- Opowiadanie: Yenfri - Myszy i Demony

Myszy i Demony

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Myszy i Demony

Opowiadanie dedykuję mojej wspaniałej Żonie – bez Ciebie życie traci sens :*

 

 

Mysz nieśmiało wyjrzała zza komody.

Anka spojrzała na nią i zaczęła wrzeszczeć jakby ją ktoś obdzierał ze skóry.

– Na miłość boską… – syknęła Mysz, wracając do swojej normalnej postaci. – Anka, musisz się wreszcie przyzwyczaić!

– Wiesz, że próbowałam! Przepraszam…

– Ty nie przepraszaj. Ty przestań siać panikę za każdym razem jak ćwiczę. Kiedyś padnę na zawał przez ciebie.

– Hej, staram się – Anka westchnęła i zapaliła papierosa. Usiadły we dwie przy stole. – Po prostu boję się myszy…

– Tak, pająków, motyli, robaków i węży też. Ale jakoś nie krzyczysz na ich widok.

– Krzyczę… – przyznała niechętnie Anka, wypuszczając obłoczek dymu.

– Serio? – Mysz spojrzała na nią z wyrazem uprzejmego niedowierzania na twarzy.

– Taaa… Ciesz się, że nie byłaś z nami na Mazurach.

– Dobra, nieważne. Ale musisz przywyknąć. Ja się przyzwyczaiłam do twoich… przygód.

– Wiem i doceniam. Z tym, że ja się nie zmieniam w żadne przerażające stworzenie.

– Wierz mi, wolałabym, żebyś się zmieniała nawet w Golgotana. Nie musiałabym słuchać ciebie i twoich gości.

– Mówiłaś, że ci to nie przeszkadza – wytknęła Anka gasząc papierosa. Mysz dla odmiany zapaliła swoją fajkę.

– Nie przeszkadza. Zazdroszczę. W ciągu miesiąca zaliczasz więcej facetów niż ja w ciągu roku.

– Z konieczności, wiesz o tym.

– Taaa, a zaraz bezczelnie powiesz, że nie masz z tego przyjemności – Mysz puściła kilka kółek z dymu. Pachniał wanilią.

– Aż tak kłamać nie będę – na ustach Anki zagościł szelmowski uśmiech. Mysz roześmiała się, nieco piskliwie, jak to ona.

Zapowiadał się kolejny wspaniały babski wieczór.

 

***

Noc zapowiada się całkiem nieźle, oceniła Anka patrząc na przystojniaka przy barze. Złowiła już jego spojrzenie i wiedziała, że będzie jej. Wzrokiem poszukała Myszy; jak zawsze szalała na parkiecie otoczona wianuszkiem facetów. Z którymi, jak zawsze, skończy się na tańcu i miłej gadce przy coli. Ech, życie.

Podeszła do baru i wcisnęła się w tłumek, tak, by znaleźć się koło swojego wybranka.

– Misiu, chcesz buziaka za piątaka? – uśmiechnęła się uwodzicielsko cytując swój ukochany skecz.

– Co? – koleś wyglądał jakby go w jednej chwili przygniótł ciężar egzystencji.

– Nic. Przyszłam, żebyś mógł mi w końcu postawić drinka.

– Eeee… Ale…

– Wiem, wiem. Nie musisz dziękować. Long Island Ice Tea, poproszę. Ten pan płaci – zwróciła się do barmana, ruchem głowy wskazując faceta obok.

– Nie powiedziałem, że chcę ci postawić drinka.

– A nie chcesz…?

Facet zamilkł na chwilę. Zagapił się na piękny uśmiech Anki. I na jej dekolt. Zwłaszcza to drugie przeważyło szalę.

– Pewnie, że chcę – skinął głowę w stronę barmana, potwierdzając zamówienie Anki. Wyciągnął rękę do dziewczyny. – Kuba jestem.

– Anka, a dziś ty jesteś szczęściarzem, który będzie mi stawiał drinki.

Facet uśmiechnął się i poczuł, że spotkał go właśnie wielki zaszczyt.

 

 

Mysz obserwowała całą sytuację z daleka. Nadal ją bawiło, że Anka była w stanie owinąć sobie każdego faceta wokół palca. I że oni myśleli, że to oni ją zdobywają. Zabawne, doprawdy.

Rozejrzała się. Niezły narybek się dziś bawił. Przystojni faceci, ale wszyscy jacyś tacy… starzy.

 

 

Uwielbiała młodszych. W ogóle facetom stawiała duże wymagania. Młodsi, misiowaci, słodcy, z nienagannym angielskim i najlepiej szkockim akcentem.

Tego kwiatu jest pół światu, co? Akurat…

Oceniwszy, że Ance wieczór już się udał, wymknęła się do domu. Uwielbiała nocne powroty do domu. Wreszcie mogła przez chwilę być sobą bez szkody dla innych.

 

 

Skręciła za najbliższy róg i zmieniła się w mysz. Chwilę siedziała nieruchomo na chodniku, a potem, popiskując cicho, ruszyła w stronę domu. Jej gładki ogon zamiatał opustoszałe ulice miasta. Nareszcie miała czas na przemyślenia.

Zawsze, gdy potrzebowała coś rozważyć, zamieniała się w mysz. Wtedy jakoś wszystko zaczynało się lepiej układać, dopasowywać do siebie, przestawało przerażać. Mysie życie było jej ucieczką od problemów. I od odrażającego ludzkiego życia, pełnego konieczności, zobowiązań, terminów i odpowiedzialności.

 

***

Anka flirtowała z Kubą na całego. Po dwóch drinkach i jednym pocałunku już wiedziała, że ma byłą żonę, obecną partnerkę i dwójkę dzieci. Jasne, że nie powiedział jej tego wprost. Dlatego Anka była zwolenniczką czytania w myślach.

Fakt, kodeks i prawo ograniczały ją w używaniu tej sztuczki. Mogła to robić tylko wobec facetów i tylko po to, by ich uwieść. Przeklęta biurokracja.

Nie narzekała. Facet zaczynał ją bawić i, o zgrozo, nawet intrygować. Doszła do wniosku, że może to być najprzyjemniejsza robota wszechczasów.

Szefostwo zawsze się dziwiło, bo była jedną z nielicznych demonic, które naprawdę lubiły swoją pracę. Nie działo się tak bez przyczyny: Anka nie pozwalała sobie na brak profesjonalizmu. Żadnych uczuć, żadnej miłości, nawet żadnej przyjaźni z facetami. Od tego są kobiety.

– Dobra, kotku, masz dwa wyjścia – jej uwodzicielski szept łaskotał ucho Kuby. – Możesz mieć mnie teraz, póki nie mam na sobie bielizny, albo możemy pójść do mnie, ale to chwilę zajmie…

Facet przełknął ślinę i spojrzał na dziewczynę. Była nieziemsko piękna i pociągająca. Nie wspominając o tym, jak kusząca.

 

 

Anka obserwowała go i podczytywała jego myśli. Bawiło ją, że ani jedna nie dotyczyła jego kobiety lub dzieci. Miała tylko nadzieję, że wybierze opcję „tu i teraz"; za uwiedzenia w klubie dostawały więcej punktów, a ona walczyła o tytuł Demonicy Roku.

– Chcę cię teraz – jakby w odpowiedzi na jej myśli wyszeptał Kuba. – Natychmiast.

Nie czekała dłużej. Władczym gestem chwyciła go za rękę i zaciągnęła do męskiej łazienki. Już się cieszyła na orgazm i awans w rankingu. Nie wiedziała, na które bardziej.

 

***

– Hej, jestem w domu – krzyknęła Anka z rozmachem rzucając torbę na łóżko. Jak zawsze po seksie była pełna energii.

– Ja też… – zapiszczała Mysz gdzieś z okolic komody. – Ale jestem myszą, więc uważaj. I nie, nie zamierzam się zmieniać.

– Co jest? – Anka wiedziała, że skoro Mysz tak stawia sprawę, coś jest nie tak. – Gdzie jesteś?

– W dolnej szufladzie…

Anka podeszła do komody i wysunęła szufladę. Wśród stery ścierek do naczyń leżała jej przyjaciółka i popiskiwała cicho. Oznaczało to, że płacze.

– Co się stało, kochanie? – delikatnie pogłaskała ją po szarym łebku.

– Spotkałam go…

– Kogo?

– Maćka.

– Tego szczura? – z niedowierzaniem spytała Anka. Nie cierpiała gościa. Naprawdę był szczurem, dosłownie i w przenośni.

– No… Był z inną szczurzycą… – Mysz rozpiszczała, czy też rozbeczała się, na całego.

Anka zawahała się chwilę. Mysz, jej przyjaciółka, potrzebowała przytulenia. Pokonała obrzydzenie i niechęć i wzięła ją na ręce.

– Daj spokój, kochanie, on nie jest tego wart!

Głaskała ją po uszach i mówiła różne kojące rzeczy, pozwalając przyjaciółce się wypłakać. Trochę to trwało.

– Nie płacz. Założę się, że była szara, brudna i miała okropny ogon…

– No, trochę! – Mysz uśmiechnęła się nieco. – Dobra, puść mnie, dość tego.

Anka posłusznie odstawiła przyjaciółkę na ziemię i poczekała aż ta się przemieni.

– Dzięki, że jesteś przy mnie – otarła łzy i usiadła w fotelu sięgając po fajkę. – A tobie jak poszło z tym gościem przy barze?

– Kuba. Rozwiedziony, w związku i z dwójką dzieci. Jestem druga w rankingu! – pochwaliła się.

– Gratulacje!

– Dzięki. Jeszcze paru takich i wygram.

– Trzymam kciuki!

– Dzięki.

Mysz siedziała cicho w zadumie i pykała fajkę. Myślała o Maćku, tym przeklętym szczurze, o Ance i jej sukcesie i całym życiowym bagnie. Już dawno nie myślała tak dużo w ludzkiej formie.

– Ty wiesz co – zagaiła do Anki. – Ty to masz fajną pracę. Uwodzisz facetów i jeszcze ci za to płacą. Robisz to, co lubisz… Duży sukces.

– Daj spokój – Anka machnęła ręką. – Też mi sukces. Seks za kasę, no błagam.

– Można by cię wziąć za dziwkę.

– No. Albo za współczesną nastolatkę…

Koniec

Komentarze

(...) syknęła Mysz wracając do swojej normalnej postaci. -> przydałby się przecinek, jak to przy imiesłowach współczesnych...
(...) przyznała niechętnie Anka wypuszczając obłoczek dymu. -> j.w.
(...) na mazurach. -> jak piszemy nazwy regionów geograficznych?
(...) uśmiechnęła się uwodzicielsko cytując swój ukochany skecz.-> Khm, khm...
Long island ice tea, (...). -> które słowa wchodzą w skład nazwy własnej?

Nie lubisz współczesnych nastolatek?
Podoba mi się pomysł --- pozwala na prawie każde podejście do tematu i cieszy mnie, że wybrałaś lekko prześmiewcze --- oraz prawie podoba mi się wykonanie. Poza paleniem fajki przez Mysz.

P.S. Tak, to moja piątka.

"Anka nie pozwalała sobie na nie profesjonalizm." - jeszcze jeden do kolekcji AdamaKB

Opowiadanie nie jest złe... Przesłanie jakie jest, takie jest... Ale nie powala. Najprawdopodobniej postawiłabym trójkę lub czwórkę, ale nie postawię.

Natomiast chętnie poczytam coś jeszcze o Myszy.

Za ostatnie zdanie powinnam się obrazić...A nie już nie mogę, chyba... Mniejsza.
Pomysł ciekawy, wykonanie nie jest złe. Ot, taka historyjka (w tym przypadku to nie zarzut).
Wygląda (lub może wyglądać) jak wstęp do czegoś innego/większego.

O Myszy! O Myszy! :D

Dziękuję za uwagi i oceny, zaraz wezmę się za poprawianie. Czy będzie z tego coś więcej? Może, może... Jeśli tak, to właśnie o Myszy :)

-> niezgoda.b --- tego właśnie (roześmiejesz się) nie mogłem odszukać; mignęło, wiedziałem, że jest, i nie ma, diabeł ogonem nakrył...
Mniejsza o podwójne przeczenie --- w polskim taka konstrukcja jest częsta i dozwolona, ale ten nie profesjonalizm... Przecież można napisać: na amatorszczyznę... Bo z tym profesjonalizmem to plaga jakaś. Usługi, porady, wykonanie, narzędzia i co kto chce --- profesjonalne.

P.S. Chciałbym, żeby było. Więcej, znaczy. Ale nie kosztem Avieny.

Spokojnie. Avienę mam napisaną trochę w przód, Myszy i Demony powstały wczoraj z... nudów. A profesjonalizm, choć w zmienionej postaci, musiałam zostawić. O tym dlaczego - później :P

Duży plus za humor: demonica bojąca się prawie wszystkiego i spędzająca wakacje na Mazurach. Za to profesjonalna.
Chociaż bardziej interesującą postacią jest Mysz. Też chętnie przeczytam o niej więcej.

Słabe. Napisane poprawnie, za to stylem, który jest charakterystyczny dla kobiet - dużo gadania, jednostajnym tonem, tak samo u wszystkich postaci. Pomysł też nie przypadł mi do gustu, znowu jakieś pseudośmieszne anioły i demony... nowa moda się robi, cholera, najpierw wampiry, teraz to... 

Lekkie, fajne, choć nie porywa. Ot śmiesznostka ;)

Jest kilka zbędnych rzeczym, np.: Usiadły we dwie przy stole.

Wiadomo, że "we dwie", skoro nikogo więcej tam nie było.

Tak czy inaczej, czytało się miło. Podzielam zdanie Mortycjana, co do tonu postaci - możne by je bardziej ucharakteryzować.

Szara - Mysz na pewno się jeszcze pojawi :) Nie raz :)

Mortycjan - przyznaję, jestem winna. Mam styl charakterystyczny dla kobiet - jestem nią :) Choć nie do końca zgadzam się z Twoją jego deifinicją.
Przyznaję także, że tytuł jest parafrazą - pasował mi i tyle. Co do mody, to nic mi nie wiadomo, ale może choć raz uda mi się być modną ;)

Tomczysław - dzięki za uwagę co do charakteru postaci - postaram się nad tym popracować. I wprost uwielbiam pisać śmiesznostki ;)

Dzięki wszystkim za uwagi i oceny - wezmę je pod uwagę.

Mam styl charakterystyczny dla kobiet - jestem nią :)

Szczerze mówiąc, wahałem się... głównie przez dedykację. Wszak w Polsce jeszcze nie zalegalizowano... 

Nie liczy się płeć, liczy się uczucie...
Serio, myślełeś, że jestem facetem? Jeśli tak, to nie wiem, czy uznać to za komplement czy obelgę...
Moja Żona traktuje to jako oblegę ;P

Serio, myślełeś, że jestem facetem? Jeśli tak, to nie wiem, czy uznać to za komplement czy obelgę...

Ani jedno, ani drugie. Po prostu ludzie tutaj czasami mają nicki żeńskie, piszą "-łam", a okazują się facetami... Ot, niepewność... ;)

Dobra, dobra. Proponuję nie dokładać komentarzy offtop. I nie musisz się tak strasznie bronić, ot, ciekawość przeze mnie przemówiła.

MLP. Miłe, lekkie i przyjemne. Napisane dobrym stylem.

W sam raz na 4 z plusem.

Dziwka = współczesna nastolatka. Mocno pojechałaś. Chociaż z drugiej strony, byłem kiedyś świadkiem następującej wymiany zdań między nastolatkami (sceneria: podryw przy barze na dyskotece):
Podchodzi chłopak i pyta:
- Cześć! Bzykasz się, czy trzeba z Tobą chodzić?
- Trzeba ze mną chodzić.
- No to chodź do samochodu.

Powyższe mówi samo za siebie. ;)

Wybaczcie to zakończenie. Nie miało być odebrane tak superserio, raczej jako ironiczne spojrzenie na problem "słonczeczka" i galerianek. Piszę to, bo kilka osób to zarzuciło, a ja nie chcę by ktoś się poczuł urażony.
Dzięki, Eferelin.

Ja na superserio tego nie odebrałam. Sama się z tego naśmiewam. To z mojej strony ;)

Nowa Fantastyka