- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Ukochana

Ukochana

Nie rozumie poezji...

Nie czytam poezji...

Nie pisze poezji...

 

a jednak,

 

Serce - znowu powiedziało, mi co czuje,

Rozum - ubrał to w takie słowa,

Ręce - pisały, co chciały,

a teraz niech inni oceniają...

Dyżurni:

brak

Oceny

Ukochana

Z każdym oddechem zbliżam się do ciebie,

Z każdą chwilą coraz bliżej siebie,

Mijają chwile, mijają lata,

Jestem coraz bliżej ukochana.

 

Nie wiem, jak daleko jestem od ciebie,

Nigdy się nie dowiem, ile czasu mi zostało,

Pędzę przed siebie w nieznane,

Niepewny mej przyszłości.

 

Już nie pamiętam, ile mostów spaliłem,

Jednak nie żałuję tych lat minionych,

Ani tych chwil dobrocią przepełnionych,

Spędzonych wszystkich w samotności.

 

Bo wiem to dobrze,

Że gdy ciebie spotkam,

Spędzę z tobą całą wieczność, ukochana,

Śmiercią przez wszystkich nazywana.

Koniec

Komentarze

Mam wrażenie, Anonimie, że do dość osobliwej zwracasz się ukochanej.

 

Z każdą chwi­lom coraz bli­żej sie­bie, –> Z każdą chwi­lą coraz bli­żej sie­bie,

 

Nie pewny mej przy­szło­ści. Niepewny mej przy­szło­ści.

Jak czytałam przedmowę, to się zastanawiałam, czy czasem sama tego nie pisałam.

Ale drugi wers rozwiał wątpliwości.

Z każdą chwilom coraz bliżej siebie,

Bez przesady z tą licentią…

Z każdą chwilom.. – Potraktuję to jak bezwarunkowy objaw miłości do drugiej osoby, bez względu na jej wady.

Gdy przeczytałem przedmowę, też pomyślałem, że Finkla :-) 

Ale potem, nawet bez zerkania na komentarze, stało się oczywiste, że nie ona. Wiersz miłosny do śmierci? Poemat o atomie węgla, to bardziej w jej stylu ;-) 

Wracając do wiersza – plus za to, że był jasny, nie musiałem niczego interpretować, bo tego robić nie lubię. Treść wałkowana bazyliony razy. Nie byłoby w tym nic złego, bo może i tematem trudno się zachwycić, ale to tak, jak z dobrymi piosenkami, których nigdy dość. Problem w tym, że… hmm, no właśnie. Nie znam sie na poezji, nie potrafię więc rozpoznać tych wszystkich, rymów, rytmów, sylabizowań, sylabityczności, metrum, symetrum, przerzutni, przekładni, akcentów i przekrętów, nawet gdyby założyły koalicję i zaczęły kopać mnie w tyłek. Jednak, mimo braku umiejętności fachowego skrytykowania, Twojego wiersza, drogi Anonomie, nie czytało mi się dobrze. Coś zgrzytalo w kompozycji, trzeszczało w rymach, krzywiło rytm. Lektura była jak jazda rozklekotanym tramwajem, a czytając poezję, obcując ze sztuką opartą na pięknie słowa, chciałbym się czuć jak na tylnym siedzeniu maybacha.

Dlatego, podsumowując, Twój wiersz był okej, ale tylko okej. Do zachwytów daleko.

Pozdrawiam! 

Uff! Dobrze, że skomentowałam. ;-)

Wiersz udaje, że jest regularny, ale ma zaledwie trzy pary rymów, niestety tragicznie, nieznośnie gramatycznych czyli tzw. częstochowskich (ciebie/siebie, minionych/przepełnionych, ukochana/nazywana; jest jeszcze dość przypadkowy rym przyszłości/samotności, grzeszący tym samym co pozostałe). Gdyby to było na konkurs grafomania, oceniłabym wysoko, ale jeśli jest na serio, choć trochę serio – nie mogę nawet jako “przyzwoite”. To nie ma ani dobrych rymów, ani schematu tychże rymów, ani dobrego rytmu, ani dobrej wersyfikacji, rozpiętość wersów od siedmiu do czternastu zgłosek może ujść w wierszu wolnym (osobiście nie lubię, ale może), ale nie w czymś, co udaje regularność choćby formą wizualną. A że ujęcie tematu boleśnie banalne, to też kwalifikuje głównie do wyżwym konkursu.

Nowa Fantastyka