- Opowiadanie: Emelkali - Trzeba słuchać

Trzeba słuchać

Bo mi Seth powiedział, ze 13 to już mogę na portal... A skoro Seth pozwolił ;)

Silmarisowe.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Trzeba słuchać

Zmierzchało. Srebrzysty wilk pędził ile sił w łapach, wpatrzony w las na horyzoncie. Był tak piekielnie daleko. Potężny i ciemny. Bezpieczny.

Nie zdąży. Nie ma szans, żeby zdążył.

Między drzewami rozbłysły ostatnie promienie słońca. Wilk przyspieszył, dysząc ciężko. Wiedział, że nie ma nadziei, ale nie chciał się poddać. Po prostu nie mógł. Brakowało mu tchu, serce łomotało w piersi. Jeszcze chwilę, jeszcze…

Szarość przemknęła między koronami odległych drzew. Krew zatętniła w skroniach wilka.

Wzeszedł księżyc.

 

*

 

Matka powtarzała Jonie, że dziewczęta nie powinny włóczyć się po nocy. Powtarzała też, że leśne wróżki plotą trzy po trzy i że córka powinna wyjść za mąż, ułożyć sobie życie i dać rodzicom upragnione wnuczęta. Jona nie słuchała matki, kiedy była młoda, tym bardziej nie zamierzała stosować się do jej zaleceń, kiedy rodzicielka odeszła do przodków. Poza tym co jej, statecznej już kobiecie, mogło grozić nocą? Kto by się połasił na podstarzałą dziewicę?

Bogowie, miała nadzieję, że ktoś jednak by to zrobił!

Wiele lat wcześniej Jona, nie posłuchawszy matki, poszła do leśnej wróżki. Kapłan z wioski przeklinał starowinkę, miejscowi omijali jej siedlisko, ale Jona wiedziała swoje. Poszła, wysłuchała proroctwa i wróciła ze złamanym sercem. Wróżka przepowiedziała, że w młodości czeka Jonę wielka namiętność, która ją zabije. Dziewczyna przepłakała wiele dni, a potem przyrzekła sobie, że nigdy nie odda wianka. Pozostanie wierna bogini niewinności. Nie, żeby Jona jakoś szczególnie pobożna była. Co to, to nie. Po prostu nie chciała umierać młodo.

Młodość jednak minęła, a namiętność nie nadeszła. Wielu adoratorów stawało o rękę Jony, oj, wielu. Nie było w wiosce urodziwszej panny. Niejeden próbował przydybać dziewczynę w ustronnym miejscu i chociaż skraść pocałunek, albo – dajcie, bogowie – ucapić tu i ówdzie. Daremnie. Jona dobrze dbała o swój wianek. Najlepiej w wiosce. Największe brzydule powychodziły za mąż i urodziły dzieci, a Jona pozostała wierna swojej przysiędze.

Mijały lata, pojawiły się pierwsze siwe włosy, ciało straciło na urodzie i adoratorzy przestali pukać do opustoszałego po śmierci rodziców domu. Stanęła Jona przed zwierciadłem, zrzuciła odzienie, obejrzała się dokładnie i ze smutkiem pojęła, że leśna wróżka chyba coś pomyliła. Że jednak miała do czarownic wielki szacunek, zamiast zezłościć się, postanowiła ponownie zapukać do starej chaty i zapytać, czy – skoro młodość minęła – może już teraz namiętności poszukać.

Odczekała więc do pełni – bo przecież wszyscy wiedzą, że w tym czasie najpewniejsze wróżek przepowiednie – i poszła po nocy w las. Trochę się bała, a co by nie. Ciemność, dzikie zwierzęta… No, ale mus to mus. Znalazła polanę, a na niej rozpadającą się lepiankę i, że zapukać nie było jak, zakrzyknęła:

– Dobra kobito!

Echo poniosło się po lesie, ale nikt nie odpowiedział.

– Dobra koooobitoooo!

– Nie trza się drzeć po próżnicy – warknęła starowinka, wyłażąc z lepianki. – Czego chce, a?

Dziwne Jonie się zdało, że tyle lat minęło, a kobiecina zupełnie niezmieniona, nawet w tej samej srebrzystej sukni z chaty wychodzi. Dreszcz po krzyżach przebiegł, ale stała dzielnie.

– Byłam u was lata temu, żeście mi wywróżyli śmierć…

– No, żyjeta, reklamacyje bedzieta składać? – zachichotała brzydko starowina.

– Nie – zaprzeczyła wystraszona Jona – jeno… bo…

– Nie dukajta, już wiem, czego wam trza. – Kobiecina uniosła oczy ku niebu, potrząsnęła rękami, pokręciła głową, westchnęła, parsknęła, pojęczała, a później splunęła. Najpierw w lewo, potem w prawo, okręciła się powoli i znów splunęła. Potem uśmiechnęła się, ale jakoś tak nieprzyjemnie. Dwa zęby u góry i dwa u dołu zaświeciły w ciemności. – No, dziewucho. Nie zapomniałam was. Wyście ta od chędożenia, co nie? Bogowie znać zmienili zdanie, bo tera mi rzekli, że spotkacie zacnego a i stosownego męża. I dzieci mieć będziecie. A urodziwe będą, że świat nie widział. – Zachichotała ponownie i wyciągnęła pokrzywioną dłoń. Potrząsnęła nią lekko, z wyraźną niecierpliwością.

Jona zamrugała niepewnie. Tym razem przepowiednia całkiem jej się spodobała, ale jakoś dziwnie nie mogła uwierzyć.

– No, czego tak stoita? Przecie więcej nie rzeknę. Sypnijta z mieszka i nazad. Może tam już jaki kawaler do okna stuka, a wy tu mnie nachodzita, zamiast spódnice przed nim podnosić i krasą swoją darzyć. No!

Jona zarumieniła się nieco na te słowa, ale posłusznie wyciągnęła talar z mieszka i podała wróżce. Kiedy zaś starowinka wróciła do lepianki, jej gość zawrócił i prawie biegiem ruszył w stronę własnej chaty.

Mrok gęstniał, ale drzewa jakby same rozstępowały się przed kobietą. Biegła do obejścia, niesiona słowami przepowiedni. Im bliżej jednak była, tym bardziej rozrastało się złośliwe ziarenko niepewności, przed laty zasiane przez rodzicielkę. Gdy więc Jona zostawiła za sobą ostatnie leśne drzewo, zwolniła, zacisnęła zęby i przeklęła pod nosem.

– No, czeka mnie pewnikiem pod drzwiami – wysapała, bo przecież biegła, a do wysiłku nienawykła była. – I dzieciaki mi zrobi. No, pewnikiem. Baby takie jak ja wnuki już bawią, a ja rodzić będę! No pewnikiem! Głupia żem. Oj, głupia!

I, zobaczywszy zarys rodzinnego obejścia, zapłakała. Ciemniał, oświetlony ogromnym miesiączkiem. Samotny i pusty. Nikt nie dobijał się do drzwi, żadnej świty ze światłami nie dostrzegła. Dom stał ciemny, jak zawsze. Kiedyś dawno temu, zawsze płonęło w nim słabe światło kaganka, ale od dnia, kiedy pochowała matulę, nikt światła nie zapalił.

Szła Jona, wyklinając swoją głupotę i zmarnowane lata, aż obeszła budynek i stanęła u drzwi.

I zamarła.

Na progu leżał nagusieńki mężczyzna. W słabym księżycowym blasku trudno było dostrzec, czy piękny, czy brzydki, młody, czy stary. Jona zawahała się, ale widząc, że leżący oddycha, podeszła bliżej. Ledwie zrobiła krok, a mężczyzna odwrócił głowę i wbił pełne cierpienia spojrzenie w twarz Jony.

– Już nigdy nie zwątpię – wyszeptała kobieta, bo mimo nocy trudno było nie zauważyć, jak atrakcyjny gość trafił w jej progi. Przez chwilę patrzyła na piękne rysy ściągnięte bólem, wreszcie zreflektowała się. Zdjęła z ramion chustę i zarzuciła ją na rannego, a potem uklękła przy nim. – Ranniście? Dacie radę wstać? Zimno na dworze, zamarzniecie. Chodźcie do dom, ogrzejecie się. Tatulkowe odzienie dam.

Najpierw myślała, że młodzieniec nie zrozumiał. Patrzył półprzytomnie, w milczeniu. Dopiero gdy wyciągnęła rękę, powoli wsparł się na niej. Był dużym i ciężkim mężczyzną. Z trudem mogła go utrzymać. Ledwie zdołała otworzyć drzwi i zaprowadzić gościa do łóżka rodziców. Dopiero, kiedy zległ na nim, sięgnęła po kaganek. Łagodne światło zalało pokój.

– Bogowie, aleście piękni – wyszeptała kobieta, podziwiając gościa. Chusta już dawno spadła, więc umięśnione ciało spoczywało kompletnie nieosłonięte. Mężczyzna milczał. Leżał, oddychając spokojnie, i gdyby nie spojrzenie bursztynowych oczu, Jona pomyślałaby zapewne, że śpi. Piękne rysy złagodniały. Najwyraźniej ból minął. Długie palce mężczyzny delikatnie i jakby z zastanowieniem gładziły materiał pościeli. Jona westchnęła głęboko.

Nie powinna o tym myśleć. Oj, nie powinna. Ale słowa wróżki żywym ogniem wypaliły niewidoczne litery nad leżącym. Mąż. Dzieci. Rodzina.

A ona jeszcze nigdy…

A tak tego pragnęła.

– Napijecie się czegoś? – Głos kobiety drżał. – Trunków ni ma, ale mleko może zagrzeję. Pewnikiem żeście zmarzli.

Gość wciąż milczał, ale powoli usiadł. Z zawahaniem przesunął dłonią po swojej twarzy, musnął brwi, powieki, nos… Wreszcie dotknął ust. Delikatnie i pieszczotliwie. Oddech Jony przyspieszył. Zrobiła krok w kierunku łóżka.

Mąż, dzieci, rodzina.

– Bo jak żeście zmarzli… – wyszeptała niepewnie, siadając obok gościa.

Mężczyzna przechylił głowę, a potem niepewnie wyciągnął rękę. I położył na piersi Jony. Kobieta wciągnęła gwałtownie powietrze, ale nie cofnęła się. Przeciwnie, naparła na jego dłoń. Była ciepła i twarda, a Jona tak bardzo pragnęła dotyku. Mocne palce lekko się zacisnęły. Druga ręka ruszyła w ślad za pierwszą. Jona zmrużyła oczy. Stwardniałe sutki naciskały na materiał koszuli i gorącą skórę za nim. Wyczuł to i pomasował je kciukami.

– Bogowie – jęczała kobieta. Drętwiejącymi z podniecenia palcami rozsznurowała troczki. Syknął w proteście, gdy na chwilę się odsunęła, żeby zrzucić koszulę, ale zamilkł, gdy ponownie położyła jego dłonie na nagich piersiach. Pieścił je z zainteresowaniem, mrucząc cicho, a Jona pojękiwała. Chciała tych palców już gdzie indziej. Bardziej, mocniej, szybciej.

Przesiadła się powoli i, uchwyciwszy dłoń kochanka, wsunęła ją pod spódnicę. Oczy mężczyzny pociemniały, a posłuszne palce rozpoczęły powolną penetrację. Jona opadła na łóżko i uniosła biodra, ocierając się i wijąc pod dotykiem. Spódnice uniosły się, ale teraz nie miało to znaczenia. Jeszcze, głębiej. O, tak. Tak!

Krzyczała z rozkoszy, kiedy przewrócił ja na brzuch i wszedł. Ból i przyjemność zlały się w jedno. Tak jak krzyk kobiety i głębokie zawodzenie jej kochanka.

Całą noc, raz za razem, wciąż od nowa, Jona oddawała się mężczyźnie z przepowiedni. Mężczyźnie, który miał spłodzić z nią cudne dzieci i dać jej rodzinę, a który nie powiedział ani słowa, aż wreszcie oboje ze zmęczenia zasnęli.

 

*

 

Pierwsze promienie słońca obudziły wilka. W obcym miejscu pachnącym ludźmi. Przerażony próbował wstać, ale coś trzymało go na uwięzi. Warcząc, szarpał się wściekle. Wreszcie udało mu się trafić obejmującego go potwora i wbić kły w jego kark.

 

*

 

Stara wiedźma siedziała na zydlu przed lepianką i strugała w drewnie. Figurka powoli przypominała człowieka z wilczym łbem. Starowina uśmiechnęła się, a cztery zęby błysnęły w słońcu. Nie słyszała go, kiedy wbiegł na polanę. Dopiero, kiedy popiskując, zaczął czołgać się u jej stóp, pokręciła głową i odłożyła figurkę.

– No? I na co ci to było? Mówiłam, że będzie bolało? Mówiłam, nie? Po cholerę żeś uciekał? Pełnia to pełnia, ino las cię ustrzeże. – Poklepała łeb srebrzystego wilka. – Trzeba słuchać wróżb, synku. Czasami późno, ale zawsze się spełniają.

 

 

Koniec

Komentarze

Skądś to znam… ;-)

Babska logika rządzi!

To będą w końcu z tego dzieci, czy nie, bo już nie wiem?

Przeczytałam bez przykrości, bo opowiadanie napisane porządnie, ale obawiam się, że w pamięci długo nie zostanie. Bywało, że pisałaś historie ciekawsze i zabawniejsze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Napisane ino sprawnie, czyta się aby lekko. Historia nie porwała acz przyjemna.

Tylko dlaczego miał ciepłą rękę? Skoro na progu nagi leżał?

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Trochę nie moja bajka, ale czytało się szybko i bezboleśnie. Tylko chyba z przepowiedni nici, skoro wyśniony kochanek wbił zęby w kark?

I am surrendering to gravity and the unknown.

Jganko, zależy z której. ;-)

Babska logika rządzi!

Fajny pomysł, chociaż trochę podejrzewałam, która z przepowiedni się spełni. Napisane jest rewelacyjnie, powiedziałabym wręcz, że “samo się czyta” . :)

Przeczytałem bez przykrości, bo pióro lekkie, ale też jakoś bez wielkiego zachwytu. Motyw fabularny ujęłaś w ciekawy sposób, ale w sumie już od zakończenia wspomnień Jony przeczuwałem, w którą stronę pójdzie tekst.

Podsumowując: okej, ale bez wielkich fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Fajnie napisany tekst, bardzo dobrze wykonana stylizacja i dobra historia. Nie wiem, czy mogę coś jeszcze dodać, bo w zasadzie jak tylko komplementy na myśl przychodzą, to się komentarz robi wąski. 

Pozostaje pogratulować publikacji i podziękować za podzielenie się fajną lekturą. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Dzięki wszystkim.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Całkiem fajny tekst i zakończenie nieco przewrotne. Czytało się dobrze.

Dlaczego miał ciepłą rękę! :(

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Słonko… Jakby Ci wytłumaczyć tę rękę… Po pierwsze już trochę w chałupie poleżał, po drugie… Hmmm… Może się chłopina napalił, no. Toż on nigdy wcześniej z kobietą… Znaczy poleżał w chałupie ;-)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Toć dopiero co go imć przyniosła. A zimna ręka stwarza nowe możliwości: "Od dodtyku jego zimnej dłoni, sutki sterczały pod cieńką koszulką niczym maszty żaglowców."

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No dobra, bo mnie ręka świerzbi, żeby kliknąć do biblioteki, a rozum mówi: nie klikaj, coś tu nie gra.

Napisane bardzo sprawnie (ba!), ale w rasowej opowieści z dwiema sprzecznymi przepowiedniami, czytelnik ma prawo oczekiwać, że koniec końców spełnią się obie, choć przynajmniej jedna w zaskakujący sposób. Właśnie to podwójne, niby sprzeczne, a zaskakująco zgodne spełnienie jest oczekiwanym smakiem takiego opowiadania. I tego nie dostałem. I jestem nie tyle zawiedziony, co zdezorientowany. Może czegoś nie zrozumiałem?

Jak to mówią: Na dwoje babka wróżyła. :) Jedna wróżba w każdym razie się spełniła, co potwierdza tyko, że przysłowia są mądrością narodu.

Świetny tekst; cóż więcej dodać? Bardzo mi się podobało.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Też jestem trochę skonfundowany. Po co była ta druga wróżba w takim razie? Ale za to – czyta się miodzio :).

Tylko osobiście takie sformułowania uważam za zręczniejsze:

– “figurka zaczynała powoli przypominać człowieka” zamiast “figurka powoli przypominała człowieka”;

– “nie usłyszała go, kiedy wbiegł na polanę” zamiast “nie słyszała go, kiedy wbiegł na polanę”.

Zgrzyta mi także “ucapić”. Kobietę? Za..hm, wiadomo, ale ucapić? Jakoś tak – grubo.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jak to po co druga? Żeby pierwsza się spełniła :D

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Idąc tym tokiem myślenia – to teraz potrzebna jest trzecia wróżba, żeby spełniła się druga ;)?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oj, czepiasz się. Ta druga to była ściema.

Babska logika rządzi!

Ewementualnie, druga się spełniła, a pierwsza była ściema… Znaczy wilczek wziął, do Jony wrócił, miłość jej wyznał i żyli długo i szczęśliwie, wychowując dzieciątka. I tak oto powstały wilkołaki :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Pierwsze promienie słońca obudziły wilka. W obcym miejscu pachnącym ludźmi. Przerażony próbował wstać, ale coś trzymało go na uwięzi. Warcząc, szarpał się wściekle. Wreszcie udało mu się trafić obejmującego go potwora i wbić kły w jego kark.

To chyba do trupa wrócił i spłodzili zombiaki. ;-)

Babska logika rządzi!

Kicia, że wbił kły, no… No, ale jak głęboko i czy w tętnicę trafił… Nie takie rzeczy się w fantastyce zdarzały. Ty weź, Ty miej trochę wiary :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ta, bo spanikowany wilk to wziął i babę delikatnie polizał… A potem sąsiadka błyskawicznie wezwała pogotowie. ;-)

Babska logika rządzi!

Czytało się nieźle, ale historia niezbyt mnie urzekła. Mogłoby wyjść znacznie ciekawiej, gdyby osadzić to w mniej sztampowych realiach. Może nawet współcześnie? Choć współcześnie to Jona znalazłaby łatwiejsze sposoby na spełnienie swoich pragnień…

Zabrakło czegoś świeżego. I przydałoby się więcej humoru, bo chyba nie miała to być poważna opowieść? A “poważnie” brzmi choćby pierwszy fragment i scena zbliżenia. Tak trochę patetycznie; niektóre zdania mogłyby być wyjęte z harlequinów. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Całkiem mi się podobało, rzeczywiście stylizacja jest świetna, a nakreślenie realiów chociaż zwięzłe i trafne, takie w punkt, o :) 

Jednak dołączę do głosów zapytujących o tę drugą przepowiednię. Szkoda mi było, kiedy pod koniec tekstu okazało się, że nie będzie takiego olśniewajacego, błyskotliwego, spełniającego absplutnie wszelkie marzenia i oczekiwania czytelnika :< A u Ciebie akurat nie zdziwiłoby mnie jakoes mocne zakończenie ;)

Tak po prostu ją oszukała? Ale wiedźma.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka