- Opowiadanie: Tarnina - Curriculum vitae

Curriculum vitae

Szanowny Czytelniku,

w odpowiedzi na przypływ frustracji wywołany realiami współczesnego świata pragnę Cię pomęczyć niniejszym tekstem.

Napisałam go, ponieważ nie miałam wyboru - chwycił i nie puszczał, aż został przelany w bajty.

Dziękuję za poświęcenie mu czasu i pozostaję z szacunkiem,
[podpis nieczytelny]

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

gary_joiner, drakaina, Chrościsko

Oceny

Curriculum vitae

Na potrzeby akcji rekrutacyjnej prowadzonej przez Komendanturę Główną Straży Temporalnej w Bonnybridge

 

CURRICULUM VITAE

 

Dane osobowe

Imię i nazwisko: Stanisław Olszewski

Numer telefonu: 541 596 627

E-mail: s_olszewski@utm.ares.edu

Data urodzenia: 17 czerwca 1982

 

Doświadczenie zawodowe

 

maj 1796: Humań, prace ziemne i przy sadzeniu drzew

alt. 1963: bunkier w Górach Skalistych, czyszczenie instalacji odpylającej

857: rejs Hull-Syrakuzy na pokładzie statku Smoczyca, kapitan: Ragnar Łysy (opieka nad inwentarzem, kwatermistrz)

styczeń 1283 – sierpień 1285: Czaplinek, serwiens (księgowość, prace kancelaryjne)

2190 – 2194: la Universidad de Tharsis Montes, pracownik terenowy wydziału geologii

2187 – 2190: la Universidad de Tharsis Montes, pracownik porządkowy w bibliotece

grudzień 1862 – kwiecień 1863: Warszawa, drukarnia przy ul. Chmielnej, goniec

1858: Arequipa, geodeta i pomocnik inżyniera (zał. referencje)

styczeń – listopad 1493: Barcelona, kurier dworu królewskiego

czerwiec – lipiec 1619 p.n.e.: Thera, ładowacz portowy

 

Wykształcenie

 

wrzesień – grudzień 1963: Dallas, kurs strzelecki z ćwiczeniami praktycznymi (zakończony egzaminem)

2189 – 2193: la Universidad de Tharsis Montes, Facultas de la Geología, kierunek – wulkanologia (zakończone egzaminem 20 czerwca 2193)

2000 – 2003: Uniwersytet Gdański, Wydział Ekonomii, kierunek – ekonomia (przerwane)

 

Inne umiejętności

 

Języki: polski (ojczysty), angielski (C2), hiszpański (C2), minojski (B1), łacina średniowieczna (C1), islandzki (B1/2)

 

Obsługa komputera: systemy Windows 2000, Linux i Pingüino, pakiety biurowe LibreOffice i Escriba, baza danych Ciencia

 

Zainteresowania

 

rysunek, fizyka temporalna, historia bankowości

Koniec

Komentarze

Czytałem to trochę jak zbitek obcych dat. Nie bardzo wiem co ma wzbudzić w mojej wyobraźni.

Jeśli jest to próba pisania CV to jak najbardziej za. Parodi moim zdaniem tutaj nie ma.

Czas i przypływ nie czekają na nikogo, nawet na ciebie.

Sorry, ale jestem zmuszony odrzucić kandydaturę. Przede wszystkim gdzie list motywacyjny, poza tym kariera zawodowa nie robi zbyt dużego wrażenia jak na tak długi okres czasu. Wykształcenie niezbyt imponujące (komu potrzebni są ekonomiści). Wulkanologia? Przecież ostatni wulkan wygasł 16.09.2190 r.

Windows 2000? To tak jakby piast kołodziej chciał pracować w pitstopie F1. Podsumowując: nici z pracy.

Świetny pomysł, wykonanie już niekoniecznie. Nie chodzi tu może o błędy, co zmarnowanie potencjału. Ni to nie wiemy gdzie nasz bohater aplikuje, do czego to ma służyć. Historia pracy, wykstrzałcenie połączone bez ładu i składu. Tu pływanie statkiem, tam goniec królewski, współczesna ekonomia, wulkanologia w przyszłości. Nijak się nie klei. Zresztą kto będzie myślał o pracy w bibliotece za niemal 200 lat. Serio nie można było pójść bardziej w wodzę fantazji, zwłaszcza jeśli mówimy o podróżniku w czasie?

Obsługa programów jakiś standard współczesny, a jakieś technologie przyszłości to co? Można by dopisać obsługę komputera kwantowego i klimacik byłby większy.

Podsumowując napisane tak jak nie powinno się pisać CV czyli wymienie wszystko co robiłem bez pomyślunku, czego chce konretna osoba z działu kard. CV powinno się pisać pod konretną pracę.

Bo gdyby ktoś chciał aplikować do pracy jako marynarz na statku przykłądowo to bym napisał kilka rzeczy. Pływałem na morzu minojskim, z kolumbem, na titanicu i mam doświadczenia w flocie handlowej gwiezdnej republki.

Tymczasowy lakoński król

Jestem prawie pewien, że to jest rebus, niestety, ze względu na moją historyczną ignorancję historyczną, niechęć do geografii i żenującą niemożność zapamiętania jakichkolwiek liczb, rebus zdecydowanie ponad moje możliwości.

Bardzo możliwe, że daty, funkcje i miejsca skłądają się w zgrabną, wyobrażam sobie, że słodko-gorzką całość.

na emeryturze

Po pierwszym przeczytaniu poznałem tylko jedną datę:

wrzesień – grudzień 1963: Dallas, kurs strzelecki z ćwiczeniami praktycznymi (zakończony egzaminem)

Banan na twarzy :D

 

No i poznałem nowe słówko :) Temporalny.

Także ta jedna data i słówko w nagłówku, które musiałem wyguglować, pozwoliły mi dość do wniosku, że to CV składała osoba do pracy, w której będzie się przenosić w czasie (żeby zmienić bieg historii?). Przynajmniej nic innego nie przychodzi mi do głowy.

Ten tekst to dowcip, służący rozładowaniu napięcia nerwowego – Karol123, zrozumiałeś go najlepiej, a reszcie podpowiadam hasła do wyguglania: Zofiówka, kryzys kubański (który w naszym najlepszym z możliwych światów nie doprowadził do zagłady nuklearnej), Wikingowie, Templariusze, powstanie styczniowe, Ernest Malinowski, Izabela Kastylijska, erupcja Thery.

gdzie list motywacyjny

Nawet dla siebie nie znoszę ich pisać. Listy motywacyjne to zło!

Obsługa programów jakiś standard współczesny, a jakieś technologie przyszłości to co? Można by dopisać obsługę komputera kwantowego i klimacik byłby większy.

Wiesz, część z tych programów zmyśliłam (może są z przyszłości, hmm?). Komputer kwantowy raczej nie różni się interfejsem (chociaż? hologramy? Help me, Obi-wan Kenobi?) poza tym – kompatybilność wsteczna. Wyjaśnia wszystko. Choć faktycznie, jak teraz o tym wspomniałeś, mogłam dodać jakieś prawo jazdy na śmigacz – kurczę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

a reszcie podpowiadam hasła do wyguglania: Zofiówka, kryzys kubański (który w naszym najlepszym z możliwych światów nie doprowadził do zagłady nuklearnej), Wikingowie, Templariusze, powstanie styczniowe, Ernest Malinowski, Izabela Kastylijska, erupcja Thery

Ha, wiedziałem, że rebus!

na emeryturze

Rebus, rebus, ale przypadkowy strasznie.

Żeby wszystkie postaci do których odwołują się daty i miejsca miały wspólny mianownik a tak to takie chybil trafił. Tu Dallas 63, tam Wikingowie, gdzie indziej wulkan…

Gdyby tak dać samych zbrodniarzy albo zabójców czy coś tam jeszcze innego :O

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Pomysł był, owszem, ale jakoś nie zrobił większego wrażenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zabrakło mi jakiegoś klucza do tych wszystkich wydarzeń. Może chodziło o rolę przypadku w życiu człowieka/ historii świata? Niestety tekst pozostawił mnie obojętną.

It's ok not to.

No moment. Jak to nieciekawe? Czyżby lepiej się czytało najeżone błędami historie o wycieku biopaliwa w rakiecie zdążającej do nikąd? W tym CV jest żart, jest anegdota, jest egzamin ze spostrzegawczości. Jest też fantastyka i zabawa podróżami w czasie. Dużo więcej niż w niejednej fabule. 

Oczywiście początkowo wygląda to jak wstęp do książek Lee Childa, gdy autor przedstawia głównego bohatera Reachera, ale czytając widać przymrużenie oka Autorki i zawieszone pytanie, ciekawe, czy się połapiecie.

Mnie się podobało.

Oczywiście można czepiać się samego CV. Myślę, że jestem specjalistą od tego typu pism. Zmienianie pracy, to moja specjalność. W niejednej byłem nie dłużej niż trzy dni i wiem, że trudno byłoby znaleźć pracodawcę z tak przygotowanym życiorysem. Ale nie o to tu chodziło. 

Na wszelki wypadek zatelefonowałem pod podany w cv numer. Odebrał Stanisław Olszewski. Nie miał jednak dla mnie czasu, gdyż zajmował się katastrofą ekologiczną po wycieku ropy w wyniku przedziurawionego ropociągu Nord Stream 2.

 

Wrażliwości na słowo i wszystkiego, co jest dobre w moim pisaniu, nauczyła mnie Reg. Dziękuję:)*

Sama z siebie rozpoznałam tylko Dallas i Sofijówkę (acz bez pewności). No, datę po Kolumbie też, ale nie wiem, co się wtedy działo u Królów Katolickich.

Tekścik fajny, ale fajniej by wyglądał jako część większego tekstu, w którym moglibyśmy lepiej poznać Staszka.

No bo fabuły to ja tu za bardzo nie widzę.

Babska logika rządzi!

Wiem, wiem, mam poczucie humoru goblina na kwasie ;)

 Gdyby tak dać samych zbrodniarzy albo zabójców czy coś tam jeszcze innego :O

W sensie, facet przemierza historię i dokonuje wszystkich niewyjaśnionych zbrodni? W Dallas Staszek był już po tej historii z alternatywną linią czasu (wink, wink, nudge, nudge).

 Nie miał jednak dla mnie czasu, gdyż zajmował się katastrofą ekologiczną po wycieku ropy w wyniku przedziurawionego ropociągu Nord Stream 2.

A widzisz, że znalazł pracę :)

 No bo fabuły to ja tu za bardzo nie widzę.

A czyje życie jest fabułą? Staszkowy życiorys w wersji liniowej jawi mi się mniej więcej tak: urodził się (nie miał wyjścia) i w stosownym czasie poszedł na studia, które przerwało spotkanie z podróżnikiem w czasie. Zagubiwszy się pośród załomków czasoprzestrzeni, trafił na Therę i pomagał w porcie, żeby mieć na chleb. Podróżnik (który ma sumienie) wyciągnął go stamtąd w ostatniej chwili, ale zamiast wrócić do domu, Staszek postanowił pozwiedzać (nie mogę się zdecydować, czy to była jego decyzja, na razie powiedzmy, że była). Był przy powrocie Kolumba i jego powtórnym wyjeździe, pomagał Malinowskiemu, biegał za gońca w drukarni konspiracyjnej. Potem trafił w przyszłość, na skolonizowanego Marsa, gdzie postanowił na razie osiąść (może się pokłócił z Podróżnikiem) – po paru latach znowu ruszył w trasę, ale zabłąkał się w alternatywną linię czasu, gdzie Kennedy skopał kryzys kubański. Po zrobieniu z tym porządku, pomagał przy zakładaniu Zofiówki (dla podratowania zdrowia psychicznego). A teraz stara się o pracę w policji czasu.

Uff. Mam poczucie humoru goblina na kwasie, daję słowo. Może to wciśnięty śmiechoguzik? Tłumaczenie żartu zajęło więcej, niż sam żart. Wibbly-wobbly, timey-wimey – ale wnerw przynajmniej trochę z siebie wyrzuciłam, więc może warto było.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czyżby lepiej się czytało najeżone błędami historie o wycieku biopaliwa w rakiecie zdążającej do nikąd?

Oczywiście, że lepiej i to nie wyłącznie dlatego, że lubimy te historie, które już kiedyś czytaliśmy. Jeżeli tworzy się wymagający rozległej wiedzy, żeby nie napisać “hermetyczny”, żart to trudno oczekiwać, żeby przypadł do powszechnego gustu.

Inna sprawa, że to, że “gorzej się czyta” niekoniecznie jest wadą.

na emeryturze

A czyje życie jest fabułą?

Hmmm. Chyba sporo rzeczy robi się “po coś”. Uczy do egzaminu, żeby zdać, strzela do prezydenta, żeby już nie żył, zakłada ogród, żeby w nim odpoczywać… Nie jest tak?

Babska logika rządzi!

Ano, tak. A potem szarańcza zżera ogród, prezydent okazuje się przybyszem z Gallifrey, a zdanie egzaminu się nie liczy, jeśli nie zdążysz do dziekanatu z indeksem.

“hermetyczny”, żart to trudno oczekiwać, żeby przypadł do powszechnego gustu.

Albo to, albo wyjście na miasto z łopatą do śniegu ;P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kiedyś miałem słabą przyjemność pracować z kobietą, która była profesorem na jednej z uczelni. Ilekroć słyszała jakiś żart, zawsze prosiła: Corneliusie, mógłby pan jeszcze raz powtórzyć. I jeszcze raz tę pointę, prosiłabym.

Od tamtej chwili już wiedziałem, co znaczy hermetyczny żart. Aż do momentu, gdy przeczytałem komentarz Gary_Joinera.

Wrażliwości na słowo i wszystkiego, co jest dobre w moim pisaniu, nauczyła mnie Reg. Dziękuję:)*

Albo to, albo wyjście na miasto z łopatą do śniegu ;P

Dla ścisłości, ja broń boże nie krytykuję, po prostu stwierdzam oczywistą oczywistość, że wymaganie czegokolwiek od czytelnika, zwłaszcza czytelnika fantastyki, a zwłaszcza zwlaszcza czytelnika fantastyki polskiej, nie jest łatwą drogą do zaskarbienia sobie licznej i oddanej publiki.

Mnie się podobał. Mimo, że nie zrozumiałem i jestem zbyt leniwy, żeby zrozumieć, to podskórnie wuczuwam, że żart jest zabawny.

Od tamtej chwili już wiedziałem, co znaczy hermetyczny żart. Aż do momentu, gdy przeczytałem komentarz Gary_Joinera.

Nie przejmuj się, im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

na emeryturze

Jest to ciekawy eksperyment, ale literacko się nie broni. Jako żart/łamigłówka jest interesujący, jako literatura już nie bardzo. Doceniam próby łamania formy, uciekania od szablonu. Podoba mi się nawet, podobnie jak podobał mi się pomysł interaktywnego tekstu/raportu Chołoty o teoriach spiskowych, który zniknął potem z portalu niby w wyniku akcji jakiejś Agencji i rozwijał się w komentarzach pod tekstem. Ale sama forma raportu przyciągnęła niewielu czytelników. Tutaj jest podobnie. Dobry pomysł ale wymaga cierpliwości i dobrych chęci ze strony odbiorcy. 

I wcale nie wynika to z niskiego poziomu czytelników, od których nie należy niczego wymagać, jak to napisał Gary. Ja niczego nie wymagam od ludzi stroniących od czytania. Ci, którzy czytają zazwyczaj charakteryzują się wyższymi wymaganiami ogólnie. Samo czytanie to teraz pewien wyróżnik. Dlatego cenię sobie czytelników polskiej fantastyki i chociażby na tym portalu podtrzymują oni moje dobre mniemanie o nich.

Zwyczajnie większość (w tym ja) jesteśmy dosyć konserwatywni w naszych gustach czytelniczych i lubimy gdy literatura wygląda jak literatura, ma fabułę, bohaterów i pisana jest prozą.

Po przeczytaniu spalić monitor.

że wymaganie czegokolwiek od czytelnika…

Dobry pomysł ale wymaga cierpliwości i dobrych chęci ze strony odbiorcy.

I wcale nie wynika to z niskiego poziomu czytelników, od których nie należy niczego wymagać, jak to napisał Gary.

To mamy wymagać od czytelnika cierpliwości i dobrych chęci czy nie bardzo?

Ci, którzy czytają zazwyczaj charakteryzują się wyższymi wymaganiami ogólnie. Samo czytanie to teraz pewien wyróżnik.

Och tak. Ja też czuję, że przynależę do elity intelektualnej wszechświata, bo lubię czytać o gościach z blasterami i dziewczynach z wielkimi mieczami.

Dlatego cenię sobie czytelników polskiej fantastyki i chociażby na tym portalu podtrzymują oni moje dobre mniemanie o nich.

Ja mam dokładnie odwrotne wrażenia, ale hej, ja generalnie nie mam najlepszej opinii o ludziach, a i ewentualnych kosmitów pewnie bym wyzywał od głupków.

na emeryturze

Dobry pomysł, ale zrozumiałem dopiero po zajrzeniu do komentarzy. Podpisuję się pod komentarzem Mytrixa, że przydałoby, żeby te daty i wydarzenia były bardziej ze sobą związane.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Zwyczajnie większość (w tym ja) jesteśmy dosyć konserwatywni w naszych gustach czytelniczych i lubimy gdy literatura wygląda jak literatura, ma fabułę, bohaterów i pisana jest prozą.

Wiem i podzielam – ten konkretny tekst (jak już wyżej powiedziałam) został napisany w afekcie. Alternatywą byłby czyn, skutkiem którego musiałabym na dłuższy czas obejść się bez Internetu ;P Sama nie pochwalam wyżywania się w ten sposób, ale video meliora i tak dalej. Dobrze, panowie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Materiał dobry jako dodatek do czegoś większego: sesji rpg, opowiadania itd. Sam z siebie raczej jest ciekawostką, więc ciężko mi tu cokolwiek ocenić.

Po przejrzeniu komentarzy: ach, czyli jest tu jakiś plan? Wtedy przydałoby się to uwypuklić. Zbyt skupiłem się na formie, za mało na treści.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Zwyczajnie większość (w tym ja) jesteśmy dosyć konserwatywni w naszych gustach czytelniczych i lubimy gdy literatura wygląda jak literatura, ma fabułę, bohaterów i pisana jest prozą.

Niekoniecznie. Catherynne Valente napisała kiedyś opowiadanie w formie oficjalnego katalogu aukcji map arktycznych. To jeden z pomysłów, którego jej najbardziej zazdroszczę.

Rebusy mogą być literaturą. Pod warunkiem, że po odcyfrowaniu słów powstają z nich logiczne zdania. Nie widzę związku między Dallas i Humaniem, czaplińskimi Templariuszami i koleją peruwiańską, wikingami i katastrofą na Santorynie. Teza, że wszystko jest chaosem a życie to nie literatura jest z kolei za głęboko zagrzebane w tekście, żeby stanowić satysfakcjonujące rozwiązanie.

Przeczytawszy

Przeczytałam zaintrygowana, ale niestety dopiero po lekturze kilku komentarzy udało mi się zrozumieć, o co w tym właściwie chodzi. Gdyby nie obowiązek dyżurnego, ominęłabym tekst po pierwszym rzucie oka na formę. Nie spełnia, moim zdaniem, funkcji opowiadania. Nawet jeśli pomysł jest ciekawy, to raczej uznałabym go za zalążek do ciekawszej opowieści, niż gotowe dzieło, ale wyjaśniałaś już z jaką intencją popełniłaś ten utwór więc nie ma sensu chyba dalej tego drążyć. Ot takie sobie, na pewno zmyślne i demonstrujące wiedzę historyczną, ale cóż ponadto? Chyba nic. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Ciekawy eksperyment. W sumie podobało mi się.

Pomysł super, bardzo, bardzo przypadł mi do gustu, a zainteresowania bohatera to taka wisienka na torcie.

 

Ale, jak już zauważyli inni, brak mi trochę powiązań między poszczególnymi wydarzeniami, wiesz takiej zawodowej “ewolucji” ;) No i w umiejętnościach też by można nieco podłubać, żeby było zabawniej.

Generalnie – wiem, że tekst sam się prosił o napisanie, ale następnym razem nie daj się tak łatwo pokonać, weź dziada za rogi i trochę okiełznaj, żeby było bardziej zrozumiałe i “zazębiające” się toto :)

He, he, dzięki. Tekst jest odbiciem mojej frustracji głębokim bezsensem, jaki stanowi rynek pracy – jak już powiedziałam, video meliora. Nie powinnam się wyżywać na niewinnych literkach :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A tak kliknęłam przypadkiem. Też bywam sfrustrowana pisaniem CV (właśnie swoje muszę uaktualnić). Lubię takie drobne eksperymenty :)

Trafiłam spóźniona przypadkiem. Dorzucę, że rozpoznaję również Therę. Arequipa jakoś w tych czasach to powstanie peruwiańskie, a Warszawa to tuż przed wybuchem powst. styczniowego – tak? Zofiówkę to musiałam z komentarzy wyciągać, po co, bo mi nie pasowała :D

 

Ale dam Ci klika, bo w sumie to fajny pomysł.

http://altronapoleone.home.blog

Merci, nie spodziewałam się ani przez sekundę. Staszek powróci. Kiedyś. Jak dożyję :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Podobało mi się. Choć dużo niedopowiedzeń ;)

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Staszek powróci już normalnej narracji, żeby nie było. :) Ale jest na etapie rozplanowywania, więc nie traćcie snu, czekając.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ciekawy pomysł na nietuzinkowe CV :) Ja bym wzięła takiego pracownika. Tekst niestety przypomniał mi o mojej niedalekiej i niezbyt przyjemniej przyszłości, czyli szukaniu pracy :c

Pisałam go, kiedy szukanie pracy było moja przykrą teraźniejszością – widać, nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wygooglałem, fajne.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Mnie się podobało. Fabułę tutaj każdy potrafi dopisać. To jest curriculum człowieka znającego swoją wartość i nietroszczącego się o to, czy jego starania odniosą skutek, albo nieumiejącego pisać curriculum. Znajoma, zajmująca się rekrutacją pracowników, że to jeszcze nic, nie takie już widziała. Co gorsze, czasem wyssane z palca.

Ech, nostalgia. Kiedyś nie miałam roboty, a umiałam coś napisać, furda, że marne. A teraz mam robotę (do końca roku…), a z pisaniem ni hu-hu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Uśmiechnąłem się.

Co prawda półgębkiem bo nie wszystkie daty skojarzyłem, pamięć już nie ta – przykładowo Zofiówki bym bez googlania nie odgadł za Chiny Ludowe

Ciekawe ile osób poza mną wychwyciło trzecie dno, że 541 596 627 to nie numer jakiegoś call center ale osobnika, który złamał serce autorce. I kto zadzwonił i chciał rozmawiać ze Stasiem.

 

Komentarze do tego utworu (Tarnino rzucasz perły przez wieprze) – przypominają mi wszystkie moje niezrozumiane teksty, z ostatnim – paragrafowym – na czele…

Ehhh… pisać coś dla Was.

Bez sensu.

;-)

 

 

entropia nigdy nie maleje

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka