- Opowiadanie: tom - Zobaczyć nieznane

Zobaczyć nieznane

I ja dołączam po dłuższej przerwie! :)

Tekst inspirowany grafiką Jakuba Różalskiego „The march of the Iron Scarecrows”.

A także afternoon tea.

Utwór dość krótki, natomiast wydaje mi się, że zawarłem w nim to, co konieczne. Chciałem, żeby był ostry jak brzytwa. Czy się udało?

 

Ciekawe czy ktoś zgadnie, jakie wydarzenie historyczne (z dziejów Polski) zainspirowało mnie do napisania tego opowiadania? ^^

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Zobaczyć nieznane

 

Rumor przybierał na sile. Wstrząsające naszą ziemią gargantuiczne maszyny wyłaniały się z mlecznej mgły wiszącej w powietrzu.

Patrzałyśmy na nie zdumione, przerażone apokalipsą. Żadna z nas nie widziała czegoś tak dziwnego. Oto nadszedł nasz kres.

 

* * *

 

 

Aromatyczny zapach herbaty drażnił jej zmysł węchu. Brunetka dyskretnie poprawiła suknię i poprawiła włosy za ucho. Przygryzła wargę, kiedy gospodarz delikatnie napełniał swoją filiżankę. Spojrzała na jego sumiaste wąsy.

Wyraźnie słyszała cichy szum autosamowaru. Nie czuła się tu bezpiecznie, czteronożna maszyna poruszała odwłokami. Odchodziła, spełniwszy swe zadanie.

Wielmoża spojrzał na nią lubieżnie.

To był dziwny dzień. Nie śniła.

 

Sięgnęła po daną jej kartkę. „Fotografia”, stwierdziła. Nie widziała jej za dobrze, słońce odbijało się od laminowanej powierzchni. Nachyliła się lekko.

Sarmata dopijał herbatę.

– Co to jest? Kiedy zostało zrobione to zdjęcie? – Wiedziała doskonale. Nic nie powiedział.

Dziennikarka rejestrowała każdy szczegół zdjęcia. Humanoidalne mechanizmy zrównywały wieś z ziemią ku strapieniu wieśniaków. Czuła się jakby tam była, za nimi. I tylko jedna dziewucha patrzyła na nią. Rozmazana twarz nie uspokajała.

– Teraz już pani to rozumie.

Była tego świadoma aż za dobrze. Siedziała otoczona podobnymi mechanizmami, wokół których odbywał się najzwyklejszy piknik. Czuła się, jakby oszukiwano ją całe życie.

– Niemożliwe… – zdołała wyszeptać. – To dlatego tak mało wiedzieliśmy.

Roześmiał się:

– Zdaje sobie pani sprawę z tego, że ten projekt jest objęty najściślejszą tajemnicą.

Analityczny umysł reporterki połączył wszystkie aluzje.

 

* * *

 

Wieś nie da sobie w kaszę dmuchać. Pokazaliśmy to. Jestem dumna ze swojego Stacha. Każda z nas jest solidarna ze swoimi bohaterami. Wiedzcie, moje dzieci, mogą was nazywać awanturnikami i warchołami. Ale znajcie swoją wartość i godność. Mogą was bić i grozić wam bronią. Ale zwyciężycie. Zwyciężymy. Nie jesteśmy jedyni. Są nas milijony.

Ich żywność jest w naszych rękach.

 

* * *

 

Przypomniała sobie tajemnicze śmierci w kilku wsiach. Bojówki szykujące kolejne prowokacje. Agencja Telegraficzna podająca lakoniczne treści. Węszący pismacy, czytelnicy prześcigający się w domysłach, lud żądający zemsty.

Sama pisała o skutecznych działaniach państwa odpowiadających na opór prowokatorów i terrorystów. Na łamach gazety chwaliła premiera za odpór bezprzykładnego gwałtu na obywatelach. Nie miała pojęcia. Nie wiedziała…

Takie dni zmieniają całe życie.

Jako redaktorka jedynej zaufanej gazety zapewniła magnata o swej lojalności.

Nie musiała, znał ją jak nikt dotąd.

– Państwowe Zakłady Inżynierii są jedną z najlepiej rozwiniętych instytucji tego typu na świecie. – Wziął od niej fotografię.

Była gotowa mu uwierzyć. Mechanizmy poruszały się tu swobodnie, z dala od niepożądanych spojrzeń. Mogła je obserwować w pełnej krasie. Choć była z techniką na bakier, potrafiła docenić kunsztowność dzieła inżynierów.

– Czy to znaczy, że tamte osoby na fotografii…?

– Tak. Sama pani rozumie, co by się stało, gdyby więcej osób zobaczyło coś, czego nie mają prawa znać… Pacyfikacja agitatorów przebiegła zgodnie z planem. Wszyscy świadkowie zostali unieszkodliwieni.

Dopiła herbatę.

Wciąż pamiętała niepokojące informacje o rozwrzeszczanym tumulcie. Pisała to, co było jej mówione, cytowała wojewodów, minimalizowała znaczenie wiejskich gromadek. Utrzymanie spokoju w państwie zależało od jej zgrabnego pióra.

Nabrała powietrza w płuca i odchyliła się na fotelu. Co za piękny, dziwny dzień.

 

* * *

 

Wszakże czym zawiniliśmy? Beznadziejne dni niedostatku, niedojadania… O, cześć wam, panowie magnaci… Taka przyszłość dla moich córeczek?

Wszyscy pytali: czy jesteśmy swoimi gospodarzami? Czy niewolnikami? Czy mamy siłę i moc do decydowania o sobie? Czy mamy biernie wyczekiwać śmierci swoich dzieci?

Dziś państwo to nie naród. I naród to nie państwo. I chcieliśmy to naprawić. Zażądać swoich praw. Demokracji, a nie dyktatury.

Czy to naprawdę nasza wina?

 

I oto przyszła zemsta.

 

* * *

 

– Czego pan ode mnie oczekuje? – spytała. Wiatr łagodnie rozwiewał jej włosy, gdzieś zaśmiały się młode dziewczęta. Jej dociekliwe oczy zarejestrowały zmianę napięcia na naczelnikowskim obliczu.

– Dalszego działania w służbie Ojczyzny.

Uśmiechnęła się ponuro. Pomimo mętliku w głowie – uzmysłowiła sobie jedno. Lepiej by było, gdyby tu nie przyszła. Jej usta wypowiedziały:

– Sytuacja wymagała ofiar. Sami się o to prosili. Polacy zasługują na spokój.

Pochylił się ku niej na znak szacunku:

– Jest pani prawdziwą patriotką.

 

* * *

 

Maryśka obróciła się. Moje ostatnie wspomnienie. Nie pamiętam nawet jej lica. Zdębiała.

W natłoku myśli jedna była szczególnie nieznośna.

Spojrzałam tam, gdzie ona.

Widok przeszył mi serce.

 

Koniec

Komentarze

Veni, vidi, legi.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Z całym szacunkiem, nie ogarniam. Chyba pójdę po kawę i przeczytam jeszcze raz.

 

Póki co widzę kobietę walczącą ze złym rządem i jakiś wiejski spisek, który skończył się widokiem mrożącym krew w żyłach. IMO przeważają tutaj skróty myślowe, które bez właściwego klucza pozostają nie do odgadnięcia… ale to może być po prostu moja ślepota, a tekst jest zupełnie jasny i klarowny. To ja idę po tę kawę i wrócę później.

Melduję, że przeczytałam.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

To może podam ten klucz :P

Strajk chłopski 1937

Żonglerko, zasadniczo dobrze to odczytałaś. Zakończenie jest oczywiście otwarte, ale można się domyślić jakie to zagrożenie (patrząc na obrazek).

Ja tylko z paroma stylistycznymi drobiazgami.

1. “Brunetka dystyngowanie poprawiła suknię”. Nie najlepiej to brzmi. “Dyskretnie poprawiła” może byłoby lepsze – także dlatego, że wedle tradycyjnych dobrych manier strój w ogóle nie bardzo wypada poprawiać publicznie. 

2. “ładne jeszcze włosy”. Tu mam problem, który może spokojnie być skutkiem mojego własnego czytelniczego sposobu odbioru – a mianowicie takie zdanie sugeruje mi natychmiast, że niedługo te włosy przestaną być ładne. Mnie jako czytelniczce natychmiast nasuwa to wizję ciężkiej choroby, która lada moment zeżre bohaterkę – a chyba nie w to celujesz. Może być jednak tak, że tylko ja mam takie odczucie, więc jakby co, to ignoruj je kompletnie :D

3. “karczowały wieś”. “Karczować” znaczy, wedle słowników, wyłącznie “wycinać, a potem wykopywać korzenie”. Jak na metaforę dla “zrównywały z ziemią” to IMHO trochę za daleko idące.

 

Fabularnie w tekście, się, przyznam, trochę gubię, niestety.

ninedin.home.blog

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

ninedin, dziękuję za te drobiazgi :)

Anet, cieszę się, jesteś pierwsza! ;)

Hmmm. Fajne zestawienie dwóch sytuacji z mechami. Ale szczegółów nie ogarniam. Tu polska wieś, tam Anglia. Co łączy dziennikarkę z jednym i drugim?

Ale duży plus, że nie ma wojujących żołnierzy.

Napisane przyzwoicie.

Babska logika rządzi!

Też niestety nie zrozumiałam. :(

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jakoś nie do końca ten tekst do mnie przemawia. Niby jakichś szczególnych usterek nie zauważyłam, ale… No właśnie, ale… Nie za bardzo potrafię połączyć w jedną całość wymieszanych części szorta oraz pojawiających się w nim obrazków i elementów. Niby widzę, że to historia alternatywna, ale sarmata pasuje mi tu jak pięść do nosa, tak samo dziennikarka. Piknik za to skojarzył mi się z Wiedniem z początku XX wieku (w sumie sama nie wiem, czemu akurat Wiedeń). I te i wszystkie inne klocki nie chcą się złożyć w jeden konkret. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Mam mętlik w głowie. Coś tam się w tym tekście łączy, ale na tyle niewyraźnie, że nie mam pojęcia, o czym do końca jest ten tekst. Dwie skrajnie różne sceny, zapewne połączone motywem "ofiary za ojczyznę", ale tekst zostawił mnie z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Jakbyś zostawił jedynie niezbędne minimum, ograniczając wszystkie inne dekoracje. A to mocno utrudniło mi wejście w klimat tekstu.

Podsumowując: minimalistyczny koncert fajerwerków, niestety przez co ucierpiał odbiór zamierzonych treści.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Czy się udało i tekst rzeczywiście jest ostry jak brzytwa? Nie, niestety. Albo to ja po prostu jestem tępy jak kamień. Obawiam się jednak, że tutaj – jak w pewnej popularnej grze – to kamień wygrywa w starciu z ostrzami. Inaczej rzecz ujmując, juror Cieniu – jakim by nie był zwiechem – wciąż pozostaje też jurorem. I to jurorem zupełnie nieprzekonanym.

Opowieści, co już zakomunikowałem, zupełnie nie ogarniam. Jakkolwiek nie czuję się zupełnym ignorantem z historii, strajk chłopski roku trzydziestego siódmego już sam w sobie był dla mnie tematem z gruntu obcym. Mogę się oczywiście mylić, ale wydaje mi się, że dla każdego, kto nie jest historykiem z zawodu, pasjonatem historii okresu dwudziestolecia międzywojennego, albo finalistą Jednego z dziesięciu, strajk ten będzie tematem równie obcym jak dla mnie.

Bardzo, ale to bardzo enigmatyczne (a prawdę mówiąc, to tak bardzo, że dla mnie zupełnie niedostrzegalne) podpowiedzi co do tego, jakie wydarzenie historyczne wziąłeś na tapetę, sprawy nie ułatwiają, bynajmniej.

No, ale teraz już – wyłącznie dzięki lekturze komentarzy – wiem przynajmniej, z jakiej okazji ktoś poszczuł biednych producentów żywności kupą żelastwa. Nie wiem natomiast kilku innych rzeczy: przede wszystkim, kim była reporterka w angielskim ogrodzie mechanicznym (taka gra słów z mechami i “ogrodem botanicznym” – słaba, wiem ;), ani jaką miała do odegrania rolę w tej opowieści. Tę, która została podana dosłownie: pisać dyrdymały rządową czcionka? Jeśli tak, to – błagam o wybaczenie – dalej jednak nie widzę sensu w poświęcaniu jej choćby jednego znaku. Bo cóż to wnosi do samej opowieści tak naprawdę? Natomiast jeśli jej rola w tym tekście była inna… No cóż, naprawdę nie widzę, jaka ta inna rola miałaby być, więc nadal nie widzę też sensu w poświęcaniu jej choćby jednego znaku.

Kolejną kwestią, której muszę się przyczepić, to nawiązanie do grafiki-przewodniej. Ten akurat motyw wyszedł Ci słabo aż z dwóch powodów. Po pierwsze, to zasadniczo dlatego, że praktycznie w ogóle go nie ma; nie z tą konkretną grafiką w każdym razie. Tak naprawdę mógłbyś w jej miejscu zamieścić co najmniej kilka innych prac Jakuba, na których widnieją i mechy, i patrzący na nie ludzie pola. Brak mi tu przede wszystkim jakiegoś szczegółowego opisu mechów; czegoś charakterystycznego, co pozwoliłoby jednoznacznie powiązać tekst z tą konkretną pracą. Jest zwyczajnie – i znowu – zbyt enigmatycznie. Wyszedłeś bowiem, jak mniemam, z trochę niefajnego założenia, że tekst ma być kompatybilną częścią grafiki – tudzież odwrotnie – i że oba te akty twórcze mają zlewać się w jedność; że skoro ja, czytelnik, widzę grafikę, to wiem, o jakich machinach piszesz, więc nie ma potrzeby się nad tym rozwodzić. W mojej osobistej ocenie jest to błąd – ten drugi wcześniej wspomniany błąd – bo tekst winien być samodzielnym dziełem inspirowanym daną grafiką, a nie jej bezpośrednim przedłużeniem, i powinien być w stanie obronić się sam, nawet zupełnie wyrwany z kontekstu.

I choć “Zobaczyć nieznane”, paradoksalnie, poniekąd spełnia ten warunek, właśnie poprzez znikomość nawiązań do tej konkretnej grafiki (mówię tu o grafice przewodniej), czy do jakiejkolwiek innej w sumie, to jednak, pozostawione same sobie, opowiadanie jest o tyle niekompletne, że praktycznie nie daje szans popracować wyobraźni, poczuć jakiegoś konkretnego klimatu i wczuć się w opowieść, jeśli wiesz, co mam na myśli. A jeśli nie – nie przejmuj się; sam nie jestem pewien, czy to ogarniam.

Pochwalić jednak należy naprawdę solidne wykonanie, bo to zawsze cieszy oko i zdecydowanie ułatwia czytanie nawet nie dających się zrozumieć opowiadań.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Również nie udało mi się złożyć tego opowiadania do kupy. Oceniając pojedyncze scenki, napisane nie najgorzej.

Czytałam, a zrozumienie nie chciało się włączyć choćby na chwilę, więc nie bardzo wiem, Tomie, co miąłeś nadzieje opowiedzieć. :(

 

Bru­net­ka dys­kret­nie po­pra­wi­ła suk­nię i po­pra­wi­ła włosy za ucho. –> Brzmi to fatalnie.

Może: Bru­net­ka dys­kret­nie po­pra­wi­ła suk­nię i odgarnęła włosy za ucho.

 

czte­ro­noż­na ma­szy­na po­ru­sza­ła od­wło­ka­mi. Od­cho­dzi­ła, speł­niw­szy swe za­da­nie.

Wiel­mo­ża spoj­rzał na nią lu­bież­nie. –> Spojrzał lubieżnie na maszynę??? Zboczeniec…

 

Hu­ma­no­idal­ne me­cha­ni­zmy zrów­ny­wa­ły wieś z zie­mią ku stra­pie­niu wie­śnia­ków. –> Wieś jest równana z ziemią, a jej mieszkańcy są tylko strapieni???

Za SJP PWN: strapienie «uczucie smutku, niepokoju»

 

Ro­ze­śmiał się: –> Co tu robi dwukropek?

 

Wciąż pa­mię­ta­ła nie­po­ko­ją­ce in­for­ma­cje o roz­wrzesz­cza­nym tu­mul­cie. –> Tumult nie wrzeszczy.

Za SJP PWN: tumult 1. «zamieszanie i zgiełk wywołane przez wiele osób będących w ruchu» 2. daw. «zamieszki»

 

mi­ni­ma­li­zo­wa­ła zna­cze­nie wiej­skich gro­ma­dek. –> Co to są wiejskie gromadki?

 

– Dal­sze­go dzia­ła­nia w służ­bie Oj­czy­zny. –> Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka