- Opowiadanie: 0cean - Imperium

Imperium

To jeden z rozdziałów z powieści, która u mnie zalega od jakiegoś czasu, ale że historia w nim zawarta zamyka się w pewną całość, to pozwoliłam sobie odhaczyć go jako opowiadanie. 

Oceny

Imperium

La­bo­rant Okito prze­cze­sał dło­nią włosy spo­glą­da­jąc w lu­stro.

 

– Dzi­siaj za­cznie się nowa era – po­wie­dział do swego od­bi­cia.

 

Jego przy­stoj­na twarz biła mło­dzień­czym, wręcz chło­pię­cym bla­skiem, tylko oczy ziały głę­bo­kim, gniew­nym smut­kiem i to po­mi­mo do­sko­na­łe­go na­stro­ju jaki mu tego po­ran­ka do­pi­sy­wał. Spoj­rze­nie owo, nawet w samym Okito wy­wo­ły­wa­ło nie­po­kój. Spró­bo­wał się uśmiech­nąć. Białe, równe zęby za­lśni­ły w wymuszonym gry­ma­sie, oczy jed­nak po­zo­sta­ły te same, stare i zmę­czo­ne. Mach­nął ręką jakby oga­niał się od sa­me­go sie­bie.

– Ważne, że po­ran­ne testy zdro­wia wy­szły mi w końcu ide­al­ne. Na­psu­łaś mi zdro­wia brzy­du­lo Annie ale z tym już ko­niec. Za­czy­na się nowa era. Moja era.

Przy­gła­dził po­now­nie włosy po czym opu­ścił ła­zien­kę i ru­szył do swych po­ran­nych zajęć. Tej nocy spał nie w domu, lecz w swym ga­bi­ne­cie, więc do sali z em­brio­na­mi nie miał da­le­ko. Co rano uda­wał się do la­bo­ra­to­rium i oso­bi­ście se­gre­go­wał em­brio­ny i płody wy­so­kiej klasy mu­tan­tów, część za­bie­rał do swej po­sia­dło­ści by pod­dać je do­dat­ko­wym te­stom. Te które uzna­wał za uszko­dzo­ne od­da­wał prak­ty­kan­tom do ani­hi­la­cji, ale dzi­siaj nie pla­no­wał tam spę­dzać zbyt wiele czasu. Po­trze­bo­wał mło­de­go, nie­zma­nie­ro­wa­ne­go asy­sten­ta, któ­re­go mógł­by ukształ­to­wać, zanim tam­ten na­ba­wi się ja­kichś złych na­wy­ków, a chło­pak któ­re­go wy­brał był bar­dzo młody i wy­bit­nie zdol­ny.

Sala z em­brio­na­mi była ste­ryl­na, pełna lo­dó­wek, mo­ni­to­rów, mi­kro­sko­pów i pro­bó­wek, a zaraz za nią znaj­do­wa­ło się po­grą­żo­ne w pół­mro­ku po­miesz­cze­nie in­ku­ba­cji. W sali tej w rzę­dach wi­sia­ły worki z pło­da­mi. Było tam go­rą­co, a po­wie­trze wy­peł­niał szum krą­żą­cej krwi, cza­sem ła­god­nej mu­zy­ki, cza­sem do­cho­dzą­cych jakby z od­da­li roz­mów. Okito już dawno do­szedł do wnio­sku, że aby umoż­li­wić pło­dom od­po­wied­ni roz­wój, na­le­ży za­pew­nić im nie tylko to co po­trzeb­ne ciału ale i psy­chi­ce. Mamki w sys­te­mie zmia­no­wym przy­cho­dzi­ły do wor­ków, mó­wi­ły do nich i od czasu do czasu gła­ska­ły przez pół­prze­źro­czy­ste po­wło­ki małe ciał­ka.

 

– Jak się masz ko­le­go? – Okito usiadł w la­bo­ra­to­rium przy mo­ni­to­rze i ob­ser­wo­wał uważ­nie krzy­we i licz­by, które in­for­mo­wa­ły o sta­nie da­ne­go em­brio­nu. – Spi­su­jesz się na medal mały, dzi­siaj cię jesz­cze pap­cio Trent pod­krę­ci i jak wy­trzy­masz do jutra, to tra­fisz do cie­płe­go in­ku­ba­to­ra. Jak twoi ko­le­dzy… – Prze­su­nął lek­kim ru­chem ręki taśmę. Ko­lej­na pro­bów­ka pod­je­cha­ła pod ska­ner, a na mo­ni­to­rze po­ja­wi­ły się nowe dane. – No mały, a ty nas coś za­wo­dzisz. – Ozna­czył szkla­ne na­czy­nie czer­wo­nym mar­ke­rem jako prze­zna­czo­ne do li­kwi­da­cji. – A ty ? – Ko­lej­ne pro­bów­ki pod­jeż­dża­ły pod palce Okito – Ko­lej­ne roz­cza­ro­wa­nie. Tylko dwaj z tej serii robią co do nich na­le­ży? Nie­ład­nie, oj nie­ład­nie, mło­dzie­ży. Tyle do­bre­go ma­te­ria­łu na nic – mówił Okito pa­ku­jąc ozna­czo­ny materiał do pla­sti­ko­wej to­reb­ki.

– Ci nas za­wie­dli, Je­stek. Zaj­mij się nimi – po­wie­dział od­da­jąc mło­de­mu prak­ty­kan­to­wi pla­sti­ko­wy worek.

Je­stek ski­nął głową nie pa­trząc w oczy prze­ło­żo­ne­go.

– Co jest ? Nie lu­bisz tej ro­bo­ty?

– Nie, to zna­czy tak. – Spe­szył się chło­pak – To zna­czy, je­stem za­szczy­co­ny mogąc prak­ty­ko­wać pod okiem naj­wy­bit­niej­sze­go spe­cja­li­sty w im­pe­rium.

– Oj nie lu­bisz. My­ślisz, że je­stem bez­dusz­ny? My two­rzy­my i nie­raz nie­ste­ty po­no­si­my stra­ty. Ja ko­cham moje pro­duk­ty bez­wa­run­ko­wą mi­ło­ścią. Pod wa­run­kiem na­tu­ral­nie, że są zdro­we i roz­wi­ja­ją się w wy­ma­ga­nych prze­ze mnie nor­mach. – Chło­pak zmarsz­czył brwi jakby coś mu w wy­po­wie­dzi prze­ło­żo­ne­go nie pa­so­wa­ło ale bał się ode­zwać – Za­sta­na­wiasz się, gdzie tu bez­wa­run­ko­wość, skoro sta­wiam wa­run­ki, co? – za­śmiał się Na­czel­ny wi­dząc minę Jest­ka, a chło­pak nie­znacz­nie przy­tak­nął głową – Tutaj każda mi­łość ma swoje wa­run­ki, nawet ta bez­wa­run­ko­wa. Tutaj każde słowo ma taką de­fi­ni­cję, jaką my, la­bo­ran­ci, mu nada­my. I za­pa­mię­taj jedno – Okito zdjął rę­ka­wicz­kę i po­ło­żył rękę na ra­mie­niu chło­pa­ka – Każdy, kto nas za­wie­dzie, musi po­nieść kon­se­kwen­cje.

Chło­pak ner­wo­wo prze­łknął ślinę

– Ale mam dla cie­bie dobre wia­do­mo­ści młody czło­wie­ku. Mar­nu­jesz się tutaj. Od dzi­siaj ko­niec z po­ran­ka­mi w se­gre­ga­cji i sprzą­ta­niem od­pa­dów. Po­trze­bu­ję kogoś tak zdol­ne­go jak ty do in­ne­go za­ję­cia. Ta­ni­mi, po­dejdź no tu do nas. – Do Okito pod­biegł pra­cu­ją­cy nie­opo­dal star­szy prak­ty­kant – Weź od Jest­ka worek i się nim zaj­mij. Potem idź do la­bo­ran­ta Tren­ta i prze­każ mu, że w tym ty­go­dniu będę za­ję­ty, a Jest­ka za­bie­ram do sie­bie na prak­ty­ki. – Po czym ob­ró­cił się już do Jest­ka – Czuję, że la­bo­rant Trent nie bę­dzie za­chwy­co­ny, le­piej wy­mknij­my się zanim skoń­czy ob­chód w sali z pło­da­mi – mó­wiąc to Okito pu­ścił oczko do chło­pa­ka i ru­szył do drzwi.

Ta­ni­mi po­biegł szyb­ko speł­nić na­ka­zy Na­czel­ne­go, a Okito ru­chem głowy po­ka­zał Jest­ko­wi że ma iść za nim. 

 

Po­dą­ża­jąc za prze­ło­żo­nym Je­stek do­szedł do wnio­sku, że Ham­bir go wkrę­cił, że nie ma żad­nej grupy ra­tu­ją­cej mło­dych mu­tan­tów prze­zna­czo­nych do znisz­cze­nia. Chcia­no go je­dy­nie wy­son­do­wać a teraz Okito zrobi z nim to, co robił z pro­duk­ta­mi które go za­wio­dły. “Trud­no”, po­my­ślał chło­pak i sku­pił całą swoją wolę by po­ru­szać no­ga­mi. Wy­si­łek był ol­brzy­mi, bo nogi zro­bi­ły się ze stra­chu jak z waty. Bał się, ale minę miał za­cię­tą jakby chciał po­ka­zać, że go nie zła­mią.

Wy­szli ze ste­ryl­nych bu­dyn­ków la­bo­ra­to­ryj­nych i ru­szy­li przez roz­le­gły dzie­dzi­niec do bu­dyn­ku który w ni­czym nie przy­po­mi­nał szkla­nych i po­zba­wio­nych de­ta­li la­bo­ra­to­riów, za to bar­dzo przy­po­mi­nał wy­kwint­ną re­zy­den­cję bo­ga­te­go błę­kit­no­kr­wi­ste­go. 

– To Je­stek, jest nasz szpi­tal. Dla bar­dzo bo­ga­tych klien­tów. To, co bę­dziesz robił, spodo­ba ci się. – Okito pchnął chłopca lekko, by prze­szedł przo­dem przez ozdob­ne drzwi. – Do tej pory mia­łeś wpraw­dzie do czy­nie­nia z po­cząt­kiem życia, ale tylko sprzą­ta­łeś śmie­ci, teraz zaj­mie­my się tymi co zbli­ża­ją się do jego kresu, ale bę­dziesz mógł sam prze­pro­jek­to­wy­wać i uzdra­wiać uszko­dzo­ne ko­mór­ki. Jak wró­cisz do la­bo­ra­to­riów, bę­dziesz już spe­cem.

– Dla­cze­go więc nie na­pra­wia­my tylko wy­rzu­ca­my w la­bo­ra­to­riach nasze pro­duk­ty? – wy­krztu­sił z sie­bie cicho Je­stek

– Na­pra­wić jest znacz­nie trud­niej i dro­żej, tro­chę jak z re­mon­tem sta­rej re­zy­den­cji i bu­do­wą nowej. Nawet nas, la­bo­ran­tów, nie stać na taką roz­rzut­ność. Na­pra­wy są dla na­szych hoj­nych dar­czyń­ców, i nie są za darmo. Po­do­ba mi się, że masz mo­ral­ność i etykę młody czło­wie­ku. Gdy­byś był inny, nie był­byś taki by­stry, ale nie­ste­ty sam kie­dyś zo­ba­czysz, że kosz­ty ogra­ni­cza­ją nasze moż­li­wość i poj­miesz co to opty­ma­li­za­cja, a na razie nie­ste­ty mu­sisz za­ufać komuś tak nie­do­sko­na­łe­mu jak ja.

Je­stek po­ki­wał ner­wo­wo głową przy­ta­ku­jąc po czym za­prze­czył rów­nie ner­wo­wo, a Okito za­śmiał się wi­dząc kon­ster­na­cję i za­kło­po­ta­nie chłop­ka.

– Sam wi­dzisz. Przy­tak­nąć czy za­prze­czyć. Pod­paść czy się przy­po­do­bać? I tak całe nasze życie. – mó­wiąc to Okito pchnął ko­lej­ne drzwi pro­wa­dzą­ce do hallu.

 

W ob­szer­nym hallu na mięk­kiej ka­na­pie sie­dział młody męż­czy­zna z pięk­ną twa­rzą i pu­stym spoj­rze­niem.

– Ksią­żę Noren. Jak miło cie wi­dzieć! – za­wo­łał na jego widok la­bo­rant Okito. 

– Mi­strzu Okito! – młody z wy­glą­du męż­czy­zna z ra­do­ścią ale też jakby ze star­czym tru­dem wstał z miej­sca i ru­szył w kie­run­ku Okito z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi. 

– No to przy­szedł czas na pełne od­świe­że­nia or­ga­ni­zmu – oznaj­mił po­god­nie Okito gdy już wy­mie­ni­li uści­ski.

– Coś tak czuję. Stawy sztyw­nie­ją, skóra na twa­rzy mi się prze­su­sza i po­ja­wi­ły się zmarszcz­ki i coś jakby w krę­go­słu­pie mi strzy­ka­ło i no… i te moje pro­ble­my…– ksią­żę chrząk­nął i przy­sła­nia­jąc ręką usta wy­mam­ro­tał – moje sie­dze­nie od­ma­wia po­słu­szeń­stwa – za­śmiał się ksią­żę ner­wo­wo

“Bo je trak­tu­jesz jak oneg­daj im­pe­ra­tor swe dziw­ki, stary, nie­chluj­ny zbo­czeń­cu’’, po­my­ślał Okito ale na głos po­wie­dział tylko:

– Wszyst­ko na­pra­wi­my, naj­ja­śniej­szy ksią­żę. Bę­dziesz tak nowy jak­byś się w isto­cie uro­dził nie­ca­łe dwa­dzie­ścia lat temu.

– A nie sie­dem­dzie­siąt – stwier­dził ze śmie­chem ksią­żę prze­chy­la­jąc się do ucha la­bo­ran­ta Okito – Ale drogi mi­strzu jak­kol­wiek do­brze jest mieć ciało dwu­dzie­sto­lat­ka, to rów­nie do­brze jest mieć mą­drość kilku wię­cej dekad.

– Mądre słowa drogi ksią­żę, bar­dzo mądre. Tym bar­dziej pro­szę, na­le­gam, bła­gam oszczę­dzaj się. Znasz moje za­le­ce­nia co do hi­gie­ny. Nie wszyt­ko służy na­sze­mu ciału.

– Wiem, wiem mi­strzu i sta­ram się. Sta­ram ale… ech przy­ja­cie­lu, to wszyst­ko przez tego Pier­ro, ale po­wiem ci wszyst­ko jak już bę­dzie­my w ga­bi­ne­cie. – Ksią­żę zro­bił minę jak zde­gu­sto­wa­na stara ciot­ka gdy mówił o owym Pier­ro.

– On mnie zdra­dzał z tą dziw­ką Kri­sti – za­czął ner­wo­wo ksią­żę, gdy już zna­leź­li się w ga­bi­ne­cie mi­strza Okito – Ja to wiem i nawet zro­bi­łem mu znowu awan­tu­rę i tylko z roz­pa­czy ku­pi­łem sobie tych sil­nych mu­tan­tów i to przez nich to sie­dze­nie. Kri­sti już zde­chła i to w cier­pie­niach, ale Pier­ro … ech, nie po­tra­fię mu nie wy­ba­czyć. No nie po­tra­fię. Chciał­bym go uka­rać, otruć, jak tę zdzi­rę Kri­sti, czymś co by go długo i bo­le­śnie za­bi­ja­ło, ale nie umiem. On ma nade mną taką wła­dzę, a ja mam tak mięk­kie serce. Sam wiesz mi­strzu, że muchy nie po­tra­fię skrzyw­dzić a co do­pie­ro mo­je­go słod­kie­go Pier­ro.

– Wiem, wiem – prze­rwał mu Okito. Wszy­scy znają twe dobre serce, dla­te­go też cenię cię mój dobry ksią­żę bar­dziej niż ja­kie­go­kol­wiek in­ne­go klien­ta i z oka­zji iż dzi­siaj… – Okito prze­rwał z ta­jem­ni­czym uśmie­chem – Czy pa­mię­tasz drogi ksią­żę jaka dzi­siaj rocz­ni­ca? – ale ksią­żę miał minę jak dziec­ko ocze­ku­ją­ce na pre­zent uro­dzi­no­wy i w swych pu­stych, bez­myśl­nych oczach ani śladu po­zna­nia o czym mógł­by mówić Okito – Dzi­siaj mija dwa­dzie­ścia lat, od kiedy do nas przy­by­łeś pierw­szy raz. 

– Dwa­dzie­ścia lat? – ksią­żę ko­bie­cym ge­stem przy­ło­żył dło­nie do ust.

– Tak jest dwa­dzie­ścia i sam teraz po­wiedz czy warto był?

– Co to za py­ta­nie czy warto było – wołał ksią­żę Noren w pod­nie­ce­niu – Czy warto? Toż ja teraz wy­glą­dam i czuję się jak­bym miał dwa­dzie­ścia lat, a przy­sze­dłem tu będąc nie­mal pięć­dzie­się­cio­lat­kiem – za­śmiał się ksią­żę. 

– I dla­te­go dzi­siej­sze od­świe­że­nie bę­dzie nie­mal za darmo. Po­li­czy­my tylko za wierzch­nią kalkę ko­mó­rek na skó­rze, a resz­ta… re­ge­ne­ra­cja kości, mię­śni, sta­wów i oczysz­cze­nie or­ga­ni­zmu jest zu­peł­nie za darmo drogi ksią­żę. Dzi­siaj je­steś na­szym go­ściem, a nie pa­cjen­tem. 

– Mi­strzu, mi­strzu – wes­tchnął wzru­szo­ny ksią­żę ocie­ra­jąc łzę z po­licz­ka

 

 

– Bierz strzy­kaw­kę i stań po dru­giej stro­nie stołu– za­ko­men­de­ro­wał Okito gdy już stali z Jest­kiem tylko we dwóch w sali za­bie­gów nad uśpio­nym księ­ciem

– Ale ja nie wiem jak … – za­czął prze­ra­żo­ny Je­stek

– To się do­wiesz– uspo­ko­ił go Okito – to nic trud­ne­go, za to plecy od tego strasz­nie bolą – Okito pu­ści­ło oczko do chło­pa­ka aby nieco go od­stre­so­wać – Na­kła­da­li­ście war­stwy ko­mó­rek na mo­de­le w szko­le, a to jest bar­dzo po­dob­ne. Patrz jak ja to robię. Za­szcze­pia­my od­mło­dzo­ne ko­mór­ki war­stwa po war­stwie, cen­ty­metr po cen­ty­me­trze. Mo­gły­by to robić ko­sme­tycz­ki gdyby sprzęt i tech­no­lo­gia nie były na wagę złota. Wiesz, że to co trzy­masz, to nie tylko jest strzy­kaw­ka ale i roz­py­lacz. De­li­kat­nie, o tak. Trze­ba tylko pa­trzeć by nie za­apli­ko­wać za dużo i nie po­ro­bić blizn. Wi­dzisz? Teraz ty.

Je­stek drżą­cy­mi dłoń­mi za­czął po­wta­rzać czyn­no­ści za Okito

– A co jak zro­bię bli­znę? – spy­tał drżą­cym gło­sem chło­pak

– Ja to po­pra­wię, od tego dzi­siaj tu je­stem. Nie martw się, ćwicz. Jak z nim dzi­siaj skoń­czy­my bę­dziesz w tym mi­strzem. Naj­pierw twarz, potem szyja, potem dło­nie. Klat­kę pier­sio­wą i to co po­ni­żej pasa zo­sta­wi­my dla in­nych asy­sten­tów na jutro – za­śmiał się Okito i Je­stek mimo tremy uśmiech­nął się pod nosem i nieco się roz­luź­nił, i od kiedy się roz­luź­nił na­kła­da­nie warstw szło mu coraz spraw­niej.

 

Twarz skoń­czy­li do po­łu­dnia. Potem Okito za­brał no­we­go adep­ta na szyb­ki po­si­łek. Ksią­żę cały czas leżał w uśpie­niu. Po po­wro­cie do wie­czo­ra już tylko Je­stek na­kła­dał war­stwy na szyję i dło­nie. Okito sie­dział przy nim i bacz­nie ob­ser­wo­wał ruchy mło­de­go ucznia in­stru­ując go i po­pra­wia­jąc gdy ten coś po­psuł. Okito był za­do­wo­lo­ny ze swo­je­go wy­bo­ru. Chło­pak nie tylko szyb­ko się uczy ale także miał nad­zwy­czaj spraw­ne dło­nie i po­tra­fił sku­pić się przez długi czas na tym co robił. Je­stek był też dla niego ta­jem­ni­cą. Wy­cho­wa­nek księż­nej Yolan­dy był pod­rzut­kiem. To wie­dział każdy, ale nie­wie­lu wie­dzia­ło, że był to pod­rzu­tek błę­kit­nej krwi, zaś o tym, kim byli ro­dzi­ce Jest­ka, nikt nic nie wie­dział, nawet jego była opie­kun­ka księż­na Yolan­da. Z tego co wy­wę­szy­li lu­dzie Okito, Jest­ka zna­leź­li dwa­na­ście lat temu straż­ni­cy pa­tro­lu­ją­cy wcze­snym po­ran­kiem mury zamku w Antry . Dziec­ko ce­lo­wo ktoś za­dra­pał by ten, kto je znaj­dzie wie­dział, że nie jest to byle jaka sie­ro­ta i by wi­dział, że jego krew utle­nia się do błę­kit­ne­go ko­lo­ru.

– Dobra ro­bo­ta, Je­stek, nie było tak źle, co? Le­piej niż sprzą­ta­nie w la­bo­ra­to­rium?

– Le­piej. – Je­stek był zmę­czo­ny ale za­do­wo­lo­ny. Więk­szość no­wych prak­ty­kan­tów przez przy­naj­mniej rok słu­ży­ło za sprzą­ta­czy w la­bo­ra­to­rium te­le­pa­tów. Samo do­sta­nie się tam na prak­ty­ki było za­szczy­tem, ale pierw­szy rok to była próba bar­dziej cha­rak­te­ru niż umie­jęt­no­ści. A tutaj Je­stek robił coś re­al­ne­go, coś uży­tecz­ne­go. Chło­pak przy­po­mniał sobie swego przy­ja­cie­la ma­łe­go Tom­mie­go z mia­stecz­ka w Antry. Chło­piec wylał sobie wrzą­tek na głowę i szyję. Mistrz Borel oca­lił jego krtań, klat­kę pier­sio­wą i wzrok, ale skóra po­zo­sta­ła, sztyw­na i za­bliź­nio­na. Je­stek po­my­ślał, że jak na­uczy się tech­nik na­pra­wy ko­mó­rek i na­kła­da­nia ich na skórę to kie­dyś, jak zo­sta­nie la­bo­ran­tem, wy­le­czy Tom­mie­go za wła­sne pie­nią­dze. 

– Ale to nie ko­niec Je­stek. – prze­rwał jego roz­wa­ża­nia Okito – Za­ło­ży­my mu jesz­cze opa­tru­nek. Trzy­maj sprej i po pro­stu psi­kaj. Potem wsa­dzi­my go do in­ku­ba­to­ra. Jutro zaj­mie­my się two­rze­niem tego co dzi­siaj apli­ko­wa­łeś, to po­win­no ci się nawet bar­dziej spodo­bać niż dzi­siej­szy ma­ni­cu­re.

 

Po skoń­czo­nej pracy Je­stek za­do­wo­lo­ny po­wró­cił do in­ter­na­tu, a la­bo­rant Okito oso­bi­ście pchnął do wyj­ścia z sali wózek z ko­ko­nem, w któ­rym leżał ksią­żę.

– Za­bie­ram księ­cia do swej po­sia­dło­ści. Tam pod­dam go po­zo­sta­łej re­ge­ne­ra­cji. Przy­ślij mi lek­ty­kę – oznaj­mił se­kre­ta­rzo­wi czu­wa­ją­ce­mu pod jego ga­bi­ne­tem.

 

Pół go­dzi­ny póź­niej Okito był już w swej re­zy­den­cji w ja­dal­ni. Kokon z księ­ciem po­zo­stał w hallu, gdzie za­ję­li się nim sprzą­ta­cze. 

Przy stole w ja­dal­ni sie­dzia­ła także la­bo­rant Ni­co­le.

– Mo­że­my już we­zwać mło­de­go No­re­na? – spy­ta­ła pod­no­sząc kie­li­szek z winem jak do to­a­stu

Okito ski­nął głową na słu­żą­ce­go.

– Podaj jesz­cze jedno na­kry­cie i we­zwij pa­ni­cza No­re­na. 

Chwi­lę potem w drzwiach sta­nął ksią­żę Noren, tylko śwież­szy, z praw­dzi­wie mło­dzień­czym żywym spoj­rze­niem.

– Tak ojcze – po­kło­nił się w drzwiach

– Usiądź chłop­cze – Okito ła­god­nym ge­stem wska­zał krze­sło – Dzi­siaj twoje dzie­więt­na­ste uro­dzi­ny i mamy dla cie­bie pre­zent.

– Tak ojcze? – mło­dzie­niec pod­niósł brwi w ocze­ki­wa­niu

– Tylko nas nie za­wiedź. Od lat przy­go­to­wy­wa­łeś się, ob­ser­wo­wa­łeś księ­cia w cza­sie każ­dej re­kon­wa­le­scen­cji na­gra­nej na­szy­mi re­je­stra­to­ra­mi. Wy­słu­cha­łeś każ­de­go in­tym­ne­go szcze­gó­łu któ­rym dzie­lił się ze mną w cza­sie sesji. Znasz jego każdy se­kret i gest. Na­uczy­łeś się go i dzi­siaj przy­szedł dla cie­bie czas próby.

– Tak ojcze – głos chło­pa­ka aż drżał z emo­cji

– Nie wy­buch­nij Noren. Dzi­siaj do­sta­jesz w pre­zen­cie księ­stwo Ri­st­my, drogi chłop­cze, i od dzi­siaj nie je­steś już pa­ni­czem No­re­nem, je­steś księ­ciem No­re­nem, panem za­moż­ne­go, li­czą­ce­go się księ­stwa. 

Chło­pak na te słowa padł do nóg la­bo­ran­ta

– Nie za­wio­dę cię ojcze, nie za­wio­dę was– spoj­rzał na uśmie­cha­ją­cą się la­bo­rant­kę Ni­co­le – nie za­wio­dę.

– Wstań. Je­steś księ­ciem, znasz swą rolę. Pierw­sze, co zro­bisz, to po­zbę­dziesz się nie­ja­kie­go Pier­ro, zdra­dza cię – za­śmiał się Okito – nie za­bi­jaj go jed­nak, a wy­ślij do nas. Prze­słu­cha­my go w obec­no­ści te­le­pa­tów i po­sta­no­wi­my co z nim zro­bić. Bę­dziesz tam w oto­cze­niu przy­ja­ciół, bo w Ri­st­mie czeka na cie­bie już Riko. Jak wiesz Riko jest te­le­pa­tą, licz się z nim, on bę­dzie grał mi­łość twego życia, a z cza­sem po­de­śle­my ci wię­cej ta­kich ak­to­rów, ale to nie wszyt­ko… Kilka lat temu ksią­żę po­zbył się swej sta­rej i znie­na­wi­dzo­nej żony, która, jak wiemy, zda­niem księ­cia pla­no­wa­ła go otruć. Ri­st­ma nie ma dzie­dzi­ca, ko­lej­na do tronu jest księż­na Nim, która nie­daw­no owdo­wia­ła, ale do­rad­cy nie chcie­li­by jej na tro­nie dla­te­go na­le­ga­ją na księ­cia by prze­ła­mał swą nie­chęć i wziął nową żonę. My mamy już kan­dy­dat­kę. Mówię o mło­dej i bied­nej, jak mysz, ba­ro­nów­nie Kiri – oczy chłop­ka za­lśni­ły gdy usły­szał to imię – Ale pa­mię­taj nie oka­zuj jej nigdy uczuć pu­blicz­nie – zbesz­tał go za tę żywą re­ak­cję Okito

– Wiem ojcze, znam swą rolę – nie­mal obu­rzył się chło­pak

– I nie mów do mnie ojcze.

– Ależ naj­droż­szy mi­strzu Okito, cóż ja bym bez cie­bie zro­bił – od­parł chło­pak tonem i z ma­nie­rą księ­cia

– Do­brze – kla­snę­ła w dło­nie Ni­co­le – Daj już mu spo­kój, niech dzi­siaj bę­dzie jesz­cze sobą. Usiądź z nami, drogi chłop­cze, i we­zwij­my resz­tę na­szych dzie­ci Okito. Niech i one dzie­lą naszą ra­dość i widzą, co może je cze­kać w nie­da­le­kiej przy­szło­ści. Świę­tuj­my nasz pierw­szy suk­ces – wszy­scy troje wznie­śli kie­lisz­ki.

 

Koniec

Komentarze

Myślę, że jednak powinieneś to oznaczyć jako fragment, bo jako opowiadanie średnio się sprawdza. Nie wiemy, co to za świat, co to za ludzie, po co to wszystko. Może w większej całości coś tłumaczysz, tu trudno wykrzesać z siebie zainteresowanie akcją, której prawie nie ma – ot, odświeżają komuś ciało. Co z tego wynika? Jak to wpływa na bohaterów? To jest scenka (czyli fragment), nie opowiadanie.

Wykonanie bolesne – źle zapisane dialogi, okropna interpunkcja, styl momentami nieporadny.

Polecam na przyszłość napisanie czegoś, co będzie zamkniętą fabułą, a poza tym zapoznanie się z instytucją betalisty oraz poradnikami, jak pisać, zamieszczonymi na portalu.

http://altronapoleone.home.blog

Ha! Zawsze wiedziałam, że chodzenie do kosmetyczki jest niebezpieczne! ;-)

OK, jest jakiś pomysł.

Postacie wydają mi się mocno płaskie. Jeszcze o Okito coś tam wiemy, ale reszta to głównie imiona.

Wykonanie. Po co Ci puste linijki między akapitami na początku? Interpunkcja słabiuchna – brakuje wielu przecinków, niekiedy nawet kropki na końcu zdania. Wielokropek powinien mieć trzy kropki, nie więcej. Przy myślnikach stawiamy spacje. Obustronnie. Zapis dialogów do remontu.

Babska logika rządzi!

@Finkla.

Ano i w realu niebezpieczne, :) żółtaczka, infekcje skórne i Bóg wie co jeszcze, my kobiety to jednak bardzo dzielne stworzenia, chociaż wolę jednak by płeć męska nieco mniej dzielna w tym aspekcie życia pozostała. 

Dzięki za uwagi, co znajdę to poprawię. Z dialogami kłopot taki, że w pierwszej części, to głównie monolog przeplatany reakcjami nie odpowiedziami i żeby to jakoś zacnie ogarnąć, zapewne zabrakło mi warsztatu. Co do postaci, to twoje uwagi wskazują, że w istocie powinnam zaznaczyć to jako fragment. Co do reszty, to tak jak pisałam, skorzystam z uwag i co znajdę postaram się poprawić.

 

@drakaina Odnośnie fragmentu, to słuszna uwaga, co do uwag odnośnie wykonania, to ciut mało merytorycznie bym mogła coś na tej podstawie poprawić. Jeżeli zaś chodzi o: “odświeżają komuś ciało. Co z tego wynika?”, to rozumiem, że opowiadanie cię nie ujęło, więc nie doczytałaś, bo jednakoż bronić się będę, że wynikło z tego niemało. Dzięki za poświęcony czas i uwagę odnośnie betalisty.

 

Przyznam, Ocean, że styl plus brak przecinków, które ułatwiałyby lekturę, jest dla mnie tak męczący, że drugą połowę musiałam przeczytać jeszcze raz, żeby pewne szczegóły załapać. Niemniej nadal jako odrębna całość mnie to wszystko nie przekonuje. Owszem, łapię już, że jest do tego jakaś podmiana, ale to niewiele zmienia: nadal nie rozumiem, po co, dlaczego? Czy poprzedni książę też był kimś takim? I przede wszystkim: jakie to ma znaczenie dla świata, w którym to się dzieje? Co to w ogóle za świat, co za społeczeństwo, po co i dlaczego Okito robi to wszystko? I po co tyle pobocznych czy wręcz tylko wspominanych postaci, wśród których czytelnik się gubi? To jest zapewne spadek po większej całości, ale tu tylko zaciemnia sytuację.

Z kolei fabularnie w samym pomyśle nie ma nic aż tak oryginalnego, żeby zapierało dech, więc ta scena miałaby szanse nabrać sensu w obrębie większej całości, jeśli z tego wszystkiego wyniknie jakaś ciekawa intryga. A jeśli miałabyś to przerabiać na odrębne opowiadanie, to musiałby w tym być większy twist niż to, że kolejny podstawiony książę dobrze gra swoją rolę.

 

No i troszkę głupio wygląda to (…) w środku tekstu…

 

A skoro już przy tym jesteśmy, to w zdaniu “Przy stole w jadalni siedziała także laborant Nikol.“ płcie i rodzaje gramatyczne przyprawiają o zawrót głowy. Jeżeli to kobieta, to dlaczego nie laborantka? To słowo daaaawno zadomowiło się w polszczyźnie i póki to nie jest mizoginiczna antyutopia dziejąca się w Polsce, ten zabieg nie ma sensu. I dlaczego na dodatek ma imię kojarzące się, znów w języku polskim, z imieniem męskim? To są drobiazgi, ale czytelnik i na takich drobiazgach może się potknąć. A nie dają one tak ciekawego efektu, nie służą też niczemu w opowiadaniu, żeby było dla nich warto poświęcać zrozumienie tekstu przez czytelnika.

http://altronapoleone.home.blog

@drakaina

Miło mi bardzo, że doczytałaś o czym ów rozdział. Co do laborantki to wyjaśniam, że w świecie ‘Imperium’ laboranci są kastą, a określenie laborant jest nie tyle stanowiskiem co tytułem, stąd użycie go w sposób w jaki używa się tytułu inżyniera, czy chirurga. Takie znaczki (…) w środku publikowanych fragmentów tekstów zdają mi się normą, ale zgodzę się z tobą, że w swojej własnej publikacji mogę sobie coś takiego odpuścić.

Imię Nikol, kojarzy ci się z imieniem męskim? Zaledwie od kilku lat mieszkam po za granicami naszego pięknego kraju i już mnie tak od polskiej kultury odcięło?

W związku z powyższym uczynię z niej porządną Nicole.

Nicole jest przyjętą francuską formą imienia, które wymawia się “Nikol”, ale po polsku jest albo Nikola, albo Nicole.

 

wyjaśniam, że w świecie ‘Imperium’ laboranci są kastą

Nie wyjaśniaj tego w komentarzach, to musi być w tekście. Czytelnik dostaje do ręki tekst, a nie komentarze odautorskie.

 

Takie znaczki (…) w środku publikowanych fragmentów tekstów zdają mi się normą, ale zgodzę się z tobą, że w swojej własnej publikacji mogę sobie coś takiego odpuścić.

Nieważne czyjej. To jest oznaczenie opuszczonego fragmentu, stosowane w cytatach w tekstach naukowych, publicystycznych itp. W tekście literackim przeznaczonym do czytania jest nie na miejscu. W ogóle nie bardzo wyobrażam sobie stosowanie tego znaku w literaturze jako jej części, bo co miałby oznaczać? Może w motcie, może jeśli rzecz działaby się w środowisku akademickim i powieść cytowałaby kawałek artykułu naukowego bohatera. Może w tekście eksperymentalnym, gdzie “forma“ miałaby większe znaczenie od “treści” i to byłby element tego eksperymentu formalnego. Ale nie w zwyczajnym opowiadaniu.

Jeśli opuszczasz kawałek tego rozdziału, bo w dyskusyjnym “opowiadaniu” jest zbędny, to niestety takim zabiegiem tylko podkreślasz fragmentaryczność i niedostatki warsztatowe.

 

Zaledwie od kilku lat mieszkam po za granicami naszego pięknego kraju i już mnie tak od polskiej kultury odcięło?

To nie ma nic wspólnego z kulturą, jedynie z językiem i jego normami.

http://altronapoleone.home.blog

No cóż, Imperium, jako opowiadanie, niestety, nie sprawdziło się i nie przypadło mi do gustu. Opisałaś jakichś ludzi wykonujących pewne zabiegi na księciu-pacjencie, kilka słów poświęciłaś znajdzie Jestkowi, potem zdarzyła się scena posiłku, a ja, dalibóg, nie mam pojęcia o co tu chodzi, bo cóż mogę wywnioskować z niewielkiego fragmentu, o którym sama mówisz, że jest wyjęty z większego dzieła.

Bardzo złe wykonanie, a zwłaszcza źle zapisane dialogi i myśli bohaterów, tudzież zlekceważona interpunkcja doskonale utrudniają zrozumienie i tak mało czytelnego tekstu.

 

La­bo­rant Okito prze­cze­sał dło­nią swe ciem­ne włosy spo­glą­da­jąc w lu­stro. –> La­bo­rant Okito prze­cze­sał dło­nią ciem­ne włosy, spo­glą­da­jąc w lu­stro.

Zbędny zaimek. Czy była możliwość, by Okito przeczesywał cudze włosy?

 

Spró­bo­wał się uśmiech­nąć. Białe, równe zęby za­lśni­ły w sze­ro­kim uśmie­chu… – Czy to celowe powtórzenie?

 

oso­bi­ście se­gre­go­wał em­brio­ny i płody wy­so­kiej klasy mu­tan­tów, część za­bie­rał do swej po­sia­dło­ści by pod­dać je do­dat­ko­wym te­stom, resz­tę se­gre­go­wał. –> Jak wyżej.

 

aby za­pew­nić pło­dom od­po­wied­ni roz­wój , na­le­ży zapewnić im… –> Powtórzenie. Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

le­żą­cy­mi przed nim pró­bów­ka­mi. Pro­bów­ka pod­je­cha­ła pod ska­ner a na mo­ni­to­rze po­ja­wi­ły się nowe dane – No mały, a ty nas coś za­wo­dzisz – Ozna­czył pró­bów­kę czer­wo­nym mar­ke­rem jako ska­za­ną do li­kwi­da­cji. – A ty ? – Ko­lej­ne pro­bów­ki… –> Nadmiar probówek.

Brak kropki po wypowiedzi.

Skazuje się na coś, nie do czegoś. Może: …jako przeznaczoną do li­kwi­da­cji.

 

-Ci nas za­wie­dli, Je­stek. –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

– Nie, to zna­czy tak. – spe­szył się chło­pak – To zna­czy. Jestem zaszczycony… –> – Nie, to zna­czy tak. – Spe­szył się chło­pak. – To zna­czy, je­stem za­szczy­co­ny

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

Ja ko­cham moje pro­duk­ty bez­wa­run­ko­wą mi­ło­ścią. Pod wa­run­kiem na­tu­ral­nie… –> nie brzmi to najlepiej.

 

a Okito ge­stem głowy po­ka­zał Jest­ko­wi że ma iść za nim. –> …a Okito ruchem głowy po­ka­zał Jest­ko­wi, że ma iść za nim

Gesty wykonuje się rękami, nie głową.

 

‘Trud­no’, po­my­ślał chło­pak… –> Przypuszczam, że miał być cudzysłów: „Trud­no”, po­my­ślał chło­pak

W dalszej części tekstu po myśli bohatera stawiasz półpauzę, nie przecinek. Należałoby ujednolicić zapis.

 

Wy­szli ze ste­ryl­nych bu­dyn­ków la­bo­ra­to­ryj­nych i ru­szy­li przez roz­le­gły dzie­dzi­niec do bu­dyn­ku który w ni­czym nie przy­po­mi­nał szkla­nych i po­zba­wio­nych de­ta­li la­bo­ra­to­riów, za to bar­dzo przy­po­mi­nał… –> Powtórzenia.

 

-Mi­strzu Okito! –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

oznaj­mił po­god­nie Okito gdy już wy­mie­ni­li uści­ski –> Brak kropki na końcu zdania. Ten błąd pojawia się w tekście wielokrotnie.

 

“Bo je trak­tu­jesz jak oneg­daj im­pe­ra­tor swe dziw­ki stary nie­chluj­ny zbo­czeń­cu. ’’ – po­my­ślał Okito ale na głos po­wie­dział tylko.. –> „Bo je trak­tu­jesz jak oneg­daj im­pe­ra­tor swe dziw­ki, stary, nie­chluj­ny zbo­czeń­cu” – po­my­ślał Okito, ale na głos po­wie­dział tylko:

Nie zawsze poprawnie zapisujesz myśli. Pewnie przyda się poradnik: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

– Wiem, wiem mi­strzu i sta­ram się. Sta­ram ale … –> Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

– Dzi­siaj mija dwa­dzie­ścia lat od kiedy do nas przy­by­łeś pierw­szy raz, –> – Dzi­siaj mija dwa­dzie­ścia lat, od kiedy do nas przy­by­łeś pierw­szy raz.

Na końcu zdania nie stawia się przecinka.

 

– Bierz się za strzy­kaw­kę i stań po dru­giej stro­nie stołu… –> – Bierz strzy­kaw­kę i stań po dru­giej stro­nie stołu

 

Je­stek był też dla niego ta­jem­ni­cą . –> Zbędna spacja przed kropką.

 

Wy­cho­wa­nek księż­nej Yolan­dy był pod­rzut­kiem. To wie­dział każdy, ale nie­wie­lu wie­dzia­ło, że był pod­rzut­kiem błę­kit­nej krwi, zaś o tym, kim byli ro­dzi­ce Jest­ka, nikt nic nie wie­dział, nawet jego była opie­kun­ka… –> Objaw byłozy. Powtórzenia.

 

Okito oso­bi­ście pchnął wózek z ko­ko­nem, który za­wie­rał księ­cia do wyj­ścia z sali. –> Kim jest książę do wyjścia z sali?

 

Przy stole w ja­dal­ni sie­dzia­ła także la­bo­rant Nikol. (…) –> Czemu służy wielokropek w nawiasach?

 

je­steś Księ­ciem No­re­nem, panem za­moż­ne­go, li­czą­ce­go się księ­stwa. –> Dlaczego wielka litera?

 

po­de­śle­my ci wię­cej ta­kich ak­to­rów, ale to nie wszyt­ko…. –> Po wielokropku nie stawia się kropki. Literówka.

 

oczy chłop­ka za­lśni­ły sły­sząc to imię… –> Rozumiem, że chłopak miał oczy z uszami.

 

kla­snę­ła w dło­nie ze śmie­chem Nikol… –> Co to znaczy, że Nikol miała dłonie ze śmiechem?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

Człowiek nieraz śmieje się z wpadek innych, a nie dostrzega jak często sam popełnia podobne fikołki. Bardzo dziękuję za wszystkie uwagi i za linki, taka krytyka jest tak pouczająca, że aż przyjemna. Jestem tu nowa i mało wiem o ludziach, ale śmiało stwierdzam, że jesteś prawdziwym dobrodziejstwem tego forum. 

Dziękuję, 0cean. Jestem wzruszona tak miłym o mnie zdaniem i ze swej strony wyrażam radość, że uważasz łapankę za przydatną.

Wierzę też, że Twoje przyszłe opowiadania będą zajmujące i porządnie napisane. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zwróć uwagę na:

– przecinki (przed że, w zdaniach wtrąconych, przy wołaczach);

– wiarygodność (książę przychodzi sam do człowieka, który może wiele zmienić w jego życiu, opowiada mu o kochanku, sam sposób rozmowy);

– budowanie postaci (samo imię i opis to trochę za mało, żeby stworzyć bohatera);

– przedstawiony świat (niewiele o nim wiemy, więc nie bardzo nas wzrusza podmiana księcia).

 

Przynoszę radość :)

@Anet

Odnośnie przecinków, kropek, to za wszelkie uwagi jestem wdzięczna, bo to moja zmora, co dostrzegli tu wszyscy, a i ja nie mam co do siebie w tym względzie złudzeń ale będę się starać (w duchu wzdychając z tęsknotą do zamierzchłych czasów, gdy wszystko pisało się ciągiem). Oczywiście przy czytaniu tekstów innych autorów, wspomnianej tęsknoty nic a nic nie czuję ;).

Co do księcia, to zdawało mi się (i już wiem, że nie miałam racji), że z tekstu wynika, iż w związku z tym, że pacjentem Okito, książę jest od dwudziestu lat,  to przez te dwadzieścia lat panowie się zaprzyjaźnili i laborant stał się nie tylko lekarzem, ale i powiernikiem księcia, o co sam Okito musiał w związku ze swymi, później ukazanymi planami zabiegać. Klon księcia ma lat dziewiętnaście, jako, że przy pierwszej wizycie Norena udało się laborantom położyć łapska na jego tkankach i kodzie genetycznym. Niemniej jednak, to co mi się zdawało, gdy jako autor znam resztę powieści, a odbiór czytelników i sam fakt, że wyjaśniam wszystko w komentarzach, jasno wskazuje, że racji nie miałam i moje ‘zdawało mi się’ mogę sobie w buty wsadzić. Toteż uwagi przyjmuję z pokorą, wdzięcznością i postaram się je w przyszłości wziąć pod uwagę. Dziękuję za odwiedziny i poświęcony czas.

 

Nowa Fantastyka