0010.mp3
Dlaczego one się tak spóźniają? Cholernie zimno jest. Przez to globalne ocieplenie podobno. Franek nie może przecież wieki marznąć w drzwiach z tym… sztucerem, czy jak się tam nazywa ta jego nowa zabawka. Dżesika znowu robiła makijaż? Na bieganie? Myśli, że kogoś poderwie, głupia idiotka? A może im się samochód zepsuł? Tak trudno o dobrego mechanika dziś… Wiecie co? Ciekawe, jak to było w dawnych czasach. Babcia mi mówiła, że kiedyś dziewczyny takie jak ona biegały po Parku Leśnym same. I to nawet po zmroku! Dacie wiarę?! To były dziwne czasy jednak. Okej, sprawdzę czy wszystko mam: gaz pieprzowy jest, mikroparalizator (działa tylko przez trzydzieści sekund, a potem gość się budzi – pfffff, kicha – no nic, takie prawo), aplikacja alarmowa w fonie nastawiona. No dobra – będę na tyle bezpieczna, na ile się da. Czyli prawie całkiem. W końcu – raz się żyje, na całość trzeba zawsze chodzić! Dodatkowo Monika trenowała jakąś krawatmatę czy coś, to zawsze może pomóc. O, jadą, widzę światła. Bowiego se puszczę do biegania. „Outside” – odlotowa płyta. Może tak otworzyć się na sztukę w tym moim szarym życiu? Wszyscy legendarni mieli jakieś odpałowe zainteresowania, czyż nie? Gorsza będę? Startujemy, no to na razie tyle!
***
0100.mp3
Wiecie, że ten mój Gumisiek zrobił mi gorącą kąpiel, jak wróciłam? Trudno o dobrego chłopa dziś, a ja mam taki skarb! I zarabia nieźle, i moje dżemiki lubi, o bimberku to nawet nie mówię, hi hi. Wady jakieś? Hm, wybitnie inteligentny to on nie jest. Ale może to i lepiej? No i na szczęście to tylko jeden zastrzyk na tydzień – ukłucie jak komara. A jaki był troskliwy, jak nasz Pulpecik… Nie, nie mogę…
Już, już… Spokojnie. Aha, czemu tak gadam do siebie? Przecież nie do siebie, tylko do fona. Myślicie, że ja to głupia jestem? Napiszę kiedyś o sobie książkę. Książki to podobno jedna z krótszych dróg do sławy, dacie wiarę? A może ktoś o mnie napisze jakąś cegłówkę? Albo więcej was będzie? W takim razie będę gadała – do was, moi kochani pisarze. To będzie bestseler – stare „Milczenie owiec” czy jakieś „Prosto z piekła” się chowają. Samiuśką prawdę gadam i to ja będę gwiazdą! Znaczy – już jestem, tylko nikt jeszcze nie wie. Do tego to wy mi jesteście potrzebni. I nagrywam te, no, materiały źródłowe. Żeby wam powiedzieć, jak to było naprawdę. Już wiem, jak się ta historia powinna zaczynać. „Nazywa się Wanesa K. To o niej nakręcono widy do „Zakręconej na śniadanie” i „Intymnie o zbrodni”, to o niej czytaliście w „Życiu na żywo” i „Kobiecie, co ma zawsze pod górkę ”. Oto cała prawda o tym, co się rzeczywiście wydarzyło”. No dobra, jeszcze tam nie byłam, ale na pewno trafię, nie? Jak wam się podoba? Zarąbiste, co? I tę deskorolkę pokażą, i laleczki, i ten ciemny… A nie, o tym potem. Początek genialny, tylko na razie nie wiem, co dalej.
Bo co tu ciekawego w moim życiu się dzieje? Cały czas ten sam kołowrót. Gumiśka, znaczy Franka, mojego męża, już znacie. W banku pracuje. No i niezłą kasę trzepie. A opiekuńczy taki. I dla mnie, i dla małego taki był… No już, weź się w garść! O Franku mowa, nie o Pulpeciku. Mówicie, że nie ma róży bez kolców? Jaki jest ten jego defekcik? No przecież mówiłam – somnofilia[1] się to nazywa. Ale z reguły bywa zestresowany – wiecie jak to jest w banku, sto osób na jednym piętrze, szklane szyby w tych boksach, hałas, nerwy, mobbing, seksizm i te wszystkie inne paskudztwa. No, a jak jest zestresowany, to i nie robi tego często. Raz w tygodniu to maks. A w tych zastrzykach to tak się wyrobiłam, że szast-prast, każdego uśpię, i nawet się nie zorientuje. Siebie też! Łeb mnie potem tylko strasznie napierdziela. No i… W tamtych miejscach jestem trochę poocierana, bo przecież nie mam mu jak powiedzieć, że boli.
Aha, gdybyście nie wiedzieli, co to defekcik. No, wiem, wiem, wszyscy wiedzą, ale jakby tę książkę o mnie przetłumaczyli do Pernambuko? Czy do tych, jak im tam – Migmejów? Albo film w Holiłódź nakręcili? To muszą przecież wiedzieć. A to proste jak drut. Dawno, dawno temu, z jakieś dwadzieścia lat do tyłu wstecz, była taka partia „Pełna Wolność”, nie? No i oni wygrali wybory (czy tam sfałszowali – tak mówi Monika), i przegłosowali ustawkę czy uchwałkę, że możesz robić wszystko, co tylko chcesz, jeśli tylko udowodnisz, że taki masz „wewnętrzny przymus”. U nas się to teraz nazywa defekcik. A w swoim domu to już całkiem wszystko. Do tego ma być jak u angoli – mój dom jest moim barbakanem. I nie wolno cię za to, co tam sobie w domku dłubiesz, skazać. Serio! No, może prawie wszystko – niby to innych nie wolno pozbawiać życia, kończyn i czegoś tam jeszcze… Ale najpierw muszą udowodnić jakieś złe wole czy coś! Przed sądem! A wiadomo – sąd sądem, a sędziowie też ludzie. I jak uda się znaleźć sędziego z defekcikiem, albo najlepiej defektem… Ale się po tej ustawce zaczęło. Zanim wprowadzili poprawki (przeczytam wam): „o bezwzględnej konieczności działania w pojedynkę, bez pomocy osób trzecich” (ale druga to też nie może pomóc – głupie, nie?) i „zakazie pozbawiania przytomności na dłużej niż trzydzieści sekund”, to ludzi podobno zaginęło, że hej.
Gazety pisały, że uciekli, bo „nie dorośli do pełnej i nieskrępowanej wolności”. Ale babcia mówiła, że ci z defektami do piwnic zaciągali. Albo do lasu. Z ulicy prosto! Pytałam Gumiśka, jak to było w tych starożytnych czasach naprawdę, ale on mówi, że postęp wymaga ofiar. I teraz już się takie rzeczy nie zdarzają! Aha, no i czemu defekcik? Wiem niby, że to wredne określenie normalnej ludzkiej różnorodności, bo przecież każdy jest inny i pięknie się różnimy, ale mohery w tej kompanii plotły coś o zboczeniach, aż w końcu ktoś im odpyskował, że zboczeniem umysłowym to może być religijny fanatyzm albo rasizm, a nietypowe preferencje seksualne to tylko mały defekcik psychiki. I już tak zostało. Skąd ja tyle mądrych słów znam? Z neta przecież. Gumisiek mi zalinkował, bo się kiedyś strasznie żarłam z teściową. Straszna baba – wsteczniczka i hamulcowa postępu społecznego (te hasła to też z tych stron). Ja na szczęście postępowa jestem!
Teraz mało kto z domu wychodzi, jak nie musi. Bo to, podobno, najlepiej spełniać swoje fantazje w domowych pieluchach. Tak w telewizji mówią. No nie wiem. Ja tam biegać lubię. We trójkę biegamy! A reszta – to prawie jak dawniej. Prawie, bo transport publiczny jest tylko, jak się więcej niż trzech pasażerów uzbiera (a kierowców to zawsze dwóch jest), w kinach takie pleksiglasowe loże (że to odporne na wszystko), w sklepach tabuny ochroniarzy (parami muszą chodzić, nie pojedynczo – bo to wiadomo, co w takim siedzi?). U nas z osiedla do sklepu to raz w tygodniu autobus odjeżdża. Chyba, że jest mniej niż te trzy osoby, to wtedy nie jedzie. Czasem z Moniką albo Dżesiką się wybiorę, jak Gumisiek nie może mnie podwieźć. Ale wiecie… Ci goście z tymi fajfusami na wierzchu[2]. Między regałami. Jeszcze na chemii to zdzierżę, ale na mięsnym… Najpierw ci takimi bimbołami do kolan w oczy świeci, a potem kup tu pierś indyka. Albo rumsztyk. No obrzydliwość przecież! Co oni tak te markety se upodobali? I jeszcze ci froterzy[3] przy kasie. Dopchać się nie można! Dlatego te autobusy tak rzadko jeżdżą, bo mało kto lubi takie szopki w sklepie. No i czasem nie wszyscy wracali. Pecha mieli i tyle!
Dlatego ja to kupuję głównie przez neta. Zamówienie – i dron na trawniku ląduje po pół godzinie. Nie, jaka wygoda? I z domu nie trzeba wychodzić, kumpel do auta zabierać czy Franka ze sztucerem. Wygodniej i tyle! A sztucer skąd? Jakoś tak samo wyszło, jak ludzie zaczęli się gubić. Nagle się okazało, że każdy może kupić jedną sztukę broni chudej dla siebie, a grubej na rodzinę. A może to nie gruba i chuda, ale mała i duża? W każdym razie – podobnie.
Jakbyście pytali, gdzie pracuję, to pracuję w domu. Z domu znaczy. Na infolinii robię. Instrukcje i numery dostaję netem, netem przesyłam wszystko co gadam, do firmy, a oni odsłuchują i oceniają. I płacą. Że nudne? No trochę. Ale wygadać się mogę. Za pielęgniarkę mnie nie przyjęli, do szkoły też nie, to w domu muszę. Że niby jakichś testów nie przeszłam. Wyobrażacie sobie? Ja!
Teraz to spokojnie w domu siedzę, telewizję śniadaniową oglądam (czasem na „Całej Prawdzie”, czasem na „Prawda tylko u nas”, a czasem na „Bez fałszu” – takie kanały, no), starożytną muzę w necie przeglądam, drażnię z sypialni tego strażnika wojera[4] z wieżyczki przy placu. Ogólnie – nuda! Gumisiek, mówi, że mam karpie łapać. Ale gdzie, u nas, w salonie? Bo dla mnie podobno każdy dzień to karpia dzień, i mam się tymi rybami cieszyć. Ten mój chłop, jak czasem coś powie, to nikt nie rozumie…
A wiecie, że najtrudniej to robotę z dziećmi dostać? Bo niby pedofilów[5] się mnóstwo objawiło. I każdy, co z maluchami robi, przetrudne testy przejść musi. Na przykład ten kierowca busa, co Pulpecika woził. Nekrofil[6] niby. Nagrania wideo komisji nosił, ale gdzie tam, nie wystarczyło. Trupa z prosektorium przywieźli i przed komisją musiał to robić. Dopiero wtedy robotę dostał. Podobno ten pokój, w którym ta komisja urzędowała, do dzisiaj rzygami śmierdzi. I czemu to nekrofil dobry? Bo jajogłowi udowodnili, że „wielowektorowa dysocjacja popędu seksualnego” (zapamiętałam!) zdarza się tak rzadko, że w ogóle. Czyli jak już nekrofil, to wiadomo, że nie pedofil. I dzieci wozić może. Proste, nie?
Pracę najlepiej dostać, jak wszyscy wiedzą, jaki masz defekcik. Przedszkolanki, na ten przykład, to prawie całkiem żółte i fioletowe chodzą. Widać od razu, że lubią, jak im mężulo przyleje[7]. Takie to przecież krzywdy dziecku nie zrobią, nie? Gorzej, jak masz coś jak mój Gumisiek. Przecież tego się nie da wyczaić patrzeniem. Najlepiej to od razu powiedzieć, ale kto dziś ludziom wierzy? I sąsiedzi się na nas tak głupio gapią. I gadamy z nimi rzadko.
A Pulpecik to kto? Poczekajcie, puszczę sobie ten Venom o hrabiance, bo inaczej o nim gadać nie umiem. Mój ulubiony Porfiry. Sześć lat miał, jak go ta anemia zabrała. Że to niby jakiś niewytłumaczalny przypadek. Akurat! Chomiki im leczyć, a nie ludzi! A jak do przedszkola jeździł, jak stanął przed busem i tą swoją tłuściutką, różową rączką machał… A już jak w zimie rumianych policzków dostał… Zjadłabym go normalnie! No nie mogę! I dziwna sprawa, jak tego Franka kochał przeokropaśnie. Ledwo ten do domu przyszedł, od razu się małemu poprawiało. Kolorów dostawał, głowa przestawała go boleć i śmiał się do rozpuku! Lalkami się nawet bawili! A te konowały o więzi rodzicielskiej gadały, zamiast go ratować. Że imię dziwne? Chciałam dać tak ładne jak moje, w stylu Alan albo Ariel, ale Gumisiek się uparł. W aucie słucha jakichś głupot, i imię wziął z audiobuka – „Zbrodnia Ikara”. Ale jak szanownego słuchalnika zapytałam, czy ten Ikar to zabił Porfirego, to się baran obraził. Serio serio! Pewnie nawet nie łapie, o czym słucha. Zgrywa kulturalnego, a słoma z uszu wystaje!
No i mała jeszcze była, ale odeszła dwa miesiące po porodzie. Jej to nawet nie liczę do rodziny. Też ta anemia. Podobno geny takie.
No i tak sobie teraz żyjemy, tylko we dwójkę z Frankiem. A wiecie, że on się dowiedział, że ten Bowie to w jakichś starożytnych filmach grał? I zestrimował mi „Zagadkę nieśmiertelności”. Fajne! Ale oczywiście Gumiśkowi, zbokowi jednemu, podobało się tylko, jak się kobitki miziały. No wiecie! Chłop to zawsze chłopem będzie, żeby go… Albo Dextera mi puszcza. Tego to nie lubię specjalnie, bo to świr był! O wariatach to ja oglądać nie lubię.
A propo wariatów – trochę się zaczynam bać. Chodzą za mną jacyś czarni. Wiem jak to jest, bo po naszym osiedlu też za mną jeden taki łaził. Ale się okazało, że on niegroźny jest, bo tylko w łeb wali i włosy obcina[8]. A jak się z nim dogadać, to tylko leciutko uderzy. Ale wtedy goli do gołej skóry. Wiem, bo jak biegałam tylko z Dżesiką, to zrobiłyśmy z nim taki dil, żeby za mocno nie puknął. Ale ja nie o tym… Chodzą za mną, to już pewne. I jeszcze na mojej infolinii coś stuka. Co to jest, jakiś spisek kosmitów czy innego FBI? Czego te łachudry mogą ode mnie chcieć?
***
1000.mp3
Aha, do książki coś. Bo to zeszłego roku Monice syn zaginął. Dziesięć lat miał. Na rowerze czy desce jeździł do późna i jakoś zniknął. No! I nawet mnie przesłuchiwali, wyobrażacie sobie? Że to było kolejne zaginięcie w naszej okolicy, i jakoś podejrzane to jest. Ale to będzie dobrze w książce wyglądało, nie? „Przesłuchiwana przez sierżanta”, albo lepiej – „kapitana policji, Wanesa K. odpowiadała ze stoickim spokojem”. Pytacie, jak tu dziecko na świeże powietrze samemu wysłać? Jaki on tam sam był. Mamy taki duży teren, z boiskami, placem zabaw i kawałkiem parku, w którym dzieci się bawią. Ogrodzony cały, i strażnicy na wieżyczkach pilnują. Mówiłam o nich, nie? Spoko, full bezpieczeństwo!
Ci strażnicy to też element, dacie wiarę? Specjalnie takich szukają, co gapić się lubią. Podobno przyjemne z pożytecznym łączą. Przyjemne dla tych gburów, pożyteczne dla mieszkańców. Pracują z przyjemnością, to i mniej płacić trzeba. Dzięki za taką ochronę. Może i bezpiecznie, ale… Pytał mnie ostatni taki jeden, czemu jak kłoda leżę, kiedy Gumisiek… No, wiecie. A co go to, jełopa z wyłupiastymi gałami, obchodzi? Czy ja pytam, czemu on cały czas łapy w kieszeniach trzyma? Na złość mu czasem cycka przez okno pokażę, niech se zbok urwie. Wojerzy w kaczą kopani, dziewica ich mać! Ale czasem jednak alarm podnoszą, to chyba nie tylko na mnie się gapią. A Monice to się dziwię. O co ten cały raban? Młoda jest, to następnego dzieciaka niech sobie zmajstruje i po krzyku! Ja to dopiero mam problem. Coś tam lekarze sknocili i już po Pulpeciku następnych mieć nie mogę. No i muszę sobie radzić inaczej. Właśnie, do piwniczki muszę zejść. Bo tylko tam się czuję całkowicie wolna. I ja – tylko ja – tam dyktuję wszystkie reguły! Zapuszczę sobie Machine Head. Coś tam o piekle – piosenka jak o mnie, hi, hi…
***
1010.mp3
Już jestem. A do piwniczki po co? Całą aparaturę tam mam. Frankowi dżemiki jesienią robię, a całorocznie to bimberek mu pędzę. Sterowanie systemem też tam jest. Jakim? Gumisiek się boi, że ktoś mi może krzywdę zrobić. No śmiech na sali! Zainstalował takie ustrojstwa, które z każdego niechcianego gościa zrobią średniowieczną zimę, czy coś. Sama nie wiem, co on tam zamontował. Wiem, tylko, gdzie guziczki są. Mam tam mało używanego kłada i ściek na dodatek. Co za ściek? Nieudane eksperymenty do rzeczki spuszczam. A do rzeczki, do rzeczki, bo ten dom to jakiegoś Pruszkowskiego kiedyś był, a on się bał, że go z mąką przyłapią. Piekarz jaki czy co? W każdym razie, jakby go ktoś nakrył, to on tę mąkę do ścieku, a ze ścieku do rzeczki. I śladu wypieków by nie było. Tak nam przynajmniej agent od nieruchomości nawijał, ale chyba coś ściemniał.
I schronik mały atomowy też tam jest. Dbam, żeby dość tam było wody i żarcia, i to świeżego. Używam go czasem, ale tak, żeby Franio się nie dowiedział. Po co się ma denerwować? A bimberek? Ja to nie piję, ale chłop niech się sklepowym nie truje, a ja podpatrzyłam, jak mój ojczym, oby się w grobie obudził, pędził. Poza tym – ja tam uwielbiam przebywać. Mam swoje słoiczki, probóweczki, kaniule, instrumenciki, czwartą płytę In This Moment puszczam – i robi mi się tak błogo! Czemu takiej dziwnej, wiekowej muzy słucham? To przez Czarnego, mojego pierwszego chłopaka. Najpierw się naoglądał chłamu o jakiejś Beli i Edwardzie, potem na czarno zaczął się ubierać, opalać przestał i wsiąkł w takie towarzystwo. Jacyś goci niby. I metale. No to i zaraził mnie taką muzą. Jak ta o tej Beli jakiejśtam Bauhausu, co na początku w „Zagadce…” leci. Szczęście, że Czarnego kantem puściłam, choć tyle mieliśmy wspólnych zainteresowań. Dwadzieścia pięć lat dostał, uważacie? Srogo przeskrobał! A mało brakowało… No nic!
Na te osiedlowe zaginięcia to na początku nikt nie zwracał uwagi, mało to ludzi do Anglii wyjeżdża na zasiłek? Ale jak w L. złapali tego, co w ogródku zakopał tuzin swoich byłych lubych[9], to i u nas ludziska przeostrożne się zrobiły. Dzieciaka to teraz na podwórku nie uświadczysz. Gęby nie ma do kogo otworzyć. A ten od nadmiaru kochanek to akurat pecha miał. I dożywocie dostał. Okazało się, że taka jedna, co pod śliwką leżała, to do sędziego prowadzącego sprawę chodziła. I robiła mu… No wiecie. Bo ten sędzia to koprofil[10] był. Taka karma!
***
1110.mp3
Z tymi lubymi to trzeba bardzo uważać jednak. Bo siostry Moniki chłop udawał, że ma podofilię[11]. Lajcik! Tak ją macał po tych girach i macał, to kobita wniebowzięta była. A tu się budzi pewnego dnia, ta siostra znaczy, bez dwóch nóg i jednej ręki. Bo to worarefil[12] był, ten chłop, dacie wiarę? I jeszcze mu sędzia tylko dziesięć tysięcy za każdą kończynę kazał zapłacić, że to niby nikła społeczna szkodliwość czynu, bo jedną rękę zostawił. A potem się okazało, że obie łydki od kochasia tej siostry dostał. Też ludzkie mięso lubił. Jak pech, to pech!
Ale czasem to ludzie po chamsku robią. Jak ten kolega Gumiśka, Jurek, co to z Bekonem się prowadza. Przecież to wszystko po to, żeby PITa razem z Bekonem rozliczyć. Bo Jurek to wiceprezesem jest i podatek mu pół wypłaty zabierał. A tak – przecież Bekon jego kasy nie wyda. Kto to jest ten Bekon? No świnia przecież. Znaczy maciora, ale nie taka zwykła, bo ją Jurek na diecie trzyma. I w biżuterię stroi. Że to niby zwierzęta lubi[13]. Akurat, oszust jeden! Kasę na koncie zbiera, bo na Seszele chce wyjechać. Ciekawe, czy Bekona weźmie? Dżesika to się śmieje, jak u nich noc poślubna wyglądała. Tępa idiotka! No jak miała wyglądać – normalnie, nie? Na prosię chyba, bo przecież nie na jeźdźca?
A najbardziej, to się podobno na tej polityce Kościół przejechał. Ci czarni znaczy. Bo gadają, że jacyś biskupi wykoncypowali, że skoro wierni się już do wszystkiego przyznają, bo wstydzić się przecież nie muszą, to i im będzie łatwiej ten „rząd dusz” sprawować. Tylko, że jak jakiś tam noniusz (podobno ważna figura), z tym klerykiem się wsypał przy podduszaniu (młodziaka ledwo na OIOM-ie odratowali)[14], to się zaczęło. No i teraz mało kto do kościoła chodzi, bo jak księża są tacy sami jak my, to czego nas mogą nauczyć, czego już nie wiemy, prawda? A już gwoździem do urny była ta ichnia kampania z hasłem – „wszystko mi powiedz, a wszystko ci wybaczę”. Ale się ludziska wkurzyli, bo co tu wybaczać, nie? Jak tylko czarnym na tace przestali wrzucać, to się posypał ten „przemożny wpływ kościoła na społeczeństwo”.
Babcia mówiła, że gorzej jeszcze od czarnych to mieli wtedy ci, no, geje i przebierańcy[15]. Bo to jak nowy porządek nastał, to już nikt ich do telewizji nie zapraszał, ani w necie nie publikował. Poczuli się podobno dyskryminowani, że to tylko o emetofilach[16] i pirolagnikach[17] ciągle się mówi. Ale co też interesującego może być w pospolitakach? Ciekawsze rzeczy przecież były! Babcia to się podobno najbardziej śmiała, jak do „Tylko u nas – codziennie świeży kamingałt” w telewizji przyszedł prezes Sądu Najwyższego w szpilkach i koronkowej bieliźnie. I stringi miał przyciasne. Tylko nie wiem, co w tym takiego śmiesznego? Ale wracając… No i te geje to najpierw protestowali, żeby nowe prawo znieść, że to promowanie dewiantów czy coś, a potem połowa z nich to wyjechała za granicę, bo tam podobno normalny świat jest. Zboczeńcy, jak siebie kocham! Gdzie im będzie tak dobrze jak u nas?
Bo w telewizji mówili, że teraz każdy ma defekcik. Jakieś tam „mechanizmy obronne przeludnionej populacji”, „dyferencyjna amplifikacja popędu seksualnego kosztem innych popędów”, i tak dalej w ten deseń. Według babci to przez plastikowe butelki, bazę na Marsie, globalne ocieplenie, watykanów i masonów. No nie wiem. Może.
I tak se żyję. Spokojnie i luzacko, tak fajnie teraz mamy. Wychodzić nie ma po co, chyba że na bieganie większą bandą. Wypadków jakoś mniej, bo pieszych i rowerzystów jakby wymiotło z ulic. Podobno chodzą do hal sportowych, co chyba prawdą zalatuje, bo mi supermarket na osiedlu na powolny tor wyścigowy przerabiają. Tylko nudno trochę. I coraz trudniej o… I defekcik jakoś coraz głośniej woła, by się o niego zatroszczyć. Zmarszczki mi się coraz głębsze robią, kurde. Spróbuję, ale to już nie tak łatwo jak kiedyś. Życzcie mi szczęścia. A jak nie, to szybciej zostanę tą legendą, ha? Takim współczesnym tym, jak mu było, Hamurabim Lektorem?! Tylko nie myślcie, że ja to jakieś cynanerki lubię! Tfu!
***
3030.mp3
Muszą tak walić w te drzwi w ten piękny czerwcowy poranek? Głucha nie jestem. Idę już, idę. Która to godzina? Szósta sześć. Wiedziałam, że kiedyś po mnie przyjdziecie, ale czemu tak wcześnie?! A ja dopiero zaczęłam opowiadać. Ale jak to babcia mówiła? Kołaczcie, a dostaniecie za swoje? Do mojego barbakanu chcecie wejść? Niedoczekanie! System w piwniczce uruchomiony, czas na muzyczkę. Z przytupem musi być, niech sąsiedzi wiedzą, koło kogo mieszkali. Co się gra, kiedy wysłannicy piekieł przychodzą do twojego domu? Znalazłam taką starą składaneczkę, na winylu jeszcze była. W każdym razie, moi wrogowie – czeka was i brutalność, i siła, i pełzająca śmierć! Zabawę czas zacząć…
[1] Somnofilia – rodzaj parafilii, polegający m.in. na przeżywaniu satysfakcjonujących stosunków seksualnych jedynie z osobą śpiącą; tzw. zespół śpiącej księżniczki
[2] Ekshibicjonizm – rodzaj parafilii, w którym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest demonstrowanie swoich narządów płciowych lub aktywności seksualnej (np. masturbacji) obcym osobom
[3] Froteryzm – rodzaj parafilii, w którym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest ocieranie się o ciało obcej osoby w zatłoczonych miejscach publicznych
[4] Wojeryzm – zaburzenie preferencji seksualnych charakteryzujące się skłonnością do oglądania innych ludzi podczas zachowań seksualnych
[5] Pedofilia – rodzaj parafilii, w którym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi
[6] Nekrofilia – zaburzenie preferencji seksualnych, w którym bodźcem stymulującym seksualnie są ludzkie zwłoki
[7] Sadyzm i masochizm – rodzaj zaburzeń seksualnych, w którym jednostka odczuwa podniecenie seksualne w wyniku zadawania (sadyzm), bądź odczuwania (masochizm), fizycznego i psychicznego bólu
[8] Fetyszyzm – rodzaj parafilii, polegający na uzyskiwaniu satysfakcji seksualnej w wyniku kontaktu z obiektem pobudzającym – fetyszem, którym może być niemal każdy przedmiot
[9] Eretofonofilia – skrajna postać sadyzmu, w której wyzwolenie reakcji seksualnej następuje podczas mordowania ofiary
[10] Koprofilia – rodzaj parafilii, w której zjadanie oraz kontakt z kałem partnera jest źródłem podniecenia seksualnego
[11] Podofilia – odmiana fetyszyzmu, polegająca na osiąganiu satysfakcji seksualnej podczas kontaktu ze stopami partnera
[12] Worarefilia – rodzaj parafilii, w której przyjemność seksualną czerpie się z bycia pożeranym, pożerania innych lub obserwowania tego
[13] Zoofilia – rodzaj parafilii, w którym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest wykonywanie czynności seksualnych przy udziale zwierząt
[14] Homoseksualizm – jedna z odmian orientacji seksualnej, w której odczuwa się pociąg seksualny do osób tej samej płci
[15] Transwestytyzm – polega na upodobnianiu się do osoby płci przeciwnej poprzez ubiór i zachowanie m.in. w celu osiągnięcia satysfakcji seksualnej
[16] Emetofilia – rodzaj parafilii, polegający na podniecaniu się wymiotami
[17] Pirolagnia – rodzaj parafilii, w której wyzwolenie reakcji seksualnej następuje na widok ognia