyły mnie ze światem rzeczywistym. Już chciałem powiedzieć jej jak się czuję, ale moją uwagę przykuło coś jeszcze dziwniejszego niż moje samopoczucie.

– Asia. Czy ja nie powinienem zobaczyć cię w tej sukni dopiero za tydzień?

Zatrzymała się i chwilę wpatrywała we mnie, lekko mrużąc oczy.

– Hej? Wszystko w porządku Paweł? Już o to pytałeś.

– Nie wiem. Cyba jest okej. A ty? Jak się czujesz.

– Jak jeszcze nigdy. – Stanęła tuż przede mną i zadarła w górę głowę.

Przeszły mi ciarki po plecach jak zawsze gdy patrzyłem z tak bliska w jej zielone oczy. Gdy chciała mnie pocałować, zrobiłem w ostatniej chwili unik, mimo ogromnej ochoty na jej pełne usta. Suknia z falbanami sięgała do połowy ud. Wzięła moją rękę i sprawiła, że dotknąłem wilgotnych majtek.

– Chciałabym już je zdjąć.

Gdy uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem dokąd idziemy, podniecenie zniknęło i ogarnął mnie lęk. Myślałem, czy powiedzieć Aśce, ale postanowiłem, że później porozmawiamy. Już zdarzało mi się zapomnieć nazwisko, imię lub tytuł piosenki, które dobrze znałem. Wtedy nie próbowałem na siłę, bo to zawsze przynosiło odwrotny skutek. Im bardziej próbowałem sobie przypomnieć, tym bardziej mi to nie wychodziło. I tym razem wiedziałem, że wszystko przyjdzie, gdy przestanę próbować. Asia obróciła się, żeby ruszyć dalej i nagle wrzasnęła skulając się i łapiąc za serce, ale po chwili wypuściła powietrze i roześmiała się. Przed nami jak spod ziemi wyrósł wysoki, ciemnoskóry mężczyzna, ubrany we frak i cylinder. Asia prawie na niego wpadła. Uniósł górną wargę i duże białe zęby błysnęły w szelmowskim uśmiechu między szpiczastą brodą i wąsami.

– Macie wybór kochani … Możecie skręcić i spróbować najlepszego trunku na świecie … lub … pójść własną drogą i żałować. Każda decyzja ma swoje konsekwencje. Skłonił się nisko wskazując dłonią na drzwi w kamienicy z małym afiszem "Devil's Mill". Byłem rozbawiony przedstawieniem i prawie zapomniałem o moim złym samopoczuciu. Asia prychnęła zakrywając usta.

– Dziękujemy. – powiedziałem – Na dziś nasza decyzja brzmi: idziemy własną drogą.

Podał Asi wizytówkę i ponownie się ukłonił.

– Zapraszam innym razem.

Odchodząc oglądaliśmy wizytówkę. "Pub Devils's Mill. Adam" i numer telefonu komórkowego.

– Ale pajac. – powiedziała Asia. – Ale może tam być fajnie. Weszłabym na chwilę.

Nie chciałem jeszcze mówić o moich problemach. Zrobiłem dobrze wyćwiczoną zbolałą minę, wiedząc że za chwilę zobaczę równie dobrze wytrenowaną błagalną. Gdy się uśmiechnąłem, cmoknęła mnie w polik i zawróciliśmy. Szare stalowe drzwi równie dobrze mogły być wejściem do magazynu. Zeszliśmy w dół po kilku stopniach i pociągnąłem za klamkę. Nic. Zacząłem się rozglądać.

– To chyba nie jest główne wejście. – powiedziałem karcąc się w myślach, że od razu tak nie pomyślałem.

Gdy ponownie spojrzałem na drzwi, były uchylone na centymetr. Asia też to zauważyła.

– Dziwne – powiedziałem – Poczekaj. – ale ona już była w środku.

Mroczny korytarz z czerwonej cegły zwieńczony łukowatym sklepieniem ciągnął się długo na wprost. Tlące się na końcu czerwone światło osnute dymem przypominało komorę pieca. Z wnętrza dochodziła cicha muzyka, a właściwie monotonny podkład na perkusji i basie.  

– Dziwnie tu. – powiedziała Asia. – mam dreszcze.

Ruszyliśmy przed siebie. Po wyjściu z niskiego korytarza uderzyła nas przestrzeń. Nierównomierny czarny sufit pokryty punktowymi lampkami imitował nocne niebo. Przy prawej ścianie woda napędzała duże koło młyńskie. Na środku parkietu lekko połyskiwała w słabym świetle pomieszczenia chromowana rura. Zauważyłem, że Asia patrzy na malutkie okienko w czerwonej ścianie młynu, tuż nad kołem. Pod ścianami duże ławy i wygodne skórzane fotele były zupełnie puste. Byliśmy jedynymi gośćmi. Usiedliśmy w niszy po lewo. Czarnoskóry barman zignorował nasze wejście i kontynuował wycieranie kieliszków, więc Asia spytała co mi wziąć i pofatygowała się do baru.

– Co mi polecisz?

Obróciła się ku mnie i skinęła ramionami, gdy barman bez słowa zaczął nalewać do szklanek gęsty, kremowy płyn koloru kawy z mlekiem.

– Dziękuję. – powiedziała zabierając drinki, a on ledwo zauważalnie skinął głową.

Drink smakował nieziemsko. Nie wiem czy za jego sprawą, ale poczułem się lepiej. Trochę gadaliśmy o wystroju knajpy, śmialiśmy się z gburowatego barmana, naganiacza w cylindrze a później z faceta, który przeszedł przez salę. Grubas w garniturze miał na twarzy wenecką maskę. Zastanawialiśmy się, czy jeden z nich to może Adam. Gdy już mieliśmy się zbierać pojawił się nasz znajomy z pasażu.

– Już mnie poznaliście. Nie przeszkadzam? – nie czekał na odpowiedź. – Mówcie mi Adam. Podoba się Państwu w moim klubie?

– Lubię taki klimat. Naprawdę fajnie. – odpowiedziała mu. – A drink dokładnie jak Pan mówił. Jeszcze takiego nie piłam.

– Skoro smakował, to na koszt zakładu jeszcze jeden. Ode mnie Sylwio.

Jakby ktoś potrącił niewidzialną strunę w moim brzuchu. Nie wiem czy bardziej zaniepokoiły mnie jego słowa, czy jej reakcja. Asia uśmiechnęła się do niego zupełnie ignorując, że nie trafił z imieniem. Nie zamierzała prostować. Przestało mi się tu podobać i chciałem z nią jak najszybciej porozmawiać, ale nie przy Adamie.

– No cóż. Zostawię was. Obowiązki. Miłej zabawy. – Jakby czytał mi w myślach. Jego spojrzenie i uśmiech zbiły mnie z tropu. – Zaraz każę Lucjanowi przynieść napój. Aha. I wybaczcie mu. Nie jest rozmowny.

– Dziękujemy Adam – odpowiedziałem – ale raczej już pójdziemy. Mamy trochę obowiązków.

– Tak, wiem. Przygotowania do ślubu to ciężka praca.

Struna w moim brzuchu wibrowała z pełną amplitudą. Panny młode na ogół nie zakładają sukni przed ślubem. Dlaczego to powiedział?

Asia spojrzała na mnie z otwartymi ustami.

– Idziemy kochanie. – chwyciłem jej dłoń.

– Każdy podejmuje sam decyzje, Paweł. Skoro musicie, to musicie.

Teraz mnie naprawdę przeszedł dreszcz.To jak zwrócił się do Asi byłem w stanie wytłumaczyć na kilka sposobów. Założyłem, że strzelił imię w nadziei, że ona zdradzi swoje prawdziwe, a może akurat zgadnie. Czyżby moje imię przypadkowo odgadł? Nie wierzyłem w przypadki.  

– Tak. Taka jest nasza decyzja. – odpowiedziałem. – Idziesz?

W korytarzu Asia zarzuciła mnie pretensjami.

– Nie byłeś zbyt uprzejmy.

– A ty nie widzisz, że coś tu nie gra Aśka?

Nagle się zatrzymała.

– Aśka?! Kim jest Aśka? Zdradzasz mnie?

Poczułem, że ogarnia mnie lęk. Może to wszystko mi się wydaje. Może w drinku był narkotyk? To podpowiadała mi logika. Tak czy inaczej chciałem stąd wyjść. Natychmiast. Sądziłem przez korytarz długie susy ciągnąc ją za rękę. Marzyłem, żeby znaleźć się znów na zewnątrz. Chwyciłem za klamkę z nadzieją, że się nie zatnie. Drzwi na szczęście się otworzyły. Już nie trzymałem ręki Asi. Oślepiło mnie jaskrawe światło.

***

Ocknąłem się w pokoiku. Był pusty poza jednym fotelem w rogu. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu wyjścia, ale nie zauważyłem nic co mogło być drzwiami, jedynie okienko na wysokości głowy. Serce podeszło mi do gardła. Jakbym znał to pomieszczenie. Ale skąd? Mimo strachu poczułem sztywnienie w spodniach. Nie rozumiałem dlaczego jestem taki spokojny. Nie szamotałem się ani nie krzyczałem i nie waliłem w ściany. Co się ze mną do cholery dzieje? Czułem tylko strach i podniecenie. Wstałem i wyjrzałem przez okno. Nogi ugięły się pode mną ale nie upadłem. Pod oknem zauważyłem koło młyńskie. Nie obracało się. Na sali barman Lucjan wciąż bez emocji wycierał szklanki. Spojrzałem w niszę pod ścianą gdzie niedawno siedzieliśmy. Asia wciąż tam była a obok niej … Adam. Nie rozmawiali. Siedzieli w milczeniu patrząc w okienko. Przed nimi stały rzędy pustych krzeseł. Nie pamiętam, żeby były tam wcześniej. Adam wyciągnął w górę prawą rękę i pstryknął. Niemal natychmiast koło młyńskie ruszyło i usłyszałem szum.

– Może powinnaś wyjść razem z mężem Sylwio? Niepokoję się o niego. Za tydzień bierzecie ślub.

Głos Adama dobiegł do mnie bardzo wyraźnie, mimo odległości i szyby w oknie.

– Chciałabym zostać, jeśli ci to nie przeszkadza. Przepraszam za Pawła. Zwykle tak się nie zachowuje. Nie wiem co się ostatnio z nim dzieje. Na pewno nie chciał cię obrazić. Myślę, że się po prostu przestraszył.

– Rozumiem go doskonale. Też byłbym o ciebie zazdrosny. – powiedział zajadając kolejne ciastko ze stołu i głośno mlaskając. – Może nie powinniśmy ze mną rozmawiać.

– Masz rację. – wstała – chyba pójdę go poszukać. Coś jest z nim nie tak. Odprowadzę go do domu i przyjdę. Jeśli chcesz.

– Niestety. Już mnie nie będzie. Ale twoja decyzja, żeby poszukać Pawła jest słuszna.

Zastanawiałem się w jaki sposób Asia mnie znajdzie. Jak dostanie się do tego pokoju. Po chwili nie miałem już nad czym się zastanawiać. Zawróciła i usiadła obok Adama. Poczułem … że ciężej mi się oddycha i przybyło w brzuchu miłych igiełek. Nie chciałem tak się czuć. Na salę wszedł tęgi mężczyzna w garniturze i weneckiej masce z dużym nosem na twarzy. Przeszedł pół sali i usiadł na krześle przed nimi. Po chwili kolejni aż wszystkie krzesła się zapełniły. Po brzuchu latały mi motyle i dreptały mrówki.

– Masz ochotę na ciastko? – spytał Adam i nie czekając na odpowiedź wyciągnął rękę ku niej podając jej jedno wprost do ust. Spojrzała w okienko nad wirującym kołem. Przeszły mnie dreszcze. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy choć nie było blisko. Zjadła ciastko i oblizała jego palce. Odpiąłem pasek i pozwoliłem, żeby spodnie opadły na podłogę. MIałem ogromne wyrzuty sumienia, ale podniecenie wygrało. Czułem się rozdarty ale nie potrafiłem przestać się dotykać patrząc na nich. Adam podał kolejne ciastko. Łapczywie połknęła i oblizała krem z jego kciuka. Nie spieszył się. Pozwolił, żeby go przez chwilę ssała. Jeden z mężczyzna w maskach zaklaskał i po chwili cała widownia biła brawo. Co tu się kurwa dzieje – pomyślałem.

– Zauważyłem Sylwio, że jesteś spostrzegawcza.Wiem, gdzie zerkasz.

– On tam jest, prawda? Patrzy na nas?

– Tak. Zamierzałaś mu powiedzieć przed ślubem o swoich fantazjach? Teraz masz okazję.

– Wiesz o czym marzę?

– Wiem wszystko. Ale nie musisz mi wierzyć.

Wyjął kartkę i coś zapisał, następnie złożył ją i położył na stole.

– Twoja kolej. – powiedział – Tu jest napisane o czym teraz fantazjowałaś.

Asia przez chwilę patrzyła na niego badawczo. Publiczność wyczekiwała w milczeniu. Asia wstała poprosiła Adama, żeby zdjął jej majtki. Ten włożył dłonie pod ślubną suknię, zsunął koronkowe majteczki do wysokości kolan. Byłem zdruzgotany, ale jednocześnie nie chciałem, żeby igiełki z mojego brzucha zniknęły. Zacząłem z bezradności walić wolną dłonią w szybę, ale raczej nikt tego nie słyszał. Asia podeszła do chromowanej rury. zaczęła tańczyć. Zdałem sobie sprawę, że muzyka nie zmieniła się od naszego przyjścia. Ciągły jednostajny rytm dobiegający nie wiadomo skąd jeszcze pogłębiał moje dziwne odczucia.

– Odpieprz się od mojej Asi! Co się tu KURWA dzieje! – waliłem w szybę. – Przyjdź tu tchórzu. Pogadamy.

Moje życzenie spełniło się natychmiast. Adam pstryknął palcami nad głową. Wszystko na sali zatrzymało się w bezruchu a obok mnie w fotelu siedział on.

– Przekonałeś się trochę do klubu? – spojrzał na moją opuszczoną garderobę.– Widzę, że tak.

– Dlaczego nam to robisz?

– Mylisz się? Sam sobie to robisz. Ja ci pomagam w odkryciu siebie.

– Wypuść nas. Chcemy stąd wyjść.

– Mów za siebie. Joanna chyba nie chce o ile znam się na kobietach. Ale w porządku. Nie jesteś tu trzymany na siłę i możesz wyjść kiedy chcesz.

– Serio? Może widzisz tu jakieś drzwi?

– Pomyśl logicznie Paweł. Jakoś tu się znalazłeś, prawda? Ja też tu jestem.

Wyjął z kieszeni kluczyk i podał mi go.

– Co on otwiera? – spytałem.

– Będziesz wiedział. Jednak jeśli go weźmiesz, nie przekonasz się o czym jeszcze marzy Asia. A uwierz mi. Ona ci tego nigdy nie powie. Wybór należy do ciebie.

Chwilę czekał. Wyciągnąłem rękę i wziąłem klucz.

– Dobra decyzja. Za chwilę wrócisz z Asią do domu. I nic nie będziesz pamiętał. No cóż. Miło było cię poznać Paweł. Powodzenia. – powiedział i wyciągnął dłoń na pożegnanie.

Zawahałem się chwilę. Wyciągnąłem również rękę, ale nie żeby go uścisnąć. Oddałem klucz. Zaśmiał się i pstryknął palcami. Wrócił do stolika i wraz z zamaskowaną widownią obserwował taniec do którego dołączył barman. Nie miał koszuli a w pasie miał zawinięty ręcznik. trzymał Asię w tańcu trochę bliżej niż przyjęło się tańczyć z obcą osobą. Nie przeszkadzało jej, że ich czoła prawie się dotykały. .Po tańcu Lucjan odprowadził ją do Adama i wrócił za bufet wycierać kieliszki.

– Co o nim myślisz Sylwio?

– Nie wiem. Chyba się go boję.

– Czy właśnie tak wygląda ten, który wprawia twoje serce w drżenie? Tylko błagam. Wiesz już, że niczego nie ukryjesz przede mną. Wiesz, że znam twoją najmroczniejszą fantazję, prawda?

– Zostawmy to w spokoju. Proszę. To fantazja i nie chcę, żeby kiedykolwiek się spełniła.

– Nie prawda. Chcesz. Oszukujesz się sama. Kiedyś fantazjowałaś o tym pierwszym razie po ślubie. Ale szybko stało się nudne. Pomyślałaś że robisz to z innym i poczułaś ten ogień środku. Było ci wstyd więc odganiałaś myśli, ale one wracały za każdym razem potężniejsze. Za każdym razem mężczyzna był większy. Była większa rozkosz i bardziej bolało. I zdałaś sobie sprawę, że jedno nie istnieje bez drugiego.

Asia milczała. Dał jej następne ciastko i poczekał aż zje.

– W ostatniej wersji fantazji on to robił, a ty nie mogłaś mu przeszkodzić, prawda?

Usłyszałem turkot i na scenie pojawiła się drewniana ława na kółkach z pięcioma metalowymi klamrami, którą wpychali Czterej mężczyźni w maskach. Asia struchlała. Jej nogi dygotały jak gałązki na wietrze. Mnie też widok tej machiny zaniepokoił ale wywołał w brzuchu dodatkowe igiełki. Moje przyjaciółki.  

– Wiesz, że przyprowadziła cię tu twoja fantazja, prawda Sylwio? Ale pierwszy krok musisz zrobić sama. Jeśli będziesz gotowa podpisz to. – położył na blacie kartkę. – Jeśli zechcesz po prostu wyjść, wiesz gdzie są drzwi. Na zewnątrz będzie czekał Paweł. Zdecydujesz co zechcesz, ale decyzja jest nieodwracalna.

Asia drżała. W jej maślanych, niewidzących oczach widziałem strach. Wszyscy czekali w milczeniu. Szumiał tylko młyn i grała muzyka. Mnie ściskało w dołku i bolał mnie nos zbyt długo przyciśnięty do szyby. Przeszedł mnie dreszcz gdy Asia wstała. Coś już postanowiła. Wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Zbliżała się do maszyny. Minęła ją i zniknęła w korytarzu prowadzącym do wyjścia. Wypuściłem powietrze. Zniknął strach. Zniknęły też igiełki z brzucha. Po chwili zobaczyłem, że za mną powoli w ścianie zaczęło otwierać się wyjście i do pokoju wpadło światło. Błysnęło na chwilę i … zniknęło. Po chwili znów zobaczyłem Asię. Podeszła do ławy i wzięła do ręki pióro.

– Czy to będzie bardzo bolało? – spytała.

Adam podniósł wargi i pokazał duże, białe zęby.

– Mogę sprawić, że w ogóle. Tylko rozkosz w czystej postaci.

Nie byłem pewien czy patrzy w dal czy na maszynę, do której się zbliżała. W połowie drogi odpięła sukienkę i pozwoliła jej opaść na podłogę. Nie zwróciła uwagi na oklaski. Drobne nagie ciało drżało pokonując ostatnie kroki. Gdy weszła na blat, dwie klamry z głośnym szczęknięciem zacisnęły się na łydkach. Po chwili dwie kolejne na przedramionach a ostatnia uwięziła szyję. Patrzyła w dół a włosy zakryły twarz. Adam skinął na Lucjana, który ten wyszedł zza baru i ruszył powoli ku Asi. Nie mogła go widzieć, ale ja widziałem. Myślałem, że buty ma podkute metalem dopóki nie zrzucił ręcznika. Zakręciło mi się w głowie. Waliłem oburącz w szybę i krzyczałem. O podłogę stukały nie buty lecz kopyta. Pokryte futrem, dziwnie wygięte nogi też nie należały do człowieka. Z tyłu podłogę omiatał ogon. Potem zobaczyłem to coś i opadłem na kolana. Ukryłem twarz w dłoniach. Asia tego nie wytrzyma – powiedziałem do siebie. – Co ja najlepszego zrobiłem? Dlaczego nie wziąłem klucza. Może zdążę to naprawić. Postanowiłem wezwać Adama. Odetchnąłem z ulgą widząc go znów w fotelu.

– Jednak chciałbym wziąć klucz.

– Zdecydowałeś Paweł. Przykro mi.

– Proszę.

Adam nic nie mówił a mnie ogarniał lęk. Podszedłem ku niemu na kolanach. W tej chwili dobiegł mnie wrzask Asi. Jeszcze nie słyszałem takiego krzyku. Skuliłem się. Podniecenie uleciało. Pozostał strach i ściskanie w dołku. Asia krzyczała jak obdzierana żywcem ze skóry.

– Oszukałeś ją! Oszukałeś. Zaufała ci.

Siedziałem na podłodze otępiały. Krzyk zmienił się. Wciąż był głośny, inny, przeplatany jękami. Przecież nie mogło jej się to podobać? Już tylko jęki, głębokie oddechy, piski. Nie! Ona na pewno tego nie chce. Nagle wszystko ucichło.

– Oszukałeś ją. – rzuciłem mu wyzwanie wzrokiem. Nie wystraszył się. Wyszczerzył zęby.

– Dostała to czego pragnęła.

– Teraz już możesz nas puścić.

– Właśnie po to przyszedłem. Podpisz tylko tutaj.

Podał mi kartkę i pióro. Docisnąłem ją do ściany. Kartka była czysta.

– Gdzie?

– W rogu na dole.

Gdy tylko złożyłem czerwony autograf i oddałem kartkę, podał mi kluczyk. Pstryknął palcami i znalazłem się na sali. Nie było nikogo tylko ja i … Asia. Wciąż uwięziona w maszynie. Ścisnęło mnie i poczułem, że mi niedobrze. Podszedłem i pogłaskałem jej twarz. Oddychała głęboko i szybko. Coś kopało od środka w wyraźnie zaokrąglony brzuch. Z nabrzmiałych piersi kapało mleko. Asia patrzyła na mnie bez śladu przerażenia, co jeszcze bardziej spotęgowało moje. W przebłysku logicznego myślenia przypomniałem sobie o kluczyku. Pojawiło się światełko nadziei. Poczułem się lepiej i uśmiechnąłem do niej.

– Będzie dobrze – powiedziałem.

Natychmiast wcisnąłem go w zamek klamry przy jej szyi. Przekręciłem…

Nic.  

Sprawdziłem drugi zamek. Też nie ustąpił. Znów poczułem bezradność i opuszczała mnie nadzieja.

– Nie martw się. – powiedziała głosem pozbawionym emocji. – I tak chciałam zostać.

Przeraził mnie jej blady uśmiech. Z kącików ust i nosa wypłynęła lepka ciecz o perłowej barwie, tworząc po chwili na blacie sporą kałużę. Podobna pojawiła się z tyłu.

Miotałem się po sali w rozpaczy, nie wiedząc co robić. Waliło mi serce i było mi duszno.

– Oszukałeś nas! Przyjdź tu tchórzu i pokaż się!

Z nieokreślonego kierunku dobiegł śmiech. Otworzyłem usta do krzyku i uświadomiłem sobie, że … siedzę na łóżku.

***

Łapałem powietrze jak ryba wyjęta z wody. Serce w gardle waliło jak młot. Przetarłem pot z czoła, ale byłem mokry cały. Strach powoli się ulatniał wypierany przez radość. Obok siedziała Asia obudzona moim krzykiem.

– Spokojnie. – przytuliła mnie. – Miałeś sen. Już dobrze.

Nie przypuszczałem, że aż tak można się cieszyć z poranka. To wszystko było takie realne, że jeszcze teraz dygotałem. Gdy już całkiem doszedłem do siebie wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie Asia kończyła już smażyć jajecznicę. Chętnie zostałbym w łóżku przytulony do niej. Mógłbym tak spędzić cały dzień. Ale nie mieliśmy czasu. Wszystko było starannie rozplanowane.

– Jedz szybko, bo zaraz musimy wychodzić.

– Robię kawusię. Chcesz?

– Poproszę.

Wstawiłem wodę i podszedłem do Asi mieszającej jajecznicę. Przytuliłem się do jej pleców i podałem do ust ciastko z kremem. Oblizała palce i pocałowała mnie. Kawa z mlekiem smakowała nieziemsko. Po śniadaniu Asia poszła szykować się do wyjścia.

– I jak? – spytała obracając się przede mną w sukni ślubnej.

Poczułem w brzuchu pojedyncze przyjemne ukłucie jakby igiełką. Piętnaście minut później szliśmy pasażem. Dochodziła jedenasta. Słońce rzucało na rozgrzany chodnik krótkie ale ostre cienie licznych przechodniów. Trzymałem Asię za rękę i czułem, że drży. Zatrzymaliśmy się przed ławką, na której siedział mężczyzna w cylindrze. Na nasz widok podniósł wargę i pokazał duże, białe zęby, ale nie wiem czy to był uśmiech.

– Jesteś Sylwio.

Wstał i ruszył a my za nim. Igieł w moim brzuchu przybywało. Zeszliśmy w dół i zatrzymaliśmy się kolejny raz w ceglanym korytarzu za stalowymi drzwiami.

– Dalej ci nie wolno. – powiedziała.

– Wiem.

– Nie mamy całej wieczności. – powiedział mężczyzna w cylindrze.

Klęknąłem i majtki, które zdjąłem Asi schowałem do kieszeni.

– To dla ciebie. – mężczyzna podał mi kluczyk.

– Co otwiera?

– Będziesz wiedział.

Patrzyłem za nimi dopóki nie zniknęli w czerwonej czeluści lokalu. Gdy wyszedłem na zewnątrz oślepiło mnie światło pogodnego poranka. Obszedłem budynek i znalazłem schody przeciwpożarowe. Na drżących nogach wszedłem na półpiętro i włożyłem klucz w zamek malutkich drzwiczek. Schyliłem się i wszedłem do środka. Usłyszałem za sobą trzask zamka. W pokoiku stał tylko fotel. Podszedłem powoli do małego okienka.  

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

coś zdecydowanie nie było nie tak

Raczej “coś zdecydowanie było nie tak”, ponieważ jeśli coś nie było nie tak, to znaczy, że “coś” było “tak”.

Moja piękna prawie siedemnastoletnia jeszcze nie żona

To jest do zmiany, ja się potknąłem dość mocno ;)

Tylko dotyk i ciepło jej dłoni, którą ściskałem mocno i starałem się nie puścić(,) łączyły mnie ze światem rzeczywistym

Oddziel wtrącenie przecinkiem.

Już chciałem powiedzieć jej jak się czuję, ale moją uwagę przykuło coś jeszcze dziwniejszego niż moje samopoczucie

…ale nie tylko to powtórzenie zgrzyta w tym zdaniu.

Cyba

literówka

Jak się czujesz.

Chyba znak zapytania na końcu?

Każda decyzja ma swoje konsekwencje. (–) Skłonił się nisko wskazując dłonią na drzwi w kamienicy z małym afiszem

Poza tym – raczej drzwi kamienicy, a nie drzwi “w” kamienicy, i raczej to nie jest “kamienica z małym afiszem”, a “drzwi z małym afiszem”.

Swoją drogą to też nie jest zbyt dobrze, bo afisz nie służy do tego, by na nim drukować nazwę lokalu, tylko raczej jest to coś w rodzaju ulotki.

– Dziękujemy. – powiedziałem

Zostałeś złapany przez policję dialogową, na razie wystarczy pouczenie: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

– Dziwnie tu. – powiedziała Asia. – mam dreszcze.

…iii dlatego właśnie idziemy dalej, bo jest dziwnie i mam dreszcze!

Czarnoskóry barman

Ludzie się nazywają Asia, Paweł i Adam, tzw. pub nazywa się “Devil’s Mill”, a za ladą stoi czarnoskóry barman. Jesteśmy w alternatywnym świecie? No ale dobrze.

 

– Lubię taki klimat. Naprawdę fajnie. – odpowiedziała mu.

…chwilę wcześniej:

– Dziwnie tu. – powiedziała Asia. – mam dreszcze.

Czy Asia ma osobowość chwiejną emocjonalnie typu borderline? Czy alternatywna jest również logika?

 

Serce podeszło mi do gardła. Jakbym znał to pomieszczenie. Ale skąd? Mimo strachu poczułem sztywnienie w spodniach. Nie rozumiałem dlaczego jestem taki spokojny.

Wszystkie te zdania się wykluczają.

Ciągły jednostajny rytm dobiegający nie wiadomo skąd jeszcze pogłębiał moje dziwne odczucia.

Za przeproszeniem – typiara zmienia imię, tańczy na rurze w chawirze obcego faceta (który chwilę wcześniej zdjął jej majtki), a jej chłop obserwuje to przez szybę i opisuje swoje uczucia jako dziwne? Dziwnie to jest, jak zjesz coś zepsutego, na pewno jednak nie w sytuacjach tego typu XD

Z kącików ust i nosa wypłynęła lepka ciecz o perłowej barwie, tworząc po chwili na blacie sporą kałużę. Podobna pojawiła się z tyłu.

Ale jak to z tyłu? Co to znaczy z tyłu? Ja bym chciał konkretnie – z tyłu, czyli co, z jakiejś rury wypłynęła? Czy jednak z tyłu, w sensie – z tyłu człowieka? Ale człowiek nie ma czegoś takiego jak z “tyłu”, tylko – no właśnie…

 

Prawdę mówiąc – nie za bardzo jestem w stanie skomentować treść tego opowiadania, poza tym, że raczej nie należy do horrorów. Rozbawiło mnie i zażenowało, a chyba nie taki miał być efekt. Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, nie wypisywałem wszystkich błędów, bo musiałbym cytować co drugie zdanie. Niestety nie wiem, czy idziesz do przodu, więc tu się nie wypowiem, ale musisz koniecznie dużo ćwiczyć. Sam pomysł jest, no, powiedzmy że niezły – ale bardziej na jakiś tekst bizarro. Rozumiem, że to wszystko miało być “piekło”, ale gdyby nie tag, to chyba nic takiego bym nie skojarzył.

Mój zamysł nie do końca był taki, żeby przedstawić pierwszą część, będącą snem, jako horror. W warstwie rzeczywistej i wytłumaczalnej jest to sen chłopaka, który mocno przeżywa spotkanie swojej jeszcze niedoszłej żony z kochankiem (chodzi o cuckold). Wydarzenia ze snu są uplecione z miejsc, postaci, które zna, ale jak to w śnie są zniekształcone i wyolbrzymione. Stąd również inne imię – chciałem, żeby czytelnik zastanawiał się już na tym etapie czy nie ma od czynienia ze snem.

Elementami zbliżającym opowiadanie do horroru miały być według mojego zamysłu (jak widać nie wyszło) fakty, których bohater nie mógł znać w swoim śnie, jak na przykład wręczenie klucza oraz imię Sylwia pojawiające się również w rzeczywistości.

Dziękuję, że chciało ci się przebrnąć przez tekst. Myślę, że skoro widzę wyraźnie jakie błędy zrobiłem po Twojej analizie, a nie widziałem ich wcześniej, to jest to moment na znalezienie innego hobby niż pisanie. 

Wciąż zamierzam logować się często do tego portalu, ale już w roli czytelnika.

 

Myślę, że skoro widzę wyraźnie jakie błędy zrobiłem po Twojej analizie, a nie widziałem ich wcześniej, to jest to moment na znalezienie innego hobby niż pisanie. 

Wręcz przeciwnie. Skoro widzisz błędy, to zrobiłeś dobry krok w kierunku poprawy warsztatu. Nikt nie pisze od razu arcydzieła, poprawki zawsze są konieczne, należy tylko uważnie czytać krytykę i wyciągać z niej twórcze wnioski. A potem dużo czytać, analizować to, co się podoba, a co nie (to forum jest pod tym względem skarbem, ale warto też analizować czytane książki), żeby wybierać dla siebie takie elementy, które dadzą pożądany efekt.

 

Wymienione elementy horroru mogłyby nimi być, gdybyś inaczej nimi pograł – tak, żeby czytelnik się bał, bo o to przecież chodzi w horrorze… Lk ma rację (ogólnie zgadzam się z jego oceną), więc może spróbuj sił w bizarro?

 

Erotyczna fabuła nie porywa, jest trochę zbyt łopatologiczna.

 

chodzi o cuckold – po polsku to się nazywa rogacz, aczkolwiek chodzi Ci pewnie o zjawisko psychologiczne, nie wiem, jak się to po polsku określa

 

Nie mam możliwości zrobić porządnej łapanki, ale parę drobiazgów, które rzuciły mi się w oczy.

 

“Suknia z falbanami sięgała do połowy ud.” – mam problem z 1) wyobrażeniem sobie tego; 2) nazwaniem tego suknią.

 

“Ocknąłem się w pokoiku.” – tu się prosi jakaś przydawka: “jakimś/nieznanym mi/dziwacznym pokoiku”

 

Przetarłem pot z czoła → Otarłem pot z czoła

http://altronapoleone.home.blog

No cóż, opowiadanie niespecjalnie przypadło mi do gustu. Zapowiedziałeś horror, a ja go tutaj nie znalazłam. W dodatku wszystko, co opisałeś, okazało się snem, a tak się składa, że nie przepadam za historiami, których treścią są czyjeś sny. Opis snu, choćby najbardziej niesamowitego, moim zdaniem, niewiele ma wspólnego z fantastyką.

Do nie najlepszego odbioru przyczyniło się z pewnością wykonanie, pozostawiające, delikatnie mówiąc, sporo do życzenia. Mam jednak nadzieję, że wskazane usterki pozwolą Ci poprawić tekst, tak aby kolejni czytelnicy byli bardziej usatysfakcjonowani lekturą.

 

wiatr roz­wie­wał jej lekko fa­lo­wa­ne blond włosy. Tylko dotyk i cie­pło jej dłoni, którą ści­ska­łem mocno i sta­ra­łem się nie pu­ścić łą­czy­ły mnie ze świa­tem rze­czy­wi­stym. Już chcia­łem po­wie­dzieć jej jak się czuję, ale moją uwagę przy­ku­ło coś jesz­cze dziw­niej­sze­go niż moje sa­mo­po­czu­cie. –> Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

 

Asia. Czy ja nie po­wi­nie­nem zo­ba­czyć cię w tej sukni do­pie­ro za ty­dzień? –> Asiu. Czy ja nie po­wi­nie­nem

Imiona należy odmieniać. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu kilkakrotnie.

 

Sta­nę­ła tuż przede mną i za­dar­ła w górę głowę. –>Masło maślane. Czy można zadrzeć coś w dół?

Wystarczy: Sta­nę­ła tuż przede mną i za­dar­ła głowę.

 

Wtedy nie pró­bo­wa­łem na siłę, bo to za­wsze przy­no­si­ło od­wrot­ny sku­tek. Im bar­dziej pró­bo­wa­łem sobie przy­po­mnieć, tym bar­dziej mi to nie wy­cho­dzi­ło. I tym razem wie­dzia­łem, że wszyst­ko przyj­dzie, gdy prze­sta­nę pró­bo­wać. –> Czy to celowe powtórzenia?

 

nagle wrza­snę­ła sku­la­jąc się i ła­piąc za serce… –> …nagle wrza­snę­ła, ku­ląc się i ła­piąc za serce

 

– Macie wybór ko­cha­ni … Mo­że­cie skrę­cić i spró­bo­wać naj­lep­sze­go trun­ku na świe­cie … lub … pójść… –> Zbędne spacje przed wielokropkami. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu kilkakrotnie.

 

– Dzię­ku­je­my. – po­wie­dzia­łem – Na dziś nasza de­cy­zja brzmi: idzie­my wła­sną drogą. –> – Dzię­ku­je­my – po­wie­dzia­łem. – Na dziś nasza de­cy­zja brzmi: idzie­my wła­sną drogą.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

Ze­szli­śmy w dół po kilku stop­niach i po­cią­gną­łem za klam­kę. –> Masło maślane. Czy można zejść w górę?

Wystarczy: Ze­szli­śmy po kilku stop­niach i po­cią­gną­łem klam­kę.

 

Nie­rów­no­mier­ny czar­ny sufit… –> Na czym polega nierównomierność sufitu?

 

Na środ­ku par­kie­tu lekko po­ły­ski­wa­ła w sła­bym świe­tle po­miesz­cze­nia chro­mo­wa­na rura. –> Czy pomieszczenie emitowało światło?

 

ma­lut­kie okien­ko w czer­wo­nej ścia­nie młynu… –> …ma­lut­kie okien­ko w czer­wo­nej ścia­nie młyna

 

Ob­ró­ci­ła się ku mnie i ski­nę­ła ra­mio­na­mi… –> Raczej: Ob­ró­ci­ła się ku mnie i wzruszyła ra­mio­na­mi

 

Po­do­ba się Pań­stwu w moim klu­bie? –> Po­do­ba się pań­stwu w moim klu­bie?

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

– A drink do­kład­nie jak Pan mówił. –> – A drink do­kład­nie jak pan mówił.

Jak wyżej.

 

Teraz mnie na­praw­dę prze­szedł dreszcz.To… –> Brak spacji po kropce.

 

Są­dzi­łem przez ko­ry­tarz dłu­gie susy cią­gnąc ją za rękę. –> Literówka.

 

Chwy­ci­łem za klam­kę z na­dzie­ją… –> Chwy­ci­łem klam­kę z na­dzie­ją

 

– Może nie po­win­ni­śmy ze mną roz­ma­wiać. –> Chyba miało być: – Może nie po­win­ni­śmy ze sobą roz­ma­wiać. Lub: – Może nie po­win­naś ze mną roz­ma­wiać.

 

Po­czu­łem że cię­żej mi się od­dy­cha… –> Po­czu­łem, że trudniej mi się od­dy­cha

 

w gar­ni­tu­rze i we­nec­kiej masce z dużym nosem na twa­rzy. –> Czy istniała możliwość, aby nos był w innym miejscu, nie na twarzy?

A może wystarczy: …w garniturze i weneckiej masce z dużym nosem.

 

Prze­szedł pół sali i usiadł na krze­śle przed nimi. Po chwi­li ko­lej­ni aż wszyst­kie krze­sła się za­peł­ni­ły. –> Kim są kolejni?

 

Po brzu­chu la­ta­ły mi mo­ty­le i drep­ta­ły mrów­ki. –> Nie wydaje mi się, aby motyle mogły latać po czymś.

Proponuję: W brzuchu latały mi motyle i dreptały mrówki.

 

Zja­dła ciast­ko i ob­li­za­ła jego palce. –> Czy mam rozumieć, że ciastko miało palce?

 

MIa­łem ogrom­ne wy­rzu­ty su­mie­nia… –> Literówka.

 

Jeden z męż­czy­zna w ma­skach… –> Literówka.

 

– Za­uwa­ży­łem Syl­wio, że je­steś spostrzegawcza.Wiem… –> Brak spacji po kropce.

 

Asia po­de­szła do chro­mo­wa­nej rury. za­czę­ła tań­czyć. –> Postawiwszy kropkę, nowe zdanie rozpoczynamy wielką literą.

 

Nie miał ko­szu­li a w pasie miał za­wi­nię­ty ręcz­nik. trzy­mał Asię… –> Jak wyżej.

Powtórzenie.

 

że ich czoła pra­wie się do­ty­ka­ły. .Po tańcu… –> Jedna kropka wystarczy.

 

Nie praw­da. Chcesz. –> Niepraw­da. Chcesz.

 

i po­czu­łaś ten ogień środ­ku. –> …i po­czu­łaś ten ogień w środ­ku.

 

którą wpy­cha­li Czte­rej męż­czyź­ni w ma­skach. –> Dlaczego wielka litera?

 

Szu­miał tylko młyn i grała mu­zy­ka. –> Szu­miał tylko młyn i brzmiała mu­zy­ka.

Muzyka nie gra. Grają muzycy na instrumentach.

 

W po­ło­wie drogi od­pię­ła su­kien­kę i po­zwo­li­ła jej opaść na pod­ło­gę. –> Do czego była przypięta sukienka?

Proponuję: W po­ło­wie drogi roz­pię­ła su­kien­kę i po­zwo­li­ła jej opaść na pod­ło­gę.

 

Drob­ne nagie ciało drża­ło po­ko­nu­jąc ostat­nie kroki. – Ciało nie pokonuje kroków. Idąc, można pokonać można jakąś odległość, ale nie kroki.

Proponuję: Drob­ne, nagie ciało drża­ło, gdy pokonywała ostat­nie metry.

 

Adam ski­nął na Lu­cja­na, który ten wy­szedł zza baru… –> Dwa grzybki w barszczyku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zazwyczaj już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, czy z autora jakiegoś tekstu coś będzie. Zdarzają się teksty grafomańskie, nierokujące żadnej nadziei, złe u podstaw, zazwyczaj wskazujące na znikome oczytanie piszącego, brak talentu, brak pomysłów, o rzemiośle nie wspominając. Można wtedy pochwalić zapał, dopingować do intensywnej pracy, ale w zasadzie jest to oczekiwanie cudu. Oczywiście taka diagnoza oparta jest zawsze o wrażenie subiektywne komentującego.

Są też teksty, które najeżone błędami, koślawe i ułomne na wielu płaszczyznach, zawierają elementy, które sugerują, że autor ma dryg, smykałkę do przelewania swoich myśli i pomysłów na papier (ekran).

Popełniłeś w tym tekście masę błędów wszelkiego rodzaju, tematyka opowiadania jest mi obca i nie podoba mi się zupełnie. W zasadzie jest to wulgarny tekst o niczym, a motyw snu jeszcze bardziej zaniża moją ocenę. Ale ja tu widzę podstawy, jakiś dryg i potencjał. Nie potrzeba cudu, tylko ćwiczenia pióra i warsztatu. Nie startujesz też z poziomu piwnicy, jeśli to dopiero drugi tekst, to jest to solidny fundament. Na pewno jesteś w tej grupie debiutantów, którzy rokują na przyszłość.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Podpisuję się obiema rękami pod opinią Mr.Marasa. Tekst ma jakiś pomysł, ale wykonanie nie czyni mu zadość. Chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Bardzo dziękuję za życzliwe podejście i wyrozumiałość oraz przede wszystkim za szczere opinie. To szczególnie cenię, czytając opowiadania tu zamieszczone i analizy pod nimi. Postanowiłem się z tym zmierzyć i dzięki Wam widzę ile jeszcze mam do dopracowania. Czuję jednak, że wsiąkam w pisanie i chcę poświęcać temu tyle czasu ile to będzie możliwe, licząc że na zupełnie amatorskim poziomie stworzę kiedyś coś fajnego.

Dużo pracy przed Tobą, sporo usterek, ale jest też w tym tekście nie najgorszy pomysł, a i klimat mi się podobał. Oczywiście można by go przelać na papier lepiej, ale w Twojej głowie narodziło się coś ciekawego, a to już coś na początek. Na pewno można by się zastanowić nad zakończeniem, bo podobne są bardzo częste w podobnych tekstach. To że diabeł jest diabłem, wolałbym, żebyś zasugerował subtelniej niż kopytami.

Nowa Fantastyka