- Opowiadanie: Rodmir - Inspektor

Inspektor

Tu stacja paliw So1230432. Proszę o pilną pomoc. Zginął człowiek. Załoga wraz z grupą praktykantów jest zagrożona. Prawdopodobnie komputer pokładowy uległ awarii.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Inspektor

Systus oparł  dłonie na zmęczonej twarzy i wolno przejechał palcami po zaciśniętych powiekach. Był wykończony. Wyprostował się i z niechęcią spojrzał na blat zawalonego dyskami biurka. Zgarnął je i zaczął układać według daty przyjęcia. Niektóre wrzucał do segregatora z dużym napisem “Pilne”, pozostałe odkładał na półkę za monitorami. Naliczył piętnaście. – Te wrzucone na półkę będą musiały poczekać. Już miał sięgnąć po pierwszy ze stosu pilnych, gdy cicho zabrzęczał telefon. Nerwowo spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił szef.

– Inspektor Systus Malinowski – przedstawił się zgodnie z regulaminem.

– Cześć Systus. – usłyszał znajomy głos w słuchawce. – Mam pilną sprawę dla ciebie.

– Co?! – jęknął. – Zlituj się, właśnie naliczyłem na swoim biurku piętnaście.

– Odłóż wszystkie – przerwał mu poirytowany przełożony.

– Ależ szefie…

– To polecenie służbowe. Masz wszystko zostawić i skupić na tej jednej. Dysk za chwilę do ciebie dotrze. Mam polecenie od ministra, aby tę sprawę potraktować priorytetowo. Chodzi o jego córkę.

– Jasny gwint! – zaklął Systus. – Chodzi o porwanie?

– Nie do końca ale coś w tym rodzaju. Zapoznaj się z materiałem i niezwłocznie rozpocznij działania operacyjne. Przydzieliłem ci całe pasmo SpaceNetu i niezbędne uprawnienia. Androbot już czeka.

– Ok. Wezmę się za to od rana.

– Nie od rana! – ryknął. – Chyba wyraźnie powiedziałem, że to jest pilne! Malinowski do roboty!. Jak się wywiążesz to dostaniesz pięć, nie – dziesięć dni urlopu i premię od samego ministra. Rozumiemy się?

– Tak jest szefie! – odpowiedział służbowo.

– A jak coś spieprzysz, to nie chciałbym być w twojej skórze.

Odłożył słuchawkę. Przez chwile patrzył w ekran wyłączonego monitora. Z trudem zbierał myśli. – Cholera, coś się musiało nieźle posypać. Podrapał się po głowie i wstał by otworzyć drzwi robotowi, który właśnie pojawił się z przesyłką. Wyjął z pojemnika nośnik i wprawnie wsunął do czytnika w komputerze. Monitory rozświetliły się pokazując dostarczoną dokumentację.

 

SPRAWA Nr 2231/001232P Ściśle tajne

 

Przewinął stronę i uważnie przeczytał.

 

14 lipiec 2231 roku. Godzina 13:28

Odebrano sygnał wezwania pomocy. Kod SOS. klasa A0. Źródło sygnału: Stacja paliw sieci SpaceOil. Oznaczenie kodowe: SO1230432. Format: video. Nagranie w załączniku.  

 

Nacisnął przycisk odtwarzania. Na ekranie pojawił się obraz przedstawiający wnętrze jednego z pomieszczeń stacji. Na środku stał mężczyzna ubrany w skafander próżniowy.

 

– Tu stacja paliw So1230432. Proszę o pilną pomoc. Zginął człowiek. Załoga wraz z grupą praktykantów jest zagrożona. Prawdopodobnie komputer pokładowy uległ awarii. Jego działania doprowadziły do śmierci mojego zastępcy: Aleksieja Chodowicza. Komputer steruje wyposażeniem i elementami stacji. Nie mamy gdzie się schować. Nie możemy uruchomić kapsuły ratunkowej. On na nas poluje…

 

Zapis przekazu urywa się. Systus zamyka okno odtwarzacza i wraca do lektury. W notatce dyżurnego czyta:

 

Mimo starań, nie udało się nawiązać ponownego połączenia. System podtrzymywania życia raportuje, że załoga nadal żyje. Potwierdzono śmierć jednego członka.

 

Na kolejnych kartkach zapisano informacje o załodze i trojgu praktykantów. Na chwilę zatrzymuje wzrok na nazwisku Olgi Milec – To o nią chodzi.

 

Sekcja androbotów znajdowała się w podziemiach departamentu. Zjechał tam windą. O tej porze było tu cicho i spokojnie. Przywitał się z dyżurnym technikiem i bez zbędnych ceregieli skierował do przydzielonego terminala. Dyżurny o nic nie pytał, widząc oznaczenia na zleceniu. Uruchomił odpowiednie sekcje zasilania i ustawił szerokość transmisji. Spokojnie czekał spoglądając na monitory.

Systus bez trudu odnalazł właściwe wejście. Nacisnął przycisk otwierania i cierpliwie poczekał, aż system potwierdzi jego tożsamość. Gdy wszedł do środka, włączyło się oświetlenie. Na środku niewielkiego pomieszczenia stał terminal. Rozebrał się i położył na dopasowanym do jego kształtów materacu. Urządzenie wykryło obecność operatora i natychmiast zaczęło przygotowania do rozpoczęcia sesji. Poczuł ukłucia podłączonych do ciała interfejsów.

Androboty były częścią kosmicznego systemu bezpieczeństwa. Każda stacja kosmiczna miała na pokładzie robota, który zamknięty w specjalnej kapsule czekał na aktywację. W sytuacjach kryzysowych operator; mógł być nim ratownik medyczny lub tak jak w tym przypadku, inspektor spacepolicji, uruchamiał androbota i wkraczał do akcji. Skracało to znacznie czas reakcji w przypadku, gdy potrzebny był specjalista niosący pomoc załodze.

Systus ocknął się z chwilowego zamroczenia. Moment mapowania połączeń nerwowych i uruchamianie przekazu nie należał do najprzyjemniejszych. Niektórzy, tak jak on, tracili przytomność, inni odczuwali ból lub nudności. Przyzwyczaił się już do tego, niemniej potrzebował chwili, by dostosować się do nowego wcielenia. Powoli zaczynał widzieć obraz transmitowany z kamer maszyny. W ciemniej kapsule wyłonił się zarys podświetlonej zielonymi diodami tablicy sterującej. Poruszył palcami aby sprawdzić poprawność interakcji z urządzeniem. Wszystko grało. Podniósł rękę i wystukał na klawiaturze kod blokady zamka. Po chwili wieko kapsuły uniosło się do góry, wpuszczając do środka czerwone światło lamp awaryjnych.

Kapsuła była zainstalowana w jednej z ładowni stacji. Rozejrzał się po wysokim pomieszczeniu. Było prawie puste, poza kilkoma paletami załadowanymi plastikowymi pojemnikami. Z prawej strony dostrzegł windę. Ruszy w jej kierunku. W międzyczasie włączył wewnętrzny HUD. Na obrazie rejestrowanym przez androbota pojawiły się informacje o otoczeniu. Wyszukał typ stacji i wyświetlił plan pomieszczeń. W jednym z nich dostrzegł  pięć zielonych kropek symbolizujących załogę. Wszyscy znajdowali się w jednej z kajut poziomu trzeciego. Zapamiętał numer i nacisnął przycisk przywołania windy.

Nie wszedł jednak do środka. Zaniepokoiły go niekompletne cyfry na wyświetlaczu sterownika. Rozejrzał się. Z boku dostrzegł wejście do szybu schodów awaryjnych. Otworzył właz i wcisnął się przez wąski otwór do środka. Wspiął się po krętych schodach do góry i wyszedł na główny korytarz poziomu trzeciego. Tu również paliły się czerwone lampy oświetlenia awaryjnego. Odszukał drzwi oznaczone numer osiem i nacisnął przycisk otwierania. Niestety nie zadziałał. Drzwi nawet nie drgnęły. Nacisnął przycisk interkomu i zbliżając usta do siatki mikrofonu zapytał:

– Możecie mnie wpuścić?

W głośniczku coś zaszeleściło i po serii trzasków usłyszał głos mężczyzny:

– Kto tam?

– Nazywam się Systus Malinowski. Jestem Inspektorem spacepolicji. Wzywaliście pomocy.

– Niestety drzwi są zablokowane. Zostaliśmy tu zamknięci.

– Zamknięci? – zapytał z niedowierzaniem.  

– Mam nadzieję, że zna pan naszą sytuację. Zgłaszaliśmy awarię komputera pokładowego.

– Znam. Proszę poczekać, spróbuje coś z tym z robić.

Z podręcznej torby wyjął wkrętarkę i sprawnie wykręcił cztery śruby pokrywy sterownika drzwi. Na wyświetlaczu HUD pokazał się schemat połączeń. Odpiął jeden z przewodów i przyłożył końcówkę do przekaźnika blokady. Elektromagnes puścił. Pchnął drzwi, które z szelestem schowały się w ścianie.  

W kajucie panował półmrok. Przy wejściu przywitał go dowódca stacji. Nieco z tyłu stał inny mężczyzna, a na rozłożonej koi siedziała trójka praktykantów.

– Witam. Mężczyzna podał mu rękę.

– Dzień dobry – uśmiechnął się Systus starając się nadać androbotowi bardziej ludzki wygląd.

– Nazywam się Dymitr Gureńko, a to jest Wiktor Miedwiedz – wskazał stojącego w głębi kolegę. Jest naszym mechatronikiem. Na koi siedzą nasi praktykanci:  Tomasz Gertyś, Olga Milec oraz Lin Choi. Niestety Aleksiej Chodowicz, mój zastępca, nie żyje.  

Systus przywitał się z wszystkimi i usiadł na wolnym krześle stojącym pod ścianą.

– Pan jest kierownikiem stacji? – zwrócił się do Dymitra.

– Tak. Siedzę tu ponad dwa lata.

– Co się właściwie stało?

– Wszystko zaczęło się dzisiaj rano. Jak zwykle poszedłem do sterowni, by rzucić okiem na logi systemowe i zapisy z radaru. Wszystko było w porządku. Aleksiej miał dyżur. Zastałem go drzemiącego w fotelu. Miałem go nawet za to opieprzyć, ale dałem spokój. Mieliśmy wczoraj spory ruch, więc miał prawo być zmęczony. Zresztą te dyżury to i tak zwykła formalność. Jakby coś się działo, to komputer podniósłby alarm. Poszedłem do messy zjeść śniadanie. Był tam już Wiktor. Przysiadłem się do niego. Skończyliśmy jeść, gdy odebrałem sygnał alarmu. Sprawdziłem komunikator. Komputer zgłosił zagrożenie zderzenia z obiektem kosmicznym. Takie sytuacje się zdarzają. Nie przejąłem się specjalnie, bo od alarmu do kolizji jest jeszcze daleka droga. Dopiłem kawę i wróciłem do sterowni zapoznać się ze szczegółami. O dziwo nie zastałem tam Aleksieja. Fotel, na którym jeszcze niedawno drzemał był pusty. Pomyślałem, że poszedł na chwile za potrzebą. Usiadłem przed monitorami i sprawdziłem radar. Faktycznie na kursie był niewielki meteoryt. Obejrzałem jego trajektorię i zaprogramowałem manewr wymijania. Mogłem manewr wykonać od razu, ale przepisy nakazywały najpierw poinformować załogę. Ustawiłem czas wykonania na 10:30 i ruszyłem do messy aby ostrzec pozostałym członków załogi. W drzwiach sterowni pojawił się Aleksiej. Był jakiś blady i rozkojarzony. Zapytałem czy dobrze się czuje. Machnął ręką i usiadł na fotelu. Zapytał czy zaprogramowałem już unik. Potwierdziłem – będzie o dziesiątej trzydzieści. Skinął głową na znak zgody. Nagle przygasły światła. Poczuliśmy szarpnięcie i wahnięcie grawitacji. Przestraszyłem się, bo pomyślałem, że coś źle wprowadziłem i manewr ominięcia meteorytu uruchomił się przedwcześnie. Sprawdziłem, ale mój program nadal nie działał. Musiało to być coś innego. Usiadłem obok kolegi i razem sprawdziliśmy zapisy. Okazało się, że jeden z silników manewrowych nagle się uruchomił. Obaj nie mieliśmy pojęcia dlaczego. Po chwili przybiegła reszta załogi. Wszyscy chcieli wiedzieć co się dzieje. Uspokoiłem ich i poleciłem, aby zajęli miejsca w fotelach i na wszelki wypadek zapieli pasy. Znam dobrze przepisy i wiem, że w takich przypadkach najważniejsze jest zapewnienie bezpieczeństwa załodze.

Kierownik stacji na chwilę przerwał i sięgnął po szklankę napoju stojącą na stoliku  Wypił do dna i kontynuował:

– Niestety nasze poszukiwania usterki nie dały żadnych rezultatów. Do zaprogramowanego uniku zostało jeszcze dwadzieścia minut. Postanowiłem, że do tego czasu wszyscy pozostaną na swoich miejscach. Była to dobra decyzja, bo program uruchomił się piętnaście minut przed czasem. Odpalił silniki i wykonał ustalony manewr odejścia. Zrobiło się nieciekawie, bo było to, przynajmniej teoretycznie, niemożliwe. Program nie może, ot tak sobie zadziałać bez przyczyny. Ktoś albo coś musiało go uruchomić. Sprawdziliśmy historię procesów. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że program ruszył prawidłowo, dokładnie o zaprogramowanym czasie. Musiałem się pomylić albo ktoś zmienił czas wykonania. Sprawdziłem rejestr zmian. Na pięć minut  przed uruchomieniem czas został skorygowany. Poprawkę wprowadził komputer. To naprawdę było dziwne. Nie wiedziałem, że komputer ma dostęp do takich zapisów i może je zmieniać. Obaj spojrzeliśmy na Wiktora, który był fachowcem w tej dziedzinie. Nasz mechatronik wzruszył ramionami i podzielił nasze zaskoczenie. Nie wiedzieliśmy, czy jesteśmy bezpieczni. Takie nieoczekiwane manewry mogą każdego zwalić z nóg i nawet poważnie zranić. Myślałem przede wszystkim o naszych praktykantach, którzy nie mieli doświadczenia w takich sytuacjach. Jedyne co mi przychodziło do głowy, to odłączyć silniki od zasilania. Niestety trzeba było to zrobić ręcznie, wychodząc na zewnątrz stacji. Początkowo Aleksiej nie chciał się zgodzić. W pewnym sensie miał rację, bo wyłączenie silników odbierało stacji zdolność manewrową, a co za tym idzie, groźbę kolizji z jakimś przypadkowym obiektem. Na szczęście takie przypadki zdarzają się rzadko, a ostatni był przed kilkoma minutami. Groźniejsze w tej chwili były niekontrolowane manewry. Przecież nie mogliśmy wiecznie siedzieć zapięci w fotelach. Trzeba było znaleźć przyczynę awarii i jak najszybciej ją wyeliminować. Nie było sensu grzebać w komputerze przy takich nagłych skokach grawitacji. Ustaliliśmy, że Aleksiej wyłączy zasilanie silników, a Wiktor zajmie się komputerem. Ja z praktykantami mieliśmy uruchomić procedury testujące wszystkie systemy stacji.  

W pomieszczeniu na chwilę przygasło światło. Dymitr odruchowo oparł się o ścianę jakby oczekiwał nagłych szarpnięć. Na szczęście nic się nie stało. Kierownik kontynuował swoją relację:

– Kazałem wszystkim założyć skafandry próżniowe. Zakładaliśmy je asekurując się wzajemnie. Mimo obaw udało się to zrobić bez większych problemów. Dopiero gdy Wiktor wszedł do śluzy, znowu się zaczęło. Tym razem włączyły się wszystkie silniki na raz. Stacja zawirowała. Wcisnęło nas w fotele, a Aleksieja rzuciło na ścianę śluzy. Trochę się poobijał ale nic mu się nie stało. Jak tylko się uspokoiło wyrównałem ciśnienie i otworzyłem luk wyjściowy. Aleksiej asekurowany liną opuścił stację i poszybował prosto do głównego rozdzielacza paliwa. Bez problemu zamknął zawór i wrócił. Odetchnęliśmy z ulgą. Na razie mieliśmy spokój. Wzięliśmy się za sprawdzanie stacji. Bezzwłocznie uruchomiłem wszystkie możliwe testy systemów pokładowych. Wiktor zszedł do serwerowni by sprawdzić komputer. Jak się można było spodziewać, niczego nie znaleźliśmy. Wszystko było w najlepszym porządku. Ponownie zebraliśmy się w sterowni aby przedyskutować dalsze działania. W tym czasie Aleksiej przebywał w messie, Wcześniej nie miał okazji zjeść śniadania. Czekaliśmy na niego, ale długo nie wracał. Nie odpowiadał również jego komunikator. Poprosiłem Tomka, aby poszedł po niego. Nie minęła minuta jak przybiegł. Był przerażony. Nie dotarł do messy, bo po drodze jak relacjonował, rzucił się na niego servicebot. Zupełnie zbaraniałem. – Przecież to zwykły odkurzacz! –  krzyknąłem. – Nie może nikogo zaatakować. A jednak mógł. Poszedłem sprawdzić. Na korytarzu, tuż przy wejściu do messy stał robot sprzątający. Już sam fakt, że był tu o tej porze zastanawiał, a co dopiero jego dziwne zachowanie. Na widok człowieka, zamiast zgodnie z programem oddalić się, zaszarżował jak wściekły pies. W ostatniej chwili uniknąłem zderzenia. Uderzył z taką siłą o ścianę, że wygiął mu się korpus. Miał swoją masę i mógł naprawdę zrobić krzywdę. Zawołałem Aleksieja z nadzieją, że może mnie usłyszy, ale nie odpowiadał. Bot nadal stał pod drzwiami i skanował swoimi laserami otoczenie, gotowy ponownie zaatakować. Musiałem coś wymyślić.  Na przeciwko messy była świetlica. Udało mi się zdalnie otworzyć drzwi, jakimś cudem zwabić robota do środka i zablokować wyjście. Został w środku. Mogłem zajrzeć do messy. Niestety nie był to przyjemny widok. Aleksiej leżał w kałuży krwi, przygnieciony zwalonym dystrybutorem napoi. Jedna z rączek tkwiła wbita w jego plecy. Niestety już nie żył. Biegiem wróciłem do sterowni i ogłosiłem ewakuację. Nie było się nad czym zastanawiać. Ruszyliśmy na pokład górny, by dostać się do kapsuły ratunkowej. Liczyłem, że zanim komputer zareaguje, zdążymy zająć miejsca i odpalić silniki. Niestety było już za późno. Komputer odciął pokład zamykając grodzie awaryjne. Wszystkie przejścia do sekcji ratunkowej zostały zablokowane. Nie pozostało nic innego jak poszukać na stacji jakiegoś bezpiecznego miejsca i wezwać pomoc. Postanowiliśmy ukryć się w najmniej zmechanizowanym pomieszczeniu. Padło na kajuty mieszkalne. Resztę pan już zna.

– Dziękuje.

Systus nie mógł uwierzyć w bunt maszyny. Takie rzeczy po prostu się nie zdarzają. Co prawda współczesne systemy mają zaimplementowane algorytmy sztucznej inteligencji ale nawet najbardziej zaawansowane rozwiązania nie mogą działać w tak absurdalny sposób. Coś mu tu śmierdziało.

– Jaki jest typ waszego komputera? – zapytał mechatronika.

– Tytan XE z systemem Windows 84 pro,

– Ile ma lat?

– Tyle co stacja – dziesięć. – Do czego pan zmierza?

– Zastanawiam się, czy jego działania nie wynikają z uszkodzeń sprzętowych.

– Dwa lata temu przeprowadzaliśmy generalny przegląd. Był to przedstawiciel samego producenta. Nie powinno się nic zepsuć. Zresztą komputer ma program autotestów i na bieżąco zgłasza wszelkie problemy.  

– A były jakieś?

– Nie. Zupełnie nic. Prawie codziennie sprawdzamy wszystkie logi.

– Może ktoś się włamał? – sugerował Dymitr.

– Te czasy dawno się skończyły – uśmiechnął się Wiktor. SpaceNetu nie da się złamać.

– Będziemy musieli to sprawdzić – przerwał mu Systus – Nie możemy niczego wykluczać. – Jesteście głodni? – zmienił temat.

– Tak! – odpowiedzieli niemal chórem. – Nie jedliśmy od rana.

– Ok. Pójdę i coś zorganizuję. Wy się nie ruszajcie. Komputer nadal jest groźny.

Wyszedł z kajuty. Do messy zamierzał iść później. Najpierw postanowił sprawdzić listę procesów uruchomionych w systemie. Niestety wymagało to zalogowania do głównego terminala.

Połączył się z centralą swojego wydziału. Po chwili usłyszał głos dyżurnego policjanta.

– Moje nazwisko Malinowski, nr służbowy: 8901. Proszę o pilny kontakt z Dyrektorem.

– Zrozumiałem – odpowiedział operator.

Po chwili rozmawiał z szefem.

– Szefie potrzebny jest fabryczny kod dostępu do komputera pokładowego. Trzeba by pogadać z dyrektorem producenta systemu Tytan XE.

– Ok, zaraz to sprawdzę. – Wiadomo już co się dzieje?

– Jeszcze nie. Sprawdzam kilka wariantów. Potrzebuję jeszcze trochę czasu i ten kod.

– Dobra. Działaj. Jak będę coś wiedział, to się odezwę. Wysłałem na stację patrolowiec. Niestety jest dość daleko i będzie dopiero za kilka dni. Wytrzymają?

– Nie wiem. Mają tam poważną awarię systemu. Wszystko jest możliwe.

– Postaraj się Systusie, uratuj dziewczynę.

Inspektor przerwał połączenie i schodami awaryjnymi zszedł na dolny pokład. Na planie sprawdził gdzie zainstalowano główne podzespoły komputera.

Kabinę serwerowni zlokalizowano w samym centrum stacji. Musiał długo kluczyć, za nim znalazł właściwy korytarz i odpowiednie drzwi. Jak się spodziewał, były zablokowane. Nie chciał zdradzać swoich zamiarów kierownikowi stacji, więc musiał poradzić sobie sam. Rozkręcił skrzynkę sterownika i znowu zamieszał kabelkami. Niestety tym razem nie poszło tak łatwo. Zamek miał podwójne zabezpieczenie. Dał za wygraną. Sprawdził sąsiednie pomieszczenia. W pokoju z prawej strony, gdzie urządzono mini magazyn części zamiennych, dostrzegł szyb wentylacyjny. Bez problemu wyciął w ściance spory otwór i prześlizgnął się do środka zablokowanego pomieszczenia. Nawet zdziwił się, że poszło mu tak łatwo.

W serwerowni panowały zupełne ciemności. Przełączył kamery na podczerwień. W zielonkawej poświacie dostrzegł rząd szaf mrugających kolorowymi diodami. Szukał terminala z monitorem. Zamierzał tą drogą zalogować się do systemu. Nagle potknął się o coś i runął jak długi na podłogę. Prawdopodobnie uchroniło to androbota od poważnego uszkodzenia. Tuż nad głową coś świsnęło i z wielkim hukiem uderzyło w ścianę pokoju. Przeturlał się na druga stronę i spojrzał na źródło hałasu. W rogu stał mały podnośnik pneumatyczny, używany zapewne do przesuwania ciężkich modułów pamięci. Maszyna próbowała wyrwać się z dziury, którą zrobiła w ścianie. Systus wstał i klepnął wyłącznik awaryjny. Podnośnik znieruchomiał. Tym razem przesuwał się o wiele ostrożniej. Wyostrzył obraz i wzmocnił słuch androbota. Na szczęście nie było to innych maszyn, znalazł za to terminal. Na małym biurku dostrzegł monitor i starą, wysłużoną klawiaturę. Nacisnął jeden z klawiszy.  Rozbłysk ekranu na chwile go oślepił. Szybko wrócił w tryb widzialnego światła i usiadł przy biurku. Migający kursor zachęcał do wpisania loginu i hasła.  Ponownie połączył się z szefem.

Mam kłopoty z hasłem. – Usłyszał w głośnikach. Korporacja nie bardzo chce zdradzać takie informacje – tłumaczył dyrektor..

– Kurwa! – zaklął Systus. – Jak to nie chce? Niech pan dzwoni do ministra.

– Dzwoniłem, ale on też nic nie wskórał.

– To co? Mam zakończyć misję, bo jakiś inżynierek ma kaprysy?

– Czekaj! Spokojnie. Jest inne wyjście. Napisz komendę: “getmem” z parametrem “l100”. Funkcja zrzuca na ekran zawartość kawałka pamięci operacyjnej. W tym ciągu powinno być hasło. Może uda ci się coś wypatrzeć. Facet z korporacji zdradził mi po cichu, że to jedyne miejsce, gdzie hasło trzymane jest w stanie nie zaszyfrowanym. System pobiera go do weryfikacji operacji logowania

– Ok. Spróbuję.  

Na ekran wysypały się ciągi znaków i cyfr. Tylko jeden ciąg mógł być hasłem. Bez pośpiechu wpisał dużymi literami: DUPA.

Ekran zamigotał i wyświetlił aplikację głównego panelu sterowania systemem operacyjnym Miał dostęp do plików i procesów. Wyświetlił tasklistę. Od razu rzucił mu się w oczy podejrzany proces o nazwie: “System89”. Nie miał certyfikatu i nazwy właściciela. Szybko sprawdził położenie pliku z jego kodem. Otworzył go podręcznym edytorem i przeanalizował nagłówek. Znalazł tam datę i godzinę uruchomienia. Wszystko się zgadzało. Kod był binarny, więc nie mógł przeanalizować algorytmów, ale klika stringów, które znalazł w części deklaracji stałych wystarczały, by domyśleć się reszty. Zamknął proces i skasował plik. Spośród wielu szaf wybrał jedną i otworzył. Był to główny zasilacz komputera. Bez wahania wyłączył zasilanie. Poczekał chwilę i ponownie uruchomił system.

Messę znalazł bez problemu. Była o jeden poziom wyżej. Obraz jaki tam zastał zgadzał się z relacjami Kierownika. Aleksiej leżał w kałuży skrzepniętej krwi. Z trudem podniósł przewrócony podajnik i przykrył trupa znalezioną w szafce plastikową ceratą.

 

– Myślę, że sytuacja przynajmniej częściowo jest opanowana – rzucił zaraz na wstępie. – Udało mi się zresetować system. Możecie wyjść. Niestety messa nie wygląda najlepiej. Trzeba jak najszybciej zabezpieczyć zwłoki Aleksieja.

– Ja się tym zajmę. – zgłosił się Dymitr. – Wiktor mi pomoże. Zaniesiemy go do magazynu na dole. Mamy specjalne kapsuły na takie okoliczności.

– Dobrze, ja w tym czasie przesłucham praktykantów.

– Czy zresetowanie systemu na pewno rozwiąże problem z komputerem? – zapytał kierownik stacji.

– Nie wiem – skłamał Systus. – Mam taką nadzieję. Na wszelki wypadek miejcie oczy i uszy otwarte.

– Gdy obaj wyszli do messy, Systus poprosił praktykantów, aby przenieśli się do pomieszczenia obok. Został tylko z dziewczyną.

– Jak się pani nazywa. – zapytał.

– Olga Milec – odpowiedziała nieśmiało.

– Pani ojciec bardzo się niepokoi. – Podał jej końcówkę swojego komunikatora. – Proszę niech pani z nim porozmawia.

Czekał chwilę, aż dziewczyna skończy rozmawiać.

– Muszę pani zadać kilka pytań. Niech pani je potraktuje jako część oficjalnego przesłuchania. Proszę pamiętać, że za składanie fałszywych zeznań grozi stosowna kara. – Dziewczyna skinęła głową na znak aprobaty.

– Gdzie pani była, gdy pojawiły się pierwsze wstrząsy?

– W mojej kajucie. Byłam już gotowa do wyjścia. Zamierzałam tak jak zawsze zjeść  śniadanie z przyjaciółmi.

– Która to była godzina?

– Około dziesiątej. Jedliśmy nieco później, bo woleliśmy być w swoim gronie. Wcześniej w messie jadła załoga stacji.

– Co pani pomyślała, gdy pojawiły się wstrząsy?

– Przestraszyłam się i pobiegłam do messy. Ponieważ nie ogłoszono alarmu, pomyślałam, że to autotesty silników. Były jednak dużo silniejsze. Na korytarzu spotkałam Tomka i Lin. Wszyscy pobiegliśmy do sterowni, by sprawdzić co się dzieje ze stacją.

– Kiedy był drugi wstrząs?

– Jakieś piętnaście minut potem. Byliśmy już w sterowni i zapięci pasami siedzieliśmy w fotelach

– Czy Aleksiej był z wami?

– Tak – Siedział jak wszyscy w fotelu i sprzeczał się z Dymitrem.

– Kłócili się?

– Nie. To nie była klasyczna kłótnia. Raczej dyskusja ale mocno emocjonalna.

– O czym dyskutowali?

– Dymitr zarzucał Aleksiejowi, że ten zmienił jego program korekty kursu.Jak się okazało później, nie miał racji.

– Dlaczego zgodnie z procedurami nie ubraliście od razu skafandrów?.

– Nadal nie ogłoszono alarmu. Instrukcja przewiduje, że skafandry zakłada się dopiero jak włączy się sygnał alarmu i zapalą czerwone światła ostrzegawcze.

– Takie, jak te na korytarzu?

– Tak.

– A kiedy uruchomił się alarm?

– Dopiero jak próbowaliśmy dostać się do kapsuły ratunkowej.

– Co pani może powiedzieć o Dymitrze. Jaki to człowiek?

– Nie wiele go znam. Jesteśmy na stacji zaledwie od dwóch miesięcy ale wydaje mi się dobrym fachowcem i przyzwoitym człowiekiem. W przeciwieństwie do Aleksieja i Wiktora, nigdy nie próbował mnie podrywać. To znaczy… tak w żartach. Wie pan jak to jest. Faceci żartują, rzucają jakieś aluzje, czasem nawet próbują się dobierać.

– Ktoś panią molestował?

– Nie!. Nikt, tylko czasem w żartach Aleksiej rzucił jakiś nie do końca przyzwoity żarcik.

– Na przykład?

– Ja wiem?. No choćby: “Olga ależ ty masz opływowe kształty”. – uśmiechnęła się.  

– A Wiktor?

– Też czasem coś walnął, ale wszystko w ramach dobrego smaku.

– Czuła się pani skrępowana towarzystwem samych mężczyzn?

– Chyba nie. Panowała tu dość miła i przyjacielska atmosfera. Dobrze nam się pracowało.

– Myśli pani, że Dymitr był bardziej wycofany niż pozostali?

– Chyba tak. Był trochę zamknięty w sobie. Czasem kłócił się z Aleksiejem

– Kłócił? Co pani ma na myśli?

– Dość głośno się sprzeczali.  Najczęściej były to jakieś drobiazgi. Dymitr, wydaje mi się, czepiał się Aleksieja częściej niż pozostałych.

– Nie lubił go?

– Ja wiem? Może bardziej wymagał.

– Raz pamiętam, jak Aleksiej się wściekł, bo Dymitr zarzucił mu, że za dużo siedzi przy komputerze.

– Tak było?

– Nie wiem. Moje relacje z załogą były w większości służbowe. Obracałam się raczej w towarzystwie Tomka i Lin.

– Dziękuję. Niech pani poprosi Tomasza.

Dziewczyna wstała i wyszła na korytarz. Po chwili do kajuty wszedł wywołany chłopak. Usiadł na krześle i czekał na pytania.

– Jak się pan nazywa? – zaczął inspektor.

– Tomasz Gertyś – odpowiedział wysokim, nieco piskliwym głosem.

– Może mi pan powiedzieć, gdzie pan był, gdy zaczęły się niekontrolowane manewry stacji?

– Jak dobrze pamiętam, pierwsze szarpnięcia wystąpiły nieco po dziesiątej. Szedłem właśnie korytarzem do messy. Takie wstrząsy czasem się zdarzały, ale te były niepokojąco silne. Zaraz jak ustały natknąłem się na Lin, który wybiegł z kajuty i zdezorientowany szedł korytarzem. Postanowiliśmy pobiec do sterowni aby sprawdzić przyczyny tego zajścia.  

– Często się zdarzały takie wstrząsy?

– Nie. Były może dwa albo trzy, ale nigdy tak silne.

– Co było potem?

– Na korytarzu spotkaliśmy Olgę i już w trójkę dotarliśmy do sterowni. Byli tam pozostali mieszkańcy stacji. Siedzieli przy konsolach i sprawdzali komputer.

– Kiedy Aleksiej wyszedł ze sterowni?

– To było dużo później. Załoga ustaliła, że trzeba odciąć paliwo do silników, aby zakończyć niekontrolowane manewry. Zgłosił się na ochotnika. Miał największe doświadczenie w przebywaniu w próżni.

– Kiedy wrócił?

– Nie wrócił. Zaraz jak odciął paliwo zakomunikował, że jest głodny i idzie coś zjeść. Kierownik pozwolił się nam odpiąć, ale prosił abyśmy na razie nie zdejmowali skafandrów. Przyjęliśmy to z zawodem, bo jak pan wie, chodzenie z takim ciężarem na plecach nie należy do najprzyjemniejszych.  

– Co robił w tym czasie Dymitr?

– Rozmawiał z Wiktorem. W pewnym momencie poprosił mnie, abym poszedł bo Aleksieja, bo musieli coś ustalić w sprawie komputera. Jego komunikator nie odpowiadał. Dymitr wspominał, że mógł się uszkodzić podczas któregoś z wstrząsów.

– Poszedłeś?

– Tak, ale na korytarzu, tuż przed messą zaskoczył mnie servicebot. Wyskoczył nagle i uderzył mnie w nogi. Przewróciłem się. Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co o tym myśleć. Wstałem i chciałem go zignorować, ale on niczym pies, znowu zaatakował. Tym razem przestraszyłem się na poważnie. Odskoczyłem i widząc, że nie ma zamiaru ustąpić, czy przestać, wycofałem się do sterowni. Opowiedziałem o tym pozostałym. Dymitr kazał nam zostać, a sam poszedł sprawdzić tego robota. Po kilku minutach przybiegł i zarządził ewakuację. Włączył alarm.

– Ręcznie?

– Tak. Z klawiatury konsoli.

– Po co?

– Też się zastanawiam nad tym, ale wtedy sygnał dźwiękowy i czerwone światła podziałały na nas bardzo motywująco. Dymitr krzyknął, że się wynosimy i kazał wszystkim biec do przedziału kapsuły ewakuacyjnej. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Pomyślałem, że stało się coś strasznego.

– O której Dymitr włączył alarm?

– Była dokładnie dwunasta dwadzieścia pięć. Odruchowo spojrzałem na zegar, gdy zawyła syrena alarmu.

– Pobiegliście i co się stało?

– Niestety wszystkie grodzie do tego przedziału były zamknięte.Dymitr był prawie przerażony. Próbował z Wiktorem je odblokować, ale wiadomo, że to bezcelowe. Zastanawiałem się jak to się mogło stać. W momencie alarmu grodzie się otwierają aby umożliwić dostęp do kapsuły, a zamykają tylko te, gdzie komputer wykrył nieszczelności. Wyglądało to na celowe działania komputera, tak jakby nie chciał nas wypuścić z bazy. Dymitr wpadł na pomysł, żeby ukryć się w pomieszczeniach mieszkalnych bo tam nie ma żadnych sterowanych przez komputer urządzeń.

– To tam wam powiedział o śmierci Aleksieja?

– Tak. Gdy dotarliśmy na miejsce, kazał nam się uspokoić i wyjaśnił przyczyny swoich ostatnich decyzji.  Śmierć Aleksieja wszystkich przygnębiła. Alarm i nieudana próba ewakuacji nie były już najważniejsze. Zaczęliśmy się bać o własne życie.

– Co się działo do momentu wysłania sygnału S.O.S.?

– Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, potem Wiktor zaczął głośno zastanawiać się nad sytuacją. Gdy wspomniał o dziwnych zachowaniach komputera Dymitr się zdenerwował. Zrzucił winę za działania komputera na Wiktora, oświadczając, że jako mechatronik powinien przewidzieć takie sytuacje. Wiktor też się zdenerwował. Zaczęli obrzucać się wyzwiskami. Kłótnie nagle przerwał zanik zasilania. Zrobiło się ciemno. Olga zaczęła krzyczeć. Po chwili zasilanie wróciło, a wraz z nim trzask zamykanych drzwi kajuty. Obaj rzucili się do nich, ale były zablokowane. Zrobiło się jeszcze bardziej nieprzyjemnie.

– Wiktor był nerwowym człowiekiem?

– Raczej nie, był żywiołowy i otwarty. Miał zawsze pod ręka mnóstwo dowcipów i żartobliwych uwag. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek się kłócił. Rzetelnie wykonywał swoją pracę, zawsze gotowy do pomocy. Chyba lubiliśmy go najbardziej z całej załogi.

– Dziękuję. Poproś Lin, dobrze?

– Gdy Koreańczyk wszedł do kabiny, Systus stał tyłem do wejścia.

– Lin Choi – zapytał?

– Tak – ukłonił się chłopak.

– Pamięta pan, o której godzinie dotarliście do kajucie Olgi?

– Trudno mi powiedzieć. Byliśmy wszyscy, no ja na pewno, spanikowani – skrzywił się wymownie. – To wszystko działo się za szybko. Do tego jeszcze emocje… Nie wiem. Gdzieś między pierwszą, a dwunastą. Chyba bliżej pierwszej.

– Co się działo potem?

– Dymitr kazał nam się uspokoić. Usiedliśmy w trójkę na koi, a on i Wiktor zaczęli się kłócić o to, kto z nich był bardziej winny. W pewnym momencie o mało nie doszło do bójki. Dymitr rzucił się na Wiktora, ale w ostatniej chwili opanował emocje.

– Co go tak zdenerwowało?

– Wiktor zaczął zastanawiać się nad  przyczynami tak dziwnego działania komputera.

– Co konkretnie powiedział?

– Nie pamiętam. Coś o tym, że komputer nie ma prawa się zbuntować, a potem zastanawiał się jakim cudem Aleksieja przygniótł dystrybutor, skoro w tym czasie nie było żadnych wstrząsów. Dymitr próbował tłumaczyć, że to pewnie za sprawą ataku servicebota, ale Wiktor nie bardzo chciał w to wierzyć. W pewnym momencie Wiktorowi wymsknęło się,  że kierownik nienawidził Aleksieja i się zaczęło. Dymitr rzucił się na mechatronika. Wiktor uskoczył, potem zgasły światła i drzwi się zablokowały. Gdy zasilanie wróciło, byli już spokojni. Emocje opadły. Wiktor zmienił temat i zaproponował, żeby wysłać sygnał SOS. Dymitr wahał się. Może bał się, że będzie to jednoznaczne z końcem jego kariery zawodowej. W każdym bądź razie uległ namowom i zgodził się. Gdzieś godzinę później pojawiał się pan w androbocie.

– Myśli pan, że Dymitr nienawidził Aleksieja?

– Trudno powiedzieć ale na pewno nie pałali do siebie sympatią. Widziałem wiele razy jak się kłócili. najczęściej Dymitr prowokował.

– W jaki sposób?

– Czepiał się wszystkiego. Dogryzał Aleksiejowi, mimo że  w stosunku do innych był miły i uprzejmy.

– Rozmowę  przerwało wejście do kajuty Wiktora. Zatrzymał się w progu i widząc Systusa i Lin uśmiechnął się przepraszająco.

– Niech pan wejdzie – poprosił Systus. – Już w zasadzie skończyliśmy. – Dziękuję panu – zwrócił się do Lin. – Co z Dymitrem? – zapytał Wiktora.

– Został jeszcze na chwilę aby sprawdzić czy grodzie się podniosły.

– Mogę z panem porozmawiać? – zapytał i jednocześnie wskazał miejsce gdzie siedział LIn.

Chłopak zrozumiał i wstał. Ukłonił się i wyszedł na korytarz.

– Praktykanci powiedzieli, że o mały włos nie pobił się pan z kierownikiem. O co poszło?

– Sam nie wiem. Dymitr ostatnio zrobił się bardzo nerwowy. Mówiąc ostatnio mam na myśli co najmniej sześć miesięcy. Wszystko go drażniło, chodził jakiś struty, obrażony na wszystkich.

– Jakie były relacje między nim, a Aleksiejem?

– Wydaje mi się, że nigdy się nie lubili ale ostatnio niechęć Dymitra do Aleksieja narastała. Aleksiej zwierzał mi się niedawno, że zupełnie nie rozumie takiego zachowania wobec siebie. Nie miał pojęcia skąd taka niechęć do niego. Starał się rozmawiać, nawet raz uczestniczyłem w takiej dyskusji. Dymitr nie potrafił, albo nie chciał wyjawić powodów takiego zachowania. Wykręcał się, kluczył, unikał odpowiedzi.

– Czy oni się wcześniej znali? To znaczy przed przybyciem na stację?

– Pytałem o to kilka razy Aleksieja, ale on zawsze mówił, że poznał kierownika dopiero tutaj. Nigdy wcześniej go nie widział.

– Co pana zdaniem mogło tak drażnić Dymitra?

– Nie wiem. Aleksiej był normalny facetem. Dobrym kumplem i specjalistą. Jedyne co można mu było zarzucić, to fakt, że prawie w każdym wolnym czasie przesiadywał na komputerze, w sieci SpaceNet. Miał swój wykupiony, prywatny kanał. Jak się go pytałem, to zawsze mówił, że rozmawia z dziewczyną, ale myślę, że to mało prawdopodobne, bo czy można tyle czasu gadać z kobietą?  – mrugnął znacząco.

– Systus przerwał. Wstał z krzesła i zaczął spacerować po pokoju. Myślał rozważając różne warianty tej całej historii. Sprawdził godzinę.

– Dochodzi osiemnasta. Niech pan zwoła wszystkich do messy na dziewiętnastą. W tym czasie postaram się sprawdzić uzyskane informację. Proszę zostawić mnie samego.

Gdy Wiktor wyszedł, usiadł na krześle i połączył się z archiwum departamentu.

 

W obszernej  jadalni zwanej tu messą, zgromadziła się cała załoga i trójka praktykantów.  Wiktor i Dymitr siedzieli przy stoliku koło automatycznej kuchenki, a młodzież z drugiej strony, tuż przy wejściu. Po rannej tragedii nie było już śladu. Serviceboty sprawnie wyczyściły podłogę i ustawione na niej sprzęty.  Przyciemnione światło kinkietów oświetlało pięć twarzy, które na widok Systusa, niczym na komendę, zwróciło się w kierunku wejścia. Androbot, którym sterował, znieruchomiał na chwilę, po czym przemówił jego głosem:

– Panie Dymitrze Gureńko. Jest pan aresztowany.

 

Dymitr najpierw zbladł, a potem poczerwieniał. Wstał i drżącym ale stanowczym głosem zaprotestował.

– Dlaczego do cholery chce mnie pan aresztować?

– Niech pan siada. Zaraz wszystko wyjaśnię.

Delikatnie posadził kierownika na miejscu i wrócił na środek pomieszczenia.  

– Pracuje pan, zresztą tak jak wszyscy tutaj zgromadzeni, dla SpaceOil… Jest pan kierownikiem stacji ale wcześniej był pan dyrektorem działu zaopatrzenia, prawda? Do tego cenionym. Niestety, gdy wyszły na jaw pana machlojki z dostawcami, sielanka się skończyła. Zarząd postawił panu ultimatum: albo proces, albo zesłanie na tę stację. Nie miał pan wyboru…

Pech chciał, że mniej więcej w tym samym czasie, w tej samej korporacji pracował niejaki Aleksiej Chodowicz. Nie znał go pan, on pana również. Nie mieliście okazji nawet się zetknąć, bo wspominany tu Aleksiej był inżynierem w innym dziale. Kolejny zbieg okoliczności sprawił, że Aleksiej poznał pana żonę i jako znany podrywacz i lovelas zainteresował się jej wdziękami. Niestety dla pana z sukcesami. Marika zostawiła pana dla niego ale to nie było jeszcze takie straszne.Nie układało się panu z żoną, więc rozwód przyjął pan z pokorą, a nawet z pewna ulglą. Dopiero afera łapówkowa i późniejszy przymusowy kontrakt na stacji, stał się pana prawdziwą gehenną. Kolejny pech sprawił, że obaj trafiliście tu na stację, w tym samym czasie. Aleksiej podpadł zarządowi za swoje wcześniejsze wybryki. Oskarżono go o mobbing. Groziło mu kilka procesów o molestowanie koleżanek w pracy. Jego ofiarą padła między innymi pańska żona. Oczywiście nadal nic o sobie nie wiedzieliście. Pan nie miał pojęcia, że żona rzuciła pana dla Aleksieja, a Aleksiej nie miał pojęcia, że pan był mężem jego kochanki. Co gorsze, Aleksiej nadal utrzymywał kontakty ze swoimi ofiarami, również z pana żoną.

Przez pierwszy rok, nic specjalnie między wami się nie działo. Dopiero kilka miesięcy temu, poirytowany ciągłym przesiadywaniem Aleksieja na komputerze, postanowił pan sprawdzić, czym się zajmuje. Włamał się pan do systemu i przejrzał zapisy połączeń. Łatwo sobie wyobrazić pana zaskoczenie, gdy znalazł pan połączenia z Mariką. Przez jakiś czas próbował pan sobie wmawiać, że to pana absolutnie nie obchodzi. Niemniej miejsce i czas sprawiły, że nie tylko zaczął się pan tym przejmować, ale wręcz irytować. Z każdym dniem było gorzej, szczególnie, że Aleksiej wciąż wszystkie wolne chwile spędzał na rozmowach w SpaceNecie. Każde jego zniknięcie sprawiało, że w głowie pojawiały się wizje uśmiechniętej, szczęśliwej i zmysłowej Mariki rozmawiającej z Aleksiejem. Nieświadomie zaczął pan go nie lubić, a z czasem nawet nienawidzić. To uczucie rozrastało się do monstrualnych rozmiarów, przeszkadzało w normalnym funkcjonowaniu.

Oczywiście walczył pan z tym. Starał się hamować, tłumaczyć sobie, ale bezskutecznie. W końcu postanowił pan z tym skończyć, a raczej skończyć ze swoim wyimaginowanym prześladowcą Aleksiejem. Wymyślił pan rozwiązanie. Sposób na Aleksieja, a miał nim być bunt maszyny. Napisał pan prosty programik. Aplikacja miała połączyć pana komunikator z wewnętrznym procesem decyzyjnym maszyny. Za pomocą komunikatora wysyłał pan krótkie komendy, które uruchamiały określone procesy sterujące stacją.

Zaczął pan od wstrząsów, aby zwabić wszystkich do sterowni i tam ich unieruchomić w fotelach. Wiedział pan, że Aleksiej będzie tym, który pójdzie odciąć paliwo. Niestety pierwszy atak się nie powiódł. Jakimś cudem Aleksiej uniknął śmierci mimo silnych wstrząsów w śluzie. Grodzie wytrzymały. Zawiedziony, zaczął pan działać bardziej nerwowo. Nie miał pan zbyt wiele czasu. Wysłał pan Tomasza i zaatakował Servicebotem, by jeszcze bardziej uwiarygodnić bunt komputera. Nie mogli panu przeszkadzać. Pobiegł pan do messy. Zaatakował pan Aleksieja tym samym robotem co Tomasza. Maszyna uderzyła w nogi Aleksieja. Ten przewrócił się i pociągnął za sobą automat do napojów.

Usatysfakcjonowany obrotem sprawy wrócił pan do Sterowni. Pozostało tylko zatrzeć ślady. Włączył pan alarm i zarządził ewakuację. Liczył pan, że uda się pozbyć ze stacji wszystkich za pomocą kapsuły ratunkowej. Chciał pan aby załoga uciekła ze stacji pozostawiając pana odciętego i zagrożonego. Spokojnie mógłby pan wtedy posprzątać, to znaczy usunąć ślady w komputerze. Niestety zamknął pan grodzie o kilka sekund za wcześnie. Zamiast po przejściu Wiktora i praktykantów, opadły przed nimi. Trzeba było improwizować ale nie mógł pan już dłużej uniknąć wysłania sygnału S.O.S., a co za tym idzie, nie zdążył pan usunąć programu z pamięci komputera.

Czy chce pan coś dodać?

 

 

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jest jakiś pomysł, ale jako kryminał tekst wypada słabo. Prowadzący śledztwo idzie do celu jak po sznurku, a na końcu tłumaczy winnemu, co zrobił. Używa przy tym informacji, których wcześniej nie podałeś czytelnikom, więc nie dałeś nam szans na zabawę.

Wykonanie słabe. Dużo literówek, niekiedy czasowniki w niewłaściwym czasie, interpunkcja kuleje…

– Tytan XE z systemem Windows 84 pro,

W dialogach liczby muszą być słownie, bo i jak wymówić 84? XXIII wiek, a Windows ciągle żyje? Ile można? ;-)

– Dlaczego zgodnie z procedurami nie ubraliście od razu skafandrów?.

Bo ubrań się nigdy nie ubiera? ;-) BTW, zbędna kropka na końcu.

Babska logika rządzi!

Zapowiadał się kryminał, ale nie przypuszczałam, że sprawa potoczy się tak prościutko, bez przeszkód, zaskoczeń i zwrotów akcji. Innymi słowy – nudne to się okazało.

Zupełnie nie rozumiem larum podniesionego z powodu córki ministra. Czy trup na stacji nie był dostatecznym powodem, aby zająć się tą sprawą?

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Męczy relacja kierownika i opisy działań Systusa podane w formie zwartych, sporych bloków tekstu. Ponadto jest tu mnóstwo błędów i usterek że o nie najlepszej interpunkcji i źle zapisanych dialogach nie wspomnę.

Przykro mi to pisać, ale lektury Inspektora nie mogę uznać za satysfakcjonującą.

 

Na­li­czył pięt­na­ście. – Te wrzu­co­ne na półkę będą mu­sia­ły po­cze­kać. –> Dlaczego między zdaniami jest półpauza?

 

– Cześć Sy­stus. – usły­szał zna­jo­my głos w słu­chaw­ce. –> – Cześć, Sy­stus. – Usły­szał zna­jo­my głos w słu­chaw­ce.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Ma­li­now­ski do ro­bo­ty!. –> Ma­li­now­ski, do ro­bo­ty!

Po wykrzykniku nie stawia się kropki.

 

14 li­piec 2231 roku. Go­dzi­na 13:28 –> 14 lipca 2231 roku. Go­dzi­na 13:28

Choć wiem, że urzędowe dokumenty mogą być napisane niekoniecznie poprawnie.

 

Kod SOS. klasa A0. –> Kod SOS. Klasa A0.

Postawiwszy kropkę, kolejne zdanie należy rozpocząć wielką literą.

 

Na chwi­lę za­trzy­mu­je wzrok na na­zwi­sku Olgi Milec – To o nią cho­dzi. –> Dlaczego wielka litera?

 

W sy­tu­acjach kry­zy­so­wych ope­ra­tor; mógł być nim ra­tow­nik me­dycz­ny… –> Dlaczego w zdaniu jest średnik?

 

Po chwi­li wieko kap­su­ły unio­sło się do góry… –> Masło maślane. Czy coś może unieść się do dołu?

Wystarczy: Po chwi­li wieko kap­su­ły unio­sło się

 

Wspiął się po krę­tych scho­dach do góry… –> Masło maślane. Czy można wspiąć się do dołu?

 

Je­stem In­spek­to­rem spa­ce­po­li­cji. –> Dlaczego wielka litera?

 

za­pro­gra­mo­wa­łem ma­newr wy­mi­ja­nia. Mo­głem ma­newr wy­ko­nać od razu… –> Czy to celowe powtórzenie?

 

Usta­wi­łem czas wy­ko­na­nia na 10:30… –> Usta­wi­łem czas wy­ko­na­nia na dziesiątą trzydzieści

Liczebniki zapisujemy słownie. Zwłaszcza w dialogach. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu kilkakrotnie.

 

aby ostrzec po­zo­sta­łym człon­ków za­ło­gi. –> Literówka.

 

– Ka­za­łem wszyst­kim za­ło­żyć ska­fan­dry próż­nio­we. Za­kła­da­li­śmy je… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

Tym razem włą­czy­ły się wszyst­kie sil­ni­ki na raz. –> Tym razem włą­czy­ły się wszyst­kie sil­ni­ki naraz.

 

Wzię­li­śmy się za spraw­dza­nie sta­cji. –> Zabraliśmy się do spraw­dza­nie sta­cji.

 

W tym cza­sie Alek­siej prze­by­wał w mes­sie, Wcze­śniej nie miał oka­zji zjeść śnia­da­nia. –> Zamiast przecinka winna być kropka.

 

Na prze­ciw­ko messy była świe­tli­ca. –> Naprze­ciw­ko messy była świe­tli­ca.

 

– Tyle co sta­cja dzie­sięć. Do czego pan zmie­rza? –> – Tyle co sta­cja, dzie­sięć. Do czego pan zmie­rza?

Staraj się nie używać dodatkowych półpauz w dialogach, bo stają się one mniej czytelne. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

Mu­siał długo klu­czyć, za nim zna­lazł wła­ści­wy ko­ry­tarz… –> Mu­siał długo klu­czyć, zanim zna­lazł wła­ści­wy ko­ry­tarz

 

urzą­dzo­no mini ma­ga­zyn czę­ści za­mien­nych… –> …urzą­dzo­no minima­ga­zyn czę­ści za­mien­nych

 

Na szczę­ście nie było to in­nych ma­szyn… –> Literówka.

 

Kor­po­ra­cja nie bar­dzo chce zdra­dzać takie in­for­ma­cje – tłu­ma­czył dy­rek­tor.. –> Jeśli na końcu miała być kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

 

– Cze­kaj! Spo­koj­nie. Jest inne wyj­ście. Na­pisz ko­men­dę: “get­mem” z pa­ra­me­trem “l100”. –> Zastanawiam się, jak szef wymawia cudzysłowy, że o liczbie nie wspomnę…

 

hasło trzy­ma­ne jest w sta­nie nie za­szy­fro­wa­nym. Sys­tem po­bie­ra go do we­ry­fi­ka­cji ope­ra­cji lo­go­wa­nia –> Brak kropki na końcu zdania. Piszesz o haśle, a hasło jest rodzaju nijakiego, więc: Sys­tem po­bie­ra je do we­ry­fi­ka­cji ope­ra­cji lo­go­wa­nia.

 

przy­krył trupa zna­le­zio­ną w szaf­ce pla­sti­ko­wą ce­ra­tą. –> Jeśli plastikowa, to nie była to cerata.

 

zmie­nił jego pro­gram ko­rek­ty kursu.Jak się oka­za­ło… –> Brak spacji po kropce.

 

– Dla­cze­go zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi nie ubra­li­ście od razu ska­fan­drów?. –> W co mieli ubrać skafandry???

Skafandry, tak jak każdą odzież, można włożyć/ założyć/ przywdziać/ odziać się w nie/ ubrać się w nie, a nawet wystroić, ale nigdy, przenigdy, skafandrów się nie ubiera!!!

Po pytajniku nie stawia się kropki.

 

Nie wiele go znam. –> Niewiele go znam.

 

po­pro­sił mnie, abym po­szedł bo Alek­sie­ja… –> Literówka.

 

Kłót­nie nagle prze­rwał zanik za­si­la­nia. –> Literówka.

 

o któ­rej go­dzi­nie do­tar­li­ście do ka­ju­cie Olgi? –> Literówka.

 

a on i Wik­tor za­czę­li się kłó­cić o to, kto z nich był bar­dziej winny. –> …a on i Wik­tor za­czę­li się kłó­cić o to, który z nich był bar­dziej winny.

 

Wi­dzia­łem wiele razy jak się kłó­ci­li. naj­czę­ściej Dy­mitr pro­wo­ko­wał. –> Postawiwszy kropkę, nowe zdanie rozpoczynamy wielką literą.

 

w każ­dym wol­nym cza­sie prze­sia­dy­wał na kom­pu­te­rze… –> Raczej: …w każ­dym wol­nym cza­sie prze­sia­dy­wał przy kom­pu­te­rze

 

jako znany pod­ry­wacz i lo­ve­las… –> …jako znany pod­ry­wacz i lo­we­las

 

to nie było jesz­cze takie straszne.Nie ukła­da­ło się… –> Brak spacji po kropce.

 

a nawet z pewna ulglą. –> Literówka.

 

Usa­tys­fak­cjo­no­wa­ny ob­ro­tem spra­wy wró­cił pan do Ste­row­ni. –> Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dodam, że największą słabością tekstu jest totalna nienaturalność rozmów policjanta z członkami załogi. Pytanie – dokładna, wyczerpująca odpowiedź. Pytanie – odpowiedź, w której przesłuchiwany nawet godzinę podaje z dokładnością co do minuty. I tak dalej, jak po sznurku. Żadnych emocji, zagubienia, zdenerwowania, strachu, mylenia tropów, nic. Jak w sądowych paradokumentach z aktorami amatorami. I jeszcze końcówka niby w stylu detektywa Columbo. Niby okej, ale Columbo dbał o napięcie. Tutaj napięcia niestety zabrakło. Zwłaszcza, że jak słusznie zauważono, Malinowski wyskakuje z informacjami, które nie pojawiły się wcześniej w tekście. 

Niestety, niezbyt udany to kryminał. Przede wszystkim należy popracować nad naturalnością dialogów i emocjami bohaterów. Wtedy będzie dużo lepiej. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

No niestety… Początek miał potencjał, podobała mi się retrofuturystyczna atmosfera, trochę à la “Alien”. Historia potoczyła się jednak w sposób zbyt prosty, że o formie opowiadania nie wspomnę.

Do uwag regulatorzy dorzucam kilka swoich:

 

Malinowski do roboty!.

Nie!. Nikt, tylko czasem w żartach Aleksiej

Ja wiem?. No choćby

Zasadniczo nie stawiamy kropek po wykrzyknikach i pytajnikach.

 

Systus zamyka okno odtwarzacza i wraca do lektury.

Skąd tu się wziął nagle czas teraźniejszy?

 

przygnieciony zwalonym dystrybutorem napoi.

Napojów.

 

Windows 84 pro

A Windows 10 nie ma być przypadkiem ostatnim Windowsem? ;)

 

Zamierzał tą drogą zalogować się do systemu

Lepiej brzmiałoby: Zamierzał w ten sposób zalogować się do systemu

 

klika stringów, które znalazł w części deklaracji stałych wystarczały

Chyba: kilka stringów, które znalazł w części deklaracji stałych, wystarczyłoby

 

Nie wiele go znam

Jeśli już: niewiele go znam, choć lepiej brzmiałoby: nie znam go zbyt dobrze

 

Aleksiej był normalny facetem

Aleksiej był normalnym facetem

 

poszedł na chwile za potrzebą.

na wszelki wypadek zapieli pasy

Rozbłysk ekranu na chwile go oślepił

ę ę ę

 

W jednym z nich dostrzegł pięć zielonych kropek

nasi praktykanci: Tomasz Gertyś

Podwójne spacje.

 

– Witam. Mężczyzna podał mu rękę.

Tyle co stacja – dziesięć. – Do czego pan zmierza?

– Ok, zaraz to sprawdzę. – Wiadomo już co się dzieje?

Mam kłopoty z hasłem. – Usłyszał w głośnikach. Korporacja nie bardzo chce zdradzać takie informacje – tłumaczył dyrektor..

Lin Choi – zapytał?

Niech pan wejdzie – poprosił Systus. – Już w zasadzie skończyliśmy. – Dziękuję panu – zwrócił się do Lin. – Co z Dymitrem? – zapytał Wiktora.

…i wiele innych. Tak jak zwróciła uwagę regulatorzy, popracuj nad wprowadzaniem dialogów. Polecam poradnik: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550 Sugerowałbym również powtórzyć sobie zasady interpunkcji (w linku jest odnośnik do strony PWN-u).

I am surrendering to gravity and the unknown.

Ogólna intryga jest okej – ale tylko w szkicu. Wykonanie zarzyna ją doszczętnie.

Przede wszystkim zarzucasz czytelnika niespotykaną lawiną detali. Kiedyś czytałem książkę Agaty Christie “Dziesięciu murzynków”/”I nie było już nikogo” i byłem pod wrażeniem, jak ukrywała potencjalne poszlaki (a także całe tabuny czerwonych śledzi) w zwyczajnie prowadzonych opisach, dialogach. Często szczegółowych, ale nie do przesady. Ty natomiast częstujesz mnie od początku taką ilością detali, że gubię się. Musiałbym rozrysować całą tablicę stosunków między postaciami, by dojść kto zabił i dlaczego. I pewnie wyszłoby, że 80% danych jest kompletnie niepotrzebne.

Nie pomaga, że postacie mówią sztywno i udzielają informacji jak komputery. Tak jak napisał Thargone – nie czuć w tym emocji, nie czuć napięcia. A jeśli ich nie ma w tekście, to i nie uświadczysz ich u czytelnika.

Sama sytuacja także nie jest dla mnie wiarygodna. Jeśli zarejestrowano problem z komputerem, to czemu nie zarządzono ewakuacji – szybki prom ratunkowy, przecięcie grodzi i zabranie z załogi. Ocalenie ludzi powinno być priorytetem, śledztwo może poczekać. Wątek córki ministra także okazał się niepotrzebny – nie przetrwałby kontaktu z brzytwą Okhama.

Błędy techniczne już wypunktowali poprzednicy. Ja tylko dodam, że najbardziej raziły mnie zbędne znaki obok siebie (kropka i półpauza, kropka i przecinek itd), a także zapis myśli bohatera.

Podsumowując: pomysł na sprawę kryminalną jest, ale wykonanie siada. Brak fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuje wszystkim za celne uwagi. 

Wiem już w którym kierunku iść. 

 

Pozdrawiam i dziękuje za przeczytanie.

 

Hej!

Początek bardzo mi się podobał, ten androbot, misja, stacja i tak dalej. Nawet początek śledztwa był dobry. Pytania, które zadawał Malinowski konkretne, obiektywne i szybko prowadzące do celu. Jestem pod wrażeniem, bo ta część (początek przesłuchania) najbardziej mi się podobała. Później niestety było już gorzej. Ta łatwość z jaką Stytus dotarł do winnego, ten wykład na końcu. Lipa. Trochę szkoda, bo zapowiadał się solidny tekst.

Kilka uwag:

Obaj spojrzeliśmy na Wiktora, który był fachowcem w tej dziedzinie. Nasz mechatronik wzruszył ramionami i podzielił nasze zaskoczenie.

Przesłuchiwany najczęściej skraca relację do minimum, Takie “spojrzeliśmy” i “podzielaliśmy” to raczej nie. Tym bardziej w liczbie mnogiej. Mówi się o skutkach, a nie o nieistotnych czynnościach.

W tym czasie Aleksiej przebywał w messie. Powiedział, że Wcześniej nie miał okazji zjeść śniadania. Czekaliśmy na niego, ale długo nie wracał.

W Twojej konstrukcji zdania przesłuchiwany tłumaczy Aleksieja, a miał tylko zeznać fakty.

Tytan XE z systemem Windows 84 pro,

Brzmi to trochę zbyt przyziemnie, mimo cyfry 84.

 

Dobrze się czytało, choć szkoda, że tak spaliłeś końcówkę.

Nowa Fantastyka