- Opowiadanie: Arn - Lecznica

Lecznica

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Lecznica

 

 – Wiecie jak nasz pan uzdrowiciel zrobił ostatnio?

– No mów.

– Krzyczał na pacjenta przez bite dwadzieścia minut cha, cha i od tego biedakowi podniósł się poziom adrenaliny w ciele. Plecy i brzuch przestały boleć. Cud, wyleczony. Za jedyne trzysta pięćdziesiąt złotych.

– Nie ma ideałów – odpowiada uzdrowiciel Krzysztof.

– Ideałów cha, cha chała chłopcze. Do bycia przeciętnym sporo ci brakuje. Słowo ideał powinno zniknąć z twojego słownictwa. ‘’Zwykły’’ to powinien być twój cel i do niego powinieneś dążyć. Z całych sił.

Kolejny, zwykły dzień w lecznicy ‘’Kryształ’’. Tym razem grupa mentalnych istot postanowiła nawiązać połączenie z K. aby powiedzieć, co myślą o jego działalności.

– Nie dostaniecie ode mnie żadnych darów ani ofiary! – K. się wzburzył.

– Dary to powinieneś dostać od losu bo jesteś ofiarą losu cha, cha. Widocznie słono cie pokarało i zaczęło wszystko od Ciebie uciekać, a ty zamiast przyjąć to z godnością zacząłeś oszukiwać. I tak solenizancie przykrego uzdrawiania nauka poszła w las. DREWNO. Na salonach też Cię już nie ma. Za to jesteś tam gdzie papierki, monety i zdesperowani potrzebujący. Ech… kiedy ty ostatnio zrobiłeś coś z troski o drugiego człowieka?

– Albo jak machał wahadełkiem i udawał, że wie wszystko. To było dobre, nie koledzy?

– Fakt. Czysta fikcja.

– Zgadza się. Kupa śmiechu na tydzień ale później ktoś to musi spuścić bo brzydko pachnie – istoty śmieje się 

– Grupa od nas już podłapała kontakt z odpowiednimi przekaźnikami. Będą szły informacje o podświadomości i ruchu ideomotorycznym – mówi spokojnie jedna z mentalnych istot.

– Nie dajecie mi wyboru. Postawie swoje najsilniejsze mentalne bloki. Będziecie musieli znaleźć sobie kogoś innego.

– Postawić to trzeba ciebie do pionu. Naoglądałeś się jakiś truizmów w telewizji i trujesz głodne kawałki cha, cha. BLOKADĘ. Myślę, że ktoś założył blokadę na Twój intelekt dawno temu, co nie chłopaki?

– Owszem – odparł chórek głosów.

Bip, bip. Bip, bip. Włączyła się wibracja w telefonie leżącym na biurku. K. szybko się podrywa. Czyta wiadomość. Pospiesznie odpisuje.

– Sorry chłopcy ale muszę lecieć. Czas to pieniądz jak mawiają profesjonalni biznesmeni. – rzuca K.

– Raczej profesjonalne prostytutki z prąciem w ręku. -ryknęła śmiechem banda istot na pożegnanie.

Uzdrowiciel wsiada do auta. Odpala, rusza. W myślach przygotowuje się do odtworzenia odpowiedniego scenariusza. Większość ma już dobrze przećwiczoną ale zawsze pozostaje element przypadku i improwizacji. Musi być czujny, spostrzegawczy, a przy tym zrelaksowany. Poziom stresu delikatnie wzrasta. Czuje jak te małe krabie szczypce przyczepiają się do niego i nie chcą puścić. Jak dojedzie na miejsce posiedzi jeszcze kilka minut w samochodzie robiąc głębokie wdechy i zwizualizuje coś.

Jedzie zgodnie z przepisami. Nie może pozwolić sobie teraz na jakiś mandat. Spokojnie do celu. Mija następną ulicę, zakręt…

– Ty jebana szmato! Spalę Ciebie i Twojego Boga! Was Wszystkich! – Wrzeszczy nastolatka do której K. dostał wezwanie. Dziewczyna ma podkrążone oczy. Nosi brudne ubranie i cuchnie jak truchło. Jej ojciec został w korytarzu. Czeka, nasłuchuje i szeptem modli się do wszystkich aniołów i świętych.

– Precz demonie! – An przykłada krzyżyk do czoła dziewczyny. W drugiej ręce ma butelkę wody.

– Wypierdalaj! – Krzyczy nastolatka.

K. kropi ciało wodą i odsuwa się na bok. Widzi, że nic się nie zmieniło. Zaczyna wypowiadać słowa modlitwy. Dalej nic.

– Mówiłam wypierdalaj! – Dziewczyna zrywa się z łóżka i podbiega do niego. Uderza go w nos. Z całych sił. Pięścią. Uzdrowiciel ucieka z pokoju.

– Co się stało, panie K.? Proszę niech pan powie. – Zatroskany ojciec nie kryje łez.

– Ciężki przypadek. Myślę, że trzeba zwrócić się do kogoś wysoko postawionego w kościele. Pisać listy, maile, dzwonić, osobiście pojechać i dokładnie przedstawić sytuację. Bardzo się starałem.

– Rozumiem – Z rezygnacją odpowiada ojciec.

– Czterysta złotych poproszę, a jutro telefonicznie dam panu namiar na pewnego księdza, który może pokieruje pana dalej.

– Rozumiem – Ojciec ciężko wzdycha i wyjmuje portfel.

K. wraca do domu. Jego dwupokojowe mieszkanie na trzecim pietrze wita go chłodem. Część sypialna – jeden pokój i drugi – po remoncie zrobiony na skromne biuro. Mała kuchnia i łazienka. Człapie do kuchni po resztki jedzenia z wczoraj. Zaskakuje go widok przewróconej lodówki i porozrzucanych produktów.

– Co za burdel – Myśli.

– Witamy w domu panie zbawco ludzkości! – Ryknęły głosy mentalnych istot.

– Idioci.

– Wiesz za co? – Jeden rozbawiony mentalny zadaje pytanie.

– Za pstro! – K. nie kryje poirytowania.

– Wiedziałeś, że dziewczyna jest chora, zwykła schiza, może nawet do końca życia. Zwykłego pierdolca dostała od takich warunków i mieszkania z takimi ludźmi. Choroba psychiczna, żadne czary mary, a Ty co? ‘’Opętanie’’ i skasowałeś pieniądze.

K. milczy. Wie, że został zdemaskowany. Zaczyna rumienić się coraz bardziej.

– Zostawcie mnie w spokoju. Wypad.

– Zobaczymy się jeszcze – rzucił jeden z mentalnych i oddalił się wraz z grupą.

– Kurwa. Jeszcze tego mi trzeba – burknął pod nosem K.

W czasie wypowiadania tych słów ktoś rzucił kamieniem w jego okno.

Zachodzi słońce. Uzdrowiciel siedzi na fotelu i popija piwo. Myśli. Czas niespiesznie mija. Bip, bip, bip, bip. Przyszedł SMS. Od klienta. ‘’ Proszę o kontakt. To pilne ‘’.

– O! I to lubię – zadowolony K. lekko się uśmiecha. Odkłada komórkę i człapie na grubych nóżkach do kuchni po kolejną butelkę. Zapowiada się dobry wieczór.

Następnego ranka budzi się z tęgim bólem głowy. Brakuje mu sił. Niezdarnie próbuje wyczołgać ciało z barłogu. Spada na ziemie z głośnym ‘’kurwa mać’’. Jest dziś bardzo uduchowiony. Nieomal mityczny Bóg zstąpił na Ziemie i dał usłyszeć się piętro niżej. Nadludzkim wysiłkiem doczołgał się do wanny. Odkręca wodę i wchodzi. Powoli odzyskuje jasność umysłu. Tak zaczyna się kolejny dzień w lecznicy ‘’Kryształ’’.

– Kształty mają kolor, a muzyka zapach. Gdy dotykam papieru ściernego czuję smak wanilii i cytryn. Chyba nie jestem zbyt normalny prawda?– Spokojnie mówi młody mężczyzna z dredami. Jego twarz jest zwyczajna, nie widać na nie żadnych większych emocji.

– To skomplikowana sprawa. Gdy wrócę do siebie skorzystam z wahadła i duchowej pomocy moich przyjaciół. Myślę, że całość zamknie się w granicach trzystu złotych.

– Ok. Mam pieniądze.

– Rozumiemy się. Zadzwonię do pana za około dwie godziny.

K. nie kryjąc rozbawienia opuszcza klatkę schodową. Przechodzi przez brudne podwórko. Do domu wraca pieszo. Nie czuję się zbyt pewnie po wczorajszym wieczorze. Z nowym zasobem w kieszeni czuje się wyraźnie lepiej. Za około pięćdziesiąt minut powinien być w swoim fotelu.

Po otworzeniu drzwi wejściowych poczuł straszliwy smród. Przestraszony wbiega i sprawdza wszystko. Spod drzwi łazienki wycieka kałuża. Gwałtownie otwiera i widzi całe pomieszczenie zalane nieczystościami. Czuje, że śniadanie podchodzi mu do gardła.

– O! Ale numer panie Krzysiu. Co tu się stało? Kto to zrobił? Gdzie są winni? Zaraz zadzwonię do kogo trzeba i naprostujemy sytuacje. – Odpowiada z udanym oburzeniem mentalny przybysz.

– Panie K.! Panie K.! Na policję i po hydraulika czy innego fachowca zaraz dzwonię. – Wyskakuje ze ściany kolejny mentalny gość.

– Tak. Hydraulik powiedział coś o synestezji czy inne czary mary, cuda na patyku i wahadełka na sznurku. Ale pewnie naćpał się czegoś i zaczął bredzić. Cóż począć. Takie życie, taka praca. Jaka praca taka płaca. Jaka płaca takie życie i mamy kółko, a życie ma krzyżyki. Gra trwa. – Mówi kolejna istota, której głowa wychodzi z sufitu.

Uzdrowiciel poczerwieniał ze złości. Wychodzi z mieszkania i wykręca numer. Zdążył tylko powiedzieć ‘’Dzień dobry’’ i padła bateria.

Kilkanaście dni później K. organizuje u siebie warsztaty ‘’Moc duchowego poznania’’. Przyszło kilka osób. W trakcie wywodu o wyższości duchowości nad życiem świeckim dwie mentalne istoty (niewidzialne dla uczestników) z zaskoczenia zakładają ogromną, magiczną butle na oszusta. Pieczętują. Szyjka butli kończy się na udach. I tak oszołomieni uczniowie widzą same krzyczące nogi, które biegają wkoło i próbują coś zrobić. Opuszczają pomieszczenie w pośpiechu. Kolejny, zwykły dzień w lecznicy ‘’Kryształ’’. 

Koniec

Komentarze

Nie zrozumiałam tego tekstu. Jest chaotyczny, niepoprawnie napisany i w ogóle nie wiadomo, o co w nim chodzi. Niestety, zupełnie do mnie nie trafił. Przykro mi. Trudno mi nawet wyszczególnić, co tu jest do poprawy. Kim są mentalne istoty? Kim jest K.? Jaka tu ma być w ogóle puenta? Nic z tego nie wynika, dzieją się jakieś przypadkowe rzeczy… Może jakby to trochę uporządkować, jakby to wszystko prowadziło do jakiejś konkluzji… Innej niż “dzień jak codzień”? Nie wiem. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Pomysł na tajemnicze istoty dręczące oszusta nawet fajny. Ale dobrze, żeby coś z niego wynikało – żeby historia miała wstęp rozwinięcie i zakończenie. Na razie dość chaotyczny zbiór scenek.

Z wykonaniem te same problemy, co w poprzednim tekście: dialogi, literówki, interpunkcja, pisownia “ciebie” dużą literą… Przeanalizuj na spokojnie zebrane komentarze i uwzględnij w następnym tekście.

I tak solenizancie przykrego uzdrawiania nauka poszła w las.

Ale dlaczego solenizancie?

Babska logika rządzi!

“podniósł się poziom adrenaliny w ciele” ??? chyba po prostu się podniósł

 

Tekst ogólnie tak źle napisany i zapisany, że pomysł ginie w niechlujstwie językowym, kompozycyjnym i interpunkcyjnym. Do bety albo dużych poprawek.

http://altronapoleone.home.blog

Dzięki wszystkim za przeczytanie i komentarze.

Jest tu pomysł, ale trudny do odczytania. Przyjrzyj się linkom, co dałem pod poprzednim Twoim tekstem i wyciągnij wnioski.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereMan – dzięki

Przykro mi to pisać, Arn, ale odbijam się od Twojego trzeciego już tekstu. Tym razem nie mam siły pokazywać Ci palcem, co jest źle, ale ponieważ już wiesz, jakie błędy robisz najczęściej, mam nadzieję, że chyba sobie poradzisz.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy – tak, zostałem uświadomiony, dzięki za koment.

Tak jak w poprzednim tekście sporo błędów. W początkowej części tekstu nie sygnalizujesz, kto jest autorem dialogów, więc robi się chaos. Nie rozumiem, dlaczego nazywasz bohatera inicjałem. Z fabułą również krucho – całość przypomina przypadkowy wybór scen bez myśli przewodniej.

Dlaczego nie poprawiasz błędów?

Nie czytasz tego przed zamieszczeniem na stronie?

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka