- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Pomocny Nieznajomy

Pomocny Nieznajomy

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Pomocny Nieznajomy

Na trakcie prowadzącym do wsi widoczny był już z daleka. Odziany był w gruby skórzany płaszcz, twarz zakrywał mu cień kapelusza, a na plecach dźwigał wiele pakunków. Mieszkańcy wsi wyglądali przybysza z zaciekawieniem, czekając na jego dalsze działania. Z bliska wyglądał bogato, wręcz dostojnie, a na jego palcach pobłyskiwały nawet złote pierścienie. Ów tajemniczy wędrowiec skierował się do najokazalszej chaty, siedziby sołtysa.

W obszernej izbie było przyjemnie, z wielkiego białego pieca dochodziły dźwięki strzelającego suchego drewna, a ogrzane pomieszczenie miło kontrastowało z ziąbem na zewnątrz.

– Panie miłościwy, ludzie nie mają co do mis włożyć, taka u nas bieda na przednówku – gospodarz żałośnie wyrzucił z siebie słowa, składając dłonie w błagalnym geście.

– A cóż to, tak trudno racjonalnie zagospodarować jedzenie aby wystarczyło na całą zimę? – spytał suchym drwiącym głosem nieznajomy – Czego właściwe ode mnie oczekujecie? Mam wam wyczarować strawę?

– Dobrodzieju, ja bym wszytko oddał, tylko żebyśmy głodni spać nie chodzili – z żałością w głosie powiedział sołtys, i chyba mu się zdawało, nie był tego pewien, ale zauważył w oczach nieznajomego dziwny błysk.

– Skoro tak wam zależy dobry człowieku, to zobaczę co da się uczynić – serdecznie odpowiedział jegomość i uśmiechnął się – Ale przynieście mi drogi waszemu sercu przedmiot, związany z tym domem.

Rządca siedział przez chwilę zamyślony, lecz po chwili wstał i zaczął czegoś nerwowo szukać za piecem. Po krótkim czasie wyciągnął krótki nóż z misternie zdobioną ornamentami rękojeścią.

– Z dziada pradziada jest w naszej chałupie, każdy chłop u nas go miał – na wyciągniętej ręce zaprezentował nóż.

– Doskonale – powiedział nieznajomy – A teraz daj mi go, lecz najpierw skrop go własną krwią.

Z dziwną, nieznoszącą sprzeciwu nutą w głosie wędrowiec wydał polecenie sołtysowi, którego oczy zdawały się ukazywać niezrozumienie całej sytuacji. Lecz posłusznie dokonał nacięcia na wewnętrznej stronie dłoni i ścisnął ją nad ostrzem, dekorując je szkarłatnymi kroplami. Tajemniczy jegomość przyjął przedmiot, uczynił tak samo i po chwili go zwrócił. Zapowiedział również, że we wsi nigdy nie braknie jedzenia. Jednak jego uśmiech, który posłał sołtysowi podczas pożegnania zmroził gospodarzowi krew w żyłach. Jego zęby nie były ludzkie, kły były jakby wilcze, jednak znacznie ostrzejsze. Sołtys jednak nikomu u wydarzeniach z chaty nie wspomniał.

Konsekwencje felernego spotkania były już widoczne następnego dnia, kiedy rozjuszony, zaślepiony głodem motłoch wdarł się do domu rządcy i brutalnie zamordował go, oraz całą jego rodzinę. A nóż splamiony krwią posłużył do oporządzenia ciał, w celu skonsumowania ich. Chłopstwo po całej sprawie zdawało się o wszystkim zapomnieć i powróciło do normalnych zajęć.

Od tamtej pory, rok w rok, wieś powiększa się o jedno opustoszałe gospodarstwo, lecz nikt tego nie zauważał…

 

 

 

Koniec

Komentarze

Na trakcie prowadzącym do wsi widoczny był już z daleka. Odziany był w gruby skórzany płaszcz, twarz zakrywał mu cień kapelusza, a na plecach dźwigał wiele pakunków.

Dobrze. że na plecach miał pakunki, a nie miecze. Zarówno to zdanie jak i dalsza część: przybycie nieznajomego do wioski, udanie się do domu sołtysa itp. – trochę wiedźminem zaleciało to raz a dwa: mało oryginalny i chwytliwy początek jak dla mnie. Zbyt wiele już takich czytałem.

Ogólnie to niewiele mogę powiedzieć, głównie pewnie przez to, że nie jestem fanem szortów i aż tak krótkich form, gdyż zwyczajnie lubię się związać z bohaterami, a w takich tekstach nie ma na to czasu ani możliwości. Nic w Twym tekście wielkiego szału na mnie nie wywarło. Ale widać, że coś potrafisz, więc przeczytałbym coś dłuższego spod Twego pióra. 

Wydaję mi się, że brakuje Ci przecinków, i to nie dwóch czy trzech, a więcej. Pod koniec tejże krótkiej formy opuściłeś też gardę. Takie tam przykłady z samego końca właśnie:

Z dziwną, nieznoszącą sprzeciwu nutą w głosie wędrowiec wydał polecenie sołtysowi, którego oczy zdawały się ukazywać niezrozumienie całej sytuacji. Lecz posłusznie dokonał nacięcia na wewnętrznej stronie dłoni i ścisnął ją nad ostrzem, dekorując je szkarłatnymi kroplami. – zdanie od lecz? Zastąp to słowo jakimś innym określeniem sołtysa.

Tajemniczy jegomość przyjął przedmiot, uczynił tak samo i po chwili go zwrócił. – Sołtys raczej nie wiedział, co będzie się działo dalej, i że nieznajomy uczyni to samo, więc gość o wilczych kłach raczej przejął przedmiot albo coś innego.

Jednak jego uśmiech, który posłał sołtysowi podczas pożegnania zmroził gospodarzowi krew w żyłach. Jego zęby nie były ludzkie, kły były jakby wilcze, jednak znacznie ostrzejsze. Sołtys jednak nikomu u wydarzeniach z chaty nie wspomniał.

 Powtórzenia. 

A teraz odzywa się Yoda:

…zaślepiony głodem motłoch wdarł się do domu rządcy i brutalnie zamordował go, oraz całą jego rodzinę. – brutalnie zamordował jego oraz… lub brutalnie go zamordował.

A nóż splamiony krwią posłużył do oporządzenia ciał, w celu skonsumowania ich. – to samo. Ich skonsumowania.

…wieś powiększa się o jedno opustoszałe gospodarstwo… – tutaj mogę nie mieć racji, ale powiększanie się o opustoszenie nie bardzo jakoś leży…

Pozdrawiam!

 

Czy to znaczy, że za ileś tam lat, ostatnia rodzina popełni zbiorowe samobójstwo?

 

wi­docz­ny był już z da­le­ka. Odzia­ny był w gruby… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

– Panie mi­ło­ści­wy, lu­dzie nie mają co do mis wło­żyć, taka u nas bieda na przed­nów­ku – go­spo­darz ża­ło­śnie… –> – Panie mi­ło­ści­wy, lu­dzie nie mają co do mis wło­żyć, taka u nas bieda na przed­nów­ku.Go­spo­darz ża­ło­śnie

Źle zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

Soł­tys jed­nak ni­ko­mu wy­da­rze­niach chaty nie wspo­mniał. –> Soł­tys jed­nak ni­ko­mu o wy­da­rze­niach w chacie nie wspo­mniał.

 

Kon­se­kwen­cje fe­ler­ne­go spo­tka­nia były już wi­docz­ne na­stęp­ne­go dnia… –> Co było felerem spotkania?

Proponuję: Kon­se­kwen­cje feralnego/ szczególnego spo­tka­nia były wi­docz­ne już na­stęp­ne­go dnia

No, jest tu jakiś pomysł na szorta, zwłaszcza zakończenie, ale dużo rzeczy w wykonaniu szwankuje: styl, przecinki, zapis dialogów. Ale nie jest to nic, czego nie dałoby się naprawić.

 

“Na trakcie prowadzącym do wsi widoczny był już z daleka. Odziany był w gruby skórzany płaszcz, twarz zakrywał mu cień kapelusza, a na plecach dźwigał wiele pakunków.“

Zdanie 1) Warto by dodać, że widoczny był wędrowiec, bo brak podmiotu akurat tu razi; może otwarcie miało być jak z pierwszego opowiadania o Wiedźminie, ale nie wyszło.

Zdanie 2) Zmieniasz w środku zdania podmiot (najpierw jest nim wędrowiec, a potem cień kapelusza), więc wychodzi na to, że pakunki dźwigał cień kapelusza.

 

“dźwięki strzelającego suchego drewna” – strzelającego? I w ogóle cały ten kawałek można by skrócić do “w piecu trzaskał ogień”

 

“– Panie miłościwy, ludzie nie mają co do mis włożyć, taka u nas bieda na przednówku – gospodarz żałośnie wyrzucił z siebie słowa, składając dłonie w błagalnym geście.” → – Panie miłościwy, ludzie nie mają co do mis włożyć, taka u nas bieda na przednówku… – Gospodarz żałośnie wyrzucił z siebie słowa, składając dłonie w błagalnym geście.

Żałosne wyrzucanie słów jest średnie stylistycznie. W dodatku zaraz potem powtarzasz “z żałością”.

 

“– A cóż to, tak trudno racjonalnie zagospodarować jedzenie[+,] aby wystarczyło na całą zimę? – spytał suchym[+,] drwiącym głosem nieznajomy[+.] –”

 

“z żałością w głosie powiedział sołtys[-,] i chyba mu się zdawało, nie był tego pewien, ale zauważył w oczach nieznajomego dziwny błysk.“ – składnia tego zdania godna mistrza Yody jest, ale nie bierz tego za komplement

 

“– Skoro tak wam zależy[+,] dobry człowieku,”

 

Sołtys i rządca to nie są synonimy, sołtys to urząd wybieralny, rządca – ktoś wsi narzucony przez pana. Musisz zdecydować się na jedno, sołtys będzie lepszy, bo do rządcy chłopi mieliby spore szanse od początku być wrogo nastawieni.

 

“– Z dziada pradziada jest w naszej chałupie, każdy chłop u nas go miał – na wyciągniętej ręce zaprezentował nóż.” → “– Z dziada pradziada jest w naszej chałupie, każdy chłop u nas go miał. – Na wyciągniętej ręce zaprezentował nóż.“

Na dodatek rzecz dzieje się na wsi, więc powstaje wrażenie, że każdy jej mieszkaniec miał ten nóż.

 

“– Doskonale – powiedział nieznajomy” → – Doskonale – powiedział nieznajomy.

 

“A teraz daj mi go, lecz najpierw skrop go własną krwią.” – oba zaimki konieczne?

 

“którego oczy zdawały się ukazywać niezrozumienie całej sytuacji” – dlaczego zdawały się? Kto tu jest punktem widzenia?

 

“Lecz posłusznie dokonał nacięcia na wewnętrznej stronie dłoni i ścisnął ją nad ostrzem, dekorując je szkarłatnymi kroplami.” – dekorując? Rozpoczęcie zdania od “lecz” jest niedobre.

 

“Tajemniczy jegomość przyjął przedmiot, uczynił tak samo i po chwili go zwrócił.” – tu też coś nie gra, zwłaszcza z końcówką zdania

 

“Zapowiedział również, że we wsi nigdy nie braknie jedzenia.” – chyba nie również, ale następnie

 

Jednak jego uśmiech, który posłał sołtysowi podczas pożegnania[+,] zmroził gospodarzowi krew w żyłach. Jego zęby nie były ludzkie, kły były jakby wilcze, jednak znacznie ostrzejsze. Sołtys jednak nikomu u wydarzeniach z chaty nie wspomniał.“ – literówka, powtórzenia aż boli, a także dużo zbędnych słów: pierwszy zaimek “jego” (albo wtrącenie od który do pożegnania), dwa zdania o zębach/kłach, określenie “z chaty” (wiemy, że to było w chacie)

 

“brutalnie zamordował go[-,] oraz całą jego rodzinę.” I w ogóle jakoś to średnio brzmi

 

A Nóż splamiony krwią posłużył do oporządzenia ciał[-,] w celu skonsumowania ich.” → ich skonsumowania

 

“Chłopstwo po całej sprawie zdawało się o wszystkim zapomnieć i powróciło do normalnych zajęć.” – gramatyka się posypała, a konkretnie poplątały się postacie dokonana i niedokonana czasowników. → “Chłopi po całej sprawie jakby o wszystkim zapomnieli i powrócili do normalnych zajęć.”

 

“Od tamtej pory, rok w rok, wieś powiększa się o jedno opustoszałe gospodarstwo, lecz nikt tego nie zauważał…” – takoż i tu się posypały różne rzeczy. Po pierwsze zdecyduj się na czas teraźniejszy lub przeszły. Po drugie wieś powiększa się, kiedy się rozbudowuje, tu raczej “Od tamtej pory we wsi co rok przybywało kolejne opustoszałe gospodarstwo/zwiększała się liczba opustoszałych gospodarstw, ale nikt tego nie zauważał…” (przybywa/zwiększa się … zauważa…)

 

Na to “nikt nie zauważał” trzeba troszkę przymknąć oko, ale szort to szort, niech będzie, choć może warto by gdzieś dodać, że zapomnieli również o tym, że był kiedyś ten sołtys, wybrali następnego itd.

 

Aha, w tytułach po polsku tylko nazwy własne piszemy z wielkiej litery, powinno więc być “Pomocny nieznajomy”

Hmmm. Nie przekonało mnie. Jedna rodzina wystarczy, żeby wyżywić wieś na przednówku? Toż ile oni mogą mieć, ze dwieście kilo mięsa? Co to jest?

No, ale jest jakiś pomysł.

Napisane, jak sądzę, całkiem nieźle.

Finklo, rodziny, jak to na wsi, mogły być wielopokoleniowe i bardzo wielodzietne. ;)

No dobra, niech będzie czterysta kilo. Co to jest dla wioski złożonej z wielopokoleniowych i wielodzietnych rodzin? I ile mięsa jest na kilkuletnim dzieciaku?

Nie jest powiedziane, jak duża była wioska – może tylko parę dymów na krzyż.

Wtedy szybko by zauważyli, że co roku jedno gospodarstwo znika.

Ten diabeł chyba tak działa, że nie zauważają.

Na tego, co pobiera podatki z wioski, też działa? To już magia porównywalna z nekromancją. ;-)

Nie powiedziałam, że to ma sens :/

Pomysł na szorta jest, ale końcówka zostawia ze zbyt wieloma pytaniami, które nijak nie chcą wpasować się w nakreślony obraz. Na ile lat – bo wszak ilość rodzin jest ograniczona – wystarcza jedzenia? Co zrobi ostatnia rodzina? Zarys fabuły fajny, tylko mam wrażenie, że końcówka nie uczyniła mu zadość.

Podsumowując: pomysł tu jest, ale koncert fajerwerków chyba do końca nie został przemyślany.

Niewiele więcej mogę dodać ponadto, co zostało już napisane. Warsztat wymaga szlifu, ale żadne tragedie się nie dzieją, rzecz napisana jest w miarę przyzwoicie. Fabuła natomiast wymagałaby pociagnięcia, by rozwiać wątpliwości czytelników i uczynić pomysł bardziej dopracowanym. Ale w sumie nienajgorszy szort. 

Pozdrawiam! 

Szort trochę kuleje, mam na myśli warsztat. Jest kilka nieskładnych zdań i końcówka mnie nie przekonuje. To znaczy zjadanie co roku jednej rodziny, ale Thargone ma rację, wstydu nie ma. Są potknięcia, ale da się czytać. Trening czyni mistrza.

Nie przekonuje mnie te opowiastka. Mógł być z tego przyjemny horrorek, a tak zostaję po lekturze z paroma znakami zapytania.

Nowa Fantastyka