Dwunożne wiły się na posadzce pod wpływem chaotycznej siły szarpiącej ich ciałami. Z każdym atakiem konwulsji otwierały usta w stłumionym krzyku, napinały mięśnie, skryte pod gęstym futrem i uderzały o posadzkę roztrzaskaną już potylicą. Umierające układy nerwowe generowały ostatnie spontaniczne wyładowania elektryczne poruszając krótkimi, ciemnymi palcami dłoni, po czym gasły.
Ostatni znieruchomiał samiec.
Próba gatunkowa o numerze trzysta dwadzieścia sześć zakończyła się niepowodzeniem – fale magnetyczne dotarły z Wnętrza do załogi, a implanty neuronalne przetworzyły je na bardziej zrozumiałe impulsy elektryczne. U Eksperymentatorów pojawiła się myśl.
Wykonamy kolejną – pomyślał Główny Doświadczalny, a implant wygenerował sygnał.
Dwunożne leżały w powiększającej się karmazynowej kałuży organicznego płynu, dopóki nie zakryły ich kłęby mgły wtłoczonej zza kilku rozświetlonych bielą paneli w ścianach. Mgła wypełniła pomieszczenie, unosiła się i różowiała, aż do momentu wessania jej do przewodów wentylacji.
Wraz z nią zniknęły ciała.
Dostarczam próbę gatunkową numer trzysta dwadzieścia siedem – poinformowało Wnętrze.
Posadzka pomieszczenia zafalowała i stała się przeźroczysta jak tafla wody. Wyłonił się z niej podest z kolejną grupą dwunożnych.
Pośrodku stał barczysty samiec. Spokojnie rozszerzał i zwężał nozdrza nabierając powietrza, kołysząc w ich rytm długimi kończynami górnymi. Ciemne włosy pokrywały muskularne ciało, zanikając tylko na jego twarzy i wewnętrznych stronach mięsistych dłoni. Kończyny dolne, krótsze od górnych, zdawały się chwytać posadzkę szerokimi stopami.
Samice były drobniejsze. Stały schowane za plecami samca i starały się dotykać jego pleców choćby skrawkiem własnego ciała. Oddychały szybciej i płycej od niego, ale ręce opadały im równie swobodnie. Czuły się bezpiecznie, projekcja w ich mózgach przedstawiała naturalne środowisko, a w nim samiec je chronił.
Eksperymentator aktywował wizjer. Siatkówki jego oczu natychmiast wypełniły się podstawowymi informacjami z Wnętrza, które po chwili zniknęły zastąpione czterdziestoma sześcioma podłużnymi smugami pogrupowanymi w dwadzieścia trzy pary. Eksperymentator ręką zaznaczył przed sobą jedną z par, a ta od razu powiększyła się. Niewyraźne smugi zmieniły się w podłużne kłębowiska z przewężeniem wzdłuż i w poprzek. Dłoń Głównego Doświadczalnego zaznaczyła w przestrzeni obszar w krótszym z kłębowisk, a wizjer na siatkówce kilkukrotnie doprecyzował obraz i uwidocznił plątaninę tysięcy cienkich spiralnych nici. Kolejny gest i jaśniał już tylko niewielki fragment pojedynczej spirali.
Główny Analityku, tutaj proponuje wszczepić nośnik RDZ1.27. Rejon ten wraz z obszarami wielokrotnie już sprawdzonymi i zaadaptowanymi jest pewnym wyborem dla zwiększenia funkcji ich prymitywnych cerebrów. – Myśl wystrzeliła.
Główny Doświadczalny, wszelkie symulacje wypadają pomyślnie. Wyrażam zgodę na wszczepienie nośnika w proponowany obszar.
Rozpoczynamy proces mutacji na próbie gatunkowej o numerze trzysta dwadzieścia siedem. – Myśl rozeszła się niezatrzymywana.
Do nieskazitelnie białego pomieszczenia z dwunożnymi wpadło kilka obiektów wielkości ich paznokcia. Osiadły we włosach na karku zwierząt i zniknęły. W tym samym czasie dwunożne zauważyły coś w projekcji środowiska i wyraźnie zainteresowane zaczęły sięgać dłońmi po pustkę ponad głową odgryzając jej kawałki.
Rozpoczynam implantacje nośnika RDZ1.27 – Wnętrze wydało komunikat.
Dwunożne nagłym ruchem złapały się dłońmi w miejscu zniknięcia dziwnych obiektów i drapały grubymi palcami skórę. Samiec zaryczał w kierunku samic, które schowały się za nim ciągle się drapiąc.
Funkcje organów w normie. Nic poza przewidzianym wyrzutem neuroprzekaźników.
Dziękuję, Główny Monitorze – odpowiedział Główny Doświadczalny. Myśl za myśl. – Stan mutacji?
Obiecujący. Nośnik wypiera oryginalne sekwencje w głównych sektorach – zaraportowało Wnętrze.
Główny Doświadczalny przyglądał się dwunożnym, gdy samiec znieruchomiał. Wpatrywał się uważnie w jeden z białych paneli przed sobą, zupełnie jakby przejrzał iluzję własnego umysłu i dostrzegł coś wykraczającego poza znane mu zjawiska. Eksperymentator poczuł na sobie jego spojrzenie.
Wyczuwa nas?
Już zawsze będą nas wyczuwały – stwierdził Główny Monitor.
Kiełkująca inteligencja każe im domniemywać nasze istnienie, nic więcej – wtrącił Główny Analityk. – Z czasem proces będzie przybierał na sile. W końcu stanie się ich głównym światopoglądem, brak wiedzy będą uzupełniać domysłami. Dopiero gdy osiągną odpowiedni poziom, będą w stanie wyrwać się tym ograniczeniom, a wtedy nawiążemy kontakt.
Myśl z Wnętrza dotarła do Eksperymentatorów.
Mutacja serii bieżącej zakończona sukcesem na próbie gatunkowej numer trzysta dwadzieścia siedem. Czekam na pozwolenie uwolnienia obiektów.
Pozwalam.
Pozwalam.
Pozwalam.
Obiekty zostają zwolnione.
Ściany pomieszczenia rozpłynęły się, zupełnie jak wcześniej posadzka, umożliwiając dwunożnym przejście. Projekcję wewnątrz ich mózgów zastąpił obraz realnego świata. A w nim był mrok. Dżungla. Dwunożne, spłoszone nagłą zmianą, podniosły się i pobiegły, znikając pośród ciemności.
To jedno z najbardziej wymagających środowisk, jakie spotkaliśmy – pomyślał Główny Doświadczalny. – Cząstka nas stworzy z nich naszych partnerów. Ktoś, kto będzie w stanie przeciwstawić się tylu wrogim czynnikom, ile tu spotkaliśmy, zaadaptuje się do każdego napotkanego środowiska. Pustka wszechświata zostanie zapełniona.
Zgadzam się, że ten świat spotęguje siłę mutacji. Ciągła rywalizacja i niebezpieczeństwa będą przyśpieszać ją kaskadowo. Jednak obawiam się, czy jednocześnie nie ograniczy ich perspektywy jedynie do tej planety, a nasza cząstka posłuży im wyłącznie jako forma dominacji nad wszystkimi innymi gatunkami. Wtedy zniszczą się sami zanim zdążymy ich poznać i pomóc – ocenił Główny Monitor.
Do dyskusji włączył się Analityk.
Żadna symulacja nie jest w stanie przewidzieć co będzie w przyszłości. Zbyt wiele zmiennych warunkuje powodzenie eksperymentu. Od początku sprzeciwiałem się pozostawieniu cząstki nas pośród tych istot. To, co z reguły uważam za dar, w tym wypadku wydaje mi się barbarzyństwem. Ten świat już jest przepełniony brutalnymi zasadami, których nie znamy, nie doświadczyliśmy i których wpływu na cząstkę nas nie przewidzimy. Skazujemy te istoty na świadome cierpienie w walce o życie swoje i swojego potomstwa. Nim mutacja w pełni da o sobie znać i będziemy mogli spojrzeć na nich jako równych sobie, spotka ich mnóstwo cierpień. To, co im ofiarowaliśmy, jest darem, ale nawet najszczerszy dar może stać się brzemieniem.
Twierdzisz, że bez naszej cząstki byłyby… szczęśliwsze? – pomyślał Główny Doświadczalny.
Ten świat jest już stary, a jednak natura nie wykształciła u tych zwierząt żadnej z ważniejszych cech wyższej cywilizacji. Myślę, że nie bez powodu hołduje atawizmom, których my dawno się wyzbyliśmy. To one są tu gwarancją równowagi.
Daliśmy im iskrę, by rozświetlić drogę… – bronił decyzji Główny Doświadczalny, lecz urwał myśl w połowie, i po chwili dodał:
…lub stos na którym spłoną.
I myśli zniknęły.