- Opowiadanie: Staruch - Łamiąc zasady

Łamiąc zasady

To był impuls ;). Gary tak prześlicznie ujął warunki konkursowe, że musiałem wziąć udział. Na cyberpunku znam się jak świnia na gwiazdach (tzn. czytałem Gibsona, oglądałem “Johnny’ego Mnemonica” i grałem w oba “System Shocki”), toteż opowiadanie pełne jest klisz (sorry, Gary!). Ale tekst napisałem dla zakończenia (koncept, oczywiście, ściągnięty z internetu).

Wszelkie podobieństwa jak najbardziej zamierzone :). 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Łamiąc zasady

Rojin denerwował się tak, że nawet wzięty, jak zwykle przed zadaniem, bro(ma)ntek nie był w stanie wprowadzić jego skołatanych nerwów w odpowiednio długi lag. Sprawiła tylko, że zmysły miał bardziej wyostrzone i aż gotował się z niecierpliwości, by wskoczyć w Sieć.

To miał być jednorazowy występ – Zleceniodawca płacił tyle, że wystarczało do zakupu wysepki na Seszelach. Choć, zreflektował się Rojin, to już nie było to, co kiedyś. Obecnie wysepki tonęły w falach oceanu i falach śmieci, które ten ze sobą przynosił. Ceny zapikowały jak wartość bitcoina podczas Wielkiej Walstritowej Wsypy w 2020.

„Koniec niepotrzebnych dygresji”, zganił się haker, wsunął wszczepy w gniazda skroniowe i…

I zanurzył się w głębiny Sieci. Tu czuł się jak ryba w wodzie, jak kursor na ekranie. Sieć to świat pędzącej donikąd informacji, świat interesów, dla których tamą nie są granice, świat okrutnej i zimnej rozrywki. A także świat polityki, która dziś dla Rojina miała konkretną twarz – twarz Prezydentowej.

Na razie śmigał główną infostradą. Wszczep wizualizował przepływające miriady bitów jako smugi różnobarwnego światła, poruszające się cyfrową rzeką, ale tu i ówdzie rozwidlające się, skręcające, wpadające w rozświetlone, geometryczne struktury. Te struktury to główne serwery – lśniące jak choinki banki, smutno szarzejące, olbrzymie obiekty rządowe, migające neonowo portale hubów rozrywkowych. Rojin mknął dalej. Jego celem był niepozorny serwer rządowy jednego z barbarzyńskich państw Europy Wschodniej. Państw, które z wolna pogrążały się w anarchii i nierządzie. Szlaki danych w tym rejonie świata zmizerniały i wyblakły, przypominały raczej dróżki w rodzinnej rybackiej wiosce Rojina, a nie wielopoziomowe i wielotorowe infostrady Tokio, Szanghaju czy Brisbane. Także i pozostała infrastruktura sieciowa była zdecydowanie bardziej siermiężna, serwery wyblakłe, huby skarlałe, a gmachy rządowe – bardziej kanciaste i nijakie. Podpłynął pod jeden z nich, o kształcie ni to ptasiej głowy, ni to pęku piór. Rojin jeszcze raz sprawdził adres – to tu. Serwer obsługujący cel połączony był z siecią wąskim gardłem. Coś jak kolczaste krzaki, zeriba zbudowana przez Masajów, ale budulcem był tu czarny lód. Rosyjski wszczep Rojina nie z takimi przeszkodami już sobie radził. Ta zapora była dla niego jak murzyński płot dla nowoczesnego czołgu. Dla lodu haker wyglądał jak standardowe zapytanie z pobliskiego sklepu o stan zapasów mleka w lodówce. Bez trudu dostał się do siedziby oprogramowania, rządzącego rezydencją Prezydentowej.

Rojin nie wiedział, czym Prezydentowa naraziła się Zleceniodawcy. Ale zadanie było proste: skrzywdzić kobietę jak najmocniej, ale koniecznie pozostawić ją przy życiu.

Prezydentowa – udzielna władczyni niewielkiego kraiku, o którym w Japonii mało kto słyszał. Przejęła władzę po przedwczesnej śmierci męża, wyznaczona do wygrania demokratycznych wyborów przez Unię Rosyjskoeuropejską. Zmarły mąż był jej tarczą, mieczem, i wymówką – a ona pozostała dalej Prezydentową. Jej rodacy mówili o niej albo dobrze, albo źle, ale nigdy z obojętnością. Dla jednych była Walkirią, walczącą w obronie krzywdzonego ludu, dla innych – ślepą Furią, niszczącą historyczny dorobek. I tylko Niepokalaną Dziewicą być nie mogła – z prostego powodu: miała piątkę własnych dzieci (podobno z różnymi partnerami), i czwórkę adoptowanych. Kimkolwiek by nie była, na pewno była jednym – śmiertelnym wrogiem Zleceniodawcy. I po to, by wykonać jego polecenie, Rojin zanurkował w Sieć.

Znał opowiadania starych kumpli z Dark Webu, jak to kiedyś wyglądały takie zadania. Żmudne grzebanie w kodzie, znajdywanie tylnych wejść, skakanie po routerach. Na szczęście – te czasy dawno odeszły w przeszłość. Dziś za całe poprawki w kodach programów, podprogramów, skryptów odpowiadały wszczepy, tłumaczące wolę użytkownika na komendy języka maszyn. Rojin miał najlepszy sprzęt – wojskowy, rosyjski, który dziwnym trafem zgubił się kiedyś w bazie rakietowej we Władywostoku. Kogoś tam podobno zdegradowali, kogoś przenieśli na placówkę w Mongolii, a ktoś inny żegluje już od dawna po Karaibach. Życie!

Teraz ten wszczep miał posłużyć hakerowi do ataku na Prezydentową. Tu nie mogło być żadnych niedoróbek – szansa była tylko jedna. Zupełnie nie tak, jak Wielkie Wrota przykazał – żadnego próbowania, poprawiania, cyzelowania. Nie sposób było symulować tej akcji – setek razy próbować podejścia, aż do osiągnięcia fazy RTM. Tu nie mogli pomóc ci, od których Rojin uczył się rzemiosła – dostojna Bogini, wszystkowiedząca F_Gaduła, egocentryczny GJ czy wiecznie niezadowolony TemPesTShaDoW. Tak byłoby najlepiej – próbować, próbować, próbować. I wysłuchiwać po sto razy – to nie tak, robisz to źle, co ty wyprawiasz, daj sobie z tym spokój. Aż do szczęśliwego końca – słów: nie porwało, ale jak na ciebie, ujdzie. Słów, które dla Rojina były symfonią radości.

Mimo, że kraj był barbarzyński i zacofany, cyfrowe bezpieczeństwo stało w nim na niezłym poziomie. Haker zdecydował się zaatakować strażników prezydentowej: MechaWojów, zbudowanych z ludzkiego ciała, mechanicznych kończyn i cyfrowej quasiświadomości. Mechaniczna doskonałość połączona z biologiczną niezawodnością. Do tego zaprogramowanych na przyjmowanie poleceń tylko od niej. I nie wystarczał tu tylko wzór głosu. Potrzebne były jeszcze: słyszalny tylko dla strażników unikalny rytm serca, oraz obecność bukietu zapachów – potu, perfum, mężczyzn, charakterystycznych tylko dla Prezydentowej i aktualizowanych codziennie. Za to MechaWoje były sługami absolutnymi – wykonywały każde, ale to każde polecenie, padające z ust owej kobiety. Mówiło się, że ze względu na ludzkie ciała i braki budżetowe (a może korupcję w pałacu?) strażnicy mają tylko jedną wadę – są wiecznie głodni.

Rojin od razu wykluczył bezpośrednią modyfikację kodu źródłowego strażników Prezydentowej. Może byłby w stanie to zrobić, ale tak brutalna modyfikacja oprogramowania pozostawia ślady. Wolałby jednak swoją wymarzoną wysepkę odwiedzić jako istota z krwi i kości, a nie zdigitalizowany, poszatkowany umysł, co zdarzało się tym, którzy podpadli grubym rybom. Nie, to musiało być coś subtelniejszego. Nie udałoby się, gdyby nie muzyka klasyczna, a dokładniej – Chopin. Rojin przepadał za muzyką tego kompozytora. Na jednym z koncertów poznał młodą, śliczną pianistkę, krajankę Prezydentowej. Ponieważ związek zaczynał być poważny, dziewczyna naciskała na Rojina, by ten nauczył się jej języka. Och nie, tego nie zdołał dokonać. Nikt normalny chyba nie potrafiłby. Ale liznął coś o podstawach, coś o kruczkach i pułapkach tej szeleszczącej mowy. I to – okazało się jego szansą. Cały swój plan oparł na nieznacznej zmianie kodu obsługującego semantykę cyborgów, a dokładniej: rządzącej jego drobną, niemal nieistotną częścią – składnią. Tu była luka, która miała zniszczyć Prezydentową.

Haker ominął delikatnie podstawowe podprogramy strażnicze, jeżące się modułami identyfikującymi, poszukującymi, analizującymi i anihilującymi, i prześlizgnął się do części, odpowiadającej za rozpoznawanie mowy.

Wiedział, że próbując zmodyfikować kod, aktywuje podprogramy alarmowe. Wiedział, że wszczep przełączy się wtedy w tryb monochromatyczny. Ale nie był przygotowany na wizualizację strażnika, cerbera. Zwykle wszczep przedstawiał podprogramy strażnicze jako zakutych w stal rycerzy czy obwieszonych automatami wojaków, ale tu… Nagle z pustki wyskoczyła kobieta okutana w jakiś ludowy, pasiasty w różne odcienie czerwieni strój, karminową chustę, do tego dosiadająca karmazynowej miotły, i ni z tego, ni z owego, zaskrzeczała:

– Jaki jest twój koncert fajerwerków?

– Cholerny, lokalny folklor – zaklął pod nosem przestraszony Rojin.

Czas na najtrudniejszą część operacji. Zdobycie zapisu hasła nie stanowiło większego problemu. Natomiast jego właściwe wymówienie – o, to już wyższa szkoła jazdy. Tylko nieliczne syntezatory mowy obsługiwały właściwie te barbarzyńskie, słowiańskie języki i znalezienie kogoś, kto sprawdziłby właściwą intonację i wymowę graniczyło z cudem. Na szczęście tu też pomogła znajoma pianistka.

Z uwagi na trudność hasła, dostęp był praktycznie niebroniony. Rojin odtworzył pieczołowicie zrekonstruowane zdanie, którego ani zrozumieć, ani tym bardziej powtórzyć, nie potrafił. Dla strażniczki dźwięk, a raczej jego cyfrowe odwzorowanie, dobiegał z mikrofonu w siedzibie Prezydentowej. Ta, jak haker sprawdził wcześniej, znajdowała się w pobliżu, i wymagane tło znajdowało się na miejscu. Ku swej uldze usłyszał ten barbarzyński bełkot:

– Wściekłe gżdacze szczały z dachu.

Wszczep przeszedł w tryb tekstowy. Haker z ulgą przełknął ślinę. Kod rozświetlił się przed nim cynobrowymi symbolami, Rojin nadpisał starannie zapamiętane instrukcje, teraz jarzące się na szkarłatno. Wystarczyło tylko musnąć zatwierdzeniem zmian, i – dokonało się!

Miotłocyklistka rozpłynęła się w niebycie, a wszczep powrócił w tryb full color.

– To już – westchnął z ulgą Rojin. – Zadanie wykonane!

Teraz czekała go tylko nużąca droga powrotna. I czekanie, czekanie, czekanie…

Czekanie na nieuchronną katastrofę.

 

***

 

W domu Prezydentowej kończyły się ostatnie przygotowania. Na stole stała już waza barszczu, na półmiskach oczekiwały karpie w bodaj pięciu smakach, nie zabrakło kapusty z grochem i makiełek.

Dzieci, odświętnie wystrojone, zasiadły już do stołu.

– Najpierw modlitwa! – zakomenderowała pani domu. Kiedy skończyło się już wspólne mamrotanie, Prezydentowa skinęła głową: – A teraz jedzmy, dzieci!

– Jedzmy… dzieci? – powtórzyły cyborgi, a ich oczy rozjarzyły się głodną i złowrogą czerwienią.

Koniec

Komentarze

Na razie kliczek :) A wieczorem najpóźniej postaram się napisać komentarz :)

No. No. No. Staruchu, witam w konkursie. Powodzenia :)

Oczywiście najlepszy jest ostatni akapit i dla niego warto było przeczytać całość :) Dobre. Poza tym ładnie, hm… plastycznie, hm… cyberpunkowo napisane :) I do tego te smaczki z innych tekstów. Przeczytałam z przyjemnością.

Powodzenia w konkursie i miłego wieczoru.

Dzięki wielkie Katiu :).

Ten tekścik powstał właśnie dla tego akapitu, a właściwie – dla tych dwóch wyrażeń w nim zapisanych – z i bez. Ale jak wyczytałem w warunkach konkursu Gary’ego – “Umiejętność stawiania przecinków we właściwych miejscach i dobierania odpowiedniej długości kresek nie będzie oceniana, bo ortografia jest dla lamerów”, no to… Czasami człowiek musi, inaczej się udusi :P!

A całą czerwoną część tego opka zainspirowało oczywiście Twoje opowiadanie!

Ukłony za klika!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

– jaki jest twój koncert fajerwerków?

Niczego nie narzucam, ale to zdanie chyba lepiej wyglądałoby jako pełnoprawna wypowiedź, czyli w nowym akapicie i zaczynające się wielką literą. 

 

Ubawiłam się :) Podobały mi się nawiązania i podobieństwa, dodawały pikantności i tak ciekawej wędrówce Roijna przez cyfrowy świat. Ostatnie zdania – bomba, piękna akcja i akt zemsty/odpłaty czy co to tam było, co Zleceniodawca miał do Prezydentowej. A propos prezydentowej, generalnie słowo to oznacza żonę prezydenta, a tu wspominasz, że to ona rządzi niepodzielnie krajem, więc przez chwilę miałam małą zawieszkę. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O właśnie Śniąca! Z tym miałem problem, nie wiedziałem, jak to napisać. Już poprawiam!

No niby wiem, że to żona prezydenta, ale dla mnie, tak jak i ‘sędzina”, to panie wykonujące dany zawód. A jak napisać jednym słowem “pani prezydent”? Prezydentka? Feee…

Fajnie, że się ubawiłaś. Taki był cel :). Mission accomplished!

Dzięki!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wiesz, w takich okolicznościach przyrody, jak to się ładnie mówi, to mógłbyś ją nazwać inaczej, w sensie, że nie musi być prezydentem, tylko innego typu władczynią. Myślę, że w świecie Twojej opowieści, mogłaby być nawet Imperatorką. Ale, oczywiście, nie musi – w końcu w kraju może, mimo jej niepodzielnej władzy, panować demokracja i wolne wybory ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dodałem dwa zdania (w rejonie wzmianki o Furii i walkirii). Powiedz, czy tak bardziej pasuje?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Moim zdaniem ok – ma nową rolę, ale stara nazwa już jej się przykleiła i została. Nie wiem, jak inni, ale teraz kupuję z całym dobrodziejstwem inwentarza. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Yesss!

Wielkie dzięki, Śniąca :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie za ma co ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czytam i widzę, że gadatliwością to jeszcze z roli Waneski nie wypadłeś. ;)

Ale mam dziś ochotę na dygresje:

meta nie była w stanie wprowadzić jego skołatanych nerwów w odpowiednio długi lag.

Meta, zwana też kryształem, powoduje też "szczura", czyli chroniczne drapanie się po nosie – widywałem u wątpliwej jakości znajomych (kryształ wchodził w skład śniadania przed pracą na budowie, coś jak poranna kawa).

 

Tu czuł się (…) jak kursor na ekranie

Aż mi się przypomniało – podmień komuś domyślny kursor (strzałkę) na klepsydrę albo to kręcące się kółko (jakby coś w tle ciągle działało). Czuły użytkownik potrafi ze trzy razy zresetować kompa przed litanią przekleństw. ;)

 

przypominały raczej dróżki w rodzinnej rybackiej wiosce Rojina, a nie wielopoziomowe i wielotorowe infostrady Tokio, Szanghaju czy Brisbane.

Taka prawda, że my mamy lepiej rozwiniętą sieć internetową (pod względem fizycznej infrastruktury)… bo nie było nas na nią stać, kiedy Internet dopiero raczkował na amerykańskich instytutach. A kiedy już zaczęliśmy ją budować, to u używaliśmy – wiadomo – najnowszych wtedy standardów. Przestarzałą sieć za oceanem nie opłacało się remontować, póki nie było konieczności. Dlatego też my mamy całkiem spoko LTE (powiedzmy) w telefonie, a w USA taka bida. Wyścig technologiczny wygraliśmy biedą i komuną! ;)

 

Jako ciekawostka – okablowanie w oceanach

Będzie problem, jak kiedyś zacznie się wojna, bo polecą one w pierwszej kolejności (a przynajmniej tak zapewniali Ruscy i Chińczycy).

 

Znał opowiadania starych kumpli z DarkWebu, jak to kiedyś wyglądały takie zadania. Żmudne grzebanie w kodzie, znajdywanie tylnych wejść, skakanie po routerach.

Backdoory to akurat często sami twórcy instalują. Pod kijem lokalnych agencji rządowych. No chyba, że potem kod leci w otwarte źródła – wtedy jest przypał.

 

słyszalny tylko dla strażników unikalny rytm serca, oraz obecność bukietu zapachów – potu, perfum, mężczyzn, charakterystycznych tylko dla Prezydentowej i aktualizowanych codziennie

E, sprytnie to wymyśliłeś. Fajny pomysł.

 

Tekst raczej jako ciekawostka, ale taka bardzo okej, bo i uśmiechnąłem się kilka razy. Tekst idealny do kawy (i nie jest to obelga!), albo przed snem. Akurat jadłem śniadanie. ;)

Stnie, jak sam zauważyłeś, nie jest to specjalnie poważne dzieło literackie ;).

Cieszy mnie, że nasunęła ci kilka skojarzeń, bo mój kontakt z całą otoczką, sztafażem i estetyką cyberpunku jest więcej niż luźny. Czyli – jeśli nie znalazłeś wielkich błędów merytorycznych, to już się cieszę. A dygresje – bardzo ciekawe, zawsze się człowiek czegoś nauczy.

I cel, dla jakiego pisałem to miniopko – osiągnięty. Uśmiechnąłeś się! O to właśnie chodziło!

Dzięki za lekturę (do twojego tekstu też trafię, ale ze względu na Legendę robię parodniowy odpoczynek od czytania większych tekstów z kompa).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Akurat od ściany tekstów z Legendy uciekłem bardzo świadomie, bo pisząc moje wypociny, więc doskonale Cię rozumiem. ;)

Tu czuł się jak ryba w wodzie, jak kursor na ekranie.

Czysta poezja. 

Uśmiechnęłam się parę razy, a dla tej końcówki warto było przeczytać kawałki, których się nie zrozumiało do końca ;) Jakiś taki oldschoolowy klimat udało Ci się oddać w tekście (tak mi się wydaje, bo ja też z cyberpunkiem nie mam za dużo do czynienia). 

Bo ja jestem oldskulowy. I w patentach cyberpunkowych zatrzymałem się na latach 80-tych ;).

Dzięki za lekturę!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ogólnie fajne. Sporo ciekawych, pomysłowych rozwiązań, jak np. sposób na zhakowanie strażników, czy zabezpieczenia systemu Prezydentowej. Napisane dobrze. Podobały się też nawiązania do innych tekstów, głównie motywy z opowiadań Unfalla, zdaje mi się, zostały tu przytoczone. Puenta świetna!

Na minus – pierwsza część jest trochę przydługa i zbytnio napakowana informacjami, skoro jej celem jest tylko uzasadnienie króciutkiej puenty. Z drugiej strony opisałeś tę część na tyle ciekawie, że nie poczytuję tego za grzech śmiertelny. ;)

 

 

Wielkie Wrota

Czyli że… Big Gates? xD

 

Szlaki danych w tym rejonie świata gwałtownie odchudły,

Co to znaczy “odchudły”? :)

 

Tu czuł się jak ryba w wodzie, jak kursor na ekranie.

Czysta poezja. 

Popieram.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Dzięki, Lobo.

Ten kawałek powstał po prostu z potrzeby chwili, toteż na pewno nie jest jakoś specjalnie dopracowany, głęboko przemyślany czy z ważkim przesłaniem.

Czyli że… Big Gates? xD

yes

 

Odchudły – zdaje mi się, że z tym słowem gdzieś się już spotykałem, acz internet rzeczywiście milczy. Poczekam na Reg, jak będzie potrzeba, to wyedytuję (albo oznaczę jako mój neologizm :P).

 

A nawiązań jest więcej niż do Unfalla. Jak pisałem wyżej, cała czerwona część jest hołdem dla opka Katii o kolorach.

 

Miło, że się w miarę podobało :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

– Jaki jest twój koncert fajerwerków?

Kto mnie wołał, czego chciał? ;)

Sam pomysł standardowy – ot, włam, haker, sieć. Napisane “gadatliwie”, ale przyjemnie. Nawiązania fajne, choć mnie jakoś szczególnie nie zachwyciły.

Technicznie jest surowo, ale wpasowuje się w klimat gadulstwa. Choć niekiedy zaskrzypi jakieś powtórzenie.

Słowem – dobry koncert fajerwerków, ale bez szczególnych rewelacji.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Gadulstwo – no, niestety. Tak mi się jakoś pisze. Ale doceń, NWM, że przynajmniej krótko.

A surowo – bo w cyberpunku zdecydowanie “nie siedzę”.

Dzięki :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, siadłam do lektury pełna obaw, no bo to przecież cyberpunk, ale niebawem zrozumiałam, że zupełnie niepotrzebnie, bowiem  opowiadanie jest napisane niezwykle przystępnie i wielce dowcipnie, a finał tekstu okazał się znakomity, tak że bawiłam się doskonale i nawet pozwoliłam sobie na dostojne wybuchy radości. ;D

 

Państw, które z wolna po­grą­ża­ły się anar­chii i nie­rzą­dzie. –> Państw, które z wolna po­grą­ża­ły się w anar­chii i nie­rzą­dzie.

 

Szla­ki da­nych w tym re­jo­nie świa­ta gwał­tow­nie od­chu­dły… –> No, to chyba jednak będzie Twój neologizm, Staruchu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tylko dwa błędy? No to pękam z dumy.

Wyedytowałem w takim razie “odchudły”, choć jeśli spotkam kiedyś mój neologizm w jakiejś książce, to go tu przywrócę ;).

Cieszy mnie niezmiernie, że zapewniłem chwilę rozrywki dostojnej Bogini :D!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Pękaj, Staruchu, pękaj, masz powód. A poza tym, rzecz jasna, nie pękaj. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cyberpunk dość pozorowany, bo opowiadanie sprawdziłoby się równie dobrze w konwencji fantasy, ale finał był na tyle rozkoszny, że wszystko wybaczam (łaskawie).

Więcej kapryszenia i wychwalania w trakcie roztrzygania konkursu.

na emeryturze

Wiem wiem – sorry Gary. Cyberpunk jest równie odległy od moich zainteresowań, jak muzyka Zenka Martyniuka.

Ale tak rozkosznie sformułowałeś warunki konkursowe, że aż zagrały mi surmy bojowe. I, całkiem dla mnie nieoczekiwanie, stworzyłem to oto “dzieło” ;P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Najpierw łapanka:

 

Rojin denerwował się tak, że nawet wzięta, jak zwykle przed zadaniem, meta nie była w stanie wprowadzić jego skołatanych nerwów w odpowiednio długi lag. Sprawiła tylko, że zmysły miał bardziej wyostrzone i aż gotował się z niecierpliwości, by wskoczyć w Sieć.

Czepialska uwaga: “meta” dość mocno kojarzy się z metamfetaminą, po zażyciu której wcześniej zdenerwowana osoba najpewniej z wkurwu chodziłaby po ścianach. Inne znaczenie – metanabol, czyli steryd anaboliczny, po którym też potrafi skoczyć nadpobudliwość. Raczej niefortunne zestawienie określenia i opisu. Kolejne slangowe znaczenie tego słowa to jakaś wóda/alkohol pędzony na lewo gdzieś po melinach, ale wtedy bardziej pasowałoby “wypita” niż “wzięta”.

 

Ceny zapikowały jak wartość bitcoina podczas Wielkiej Walstritowej Wsypy w 2020.

Liczby w beletrystyce z reguły zapisujemy słownie.

 

„Koniec niepotrzebnych dygresji”, zganił się haker, wsunął wszczepy w gniazda skroniowe i…

Wolałbym od akapitu, zlewa się z narracją.

 

Rojin nie wiedział, czym naraziła się Prezydentowa Zleceniodawcy.

Nie podoba mi się szyk, zamieniłbym te słowa miejscami.

 

Znał opowiadania starych kumpli z DarkWebu

Zazwyczaj stosuje się pisownie rodzielną: https://en.wikipedia.org/wiki/Dark_web

 

Rojin miał najlepszy sprzęt – wojskowy[+,] rosyjski, który dziwnym trafem zgubił się kiedyś w bazie rakietowej we Władywostoku.

Przecinek. Wydaje mi się, że oba z tych przymiotników nie są na tyle ściśle związane ze słowem “sprzęt”, żeby uznać, że ten przecinek jest tam zbędny.

 

oraz obecność bukietu zapachów – potu, perfum, mężczyzn

Czepialska uwaga: perfumy same w sobie składają się z bukietu zapachów, więc jedno określenie nie precyzuje drugiego. Z kolei zapach mężczyzn jest też najczęściej mieszanką ich potu i perfum.

 

Cały swój plan oparł na nieznacznej zmianie kodu[-,] obsługującego semantykę cyborgów

Przecinek raczej zbędny; imiesłów “obsługujący” definiuje kod, a nie dopowiada o nim.

 

Zdobycie zapisu hasła to była betka. Natomiast jego właściwe wymówienie – o, to już była wyższa szkoła jazdy.

W konstrukcjach typu “X to Y” można robić ładne elipsy orzeczenia, i moim zdaniem ta forma wygląda lepiej. Czyli: Zdobycie zapisu hasła to betka. Natomiast jego właściwe wymówienie – o, to już wyższa szkoła jazdy.

 

Z uwagi na trudność hasła, dostęp był praktycznie niebroniony. Rojin odtworzył pieczołowicie zrekonstruowane zdanie, którego ani zrozumieć, ani tym bardziej powtórzyć, nie był w stanie. Dla strażniczki był to dźwięk płynący z mikrofonu w siedzibie Prezydentowej. Ta, jak haker sprawdził wcześniej, znajdowała się w pobliżu, i wymagane tło było obecne. Ku swej uldze usłyszał ten barbarzyński bełkot:

Powtórzenia. Sugerowana wersja: Z uwagi na trudność hasła, nic nie broniło dostępu. Rojin odtworzył pieczołowicie zrekonstruowane zdanie, którego ani zrozumieć, ani tym bardziej powtórzyć, nie potrafił. Strażniczka odebrała bodziec pod postacią dźwięku płynącego z mikrofonu w siedzibie Prezydentowej. Ta, jak haker sprawdził wcześniej, znajdowała się w pobliżu, i wymagane tło było obecne. Ku swej uldze usłyszał ten barbarzyński bełkot:

 

Fajny tekst. Spodobały mi się nawiązania do portalowiczów i etapów procesu tworzenia opowiadania :) Plus za plot-twist w końcówce, naprawdę bardzo porządnie przemyślany, chyba najmocniejszy punkt opowiadania. Do klimatu i klisz się nie czepiam, bo ładnie wpasowały się w humorystyczny ton szorta. Klikam do biblio.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dzięki Wickedzie za łapankę :)!

I tak: moja wiedza o narkotykach jest bardziej niż szczątkowa. Z zamierzchłych czasów pamiętałem, że studenci przed sesją brali amfetaminę, stąd moje wrażenie, że amfa jak i meta poprawiają koncentrację. Nie odrobiłem zadania domowego i klops :(. Jeśli mógłbyś podać nazwę środka, który nadałby się do “poprawienia osiągów” Rojina, będę wdzięczny.

Zapis liczb słowami sam uważam za właściwszy, ale nie w przypadku lat. Bo jak by to brzmiało – “Dwa tysiące jeden: Odyseja kosmiczna”?

Perfumy – tak, składają się z zapachów “składowych”, łącznie tworząc bukiet. Ale jednak mówi się – “pachniała Chanel No. 5” czy “unosił się za nim delikatny aromat Paco Rabanne”. To tak jak z kolorami – nie mówisz “była mieszanką barw żółtej i czerwonej”, tylko – “była pomarańczowa”.

A na zapach mężczyzn (przynajmniej niektórych) składa się coś więcej niż pot i perfumy. Szczególnie tych, którzy przychodzą i wychodzą od samotnej kobiety ;).

Resztę – już poprawiam!

Dzięki za wnikliwą lekturę i biblio!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Z zamierzchłych czasów pamiętałem, że studenci przed sesją brali amfetaminę, stąd moje wrażenie, że amfa jak i meta poprawiają koncentrację. Nie odrobiłem zadania domowego i klops :(. Jeśli mógłbyś podać nazwę środka, który nadałby się do “poprawienia osiągów” Rojina, będę wdzięczny.

Owszem, amfetamina i podobnej klasy stymulanty poprawiają koncentrację, ale z reguły sprawiają też, że człowiek staje się bardziej nerwowy i porywczy, przez co może przesadnie reagować na bodźce zewnętrzne. Do “poprawienia osiągów” zgodnie z twoim opisem najlepiej chyba pasowałby jakiś nootrop – choćby aniracetam, który powoduje polepszenie koncentracji i motywacji, a jednocześnie niweluje lęk (patrz: https://psychonautwiki.org/wiki/Aniracetam#Subjective_effects) albo bromantan, jendocześnie posiadający właściwości stymulujące i anksjolityczne (https://psychonautwiki.org/wiki/Bromantane). Bromantan jako rosyjski lek będzie dodatkowo dobrze wpisywał się w kreację postaci :D No i jeżeli wymyślisz własny narkotyk, to raczej mało kto ci się przyczepi, licentia poetica ;)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Się człowiek całe życie uczy. Na własny narkotyk – mało miejsca i czasu, żeby opisać. A ten bromantan mi się podoba :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bardzo zabawne, interesujące, odnoszące się do koszmarów z podstawówki (interpunkcja). Tylko jedno małe, nieśmiałe pytanko: co to znaczy “anihilizujący”? Bym zrozumiała, że to “anihilujący” z błędem, ale to drugie słowo jest tuż obok. Więc w końcu nie wiem.

Miło, że się podobało :). Ja też mam problemy z przecinkami, na szczęście na forum czuwa Reg!

A co do “anihilizujący”. Nie wiem jak u Ciebie się to wyświetla, ale w moim tekście jest – “analizującymi i anihilującymi”. Czyli, jak na moje starcze oko, w porządku ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja też mam problemy z przecinkami, na szczęście na forum czuwa Reg!

Staruchu, bardzo dziękuję za wiarę we mnie, ale przecinki poprawiam sporadycznie i tylko przy okazji innych byczków, jako że przecinkologia nie jest dziedziną, którą opanowałam w stopniu choćby dostatecznym. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak nie Ty, to kto?

Przecinkologia – dziedzina tajemna!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Na pewno Joseheim, Naz i jeszcze kilka osób. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się. 

Zabawny, przystępnie napisany szort. Rzeczywiście, zakończenie wygrało. :D

Bo ten szorcik został napisany tylko i wyłącznie dla zakończenia. Reszta – to wata i ozdobniki, boć to żarcik jest tylko przecież ;).

Ale zadanie spełnia – bo uśmiech wzbudza.

Dzięki, Rossa!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Och, przypomina mi się jeden z moich ulubionych wykładowców, który na pierwszym seminarium robił test na rozumienie użycia przecinków i właśnie usiłuję odtworzyć, jak dokładnie ten test wyglądał. Chyba jednak nie tak… smakowicie :)

http://altronapoleone.home.blog

Sympatyczne odniesienia do portalu.

W porównaniu ze mną jesteś prawdziwym specem od cyberpunka, więc klisz nie rozpoznałam i czytało się przyjemnie.

F_Gaduła

Babska logika rządzi!

Drakaina – dawaj ten test na przecinki :P. 

I Finkla się też zaplątała ;). Skąd wiesz, że F_coś tam to o Tobie?

Jeśli czytało się przyjemnie, to o to właśnie chodziło! A do Twojego opka jeszcze zajrzę, to o kliszach pogadamy jak staroszkolni fotografowie… eee, fotograficy,… eee, zdjęcioroby ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Pasuje do mojej liczby komentarzy. Która ciągle rośnie… ;-)

A zapraszam, zapraszam. :-)

Babska logika rządzi!

Dałabym ten test, gdybym sobie była w stanie przypomnieć. To było coś o samochodach na parkingu. Może oddam wreszcie pożyczoną daaawano temu od professore książkę i zapytam przy okazji.

 

Btw ja też z klubu “nie znam się na cyberpunku, więc się wypowiem” ;)

http://altronapoleone.home.blog

Przypomniał mi się test na interpunkcję, ale w języku language. Uzupełnij znaki przestankowe i duże litery:

woman without her man is nothing

;-)

Babska logika rządzi!

Doskonałe :)

http://altronapoleone.home.blog

Women without. Hermann is nothing.

Dobrze? Skoro może być “Devil within”, to może być i “Woman without” ;)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Interesujące podejście. :-)

Babska logika rządzi!

Końcówka uśmiechnęła :)

Reszta taka chyba klasycznie cyberpunkowa, jakieś infostrady, hakerzy z zadaniami i inne takie. To nie do końca moje klimaty, bo mi słowo “bit” kojarzy się raczej z muzyką niż z informatyką :P Ale mam wrażenie, że z opowiadania na opowiadania piszesz coraz lepiej. Zastanowiła mnie tylko obfitość półpauz – to celowe? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

I takie było jej zadanie (tzn. końcówki ;)).

Reszta – to same klisze, bo mnie też specjalnie z cyberpunkiem nie po drodze.

Hm, mówisz, że z opowiadania na opowiadanie coraz lepiej? Z uwagi na to, że to moje czwarte opko, aż strach myśleć, co będzie, jak napiszę czterdzieste czwarte ;P.

A te półpauzy – jakoś mi się tak pisze.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja znam ten dowcip, więc tak średnio wyszło :(

Przynoszę radość :)

No sorry – mówiłem, że pomysł ściągnięty. Nie trzeba tyle w sieci siedzieć ;P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Doceniam ogrom pracy, jaki włożyłeś w niezwykle trafne przekształcenie żartu w tekst konkursowy. Coś czuję, że te przeklęte przecinki kiedyś zgubią i mnie. Doceniam tym bardziej, że zdarzało Ci sie deklarować, że cyberpunk to nie do końca twoja specjalność.

Sam szort jest dobry, może lekko przegadany, ale z ostrą, kłującą puentą. Gorzej z cyberpunkowością, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Pojechałeś ogranymi schematami, ale zrobiłeś to całkiem porządnie (z wyjątkiem wsuwania wszczepu w gniazdo skroniowe, to było bardzo nieporządne), a że tekst nie jest długi, to i kliszowatość nie doskwiera zbyt mocno.

Zastanawiam się nad sensownością rozwadniania opowiastki odniesieniami do “życia portalu”. Są sympatyczne, ale niezbyt mi tu pasują.

Podsumowując: solidny humorystyczny szort w wersji maxi, któremu cyberpunkowa konwencja ani nie służy, ani nie przeszkadza.

na emeryturze

Mój drogi Gary – ogólnie zgadzam się z twoimi wnioskami, ale..

…ale to ty właśnie sprowokowałeś taką, nie inną, formę tego szorta.

O cyberpunku już mówiłem – byłem w stanie posługiwać się jedynie kliszami, cyberpunk to nie moja bajka. ale czemu wszczepy są nieporządne? To bardzo porządne przejście od świata realnego do przedstawienia świata cyfrowego w formie zwizualizowanej. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Sam pomysł wziął się stąd – “umiejętność stawiania przecinków we właściwych miejscach i dobierania odpowiedniej długości kresek nie będzie oceniana, bo ortografia jest dla lamerów”.

A nawiązania do życia portalu stąd – “zabrania się betowania zgłaszanych tekstów ( bo betowanie to zło, i w dodatku zło dla mięczaków)”.

No nie mogłem się powstrzymać ;)!

Aha – a przegadanie to moja specjalność :). Kiedyś się spotkamy, to się przekonasz.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka