- Opowiadanie: mr.maras - W Miesiącu Godów

W Miesiącu Godów

Wiel­kie po­dzię­ko­wa­nia dla Fin­kli, Ochy i Bel­la­trix. Zwłasz­cza dla Fin­kli. Bez jej no­ży­czek nie by­ło­by mnie w kon­kur­sie.

 

Edit. Podsumowując – opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie Fantastyczne Gody.  Warto było przyciąć do wymaganego limitu. Dziękuję tercetowi F.O.B. za pomoc!

Edit.2. I jeszcze piórko. Wielkie i bardzo przyjemne zaskoczenie.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

W Miesiącu Godów

Dzień szó­sty Mie­sią­ca Godów

 

Nad po­la­ną po­ja­wił się czar­ny punkt. Tym razem kruk. Za­to­czył koło i do­łą­czył do bie­siad­ni­ków na ga­łę­ziach drzew, okala­ją­cych łąkę gę­stym krę­giem. Głod­ne pta­szy­ska cze­ka­ły, aż lu­dzie odej­dą i po­zwo­lą roz­po­cząć ucztę. Po­na­gla­ły ich skrze­kli­wym wrza­skiem.

Nie­zna­jo­my zsiadł cięż­ko ze sro­ka­te­go wierz­chow­ca i sta­nął po­środ­ku po­la­ny upstrzo­nej stę­ża­łą i skrze­płą czer­wie­nią. Potem kuc­nął nad po­szar­pa­ną mia­zgą, która jesz­cze nie­daw­no była żywym czło­wie­kiem.

[…]

 

TEKST SZUKA DRUGIEGO ŻYCIA

Koniec

Komentarze

Dziękuję! I nawzajem! 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Podoba mi się liczba znaków. Mógłbyś dorzucić jeszcze 6 słów :) Widzę, że nie poddałeś się bez walki.

Przeczytam jutro, na spokojnie.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Walka była ciężka. Z czasem i z przywiązaniem do fragmentów, które musiałem wyrzucić. Trzymam kciuki za “​Dla dobra kraju”, ​ AQQ. I życzę miłej lektury jeśli znajdziesz chwilę na mój tekst.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Przeczytałam Twoje opowiadanie z ogromnym zainteresowaniem. Stworzyłeś postacie z krwi i kości, umieściłeś je w oryginalnym (według mnie) świecie i tchnąłeś w nie życie. Muszę przyznać, że zarówno Kerv jak i Sellas, zafascynowali mnie. Z każdym zdaniem historia coraz bardziej mnie wciągała, ale w połowie pogubiłam się zupełnie. Nie wiem, czy to kwestia tego, że czytałam w przerwie między lepieniem uszek a leczeniem gorączki, i przez to byłam średniokumata, czy też przez cięcia, których dokonałeś w tekście? Samego wesela w opowiadaniu też było niewiele, ale za to przynajmniej były dwa (o ile dobrze zrozumiałam?) Zastanawiam się, czy skracając tekst nie powinieneś poświęcić części opisów na rzecz wyjaśnień w fabule? W każdym razie czytało się szybko i przyjemnie. To kawał dobrego tekstu.

Życzę powodzenia w konkursie!

Może wrzucisz kiedyś całość, bez cięć?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Dziękuję AQQ za Twoje dobre słowa. Niepokoi mnie to, że sie pogubiłaś. Fabuła miała być lekko zakręcona ale czytelna. Wcześniejsze czytelniczki (Ocha, Bellatrix I Finkla) nie zwróciły mojej uwagi na niejasność fabuły. Mam nadzieję, że to tylko te uszka i gorączka (życzę szybkiego powrotu do zdrowa!). I masz rację, wesela były dwa, a nawet trzy, ale do trzeciego nie doszło).

 

Ta wersja chyba zostanie już wersją oficjalną.

 

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Czy czerpałeś trochę z “Pieśni lodu i ognia”? Tak trochę skojarzyło mi się z tym dziełem Martina, ze względu na tą wiarę. Aegor był jednym skojarzeniem, a gwiazda na drzwiach kaplicy drugim. Ale może tylko tak mi się wydaje, dlatego pytam.

Bardzo dobrze, że skróciłeś opowiadanie. I tak mam wrażenie, że jest lekko za długie. Choć pomimo prawie 50 000 znaków, opowiadanie czyta się dość płynnie i szybko. Zgrabnie napisane i pozbawione niepotrzebnych scen. Podobało mi się, że trochę zanurzyłeś chronologię i prowadziłeś jednocześnie dwa ścisłe ze sobą powiązane wątki. Odczułem satysfakcję, gdy doszedłem do opisu wesela, bo wiedziałem, że warto było czytać. Ale jak na założenia konkursu, wesele zajmowało tylko krótki fragment. Za krótki. Natomiast bardzo malowniczo i świetnie opisany.

Zręcznie wykreowałeś postacie, to prawdziwi ludzie.  Choć cały ten element zaskoczenia pozbawił tekst wątpliwości moralnych w chłopaku. Ale i tak byś chyba tego nie zmieścił ;) Dialogi są niezłe, wyszły Ci dość naturalnie.

Sama fabuła to dobry, bardzo dobry pomysł, który dobrze i w pełni wykorzystałeś. Przeczytałem świetną historię. Może całość trochę się dłużyła, ale zamierzam oddać głos na Bibliotekę. 

Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Pamiętaj na przyszłość Mr.Marasie, żeby po becie wkleić tekst na stronę de novo. No bo jak to wygląda, osiemdziesiąt komentarzy i żadnego klika do biblio?

Bardzo smakowity kawałek fantasy. Rzeczywiście widać wpływy Martina, ale to nic złego, facet po prostu ustawił sposób pisania na najbliższe kilkanaście lat, a Ty dowiodłeś, że jesteś na bieżąco.

Doceniam pomysł na równoległe historie, język narracji, kilka ambitniejszych momentów: dyskusję o teogonii, psychologię Sellasa, tożsamość Oczyszczonego, wygląd Bestii, zręczne wzmianki o bracie Sellasa. Technicznie bez zgrzytów, a nawet bardzo przyjemnie, poza kilkoma literówkami zwróciłem uwagę tylko na “ubrudzony na pobrużdżonej”.

Cięć w zasadniczej części nawet się nie domyślam, więc jeśli tam były, to bardzo sprawne. Gorzej w końcówce – dwa ostatnie rozdziały wyraźnie odstają od poprzednich, widać pośpiech i cisnący limit, los księcia został właściwie tylko zasugerowany. Nie do końca jestem usatysfakcjonowany sposobem połączenia obu narracji, spodziewałem się czegoś mocniejszego, no choćby finałowego spotkania Sellasa i Kerva. Chętnie po zakończeniu konkursu przeczytałbym wersję 2.0.

Coboldzie, są różne szkoły z tym wstawianiem tekstu na nowo. Ja nie lubię, kiedy do długiej listy niegdyś betowanych opek na profilu (de facto śmieci, z którymi nikt już nic nie zrobi) dochodzi kolejne. Znaleźć w tym syfie aktualnie obrabiany tekst…

Babska logika rządzi!

Serio to pisane w stylu Martina? Aż nie chce mi się wierzyć, Martina nie byłam w stanie przebrnąć a opowiadanie Marasa czytało mi się dobrze i z zainteresowaniem.

Zajrzyj, Bello, do krótszych opowiadań o Dunku i Jaju. Myślę, że przez nie warto przebrnąć.

Bardzo dobre opowiadanie. Przeczytałam z zainteresowaniem, chociaż kiedy zobaczyłam liczbę znaków… cóż, nie byłam pewna, czy dam radę doczytać do końca. Na szczęście, bardzo szybko się wciągnęłam. 

Powodzenia w konkursie. :) 

Dziękuję bardzo za odwiedziny, lekturę, opinie i uwagi.

 

Pietrek Lecter: ​Nie czerpałem. Oczywiście znam i jestem wielbicielem Martina. Tak jak Donaldsona, Eriksona, Andersona, Sandersona i wielu innych sonów oraz nie sonów. Aegor jakoś nieświadomie mi wpadł, był wcześniej już, w innym opowiadaniu moim, tak jak tacyr. tamto opowiadanie dzieje się właśnie na innym kontynencie. Bardzo dziękuję za miłe słowa. I masz rację, obawiam się, że tego wesela może być za mało na konkurs. Chociaż przewijają sie cały czas, wiążą akcję i są nawet trzy w sumie. Ale w tle jakby. Dzięki wielkie za klika!

Coboldzie: Bardzo fajne rzeczy piszesz o narracji, ambitniejszych momentach itd. Jestem miło zaskoczony. Cieszę się, że wrażenia ogólnie pozytywne. Co do Martina. Ja też staram sie pisać taką serio fantasy. Może, jak określiła Ocha ciężką nawet (Ocha wprost napisała, że nie jest targetem). Oczywiście Martin się przypomina, gdy mówimy o współczesnej fantasy, pisanej jakby realistycznie bardzo, chociaż on jest oczywiście mistrzem i mi brakuje do niego kilku lat świetlnych (ale jakiekolwiek porównania cieszą, chociaż mam nadzieję, ze nie jestem jakoś wtórny w tym pisaniu).

Lubię też np. Kearneya i jego cykl Boże Monarchie i innych piszących serio i surowo. Martin na pewno nie mieszał tak i nie plątał fabuły opowiadań. Nie musiał. Trzymał czytelnika za gardło bez takich wygibasów jakimi ja próbuję zainteresować czytelnika.

Dzięki także za klika.

Bellatrix: ​Ciesze się, że nadal sie podoba. Bardzo miłe rzeczy napisałaś podczas betowania. A za to o Martinie to dziękuję, ale znam swoje miejsce i też polecam jego opowiadania. Nie tylko fantasy. Są wspaniałe. I za klika dziękuję!

Rossa: ​Dziękuję! I ciesze się, że wielkość tekstu nie zraziła do końca. 

Ocha: Dzięki za klika! Twoje zdanie znam. I cenię sobie. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Melduję, że przeczytałam.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo mnie to cieszy Śniąca i czekam na komentarz.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Przyznam, że też miałem skojarzenia z Martinem. Przede wszystkim z opowieściami o Dunku i Jaju – Kerv i Jossel są do nich bardzo podobni, choć Kerv miał w sobie też coś z Geralta.

Co do samego tekstu to całkiem przyjemnie napisany kawałek fantasy. Fabuła może nie powala, twistu z Josselem można się domyślić (choć myślałem, że to on będzie demonem), jednak jest spójna i całość czyta się płynnie i bez zgrzytów.

Powodzenia w konkursie :)

Serdecznie dziękuję Belhaju za Twoją wizytę i komentarz. Dziękuję także za miłe słowa.

Odnośnie Martina. Hmmm. Naprawdę nie mam pojęcia o jakie podobieństwa może chodzić z Dunkiem i Jajem. O to, że podróżuje dwóch osobników płci męskiej? Hmmm. W tysiącach opowieści podróżuje dwóch facetów. Bo i wiek (i różnica wieku) i relacje między nimi i wydarzenia i podtekst spotkania nie są w żaden sposób podobne. I cieszę się, że mimo tak przejrzystego twistu udało mi sie jednak Ciebie zmylić i myślałeś, że Jossel będzie demonem ;)

Tobie również życzę powodzenia w konkursie :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Przeczytałem.

Lordzie Vedyminie. Cieszę się i czekam niecierpliwie na komentarz. Jury widzę pracuje ostro. Jeśli Tobie zawdzięczam decydującego klika do biblioteki (raczej na pewno) to dziękuję serdecznie. Już myślałem, że to rzeczywiście moje najsłabsze opowiadanie na portalu bo mimo 53 odwiedzin, ani komentarzy, ani klików nie było. I w sumie kiepsko to wróży mojemu tekstowi w konkursie. A konkurencja jest z peletonu zawodowego, podczas gdy ja jeżdżę amatorsko.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak wrzeszczałeś na SB o skracaniu, że pół portalu się rzuciło, żeby obejrzeć liczbę znaków. ;-)

A potem już nie było aż tylu chętnych na czytanie…

Babska logika rządzi!

Heh. Pewnie masz rację Finklo. Przez chwilę miałem nawet równo 50 tys., ale dałem sobie bufor na kilka przecinków jak Regulatorzy zrobią łapankę. Masz rację. Chętnych musiały pierwsze akapity odstraszyć. No i kto by czytał takie kobyły przed świętami. I to o demonach jakichś w klimatach fantasy. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak, dla innych i potomności przytoczę ocenę z bety:

Spodobała mi się fabuła – złożona, wielowątkowa. I kilka zaskoczeń w końcówce.

Postacie ładne, dobrze pokazane.

Świat nie jest jakoś specjalnie oryginalny, ale nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej wzbogaciłeś go szczegółami – nieznanym metalem, bogiem, który stworzył demony w chwili złości…

Sprytnie wykorzystałeś motyw wesel, nie jednego, lecz kilku. Czytelnik ciągle ma wrażenie, że chodzi o to właściwe, konkursowe, a tu wcale jeszcze nie.

I dodam to, o czym zapomniałam wcześniej: tytuł słabo się wiąże z treścią, właściwie nawet nie wyjaśniasz, czym jest miesiąc godów i dlaczego awansował aż na miernik czasu.

Babska logika rządzi!

Dziękuję Finklo za przytoczenie tych sympatycznych słów. Miło poczytać coś takiego od kompetentnej osoby. Poza tym znasz jak nikt wszystkie słabości i mocne strony tego tekstu od podszewki. Co do tytułu. Miesiąc Godów miał spinać i tłumaczyć fakt, że w opowiadaniu zbiegają się aż trzy śluby. Wykoncypowałem sobie, że w ten sposób, sugerując istnienie w wymyślonym świecie miesiąca wskazanego czy wybranego na tego typu uroczystości*, jakoś to uzasadnię. W pierwotnej wersji jest nawet wzmianka o tym w rozmowie Jossela z Kervem przy króliku. Ale potem to wyleciało. Skupiłem sie na tym, żeby bohaterowie jednej linii wydarzeń wymiennie wrzucili jakieś informacje wyjaśniające o ślubie z drugiej linii. A ten fragment wyleciał. Zdałem się na czytelnika, który ma sobie sam dopisać czym jest ów Miesiąc Godów. 

*u nas w pewnym stopniu takim miesiącem ulubionym przez nowożeńców jest podobno sie​rpień. W moim świecie ten miesiąc miał mieć nazwę pochodzącą od tego właśnie, że jest tradycyjnym miesiącem godów.

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

No, coś takiego podejrzewałam. Ale brałam jeszcze pod uwagę opcję, że z okazji ślubu księcia ogłasza się specjalny okres półświąteczny.

Serio, sierpień? Na wsiach też? W żniwa mają od zarąbania roboty i bez przygotowań do wesela…

Babska logika rządzi!

Aha. I dlaczego miernik czasu? Ano dlatego, że wydarzenia nie toczyły się jednocześnie od samego początku tylko nieco przesunięte w czasie. Czytelnik mógłby mieć wrażenie, że toczą się jednocześnie i zarzucić mi na końcu “jakim cudem posłaniec z Geryntu zdążył tak szybko przybyć do stolicy”​. Zaznaczyłem zatem, że Sellas wyjechał wcześniej, a przygody Kerva i Jossela dzieją się nieco wcześniej w czasie. Odliczanie dat miało czytelnikowi podpowiedzieć, że wydarzenia nie są równoległe.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Nie no, samo odliczanie w porządku, załatwia chronologię.

Babska logika rządzi!

O, ja miałam ślub w sierpniu :D

A ten, przeszkadzał bardzo w żniwach? ;-)

Babska logika rządzi!

Wtedy nie, ale w okolicy mojej tegorocznej rocznicy ślubu, tuż za płotem jeździł mi kombajn ;)

To chyba jest bardziej współczesna tradycja z tym sierpniem. Że niby pogoda super, pięknie za oknem (np. kolorowe kombajny śmigają), wakacje i wolny czas oraz litera R w nazwie. U mnie w tekście noce były chłodne zatem bardziej wrześniowe okolice.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mister Maras, bardzo przyjemne opowiadanie. :) Leżałem sobie wygodnie, czytałem je w telefonie i, choć inne zajęcia nagliły, nie mogłem się oderwać aż do samego końca.

Na początku myślałem, że jedyną linią fabularną będzie zamierzone morderstwo księcia, a tu się okazało inaczej i bardzo dobrze, było dużo ciekawiej.

Fabuła może deczko skomplikowana, ale to wcale nie wada, nie miałem problemów ze zrozumieniem (albo tak mi się wydaje ;)).

 

A jakieś uwagi to tak:

 

Trochę mnie raziło nadmierne wyjaśnianie, jak np. tutaj: 

Jossel zaprzeczył ruchem głowy.

Kerv syknął przez zęby, mocno rozeźlony odmową.

Myślę, że można by sobie darować słowa “mocno rozeźlony odmową”, bo jest to jasne. Przy okazji wyszłoby mnie znaków. ;) Może to nie jest fragment, gdzie jest to najbardziej widoczne, nie mogłem znaleźć lepszego, ale sądzę, że wiesz co mam na myśli.

 

Wyjaśnienie, w jaki sposób Jossel stał się “trucizną” dla demona – fajnie by było, gdyby pojawiło się wcześniej, jakoś przy okazji, a jest dodane tak na doczepkę.

 

Zbyt słabo pokazana reakcja Jossela na to, że zaraz zostanie pożarty, stwierdzasz tylko, że było to na przemian przerażenie i zachwyt. Wydaje mi się, że w takiej chwili reakcja organizmu jest tak silna (a do tego pewnie dochodzi konflikt wewnętrzny), że warto byłoby przedstawić to bardziej obrazowo.

 

PS. Te sześć znaków do 50 000 nieco rozczarowuje, ale sytuację ratują trzy dziewiątki i czwórki symetrycznie po obu stronach. ;)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Wyjaśnienie, w jaki sposób Jossel stał się “trucizną” dla demona – fajnie by było, gdyby pojawiło się wcześniej, jakoś przy okazji, a jest dodane tak na doczepkę.

Wcześniej jest wspomniane, że wysoki kapłan wysłał Oczyszczonego i że książę to potępia.

Babska logika rządzi!

Wiem, tylko nie było żadnej sugestii co do tego, co ten Oczyszczony ma takiego w sobie, że jak go demon zje, to zemrze. 

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

ElLobo, tu masz: 

Jossel chwycił za wisiorek i szybkim ruchem wyrwał go z ręki Kerva. Drżącymi palcami przekręcił i otworzył wydrążony kamień, a jego zawartość wsypał do ust. Był gotowy na spotkanie z Aegorem.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Czyli popełnił samobójstwo, żeby nie umierać długo – tak to zrozumiałem.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Połknął proszek, a później:

stał się zabójczą strawą dla czarnej duszy Caleeve.

Wiesz, coś jak smok wawelski. ;)

Edit: To znaczy, on był jak ta owieczka.

 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

No taak, ale on stał się owieczką nie dlatego, że połknął proszek, tylko dlatego, że został:

poddany został długim rytuałom oczyszczenia, namaszczony i pojony boską wodą ze źródła nieskazitelnej czystości. Kąpany w niej całymi dniami podczas długich ceremonii odprawianych zgodnie z wytycznymi spisanymi w starych księgach stał się zabójczą strawą dla czarnej duszy Caleeve.

i to jest właśnie dopiero na końcu. :)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Myślę, że to wszystko razem + ten proszek dało zabójczą owieczkę, :)

Najlepiej niech się Maras wypowie.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Racja, mam nadzieję, że to wyjaśni, bo jestem w trakcie pichcenia trutki na demony i nie chciałbym się pomylić. :)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

El Lobo Muymalo. Bardzo dziękuję za lekturę i cieszę się niezmiernie, że wciągnęła.

Odnośnie Jossela – starałem sie jak najdłużej ukrywać jego tożsamość i misję przed czytelnikiem.

Ogólnie bardzo mnie cieszy ta dyskusja pod moim opowiadaniem. I dziękuję Finkli i AQQ za wzięcie mnie niejako w obronę, w pewnym sensie. O specjalnym przygotowaniu Oczyszczonego napomknąłem już na wstępie wątku Sellasa:

 

Od dawna nie poprowadził osobiście żadnego chrztu ani ceremonii czystości. Nawet podczas przygotowań Oczyszczonego trzymał się z dala od świętych komnat, oddając nadzór nad rytuałem innym kapłanom. Tamci zaś kończyli skomplikowane obrzędy, gdy on i diakon Kacyl już od dwóch dni obijali swoje chude tyłki, spiesząc do stolicy.

 

Potem jest wspomnienie w rozmowie z księciem, o którym pisała Finkla i w rozmowie z Tudalem.

Specjalne rytuały wg. wskazówek ze starych ksiąg, mówiły wyraźnie, że trzeba zabić i duszę i ciało demona. Po to były ceremonie oczyszczenia i jeszcze specjalna trucizna. Pomogła i Josellowi i zatruła demona. Dla podtrzymania ducha i wiary nikt mu o tym nie wspomniał i Jossel uważał, że to święta relikwia. Takich młodych ludzi, gotowych oddać życie w imię boga pełno nawet w dzisiejszych czasach.*

 

*i tez faszerowane przed samobójczą śmiercią ogłupiaczami

Po przeczytaniu spalić monitor.

O, ja też miałam ślub w sierpniu. Ale w plenerze był, wykoncypowaliśmy, że jeszcze ciepło będzie. Prawie żeśmy się na tym przejechali. I moi rodzice mieli w sierpniu. :)

Tyko nie mów Ocha, że kombajnem ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Bardzo spodobał mi się pomysł prowadzenia dwóch narracji, ukazania ich chronologii poprzez odwołania do dni miesiąca. Tekst jest rewelacyjny światotwórczo – malujesz śliczne uniwersum, choć jednej czy dwóm scenom mogę zarzucić skupienie tylko na tym, kosztem dynamiki (jak na przykład rozmowie Sellasa z młodszym księciem, którego potem nigdy nie spotkamy).

Bardzo spodobały mi się postacie, zwłaszcza Sellas i Jossela. Ten drugi zachwycił zwłaszcza końcówką swej narracji, gdzie okazuje się nie być zwykłym kandydatem na mnicha, ale onym Oczyszczonym (miałem podejrzenia co do niego, Kervan był zbyt oczywisty). Sellas natomiast spodobał mi się swoją pragmatycznością. Ostrzegł księcia, ale nie wychodził z siebie, by zatrzymać zamach, widząc w tym szansę dla królestwa. Rzekłbym, że to bardzo “warhammerowe” ;) Trochę gorzej wypadł Kervana, bo dopiero pod koniec wychodzi z archetypu, ale tak bywa.

O ile zakończenie wątku Jossela było zachwycające, to czułem lekki zawód na koniec wątku Sellasa. Było takie mało zajmujące. Ot, zamach i tyle. Ale zrzucę to na karby limitu i głębokich cięć ;)

Podsumowując: bardzo dobre fantasy, dobrze zrobione światotwórczo. Widać, że trochę uwierał limit, ale koncert fajerwerków uznaję za bardzo udany.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Cieszy mnie niezmiernie Twoja wizyta NWM, a jeszcze bardziej opinia na temat tekstu i Twój głos na nominację do miana opowiadania miesiąca. Pełne zaskoczenie. 

Rzeczywiście jest trochę materiału, który wyleciał (było ok. 67 tys. znaków początkowo, a wynikało to z pisania scenami; dwie całkiem wyleciały).

Pytał o to Cobold, wspomniała AQQ, może i warto po konkursie pokazać tekst w wersji 2.0 (ale po poprawkach jakie spotkały wersję konkursową).

Użyłeś NWM kilku mocnych słów. Śliczne, rewelacyjny, zachwycające w odniesieniu do kilku elementów mojego opowiadania. Zapewne w przypływie dobrego, przedświątecznego humoru, ale i tak bardzo mi miło i się teraz uśmiecham.

Jak zwykle najbardziej cieszą mnie pochwały dotyczące wykreowanych postaci. Postaciami moje pisanie żyje. 

 

Ps. Tak. Sellasa postawę można w kilku kwestiach określić jako pragmatyczną.

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ogólnie bardzo mnie cieszy ta dyskusja pod moim opowiadaniem.

 

Przerzucamy się cytatami jak uczeni w piśmie. :D 

 

Sugestie co do Oczyszczonego być może zatem umknęły mi w związku z tym, że czytając opowiadanie wchodziłem w nieznany mi świat i miałem wiele informacji do zapamiętania. Z drugiej strony, skoro inni komentujący o tym nie wspominają, to może jest to tylko taka moja fanaberia.

 

Z trzeciej strony, nie ma co roztrząsać, opowiadanie czytało się bardzo przyjemnie tak czy inaczej. :)

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

I ta konkluzja z trzeciej strony jest dla mnie najważniejsza El Lobo Muymalo

ps. A przerzucajcie się moi mili, ja się bardzo cieszę :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Brakło mi trochę wesela w weselu. Tu były co prawda wzmiankowane dwa, ale odniosłam wrażenie, że jest o nich mowa tylko dlatego, żeby opowiadanie spełniało warunki konkursu. W weselu księcia nie uczestniczyłam, bo opis uroczystości skończył się z chwilą przybycia narzeczonej, a z kolei wesele demonów bardziej kojarzyło mi się z orgią, no ale takie już pewnie demonie zwyczaje.

Jeśli pominąć sprawę godów, do reszty opowiadania nie mam zastrzeżeń. Jest ciekawe i nieźle napisane. Postaci, jak już wspomnieli wcześniej komentujący, wypadły zacnie, a sama historia okazała się całkiem interesująca, miejscami zaskakuje, ale na koniec wszystko staje się jasne.

 

za­ci­snął dłoń na pier­si zgrzeb­nej ko­szu­li… –> Czy dobrze rozumiem, że koszula miała pierś?

 

od­parł chło­pak, chwy­ta­jąc się wy­cią­gnię­te­go przed­ra­mie­nia. Jo­sel­la za­sko­czy­ła siła, z jaką wcią­gnął go na grzbiet wierz­chow­ca. –> Mam wrażenie, że Josell został wciągnięty przedramieniem, a przedramię jest rodzaju nijakiego.

Proponuję: Jo­sel­la za­sko­czy­ła siła, z jaką został wciągnięty na grzbiet wierz­chow­ca.

 

Ubru­dzo­ny na po­bruż­dżo­nej i po­kry­tej za­ro­stem twa­rzy, po­kry­ty ku­rzem na skrom­nym po­dróż­nym odzie­niu mni­cha… –> Powtórzenie.

Może: Ubru­dzo­ny na po­bruż­dżo­nej i po­kry­tej za­ro­stem twa­rzy, w zakurzonym, skromnym, po­dróż­nym odzie­niu mni­cha

 

Tor­sem po­zwo­lił się osu­szyć płach­ta­mi czy­ste­go je­dwa­biu… –> Obawiam się, że jedwab, tkanina miła w dotyku, ale dość cienka, gładka i śliska, zupełnie nie nadaje się na ręczniki. Znacznie lepiej spisują się w tej roli lenbawełna.

 

Tor­sem za­my­ślił się i zwol­nił kroku. –> Wiem, że to imię, ale nic nie poradzę, że wyobraziłam sobie mężczyznę myślącego klatką piersiową. ;-)

 

Ścież­ka wio­dła przez pa­stwi­ska na grzbie­tach zie­lo­nych, dy­szą­cych w po­po­łu­dnio­wym słoń­cu, wzgórz. –> Jak dyszą wzgórza?

 

Ka­płan czuł się nie­po­trzeb­ny i błą­kał po zamku… –> Raczej: Ka­płan czuł się nie­po­trzeb­ny i błą­dził po zamku

 

czy ra­czej po­szu­kać ustron­niej­sze­go miej­sca dla roz­my­ślań. –> …czy ra­czej po­szu­kać ustron­niej­sze­go miej­sca do roz­my­ślań.

 

I bar­dzo cięż­ka roz­mo­wa. –> I bar­dzo trudna roz­mo­wa.

 

Tym razem krzy­ku wy­brzmie­wa­ły strach i roz­pacz. –> Tym razem w krzy­ku wy­brzmie­wa­ły strach i roz­pacz.

 

kom­na­ta przy­po­mi­na­ła­by klasz­tor­ną celę dla no­wi­cuj­szy. –> Literówka.

 

Zaraz też po­czuł na sobie kry­tycz­ne spoj­rze­nie wielu oczu. Jako je­dy­ny miał na sobie skrom­ne… –> Powtórzenie.

 

w po­tęż­nych wro­tach po­ja­wi­ła się przy­szła panna młoda. –> …w po­tęż­nych wro­tach po­ja­wi­ła się panna młoda.

Panną młodą jest się w dniu własnego ślubu.

 

Coś mu­snę­ło de­li­kat­nie plecy Jos­se­la i chło­pak obej­rzał się za sie­bie. –> Masło maślane. Czy mógł obejrzeć się przed siebie?

Proponuję: …i chło­pak obej­rzał się. Lub: …i chło­pak spojrzał za sie­bie.

 

na jego ramię opa­dał znie­nac­ka cięż­ka, męska dłoń. –> Literówka.

 

I jakby zgra­bił się zaraz pod ja­kimś wiel­kim cię­ża­rem. –> Czy aby na pewno się zgrabił?

 

Smu­tek i żal ści­snę­ły go za gar­dło. –> Smu­tek i żal ści­snę­ły mu gar­dło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jestem wdzięczny za Twój czas poświęcony lekturze mojego opowiadania, Reg. I za wszystkie poprawki i uwagi. Oczywiście większość naniosę niezwłocznie (o ile mogę, może najpierw literówki).

Bardzo się cieszę, że tekst wydał sie Tobie ciekawy i nieźle napisany, postaci wypadły zacnie, a sama historia okazała się całkiem interesująca. O zawartości wesela nie dyskutuję, bo jury patrzy i czuwa. Moim zdaniem jest wystarczająca… ;)

Jeśli wesele miało być elementem dominującym i wiążącym akcję, to chyba nie jest z tym najgorzej. Chyba że jury spodziewało się 22 opisów samego wesela, z wystrojem wnętrza, szczegółowym opisem ceremonii, potraw, zwyczajów i weselników. Wtedy jestem rzeczywiście poza konkursem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ależ, Marasie, podzieliłam się tylko własnymi wrażeniami.

Jak by na to nie patrzeć, w opowiadaniu sprawa wesela przewija się ustawicznie i jestem przekonana, że jurorzy nie będą mieli żadnych wątpliwości, że kryteria konkursu zostały spełnione. Mam wielką nadzieję, że opowiadanie zostanie nie tylko dostrzeżone, ale i należycie docenione. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, jesteś niezwykle uprzejma, że masz nadzieję na powodzenie mojego opowiadania w konkursie :)To na pewno kurtuazja, ale i tak mi miło. Konkurencja jest jednak mocna, zabójcza, i jury ma z czego wybierać. A cieszą mnie przede wszystkim pozytywne opinie czytelników, mam kolejną bibliotekę, a nawet głos do nominacji od NWM. Czyli jest już dostrzeżone i sprawiła komuś frajdę lektura “W Miesiącu Godów”. Jestem zadowolony. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Troszkę mi przykro, Marasie, że nie wierzysz, iż mogą mną powodować prawdziwe odczucia i wyrażoną nadzieję poczytujesz za kurtuazję jeno.

A że konkurencja silna – no cóż… Chyba nie chciałbyś mierzyć się ze słabymi. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oczywiście, że powodują Tobą prawdziwe uczucia, bo życzysz mi dobrze z czystej sympatii, Reg. I wrodzonej dobroci serca, tak jak dobrze życzysz innym uczestnikom konkursu :) Ale pamiętaj – ja wiem doskonale, że wolisz space-operę ;) 

Silna konkurencja jest oczywiście wskazana. Jak mierzyć się, to tylko z najlepszymi. I nic to, że potem nikt nie będzie pamiętał o 22 miejscu mojego opowiadania ;) Jak już pisałem. To jak z Olimpiadą. Liczy się samo uczestnictwo ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ale pamiętaj – ja wiem doskonale, że wolisz space-operę ;) 

O! Brzmi obiecująco. Czyżby jakieś prace w toku? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Prace w toku to może nie. Na warsztacie czekają rozkręcony na części tekst z betalisty oraz wesołe przygody Huuba na Marsie w obliczu Apokalipsy. O kilku rozgrzebanych tekstach pozaportalowych nie wspomnę. Kolejna space opera czeka tym razem grzecznie w kolejce. Poprzednia się wcięła i wyskoczyła z zaskoczenia.

Po przeczytaniu spalić monitor.

No to plan publikacji na nadchodzący rok zapowiada się ciekawie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No i nadal męczę powieść fantasy, której pierwszy rozdział wrzuciłem ponad rok temu i… jak mnie wtedy jacyś Regulatorzy zmiażdżyli to przez kilkanaście miesięcy omijałem portal szerokim łukiem ;). Za to teraz wiem kto zaś, co i jak, i porozmawiać sympatycznie mogę nawet :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Nie wiem, Marasie, jak dobrze pamiętasz tamten epizod, ale byłam przekonana, że nie byłeś zmiażdżony, a tylko zmartwiony, bo zaprezentowany fragment niespecjalnie mnie zainteresował. Inna sprawa, że do dziś nie wiem, co dzieje się ze statkami – czarnym i złotym. ;) 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nadal płyną Reg, nadal płyną… :)

Zmiażdżony to może rzeczywiście przesadzone określenie. To była zwyczajna depresja pisarska ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ale teraz już wiesz, że zamieszczanie początkowego fragmentu może nie być najlepszym pomysłem. No i mam nadzieję, że tułaczka statków kiedyś się skończy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak, to akurat była dobra lekcja na przyszłość :) Ich tułaczka musi się wreszcie skończyć, bo już choroby morskiej dostaję.

Kurcze. Zastanawia mnie milczenie Anet. ​Zazwyczaj wpadnie, przeczyta, napisze krótkie “podobało się” albo “nie podobało się”​. A tutaj była, przeczytała i cisza. Ziarno niepokoju zostało zasiane…

Po przeczytaniu spalić monitor.

Hmmm. Jeśli Anet przeczytała i nie skomentowała, to chyba należy założyć, że tekst się nie spodobał. Chociaż pewnie są wyjątki…

Babska logika rządzi!

Przeczytane.

Anet mogła się pomylić i zamiast zakolejkować, kliknęła w przeczytane. Mnie zdarzyło się tak już kilka razy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie pocieszaj, Reg. Finkla ma pewnie rację. Ale przecież nie sposób podobać się każdemu ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Anet czasem pisze też wprost, że jej się nie podobało, więc milczenie wcale nie musi tego oznaczać.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Anet jestem wdzięczny za przeczytanie. I nadal czekam na dyżurnych ;) Wszak komentarze są sola tego portalu :) Nie odwiedzają mnie poza MrBS, ale on zajrzał jako członek jury konkursowego.

Po przeczytaniu spalić monitor.

I nawet komentarz mam upisany, ale czekam z wklejeniem go, bo przed ogłoszeniem wyników to byłoby nietaktowne. :p

Pod moimi tekstami Anet też często milczy po przeczytaniu. Tak jak pod ostatnim. Zakładam, że Jej się nie podobało, więc wolę się nie dopytywać. ;)

Z Anet utraciłem nadzieję. Pewnie nie podobało się i oszczędziła brutalnych słów, będąc w świątecznym nastroju. 

MrBrightside – ​czekam zatem niecierpliwie na ten komentarz do chwili gdy już będzie wypadało :)

Na innych dyżurnych też czekam :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mr. Marasie, zdecydowanie musisz nauczyć się stawiać przecinki przed wołaczami ;)

 

„Nieznajomy przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ciała na stratowanej trawie. – Zbójcy nie wyjadają serca i wątroby. I nie zapijają krwią – stwierdził ponurym głosem…”

Dlaczego dialog nie zaczyna się od nowego wiersza?

 

„…w stronę jednej z ofiar, ostrożnie przenosząc nogi nad zwłokami. Gdy dotarł do celu, pochylił się i jednym szarpnięciem…”

 

„Przechylił głowę na bok i zupełnie innym tonem dodał[-.+:] – Zostajesz, idziesz swoją drogą…”

 

„W rzeczywistości jednak wystarczyło jedno słowo Arcykapłana, żeby ślub nabrał mocy i bez fatygowania starego dziwaka. Tymczasem Sellas zjawił się niespodziewanie w stolicy i najwyraźniej miał zamiar uczestniczyć w uroczystości. Jednak to nie tłumaczyło…”

 

„…osuszyć płachtami czystego jedwabiu i ruszył długim korytarzem do głównej sali świątyni. Po drodze dwóch akolitów przyodziało go w długą, nieskazitelnie białą szatę czystości.”

 

„Sfatygowany trudami podróży Sellas dreptał trzy kroki za nim, co chwila powtarzając[-,] to samo zdanie.”

 

„…znów pokuśtykał długim korytarzem za zwierzchnikiem. Stare kości z każdym krokiem wypominały mu długą podróż na końskim grzbiecie.”

 

„Znów przez długą chwilę milczał i zdawał się nieobecny myślami.

Jossel dokończył posiłek w milczeniu.”

 

„Podczas jednego z takich spacerów nogi same zaprowadziły go do wschodniego skrzydła. Nie pomylił się. Na samym końcu krętego korytarza…”

 

„Za stary był na pokłony, a kolana zbytnio mu dokuczały. Niemal czuł ból na samą myśl o swoich starych kościach wbijających się w twardą posadzkę.”

 

„– Tak – ciągnął kapłan[-:+.] – To Aegor powołał do życia i demony[+,] i złe duchy.”

 

„Kłócimy się o słowa[+,] młodzieńcze.”

 

„– Gdzie jesteś?! Locheim! – krzyknął ktoś rozdzierającym serce głosem i tym razem wołanie rozległo się z tyłu, zza krzaków jałowca, a echo poniosło imię wzywanego po lesie.

A potem jeszcze:

– Daruj! Oszczędź go!

Tym razem w krzyku…”

 

„Ubogiego wystroju dopełniał prosty stół i niski zydel ukryty pod blatem.” – dopełniały

 

„Gdyby nie kominek, komnata przypominała klasztorną celę dla nowicujszy.” – przypominałaby

 

„ciek wodny.” – masło maślane

 

„…a słońce grzejące jego twarz[-,] wisiało wysoko na niebie.”

 

„…gdy ktoś ociągał się z zapłaceniem podatku[-,] lub lenna.”

 

„Z tego miejsca podium[+,] z rzędem obitych purpurowym suknem krzeseł i zawieszonymi ponad nimi żółtoczerwonymi proporcami, wyglądało jak paszcza szczerząca równe, umazane krwią kły.”

 

„na honorowym miejscu podium” – na podium. Bo co to jest „miejsce podium”?

 

„– Znów mi umknąłeś[+,] Kervie.”

 

„Czyste Ostrze przeniósł wzrok z Caleeve na chłopaka.” – Ostrza

 

„– Tego szukasz? – dDłoń mężczyzny ściskała rzemień”

 

„Czyste Ostrze bez słowa odwrócił wzrok” – Ostrza

 

„– Przejdź do rzeczy[+,] Kacylu.”

 

„– Powstrzymaj się, proszę od takich określeń[+,] młodzieńcze.”

 

„– Wybacz mi{+,] panie.”

 

„Kacyl zamilkł na chwilę i dokończył ściszonym głosem[-.+:]

 

„– A teraz już odejdź[+,] Kacylu.”

 

„Czy naprawdę tego chciałeś[+,] Aegorze?”

 

Szerszy komentarz po ogłoszeniu wyników.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję Jose. I posypuję głowę popiołem. Wszystkie jurki już czytały, zatem drobne poprawki naniosę niezwłocznie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

No i widzisz, znowu brakuje przecinka przed wołaczem ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jose Święty(a). Recydwa. Zdyskwalifikować!

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ach! Z pełną satysfakcją krzyknę sobie – a nie mówiłam! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Klasyczne co do powierzchowności fantasy z ciekawie przedstawioną intrygą, gdzie wiele rzeczy jest nieoczywistych. Ponadto mocno zarysowuje się tutaj treść – kwestie dobra, zła, w odniesieniu do koncepcji bogów i demonów. Obie te rzeczy, akcja i przekaz, współgrają tutaj i jedno służy drugiemu. Dzięki temu postaci są ciekawe, mają motywacje. Udało się zbudować nastrój żywego świata bez mechanicznych schematów. Dobrze wyszła też przeplatana narracja. Za to nacisk na różne wątki mógł zostać inaczej wyważony. Podróż Kerva i Sellasa trochę się dłuży (w stosunku do reszty tekstu), a pod koniec rzeczy dzieją się szybko. Trochę małą, choć w zamian istotną część akcji stanowią też wesela.

Gratuluję podium w konkursie :P

 

Ciekawie spleciona historia dwóch wesel, które mają / mogą mieć wpływ na przyszłość kraju. Znów jednak są one ledwie epizodami (zwłaszcza książęce) i zastanawiam się, co z tym fantem zrobić.

Na plus zdecydowanie postaci – są z krwi i kości, chociaż Jossel jakiś taki trochę bardziej bezbarwny. Ale kładę to na krab potrzeby utrzymania jego prawdziwej natury, czy raczej zadania, w tajemnicy jak najdłużej. Mimo długości tekstu, to czytało mi się go bardzo dobrze, szybko i lekko. Fabuła wciągnęła, a lekkie przemieszanie czasu i miejsc akcji nie przeszkadza, ale świetnie się komponuje. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo fajny, bardzo klimatyczny tekst – właśnie taki, jakie lubię. Utrafiłeś prawie idealnie w moje gusta ;) Bardzo dobry pomysł na dwutorową narrację, bardzo dobry pomysł na twist z chłopcem, bardzo ciekawa koncepcja, że to, czemu próbował zapobiec Sellas po prostu się dokonało z powodu głupoty zainteresowanych. Wyraziste scenerie, dobre opisy. Żeby nie te przecinki przed wołaczami… ; p

I tylko jedno mi zgrzytało… A raczej dwie rzeczy. Raz – najważniejsze – że jak na konkurs weselny, to mało tu wesela. W zasadzie oba są tylko wspomniane, pełnią pewne funkcje w tekście, ale to z pewnością nie jest opowiadanie o weselach. Da się przymknąć na to oko, ale nie o to chodziło.

Dwa – informacja, że Kerv był „rodzonym” bratem Sellasa. Tego drugiego opisujesz jako kuśtykającego, kościstego, zmęczonego życiem staruszka, który na nic nie ma siły. A ten pierwszy, choć ma „włosy oszronione siwizną”, jest najwyraźniej w sile wieku, skoro tak chwacko morduje, macha mieczami, konno jeździ i tak dalej. Ja wiem, że między rodzeństwem może czasem być duża różnica wieku, sięgająca i dwudziestu lat, ale to jednak dość rzadkie zjawisko. Więc zabrakło mi wyjaśnienia, dookreślenia że np. matka Sellasa urodziła drugiego chłopca dużo później, kiedy ten był już dorosły. Różnica między nimi bardzo mi zgrzytnęła.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję Lordzie Vedyminie za komentarz i dobre słowo. Może tekst uzupełniony o wycięte fragmenty odzyska nieco zaburzoną kompozycję. Z zawartością wesela nie będę polemizował – sam miałem obawy i potwierdziły się w komentarzach większości jury. Ale myślę, że opowiadaniu zabrakło zwyczajnie jakości, żeby z przytupem podbić serca członków jury ;). 

 

Śniąca Tobie także dziękuję za opinię i miłe słowa. Dobrze, szybko i lekko brzmi pozytywnie. To miał być tekst rozrywkowy :)

 

Joseheim, oczywiscie Twój komentarz polubiłem z miejsca i cieszę się, że udało mi się trafić w Twój gust. Pewnie właśnie to dało mi niespodziewanie wysoką lokatę w konkursie. Bardzo dziękuję za Twoje przemiłe słowa. Mam Ciebie za specjalistkę od fantasy i skoro Tobie się podobało to nie jest najgorzej z moim tekstem. Nad przecinkami popracuję konkretnie, obiecuję ;)

Co do wesel w opowiadaniu… Były istotną częścią fabuły, elementem wiążącym akcję, ale zgadzam się, że nie stanowiły dominującej części historii. Zaryzykowałem. Mimo wszystko się opłaciło, bo trzecie miejsce w tak zacnym gronie cieszy bardzo.

Braci Sellasa i Kerva w zamyśle nie dzieliła znaczna różnica wieku. Widziałem ich jako ok. 60 i ok. 50 latka. Starszy zdziadział bo spędził lata na studiach ksiąg i modlitwach w Świątyni, ten młodszy zawdzięczał krzepę innemu trybowi życia (intensywnemu i aktywnemu ;)) i zapewne wpływowi mocy demona. Rzucał celnie, dźwigał z lekkością i podarowanymi magicznymi mieczami wywijał zręcznie. Całe życie spędził na wojaczce.

Reg. Dziękuję za wiarę we mnie. Rzekłbym – wykrakałaś, ale w pozytywnym sensie. Bądźmy jednak szczerzy. O ile lokata mnie bardzo cieszy, to oczywiście widzę jak niewielkie były różnice. Właściwie dojechałem do mety z peletonem, ledwie o pół koła przed kolejnym zawodnikiem. Daleko, daleko do uciekającej czołówki. O ostatnim miejscu na podium decydowały wśród kilku opowiadań pewnie detale techniczne i wiem, że zwyczajnie miałem szczęście trafiając w gust Jose i głównie jej zawdzięczam zapewne ten brązowy laur.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Łojezu, wreszcie zostałam specjalistką od czegoś! ; p A tak serio to nie wiem, skąd Ci się wzięło takie przekonanie, ale bardzo mi miło ;)

Niemniej bracia nadal mi zgrzytają, przedstawiłeś ich tak diametralnie różnie, że niewiarygodnym mi się wydało, by mogli być braćmi (znaczy nadal uważam, że przydałoby się dodatkowe wyjaśnienie).

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Opowiadanie niestety rozminęło się z moimi gustami, panie Marasie. :< Historia trąca sztampą, nie zaskakuje, momentami nuży. High fantasy to nigdy nie był mój ulubiony gatunek, więc może moją opinię powinieneś dzielić przez dwa, ale skoro już przeczytałem…

Moim zdaniem (i jak widzę, będę tutaj odosobniony) opowiadanie psują postaci, które są bardzo określone. Koncepcja dwóch równoległych linii fabularnych jest ciekawa, ale cóż mi po niej, kiedy z jednej strony mam zgryźliwego, przezajebistego, trochę geraltowatego buca i jego bojaźliwego przydupasa, z drugiej zaś – aroganckiego arcykapłana, aroganckiego księcia i głównego bohatera (?) – kapłana, który zobaczył dramatyczną wizję i liczy, że król odwoła ślub wyłącznie z tego powodu (a jeszcze jakby i tak nie był wystarczająco niewiarygodny, to go wcześniej wygnano). Ugh. W sumie niewiele więcej mogę o tych bohaterach powiedzieć. Z całej tej bandy zainteresował mnie tylko chłopiec, brat księcia, którego faktycznie odebrałem jako nad wyraz mądrego jak na swój wiek, który mógłby wyróść na wspaniałego króla, i to pomimo swojego charakterku.

Najbardziej mnie mierzi wątek Kerva, który chciał spotkać chłopaka, aby złożyć go w ofierze, z kolei chłopak chciał się w tej ofierze oddać. Żadnemu jednak przez myśl nie przeszło, że sprawy idą zbyt gładko; młodzik miał udawać niedorajdę, by stłumić podejrzenia towarzysza, ale tym niedorajdą chyba jednak naprawdę był, skoro tak łatwo zgubił medalion. Kerv z kolei całe opowiadanie zgrywa cwaniaka, żeby na koniec dać się podejść jak dziecko, że o wyszarpnięciu sobie ot tak trucizny z ręki nie wspomnę.

I chociaż świat wydaje się ciekawy, nazwy są spójne, to historie, jakimi go wypełniłeś, nie przykuły mojej uwagi. Piórkowe opowiadanie powinno mieć, według mnie, lepiej skonstruowane postaci. Zakończenie natomiast wypadło całkiem zgrabnie, ale trudno mu było wywrzeć na mnie należyty efekt, skoro wcześniej postaci mnie nie kupiły i nie zdołały przykuć swoimi przygodami do tekstu. Nie podoba mi się także, że niemalże do ostatnich akapitów nie wiadomo, co łączy te obie fabularne. Zabrakło mi paru hintów więcej przemyconych we wcześniejszych fragmentach.

Warsztat mógłby być lepszy. Widać, że lubisz przymiotniki, przysłówki i zaimki i nie zdążyłeś przed publikacją rozstać się z ich rozsądną częścią.

Sellas przeciągnął się i opuścił bose stopy na kamienną posadzkę. Jej lodowaty dotyk natychmiast pobudził jego ciało. W tej samej chwili gdzieś niedaleko rozległy się dźwięczne fanfary, które brutalnie przegnały resztki snu.

Dzięki za udział!

Dziękuję za komenatrz MrBrightside.

Sztampa i brak zaskoczenia, rozminięcie się z gustami, słabi i nieprzekonywujący bohaterowie, jeden z głównych bohaterów nawet mierzi, Do tego nieciekawe historie, brak hintów, taki sobie warsztat. Cóż mogę odpowiedzieć. Trzeba przyjąć krytykę na klatę. I jednak od czasu do czasu coś tam sobie popiszę mimo wszystko. Przynajmniej mi sprawia to pisanie przyjemność.

Odniosę się przy okazji to wydarzeń z mojej historii, o których wspomniałeś. Jossel wcale nie zgubił medalionu, a Kerv nie dał go sobie wcale wyrwać jak dzieciak. Nie zrozumiałeś tej sytuacji prawidłowo MrB. Ale zakładam, że skoro tak, to moja wina, że nie przedstawiłem jej odpowiednio zrozumiale.

 

Jeszcze raz dziękuję za dobrą zabawę i gratuluję sprawnie przeprowadzonego konkursu. Wesołych Świąt!

Po przeczytaniu spalić monitor.

Napiszę wprost – nie spodobało mi się. 

I chyba muszę pójść Drogą Cienia, czyli odrobinę się rozpisać i to o sobie, zamiast o opowiadaniu (ale tylko jeden akapit, potem już będzie bardziej do rzeczy). Tak w ramach usprawiedliwienia. Bo na komentarze warto patrzyć przez pryzmat komentujących. Muszę przyznać, że po fantasy sięgam rzadko. Miałem nawet stwierdzić, że nie jestem fanem fantasy, ale to by nic nie wytłumaczyło, bo jeśli chodzi o literaturę, to jestem “fanem” zaledwie kilku pisarzy, i to “fanem” w cudzysłowie. Nie mam tak, że jestem czegoś fanem z zasady. Miałem napisać, że wolę dobre fantasy od słabego SF, ale to nie tak. Po prostu po pewne rzeczy sięgam chętniej i częściej. Ale jak już zacznę czytać, to liczy się tylko tekst, który mam przed sobą. Bez względu na gatunek. Przykład z naszego podwórka: choć do “Miasta” Ochy podchodziłem nieufnie (bo mało zachęcający tytuł i tag “fantasy”), opowiadanie szybko mnie wciągnęło i ostatecznie się spodobało. Skąd wynika nieufność do fantasy? Myślę, że przede wszystkim ze sztampowości tego gatunku. A jeśli tekst nie broni się pomysłem, to musi dawać radę na innych polach. 

 

U Ciebie, Marasie, jakiś pomysł jest: dwa wesela poplątane w czasie, w tym jedno demoniczne. Stawiałbym, że taki był punkt wyjścia. Ale moim zdaniem konstrukcja i brak świeżości położyły ten tekst. 

Pierwsza scena zapewne miała zarzucić hak na czytelnika. Mamy trupy i intrygującą postać. Tylko że intrygująca postać Kerva przypomina inne intrygujące postaci znane z fantasy. Aragorn był taką postacią. Geralt także. Trochę podobni wydają mi się nawet detektywi ze skandynawskich kryminałów. Dobrzy w swoim fachu, gorsi z charakteru. Postać w zamierzeniu intrygująca okazała się więc irytująca. Co innego trupy. Trupy to też nic nowego, ale przynajmniej wprowadzają jakąś zagadkę. Stanowią świetny pretekst, by poprowadzić fabułę w ciekawy sposób, czerpiąc z kryminałów. 

Tutaj niestety pokutuje niechlubny zwyczaj – jeden z powodów, dla których podchodzę do fantasy nieufnie – rozciągania drogi bohaterów. Od początku tekstu czekam na wesele, a tymczasem mam wrażenie, że przez większość opowiadania postaci po prostu idą. 

Poprowadzenie wątku Sellasa też nie przypadło mi do gustu. Popatrz na jego pierwszą scenę, która zaczyna się od takiego zdarzenia: Sellas patrzy na nagiego kapłana. Do tego prostego faktu dołączasz kilka akapitów informacji dotyczących rozmaitych rzeczy. Co się wtedy dzieje w opowiadaniu, kiedy my poznajemy część losów Sellasa? Otóż Sellas patrzy na golasa. Dopiero po ośmiu akapitach Torsem traci cierpliwość i się odzywa. Jako czytelnik wolałbym, żeby więcej działo się na bieżąco, zamiast poznawać historię tak “przy okazji”. 

Dalej niestety jest nudno. Granica między klasycznością a sztampowością to kwestia gustu – ja tutaj nie dostrzegłem nic świeżego. A świeżość, o której mówię, widziałem w Twoim “Trzeba czekać”. Nie trzeba wydumanych, oryginalnych pomysłów, by było ciekawie. Czasem wystarczy znaleźć interesujący motyw i umieścić go w historii. Albo pogłębić rys psychologiczny postaci? A może zestawić klasyczne elementy w nietypowy sposób? Albo po prostu pokazać odrobinę dystansu do sztampowej stylistyki?

Warsztat przydałoby się jeszcze podrasować, ale źle nie jest. Powinieneś przykładać do słów większą uwagę i myśleć nad nimi, zamiast starać się pisać tak, jak jest w książkach. Bo mam wrażenie, że niedoskonałości w Twoim tekście są odbiciem tego, jak niektóre książki są napisane. Nie wszystko, co drukowane, należy naśladować.

Większość przecinków oddzielających wołacze już chyba znalazła się na swoich miejscach, ale żeby sobie to utrwalić, proponuję stosować tę zasadę także w komentarzach ;) Polecam poczytać, o co chodzi np. tutaj :)

 

Mam nadzieję, że nie zrazisz się zbytnio moim krytycznym komentarzem, tylko wyciągniesz dla siebie jakieś wnioski. Pamiętaj, że innym się podobało, no i zająłeś trzecie miejsce, czego Ci gratuluję :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dziękuję za wyczerpujący i merytoryczny komentarz, Fun. ​Nie zrażę się, bez obaw. To, że jak każdy lubię pozytywne komentarze, nie znaczy, że nie doceniam i nie potrafię wyciągać wniosków z tych negatywnych ;)

Opowiadanie, jak się zapewne domyślasz, powstawało pod ciśnieniem czasu, wyleciało z niego kilkanaście tysięcy znaków. To może mieć wpływ na kompozycję i układ niektórych scen. Ale nie ma wpływu na to, że od początku planowałem napisać dosyć klasyczne fantasy, rozrywkowe, z małym twistem, będące lekką lekturą bez ambicji literackich ale nie nudną (zarzut nudy zabolał najbardziej). Miało sprawiać frajdę i dobrze się czytać. Kilka wcześniejszych komentarzy daje mi nadzieję, że w jakimś stopniu to się udało. 

Tak przy okazji. Wydaje mi się, że już wiem jakie pisanie najbardziej się podoba na portalu. Kunsztowne, gęste językowo, nieoczywiste, fabularnie pozostawiające sporo przestrzeni na domysły czytelnika. Obrazowe i plastyczne, silne detalem, często poetyckie. I zazwyczaj dalekie od klasycznie pojmowanej science-fiction czy fantasy także tematyką. Może coraz bardziej dryfujące w stronę literatury jaka preferuje MC na papierze?

Mój prosty styl oraz zagmatwania akcji na niższym jej poziomie niż np. u zwycięzców konkursu, wyglądają nieco staroświecko, albo konserwatywnie. Albo topornie nawet. Moja proza ma być przejrzysta w warstwie językowej. Ale ja zwyczajnie nie chcę zachwycać krytyków tylko bawić czytelników.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak przy okazji. Wydaje mi się, że już wiem jakie pisanie najbardziej się podoba na portalu.

Zdziwiłbyś się, MrMarasie. Jeszcze się taki nie urodził, który by tu wszystkim dogodził ;)

MrMarasie, znowu zapomniałeś o przecinku przed moim nickiem :P

Tak przy okazji. Wydaje mi się, że już wiem jakie pisanie najbardziej się podoba na portalu. Kunsztowne, gęste językowo, nieoczywiste, fabularnie pozostawiające sporo przestrzeni na domysły czytelnika. Obrazowe i plastyczne, silne detalem, często poetyckie. I zazwyczaj dalekie od klasycznie pojmowanej science-fiction czy fantasy także tematyką. Może coraz bardziej dryfujące w stronę literatury jaka preferuje MC na papierze?

Mój prosty styl oraz zagmatwania akcji na niższym jej poziomie niż np. u zwycięzców konkursu, wyglądają nieco staroświecko, albo konserwatywnie. Albo topornie nawet. Moja proza ma być przejrzysta w warstwie językowej. Ale ja zwyczajnie nie chcę zachwycać krytyków tylko bawić czytelników.

To chyba zbyt pochopna obserwacja. Spójrz chociaż na październikowe piórka – do Twojego opisu pasują tylko “Leopardy i czaple”. Sam się zresztą przejechałem na różnej kunsztowności i nieoczywistościach – dostawałem zarzuty, że jakieś opowiadanie jest niepotrzebnie zagmatwane, niejasne, przekombinowane. 

Wszyscy tutaj chcemy raczej bawić czytelników, ewentualnie samych siebie, a o krytykach nikt nawet nie mówi ;) Nie ma jednej właściwiej drogi pisania. Na portalu znajdą się chętni na coś cięższego i na coś bardziej rozrywkowego. Nawet MC jest otwarty na różne propozycje, choć mogłoby się wydawać inaczej. Nie zniechęcaj się, tylko doskonal taki styl pisania, który Ci odpowiada :)

 

Edit: Coboldzie, ale “Lotharem” to dogodziłeś prawie wszystkim ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wszystkim to dogodziła Bellatrix swoim Encephalodusem. ;)

Poprawione​, Fun ;)​ To nie była krytyka gustu tylko moje obserwacje.

Swoich “ambitniejszych”​ rzeczy nawet bym tu nie wrzucił, na pewno nie znalazłyby zwolenników. 

Ja nie twierdzę, że nie ma tutaj miłośników “zwyczajnej”​ fantastyki. Ale Loża czy większość zasiedziałych portalowiczów po kilku tysiącach opowiadań zamieszczonych na portalu na pewno oczekuje przede wszystkim zaskoczeń.

Po przeczytaniu spalić monitor.

MrMarasie, moje obserwacje są ledwie roczne :) I osób, które przeczytały tu tysiące opowiadań, jest niewiele. Ja mam na koncie jakieś kilkaset. I ponownie apeluję, żebyś przyjrzał się piórkowym opowiadaniom, czy rzeczywiście obfitują w tyle zaskoczeń? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie ma pewnego sposobu na piórko. Jakaś sama jedna rzecz na wypasionym poziomie zazwyczaj nie wystarcza – czy to oryginalność, czy fajny świat, czy bohater, czy pełno akcji, czy język…

Babska logika rządzi!

Na piórka pewnie nie ma metody, fakt, to także wypadkowa pogody za oknem, przypadku, gustów, preferencji, nastroju, okoliczności czytania opowiadania i innych czynników. Ale klasyczne gatunkowo opowiadania mają chyba trudniej jeśli chodzi o zdobywanie uznania.

Powtarzam, moim zdaniem i w zupełnym oderwaniu od moich opowiadań. To nie jest żaden zarzut tylko subiektywna opinia.

 

PS. Szkoda tylko, że dyżurni nie mają ochoty czytać tekstów pod 50 tys. znaków.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Klasyczne fantasy, ale w dobrym stylu. Bardzo dopracowany tekst. Jest tu wszystko – filozoficzna dysputa, rąbanka, magia i spiski. Klasyka. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale myślę, że mógłbyś tu dodać coś oryginalnego i niepowtarzalnego. Przy tak szerokich horyzontach pisarskich, jakie prezentujesz, myślę że nie byłby to dla Ciebie problem, żeby dodać coś bardzo swojego i zapadającego w pamięć.

 

Dialog Sellasa i Tudala bardzo przypadł mi do gustu. Przypomina starcie doktryn filozoficznych z przełomu epoki starożytności i chrześcijaństwa. Z tego, co się orientuję, wiele z wygłoszonych przez te postaci doktryn i idei ma swoje nazwy. To, że zły Beatus powróci do dbrego Aegora i zostanie przez niego obłaskawiony to apokatastaza. A pogląd, że dobry Bóg nie mógł stworzyć świata, w którym panuje zło, prezentowali gnostycy. Pewnie musiałaby wpaść tu Naz, żeby wyłapać więcej takich smaczków.

 

Nie omijasz opisów przyrody, ubiorów oraz miejsc. Ujmują nieco dynamiki tekstu, ale dodają mu uroku. Nie wiem, co wycinałeś z tekstu oryginalnego, ale jeśli inne opisy, to dobrze :) Moim zdaniem kilka dodatkowych powłóczystych akapitów skutecznie zamuliłoby Twoje opowiadanie.

Twój styl pisania sprawia, że czuję się bezpiecznie, ale także i przewidywalnie. Od czasu do czasu mógłbyś zdzielić mnie po twarzy jakimś niepokojącym zdaniem albo określeniem. Przykład:

Wjechała na czarnym ogierze z ciemnozielonym aksamitnym czaprakiem (…)

– widzę czarnego ogiera i ciemnozieloną plandekę. Być może barwa czapraka niesie ze sobą jakąś symbolikę, może nie, nie wiem, nie widzę nic ponad to, co mi pokazałeś, po prostu czytam dalej.

Znajduję też u Ciebie określenia, które może błędami językowymi nie są (nie mam pewności), ale wyczuwam, że mogłyby być celniej sformułowane:

odziany w obdarte łachy

– jeśli łachy, to pewnie są stare i trochę poobdzierane

Według starej tradycji

– jeśli tradycja, to chyba nie najnowsza; może “prastarą tradycję” łyknąłbym łatwiej?

 

Dwie rzeczy, które na pewno bym poprawił (zdaje się, że są też na liście Joseheim):

natrafili na ciek wodny

– to zdaje się jest pleonazm

– To nie jest miejsce dla mnie Kacylu.

– postawiłbym przecinek przed wołaczem

 

– Co tu robisz, chłopcze? Skąd przybywasz? Spotkałeś może mojego męża, Locheima? Albo młodego Derrena? To syn mojej siostry. Na pewno nas szukają. I obiecali po nas wrócić.

– przy tej kwestii miałem wrażenie, że nie tylko wypowiadająca te słowa osoba się spieszyła, ale i autor pędził ku limitowi znaków ;)

 

Gratuluję bardzo dobrego tekstu oraz w pełni zasłużonego podium w konkursie.

Znowu kupiłeś mnie klimatem, Marasie. Początkowy opis zwłoko-poweselnego krajobrazu dobrze wprowadza w dosyć ponury świat (może wcześniej nie był ponury, ale przecież nastał Miesiąc godów ;). 

Czytało się dobrze, szybko, zassało.

 

Sellas kojarzył mi się z maesterem Pycellem z Gry o Tron :D Oczywiście z wyglądu, bo Sellas to przecież dobry chłop. W ogóle to była według mnie najlepsza postać, ładnie zarysowana, głęboka. Wydaje się, że tylko on jeden ma jakieś rozterki. Zdruzgotany głupotą księcia, jednoczenie jest nieco zadowolony, tym samym świadomy tego faktu i nim przerażony. Tak samo na końcu jest przedstawiony jako emocjonalny starzec, który (chyba) zaczyna wątpić (jeśli nie w istnienie) to w wielkość swego boga. 

Kevar niektórym wadził, że cwaniak i bardzo typowa postać, ale według mnie jet to uniwersalny typ bohatera, który zawsze wpasuje się w świat. Twardy zabijaka, niemoralny, trochę tajemniczy. Zawsze będzie się podobać.

Niestety cała reszta postaci jakoś zagubiła się pośród opisów. Oprócz Sellasa i Kevara nikt nie zapadł mi w pamięć (bo o Josselu szybciutko zapomnę). Pannę młodą (choć była potworem) można było jeszcze bardziej… zdemonizować. Nie wiem, czy gdzieś zagubiłem, ale chyba nie było nigdzie opisów jej wyglądu (oprócz tego, że zaznaczyłeś, że była piękna, jeszcze jako panna młoda). Ale rozumiem – limit znaków dał ci się… we znaki (chyba wszyscy śledzili SB) :PP

Nie czułem też ostatecznej maskary. Bardziej poruszyła mnie łza Sellasa na końcu niż rozwałka.

 

No i może jeszcze coś o świecie. Niby prosty, niczym się nie odznaczający, ale… no, nie wiem, jak to napisać, po prostu fajny. Zgodzę się z Nimrodem, że mógłbyś dodać coś świeżego, czego jeszcze nie było, żeby wyróżnić świat i zaskoczyć czytelnika.

 

Jeśli chodzi o motyw wesela, to rzeczywiście, mało go. Ale już po konkursie, a ja mrużę oczy i udaję, że nie ma niebieskiego tagu, także mi to zupełnie nie przeszkadza (nawet lepiej, bo nie lubię wesel :P).

 

No to tak na koniec – naprawdę dobre opowiadanie, z świetnym klimatem. Pozdrawiam.

Nimrodzie. ​Dziękuję za wizytę i komentarz. Bardzo miłe słowa, cieszę się, że zauważyłeś pewne niuanse tego prostego i klasycznego w sumie w swej narracji i stylu opowiadania. Zwłaszcza dotyczące dysputy Sellasa i Tudala. Biorę sobie do serca uwagę o szczypcie oryginalności. Ten świat ma ją w sobie (myślę) ale niestety widać zabrakło jej w tym tekście. Akcję umieściłem bowiem na odległym kontynencie świata, w którym toczy się akcja powieści i dwóch innych opowiadań (wszystko rozgrzebane, to właśnie o tej powieści rozmawiam powyżej z Reg). Co do limitu. Wiadomo, gonił. To zdanie, które przytoczyłeś może rzeczywiście o tym świadczy. Poprawię.

Wszystkie Twoje uwagi i sugestie rozważę, oczywiste poprawki naniosę. Opinię Naz, nie tylko na temat zagadnień teologicznych ale i na temat samego opowiadania, bardzo chętnie bym poznał. Czekam także cierpliwie na wizytę innych dyżurnych ;)

 

Karol123. ​Tobie także serdecznie dziekuję za lekturę i opinię. Reszta postaci (poza Josselem, który chyba ucierpiał poważnie w wyniku konieczności utajenia jego prawdziwej tożsamości) nie jest tak istotna jak Kerv i Sellas. Jeśli oni sie podobali to jestem zadowolony. I tutaj inna kwestia. Pochwaliłeś klimat, podobnie jak wcześniej Joseheim. Jeśli rzeczywiście czuć klimat w tym tekście to się jeszcze bardziej cieszę. Dzięki za wszystkie pochwały i bardzo poważnie traktuje wszelkie sugestie i porady oraz uwagi. I, co najważniejsze, raduje mnie niezmiernie fakt, że lektury opowiadania nie uznałeś za czas zmarnowany.

 

Ps. A ile frajdy mam z imieniem Kerv :) w komentarzu NWM był Kervan, u Karola123 jest Kevar. To pewnie dlatego, że postać taka dwuznaczna :)

 

Edit. Dziękuję Karolu123 za nominację!

Po przeczytaniu spalić monitor.

Bardzo porządne fantasy. Obarczone zasadniczą wadą tego gatunku (ach, co by tu wymyśleć oryginalnego!). Napisane na dobrym poziomie, solidna pozycja do biblioteki. Dzięki kilku szczegółom więcej niż dobre czytadło. Ale nie aż tak, żeby porywało, urywało, wzruszało. Katharsis z tego nie będzie. No i widać, że tekst wewnętrznie nieproporcjonalny, zdławiony limitem znaków. Co nie znaczy, że lektura nie dała satysfakcji. Ale na piórko za mało. 

Znaczy: jestem na NIE.

Dziękuję, Coboldzie.

Bardzo się cieszę, że napisałem porządne fantasy. A nawet więcej niż dobre czytadło. Twoje NIE, Coboldzie przyjmuję na spokojnie. To na pewno dopiero pierwsze NIE z serii. NIE zawsze jest niedziela.

To był tekst konkursowy i swoje zadanie spełnił z nawiązką, jestem z niego zadowolony i cieszy mnie III miejsce w tak zacnym gronie.

Oczywiście limit uwierał ale doszedłem do wniosku, że jednak nie ma sensu wrzucać wersji 2.0 bo i tak nikt jej już nie będzie czytał. W zasadzie teraz najsensowniejszą metodą publikacji na portalu wydaje mi się zamieszczanie opowiadań, które gdzieś się ukazały. Wtedy ani brak nominacji czy piórka, ani negatywne komentarze nie działają przygnębiająco, a jedynie pomagają w ulepszaniu warsztatu. Podobnie teksty odrzucone przez redakcje – ​wtedy nie ma się zbyt wielkich oczekiwań, a nauka dla autora też cenna.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ja bym bardzo chętnie zapoznała się z rozbudowaną wersją – mam wrażenie, że cięcia namieszały trochę w zakończeniu, które było dla mnie trochę mętne. Samo opowiadanie podobało mi się – choć powiem szczerze, daleko mu do Trzeba czekać. Fabuła wydawała mi się trochę ściśnięta – może tylko zasugerowałam się wspomnianymi cięciami, a może jednak dało się je odczuć. Lubię humor, który zawierasz w swoich historiach, ten typ wywołujący lekki uśmiech. Bardzo klasyczne fantasy i przyjemna lektura, choć pozbawiona większych uniesień. Zasłużona biblioteka :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dziękuję serdecznie za wizytę i komentarz Kam_Mod​. I za wszystkie miłe słowa. Jako że opowiadanie powiązane jest nieco z innymi tekstami z tego świata, to jego wersja poszerzona i poprawiona znajdzie się zapewne w jakimś szerszym kontekście, ale już gdzie indziej.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Jako zgałszający do piórka jestem oczywiście na TAK.

Dlaczego?

Światotwórstwo. To ono mnie tutaj ujęło. Niby idące w standardowe “high fantasy”, ale zarazem podające to w ujmujący sposób. Od nazw państw, miesięcy, religii, chyba tylko poszczególne dni tygodnia nie doczekały się czegoś własnego ;)

Do tego bardzo interesująca historia z Kervem i młodym Oczyszczonym, idąca równolegle do drugiej fabuły. Uderzyła potrosze w klimaty Warhammera Fantasy (<3) nie kończy się też standardowo.

Druga nitka jest troszkę gorsza, czasem światotwórstwo przejmuje ją za mocno, ale ogólnie zarysowana linia fabularna, a zwłaszcza bohater, który nie zdecydował się za wszelką cenę ratować władcy, przypadła mi do gustu.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Wielkie dzięki NWM.​ Byłem pewny, że ten jeden TAK dostanę. Od Ciebie oczywiście.

Bardzo się cieszę, że światotwórstwo wydało się Tobie interesujące. To jest jakaś część świata, o którym piszę, także w powieści, jak już wspominałem wyżej.

Co ciekawe, Twoim zdaniem linia fabularna z Sellasem jest nieco gorsza, a zdaniem kilku innych czytelników to właśnie on jest najciekawszą postacią i najlepiej nakreśloną. 

Piórka nie będzie, ale jak pisałem, NIE zawsze jest niedziela. Mam tylko nadzieję, że komuś jeszcze moje opowiadanie przypadnie do gustu i nie mam tutaj na myśli Loży.

I tylko troszkę żal, że poza MrB ​z jury konkursowego, żaden dyżurny nie skomentował (nie przeczytał?) mojego opowiadania.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Panie Marasie, dyżurni nie mają obowiązku czytać wszystkich opowiadań, które wpadną im w dyżur, a jedynie połowę z nich. Natomiast wielu innych użytkowników nieprzymuszenie podzieliło się opinią o Twoim tekście i z tego się należy cieszyć. :)

Oczywiście masz rację MrBrightside ​(czy to nick od kawałka The Killers?), tak sobie tylko marudzę. Bardzo cieszę się z każdego komentarza, bo każdy jest bezcenną nauką i wartościową opinią, która rozwija mnie jako autora. Wszystkim komentującym serdecznie dziękuję.

Po przeczytaniu spalić monitor.

W końcu ktoś słuchający The Killers! Wonderful, wonderful, panie Marasie! ;D

Oczywiście, że słuchający The Killers. I Keane, i Arctic Monkeys, czy Snow Patrol i Muse, i Arcade Fire i Kasabian i masę innych fajnych, rockowych kapel gitarowych.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dobra, pod tym tekstem masz wystarczająco dużo moich komentarzy. ;-)

Byłam na TAK. Za dużo się przy nim napracowałam, żeby teraz marudzić. ;-)

Babska logika rządzi!

A to jednak niespodzianka dla mnie :) Poważnie.

Drugi TAK bardzo mnie ucieszył. I faktycznie, włożyłaś w mój tekst mnóstwo pracy Finklo i za Twoją pomoc raz jeszcze dziękuję. No i za TAKa też dziękuję!

Po przeczytaniu spalić monitor.

No cóż, skoro zostałem już gdzieś tam przywołany swoistym tańcem deszczu, to nie zostaje mi nic innego, jak tylko się tu odmeldować i pokazać, jak należy podążyć drogą Cienia i też napisać coś o sobie, a nie o tekście. A zasadniczo, to podkreślić, że już tak właśnie piszę. Bo przecież piszę.^^

No więc, proszę Państwa, ten fragment mojej autobiografii stanowił będzie o tym, że takie fantasy, jakie zaprezentował nam Pan Maras – skoro to opko już tu jest i nie można nic na to poradzić, to niech chociaż posłuży za pretekst do dywagacji – to ja bardzo lubię.

Generalnie, to ja – Boże, jak cudnie brzmi ten zaimek, gdy tyczy się mnie (mnie – kolejne cudo;) – lubię tego rodzaju pisaninę w ogóle, bo mamy tu zasadniczo wszystko, co lubić można, a nawet należy. Choć, rzecz oczywista, nie bezkrytycznie.

Po pierwsze, mamy tutaj do czynienia z tym rodzajem pisania, który stanowi sztukę samą w sobie. Tudzież, niesłusznie – moim zdaniem – pejoratywniej: sztukę dla sztuki. A ja owej sztuki jestem koneserem. Estetą, rzekłbym – po prostu lubię piękno.

Czasem zastanawiam się, gdzie i w czym przebiega granica między tym, co się po prostu czyta – mniej lub bardziej przyjemnie, zależnie od treści – a tym, co się pochłania, słowo po słowie i dla słowa, i to nie tylko coraz bardziej zmęczonymi oczyma, ale i… a zresztą, darujmy se te pseudowzniosłe pitolenie. Z nim czy bez niego, fakty pozostają takie, że taka granica istnieje i ma się dobrze, choć od lat bardzo skutecznie umyka jednoznacznemu zdefiniowaniu. Pytanie brzmi więc tak: skoro nie potrafię jasno określić granicy, to skąd wiem, co po której onej granicy znajduje się stronie i dlaczego uważam, że powyższe opowiadanie jest już po tej – z mojego punktu widzenia, ofkoza – właściwej? A w każdym razie właściwszej? No cóż, materiału i rozważań na jakiś elaborat, ale w zupełności powinno wystarczyć, jeśli pojadę klasyką: kwestia gustu odbiorcy i talentu autora. Prawda jest jednak taka, że – choć tutaj się te elementy ładnie zgrały – musi kryć się za tym coś bardziej… uniwersalnego, obiektywnego i może jeszcze: oczywistszego.

Dobra, ale zostawmy to może filozofom, tym prawdziwym, z powołaniem, i tym z papierkiem, jeśli przypadkiem nie są to jedne i te same osoby. Nam tutaj musi wystarczyć proste stwierdzenie, że “Miesiąc godów” jest… No cóż, jest napisany w taki sposób, jakby był manifestacją twierdzenia, że czasem bardziej niż po to, by można było coś czytać, to coś zostało napisane właśnie po to, by można to było napisać.

(Dobra, cofam to, co mówiłem o prostocie powyższego stwierdzenia).

Więc wychodzi mi, że zmarnowałem trochę czasu i kupę słów, by inaczej – mniej spójnie – przedstawić to, co napisałem już na początku: sztuka dla sztuki. (Ach ten ja… ;)

No więc sztuka. Ale co jeszcze?

Postaci i dialogi. Zapewne to ponownie kwestia gustu, ale do mnie patos zawsze przemawiał wielkimi literami. Nawet ten przesadzony, zhiperbolizowany i biorący na siebie cały ciężar danego dzieła, ma dla mnie jakiś tam swój urok. Ale tak, jak dorosły, normalny facet wolał będzie kobietę od dziewczynki, tak do mnie bardziej przemawia patos dojrzały, stonowany i użyty umiejętnie, by budować i ubogacać klimat opowieści, a nie absorbować go w całości. Tutaj taki właśnie patos wybrzmiewa w ustach Kerva (i trochę w jego pseudonimie artystycznym). Szalenie lubię, kiedy taki geraltowaty kozak ma podobną manierę i rzuca sobie hasełkami, które budują mu klasę, a które w ustach kogokolwiek innego zabrzmiałyby po prostu idiotycznie. Bardzo fajnie, z pomysłem i wyczuciem poprowadziłeś ten element, Panie M. Mnie to w każdym razie siadło.

Zresztą w ogóle widać po tym tekście, że masz dryg do dialogów, bo większość wypadła nie tylko autentycznie, ale też mądrze i ciekawie. W każdym razie dla mnie to jeden z najmocniejszych punktów programu. Postaci, choć poniekąd sztampowe i znajdujące się w dosyć sztampowych sytuacjach, też dały radę. Dorosły do swoich kwestii, rzekłbym.

Nie jestem tylko pewien, ile w powyższym znajduje się propsów dla konstrukcji bohaterów, a ile kręcenia nosem na ich liniowość. Ja widzę to bowiem w sposób następujący: skoro tak ładnie poradziłeś sobie z tworzeniem i uwierzytelnianiem postaci odrysowanych równą kreską od naprawdę starej linijki, to jestem przekonany, że gdybyś spróbował od samego początku bardziej ich… udwuznacznić, nadać im głębszy koloryt i wyrwać z pewnych schematów, wyszło by jeszcze bardziej interesująco. Zapewne zupełnie inaczej przy okazji, ale jednak. Jedyna – dosyć nieśmiała i mocno spóźniona, pozwolę sobie zauważyć – próba realnego zawrócenia bohatera z utartej ścieżki miała miejsce w przypadku Kerva. Nie wyszło to jednak zbyt wiarygodnie, te jego zdrady i zdrady własnych zdrad; sprawiało wrażenie raczej trochę na siłę upychania i zwrotów akcji, i tego właśnie pogłębiania postaci.

Odnośnie fabuły, to mus mi na początku zaznaczyć, że zupełnie nie ma dla mnie znaczenia liczba młodych par na weselu, więc i zarzuty o zaledwie polizanie tematu konkursu są mi doskonale obojętne. Gorzej natomiast, że mimo wszystko trochę jednak brakło tu równowagi. Niby wiadomo, że sama podróż jest ważniejsza od celu, ale skoro już jakiś cel jest, to powinieneś poświęcić mu więcej uwagi. Jeśli wolno się posłużyć analogią, to pod tym względem Twoje opowiadanie przypomina trochę opowieść Człowieka Sukcesu, który staje na scenie, z wielkim dyplomem i orderem z ziemniaka, i opowiada innym, pragnącym być na jego miejscu przyszłym Ludziom Sukcesu, o swojej drodze do celu. Nawija o determinacji, poświęceniu, godzinach ciężkiej pracy bez snu, jedzenia i du… dużych przerw, o tym jak sobie wizualizował sukces, jak gadał do lustra te wszystkie pozytywne wkrętki o byciu zwycienzcom, jak uczył się bycia lepszym człowiekiem, ojcem, mężem, pracownikiem, szefem i ninja w ogóle, aż w końcu dochodzi do tego momentu, gdy mu się wreszcie udało i osiągnął swój cel… I tutaj koniec. Dzięki, do widzenia, scena jest wasza. A jaki to był cel, pytają rozczarowani brakiem sensownej puenty słuchacze. Ano, kupiłem se pięćdziesięciocalowy telewizor, odpowiada Człowiek Sukcesu.

Generalnie, chyba lepiej byłoby już nie wiedzieć, prawda?

Nie, nie twierdzę, że Twoje Gody to telewizor, bynajmniej. Trudno jednak zaprzeczyć, że po takiej opowieści o drodze do celu, chciałoby się ujrzeć ten cel jako coś… majestatycznego. Tymczasem okazuje się, że to coś niemal zupełnie przeciętnego, tyle tylko może, że ukazanego na majestatycznych pięćdziesięciu calach.

Ale cięcia i limity, rozumiem i łączę się w bólu. Z drugiej jednak strony rację miał, kto napisał, że na rzecz fabuły można by rachnąć ciachnąć trochę po opisach.

Jeśli miałbym się pokusić o jakieś podsumowanie, to brzmiałoby ono tak: Czytałbym. Ale dłuższe, nieskrępowane limitami i odgórnymi wytycznymi, co do nawiązań w fabule.

 

Peace!

 

P.S.

Wszystkie osoby mogące się poczuć w jakikolwiek sposób dotknięte czy atakowane którąbądźkolwiek częścią powyższej wypowiedzi, śpieszę uprzejmie uprzedzić, że nie ma w tym żadnej celowości z mojej strony. Co więcej, zarówno czytając Gody oraz komentarze pod nimi (wybiórczo, leniwa ze mnie pipa), jak i pisząc własny, miałem po prostu… no tak – niezły fun.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

To chyba najdłuższy i najbardziej skomplikowany komentarz pod moim opowiadaniem. I przyznam się szczerze, co do niektórych wywodów nie byłem pewny: mam je odbierać jako komplement czy rwać włosy z głowy. Ogólnie jednak niezmiernie się cieszę z Twoich uwag i spostrzeżeń Cieniu. Bardzo zawile ale i bardzo sensownie podsumowałeś ten tekst. Ja zdaje sobie sprawę, że pewne ograniczenia widać, a mam na myśli przede wszystkim moje ograniczenia jako autora oraz ograniczenia narzucone odgórnie, a dotyczące limitu czy tematyki.

Serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa ale i za uwagi krytyczne. A już szczególnie dziękuję za niespodziewanego TAKa. 

I za to, co napisałeś w pierwszych akapitach komentarza, Cieniu. I cieszę się, że tak pisane fantasy trafia w twój gust, bo ja także staram się pisać takie fantasy, jakie sam lubię. Pisać w miarę moich możliwości oczywiście.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Interesujące, dobrze napisane, z wyraźnymi, dobrze zarysowanymi postaciami. fantastyczne :)Jestem bardzo zadowolona z lektury.

Gratuluję piórka i przepraszam za krótki komentarz, ale w pisaniu opinii nie jestem za dobra :), tak czy inaczej bardzo mi się podobało.

Od nowego roku wracamy do zwyczaju komentowania Piórek – tyle że w składzie rozszerzonym do Marcina i Jerzego, których komentarze powinny pojawić się pod innymi wyróżnionymi tekstami (każdy wylosował swój ;-)) – więc swoje trzy grosze dodaję tu i ja.

 

Na poziomie zdania tekst pisany jest bardzo czysto; podobnie dobre wrażenie robi ciekawy, przemyślany świat w tle (mocno czerpiący z klasyki, ale i dorzucający co nieco nowego do tych wzorców). Mniej przekonał mnie już geraltopodobny (tylko w oku patrzącego?) Kerv Czyste Ostrza – niebezpiecznie zbliżający się do literackiej Mary Sue, w zasadzie w każdej ze scen ponury i złośliwy jak dwuwymiarowy cień postaci, a nie wiarygodny bohater z krwi i kości. Przydałoby się to parę razy przełamać – albo humorem, albo jakimś innym odcienem emocjonalnym (sceną o takim zabarwieniu). Przewrotka fabularna w finale za to – z Josselem – dobra.

 

W skrócie: solidny tekst, gratki :-)

 

Dziękuję Katia72 ​za odwiedziny, komentarz i miłe słowa. Cieszę się, że jesteś zadowolona z lektury, a długością komentarza się nie przejmuj. Najważniejsze dla autora jest to, że czytelnik przebrnął przez jego “dzieło”​ i nie uznał tego za czas stracony.

 

Oczywiście na specjalną uwagę zasługuje komentarz MC. ​Cieszę się, że szef działu prozy polskiej NF wylosował akurat moje opowiadanie i zostawił tutaj swój komentarz. Uwagi biorę do serca, pochwały skromnie przemilczę. Opowiadanie ma swoje braki, z których zdaję sobie sprawę. Po części wynikają one z moich ograniczeń, nad którymi stale pracuję, po części wymuszone były terminem, limitem, sporymi cięciami w tekście związanymi z tym limitem. Do tego jeszcze tematyka nieco ograniczała pióro. Kolejnym tekstem mam zamiar zapracować na jeszcze mocniejsze określenie niż “solidny tekst”​, chociaż i takie słowa z ust redaktora literackiego NF bardzo cieszą.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Zatoczył koło i dołączył do biesiadników na gałęziach drzew, otaczających łąkę gęstym kręgiem.

 

Kilkukrotnie napisałeś Josell.

 

Najjaśniejszy Torsem zstąpił po schodach w toń basenu i zanurzył w niej bladosine ciało. Gdy woda się uspokoiła, ponad jej ciemną taflę wystawała jedynie gładko ogolona głowa.

Sellasowi, który stał na brzegu… ← nie ma prawa być tutaj nowego akapitu

 

– Masz niezwykłe miecze, panie. – Jossel odezwał się niemal szeptem.

 

– To tacyr, upierdliwy synu Romesa z Dużej Tamy. Metal z odległego kontynentu i dawnych wieków. Twardszy od najlepszej stali. Nigdy się nie tępi, ale ma też inne zalety. Niewiele takich ostrzy zostało na świecie. ← OMG, jaka sztampa

 

To Aegor powołał do życia i demony(+,) i złe duchy.

– Przejdź do rzeczy(+,) Kacylu.

– Powstrzymaj się, proszę od takich określeń(+,) młodzieńcze.

 

Nie uwiodło mnie – wlokło się niemiłosiernie, przegadane do tego i drażniące niepojętą dla mnie nadal chronologią. Ucięłabym połowę tego tekstu. Tych “wskazówek” ósmy, dziesiąty itp. mogłoby nie być i tekst by skorzystał. Spodobał mi się dopiero pod koniec, bo coś się wreszcie zadziało, ale nie podobało mi się, że musiałam czekać dziesiątki tysięcy znaków na coś przykuwającego moją uwagę. Stanowczo nie mój klimat. Ale tak, wykonanie porządne :)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dzięki, Naz, za wizytę i komentarz. Wszystkie uwagi przemyślę, a wskazane błędy poprawię. Skoro się nie spodobało, nie ma co dyskutować i biadolić nad rozlanym mlekiem ;) Tekst przyniósł mi sporo radości podczas pisania i jeszcze więcej po ogłoszeniu wyników konkursu i piórek. Ogólnie na plus. Niestety, nie potrafię przypasować każdemu czytelnikowi i zapewne nigdy tej sztuki nie posiądę. Cieszę się, że chociaż wykonanie jest porządne Twoim zdaniem :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ciek wodny u hydrologów budzi te same odczucia co podniesiona przyłbica u mediewistów ;P.

 

Mnie się dobrze czytało, ale chyba potrzebuję dodatkowych wyjaśnień – czy spotkanie oczyszczonego z demonicą opierało się na łucie szczęścia? Przecież ktoś mógł zrobić porządek z chłopakiem dużo wcześniej, wilk w lesie mógł go zeżreć. Może nie zrozumiałem, ale to był chyba najsłabszy element fabuły. Spodobały mi się za to rozważania teologiczne, choć imię Beatus (błogosławiony?) dla złego boga trochę kłóci się z intuicją.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki serdecznie Nevaz, że zajrzałeś, przeczytałeś i skomentowałeś. I bardzo się cieszę, że czytało się dobrze. Odnośnie Twoich wątpliwości, najwidoczniej nie przedstawiłem tego wystarczająco wyraźnie w tekście. Otóż nie, nie opierało się na łucie szczęścia, co starałem się zasugerować w poniższym fragmnencie:

 

Kacyl zapukał delikatnie i pchnął drzwi do komnaty.

– Właśnie przybył posłaniec z Geryntu. Dokonało się.

Stary kapłan zamknął czytaną księgę i westchnął ciężko.

– Jak?

– Zgodnie z twoim widzeniem, panie. Wszystko od początku poszło zgodnie z planem. Chwała Aegorowi, dzięki za jego szczodre objawienia.

– Przejdź do rzeczy, Kacylu.

– Oczyszczony czekał w miejscu, które zobaczyłeś w swojej wizji, panie. Do gniazda demona dostał się wprowadzony przez jednego z weselników. A gdy Caleeve połknęła przynętę…

Czy ktoś mógł zrobić "porządek" z chłopakiem wcześniej? Nie. Także nie. Zostawiłem ślad dla czytelnika już na wstępie:

Głodne ptaszyska czekały, aż ludzie odejdą i pozwolą rozpocząć ucztę. Ponaglały ich skrzekliwym wrzaskiem (…)

​i dalej:

 

(…)Odjechali, ale ptaki nadal czekały.

Miało to sugerować obecność innych ludzi w okolicy. Widocznie ślad był za mało czytelny. Ale potem jest o tym wzmianka w innym fragmencie:

 

(…) Gdy bestia została zgładzona, jej świta poszła w rozsypkę i książęca jazda bez przeszkód dokończyła dzieła. Drużyna z Geryntu szła śladem Jossela aż do siedziby Caleeve. Udało im się ocalić kilka więzionych tam kobiet i paru weselników ze strony niedoszłego małżonka.

Powiem szczerze, że podczas przycinania tesktu wypadł m.in. taki fragment, który może mogłby nieco rozjaśnić sytuację. Teraz, długo po konkursie chyba go przywrócę, mimo że niektórzy komentujący narzekali na nadmiar i rozwlekłość opisów:

 

Noc była pochmurna i ciemna. Wśród głuchej ciszy rozległ się pojedynczy skrzek nocnego ptaka. Ukryty w gęstych krzakach obserwator wytężał wzrok, jednak nie mógł niczego dostrzec w ciemnościach. Nasłuchiwał więc uważnie nadstawiając ucha. Nic. Poza zawodzeniem wiatru, który kołował w górze, nad koroną lasu. Leśna ścieżka wciąż wydawała się pusta. I wtedy, niespodziewanie, księżyc dmuchnął żółtymi, ustami przeganiając czarne chmury. Srebrny blask przebił się przez wierzchołki drzew i rozjaśnił ciężkie kolumny mroku zalegające wkoło. Las jakby w jednej chwili ożył. Zadrżały upiory drzew, zaszeleściły suche liście pod kopytami, gdy ledwie kilkanaście kroków od swojej kryjówki dojrzał jeźdźców. Para buchała z pysków wielkich, bojowych koni jadących w milczącej kolumnie. Na ich grzbietach wypatrzył czarne, budzące grozę sylwetki uzbrojonych, okutych w stal mężczyzn. Naliczył dwudziestu trzech, zanim kolumna zniknęła za zakrętem ścieżki. Po cichu wycofał się w głąb lasu i ruszył mocnym truchtem w powrotną drogę. Dorren spieszył co sił, by donieść Locheimowi, że książęca drużyna ruszyła wreszcie dupy i opuściła mury Geryntu.

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wiesz, do mnie trzeba czasem wolno i wyraźnie, dużymi drukowanymi literami ;D.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Hmmm, kurczę, jakoś słabo do mnie przemówiło :( Z bardzo subiektywnych powodów to pewnie to, że za dużo tu klasycznego fantasy i jakoś nie mój klimat. Ale to raczej mało ważne ;) Szukając bardziej merytorycznych względów, dla których mi nie podeszło, myślę o postaciach. Sellas wyszedł Ci naprawdę fajnie, ale reszta jakoś tak blado. Być może ze względu na to, że przygotowywałeś końcowy twist, nie chciałeś zbyt wiele zdradzać o innych postaciach, ale w moim odczuciu wyglądają przez to dość płasko, ciężko poczuć do nich sympatię, czy w ogóle cokolwiek. 

Sam twist spodobał mi się, dałam się całkowicie zaskoczyć, i za to plus :)

Dziękuję za lekturę, Werweno. Dziękuję również za to, że jednak dostrzegasz plusy (Sellas, twist). Ale skoro nie przemówiło, a szukając merytorycznych powodów takiego stanu rzeczy znalazłaś bladych i płaskich bohaterów, mogę tylko obiecać, że następnym razem wyślę ich na słońce i nieco uwypuklę ;).

I tak, wiem, dużo tu klasycznego fantasy. Ale taki był zamysł i nie mogę protestować wobec takiego zarzutu.

Cieszę się jednak, że finał potrafił zaskoczyć. Pozdrawiam :)

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Drogi Autorze nic dziwnego, że ten tekst dostał ‘tylko’ trzecie miejsce w konkursie i ‘tylko’ brązowe piórko. Przecież w informacjach wstępnych wspomniałeś, że czuwały nad tobą trzy Boginie. Zadbały o to, żeby tekst był dobry , ale i o to żeby taki niedoświadczony autor nie pomyślał, że już Im dorównuje i nie będzie Ich potrzebował. Dobrze, że o Nich wspomniałeś. Pamiętaj o tym na przyszłość, że nie ma nic straszniejszego od zawiedzionej Bogini. Staraj się dalej pisać dobre teksty ;)

Tak, trzy boginie pomogły mi ściąć nadmiar do limitu. Zwłaszcza Finkla. Dzięki, Koala75, za odwiedziny, lekturę i komentarz. Chociaż w sumie nie wiem jak go mam odczytać ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Sorry. Pozwoliłem sobie na żart. Podobał mi się tekst i w tak zawoalowany sposób dałem temu wyraz “niedoświadczonemu” Autorowi, którego cenię :)

Nie ma za co sorry, Koala75. Żart wyłapałem tylko nie byłem pewny czy tekst przypadł Ci do gustu. A teraz mnie zaskoczyłeś z tym “autor, którego cenię”. Czyżbyś czytał jakieś moje inne opowiadania?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Czytał, czytał, ale nie wszystko komentował, bo jeszcze nie był się rejestrował :) Pzdr.

Cześć!

 

Zachęcony “Bestiariuszem niekompletnym” zabrałem się w końcu za ten tekst. Bardzo podobał mi się styl i klimat, wykonanie również jest bardzo dobre imho. High fantasy w mrocznym, złożonym wydaniu. Z początku zrozumienie całej konstrukcji (chronologii, kto jest kim i jak ma się jedno do drugiego) wymagało nieco wysiłku. Ale to w sumie dobrze, bo wciągnąłem się w opowiadanie.

Dosyć długo czekałem aż coś się wreszcie stanie i wątki się połączą, bo początek dłużył się lekko, ale od rozmowy z księciem opowiadanie nabrało tempa. Końcówka, niestety, poza rozwiązaniem przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi i zastanawiam się, czy nie jest to element większej całości. Podałeś kilka detali odnośnie bohaterów i łączącej ich przeszłości (kto jest czyim bratem, kto czyją siostrą), ale nadal nie rozumiem motywacji Kerva. Co się stało na książęcym weselu, czy ono się odbyło, czy też nie? Jak zrozumiałem, cos się stało i ludzie się pochowali, ale czy to z powodu śmierci księcia czy też z powodu wydarzeń z Kervem w roli głównej? Czy to jest pierwsze opowiadanie o jego “przygodach”, czy też kontynuacja? Za kilka dni przeczytam “Drugą śmierć Kewella“ i może wtedy coś mi się rozjaśni, bo świat wciąga.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Bardzo mi miło, Krar85, że jakieś moje opowiadanie zachęciło do przeczytania kolejnego. Dziękuję bardzo za wizytę, miłe słowa i rozbudowany komentarz, obiecuję zajrzeć do Twoich tekstów.

W pytaniach, które stawiasz, słusznie zakładasz, że jest to poniekąd część większej całości, chociaż akurat ta fabuła miała stanowić zamkniętą, konkursową, całość. Tak sobie dłubię opowiadania z tego uniwersum (plus ukończona w surowej wersji mikropowieść), tworząc bardziej złożoną rzecz, na podobieństwo pierwszych zbiorów AS i Wegnera (zachowując proporcje talentu i umiejętności oczywiście).

A teraz kilka odpowiedzi – na książęcym weselu stało się to, co przepowiedział Sellas, pani młoda zabiła pana młodego, z kolei na drugim „weselu” Kerv ostatecznie „pozwolił” oczyszczonemu (Josselowi) złożyć ofiarę i zgładzić (powiedzmy otruć duchowo i fizycznie) demonicę Calevee i tym samym wyzwolił się spod jej wpływu. Kerv to brat Sellasa, ale o Calevee mówi Pani, siostra itp. w umownym znaczeniu, jako członek jej hordy.

Cieszę się oczywiście, że być może sięgniesz po kolejne opowiadanie związane z tym światem. Przyznaję, że lubię zastosowany w „Drugiej śmierci…” pomysł na postać Duknara, ale wiem, że technicznie i fabularnie powinienem jeszcze tamten tekst dopracować. Zaglądam do niego i widzę jak niektóre fragmenty lub zdania chrzęszczą i zgrzytają. Może w końcu znajdę na to czas, tak jak na dokończenie opowiadania, które krzyżuje losy Kerva i Duknara. Bo w zamyśle to para bohaterów, którzy zmierzają do swoistej konfrontacji.

Po przeczytaniu spalić monitor.

obiecuję zajrzeć do Twoich tekstów.

Trzymam za słowo i zapraszam ;-) Do końca lipca powinienem się wreszcie wyrobić z s-f na Twoje/Gekikary wyzwanie, wtedy się przypomnę.

demonicę Calevee i tym samym wyzwolił się spod jej wpływu. Kerv to brat Sellasa, ale o Calevee mówi Pani, siostra itp. w umownym znaczeniu, jako członek jej hordy.

Ta podległość Kerva jakoś mi tu umknęła. Teraz to nabiera sensu. Pamiętałem z innego tekstu, że Kerva łączyło co nieco z demonicą, ale tu nie byłem pewien, czy to miało miejsce tutaj.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nowa Fantastyka