Mówią, że nieszczęścia chodzą parami.
Mój pech przyczepił się do mnie, gdy moja kochana zrzędliwa małżonka zaczęła znowu gadać o nowej zmywarce.
Zignorowałem ją, bo w tamtym okresie swojego życia wychodziłem z założenia, że jeżeli kochany mężczyzna mówi, że coś naprawi, to przypominanie mu tego ledwie po pół roku nie jest dobrym pomysłem.
Zignorowałem ją również dlatego, bo stara zmywarka bardzo dobrze się sprawowała, a w każdym razie nie miała żadnych nowych usterek o których bym nie wiedział.
Baba pieprzyła trzy po trzy i w ogóle rzucała się ostatnio jak pchła szachrajka, przez co popsuła mi humor i to na tyle skutecznie, że spuściłem w toalecie swój cenny telefon.
To było drugie nieszczęście, które zapoczątkowało szereg niezwykłych zdarzeń.
Nieważne co wtedy robiłem w przeklętej łazience, liczyło się to, że urządzenie spadło z pralki do wody i po wysuszeniu zaczęło wyświetlać na stałe dużą czerwoną kropkę w lewym górnym rogu ekranu.
Nie miałem już gwarancji i wkurwiło mnie to tak mocno, że podjąłem szybką męską decyzję i uznałem, że czas przyspieszyć wymianę telefonu o cały miesiąc.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem i po pracy odwiedziłem salon Ery. Stał w centrum naszego pięknego miasta, mijałem go codziennie i kojarzył mi się z czymś bardzo miłym. Było tak prawdopodobnie dlatego, gdyż kilka razy widziałem przed nim namioty i ludzie spali w nich nawet w nocy, a ja naiwnie wierzyłem i chciałem wierzyć, że było ich za dużo, żeby mogli się mylić.
Spodziewałem się, że przekraczając ściany tego przybytku doznam olśnienia, nieziemskiego pierdolnięcia, objawu geniuszu czy innego niezwykłego doświadczenia, tymczasem nie spadły na mnie chóry anielskie ani huk trąb jerychońskich, tylko zaatakował mnie sprawiający sympatyczne wrażenie młody człowiek.
Młody człowiek miał na sobie doskonale skrojony czarny garnitur i nie wyglądał na takiego co to spieszy się na pogrzeb albo do sądu, więc uznałem, że tam pracuje i może mi się przydać. Było to o tyle ważne, że za jego plecami widziałem setki telefonów i zdecydowanie nie chciałem tracić cennego czasu na szukanie tego co było mi potrzebne.
Zaczęliśmy rozmawiać jak przystało na dwóch niezwykle kulturalnych dżentelmenów.
– Witam szanownego pana, w czym możemy pomóc?
– Dzień dobry, dzień dobry, właściwie… właściwie to tak chciałem sobie tylko pooglądać.
– Oczywiście, oczywiście, oglądać można do woli, można wziąć w rękę, na rękę, przymierzyć, włożyć, wyjąć, a nawet zrobić pamiątkowe fotki. – Młody człowiek nie przejawiał żadnego objawu znudzenia i musiał mieć gadkę wykutą na blachę, bo wypowiedział ją dosłownie na jednym wydechu. – A co pana dokładnie interesuje?
– Najlepszy i najnowszy xPhone – powiedziałem zniżając teatralnie głos.
Zlustrował mnie uważnie od stóp do głów i odpowiedział tym samym entuzjastycznym tonem:
– A czy mogę się dowiedzieć jaka funkcja jest dla szanownego pana najważniejsza?
– Dobre zdjęcia.
– To oczywiście świetny wybór, mamy też doskonałe Pixele i Samsungi, najnowsze modele Huawei i inne, może szanowny pan byłby zainteresowany również nimi?
Westchnąłem.
Nie chciał mi wprost powiedzieć, że jestem biedny i to mu się chwaliło, problem w tym, że trafił kulą w płot, ponieważ luźny ubiór w mojej profesji to jedno, natomiast wysokie zarobki to zdecydowanie co innego.
Pomyślałem, że w tej sytuacji nie ma co z gówniarzem dyskutować, trzeba natomiast przejść do cięższych argumentów i zamachać mu przed nosem koronnym argumentem w kolorze platyny.
Zrobiłem to z typową dla siebie zręcznością zdradzającą dokładne wytrenowanie tego gestu i ponowiłem swoją bardzo uprzejmą, aczkolwiek tym razem również stanowczą prośbę:
– Interesuje mnie model XX i nic innego.
– Zapraszam do strefy obok. – Zmienił od razu podejście nie okazując cienia zażenowania z powodu wcześniejszych słów i pokazał mi dłonią kierunek.
Przeszliśmy do drugiej sali, w której cicho grała muzyka klasyczna.
Sala była stosunkowo niewielka i bez okien. Na jej białych ścianach wisiały podświetlone dzieła różnych artystów dobrane tak, żeby wszystko wyglądało minimalistycznie, dynamicznie i nowocześnie.
Stały tutaj dwa skórzane fotele, pomiędzy nimi widziałem szklany stolik z prospektami, natomiast na środku na specjalnych słupkach lewitowały piękności, wokół których miała się skupiać cała uwaga potencjalnych kupujących. Egzemplarze były cztery, każdy w innym kolorze. Z czterech stron oświetlały je małe reflektorki, zaś dla powiększenia efektu słupki pod nimi pokryte były satynowym eleganckim materiałem.
Poczułem się jak na pokazie najlepszej biżuterii czy cennych dzieł sztuki tym bardziej, ze przed wejściem stał ochroniarz, który najwyraźniej miał za zadanie zatrzymywać intruzów niegodnych do przestąpienia progów tego przybytku rozkoszy.
Taki był dla mnie pierwszy kontakt z modelem xPhone XX, który stał się obiektem pożądania tak wielu dostępnym dla tak niewielu.
Był o całą ćwierć milimetra cieńszy i trzy gramy lżejszy niż poprzednik, a producent obiecywał trzydzieści pięć procent przyspieszenia w stosunku do poprzedniej generacji. Z przodu miał ekran na całej przestrzeni, a z tyłu błyszczał wspaniałym szafirowym szkłem. Czujniki i głośnik znajdowały się w nim w ramce, a kamery z przodu ukryte były pod cienką warstwą wyświetlacza.
Poezja.
Nowoczesne dzieło sztuki, które nie straszyło okropną prostokątną dziurą wprowadzoną kiedyś przez firmę z Cupertino.
Spuścizna oryginalnego stylu zapoczątkowanego przez Jobsa i Ive.
Piękno zamknięte w surowej bryle chłodnego metalu i najlepszego kryształowego szkła.
– Hmmm, mamy wersję 16GB. – Przerwał niepewnie moje rozmyślania młody człowiek.
Spojrzałem się na niego z wyższością, na co ten oczywiście spuścił wzrok.
– Nie będę żebrał o jakieś gówniane rabaty i nie interesuje mnie wersja dla ubogich – powiedziałem lodowato odczuwając przy tym niezwykłą satysfakcję.
– Oczywiście, oczywiście, a czy życzy sobie szanowny pan kawę?
– Tak, latte bez cukru.
– Proszę spocząć, już podaję materiały. – Odzyskał profesjonalny ton.
Usiadłem na wygodnym skórzanym fotelu mając przed oczami słupki i telefony, podczas on przycupnął na fotelu obok i przekazał mi otwarty przewodnik po kolejnych kolorach i wersjach.
Kawę otrzymałem od uroczej długonogiej hostessy. Zrobiono ją w ekspresie z prawdziwych ziaren i świeżego mleka i bardzo mi smakowała stanowiąc miłe uzupełnienie całej sytuacji.
Specyfikację telefonu znałem oczywiście ze stron producenta, niemniej jednak przeglądałem opasłą księgę z wielką przyjemnością, gdyż dawała dodatkowe wrażenie obcowania z luksusem.
Widać było, że dbano tutaj o klienta.
Miejsce było zaciszne, kawa doskonała, a przewodnik jeszcze lepszy. Wydano go na kredowym, przyjemnym w dotyku papierze i oprawiono w grubą, skórzaną okładkę. Był piękny, miał doskonałe obrazki i było jasne, że pracował nad nim duży sztab specjalistów najwyższej klasy.
– Wersja 512GB, szafirowa niby czerń, z dodatkowym aparatem – warknąłem oddając po kilkunastu minutach album i filiżankę.
Spojrzał się na mnie z zazdrością i powiedział cicho:
– Możemy zaproponować opcję premium albo abonament deluxe. W pierwszym wypadku kupuje pan wybrany model, w drugim dostaje pan opcję wymiany tego wspaniałego urządzenia na nowe bez najmniejszej dopłaty.
– A jaka jest różnica w cenie?
– Miesięczna różnica w cenie wynosi tylko sto złotych.
– W takim razie proszę o abonament.
Zdecydowałem się oczywiście na abonament, dzięki temu miałem pewność, że za rok będę znowu miał wszystko co najnowsze i najszybsze.
Do transakcji doszło w tej samej sali, podpisałem dokumenty, zapłaciłem kartą i w zamian otrzymałem nieziemskie urządzenie zapakowane w firmową ekologiczną reklamówkę.
Do domu odwiozła mnie limuzyna, którą salon zamówił na swój koszt.
To było piękne i tego wieczoru rzeczywiście poczułem się jak człowiek z najwyższej półki.
VIP.
Byłem tak podniecony, że wychodząc ledwo spojrzałem na biedaków, którzy zastanawiali nad jakimiś tam Pykselami.
A teraz najlepsze.
Moja żona w ogóle nic nie powiedziała dając mi spokój i pozwalając nacieszyć nową zabawką.
Następnego dnia próbowałem zapłacić za lunch, ale nie chciała przejść płatność kartą podpiętą do naszego wspólnego małżeńskiego konta. Myślałem, że to jakiś błąd systemu, zadzwoniłem nawet do banku i okazało się, że wszystkie ulokowane tam pieniądze zostały wybrane…
Zachodziłem w głowę o co może chodzić, ale na reklamację miałem trzydzieści dni i postanowiłem złożyć ją dopiero w najbliższy weekend.
Normalnie nie odpuszczałem nigdy banksterom, ale tym razem coś mi powiedziało, żeby poczekać. I to była bardzo dobra decyzja, a ja zacząłem podejrzewać siebie o zdolności nadprzyrodzone, gdy w domu zobaczyłem nową zmywarkę i jakiegoś tam Thermomixa.
Moja żona uśmiechała się triumfująco, ugryzłem się jednak w język i nie komentowałem całej sytuacji, co nawiasem mówiąc wprawilo ja w konsternację, a mnie podwójnie poprawiło humor.
Życie jest za krótkie, żeby się kłócić.
Moja pchełka, zaradna jak zawsze.
Kochałem ją.
Niech się cieszy, że wygrała.
***
Mój telefon bardzo pomagał mi w pracy i negocjacjach biznesowych, często wystarczyło wyłożyć go na stół i to załatwiało wszystkie możliwe kwestie.
Nie było to związane z imponowaniem komukolwiek czymkolwiek, ja tylko używałem funkcji takich jak mikro-projektor czy nagrywanie z transkrypcją i podziałem na kolejne osoby.
Dzięki telefonowi leciały na mnie wszystkie laski, a ja miałem z nimi niezwykle upojne chwile. Wiedziały co mogę im dać i na wszelkie sposoby starały się, żeby sprawa się nie wydała i żeby moja żona nie wyrzuciła mnie na bruk.
Tak, ten czas był bardzo udany i nie żałowałem swojego wyboru, a rok później z podwójnym zaciekawieniem śledziłem prezentację modelu XXX.
Ciężko było wymyślać cokolwiek innego po kamerach na podczerwieni, czujnikach dymu i analizatorach krwi, ale znowu to zrobili.
Znowu!
Jedną z nowych funkcji okazała się funkcja wyświetlania hologramów naśladujących ruch użytkownika, a prezenter pokazał to na przykładzie nieśmiertelnej kupy.
Jakby jeszcze tego mało, firma dodała możliwość skanowania zawartości stolca, wymagało to co prawda dodatkowego akcesorium, ale wprowadzało analizę laboratoryjną na zupełnie nowy poziom.
Amazing!
***
Pracownicy fabryki w Azji siedzieli w milczeniu w fabryce pod ziemia, ktora byla ukryta na tyle dobrze, żeby nie można było dostrzec zbyt dużo szczegółów z wszędobylskich satelitów.
Sztuczne światło oświetlało długie wąskie hale, w którym znajdowaly sie setki kobiet, mężczyzn i dzieci.
Byli cierpliwi i całymi dniami widzieli tylko taśmociąg, swoje stołki i jedzenie które dowożono im ze stołówki, każdy z nich miał również specjalne pielucho-majtki, dzięki którym praktycznie nie musiał odchodzić z miejsc pracy.
Wszystko w tym systemie było idealne dopracowane i zoptymalizowane, firma postarała się nawet o fotele zapobiegające odleżynom i odparzeniom i profesjonalnego lektora, który umilał czas czytaniem najnowszych dzieł literatury światowej.
Pracownicy nie wiedzieli skąd pochodzą telefony i tablety którymi się zajmowali, nie mogli również podać żadnych informacji o pojazdach które je przywiozły.
Po dostarczeniu sprzętu ze zwrotów abonamentowych wpierw dezaktywowano specjalny kwas z układu chłodzenia, który wylewał się, gdy ktoś próbował dostać się do środka.
Następnym krokiem było przekazanie urządzeń małym sprytnym rączkom, które miały rozpakować pudełka, zdjąć obudowy, wymienić baterie, a następnie po kilku drobnych zmianach elementów przepakować środki do nowych obudów i przekazać je do końcowej obróbki.
Ostatnim krokiem w zależności od modelu było przeprogramowanie urządzeń tak żeby pokazywały nową wersję procesora i więcej cyferek w benchmarkach albo żeby miały odblokowane kolejne rdzenie i jednostki renderujące.
Kiedyś potrafili jeszcze przygotowywać płyty główne tak że dwa procesory ze starego modelu były łączone w tandem, ale zrezygnowano z tego i teraz koszty nowych opakowań, obudów i pracy były groszowe, reszta należała do marketingu.
Robotnicy nie narzekali na swój los, gdyż ostatnio nie było żadnych problemów z niebezpiecznymi bateriami i od dawna nie zdarzały się żadne wypadki. Nie kwestionowali tego, żeby z resztek montować tani model C, żeby zamieniać wyświetlacze pomiędzy modelami znanymi dla nich jako A i B, jak również dokładać jeden mały moduł ekstra do modelu A.
Wszystko było proste, tym bardziej że płyty główne od dawna nie miały oznaczeń na układach, a wszystko było modułowe…
***
W innej fabryce w Azji nagle zadzwonił telefon szefa zmiany, a gdy ten go odebrał, to usłyszał:
– Szefie mamy problem. Góra chce sto tysięcy chipów, a tych nie mamy na magazynie. Trzeba włączyć linie i je wyprodukować i przewieźć. Liczyłem, ale to są koszty, które nie za bardzo możemy ponieść.
Mężczyzna zbladł, rzucił krótkie „Zajmę się tym” i rozłączył się nie ukrywając nawet wściekłości.
Zobaczył to jego sekretarz, który od razu pobiegł, ukłonił się i zapytał:
– Co się stało Kosiko San i jak mogę pomóc?
– Ile mamy chipów A15 i kiedy mamy je wysłać?
– Pięćset tysięcy i za dwa lata.
– Za mną.
Mężczyźni udali się z sali produkcyjnej do biura, gdzie szef trzasnął ręką na faktury produkcji i zwrotu i zapytał się:
– Wyrabiamy normę, pokazujemy, że produkujemy i że niszczymy a oni nam każą wysyłać coś jeszcze klientom. To się po prostu w głowie nie mieści.
I rzeczywiście było to nie do pomyślenia, gdyż firmy takie jak Amazon, Burberry, Coty, H&M czy Louis Vuitton niszczyły każdego roku nowe towary warte miliardy, a producenci telefonów wdrożyli inną strategię i dzięki niej mieli od wielu lat ciągły i nieustanny wzrost.
***
Rozpakowałem nowe urządzenie. Od razu wzbudziło moja sympatie. Było podobnej wielkości co poprzednie, zawierało wydajniejszy procesor i lepszy wyświetlacz, a co najwazniejsze leżało w rece o wiele lepiej niż stare.
Nie miałem żadnych problemów z jego obsługą, wszystko było niezwykle intuicyjne i dopracowane.
Po miesiącu od zakupu zaczęły się dziać w moim życiu same dobre rzeczy. Zbiegi okoliczności były wręcz niesamowite i wielokrotnie podejmowałem korzystne decyzje, udało się również wygrać kilka ważnych konkursów.
W tamtym czasie zdecydowałem się na kolejne abonamenty. Smakując nowe życie zauważyłem, że kilka graczy na rynku oferuje znakomite usługi, które pozwoliły mi uzyskać dostęp do większej wiedzy, lepszych filmów, ciekawszej muzyki i wartościowych książek. Nie wiedziałem jak mogłem tego wcześniej nie widzieć, ale to się nie liczyło, a ja używałem swojego cacka na maksa nie rozstając się z nim ani na chwilę.
Dzięki nowym abonamentom wszystko stało się nagle ciekawe i urozmaicone, cieszyłem się jak dziecko i cieszyła się również moja żona, która dostawała więcej i więcej.
Śmialiśmy się często, że jest we mnie nowy człowiek.
To życie było tak idealne… wszystko przychodziło mi bez wysiłku i pewnie dlatego odczuwałem swego rodzaju nostalgię, gdy czasami patrzyłem na stare nagrody, które kiedyś dostawałem za naprawdę ciężką pracę. Ciekawe było, że uczucie to szybko przechodziło, a ja chciałem jeszcze więcej i więcej od życia.
W którymś momencie pomyślałem sobie, że może warto spróbować również produktu konkurencji… ot tak dla żartu.
I wtedy znowu wydarzył się cud.
To był marcowy wieczór, a ja nie mogłem uwierzyć swoim oczom, gdy zobaczyłem w swojej skrzynce maila od rekrutera, który zapraszał mnie na dyskusję o możliwości zatrudnienia mnie w TEJ fimie.
Pierwsza rozmowa była telefoniczna, potem się spotkaliśmy, zaproszono mnie na interview i po miesiącu przeszedłem do nich.
To było jak sen.
Wysłali mnie na szkolenie, które otworzyło mi oczy na wiele rzeczy.
Doznałem objawienia i poczułem jak bardzo się myliłem w różnych sprawach.
Amazing!
***
W innej części świata mały John rozpakował z pudełko nowy nabytek. Cieszył się niesamowicie. Wiedział, że przez chwilę będzie znowu królem dzielnicy, a inne dzieci będą go mogły dogonić dopiero za kilka miesięcy.
Pierwszego dnia mały John obejrzał filmik zrobiony przed premierą iPhone 7, na którym jacyś idioci podniecali się pierwszym iPhonem, bo ktoś im wmówił, że to będzie siódemka. Uśmiechnął się, bo nie mógł uwierzyć, że tacy ludzie w ogóle chodzili po Ziemi.
Później trafił na artykuł, z którego wynikało, że woda ze zdecydowanej większości ujęć na świecie zawiera tak zwane mikroplastiki, czyli drobiny tworzyw sztucznych pochodzące z rozpadu plastiku lub z substancji zawierających plastikowe cząstki. Mały John nie mógł uwierzyć, że ludzie to piją i są po tym zdrowi.
Tak samo nie mógł uwierzyć w smog, którym oddychają i w wiele innych rzeczy, które działy się wokół.
Nigdy nie wyjeżdżał ze swojego miasta. Był za mały, a jego rodziców nie stać było nawet na kolonie.
Pomimo dostępu do Internetu wiedza małego Johna była tylko częściowa.
Nie wiedział, że korporacje XXI wieku perfekcyjnie opanowały tworzenie nowych produktów i ludzie przyzwyczaili się, że dokładnie co rok pokazywał się kolejny topowy iPhone czy Samsung. Ich ceny były coraz wyższe, ale mimo to zawsze znajdowali się kolejni chętni na ich zakup i producenci mieli niesamowitą motywację, żeby tworzyć różne wersje i warianty.
To stało się niemal religią i wszelkie opóźnienia traktowano niemal jak upadek całej cywilizacji.
Wielu znawców opisywało sztuczki, które wtedy stosowano, żeby zachęcać ludzi do zmiany urządzeń na nowe. Mieliśmy niewymienialne baterie, klejenie, spawanie, blokowanie na poziomie firmware, ukrywanie instrukcji serwisowych, łączenie elementów w duże całości czy brak uaktualnień.
Zmieniła to dopiero dyrektywa Unii w 2025 roku. Firmy zostały zmuszone do dbania o środowisko i wydłużenia cyklu życia swoich urządzeń. Ograniczyło to drastycznie ich zyski i spowodowało, że wiele z nich ze sprzętu przeniosło się na dobra i platformy cyfrowe.
Firmy brały przykład z Microsoftu, który uruchomił największą akcję promocyjną wszechczasów polegającą na rozdawaniu Windows 10 całkiem za darmo. System był dostępny nawet z paczkami chrupek i rolkami papieru toaletowego zwanego pieszczotliwie srajtaśmą. Cena za tę filantropię okazała się niewielka w porównaniu do zysków, jakimi było wyeliminowanie z rynku starszych wersji Windows i przyzwyczajenie ludzi do platformy, która miała stać się podstawą wszystkiego.
Dopiero po latach okazało się, że był to równocześnie strzał w dziesiątkę i strzał w stopę.
Ślepa uliczka.
O ile bowiem na początku konsumenci kupowali sporo ebooków, filmów i programów, to w pewnym momencie przestali to robić, bo się znudzili, zaspokoili i mieli coraz lepiej dostępne darmowe alternatywy.
Widząc to wszystko firmy próbowały na powrót zwiększać zyski ze sprzedaży sprzętu, ale nie pomagało nawet wprowadzanie oszczędności takich jak zmniejszanie tacek dualSIM czy usuwanie kart SIM albo minijacków.
I właśnie dlatego główne korporacje wprowadziły abonamenty…
***
W modelu XXX firma zareklamowała możliwość szybkiego uczenia użytkowników poprzez przekazywanie im obrazów bezpośrednio do głowy.
Osiągnięto to przez generowanie fal magnetycznych na odpowiedniej częstotliwości.
Nowa funkcja wzbudziła poważne obawy o zdrowie użytkowników, dyskusje trwały miesiącami i ostatecznie zostały wyciszone argumentem, że postęp ludzkości jest nieuchronny. Przedstawiono opracowania mówiące, że funkcję badano na dziesiątkach tysięcy ochotników i jest niezwykle dopracowana.
Przy okazji premiery firma pochwaliła się współpracą z wiodącymi serwisami oferującymi abonamenty na różne dobra takie jak filmy czy książki. Okazało się, że posiadacze xPhonów prawie w stu procentach zdecydowali się na prenumeratę odpowiednich usług i są z nich niezwykle zadowoleni deklarując chęć korzystania z nich w nieskończoność.
Równocześnie na rynku dało zauważyć się niedobór specjalistów w różnych dziedzinach. Firma produkująca xPhony rekrutowała ludzi z niezwykłą precyzją, odkrywając w wielu przypadkach prawdziwe talenty. Niektórzy próbowali to przedstawiać jako triumf sztucznej inteligencji trafnie przewidującej cechy i zachowania ludzkie, niektórzy z kolei próbowali to łączyć z faktem, że nowi pracownicy w znaczącej większości mieli przed zatrudnieniem któryś z produktów tej firmy.
Plotki nie zaszkodziły gigantowi, który tak urósł w siłę, że jego telefony w końcu mieli wszyscy… Ideał sięgnął bruku… a firmy w dalekiej Azji produkowały jeszcze więcej… Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal…