- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Wybór oczywisty

Wybór oczywisty

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Wybór oczywisty

Pan Stanisław Witczyk wychodził. Gdy opuścił salon i wkroczył do łazienki, aby wziąć prysznic, na stole wszczęła się zagorzała dyskusja.

– Gdzie on idzie? – spytał zaciekawiony Kwarcowy Szwajcarski.

– Nie wiadomo – odparł Klasyczny Mechaniczny. – Może na przyjęcie?

– Nie, ostatnio już na jakimś był.

– I co z tego, może ma kolejne?

– Przerwijcie te dysputy! – wtrącił Kieszonkowy ze Złotą Koronką, najbardziej doświadczony i szanowany z nich wszystkich. – Czy nie sądzicie, iż to mało istotna kwestia, nie mająca większego znaczenia?

Kwarcowy Szwajcarski wybuchł gromkim śmiechem.

– Faktycznie! Przecież i tak wybierze mnie!

Po blacie rozeszły się oburzone pomruki.

– Ta, akurat! – parsknął Klasyczny Mechaniczny. – Skąd w ogóle taki śmieszny pomysł?

– Skąd? A już ci mówię, skąd! Jestem najtrwalszy i niezwykle precyzyjny!

Wskazówki na tarczy Kieszonkowego ze Złotą Koronką ułożyły się na kształt uśmiechu.

– Proszę mi wybaczyć, ale twa trwałość raczej nie będzie zbyt przydatna – stwierdził.

– A to dlaczego?

– Ponieważ wątpię, by pan Witczyk ruszał zdobyć Mount Everest. Prawdziwymi wyznacznikami jakości są styl oraz klasa.

– A ty tego nie masz – dodał kąśliwym tonem Klasyczny.

– Jak to? Przecież pokrywa mnie czyste srebro, przez co wyglądam wprost idealnie! A złoto? – Prychnął. – Kto niby woli złoto od srebra?

– Nie pozwalaj sobie. – Kieszonkowy utrzymywał jeszcze pozory spokoju. Jego status nie pozwalał na pochopne wyskoki. – Rynek nie kłamie, srebro możesz dostać wszędzie, a prawdziwe złoto tylko u wykwintnych jubilerów.

– Co za bujdy! – fuknął Kwarcowy, przecierając paskiem z cielęcej skóry zroszoną szybkę.

– A może teraz ja dostanę szansę? – podjął nieśmiało Elektroniczny za Dwadzieścia Złotych.

Salwa śmiechu nie miała końca.

– Ty? – powiedział Klasyczny Mechaniczny. – Tak, tak, na pewno! Ponoć złom na nadgarstku to najnowszy krzyk mody!

– Hej, nie jestem złomem!

– Na pewno jesteś nieuprzejmym młodzieńcem – oznajmił Kieszonkowy – który przerywa dorosłym, a tak nie wypada.

Za drzwiami przeszedł jakiś wysoki cień. Zegarki znów ogarnęła ekscytacja.

– Idzie tu, idzie! – rzekł podniecony Szwajcarski. – Zaraz mnie weźmie, zobaczycie!

– Nie idzie tu, głąbie! – skarcił go Klasyczny. – Pewnie udał się do sypialni, by założyć coś na siebie. Nas, a raczej mnie, zostawi na sam koniec.

– Ciebie? Och, aleś ty irytujący!

Wnet dyskusję ucięły jakieś dźwięki, dobiegające z góry. To Kukułka, wisząca na ścianie, pragnęła atencji.

– Ku-ku, ku-ku, zabawne te wasze kłótnie.

– A ty tu czego? – warknął Kwarcowy.

– Ja tylko patrzę na ten kabaret – odparła dumnym z siebie głosem. – Ku-ku.

– To może byś się tak przestała odzywać?

– Och, co za maniery! – fuknął Kieszonkowy ze Złotą Koronką. – Nie takim tonem do damy, proszę!

– I będzie mnie stary dziad pouczał, co nadal żyje w dziewiętnastym wieku.

– Nie pozwalaj sobie…

– A pozwolę sobie! I co zrobisz? Przecież mnie nie uderzysz!

– Ej, trochę szacunku. – Mechaniczny stanął między zegarkami. – Dość już zostało powiedziane.

– O, proszę! – nie ustępował Kwarcowy. – Rozdziela nas ten, co to wszystko zaczął.

– Ja zacząłem?!

– A kto?

– Ty, matole!

– To prawda – przytaknął Kieszonkowy. – To pan sprokurował ten cały ambaras. Proszę się przyznać to błędu, a zapomnimy o tym zajściu.

– Nigdy!

– Słuchajcie! – wtrącił Elektroniczny.

Na chwilę zapadła cisza. Tylko jeden dźwięk pobrzmiewał w otoczeniu.

– No nie mów, że nigdy tykania nie słyszałeś – wykpił go Klasyczny.

– To nie zwykłe tykanie – zauważył Kieszonkowy. – Jest szybsze i dochodzi z… mojego wnętrza!

– I mojego! – zawtórował mu Szwajcarski.

– I mojego! – dodał Mechaniczny.

– Ku-ku, ale macie problem!

– Jaki problem? Co to za głupoty? – oburzył się Kwarcowy.

– Już chyba wspominaliśmy o manierach, prawda?

– No ale po prostu nie mogę wytrzymać! Ciągle to ględzenie nad uchem, zwariuję od tego!

– Grzeczniej! – upomniał go najstarszy stażem zegarek.

– Och, a ty też, dziadku, od paru minut zwiastujesz południe! – wywrzeszczał słynne wśród pomiarowo-czasowego grona przysłowie.

– Dość tego! Żądam satysfakcji!

– Ha! Nie dotrzymasz mi kroku!

– Też mi coś! Doświadczenie weźmie górę i pokona twój szczeniacki temperament.

Klasyczny Mechaniczny pękał ze śmiechu.

– Ha, ha, popatrzcie na siebie! Ale heca!

– Racja, ku-ku.

– Ciszej tam!

– Grzeczniej!

– Stawaj!

– Proszę bardzo!

– Ha, ha, litości!

– Walczmy!

– Dobrze!

– Nie, bo ze śmiechu padnę!

Nagle coś huknęło. Trzy donośne wybuchy nastąpiły kolejno po sobie. Najpierw wybuchł Szwajcarski Kwarcowy, później Kieszonkowy ze Złotą Koronką, a następnie Klasyczny Mechaniczny. Najwidoczniej to tykanie, które kompletnie zignorowali, zwiastowały ich koniec.

– Ku-ku, dostali za swoje – powiedziała Kukułka.

Do pomieszczenia wszedł Stanisław Witczyk, odziany w dżinsowe spodnie i zwykłą czarną koszulkę z jakimś logiem. Zatrzymał wzrok na rzezi, dokonanej parę sekund temu. Jedynym ocalałym na polu bitwy był Elektroniczny za Dwadzieścia Złotych. Wreszcie mnie wybierze! – pomyślał.

Pan Witczyk westchnął i wzruszył ramionami.

– No nic, obejdę się bez zegarka.

 

Koniec

Komentarze

Pomysł – tak.

Wykonanie – średnio, i z usterkami.

Szort boleśnie uświadomił mi konieczność wymiany baterii w zegarku, bo nie bardzo potrafię się bez niego obchodzić ;)

 

Pomysł przyjemny, ale jak przedmówca mam problem z wykonaniem, jest dość toporne, przydałaby mu się większa lekkość. I na pewno jak na tak krótki teksy za dużo “jakisiów” No i przyznam, że może mnie tępota ogarnęła, ale nie załapałam do końca tego myku z eksplozjami. Mechanizm zegarowy bomb? Ale dlaczego? Gdyby było tu więcej absurdu, łyknęłabym łatwiej. A może coś przeoczyłam?

 

“Zegarkami znów zawładnęła ekscytacja“ – zawładnęła ekscytacja??

Dzięki za komentarze, w najbliższym czasie popracuję nad szortem, żeby się przyjemniej czytało.

No i przyznam, że może mnie tępota ogarnęła, ale nie załapałam do końca tego myku z eksplozjami. Mechanizm zegarowy bomb? Ale dlaczego? Gdyby było tu więcej absurdu, łyknęłabym łatwiej. A może coś przeoczyłam?

Znaczy, to miał być symbol, ale możliwe, że byłoby to bardziej czytelne, gdyby faktycznie było tu więcej absurdu.

Zgodzę się z przedmówcami: fajny pomysł z zegarkami i trochę usterek.

Dzięki, Anet :)

Fajna kłótnia czasomierzy, ale nie wiem skąd nagła eksplozja.

Pomysł niezły. Wykonanie szwankuje.

 

Je­stem naj­trwal­szy z was wszyst­kich i nie­zwy­kle pre­cy­zyj­ny. –> Je­stem naj­trwal­szy z nas wszyst­kich i nie­zwy­kle pre­cy­zyj­ny.

Kwarcowy Szwajcarski też do nich należał.

 

– Pro­szę mi wy­ba­czyć, ale twa trwa­łość ra­czej nie bę­dzie zbyt przy­dat­na – stwier­dził. – A to dla­cze­go? –> Mówią to da zegarki, więc druga wypowiedź w nowym wierszu:

– Pro­szę mi wy­ba­czyć, ale twa trwa­łość ra­czej nie bę­dzie zbyt przy­dat­na – stwier­dził.

– A to dla­cze­go?

 

Ze­gar­ka­mi znów za­wład­nę­ła eks­cy­ta­cja. –> Ze­gar­ki znów ogarnęła eks­cy­ta­cja.

 

Do­świad­cze­nie weź­mie w górę i po­ko­na twój szcze­niac­ki tem­pe­ra­ment. –> Do­świad­cze­nie weź­mie górę i po­ko­na twój szcze­niac­ki tem­pe­ra­ment.

I ja przyznam, że pomysł na kłótnię zegarków ciekawy.

I ja nie wiem, skąd ta eksplozja. Ktoś chciał zabić właściciela? No, w zegarku dużo materiału wybuchowego się nie upchnie… I chyba łatwiej dorwać jeden właściwy niż kilka.

Niekiedy nie bardzo wiadomo, który zegarek się wypowiada.

Sympatyczne opowiadanko z humorem. Również nie zrozumiałam wybuchów, choć przeczuwałam taki finał, kiedy wspomnieli o tykaniu. Z reakcji Stanisława można wywnioskować, że miał coś z tym wspólnego. Końcówka rozbawiła mnie. Osobiście wyrzuciłabym wzmiankę o logo przy opisie koszuli.

Bardzo przyjemny pomysł z tą dyskusją zegarków. Czytałam z zaciekawieniem i nawet zostałam rozbawiona. Na początku też nie załapałam kwestii eksplozji. Zgadzam się z przedpiścami – większa szczypta absurdu pozwoliłaby na płynne przejście do wybuchów. A z drugiej strony, pojawiła mi się taka fantazja, że ludzki bohater konstruował bomby ;)

Dzięki za kolejne komentarze.

Wybuchy zegarków miały po prostu symbolizować ludzki wybuch złości :) I po zastanowieniu wydaje mi się, że wolę obecną wersję, w której dzieje się to nagle i nieoczekiwanie, a więcej absurdu popsułoby ten efekt.

Reg, wprowadziłem poprawki :)

Bardzo się cieszę, Anonimie. ;)

Bardzo fajny tekst, zabawny i przyjemny. Czytało mi się szybko, więc na ewentualne wpadki nawet uwagi nie zwróciłem. No puenta niezła. Do następnego. 

Dzięki, że wpadłeś. Fajnie, że tekst przypadł Ci do gustu :)

Pomysł fajny, wykonanie jednak chropowate – przeszkadza zwłaszcza o wiele za mała ilość didaskaliów, przez to gubiłem się, kto co mówi. Mimo to uśmiechnąłem się parę razy szeroko :)

Choć czuję się lekko zawiedziony. Powiem szczerze, że liczyłem cicho na pojawienie się Mądrego Zegarka [smartwatcha] :)

To samo co u poprzedników – pomysł nawet ciekawy, opowiastka przyjemna, ale trochę zgrzytała w zębach. Brakowało mi w tym wszystkim jakiejś takiej lekkości, czegoś co zrobiło by szorta bardziej bajkowym.

Nowa Fantastyka