- Opowiadanie: RheiDaoVan - Urobos

Urobos

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Urobos

 

Znaki na zwoju zmieniały kolor jak w kalejdoskopie. Z soczystej zieleni, do cytrynowej żółci, by za chwilę przejść w dojrzały pomarańcz – i dalej – wpaść w krwawy szkarłat, fiolet i głęboki granat.

 

Bez sensu, pomyślał z rozdrażnieniem Shun, zwijając stary pergamin. Popatrzył na swoich towarzyszy i zaklął w myślach. Świetna ekipa. Igor – wysoki, niemożliwie chudy chłopak składający się z samych kości, łokci i kolan nerwowo bawił się kostką o dwudziestu ściankach. Irytujący nerd z przetłuszczonymi włosami, bladą cerą i poobgryzanymi paznokciami, w niechlujnym ubraniu. Ale i tak był mniej wkurzający od małej, przesadnie optymistycznej i definitywnie zbyt zadziornej dziewczyny. Gdyby Shun miał opisać jej wygląd powiedziałby: rudość, piegi i steampunkowe gogle – cała Pchła. Przynajmniej Krokus była znośna. Spokojna, małomówna czarnowłosa mistrzyni skopywania tyłków.

 

Jego drużyna.

 

Gorzki uśmiech wykrzywił suchą, porośnięta trzydniowym zarostem, twarz. Na zapomnianych bogów, co ja odpierdalam z tymi ludźmi. Zachciało mi się ratowania świata, w porządku. Ale czemu nie mogłem mieć lepszych kompanów? Jakiegoś komandosa, doktor Quinn, czy speca od zwierząt. A najlepiej całą trójkę.

 

Ale nie miał prawa narzekać. Nie był sam, a to najważniejsze.

 

– Shun, daleko jeszcze? – spytała Pchła. I tak od dwóch dni. A skąd on miał, do cholery, wiedzieć? Właściwie to pytanie powinno brzmieć: jak długo jeszcze, ale odpowiedź byłaby taka sama. Bo to nie on decydował o spotkaniu, a Nadar. Od trzech dni koczowali w górach. Tatry, tak się nazywały. Normalnie zachwycałby się widokiem jaki się przed nim roztaczał. Zwłaszcza Kościelec zrobił na nim wrażenie, razem z Doliną Pięciu Stawów. Ale w tej chwili zwalczał pokusę zepchnięcia rudowłosej w przepaść. Naprawdę go irytowała. Ale potrzebował jej. Tak samo jak reszty.

 

– Nie wiem – burknął pod nosem, po raz kolejny wyciągając zwój. Ten cholerny smok mógłby się wreszcie pokazać. Ile można było czekać?!

 

– Nudzę się – poskarżyła dziewczyna.

 

– To się rozbierz i pilnuj ubrania – powiedział Igor z głupim uśmiechem na bladej twarzy.

 

– A chcesz oberwać?!

 

Sytuacja przedstawiała się tak od wczorajszego wieczora. Kłócących rozdzieliła dopiero Krokus, która kilkoma słowami uspokoiła rozwydrzoną dwójkę. Shun był jej za to ogromnie wdzięczny. Gdyby nie ona, całkiem poważnie rozważałby rezygnację z misji. Był Wybrańcem, w porządku. Potrafił zaakceptować swoje przeznaczenie. Ale nikt i nic nie zmusiłoby go do znoszenia tej dwójki w pojedynkę. Dlatego z godziny na godzinę coraz bardziej doceniał obecność czarnowłosej dziewczyny.

 

Spojrzał na zwój. Było coraz lepiej. Symbole przestały skakać niczym niesforne dzieci, a z kolorów pojawiała się tylko morska zieleń, głęboki granat i chłodny fiolet.

 

– I jak? – Cichy głos Krokus wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na nią przez ramię. Fioletowe oczy patrzyły pytająco na zwój. To właśnie przez ich barwę nazywaną ją Krokus. Shun nie wiedział, jak dziewczyna ma naprawdę na imię.

 

– Jesteśmy coraz bliżej – powiedział stukając palcem w starą, wytartą skórę. – O co chodzi?

 

Dziewczyna westchnęła cicho.

 

– Chciałabym się dowiedzieć o co w tym chodzi. Nie przerywaj mi – powiedziała widząc, że chłopak już otwiera usta. – Sprzedałeś nam ładną, wiarygodną bajeczkę o Przeznaczeniu, ratowaniu świata i tym podobnych pierdołach. Ale teraz chcę wiedzieć o co w tym wszystkich naprawdę chodzi.

 

Shun miał ochotę spytać, dlaczego dopiero teraz, ale powstrzymał się. Spojrzał w pogodne niebo, uśmiechnął ponuro.

 

– Naprawdę chodzi o ratowanie świata, jakkolwiek to nie brzmi. Jestem Wybrańcem, podobnie jak wy. Czemu tylko ja mam tego świadomość? Bo zostałem wychowany przez odpowiednich ludzi, w odpowiednim miejscu. Ale każde z was czuło, że było inne, że nie pasowało do reszty, nieco odstawało. Nawet Igor wśród swoich kompanów od gier czuł się inny, ale nie potrafił zdefiniować na czym ta inność polega. Nie było mu z tym źle, po prostu miał tego świadomość. Podobnie ty i Pchła. Nie będę streszczał całej Przepowiedni, nie ma to najmniejszego sensu. – Zamyślił się na moment. – Powiedz, ile końców świata ludzkość już przeżyła? Cztery, pięć? – Uśmiechnął się. – A wiesz, że to były naprawdę realne zagrożenia? Millenaryzm, przepowiednie, czy to Wincentego z Ferrary, Kasjopejana, czy nieznanego z imienia szamana Majów. Nawet Newton będzie miał rację, o ile nie wypełnimy naszego zadania i świat nie skończy się wcześniej.

 

– To znaczy co się stanie?

 

– Nie wiem – odpowiedział szczerze. – I wolę tego nie sprawdzać. W każdym razie – podjął przerwany wątek – groźba jest realna. Wybrańcy, znaczy my, muszą odnaleźć Przedwiecznego. Nie śmiej się, nie ja wymyślałem nazewnictwo – prychnął. – Nazywa się Nadar. On wie, co robić.

 

– Jasne, że wie – skinęła głową.– Jakby nie było, ten cyrk trwa już od setek, jak nie tysięcy lat. Zastanawia mnie, jak nas odnalazłeś.

 

– Dzięki temu. – Pomachał zwiniętym pergaminem. – I dzięki temu mam nadzieję odnaleźć Nadara, ocalić świat i wreszcie napić się porządnej kawy. Ale symbole szaleją, nie wiem co robić.

 

– Nie nauczyli cię tego w tym twoim klasztorze?

 

– Życie to nie podręcznik. Niektórych rozbieżności między teorią a praktyką nie przeskoczysz.

 

– Może to działa jak kompas a nie jak GPS – powiedziała po chwili. – Kiedy położysz kompas na magnesie, igła zaczyna wariować. Może tak jest też ze zwojem.

 

W tej chwili miał ochotę ją uściskać. Dlaczego na to nie wpadł? Od trzech dni błądzili po górach, bo jemu nie podobały się skaczące symbole, a tymczasem one sygnalizowały obecność Nadara. Kretyn, debil, skończony idiota, zbeształ się w myślach. Wstał i otrzepał spodnie.

 

– Ludzie, zbieramy się – zakomenderował z uśmiechem na twarzy.

 

***

W trzy godziny byli na miejscu, choć Pchła narzekała na szybkie tempo a Igor… Igor nie miał sił narzekać. Legł na trawę i uspokajał oddech, zupełnie jakby wziął udział w szaleńczym sprincie a nie żwawym marszu. Shun pokręcił głową. Gdzie ci herosi z książkowych kart, co ratują świat przed zagładą z uśmiechem na opalonej twarzy, nie skażonej potem, błotem czy zarostem?

 

Rozwinął zwój. Symbole mieniły się kolorami tęczy i wirowały w przedziwnym tańcu. Kompas, nie GPS, pomyślał Shun z krzywym uśmiechem. Może i tak.

 

– Dobra, ludzie, posłuchajcie mnie przez chwilę – powiedział poważniejąc.

 

– Tylko przez chwilę? – podchwyciła Pchła szczerząc bezczelnie zęby.

 

Shun zignorował jej słowa.

 

– Jesteśmy na miejscu, ale to jeszcze nie koniec. Teraz musimy wypełnić swoje Przeznaczenie. Stanąć twarzą w twarz z Przedwiecznym i uratować świat.

 

– Ale to ja jestem nerdem od larpów i mmorpgów – mruknął Igor pod nosem.

 

Shun zignorował również jego słowa. Lata treningów, godziny spędzone w bibliotece. Nareszcie miały się na coś przydać.

 

– Nadarze, przybądź!

 

Nic się nie wydarzyło. Igor patrzył wokół siebie z rosnącym sceptycyzmem, Pchła ziewnęła, a na twarzy Krokus malował się stoicki spokój. Shun przełknął gorączkowo ślinę. Zrobił coś źle? A jeśli tak, to co? Dlaczego Nadar się nie pojawiał.

 

A potem się zaczęło.

 

Łup.

 

Powietrze zadrżało od siły uderzenia.

 

Łup.

 

Kolejny tępy huk, od którego zatrzęsła się ziemia.

 

Łup.

 

Spod krawędzi urwiska wyłonił się olbrzymi smok, wyglądający jak wyciosany z kamienia. Wylądował na polanie przed nimi i zastygł. Był jak piękna rzeźba starożytnej bestii. Czarn jak otchałń oczy patrzyły na nich uważnie.

 

– Wybrańcy – jego głos przywodził na myśl ocierające się o siebie głazy. – Przybyliście i tak samo ja przybyłem, aby zapobiec temu, co stać się powinno, a stać się nie stanie.

 

Cała czwórka patrzyła na smoka z rozdziawionymi ustami. Nawet Shun, który na to spotkanie przygotowywał się całe życie. Pierwsza ocknęła się Krokus.

 

– Ty jesteś Nadar?

 

– Jam jest ten, którego szukaliście – potwierdził. Spojrzał uważnie na Shuna. – Opanowanie, wiedza, pycha i arogancja. – Przeniósł spojrzenie na Krokus. – Spokój, rozsądek, niechęć, ból i gniew. – Obrócił pysk w stronę Igora, a potem Pchły. – Wyobraźnia, lękliwość, duma i niepewność . Odwaga, upartość, entuzjazm i głupota. Witajcie.

 

Nim którekolwiek z nich zdążyło się odezwać, Nadar zaryczał. Potężny huk rozlał się po górach i dolinach. Pogodne do tej pory niebo zasnuły ołowiane chmury.

 

Shun zadarł głowę. Tego nie uczyli w klasztorze, nikt go do tego nie przygotował. Nie wiedzieli, czy nie chcieli by on wiedział? Myśli rozpoczęły szalony wyścig. Spojrzał na pozostałych. Igor zbladł i mamrotał coś pod nosem, bezwiednie bawiąc się kostką. Pchała rozdziawiła głupio usta, a Krokus z kolei zacisnęła je w wąską linię.

 

– Zaczynaj – poprosił szeptem, bo dotarło już do niego, że jednak nie napije się kawy. Czarnowłosa dziewczyna też chyba się domyślała, bo smutny uśmiech pojawił się na bladej twarzy.

 

– Rzekłeś – odezwał się Nadar i zaryczał ponownie.

 

A potem nastała cisza, której nie mąciło nic, nawet szelest trawy trącanej wiatrem. Na niebo powrócił pogodny błękit. Słońce oświetliło szczyty, pasma gór i doliny. Wybrańców nigdzie nie było. Jedynie cztery motyle przez krótką chwilę tańczyły wokół siebie, by zaraz rozpaść się w pył. A potem wszystko wróciło do normy. Wiatr zagrał wśród traw i krzewów, owady rozpoczęły swój codzienny koncert a ptaki poszybowały w niebo.

 

Kamienny smok zwinął skrzydła i zastygł w bezruchu na kolejne dziesiątki lat, czekając na kolejny koniec świata.

 

Koniec

Komentarze

Opowiadanie narodziło się przez dyskusję o roku 2012. Właściwie, to w ramach zakładu, jako pewien eksperyment.

Nie bardzo zrozumiałem, o co w tym właściwie chodzi. Zbyt krótkie na epickość i patos, za długie na short z zaskakującą pointą (inna sprawa, że jej nie było).

Całość doskonale opisują slowa jednego z bohaterów: "mam nadzieję odnaleźć Nadara, ocalić świat i wreszcie napić się porządnej kawy". Nic dodać, nic ująć...

Opanowanie, wiedza, pycha i arogancja. Spokój, rozsądek, niechęć, ból i gniew. Wyobraźnia, lękliwość, duma i niepewność. Odwaga, upartość, entuzjazm i głupota. Witajcie.
Praktycznie komplet.
Myślę samopochlebczo, iż około połowy pojąłem.
Cztery.

Muszę pomyśleć nim cokolwiek napiszę. Nie do końca rozumiem zaszłe wydarzenie, choć coś mi się kreuje w głowie. Czytało się jak pozostałe Twoje prace - przyjemnie.

Czytało mi się to fajnie, tyle że jak koledzy wyżej, nie zrozumiałem za bardzo zakończenia. Parę literówek wyłapałem po drodze.

Przybyliście i tak samo ja przybyłem, aby zapobiec temu, co stać się powinno, a stać się nie stanie. - I to zdanie jest jakieś dziwne. Może powinno być po prostu "a się nie stanie"?
 
Po za tym jest ok. Na 4.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Myślę, że swego rodzaju "kluczem" jest tutaj tytuł: Urobos -> Uroboros [Ouroboros], wąż który zjada własny ogon. Ale zwyczajnie nie chce mi się nad tym myśleć... 

Niezłe. Plus za zakończenie.
Smok jakoś dziwnie wypowiada się po Polsku, może to dla niego obcy język, ale niektóre sformułowania mi nie brzmią:
"stać się powinno, a stać się nie stanie"
 "upartość" - chyba upór

Kluczem jest napewno ale jak nim odkluczyć drzwi do sedna?
Trochę to skomplikowane Rhei... nawet jak dla mnie.

Świat został uratowany bo została mu przywrócona równowaga, harmonia? Po to Wybrane zostały osoby o tak różnym charakterze?
Nadar jest kosmosem (urobos - ten wąż/smok symbolizuje nieskończoność i harmonię)?
Zgodnie z etymologią imienia można by pomyśleć, że jest podarunkiem tylko komu? Dla ludzkości? A może kombinować najprościej i jest symbolem świata czekającym na dar - ofiarę?

Chyba spasuję bo nie wiem w którym kierunku "patrzeć".

No i fajne jest te: "stać się powinno, a stać się nie stanie" ;)

Tak się składa, że właśnie wróciłem z gór, więc masz 5 ;) A tak na poważnie podoba mi się przesłanie. Chodzi tu o pewny symbol (tak przynajmniej zrozumiałem) - chcesz uratować świat musisz złożyć największą ofiarę, ofiarę z własnego życia, o czym przekonali się wybrańcy dopiero po spotkaniu ze smokiem.

No, a stać się nie stanie, dopóki będą tacy bohaterowie.

Ciekawe zakończenie, nie spodziewałbym się takiego. A Urobo(ro)s to piękny symbol. :)

Zauważcie ile autorka wygrała na tym tajemniczym zaskoczeniu, jak tekst zyskał na wartości. Niby wszystko napisane prostym językiem, szybko dochodzimy do zakończenia... I z tego co piszecie widać, że wielu z was zastanawia się nad znaczeniem tego, co autorka nam zgotowała na sam koniec. Nie wiedząc, czy to, co wam się wydaje jest słuszne, czy może tak naprawdę chodziło o coś zupełnie innego.
A mnie intryguje coś zgoła odmiennego. Czy to nie czytelnicy są częścią wspomnianego przez Rhei eksperymentu/zakładu? ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zauważcie ile autorka wygrała na tym tajemniczym zaskoczeniu

Jakim zaskoczeniu? 

Powinno być "zakończeniu", nie mów, żeś się nie domyślił ? ;]

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Powinno być "zakończeniu", nie mów, żeś się nie domyślił ? ;]
A, to pardą, naprawdę nie Co nie zmienia fakty, że tajemniczego zakończenia również nie było. Ot, przyszli, umarli, koniec. Niedopowiedzenie nie jest tajemnicze, jest po prostu niedopowiedzeniem.  

faktu*

Chyba jednak zmienia, bo gdyby nie było zagadki, to by się tylu ludzi nie zastanawiało "o co tutaj chodzi". Hmm... A niedopowiedzenie skrywa za sobą jakąś tajemnice, każde. Skoro czegoś nie dopowiadamy, to znaczy, że coś ukrywamy. A skoro coś ukrywamy, to już chyba może to być nazwane tajemnicą. Ale, cóż, może to ja nie rozumiem znaczenia słów.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jednym z elementów egzystencji smoka w baśniach było jego "karmienie" :) Zazwyczaj dziewicami, ale i odważnym śmiałkiem nie pogardził. I tak też zrozumiałam tekst, że aby zapobiec końcowi świata, smok (Uroboros) musi być w nieskończoność "karmiony" kolejnymi Wybrańcami. Potem wujek google wyszukał mi znaczenie imienia Nadar - ten, który jest darem. To smok jest darem, czy bohaterowie? A może dlatego symbole szalały, bo to o nich, a nie o smoka, chodziło w przepowiedni? A może nadinterpretuję? :P I super motyw z kompasem i GPS-em - proste, a jakie pomysłowe rozwiązanie zagadki.

Z błędów - w pewnym momencie Pchła staje się Pchałą :P

Tekst zmusza do myślenia (no chyba że się komuś nie chce :>), wymaga zastanowienia i dlatego zasługuje na zatrzymanie się nad nim na dłużej. Mam tylko nadzieję, że zakład, o jakim wspomina RheiDaoVan, nie polegał na tym, czy uda się oszukać czytelników treściami, których w opowiadaniu nie ma ;) Jeżeli tak, to gratuluję zwycięzcy zakładu...

Ajajaj, niespodziewany brak dostępu do Internetu i nie mam już możliwości poprawienia. Mój błąd, że nie wyłapałam wcześniej.
Dreammy, spokojnie, takiego założenia zakładu nie było i nie będzie, bo nie o to tu chodzi. A o co chodzi to tajemnica moja i reszty zakładających się (skład - dwie osoby) ;) Ale królikami doświadczalnymi nie byliście, spokojnie.
  Muszę przyznać, że miło się czytało komentarze, domysły szły w niezłą stronę, a Dreammy zaskoczyła szukając znaczenia imienia Nadar.
Tyle od milczącej do tej pory autorki ;)

A może zakład był o to, czy będzie koniec świata w 2012? Zawsze można się założyć o dużo pieniędzy, że nie będzie - wtedy jeżeli będzie, to nic ci po pieniądzach, a jeżeli nie będzie - fortunka zapewniona :D

Na to nie wpadłam. Dobra, to teraz szukać jakiegoś fraje..znaczy takiego, co wierzy w faktyczny koniec świata w 2012 ;)

Przyziemna wersja zakładu Pascala, nieźle.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja tam mam zamiar zwiedzić stadiony w 1012;)

Bardzo mi się podobało.
Ostatnio pewnego Shuna widziałam w Amo, ale to było bardzo dawno temu.
A że wolno mi subiektywnie, to stawiam szóstkę, i o!

"Widziałam ostatnio, bardzo dawno temu" - Intrygujące :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

niezgoda.b, jestem zaszczycona i cieszę się, że się podobało.
beryl, bo to zakrzywienie czasoprzestrzeni pewnie ;)

Ostatnio, kiedy widziałam, dawno temu. Czyli dawno temu po raz ostatni go widziałam :P Wiem, wiem, przepraszam.

Nowa Fantastyka