- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Kapitan ze szkwału

Kapitan ze szkwału

Dyżurni:

brak

Oceny

Kapitan ze szkwału

Kapitan ze szkwału

 

W betonowym gnieździe wyją aksamitne myśli

Łopoce szara bandera białych ideałów

Wątłą lampką gorejących liści

Składam i ogrzewam je pomału

 

W zamieci miał przynieść prawdę

Oplótł wirującym tańcem śmieci

Miał tworzyć strukturę

Burząc ją, ogień wzniecił

 

Nie myśl o tym szmat tych lat szmatławych

Nie pływaj po rzece niby dzieci

Patrz jak kapitan – na szary, wietrzny świat

Gorący albo lodowaty – nigdy nie letni

 

Sztorm wyrzucił mnie bliżej ogniska

On pulsuje, wciąż wewnątrz wrzący

Nie zrobimy się ciepli

Choć zaraz przystań

Koniec

Komentarze

Hmmm. Nie zrozumiałam. Zapewne oznacza to albo, że dzieło wiekopomne i wspaniałe, albo że kiszka.

Przykro mi, Anonimie, mimo trzykrotnego przeczytania w należytym skupieniu, strofy Twojego wiersza pozostały dla mnie niezrozumiałe. :(

Po mojemu, to wiersz jest o rewolucjoniście, który próbując stworzyć nowy porządek głównie tylko niszczył stary. Przewodził swoim ludziom (jak kapitan) gnany do przodu swoimi ideami, przez co wszyscy znaleźli się w szkwale historii. I choć rewolucja już dobiega końca (stąd ta przystań) i zamierzone zmiany są wprowadzane, to tak naprawdę niczego one nie zmieniają (i dlatego uczestnicy rewolucji nie staną się “ciepli”, tylko pozostaną letni, nijacy, tacy sami jak ich poprzednicy).

 

Też nie zrozumiałam. Trochę za dużo chaosu w tym wierszu. Podmiotów lirycznych multum – ja, on (kapitan?), ty i jeszcze na koniec znowu ja i my. Dodatkowo miałam wrażenie “zbędnych” wierszy (albo wrzuconych tylko po to żeby zachować strukturę wiersza?) – niosących informacje, które ciężko gdziekolwiek przypasować/ zinterpretować na tle pozostałych (np. Wątłą lampką gorejących liści, albo Oplótł wirującym tańcem śmieci czy Nie pływaj po rzece niby dzieci).

Nessekantos, chodzi w jakimś sensie o rewolucjonistę :) Dogsdumpling, lampka gorejących liści to papieros. Betonowe gniazdo to balkon. Podmiot liryczny pali szluga na balkonie I rozmyśla :)

Wiersz przeczytany. Nie jest za dobrze, gdy autor musi w komentarzu do własnego utworu sam objaśniać, co miał na myśli. – Np. “betonowe gniazdo“, trudno bez dodatkowego wsparcia skojarzyć akurat z balkonem. Dobry wiersz musi bronić się sam, bez podpórek interpretacyjnych. Podobnie ma się z papierosem. W poezji metafora powinna wywołać pożądane skojarzenia, odczucia i związać czytelnika z wierszem. W innym razie tekst staje się zlepkiem niezrozumiałych i nietrafiających do odbiorcy hiperboli i kiepskich metafor. Pozdrawiam i życzę udanych prób poetyckich.

Nie myśl o tym szmat tych lat szmatławych

Czy mogę prosić o wyjaśnienie co Autor miał na myśli w tym fragmencie? Bo na nim utknęłam i ani chybi dalej.

 

Czyżby to gorzki opis życia z perspektywy buntownika i nonkonformisty, przyszłego destruktora systemu? Nieco zbyt zawiłe, żeby wysnuć jakieś konkretne myśli po lekturze, ale niektórych wierszy chyba zwyczajnie nie da się rozwikłać, taki już ich los.

Karolina, trudno się nie zgodzić :) Żongler, innymi słowy: nie zadręczaj się przez tyle lat.

Nowa Fantastyka