- Opowiadanie: Burlay - Bocian

Bocian

Witam. Nie wiem czy można tu wstawiać swoje własne opowiadania, ale chyba o to chodzi. Zaryzykuję. Jestem jeszcze świeży w surfowaniu po tych stronach.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Bocian

BOCIAN

„Zapraszamy na plantację truskawek”

To moja tablica reklamowa, którą postawiłem przy zjeździe z głównej drogi. Właśnie zaczął się sezon na truskawki, więc powinna przyciągnąć zarówno klientów, jak i sezonowych robotników chętnych do pracy.

Kilometr dalej po lewej stronie wiejskiej drogi stoi mój dom. Po drugiej stronie znajduje się należąca do mnie plantacja truskawek i płytki staw, obrośnięty tatarakiem. Jest w nim dużo żab i każdego wieczora dają nam niezły koncert. Nad staw przylatuje też bocian. Jest tu od lat. Ma gniazdo gdzieś w okolicy, ale nie udało mi się go zlokalizować, pomimo że bociany gniazdują w pobliżu ludzkich domostw.

 

Do plantacji truskawek doprowadzona jest z domu woda. Od hydrantu znajdującego się w przybudówce biegnie pod ziemią przez podwórko instalacja wodna, potem rurki idą pod drogą i dalej wzdłuż stawu. Za stawem jest rozgałęziacz. Od niego rozchodzą się w obie strony kolejne nitki rurek nawadniających. Rurki wykonane są z miękkiego tworzywa, a tylko połączenia i rozgałęziacze są metalowe. Takie rozwiązanie jest kosztowne, ale po zbiorze truskawek sadzę warzywa, które sprzedaję późną jesienią. Truskawki są jednosezonowe i co roku kupuję gotowe sadzonki. Zatem układ nawadniający ma podwójne zastosowanie. System mierzył wilgotność powietrza w ziemi i tuż nad nią. Gdy było za sucho, pompa włączała się automatycznie.

W tym roku było mało opadów, więc system pracuje codziennie. Będę płacił wysokie rachunki za prąd napędzający pompę głębinową. A i tak mam wrażenie, że wody wypływa znacznie więcej niż w innych latach. Co ciekawe – pomimo ogromnych upałów woda w zbiorniku nieznacznie tylko opadła.

Bocian codziennie wizytował staw i polował na żaby. Truskawki rosły.

 

Gdy przyszedł rachunek za prąd, oniemiałem. Sprawdziłem faktury za ubiegły rok. Nie pomyliłem się – koszty opłat za prąd do pompy wodnej wzrosły prawie dwukrotnie w porównaniu z rokiem ubiegłym. Postanowiłem sprawdzić instalację wodną, czy nie ma gdzieś wycieku. Moje obawy sprawdziły się. Na rurce przechodzącej koło stawu były przedziurawienia. Trudno pojąć, jak to się stało. Może materiał był słaby? Zakleiłem taśmą uszkodzenia i postanowiłem śledzić codziennie odczyt przepompowywanej wody. Tak na wszelki wypadek. Bocianowi się poszczęściło – miał przez pewien czas zasilane jeziorko, bo woda spływała do niego po łące, która w tym miejscu była trochę nachylona w kierunku stawu.

Przez dwa dni nie było zmian, ale trzeciego pobór wody wzrósł o jakieś 10 procent, a dzień później o kolejne 10 procent. Poszedłem sprawdzić raz jeszcze węże doprowadzające wodę. Znowu miały uszkodzenia. Coś ryło pod ziemią i dziurawiło plastikowy wąż. Ponownie załatałem dziury. Po kilku dniach sytuacja się powtórzyła.

Tym razem wymieniłem cały odcinek węża i przesunąłem go metr dalej od stawu. Tydzień był spokój. Przez ten czas obserwowałem licznik wody. Zauważyłem, że bocian nie krąży po całej łące wokół stawu, tylko skupia się na tej jego części, przy której przebiegał zakopany wąż nawadniający. Zaintrygowało mnie to. Sięgnąłem po lornetkę, wyregulowałem ostrość i zobaczyłem, jak wędruje krok po kroku z pochyloną głową i przesuwa tuż nad ziemią jakiś przedmiot trzymany w dziobie. W pewnym momencie zatrzymał się, odłożył przedmiot na ziemię i zaczął dziobać energicznie glebę, jakby tam coś znalazł i chciał wydobyć na wierzch. To coś znajdowało się mniej więcej tam, gdzie wczoraj zakopałem nowy odcinek węża nawadniającego.

Zostawiwszy lornetkę, wybiegłem z domu. Odległość od domu do stawu przemknąłem w olimpijskim tempie. Spłoszony bocian wystartował w ostatniej chwili, zanim go dopadłem. Odleciał, pozostawiając na ziemi tajemniczy przedmiot. Podniosłem go. Był lekki; czarna obudowa z plastiku, pośrodku przewężona. W przewężeniach na przeciwległych bokach po jednym przycisku. Dwa przyciski na szerszej ściance. Kilka otworów milimetrowej średnicy rozmieszczonych było symetrycznie na pokrywie w kształcie koła. To wszystko. Przedmiot wyglądał jak urządzenie elektroniczne nieznanego zastosowania. Schowałem go do kieszeni. Coś zaszumiało mi nad głową. Spojrzałem do góry i zobaczyłem bociana, jak zatacza nade mną koło. Czyżby mnie obserwował? Zbadałem miejsce, w którym dziobał ziemię. Była wilgotna. Pochyliłem się i rozgarnąłem piasek palcami rąk. Pod spodem natknąłem się na rurkę z wodą. Była podziurawiona tuż obok metalowej złączki. Z dziur sączyła się woda. Nie mogłem w to uwierzyć. Bocian sabotażystą? Zerknąłem na kierunek odpływu wody i zrozumiałem, że płynęła w kierunku stawu. Bocian zasilał sobie staw, jego staw, jego miejsce polowań, spiżarnię ze smakołykami skaczącymi do wody i kumkającymi wieczorami. Nie mogłem uwierzyć. W takim razie co robił z tym dziwnym urządzeniem w dziobie?

Nie znajdując odpowiedzi na te pytania, skierowałem się do domu. Z roztargnienia zapomniałem załatać dziury w rurce nawadniającej.

 

Nazajutrz pojechałem do miasta do znajomego elektronika. Pokazałem mu przedmiot, który znalazłem na łące koło stawu. Popatrzył, popukał w obudowę i zapytał:

-Mogę to otworzyć?

-Tak, chociaż to nie moje. – Widząc jego zdziwioną minę, dodałem szybko: – Znalezione na łące. Wygląda jak małe urządzenie elektroniczne, ale nie wiem, co to jest i do czego służy.

-Zobaczę, co ma w środku, i może znajdę odpowiedź na  twoje pytanie.

 

Wziął aparat i usiadł z nim przy stole warsztatowym. Mocował się chwilę z plastikową obudową. Po chwili udało mu się rozdzielić ją na dwie części. Uruchomił oscyloskop i zaczął coś tam nim mierzyć. Trwało to kilkanaście minut. W końcu zagwizdał przeciągle.

-Skąd to masz? – spytał i dodał: – To bardzo zaawansowana technologia.

-Kto to mógł wyprodukować i do czego służy? – zapytałem ponownie.

-Aparat skonstruowano w Japonii. Jest numer serii i napis „Made in Japan”. Patrząc na zastosowane elementy, można przypuszczać, że to jakiś detektor.

-Co to znaczy?

-Urządzenie do wykrywania np. metali. Po ściśnięciu dwóch przeciwległych przycisków zaczyna działać. Gdy wyczuje metal, daje jakiś sygnał, ale na wysokiej częstotliwości. Jest niesłyszalny dla ludzkiego ucha.

-A kto to może usłyszeć? Zwierzęta?

-Niektóre może tak. O! Nietoperze odbierają ultradźwięki.

-A ptaki?

-Niektóre zapewne też, ale nie jestem ornitologiem. Tylko po co to ptakom? Ptaki nie poszukują metali. To by się przydało jakiemuś elektrykowi do poszukiwania kabli ukrytych w ścianie lub pod ziemią. Ale zwierzętom? Skąd ten pomysł?

-Ja tylko tak dociekam – zmieszałem się. Bo niby jak mam powiedzieć, że bocian używał tego aparatu na mojej łące? Odesłałby mnie do czubków.

-Dla mnie to nie ma sensu. Prawdopodobnie ktoś, kto używał detektora, miał odbiornik z nim zestrojony i otrzymywał informację czytelną dla człowieka. Co z tym zrobisz?

-Jeszcze nie wiem. Zabiorę do domu. Mieszkam niedaleko miejsca, gdzie to znalazłem. Może ktoś się zgłosi po ten detektor.

 

Wróciłem do domu głęboko zamyślony. Po drodze zauważyłem, że bocian krąży nad łąką. Przypomniałem sobie przedziurawione przewody doprowadzające wodę do mojej plantacji truskawek i przy okazji do stawu. Coś mi zaczęło świtać w głowie.

 

Na drugi dzień wybrałem się ponownie do miasta, ale tym razem na zakupy. Dokupiłem trochę sprzętu do systemu nawadniającego. Po powrocie wykopałem z ziemi rurkę doprowadzającą wodę i zamontowałem zakupione elementy w miejscu, w którym bocian ją podziurawił. Ptak stał po drugiej stronie stawu i bacznie obserwował moje poczynania. Gdy skończyłem, odwróciłem się do niego, wykonując zapraszający gest rękoma. Nie wiem, czy mnie zrozumiał. Na wszelki wypadek wykonałem demonstrację powoli, aby widział każdy mój ruch. Przesunąłem dźwignię kranu wzdłuż rurki  i popłynęła woda. Przesunąłem ponownie dźwignię, ustawiając ją w poprzek kranu, i woda przestała płynąć. Zawór chodził lekko. Nawet większy ptak mógł go poruszyć, ot, choćby taki bocian. Zrobiłem tak jeszcze dwa razy, aby nie było wątpliwości. Potem zebrałem narzędzia i wróciłem do domu.

W domu wziąłem do ręki lornetkę i spojrzałem w stronę stawu. Bociana tam nie było. Odleciał. Cóż – może zbyt wiele sobie wyobrażałem. Zająłem się swoimi sprawami.

 

Następnego dnia wstałem wcześniej niż zwykle. Zapowiadano duży upał i chciałem popracować w ogrodzie, zanim zrobi się zbyt gorąco. Z powodu ciepła okna w domu były otwarte nawet w nocy, więc dość wyraźnie usłyszałem klekot znad stawu. Spojrzałem przez lornetkę, która leżała od wczoraj na parapecie okna. Bocian otwierał i zamykał kran z wodą. Za każdym razem, gdy leciała woda, unosił dziób i klekotał radośnie.

„Więc jednak się nie pomyliłem!” – pomyślałem i poszedłem się umyć do łazienki. Bocian już nie sprawia mi kłopotu. Ostatecznie każdy ma prawo do swojego miejsca na Ziemi, o które chciałby zadbać. Ptak włącza sobie kranik tylko wtedy, gdy jest bardzo gorąco i gdy woda szybko paruje. Zachowuje się racjonalnie. Rachunki za prąd ustabilizowały się na rozsądnym poziomie. Jesienią, gdy dojrzeją warzywa, a bociany odlecą do ciepłych krajów, opłaty będą jeszcze mniejsze.

 

Jack Burlay

czerwiec 2009 r.

 

Koniec

Komentarze

Witaj, Burlayu. Jak najbardziej jest to miejsce do wrzucania własnych tekstów. 

 

Na początek kilka uwag technicznych. 

 

-Mogę to otworzyć? – po myślniku stawiamy spację, u Ciebie tego nie ma

 

-Urządzenie do wykrywania np. metali. – w beletrystyce, zwłaszcza w wypowiedziach postaci nie stosuje się skrótów, czyli powinno być na przykład – pełnymi słowami

 

-Ja tylko tak dociekam(+.)zZmieszałem się.

 

Bo niby jak mam powiedzieć, że bocian używał tego aparatu na mojej łące? Odesłałby mnie do czubków. – a tu zagubiony podmiot może czytelnika skonfundować – teraz wygląda, jakby bocian miał odesłać bohatera do czubków

 

Moim zdaniem tak szczegółowy opis instalacji nawadniającej jest zbędny. Wprowadza tylko niepotrzebną dłużyznę. Kilka odpowiednio dobranych słów by wystarczyło. Tak samo jak zbędną dla fabuły informacją jest ta o warzywach. Tak naprawdę to, co rośnie na polu, jest mało istotne. 

Poza tym odbieram tekst jako całkiem sympatyczną opowiastkę z przesłaniem. 

Czy pochodzi ona z Twojej książki, o której wspominałeś?

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Miłe, ale strasznie się skoncentrowałeś na opisie instalacji.

Przynoszę radość :)

Można wstawiać teksty, ale podczas trwania konkursu na króciutkie opka to raczej słaba taktyka, bo Twoje zaraz zginie pod lawiną.

Ciekawy pomysł na sprytnego ptaszka. Zgadzam się z przedpiśczyniami – opisy instalacji można skrócić, a za to przydałyby się spacje po myślnikach.

Babska logika rządzi!

Właściwie potwierdzę przemyślenia poprzedników – jest tu niezły pomysł, rozwiązanie przypadło mi do gustu. Tylko przydałoby się trochę przytemperować tekst od strony technicznej. Chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Pierwsze dwie myśli.

  1. Bocian nie je żab (tylko w bajkach albo jak go głód niemożebnie przyciśnie).
  2. Trzeba było użyć zbrojonego wężyka.

Morał: Zapewne w pobliżu jest wyregulowana rzeka i stąd problem z wodą. A na wiosnę pewnie jeszcze gościa zalewa. W przyszłym roku wójt karze rzekę pogłębić, żeby zwiększyć intensywność susz i powodzi.

 

 

Bardziej serio. Tekst ma potencjał, zainteresował mnie na tyle, że doczytałem do końca (choćby ze względu na ciekawość, czy w całości nie okaże się opisem instalacji truskawek). Jeśli o mnie chodzi, to wrzuciłbym je do żwiru i dozował wodę z płynnym nawozem dedykowanym, byłoby taniej i prościej (z powodzeniem hoduję tak wiele roślin). 

Opis początkowy zdecydowanie za długi. Zakładam, że wielu czytelników dało sobie spokój z tekstem przy piątym podpunkcie poradnika “jak hodować truskawki”. Zbyt rozwlekle, za dużo szczegółów.

 

Motyw z bocianem fajny, ale za mało tajemniczy. Gdy tylko zaczęły się opisy jego zachowania, od razu było wiadomo co jest grane. Całość zbytnio rozciągnięta, no i dobrze byłoby skierować podejrzenia czytelnika w inną stronę, żeby później zaskoczyć.

 

Końcówka nie przypadłą mi do gustu. Po pierwsze jest nielogiczna. Wcześniej było napisane, że przy dziurawym wężu woda w stawie (gdzie bocian zapewne polował na ryby) obniżyła się nieznacznie. Oznacza to, że w interesie bociana było, żeby woda cały czas płynęła do jego zbiornika, ponieważ minimalizowało to straty, które i tak, jako “gospodarz”, ponosił. Domontowanie kurka powinno więc skutkować odkręceniem wody na stałe, bo tylko wtedy ptak mógłby osiągnąć częściowo korzyści.

Kwestia fabularna, zakończenie jest po prostu nudne. Był bocian, chciał wody, zrobiliśmy mu kranik i ma wodę. Jaki był cel tego tekstu?

 

Koniec narzekania.

Twój tekst niesie ładne przesłanie, ale nie wynika ono za bardzo z tekstu, sprawia wrażenie doczepionego na siłę. Natomiast z Twojego opowiadania wynika, że jeśli komuś coś damy, na pewno będzie to wykorzystywał zgodnie z naszymi potrzebami – czy chodziło o taki przekaz?

Bocian-bystrzak ma potencjał. Ciekawi mnie dlaczego jest taki mądry, któremu Japończykowi buchnął detektor, jak traktują go inne bociany. Taki inteligentny sąsiad to nie lada gratka, ale i wyzwanie, może nawet zagrożenie? Wszak jeśli jest inteligentny, będzie skutecznie realizował swoje interesy, co częściowo zostało pokazane w tekście. 

 

Tekst nie przypadł mi do gustu, ale koncepcja ma w sobie wiele literackiego soku do wyciśnięcia. Zachęcam do dalszej pracy i pisania kolejnych tekstów. :) 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Zgadzam się z wcześniej komentującymi – to mogło być miłe opowiadanko, tylko szkoda, że napisane w sposób utrudniający czytanie.

 

pobór wody wzrósł o ja­kieś 10 pro­cent… –> …pobór wody wzrósł o ja­kieś dziesięć pro­cent

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

wy­bie­głem z domu. Od­le­głość od domu do stawu… –> Powtórzenie.

 

Bo­cian sa­bo­ta­ży­stą? Zer­k­ną­łem na kie­ru­nek od­pły­wu wody i zro­zu­mia­łem, że pły­nę­ła w kie­run­ku stawu. Bo­cian za­si­lał sobie staw, jego staw… –> Czy to celowe powtórzenia?

 

-Mogę to otwo­rzyć? –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

ale tym razem na za­ku­py. Do­ku­pi­łem tro­chę sprzę­tu… – Nie brzmi to najlepiej.

 

Potem ze­bra­łem na­rzę­dzia i wró­ci­łem do domu.

W domu wzią­łem do ręki lor­net­kę… – Czy to celowe powtórzenie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja też zgadzam się z poprzednikami. Nadmiar szczegółów sprawia, że opowiastka miejscami staje się nużąca. Jak już zauważyła Regulatorzy – źle zapisujesz dialogi.

Ja też się zgodzę. Do uwag dorzucę jeszcze dublowanie informacji. W pierwszych trzech akapitach chyba ze trzy razy piszesz, że bohater uprawia truskawki – wiemy to po pierwszych dwóch zdaniach. :)

Niemniej, przyjemny pomysł. Taki swojski klimatem. Doczytałem zaciekawiony do końca. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Po zachowaniu zwierzęcego bohatera opowiadania – brak gniazda w pobliżu ludzkich siedzib, poluje w wodzie i chętnie się w niej pluska – widać, że to bocian czarny. Z tym że niemal wyłącznym pożywieniem Ciconia nigra są ryby, więc przypuszczam, że w stawie nie było żab, tylko pstrągi.

Marcinie Robercie, jak widzę, wnikliwie przyjrzałeś się bocianowi i aż sama sobie się dziwię, że od razu nie rozpoznałam hajstrę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczny tekst, przyjemny i pogodny. Z niewykorzystanym potencjałem – dla mnie najciekawszą kwestią było pochodzenie tajemniczego urządzenia, oraz jak bocian nauczył się go używać. A nie konstrukcja systemu nawadniania. 

Mimo technicznych uchybień, debiut udany, z niezłymi rokowaniami. 

Pozdrawiam.!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nowa Fantastyka